Notes.na.6.tygodni #76

Page 67

Piszesz o zaczadzeniu w Polsce ideą miasta kreatywnego, jakie są objawy tego zaczadzenia, picie za dużo cappuccino?

Naprawdę chcesz to usłyszeć? Częścią tego zaczadzenia jest na przykład sukces Fundacji Bęc Zmiana. To przekonanie, że kultura zastąpi fabryki. Jeżeli zaczynamy używać argumentów, że przyjadą turyści, młodzi kreatywni i że będziemy rozwijać kulturę, to nagle wszystko zyskuje poparcie władz i mediów. Ostatnie wydarzenia dotyczące skłotów bardzo dobrze to pokazały. Jeśli mówimy o kwestiach lokalowych, o wyrzucaniu ludzi z domów, o wszystkich tragediach ludzkich, które się nagminnie dzieją, to nikogo to specjalnie nie interesuje. Natomiast w momencie kiedy likwiduje się skłot i skłot się przedstawił jako niezależne centrum kultury, to nagle jest zainteresowanie, wszyscy głaszczą, kiwają głowami. Myślę, że to jest najlepszy dowód tego zaczadzenia, o którym mówię. Myślałam, że namówię cię na głębszą diagnozę powodów, dla których cała koncepcja miasta kreatywnego Richarda Floridy jest chybiona w Polsce.

Ale ja już o tym mnóstwo pisałem, tak od 2008 roku... Koncepcja miasta kreatywnego czy klasy kreatywnej jest chybiona w 98 procentach miast. Sprawdza się w nielicznych miastach amerykańskich. Chociaż nawet tam metodologia Floridy jest bardzo wątpliwa. Pisałem już, że cała modernizacja polskich miast zakłada powolne budowanie klasy średniej i wzrastanie klasy średniej, a najbardziej postmodernistyczną wersją klasy średniej jest klasa kreatywna. W Polsce klasy średniej nie udało się zbudować, nie ma żadnych badań potwierdzających, że ta klasa rośnie. To, co nam w Polsce rośnie, to prekariat. Jest to interesujące, bo powoduje, że koncepcja klas kreatywnych jest modna i silna nie tylko wśród rządzących, ale wśród młodych niedojadających. Jest marzenie, że my będziemy klasą kreatywną. Na razie jestem doktorantem, dostaję tysiąc złotych stypendium albo wcale, mama mnie utrzymuje. Tatuś mi kupił mieszkanie, ale pewnego dnia ja się odkuję i będę rządził albo rządziła światem. To jest ułuda, fantazja, którą wciąż bardzo wielu ludzi w Polsce ma. To, że ruch oburzonych czy wściekłych praktycznie nie zaznaczył się w Polsce, pokazuje, że strasznie mocna jest fantazja, że wszyscy będziemy kiedyś bogaci. To fatalna wiadomość dla Warszawy, która jakiś czas temu uruchomiła i prowadzi niemałym nakładem finansowym duży projekt wspierający rozwój sektora kreatywnego. Twoje stanowcze oświadczenie, że należałoby się pożegnać z koncepcją miasta kreatywnego, chyba poważnie zmartwi parę osób.

Współczesna gospodarka jest oparta na wiedzy, w związku z tym coś, co nazywamy klasą kreatywną, jest potrzebne. To działa jednak jako część większej całości. Nie da się zbudować miasta tylko i wyłącznie na klasie kreatywnej. Szczególnie w takim peryferyjnym państwie, jakim jest Polska, gdzie nie ma instytucji, gdzie nie ma ośrodków badawczych, gdzie nie ma infrastruktury. Dolina Krzemowa nie powstała dlatego, że zjechało się do niej kilku hipisów, tylko dlatego, że obok jest uniwersytet, który dostarczył całej infrastruktury badawczej i intelektualnej, są powiązania z przemysłem, jest sektor finansowy, który wspiera ryzykowne pomysły biznesowe. Jest olbrzymia otoczka, która pomaga tego typu ludziom funkcjonować i zacząć odnosić sukcesy. Obawiam się, że wiara w to, że w Polsce się to uda, jest fantazją. Czy ten wspomniany przez ciebie wzrastający prekariat nie jest sprzymierzeńcem powrotu do idei industrializacji?

Głęboko wierzę, że powrót przemysłu do miast jest niezbędny i musi się zdarzyć. Nie na zasadzie dziewiętnastowiecznej, że sobie powtórzymy rewolu-

cję przemysłową albo wielkie budowy socjalizmu z dwudziestego wieku. Reindustrializacja to jest budowanie wielowarstwowej struktury, gdzie przemysł jest potrzebny z bardzo wielu powodów. Po pierwsze, żeby zapewnić stabilizację i zatrudnienie mieszkańcom. W przemyśle, gdy wytwarzasz coś, ale nie mówię o montowniach, które są w Polsce, mówię o zakładach przemysłowych, pojawia się pewien naddatek wiedzy, pojawiają się instytuty badawcze, pojawia się potrzeba modernizacji. To jest mechanizm, który wystąpił w Chinach, zachód sobie wyoutsourcował przemysł do Chin, licząc na to, że zostawi sobie edukację i zarządzanie, a tam Chińczycy będą za miskę ryżu zasuwali, montowali i budowali ich iPhone’y i iPady. Wyoutsourcowanie przemysłu spowodowało wyoutsourcowanie know how, wiedzy i produkcji wiedzy. Mówi się otwarcie, że to właśnie tam, w Chinach, zaczynają się pojawiać istotne innowacje. To się nie bierze znikąd, to się nie rodzi samo z siebie. Uniwersytet sam z siebie nie jest w stanie wytworzyć prawdziwej innowacji, jedynie jako część większej maszyny jest w stanie funkcjonować w taki sposób. W Polsce to jest problem.

Nie da się zbudować miasta tylko i wyłącznie na klasie kreatywnej. Szczególnie w takim peryferyjnym państwie, jakim jest Polska Mówisz o tym, że reindustrializacja to narzędzie zmiany społecznej i możliwe przeciwdziałanie negatywnym zjawiskom, które w tej chwili zachodzą w miastach. Czy reindustrializacja rzeczywiście może spajać społeczność lokalną, może działać miastotwórczo?

Kiedy rozmawiamy o prekariacie, klasie kreatywnej, wolnych zawodach, ludziach, którzy pracują w korporacjach, ich związek z lokalnością jest żaden, nie istnieje, nie jest istotny. Natomiast fabryka potrzebuje swoich kooperantów, całej infrastruktury, żeby dowieźć materiały, sprzedać, wyprodukować. To jest mechanizm, który służył zbudowaniu państwa dobrobytu w Europie. Państwo dobrobytu nie wzięło się z tego, że kapitaliści mieli takie miękkie serduszka, ale przede wszystkim dlatego, że oni dbali o siłę roboczą, która musiała się reprodukować, żeby mogła w zakładach pracować, oni ją szkolili, żeby była bardziej efektywna. To jest bardzo pragmatyczne podejście, które pojawia się wtedy, gdy masz zakorzenione coś lokalnie, w sieci lokalnych powiązań. Elementem industrializacji, który mnie osobiście interesuje najbardziej, jest szansa na odbudowę organicznych powiązań na różnych skalach organizmu miejskiego, w których zaczynamy znajdować synergię pomiędzy procesami zachodzącymi w mieście. Dodatkowo teraz nadchodzi najnowsza fala myślenia o produkcji i przemyśle, coś, co się rodziło z pomysłu cradle to cradle, a teraz nazywa się circular economy, czyli radykalna synergia. To, co jest odpadem w jednym procesie, może być surowcem dla innego. Próbuje się synergię dopychać do pewnego ekstremum. Takie podejście jeszcze bardziej buduje związki pomiędzy bardzo różNo76 / czytelnia

130—131


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.