4 minute read

WALCZ I UCIEKAJ

Przyglądaliście się kiedyś półkom w księgarni albo repertuarowi kina? Jaka była tematyka widocznych tam pozycji, czy coś rzuciło się Wam w oczy? Jest wysoce prawdopodobne, że łączyła je jedna, dość ogólna cecha –w większości zawierały w sobie jakąś formę przemocy.

TEKST: NATALIA BARGIEŁ ZDJĘCIE: KAROLINA GRZYBEK

Advertisement

Spójrzcie na listę klasyków kina – produkcje Tarantino, Kubricka, w tym chociażby na jego adaptację Lśnienia pióra Stephena Kinga, która co prawda nie należy do najbardziej brutalnych produkcji, jednak z całą pewnością plasuje się w kategorii horrorów, do których tym samym przechodzimy. Dalej kryminały, thrillery… Lista jest długa, a pozycji z roku na rok wciąż przybywa. Obecnie praktycznie każda treść, z jaką spotykamy się na rynku literackim, filmowym czy gamingowym jest wzbogacona o sceny przemocy i brutalności, zaś najpopularniejsze podcasty w Polsce to między innymi te dotyczące spraw kryminalnych.

Brutalność pojawia się nawet w miejscach, gdzie się jej nie spodziewamy – bajkach dla dzieci. Stale powtarzający się motyw walki dobra ze złem raczej nie manifestuje się w dyplomatycznych misjach protagonistów. Nawet produkcje Disneya, które jako dziecko (i nie tylko) oglądał chyba każdy, w dość subtelny sposób maskują swoją ciemną stronę, jak na przykład dość przerażająca śmierć Skazy czy scena w przełęczy górskiej z filmu Mulan, gdzie życie traci kilka tysięcy osób.

Wybierając pozycje straszne czy pełne przemocy, możemy – paradoksalnie –szukać ucieczki od swoich własnych problemów.

Korzenie

Taki stan rzeczy jednym nie robi różnicy, u drugich wzbudza negatywne emocje. Snują przypuszczenia, że taka ilość przemocy nie może dobrze odbijać się na odbiorcy i że „Te dzisiejsze filmy to tylko krew, wnętrzności – po co to komu?” Ale czy na pewno rozrywka poniekąd bazująca na przemocy to wymysł ostatnich lat? Patrząc wstecz, możemy dość wyraźnie zauważyć tendencję do robienia z niej pewnego widowiska. Przykładem niech będą publiczne egzekucje, cieszące się zaskakująco dużym zainteresowaniem, jak również, idąc jeszcze dalej, rzymskie igrzyska. Jeśli chodzi o przypadki nieco bardziej literackie czy kulturowe, możemy przywołać Biblię, w której przemoc obecna jest chyba w każdej księdze. Śledząc historię literatury i jej epoki, napotykamy wielokrotnie sceny, które przedstawiają krew w sposób wręcz przerysowany – między innymi na obrazach barokowych. Warto też wspomnieć o oryginalnych baśniach, w tym braci Grimm, które – mimo że skierowane do młodszego odbiorcy – nie szczędziły brutalnych i okrutnych scen. Popyt i podaż

W świetle tych przykładów można śmiało stwierdzić, że rozrywka pod postacią przemocy i brutalności istniała zawsze, niezależnie od czasów. Warto też wspomnieć o tym, że każdy twór, który pojawia się obecnie na rynku, jest wynikiem zapotrzebowania odbiorców na treści danego rodzaju. Popkultura bynajmniej nie stanowi tutaj wyjątku. Jest to o tyle istotne, że stwierdzenie tego faktu ukazuje nam obraz odbiorcy tekstu kultury – takiego, który z jakiegoś powodu chce oglądać obrazy obrzydliwe i poniekąd przerażające.

Tutaj pojawia się nowe pytanie – czemu ktoś z własnej woli miałby sięgać po treści, które wywołują u niego strach czy odrazę? Czy nie jest to sprzeczne z naszą potrzebą poczucia bezpieczeństwa? Pomimo badań trudno jest uzyskać jednoznaczną odpowiedź na to pytanie. Bez wąt-

pienia jednym z powodów, dla których odbiór treści brutalnych jest dla nas ciekawy, są wywoływane przez nie emocje –jak strach, obrzydzenie, ale również ekscytacja. Większość odbiorców nie odnajduje przyjemności w oglądaniu samego aktu przemocy, a szuka właśnie wrażeń emocjonalnych. Część osób sięgnie po komedię czy romans, inni jednak będą zwolennikami scen bardziej drastycznych niż zerwanie głównych bohaterów popularnego sitcomu. Wybiorą te rodzaje emocji, które większość z nas kojarzy z czymś jednoznacznie złym i potencjalnie niebezpiecznym.

Każdy twór, jaki pojawia się obecnie na rynku, jest wynikiem zapotrzebowania odbiorców na treści danego rodzaju.

Dlaczego lubimy się bać?

Emocje, również te, które uznajemy za negatywne, są stałą częścią naszej codzienności. Wybierając pozycje straszne czy pełne przemocy, możemy –paradoksalnie – szukać ucieczki od swoich własnych problemów. W gruncie rzeczy sytuacja przedstawia się dosyć absurdalnie – bohaterowie z ekranu są świadkami masakry, przeżywają koszmary i załamania nerwowe, podczas gdy my siedzimy w fotelu z paczką chipsów, często w gronie znajomych i jedynie obserwując z boku te zmagania. Przemoc i ból nie dotykają nas bezpośrednio; jesteśmy tylko ich świadkami, poniekąd uodparniając się i przyzwyczajając do obrazów tego typu. Jednym z czynników motywującym do oglądania brutalnych i pełnych przemocy treści jest… ciekawość.

Chęć oderwania się od naszej własnej rzeczywistości to jednak nie jedyny powód, dla którego sięgamy po brutalne treści. Badania przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu w Augsburgu oraz Uniwersytetu Wisconsin w Madison wykazały, że ludzie skłonni są do sięgania po filmy pełne krwi i przemocy, ponieważ szukają w nich głównie dwóch rzeczy –poczucia celu oraz możliwości zagłębienia się w psychikę człowieka. Możemy więc uznać, że jednym z czynników motywujących do oglądania brutalnych i pełnych przemocy treści jest… ciekawość. Podobne źródło możemy przypisać zainteresowaniu kryminałami czy sprawami kryminalnymi, które w ten sposób łączą się ze stroną bardziej psychologiczną.

Przemoc wokół nas jest, była i będzie, a my niewiele możemy w tej kwestii zmienić. Warto jednak być świadomym jej obecności i tym samym rzeczowo dobierać treści, po jakie sięgamy. Popkultura jest odpowiedzią na potrzeby odbiorcy, jest tworzona z myślą o ludziach i nie należy się jej obawiać, tylko korzystać z niej odpowiedzialnie.

This article is from: