Notes.na.6.tygodni #75

Page 61

Wyobraźnia nie zna granic. Kiedy miałem 15 lat, byłem na zlocie harcerzy Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej — katolickiej i do bólu patriotycznej organizacji. Biwak odbywał się w byłym obozie koncentracyjnym Gross-Rosen na Dolnym Śląsku. Głównymi „atrakcjami” były test z wiedzy o powstaniu warszawskim oraz gra terenowa, w której Polacy (powstańcy) musieli uciekać przed Niemcami (okupantami). Gra trwała od drugiej w nocy, gdzieś do piątej, dopóki wszyscy Polacy nie zostali wyłapani. Dzień później odbyła się uroczysta msza w rocznicę wyzwolenia obozu przez Armię Czerwoną.

Jestem pod wrażeniem. Cóż za ponadczasowe ideały! W dzieciństwie też kryłam się przed Niemcami jako warszawska powstańczyni. Działo się to w Warszawie, w tak zwanym minionym okresie, w zastępie zuchów Związku Harcerstwa Polskiego. Tylko mszy nam nie zapewniono. W Gross-Rosen, przekształconym w powstańczą redutę, wszystko się wymieszało. Czy można powiedzieć, że podobnie jest w Warszawie, o której opowiada Festung Warschau?

Przedmiotem mojej obserwacji jest bezplanowe zagospodarowanie miejskiej przestrzeni symbolicznej, a więc efekt działań żywiołowych, które w Warszawie osiągnęły stadium kompulsji czy neurozy — jak pisze Andrzej Leder w tekście Nerwica miejska. Warszawa. Zainteresowały mnie relacje dwojakiego rodzaju: między znakami pamięci a miejscami oraz w obrębie samych znaków. Zachodzące między nimi napięcia symboliczne wydają się układać w czytelne wzory. Na przykład?

Przykładem może być układ upamiętnień ulokowanych wzdłuż ulicy Stawki. Przy Stawkach znajdował się Umschlagplatz (niem. plac przeładunkowy), skąd w 1942 i 1943 roku hitlerowcy wywozili Żydów Warszawy i okolic do komór gazowych Treblinki, względnie Majdanka. Od 1988 roku stoi w tym miejscu pomnik-nagrobek żydowskiej Warszawy. Relacja między znakiem pamięci a miejscem jest tutaj bezpośrednia i prosta. Kilka lat później, w roku 1995, przy Stawkach wzniesiono pomnik Poległym i Pomordowanym na Wschodzie — tak właśnie, z nieznośnym rusycyzmem w nazwie. Instalacja upamiętnia wydarzenia niezwiązane z miejscem — ulicą, dzielnicą, miastem. Jest to zatem przykład atrybucji arbitralnej. Pomnik Umschlagplatzu odznacza się wyciszoną, abstrakcyjną właściwie formą i dyskretnym usytuowaniem. Pomnik Poległym i Pomordowanym na Wschodzie to podkłady kolejowe i wypełniony krzyżami wagon w centralnym punkcie ważnego węzła komunikacyjnego. Przy bliższym oglądzie wśród krzyży można dostrzec muzułmański-tatarski symbol z gwiazdą i półksiężycem, macewę i kilka krzyży prawosławnych. Pomnik jednak jest opisywany i w potocznej świadomości istnieje jako wagon z krzyżami — Golgota Wschodu. Pomniki przy Stawkach funkcjonują „w pakiecie” tak dalece, że wytyczają coś w rodzaju osi symbolicznej, którą nazwałam roboczo Osią Muranowską. Jak gdyby pomnik Poległym i Pomordowanym na Wschodzie został „dobudowany” do pomnika Umschlagplatzu — do kompletu. Trudno nie zauważyć, że tu i tam chodzi o wywózki. Nawet liczba deportowanych jest podobna. Sugerowana symetria wydarzeń wydaje się oczywista. Skrywa ona jednak faktyczny kontrast, w jakim pozostają upamiętnione wydarzenia. Nie wszyscy polscy obywatele deportowani przez władze radzieckie w głąb ZSRR ponieśli śmierć. Warunki deportacji były straszne, jednak większość deportowanych przeżyła. Dla Żydów wywózka na wschód i gehenna na wschodzie oznaczały wręcz

szansę na przeżycie, podczas gdy pozostanie na miejscu równało się niemal pewnej śmierci — w getcie, w komorze gazowej lub po „aryjskiej stronie”. Ta sugerowana symetria wpisuje się chyba w znany model rywalizacji w cierpieniu — polskiej rywalizacji z Żydami?

