Cedet (#1, 2009)

Page 30

cedet | 01 | 2009

Jakie były tego konsekwencje?

> T.R.: Polaryzacja tej energii. Myśmy się czuli jednak inni. Nie wiem, czy lepsi. To były duże różnice cywilizacyjne i edukacyjne. Nie było tłumu młodych ludzi, którzy skończyli studia. > g.l.: Teraz jest podobnie. Spotykam młodych ludzi, którzy są inteligencją od pokoleń, chociażby dzieciaki z Żoliborza. Widać, że to jest zupełnie wyjątkowa, bardzo elitarna grupa. Poznaję ich w różnych miejscach, a potem na większych wydarzeniach okazuje się, że wszyscy się znają, bo razem jeździli na nartach, grali w tenisa i chodzili do francuskiego liceum. Na pewno jest też spora grupa ludzi, którzy mają to wyjątkowe doświadczenie młodości w stolicy z operą, kilkunastoma teatrami... Dziś tworzą elitę, z niej wywodzą się rozmaici lokalni liderzy. Równocześnie widać pozostawiony przez PRL spadek w postaci przetrzebionej inteligencji. Brakuje też wykształconych urzędników, którzy tworzą miasto. Z nadzieją patrzę na wchodzące w dorosłe życie nowe pokolenia. > T.R.: Dla mnie nową inteligencją są te wszystkie organizacje pozarządowe, chociażby Stowarzyszenie Inicjatyw Twórczych „ę”. > g.l.: Oczywiście, ale to wszystko się dopiero odradza. Nadrabiamy 50 lat zamrożenia. Pierwsze pokolenie, którego całe świadome życie społeczne przebiega w wolnym kraju. Nieraz zastanawialiśmy się ze znajomymi, dlaczego nie powstał nigdy więcej taki film, jak „Niewinni czarodzieje”. Przecież nie jesteśmy gorsi. Nie brakuje osób, które mogłyby napisać świetny scenariusz o dzisiejszej Warszawie. Wydaje mi się, że już niedługo będziemy ten film oglądać. Bo do głosu dochodzi pokolenie trzydziestolatków, którzy już nie pragną zarządzać firmami. Minęły już lata 90. i czasy Solidarności, kiedy po skończonych studiach wszyscy zajęli się zarabianiem

pieniędzy i okupowali adekwatne do tego stanowiska. To nie jest już pokolenie, które musiało studiować prawo albo ekonomię. > T.R.: W którym kierunku się teraz idzie? > g.l.: Myślę, że skończyła się moda na prawo, ekonomię, marketing i zarządzanie. Coraz częściej ważniejsze jest to, co siedzi głęboko w ludziach. Rozumiem to jako przekonanie w stylu „nie muszę skończyć studiów, ale mogę rysować, grać, kręcić filmy, bo taki mam pomysł na życie”. To działa. Ilość zjawisk, które obserwujemy w młodej, niezależnej kulturze, jest olbrzymia. Warszawa odurza bogactwem. Chciałbym, żeby na „warszawskość” nastała moda – tak, jak modna jest jazda na rowerze, tak samo modne mogłoby się stać „bycie warszawiakiem”.

DZIEDZICTWO Czy do zbudowania Warszawy, o której mówisz, niezbędna jest znajomość historii i tego wszystkiego, o czym mówi pan Rolke?

> g.l.: Nie jest to potrzebne. Np. na Wielkanoc Warszawa pustoszeje, bo wyjeżdżają wszyscy, którzy to cudowne miasto tworzą. Zastanawiam się, czy wśród osób, z którymi pracuję, jest więcej warszawiaków czy przyjezdnych. Chyba więcej jest przyjezdnych, a ich zainteresowanie tym miastem jest powierzchowne – ogranicza się do tu i teraz.

Czyli młodzi, warszawscy inteligenci nie chcą poznać etosu dawnej inteligencji?

> g.l.: Nie wiem, czy tego potrzebują. Na pewno część z tych ludzi doskonale zna te historie. Wie, co pół wieku temu działo się na Foksal oraz kto tu z kim pracował i szalał. Wydaje mi się jednak, że to raczej ów sentyment, o którym już rozmawialiśmy. Bazuje na nim wiele inicjatyw. Chociażby festiwal „Niewinni czarodzieje” organizowany przez Muzeum Powstania Warszawskiego. Ale warto pamiętać, że istnieje druga strona tego sentymentu – jakiś czas temu odbyło się na Chłodnej spotkanie z Januszem Głowackim. Przez trzy godziny opowiadał on, jakim to był fantastycznym playboyem, a na koniec stwierdził, że dziś już nie ma takich kulturotwórczych miejsc i ludzie też nie ci. A na górze siedzieli właśnie ci, o których opowiadał. Poeci, malarze, którzy wieczorem piją wódkę, gadają o sztuce i mają tego starego dziada


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.