10 minute read

Exploder

Nie graliśmy dla kariery

Bardzo miło było wysłuchać wspomnień gitarzysty Exploder, Uli Priesera. Zadziwiające jest to, że taka muzyka jak "Pictures Of Reality" leżała tyle lat gdzieś zakurzona. Chwała Neudiemu z Golden Core, że zauważył temat i wyciągnął z odmętów historii. Na totalny rozgłos już chyba za późno, jednak jak można wywnioskować z wypowiedzi, robienie kariery to nigdy nie był dla niego priorytet - Uli chciał po prostu grać bo uwielbiał heavy metal. Zapraszam do przeczytania szczerej rozmowy, z której dowiecie się coś więcej o tej intrygującej grupie…

Advertisement

HMP: Dzień dobry! Przyznam, że to prawdziwa przyjemność móc zadać parę pytań. Przed posłuchaniem reedycji albumu "Pictures Of Reality " myślałem trochę inaczej… (śmiech). A, sądziłem, że to będzie kolejna recenzja, kolejny zespół z otchłani przeszłości. Okazało się jednak, że Exploder po latach brzmi kapitalnie! Od razu pytam czemu tak długo trwało solidne wydanie Waszego debiutu na kompakcie? Uli Prieser: Przez ostatnie 25 lat każdy z nas w ogóle móc wypuścić swoją muzykę. Rockwerk był zależny od niemieckiego Rockmusic Gewerschaft. Było to pewnego rodzaju zrzeszenie dla muzyków rockowych. Spodobał nam się ten pomysł, więc pomagaliśmy im projektując ich logo, a nawet zdarzało nam się zajmować księgowością. Jednak w sprawie albumu musieliśmy wszystko robić sami. Nasz menedżer, zmarły, Reinhlod, razem z wokalistą Andreasem Gabrielli, jeździli do największych niemieckich miast. Często spali w ba-

gażniku naszej ciężarówki, tylko po to, by sprzedawać naszą płytę w lokalnych sklepach. Powiem ci, że to był prawdziwy rock'n'roll.

Foto:Exploder

pogrywał w innych zespołach, a niektórzy odeszli/zeszli ze sceny, bo przecież rozeszliśmy się w roku 1996. Nagle rok temu zadzwonił do nas Neudi z Golden Core i powiedział, że są zainteresowani naszym starym materiałem. Zostaliśmy więc odkryci dopiero po 30 latach od wydania naszego debiutanckiego, a zarazem jedynego krążka, "Pictures Of Reality".

Pierwsze bicie albumu wyszło w 1989 roku nakładem Rockwerk Records na winylu. Jak wspominasz tamten czas - czy ludzie z wytwórni byli chętni do tego, żeby wesprzeć zespół w tym temacie? Właściwie nikt nam wtedy nie pomagał. Umowa z wytwórnią była zawarta tylko w celach rejestracyjnych, ponieważ w tamtych czasach potrzebowałeś jakiegokolwiek wydawcy, aby Pytam, bo teraz reedycję przygotowało Golden Core Records. Ich dwupłytowe wydawnictwo robi wrażenie. Zwłaszcza objętością materiału. Czy możesz w jakiś sposób porównać tamte czasy, jeśli chodzi o wydanie muzyki z obecnym zaangażowaniem firmy? Lata 80. to były zupełnie inne czasy. Wtedy nie było takich rzeczy jak ponowne wydania. To był okres nowości, większość tego materiału była z połowy tamtej dekady.

Dwa dyski, sporo utworów. Już pomijając właściwy album w przygotowaniu tego wznowienia czy raczej wszystko było w rękach wytwórni? Tak, to było bardzo emocjonalne. Słuchaliśmy starych rzeczy, oglądaliśmy wiele zdjęć i nagrań z czasów młodości. Naprawdę było co oglądać! Dużo tego się nazbierało… Nagrywaliśmy praktycznie każdy koncert. Dalej często się spotykamy, wypić kilka czy kilkanaście piw i powspominać stare dobre czasy!

Czy jakaś inna firma oprócz Golden Core Records była brana pod uwagę w kontekście przygotowania wznowienia "Pictures Of Reality "? Tak, mieliśmy propozycje z Greckiej wytwórni kilka lat temu, ale to chyba byłoby na tyle.

