Notes.na.6.tygodni#72

Page 71

mnie to spotka. Dopiero kiedy zrównałem się z nim wiekiem, wyzwoliłem się i zrozumiałem, że moja droga jest inna, że to się tak nie musi powtarzać. W tamtym czasie zasadnicza służba wojskowa trwała dwa lata, była obowiązkowa, robiła dziury w życiorysie i w mózgu. Pamiętam ten straszliwy lęk kolegów przed wojskiem.

Ja byłem ostatnim rocznikiem objętym obowiązkiem służby wojskowej i wspominam tamten rok jako najgorszy rok mojego życia. Odbyłem później przeszkolenie wojskowe, ale w rocznym systemie, już po studiach, czyli zostałem podchorążym. Pamiętam, że było to dla mnie tragiczne przeżycie, że leżąc na pryczy, wyobrażałem sobie, że podrzynam sobie żyły i w ten sposób mówię ostatnie słowo. Oczywiście nigdy bym tego nie zrobił, bo mam obowiązek bycia silnym wobec moich rodziców. Nie mógłbym tego zrobić. W wojsku byłem odpowiedzialny za pluton szeregowych żołnierzy, których rzeczywiście bardzo źle traktowano. I wtedy obiecałem sobie stawać w ich obronie. Kiedy więc kapitan na poligonie walnął z jakiegoś powodu łopatą w głowę żołnierza, za którego byłem odpowiedzialny, to zrobiłem zadymę i poszedłem do generała. I chyba taka jest moja natura – mówię cicho, ale w sytuacji gdy chodziło o kogoś z zewnątrz, za kogo byłem odpowiedzialny, okazałem się bardzo silny. Z tego wynika, że twoje rozważania na temat tego, jak historia grzebie nam w życiorysach i jak potrafi zmienić czy też bardzo agresywnie wejść w nasz prywatny życiorys, wcale nie są teoretyczne. Miałeś okazję tego doświadczyć przez to, że się urodziłeś...

W 1962 roku. Wróćmy jednak do studiów na weterynarii. Chyba wielu studiujących jest dziś w podobnej sytuacji do twojej – wiedzą, że kierunek, który wybrali, to w ich przypadku pomyłka. W którym momencie zdecydowałeś, że rzucisz weterynarię? Że jednak będziesz artystą?

Pierwsze dwa lata studiów były bardzo konkretne: żałoba po bracie, strajki, stan wojenny. Wychodząc ze swojej trudnej sytuacji, próbując jakoś ogarnąć swoją rzeczywistość, zrozumiałem, że chciałbym ją zmienić. Poszedłem na Akademię Sztuk Pięknych dowiedzieć się o warunki przyjęcia. W sekretariacie jakaś pani powiedziała mi, że państwo płaci już za jedne studia i nie mogę zdawać na drugie. Co oczywiście bardzo mnie rozczarowało. Znalazłem więc inny kierunek, na który mogłem się przenieść: kształtowanie pejzażu. To było na SGGW, architektura krajobrazu, czyli dużo rysunku i praca twórcza w przestrzeni. Pamiętam, że byłem już umówiony i przygotowany na egzaminy, zacząłem przygotowywać teczkę, przychodziłem przez kilka miesięcy rysować krzaki i lasy (śmiech)... I zrozumiałem, że tak naprawdę to ja bym nie mógł tych roślin całe życie rysować (śmiech)...

cząłem pracę na etacie w Polskiej Akademii Nauk w katedrze Immunogenetyki Zwierząt, ale bardzo szybko zrozumiałem, że to też nie to. Już widziałem się na emeryturze. Nie byłem w stanie wyobrazić sobie, że całe życie poświęcę na poszukiwanie jednego genu zapaści sercowej świń czy jakiejś choroby koni. Zdecydowałem się więc wszystko rzucić. Był rok 1989, kiedy wyjechałem do Francji, wiedząc, że tam będę próbował zdawać na Akademię. Po prostu: rzucam wszystko, bo chcę żyć takim życiem, jakie sobie wyobraziłem, że powinno być. Czy to była trudna decyzja, czy może łatwa, bo wtedy wszystko było „w zmianie”?

To było bardzo wyzwalające. Chociaż przez następnych 20 lat, kiedy niejako zacząłem odcinać kupony od tego, że zajmuję się sztuką – to znaczy mogę zarobić na chleb, kupić sobie mieszkanie – przez cały ten czas mój ojciec uważał, że jestem głupcem. Głupcem. Że dokonałem złych wyborów. Nie mógł zrozumieć, jak mając dyplom, mogłem wszystko rzucić i zająć się czymś tak trywialnym jak sztuka, żyć na emigracji. Było to dla mnie bardzo trudne, ale nigdy nie żałowałem swoich decyzji. Kiedy zdałem egzaminy na Akademię, nie miałem pracy, a oczywiście w tamtej rzeczywistości polskiej żadna poacowałem trzy noce moc ze strony rodziny nie wchodziła w tygodniu. Rano w grę. Potem znalazłem pracę – pracowałem w nocy, a w dzień szedłem na przychodziłem na Akademię. Akademię, rozkładałem

Pr

Gdzie pracowałeś? Co robiłeś?

Różne rzeczy, ale dosyć szybko tak się szczęśliwie złożyło, że dzięki temu wcześniejszemu doświadczeniu z ludźmi upośledzonymi znalazłem pracę w ośrodku dla osób głuchoniemych i upośledzonych umysłowo. Byłem stróżem nocnym, a bardziej opiekunem, bo prowadziłem zajęcia, podawałem lekarstwa i zostawałem na noc pilnować pacjentów i w razie potrzeby pomagać. To była bardzo ciężka praca.

swoje materiały do rysowania, teczki – rysowania i się śmiałem, przez pierwsze 10 minut śmiałem się ze szczęścia, że wreszcie mogę się zająć tym, co lubię, co mnie buduje

Emocjonalnie pewnie wyczerpująca...

Ja wolę zwierzęta, w tym człowieka, który też jest zwierzęciem. Studia weterynaryjne zbliżały się do końca, było dużo ciekawiej, bo ostatnie lata to klinika, praktyka, leczenie zwierząt, sprawy naprawdę pasjonujące. Po studiach rozpo-

Tak, a jednocześnie było to takie prawie rodzinne miejsce, które emocjonalnie bardzo mi pomagało – byłem we Francji sam i relacje ludzkie, które tam nawiązałem, poniekąd zastępowały mi moją polską rodzinę. Zawsze byłem zafascynowany upośledzonymi umysłowo. Tacy ludzie często generują negatywne skojarzenia. Jednak kiedy ktoś kończy studia i nagle zachoruje psychicznie, jest niezdolny do samodzielnego życia, a jednocześnie

138

notes 71 / 11–12.2011 / czytelnia

Wracamy do jabłek Cézanne’a. I co zrobiłeś?

notes 71 / 11–12.2011 / czytelnia

139


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.