Notes.na.6.tygodni #75

Page 56

To niesamowite zobaczyć w materii sam ruch. Choć nie zdajemy sobie z tego sprawy, przestrzeń generowana przez ruch jest czymś bardziej pierwotnym niż porządek jej przedmiotów i ciała w niej umieszczone

otyczny, dominuje zagubienie. Po likwidacji Markpolu, a potem KDT (Kupieckich Domów Handlowych), decyzją miasta parking, który je otaczał, został powiększony i znowu zwykli użytkownicy tej przestrzeni nie mieli w tej sprawie nic do powiedzenia. Dojmująca obecność historii objawia się między innymi w mechanizmie zarządzania tym miejscem. Pałac też przecież „przyszedł” tu z zewnątrz jako prezent i jednocześnie największy, dosłownie i w przenośni, symbol zależności. Z drugiej strony to wszystko, co mówiłam wcześniej o ruchu i jego autonomii, a także o tym, że przestrzeń centrum ma formę otwartą, sprawia, że wciąż jest ona niesamowicie chłonna i podatna na transformacje. Czy obecność Pałacu Kultury naprawdę wciąż jest dla nas tak problematyczna? Mam wrażenie, że serię mniej lub bardziej sensownych dyskusji, co z nim zrobić, mamy już za sobą.

Może chodzi nie tylko o samą obecność, ale o cały zestaw wyobrażeń, jaki się z nią wiąże i czy chcemy tego, czy nie, one wciąż nas dotyczą. (śmiech) Kurczę, uświadomiłam sobie właśnie, że cały czas mówię „nas”, a mieszkam tu od trzech lat i nie wiem, czy mam do tego prawo. Wracając do tematu, z problemem symbolicznej obecności Pałacu zmierzyłam się w pracy Czerwony dywan. Kiedy w celach badawczych zaczęłam regularnie odwiedzać Pałac Kultury i Nauki, rzuciła mi się w oczy dyskretna, choć przemożna obecność czerwonych dywanów. Wiedziałam, że na pewno chcę wykorzystać ich symbolikę związaną ze sposobem manifestowania się władzy, ale wówczas nie umiałam tego odpowiednio ugryźć. Zaczęłam więc odtwarzać na rysunkach topografię Pałacu i jego okolic i wtedy przyszła mi do głowy taka myśl, żeby wyciąć ten przestrzenny porządek w dywanie. Obszary wycięte oznaczały przestrzenie ruchu, a czerwone pozostałości odsyłały do stref niewykorzystywanych wcale lub rzadko, takich jak mury czy tereny zielone. W ten sposób chciałam pokazać, że w ruchu ludzi tkwi potencjał autonomii, tu rozumianej jako przepracowanie historii. Ta powycinana forma kojarzyła mi się także z pieczęcią, czyli czymś, co postawione na ciele miasta staje się jego znakiem rozpoznawczym. Ale wiesz, co się okazało? I to był niesamowity i nieoczekiwany wynik tego eksperymentu: ludzie w Czerwonym dywanie od razu rozpoznawali topografię pałacu i jego okolic, tak jakby ten porządek nie tylko był pieczęcią na ciele miasta, ale jakby był wdrukowany w ich umysły. I myślę, że od tego faktu nie można uciekać, tylko trzeba się z nim skonfrontować, to znaczy powiedzieć wreszcie, czym jest to dziwnie puste miejsce w centrum miasta z wieżą pod samo niebo na środku. Do konfrontacji, o której mówisz, doszło w innej twojej pracy. Na przekór większości mieszkańców, którzy za Pałacem raczej nie przepadają lub mają do niego stosunek obojętny, ty pomyślałaś o nim jako o kręgosłupie tego miasta.

Z tą pracą związana jest pewna anegdota, gdy pracowałam już nad Kręgosłupem, podczas jednej z towarzyskich dyskusji o mieście mój przyjaciel stanowczo sprzeciwiał się takiemu potraktowaniu Pałacu, mówiąc, że to miasto w ogóle pozbawione jest kręgosłupa. I to był dla mnie znak, że jednak warto się tym zajmować. Nie chodzi tu o żadną ideologię, ja nie chcę mówić war-

Simone Ruess: Żyły, Stuttgart, Charlottenplatz, 2007, ołówek, papier, 24 x 32 cm

szawiakom: patrzcie, to jest wasz prawdziwy kręgosłup, rdzeń tego miasta, a wy tego w ogóle nie doceniacie. Ja stawiam pytanie: co by było, gdyby Pałac potraktować jako kręgosłup tego miasta? Przecież w sensie niedosłownym kręgosłup oznacza pewien rdzeń, konieczną stałość, do której się odwołujemy i dzięki której się określamy. A tak o Pałacu wcale nie myślimy, a nawet, ze względu na jego historię, nie chcemy myśleć. Dla mnie kluczowa jest właśnie ta ambiwalencja, bo ona wskazuje, że być może ten organ nie funkcjonuje w sposób zdrowy i w tym tkwi cały problem. W kontekście ruchu, który badam, takim rdzeniem jest miejsce wzmożonego przepływu, stąd moja praca Kręgosłup opowiada o systemie wind działających w Pałacu. Istotne jest dla mnie to, żeby pomyśleć o tych pustych, ale jednak koniecznych dla całej konstrukcji przestrzeniach w środku budynku jako o miejscach kreowania przestrzeni-ruchu. Bo to przecież stąd ciała-w-ruchu rozchodzą się po całym budynku. Poprzez tę pracę usiłuję pokazać Pałac jako żywą formę, którą w codziennym przepływie kształtują ciała. Tu tkwi według mnie możliwość dekonstrukcji wyobrażenia o sztywnej i narzuconej formie, jaką dla większości mieszkańców Warszawy jest ten budynek. Potraktowanie pałacowych wind jako kręgosłupa miasta nie oznacza, że w stolicy nie znajduję też innych kandydatów na pełnienie tej funkcji, ostatnio w ten sposób myślę o Wiśle. Dla mnie to jest absolutnie fascynujące, że ta rzeka nie jest uregulowana, a jej prawobrzeżna strona pozostaje właściwie dzika, co to dla nas oznacza, dla naszych sposobów poruszania się? W przeciwieństwie do Pałacu o Wiśle możemy myśleć jako o zdrowo funkcjonującym organie, chociaż chyba wcale tak nie myślimy. I tu rodzi się kolejne pytanie, które może kiedyś zbadam.

No75 / czytelnia

108—109


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.