Zaintrygował mnie zestaw utworów pod tytułem "Sanguineo Sessions " z 1993 roku. Czy możesz opowiedzieć, czym było Sanguineo i dlaczego nie wyszedł z tego kolejny album? "Sanguineo" było jedynym utworem z innym wokalistą. Zagraliśmy z nim kilka koncertów. Odbyliśmy nawet kilka wspólnych sesji u Ralfa Bogatu. W zamian za promocje jego studia dawał nam nagrywać. Więc w ciągu siedmiu dni nagraliśmy podkład rytmiczny w stylu AC/DC, ale chłopak potrzebował kolejnych pięciu tygodni, ponieważ żadna jego partia nas po prostu nie zadowalała. Nawet jego nauczyciel musiał z nim pracować nad niektórymi frazami. Sporo też się kłóciliśmy i w końcu uznaliśmy, że nie ma to sensu. Zakończyliśmy współpracę. Mimo wszystko wynikło też kilka dobrych rzeczy z tego okresu, bo napisaliśmy parę dobrych kawałków i razem z Andre (perkusistą) nauczyliśmy się wiele o mixowaniu i masteringu przesiadując w studiu do piątej rano.

Trudno było odszukać te wszystkie taśmy demo, które można posłuchać na reedycji? Schorsch, nasz basista jest swoistą bazą danych Explodera! Ma wszystkie stare nagrania i zdjęcia. Dodatkowo skontaktowaliśmy się, z wtedy jeszcze żyjącym Reinholdem, który odnalazł wiele materiałów. Pamiętam też jak w studiu zapytali nas czy chcemy kupić nowe taśmy czy użyć tych samych, co w tamtych czasach było bardzo powszechne. Na nasze nieszczęście zdążyliśmy kupić już świeże rolki.

Jak wyglądały początki Exploder? Zespół stworzyłem ja razem z Schorschem i synem naszego menadżera na początku 1985 roku. Kolejnych muzyków szukaliśmy wśród naszych rówieśników z liceum Bremen. Tak trafiliśmy na Andre, naszego perkusistę, który miał wtedy tylko 15 lat. Andreas dołączył do nas po tym jak Reinhold usłyszał jak śpiewa na jednej ze szkolnych imprez. Pierwsze próby graliśmy właśnie w naszej szkolnej salce. Można nas było wtedy nazwać zespołem szkolnym.

Możesz przybliżyć, jeśli pamiętasz, sesje nagraniowe "Pictures Of Reality " i czy była to dla grupy pierwsza tego typu wizyta w profesjonalnym studio? Pierwsza wizyta w profesjonalnym studiu była przy okazji nagrywania naszego demo "King Of The Sky", a "Pictures Of Reality" jest miksem wtedy nagranych partii, z nowymi sekcjami. Wszytsko działo się w tym samym studiu. Zawdzięczam dużo Jorgowi Siemereowi, właścicielowi i inżynierowi tej miejsców-

ki. Nauczył nas wszystkiego o muzycznym świecie i nagrywaniu. Przez te trzy dni naprawdę wiele się działo, co rzutuje i rzutowało pozytywnie na naszą wiedzę w tym zakresie.

Jak słuchałem albumu to bardzo duże wrażenie zrobiły na mnie utwory najdłuższe "Xenophobia " licząca sobie ok. 8 minut i "Berlin " mający tych minut dziesięć. Skąd wyszły pomysły na te kompozycje, co inspirowało Exploder do tworzenia tak złożonych form? Dla mnie zdecydowanie łatwiej jest połączyć wszystkie drobne pomysły które chodzą mi po głowie w jeden dłuższy kawałek, niż napisać krótki utwór. Żyliśmy wtedy na dużym luzie, trzy razy w tygodniu robiliśmy próby, a w weekend dawaliśmy kolejne show. To wszystko było na swój sposób naturalne. To ja, Schorsch i Andreas najczęściej pisaliśmy nowe utwory, zawsze nosząc przy sobie mały tape recorder, żeby móc w każdej chwili uwiecznić nawet najdrobniejszy pomysł. Nagrywałem w łazienkach, czy w innych miejscach wolnych od zgiełku, gdzie nikt mnie nie słyszał. Nigdy też nie zastanawiałem się nad tym czy nasze kawałki są nadto skomplikowane. Chyba żaden z nas o tym nie myślał. Często dziwiło mnie, kiedy ludzie nazywali nas kapelą progresywą, bo przecież nam chodziło o to, żeby wyjść na scenę, dać fanom masę rock'n'rolla i czerpać z tego radość.

