UD w architekturze - Wroclaw

Page 5

Elementy diagnozy pojawiły się już w 1. rozdziale referatu. W tym poszukajmy innych źródeł trudności we wdrożeniu idei UD w Polsce. Twierdzę, że nie doczekaliśmy się jeszcze rzetelnej i skutecznej debaty publicznej na temat uniwersalnego dizajnu w kontekście architektury jako składnika kultury. Mało jest w Polsce rzetelnych publikacji na temat choćby genezy tej filozofii oraz znaczenia tych dwóch magicznych słów. Sądzę, że uniwersalny dizajn należy postrzegać w kategoriach związku frazeologicznego o określonym ściśle znaczeniu. Pomoc językoznawców byłaby w tej kwestii niezwykle cenna, brakuje bowiem wykorzystania ogromnej wiedzy humanistów na etapie promocji dowolnego neologizmu. Skutkuje to niestety nieporozumieniami lub nawet błędami. Uniwersalne projektowanie mylone jest z projektowaniem "architektury dostępnej dla osób <<niepełnosprawnych>>", mylone są też dwie metodologie projektowania, które nazwałam typową i uniwersalną. Szczegółowe wyjaśnienie tych kwestii znajdziecie Państwo w cyklu „Projektowanie uniwersalne czy typowe?” opublikowanym w trzech numerach czasopisma „Zawód: Architekt” (nr 4/09, 5/09 i 1/10 www.zawod-architekt.pl), tam również dostępne są dane statystyczne. Mając na względzie przepisy prawne, zawodową edukację architektoniczną i praktykę projektową jaskrawo widoczne jest, że to nie UD, lecz "architektura dostępna dla osób <<niepełnosprawnych>>" jest na miarę polskich możliwości mentalnych - bo nie finansowych, ponieważ uniwersalny dizajn musi być i jest z zasady tańsze, niż typowe. Pragnę też napomknąć tylko, że przymiotnik niepełnosprawny jest całkowicie sprzeczny z filozofią UD. Jeśli założyć, że wszyscy mamy okresowo pewne niesprawności, trzeba przyznać, że wszyscy jesteśmy okresowo lub trwale niepełnosprawni, tym samym nie istnieją osoby pełnosprawne, chyba że przyjąć, że są to astronauci, ale ci funkcjonują przecież w innej czasoprzestrzeni. Zatem przymiotnik ten przestaje mieć uzasadnienie jako określenie grupy mniejszościowej - podobnie jak wspomniałam na wstępie o ułomnościach. W pierwszym odcinku ww. cyklu tekstów przedstawiam regułę projektowania przez mniejszość dla większości. Życzyłabym sobie i społeczeństwu, aby przymiotnik „niepełnosprawny” spotkała taka przyszłość, jak jego poprzednika „inwalida/inwalidzki”. Przypomina to historię państwa Stefańskich opisaną w 2009 roku pod hasłem „niepełnoobywatele” i dramatyczną ignorancję sądów i policji na problemy, które zgłaszali.9 Przemiany językowe w tych kwestiach dokonały się już w obszarze anglojęzycznym, jednak w naszym języku zmiany te są jeszcze przed nami. Być może opinia publiczna uzna je za tak bezzasadne, ale nie znaczy to, że takie są. Transformacja określeń i terminów jest bowiem w kulturze jak najbardziej pożądana, ponieważ świadczy o rozwoju dojrzałości intelektualnej narodu. Kończąc ten wątek, twierdzę, że w Polsce nie ma jeszcze UD w skali publicznej, skoro ciągle używamy pojęcia "architektury dostępnej dla osób <<niepełnosprawnych>>". Transformacji wymaga też percepcja architektów i innych projektantów, ponieważ nasz współczesny tryb życia i pracy oraz z drugiej strony jednoczesna praca dla przeciętnego użytkownika wymagają zejścia z piedestałów do poziomu ulicy i chodnika. Mówienie o UD będąc projektantem lub urzędnikiem poruszającym się po mieście szczelnie zamkniętym samochodem to tak, jakby mówić o smaku lodów liżąc je przez opakowanie. Praktyka dowodzi jednak, że UD nie może się przebić tak łatwo, jakby można sądzić, mając na uwadze niezaprzeczalną słuszność i logikę tej filozofii. Typowy dizajn , o którym wspomniałam wcześniej, ma się bowiem doskonale i wcale nie chce ustąpić miejsca UD. Tym smutniejsze są reakcje moich codziennych rozmówców na moje refleksje nt. przestrzeni publicznej - psychologiczny aspekt przestrzeni jest w Polsce, szczególnie w kręgach starszych osób, zupełnie obcy. Tak jak dla wielu Polaków mało istotna wydaje się konieczność zakazu bicia dzieci, podobnie nieważne lub wręcz śmieszne są odczucia i frustracje osób mających problemy z funkcjonowaniem w przestrzeni publicznej. Nie mam tu na myśli osób zwanych niepełnosprawnymi, bo za chwilę udowodnię, że każdy z nas taki jest. Jadąc tramwajem z szybami oklejonymi perforowaną reklamą czuję frustrację wynikającą ze zmniejszonej widoczności - jest ona namiastką tej, którą czuje dziecko próbujące włączyć oświetlenie w pokoju (normatywna wysokość montażu włącznika: 140 cm od podłogi, praktyczna i pożądana: 90cm), osoba na szpilkach idąca po wrocławskim Rynku, seniorka cierpiąca z powodu drżenia dłoni poganiana przez kasjerkę, czy wreszcie osoba na wózku rehabilitacyjnym usiłująca dostać się do Muzeum Narodowego we Wrocławiu, zmuszona do bocznego wjazdu poprzez pomieszczenie magazynowe. Wszystkie te sytuacje generują konieczność proszenia o pomoc lub ściągania na siebie negatywnej uwagi otoczenia. Problem z wdrożeniem UD wynika też stąd, że osoby tzw. pełnosprawne rzadko posiadają zdolność zrozumienia, że bycie stale zmuszonym do proszenia obcych o pomoc może być frustrujące, że równie dyskomfortowe jest stałe wzniecanie wokół siebie zamieszania związanego np. z tak drobną koniecznością ułożenia dodatkowej serwetki przy szczycie stołu, przy którym nie przewidziano miejsca na wózek. Być może tzw. pełnosprawni zrozumieliby cudzą frustrację, gdyby np. boczne wejście dla osób na wózkach potraktować 9

http://wyborcza.pl/1,76842,7311424,Niepelnoobywatele.html

5


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.