39 A Alternatywny przewodnik po Warszawie, fot. Jacek Kołodziejski B „ Pozdrowienia z Alei Jerozolimskich” Joanny Rajkowskiej C R óżowe jelonki Hanny Kokczyńskiej i Luizy Marklowskiej D N eon Janusza Łukowicza E B arwna instalacja świetlna, estakada pod Trasą Łazienkowską Jakuba Szczęsnego
c
Czy odbiorca, np. Palmy, musi rozumieć kontekst, w jakim osadzony jest dany projekt?
> On nie rozumie i nie ma szansy go zrozumieć. Idzie po prostu ulicą i nagle widzi palmę. Nie wie, jaki jest tytuł pracy, jak się nazywa artystka i co chciała powiedzieć. Podobnie było z Dotleniaczem, który przez mieszkańców okolicznych domów był odbierany po prostu jako bardzo przyjazna i dobrze zaprojektowana przestrzeń wypoczynku. Nie traktowali tego jako akcji artystycznej, ale jako wyciągnięcie do nich ręki i powiedzenie: „między tymi blokami, gdzie smażycie się na balkonach, dajemy wam przestrzeń, w której możecie się spotkać i posiedzieć razem na słońcu”. Wszystkie prace umieszczone w przestrzeni publicznej nie identyfikują się samodzielnie jako dzieła sztuki, nie mają tabliczek ani jednoznacznych wskazówek, co do interpretacji. One stają się po prostu przestrzenią publiczną miasta, wchodzą z nią w dialog. Każdy, kto przechodzi ulicą, ma prawo zinterpretować je dowolnie.
D
Co zatem jest celem takich projektów?
E
Czy należy traktować je jako sztukę, czy raczej oddolną inicjatywę umilającą życie pewnej grupie mieszkańców?
> Dla mnie projekt użytkowy to dobre umeblowanie miasta, ale o tym decydują urzędnicy, nie artyści. Decyzje te powinny być odpowiedzią na potrzeby miasta i jego mieszkańców. Artysta nie podlega temu porządkowi. Sztuka w przestrzeni publicznej nie ma jednoznacznej funkcji, ani jedynie dekoracyjnej, ani krytycznej, kwestionującej zastany porządek. Sztuka może posiadać te cechy, ale jest to uwarunkowane temperamentem, osobowością i zainteresowaniami artysty. W ubiegłym roku koło Dworca Centralnego Anka Myca zrealizowała pracę „Gra w bluszcze”, która polegała na opleceniu bluszczem filarów podpierających estakadę na skrzyżowaniu ulicy Chałubińskiego i Alei Jerozolimskich. Artystka chciała stworzyć wizualnie przyjazną przestrzeń w miejscu, które codziennie jest mijane przez tysiące ludzi. Jej intencje pozostają kompletnie niewidzialne dla ludzi stojących w korku czy czekających na tramwaj. Część z nich nawet nie zauważa tej pracy. Ta szeroka możliwość kontaktu odbiorcy z dziełem w przestrzeni publicznej jest fascynująca. Bo tutaj liczy się nie tylko artysta i jego projekt, ale także kontekst i moment życiowy, w którym odbiorca styka się z dziełem. Ta chwila, kiedy przechodzimy koło czegoś, co widzieliśmy tysiąc razy i nagle buch – okazuje się, że widzimy to po raz pierwszy. To jest według mnie bardzo ważny efekt działania projektów ingerujących w przestrzeń miasta.
awangarda
8
cedet | 01 | 2009