Notes.na.6.tygodni #81

Page 133

trzy miesiące nie mieliśmy do czynienia z żadnym aktem wandalizmu. Ludzie spędzali tam czas, odpoczywali, pili piwo. Tak naprawdę naszą rolą było jedynie postawienie akcentów w przestrzeni. Nic więcej. Akcentów, które mogą spowodować, że widz wkroczy na inną ścieżkę poznawczą i zacznie badać tę przestrzeń na własny sposób. J.W: Cały teren odczytywaliśmy jako mapę. Stworzyliśmy tam trasę łączącą punkty, które postanowiliśmy wyeksponować. Poruszając się przez różne wydarzenia w czasie, pracowaliśmy nad przestrzenią. Co jest naprawdę ważne w naszych projektach, to nastawienie na odbiorcę. Nasze działania są zawsze osadzone w znaczeniach. Ale nie polegają na wstawianiu obiektów, które zaistnieją gdzieś na chwilę w oderwaniu, tylko łączeniu miejsca z odbiorcami. W przypadku Skarpy wprowadziliśmy dodatkowy aspekt edukacyjny, zachęcając ludzi do głębszego zbadania tego miejsca i jego historii. Relacja z odbiorcami, którą nawiązujecie, jest dość specyficzna. Zupełnie jakbyście za wszelką cenę starali się uchronić widza przed dosłownością i jednoznacznością. Wpuszczacie go w pojęcia, po których już porusza się zupełnie sam.

J.W: Myślimy o naszym odbiorcy, że jest mądrzejszy, a nie głupszy. Wolimy posta-

wić wyżej poprzeczkę, dając sygnały, że tu się coś dzieje, warto tu być. Liczymy, że tę przestrzeń będzie sam odczytywał, posługując się swoją wiedzą, kryteriami, znajomością kodów kulturowych, doświadczeniem i wyobraźnią. Ale to nie jest tylko odkrywanie znaczeń, na które my zwracamy uwagę, pozostaje jeszcze coś więcej, co wypływa już tylko od odbiorcy. Przez to on staje się współtwórcą dzieła. M.Ch: W przestrzeni publicznej jest miejsce na wiele odcieni sztuki. I tej lżejszej, w postaci prostych obiektów, działań typowo zabawowych, które są rozrywką dla widza, lub takich czysto użytkowych, ale również dla realizacji wielopoziomowych i głębokich. Ja tego nie wartościuję, nas po prostu interesują projekty wieloznaczne. W ogóle uważam, że sztuka powinna mieć wiele poziomów znaczeniowych. J.W: Czasem mam wrażenie, że ta ambicja nas zabija, gromadzenie i doszukiwanie się znaczeń utrudnia kontakt. W sumie moglibyśmy robić takie lajtowe projekty... Większość waszych działań nawiązuje do architektury i przestrzeni lat powojennych, np. Przystanek Supersam, Skarpa. Reaktywacja! Co takiego było w sposobie aranżacji przestrzeni publicznej PRL, czego brakuje współcześnie? Skąd ta wasza tęsknota za tamtym stanem?

J.W: Tęsknimy za proporcjami i za myśleniem. Często zastanawiamy się i porów-

nujemy to, co się buduje dzisiaj i co nas otacza, z tym, co powstawało w czasach powojennych. W tych porównaniach pod wieloma względami zdecydowanie lepiej wypada przeszłość. Wtedy myślano kontekstem. Lepsza była znajomość rzeczy. M.Ch: W realizacjach z okresu modernizmu widać też myślenie o przestrzeni między budynkami, która była równie ważna jak sama architektura. To była kwestia architektów lat 60., którzy byli z kolei wychowankami architektów przedwojennych reprezentujących zupełnie inne podejście do projektowania niż dzisiaj. Ta postawa zaowocowała bardzo wartościowymi realizacjami. Powstały wówczas takie ikony architektury jak Supersam. Istniał silny nacisk na przestrzeń wspólną, przestrzeń publiczną, starano się tę przestrzeń aranżować, myślano o odbiorcy — dzisiaj nikt nie dba o potrzeby mieszkańców ani ich prawo do używania miasta. No81 / czytelnia

130—131


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.