Notes.na.6.tygodni #74

Page 55

Czy spodziewałaś się czegokolwiek innego? Jeśli jako kuratora Berlin Biennale zapraszasz artystę, który znany jest z wywoływania problemów i zaangażowania społecznego, to trudno oczekiwać, że będzie chodził na studio visits, z których ułoży ciekawą kompozycję prac. Artur nigdy wcześniej nie kuratorował tak dużej wystawy. Ja zajmowałam się kuratorowaniem działań artystycznych o charakterze interwencji społecznych raczej niż typowymi wystawami. Interesowały mnie np. „nieobecność” w pejzażu społecznym Warszawy, mieszkającej tam, dużej społeczności wietnamskiej czy fenomen wycieczek młodzieży izraelskiej do Polski, których cel jest czysto propagandowy. I uważam, że ten brak sztywnego kuratorskiego habitusu jest naszym atutem. Biennale jest dystrybutorem i pośrednikiem w dystrybucji dóbr kultury, dóbr niematerialnych, polegających na przykład na przedstawieniu idei, ambicji wprowadzenia zmiany społecznej. Czy czujecie się komfortowo, kierując tego rodzaju maszyną, która jest jednak mocno osadzona w systemie ekonomicznym, w systemie hierarchii sztuki i produkcji kultury? Jak bardzo przeszkadzają wam sprzeczności między założonym programem a tym, z czym na co dzień macie do czynienia w określonej i przewidywalnej strukturze?

Sprzeczności jest wiele. Z jednej strony skala Berlińskiego Biennale umożliwiła mi jedno z najbardziej intensywnych i interesujących doświadczeń zawodowych w dotychczasowym życiu. W ciągu ostatniego roku podróżowaliśmy do fantastycznych miejsc na całym świecie, spotykaliśmy się z przedstawicielami ruchów społecznych, prowadziliśmy rozmowy z naukowcami, artystami, politykami. Nie wydarzyłoby się to bez wsparcia Kunst-Werke i bez pracy jego zespołu. Z drugiej strony zderzamy się z często absurdalnymi oczekiwaniami instytucji, ze sztywnymi procedurami administracyjnymi, z uciążliwie powracającym sceptycyzmem wobec tego co robimy. Wiele osób pyta też, czy w ogóle robimy wystawę. Robimy ją, jak najbardziej. Ale włączamy też do niej to, co niematerialne – proces. Ciekawi nas polityczny mainstream, wpływ twardej prawicy na życie społeczne, wpływ religii, znaczenie polityki historycznej czy też działania uważane za niegodne miana sztuki. Na stronie Biennale znalazłam tekst Heimo Lattnera napisany w odpowiedzi na wasz P/ACT FOR ART, w którym pada stwierdzenie, że artyści stracili wiarę w instytucje; że doszło do takich zmian, że relacja artysty z instytucjami musi zostać przepracowana. Wydaje mi się, że przy całym tym radykalizmie napięcie na linii artysta/sztuka/instytucja sztuki zostaje zachowane – ale może się mylę? Może macie tam takie prace potrafiące rozsadzić hierarchię, która sprawia, że sztuka podlega na przykład złej ekonomii? Jak oceniacie problem komunikacji, bo część tekstów produkowana przez kuratorów jest totalnie nieprzyswajalna przez osoby spoza świata sztuki. Jakim językiem wy się posługujecie, żeby to było zrozumiałe dla szerokich grup odbiorców? Czy nie kusi was, żeby odejść od języka dwuznacznych działań powodujących szok i zamieszanie, a przejść na porozumienie, które po prostu polega na pracy?

Niedawno ukazała się nasza pierwsza publikacja Forget Fear – zbiór wywiadów z lewicowymi praktykami, którzy używają sztuki do celów politycznych i społecznych. W tej czterystustronicowej książce nie znajdziesz nazwiska Jacques’a Rancière’a, Chantal Mouffe, Borisa Groysa czy Alaina Badiou. Mimo że bardzo cenimy tych filozofów i pisarzy, stwierdziliśmy, że musimy się od nich oderwać i wrócić do praktyki, do substancji życia. Język tej książki jest łatwy i pozbawiony intelektualnego slangu, mimo że mówi o sprawach poważnych i trudnych. Jest to zbiór opisów praktyk i konkretów, tropienie skutecznych działań w obrębie kultury, dowody na pragmatyczne zastosowania sztuki. Bohaterami książki są m.in. były burmistrz Bogoty Antanas Mockus; Best Party, założona przez artystów i muzyków po krachu finansowym

Tomas Rafa: Art Covers Politics, blokada marszu neofaszystów, Brno, Czechy, maj 2011, Fot. Tomas Rafa

Islandii w 2008 roku; Timea Junghaus, romska kuratorka działająca na rzecz romskich artystów na prawicowych Węgrzech; brazylijscy tagerzy Pixadores, którzy za pomocą street artu zabiegają na ulicach São Paulo o godność klasy pracującej. Tylko 1% artystów załapuje się na rynek sztuki rozumiany szerzej – jako rynek obrotu wiedzą czy refleksją, nie tylko rynek finansowy. Reszta jest odsunięta, chociaż nieświadomie pracuje na rzecz tego 1% – bez niej nie miałby on swojej wartości na rynku sztuki.

Amerykański artysta Gregory Scholette w książce Dark Matter mówi o 95% czarnej materii artystycznej, która pracuje na rzecz 5% uprzywilejowanych. Chyba nie sądzisz, że Berlin Biennale jest w stanie to wszystko zmienić. Niemniej jesteśmy być może w stanie przyczynić się do zmiany warunków możliwości. Prezentujemy wiele projektów, które są wobec siebie antagonistyczne, ideologicznie sprzeczne, reprezentują ideowe opozycje i pokazują, że sztukę rozdziera ten sam spór, jaki rozdziera całe społeczeństwo. Że sztuka jest polem gry interesów, które jest częścią szerokiego pola walk ideowych i gdzie po prostu dzieje się też polityka. A stawki rynku sztuki są jednymi ze stawek tej politycznej walki o ekonomiczne profity. Możesz więc przewartościować pozycję rynku, pozycję wartości symbolicznej, pracy niematerialnej, bo one przestają być nietykalne. To, co się z tym stanie, zależy od odbiorców i od praktyków sztuki. Jeśli na przykład zechcą pozbyć się przekonania, że cokolwiek zobaczymy w kontekście sztuki i cokolwiek w niej robimy to fikcja – wtedy wszystko będzie inaczej. JOANNA WARSZA współkuratorka 7. Berlin Biennale, na zaproszenie Artura Żmijewskiego. Teatrolożka, kuratorka projektów z obszaru sztuk perfromatywnych, wizualnych i architektury. Mieszka w Berlinie i Warszawie.

No74 / czytelnia

7. Biennale Sztuki Współczesnej w Berlinie, 27.04–1.07 www.berlinbiennale.de

106—107


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.