Notes.na.6.tygodni #79

Page 129

We współ–

ktoś jeszcze myślał, że ten powrót do przedmiejskich struktur społecznych może się udać… Choć może nie poczesnym mieście „organicznie” winno nas to aż tak bardzo dziwić, skoro na początku XXI wieku w Wiel- organizowane społeczeństwo prędzej czy później wymaga kiej Brytanii torysi usiłują zrobić to samo, tylko na o wiele większą skalę… twardych, autorytarnych Jak wiemy, próba Newmana się nie struktur kontrolnych powiodła — zamiast wspólnoty sprawującej kontrolę nad „swoim” terytorium mamy strzeżone osiedla, w których kontrolę sprawują wynajęte, zewnętrzne wobec wspólnoty firmy. Konserwatywny lęk przed tłumem skończył się samozamknięciem w więzieniu i wynajęciem własnych strażników. Przykład degeneracji idei Defensible Space wskazuje na dwie istotne kwestie. Po pierwsze, związek pomiędzy przestrzenią a jakąś ściśle zdefiniowaną wspólnotą jest w dzisiejszym mieście co najmniej wątpliwy, po drugie — również z powodu rozmycia pojęcia wspólnoty — nie da się dziś uciec od zewnętrznych instytucji i opierać się jedynie na wewnętrznych relacjach budowanych organicznie przez grupy ludzkie. We współczesnym mieście „organicznie” organizowane społeczeństwo prędzej czy później wymaga twardych, autorytarnych struktur kontrolnych. Podział na przestrzeń publiczną i prywatną czy ogólnie na to, co prywatne i publiczne, jest wciąż głęboko zakorzeniony w naszym widzeniu miasta. Richard Sennett w książce The Conscience of the Eye: The Design and Social Life of Cities3 definiował miasto jako swego rodzaju „maszynę oddzielającą”: oddzielającą naszą prywatność od tego, co publiczne. Za ten podział we współczesnych miastach Zachodu Sennett wini chrześcijańską teologię, choć powoływanie się w tym kontekście na św. Augustyna wskazywałoby raczej na manichejski trop. Pojawia się więc pytanie, czy rzeczywiście podział na to, co prywatne, i to, co publiczne, jest takim przekleństwem? I w kontekście naszych rozważań — co znajduje się pomiędzy tym, co publiczne, a tym, co prywatne? Na to drugie pytanie próbował wskazywać wspomniany wcześniej Oscar Newman, sytuujący pomiędzy jednostką a masą — wspólnotę4. Do pewnego stopnia jest to bliskie myśli Martina Bubera z jego wizją wspólnoty budowanej na relacji Ja — Ty. Słusznie jednak wspomniany wcześniej Harvey Cox wskazuje na nieadekwatność takiego myślenia we współczesnych miastach czy w Mieście jako takim. Cox jest radykalnym teologiem, orędownikiem sekularyzacji rozumianej jako ostateczne wyzwolenie człowieka z pogaństwa i uczynienie go prawdziwym, dojrzałym uczniem Chrystusa. Jego niezgoda na wspólnotowe

3 Richard Sennett, The Conscience of the Eye: The Design and Social Life of Cities, Alfred A. Knopf, New York 1990. 4  Wizja Oscara Newmana jest zaskakująco idealistyczna, zdecydowanie odrzuca napięcia klasowe, blisko jej do konserwatywnej, chrześcijańskiej (czy wręcz katolickiej) wizji organicznej wspólnoty; jak pisze on w swej ostatniej książce Creating Defensible Space: „Podział wspólnoty na mniejsze wspólnoty sąsiedzkie ma służyć wzmocnieniu interakcji pomiędzy sąsiadami. Rodzice, obserwując bawiące się dzieci, będą się lepiej poznawać. Nie będą czuli się zamknięci w swoich domach, zmuszeni, by samotnie zmagać się z przeciwnościami losu. Napięcie pomiędzy właścicielami nieruchomości a ich lokatorami, problemy z niegrzecznym zachowaniem najprawdopodobniej znikną, jeśli jedni i drudzy będą mieszkali przy tej samej ulicy, poznają się lepiej wzajemnie i będą w stanie nauczyć się poprawnie zachowywać względem siebie”, [w:] tegoż, Creating Defensible Space, U.S. Department of Housing and Urban Development Office of Policy Development and Research 1996, s. 41. No79 / czytelnia

126—127


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.