Symetria jest tutaj założeniem wyjściowym, na które nakłada się pewien istotny piruet symboliczny. Model symetryczny prosty zostaje w tym miejscu przekształcony w model symetryczny złożony. Model symetryczny prosty nie uwzględnia czynnika czasu, chronologii. Model symetryczny złożony uwypukla następstwo czasowe, ustanawia ciąg przyczynowo-skutkowy i wyprowadza stąd daleko idące wnioski — do wniosków natury moralnej włącznie. Z tego punktu widzenia interesujące jest społeczne funkcjonowanie pomnika Poległym i Pomordowanym na Wschodzie. Oprócz rozmaitych kombatanckich uroczystości — o wydźwięku mniej lub bardziej antysemickim — w scenerii pomnika odbyła się też historyczna rekonstrukcja egzekucji katyńskiej. Działo się to w roku 2009, 19 kwietnia, czyli w rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim. Opowiadając o tym jako o czymś zupełnie niezrozumiałym, otrzymałam sygnały zwrotne od osób pamiętających wojnę, dla których skojarzenie Katynia z powstaniem w getcie było oczywiste. O co chodzi? Zbrodnia katyńska miała miejsce w 1940 roku. Była to radziecka zbrodnia państwowa. Dokonało jej NKWD na mocy decyzji Stalina i najwyższych władz ZSRR. Istnienie masowych grobów w Katyniu zostało odkryte jesienią 1941 roku, po ataku III Rzeszy na ZSRR. Jednakże z początku odkrycie to nie miało dla Niemców znaczenia. Przypomnieli sobie o nim w okresie planowania likwidacji getta warszawskiego w ramach ostatniej fazy przemysłowej eksterminacji Żydów polskich. Hitlerowcy postanowili wkroczyć do getta 19 kwietnia 1943 roku. Wówczas to wybuchło w Warszawie żydowskie powstanie. Tydzień wcześniej Niemcy uruchomili kampanię koordynowaną przez ministra informacji i propagandy, Józefa Goebbelsa, w porozumieniu z Hitlerem. 13 kwietnia 1943 roku na łamach prasy i na falach radiowych ogłoszono wiadomość o zbrodni w Katyniu jako… „mordzie rytualnym judeobolszewizmu”. Gdy w getcie Warszawy Żydzi ginęli w płomieniach i samotności, prasa i audycje radiowe podawały listy świadków, którzy mieli mówić o „żydowskim” wyglądzie czy zachowaniu katów. Żydem zrobiono także Polaka, Feliksa Dzierżyńskiego, architekta aparatu terroru CzeKa-NKWD. Antysemicka propaganda hitlerowska łączyła najbardziej zamierzchłe wierzenia chrześcijańskie z nowoczesnymi formami antysemityzmu. I tak na Wielkanoc 1943 roku wybrzmiały jednocześnie: mit „Żyda bogobójcy”, mit „Żyda sprawcy mordu rytualnego”, mit „judeobolszewii”. Na ulicach miast i miasteczek Generalnej Guberni pojawił się plakat zatytułowany „Katyń”. Przedstawia on wyobrażoną scenę egzekucji katyńskiej: do oficerów wojska i służb mundurowych II RP strzelają postaci w mundurach NKWD, z krwiożerczą satysfakcją na twarzach, z rękami po łokcie unurzanymi we krwi. Oprawcy mają rysy znane z popularnych antysemickich karykatur zamieszczanych np. na łamach hitlerowskiego pisma „Der Stürmer”. Słowem, do polskich jeńców wojennych strzelają mityczni „judeobolszewicy” — „żydokomuna”. Po raz pierwszy o tym plakacie usłyszałam od pana z Krakowa, który zapamiętał go z dzieciństwa. Następnie zobaczyłam rzecz samą w Świątyni Świętej Opatrzności Bożej przy grobie kapelana Rodzin Katyńskich.

No75 / czytelnia

118—119


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.