Mieliście, można powiedzieć, całą gamę zespołów do inspirowania się, bo przecież wydaliście płytę w 1989 roku, gdy tak naprawdę cały heavy metal ostro wyhamował i wszystko co najlepsze już się ukazało. Chociaż ja w Waszej muzyce aż tak mocno nie słyszę jakiegoś nachalnego zapożyczania od innych. Doszliście do wniosku, że tylko grając autorski heavy metal z ciekawymi kompozycjami, macie szansę przebić się wyżej? Niespecjalnie interesowaliśmy się tym co było "modne". Zdziwiło nas to, że znowu w rozgłośniach i telewizji pojawiła się cięższa muza. Kiedy zaczynaliśmy swoją przygodę, heavy metal był już trochę przestarzały i niemodny, a mimo to, niespodziewanie, dziewczyny polubiły nasze długie włosy. Po ulicach zaczęły chodzić klony Hetfielda czy Rosa i ta moda zaczęła wracać. My jako muzycy od zawsze kochaliśmy się w Rainbow czy Deep Purple, uwielbialiśmy gwiazdy początku lat 80., Dio, Iron Maiden, Schenkera i Gary Moore'a. To był nasz świat. Moim zdaniem początkiem końca dobrego heavy metalu był przełom lat 1984/85 gdy pojawił się thrash metal rzeczywiście wprowadzając coś nowego. Jednak dla mnie było to przesadzone, było zbyt szybkie i nie odpowiadał mi wokal. Później na kilka lat scenę przejął grunge, a z jego końcem, metal umarł. Nie złoszczę się na to, taka jest kolej rzeczy, każdy gatunek czeka na swoją erę. Nikt już nie pisze dobrej muzyki klasycznej, tak samo jest z metalem i wszystkim innym. Każdy gatunek ma swój czas. Może i są teraz nowe zespoły grające "stary dobry heavy metal", ale ja osobiście wolę słuchać legendarnych wyjadaczy, o których wcześniej wspominałem. Dalej potrafię bardzo wiele się od nich nauczyć i odkryć nowości. Nie potrzebuje "nowej" muzyki. zać się wtórna i nikogo za mocno nie będzie obchodzić Wasz heavy metal? Nigdy nie żyliśmy z muzyki, każdy z nas miał swoją pracę, która pomagała mu się utrzymać. Wszystkie próby i nagrania załatwialiśmy w wolnym czasie, a w weekendy graliśmy koncerty. Nasza twórczość była tak samo przestarzała, gdy zaczynaliśmy, jak i kiedy kończyliśmy karierę. Ja nie grałem muzyki dla kariery, po prostu uwielbiałem heavy metal, tak samo jak cała reszta chłopaków.

Jeśli kimś się inspirowaliście podczas tworzenia kawałków, to kto robił na zespole w tamtym czasie największe wrażenie? Każdy z nas uwielbiał różne zespoły i jest tak do dziś. Ja i Schorsch jesteśmy wielkimi fanami AC/DC, lubiłem słuchać też Black Sabbath, a on kochał Rush. Andreas znał wszystkie albumy Dio, z kolei Andre uwielbiał Def Leppard, Kingdome Come, a teraz nawet też Metallikę. Jednak, mimo tego, nigdy nie brzmieliśmy jak żaden z tych zespołów. To było coś innego.

Na pewno wielu z tych, do których trafiliście za pomocą tej reedycji, są ciekawi historii grupy. Wspominałeś o początkach, a ja bym chciał poruszyć temat związany z żywotem po wydaniu "Pictures Of Reality " . Na reedycji są kawałki z prób z lat późniejszych, samo też "Sanguineo Sessions " … Co działo się z Exploder przez te wszystkie lata aż do dziś? Po Sanguineo dalej koncertowaliśmy i nagrywaliśmy z różnymi wokalistami. W końcu, kiedy każdy z nas musiał zając się swoją rodziną i pracą, rozstaliśmy się. Było to w roku 1996. Później Andre i Schorsch wraz z moim ówczesnym szwagrem stworzyli zespół Eternal Reign. Ja przez trzy lata grałem w cover bandzie AC/DC. Kiedy zaczęło się całe to gówno związane z wirusem, to jeszcze bardziej skupiłem się na rodzinie. W 2021 roku urodził mi się syn.

Czy jest szansa na jakieś premierowe nagrania zespołu? Może jeszcze kiedyś spotkamy się, żeby zagrać kilka koncertów. Jednak wszystko zależy od formy Andre, który jakiś czas temu doznał ciężkiego udaru. Mam napisanych sporo nowych utworów i cały czas dokładam kolejne. Może wydamy kolejny album za 10 czy 20 lat, siedząc już wspólnie w domu starców? (śmiech)

Czy zapadły Tobie w pamięć ciekawe wspólne koncerty z jakimiś naprawdę dużymi nazwami w latach 80.? Dzieliliśmy scenę z Van Straaten, wtedy byli tak samo nieznani jak teraz. Pamiętam, jak podjechali wielką limuzyną, a na backstage'u czekał już na nich katering. Dla porównania my zajechaliśmy starym busem i zajadaliśmy buły z kiełbasą - to było świetne! Zabawną rzeczą był fakt, że właściwie całą widownią była moja rodzina i znajomi, nikt inny nie przyszedł. Całe szczęście to my staliśmy się wielcy i graliśmy dla 200 osób. Cholera, wciąż zapominam, gdzie zaparkowałem mój helikopter (śmiech).

Pochodzicie z miasta Brema. Chodziliście czy chodzicie na mecze Werderu, a może zupełnie co innego niż piłka nożna jest dla Was hobby w czasie wolnym? Wszyscy wspieramy Werder Bremen i smuci nas pogarszająca się forma klubu. Całe szczęście ostatnimi czasy trochę lepiej im idzie. Gdy byliśmy młodsi, często chodziliśmy kibicować i oglądać mecze na słynny Weser-Stadion. Pamiętam też, że podczas jednego z naszych występów ludzie pod sceną zaczęli wiwatować. Okazało się, że Werder właśnie zdobył Puchar Niemiec i tego roku zostali też mistrzami Bundesligi. To było ze 20 lat temu! W 1996r. byłem na Kubie razem z zaprzyjaźnionym zespołem z Bremen, Ancient Course. Daliśmy kubańskim fanom koszulki Werderu z autografami. Byłem wtedy menadżerem trasy, tłumaczem, pomagałem w mixowaniu i przeprowadziłem z nimi nawet wywiad w radiu. Można było nas zobaczyć także w telewizji. Zabawne było to, że zdarzało mi się dojeżdżać na koncerty furmanką. Później razem z moim coverbandem graliśmy utwórhymn Werderu, poleciał on kilka razy w radiu.

Nie mogę nie zapytać o sytuację na świecie… Jak radzisz sobie z tym wszystkim, co przez ostatnie dwa lata krzyżuje plany większości ludzi, czy to bezpośrednio miało wpływ na Twoje życie? Oczywiście, Covid miał na nas duży wpływ. Ja starałem się żyć "normalnie", tak jak wcześniej. Mam nadzieję, że to wszystko się niedługo skończy. Życzę wam i całemu światu jak najwięcej zdrowia, trzymajcie się.

Zakładając, że kompletnie nie słyszałem o Exploder - w jaki sposób w paru słowach mógłbyś zachęcić mnie do posłuchania tej reedycji "Pictures Of Reality "? Jeżeli kręcą cię ciężkie brzmienia lat 80., ale szukasz czegoś "innego" od reszty to jest to krążek dla ciebie.

Proszę na koniec o jakieś słowo dla czytelników Heavy Metal Pages w Polsce… Dziękuję serdecznie i życzę dużo zdrowia! Dzięki wielkie za zainteresowanie Exploderem, życzę wszystkiego dobrego zarówno tobie Adam, jak i całej redakcji!

Adam Widełka Tłumaczenie: Szymon Tryk, Szymon Paczkowski

This article is from: