Notes.na.6.tygodni #74

Page 90

rzeczywistości, która nas otacza. To tak jak w wierszu Mirona Białoszewskiego Obroty rzeczy, gdzie zwykłe przedmioty mają potencjał przemieniania się. Moje prace mają dla mnie też taki potencjał zmieniania się. A przy ich oglądaniu samo obchodzenie pracy dookoła zmienia jej wygląd, w zależności od tego, z jakiej perspektywy się na nią patrzy. W jednym z wywiadów powiedziałaś, że rysunki w twojej pracy są jak mapa. Czego jest to mapa, co przedstawia?

Rysowanie jest dla mnie niezbędną częścią pracy. Z rysunków wyłaniają się pomysły na rzeźby, ale przede wszystkim rysowanie daje mi zupełną wolność w myśleniu, pozwala na oderwanie się od przyzwyczajeń związanych z patrzeniem, oczekiwań, jakie nakładamy na to, co widzimy. Dlatego też moje rysunki są na przekór proporcjom czy perspektywie. Przestrzenie i miejsca, które w nich tworzę, często się przenikają, nakładają, tworząc niemożliwe układy przestrzenne. Daje mi to dużo radości, jest to trochę jak tworzenie wizualnych łamigłówek, gdzie nie ma żadnych reguł. Gdyby poproszono cię o zaprojektowanie przestrzeni w mieście, jaka byłaby twoja reakcja? Co byś zaproponowała?

Interesowałoby mnie wprowadzenie w przestrzeń miejską koloru, którego według mnie w niej brakuje. I zastanowienie się, w jaki sposób można by wyznaczyć, kształtować przestrzeń kolorem. Przestrzeń miejska, która jest dla mnie od dłuższego czasu intrygująca, to plac zabaw. Jest to wyjątkowe miejsce, wyznaczone, ale pozostające otwarte. Działa w nim zasada umowności, mamy ramy, takie jak konstrukcje do wspinania, kwadrat piaskownicy, drążki, które pozwalają na obudowanie ich fikcją zabawy, zastosowanie do nich własnych reguł gry. Mówiąc o konstrukcjach na placach zabaw, myślę przede wszystkim o tych dawnych, mających proste formy konstrukcji wręcz szkieletowych. Kiedy mieszkałam w Holandii, zaintrygowały mnie liczne place zabaw z prostymi formami z drążków ze stali nierdzewnej. Wszystkie zaprojektował pod koniec lat 40. i w latach 50. architekt Aldo van Eyck. Zaprojektował ich kilkaset. Powtarzają się w nich proste elementy, piaskownice są często na planie koła, konstrukcje z drążków tworzą wielokątne ażurowe bryły, łuki lub kopuły do wspinania się lub formy przypominające poręcze ustawiane w różnych kombinacjach. Są to place zabaw sprowadzone do minimalizmu, żadnych zbędnych elementów. I to daje wielkie pole dla wyobraźni. Na przykład konstrukcja z drążków w formie kopuły ma niekończące się możliwości przeistoczenia się w grotę, górę, szałas, statek kosmiczny, wyspę.

Alicja Bielawska, Obroty rzeczy / The Revolutions of Things (Yellow), 2010, dzięki uprzejmości artystki

z góry jakiejś specjalizacji. I metodą prób i błędów docierało się do tego środku wyrazu, techniki, która jest ci najbliższa. Do tego dochodziła bliskość innych wydziałów, w tym samym budynku czy budynku obok. Miało się znajomych na fotografii, grafice użytkowej, modzie czy projektowaniu tkanin. Umożliwiało to współpracę i wymianę między studentami. Taka bliskość innych dyscyplin i otwartość innych wydziałów działała bardzo inspirująco i odświeżająco. Wyobrażasz sobie, jakie funkcje mogłyby odgrywać twoje obiekty w codziennym użyciu? Czy mieszkasz z którymś z nich?

Czasem sobie wyobrażam, że jakaś praca znajduje się w czyimś mieszkaniu i może ktoś stawia na niej szklankę lub kładzie książkę, lub wiesza ubranie. W zależności od kształtu pracy. I te z założenia absurdalnie nieużyteczne obiekty zostają zaadoptowane do danej potrzeby. Lubię o nich myśleć jako o potencjalnych przedmiotach, ale wolę zostawić je w sytuacji, gdzie jednak nie stają się użyteczne. A sama nie mogłabym z nimi mieszkać.

Dużo czasu spędzasz za granicą, studiowałaś na słynnej Akademii Rietvelda. Czy Rietveld stał ci się bliski, jego postać ma dla ciebie znaczenie? Jakie?

Pamiętam, że moje pierwsze bezpośrednie spotkanie z twórczością Rietvelda miało miejsce, zanim jeszcze zaczęłam studiować na Rietveld Academie. Zwiedziłam dom pani Schroder w Utrechcie zaprojektowany specjalnie dla niej i jej dzieci przez Rietvelda i zachowany w niezmienionym stanie do dziś. Uderzyła mnie wtedy skala pomieszczeń i mebli, zaprojektowanych dla właścicielki domu, były mniejsze niż te, do których jesteśmy przyzwyczajeni. To było dosyć niesamowite wrażenie, poprzez bycie w tym domu zaprojektowanym specjalnie dla konkretnej osoby można było wręcz odczuć jej fizyczną obecność. Z kolei studiowanie na Rietveld Academie miało wiele różnych zalet, jedną z nich było przebywanie w budynku, który zaprojektował Rietveld i obserwowanie, jak się sprawdza w codziennym użyciu. Studiowałam na kierunku sztuki piękne, gdzie nie ma podziału na techniki: rzeźbę, malarstwo itd., co dawało studentom swobodę wyboru, nie narzucało

ALICJA BIELAWSKA (1980) – absolwentka historii sztuki na Uniwersytecie Warszawskim i Gerrit Rietveld Academie w Amsterdamie. Uczestniczka European Exchange Academy w Beelitz (Niemcy). Stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2012). Pokazywała prace na wystawach indywidualnych i grupowych w Polsce,

No74 / czytelnia

między innymi w CSW Zamek Ujazdowski w Warszawie, BWA Zielona Góra, Galerii Arsenał w Białymstoku, Galerii Czarna w Warszawie oraz w Holandii i Niemczech. Tworzy rzeźby, instalacje, rysunki i pisze poezje. Mieszka i pracuje w Warszawie i Amsterdamie. http://alicjabielawska.com

176—177


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.