"Dzieci są poetami i filozofami" Janusz Korczak

Page 1

„Dzieci są poetami i filozofami” Janusz Korczak

Autor: Natalia Oryszewska

Utwór „Dzieci są poetami i filozofami” jest objęty licencją Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Unported


- Czy coś się stało? – zapytała troskliwie mama, gdy Łukasz po raz kolejny jak burza wbiegł do domu, rzucił z wściekłością plecak, tłukąc przy okazji wazon z żółtymi tulipanami. W odpowiedzi trzasnął drzwiami do swojego pokoju, przekręcił klucz w zamku i położył się na łóżku. Nie mógł opanować agresji, chwycił więc piłkę do koszykówki i rozładowywał emocje słuchając jej miarowego dudnienia o ścianę. Cóż innego mógł robić piętnastolatek ze złamanym sercem, kolejną jedynką z biologii, przegraną w zawodach sportowych, a w dodatku mający konflikt z ojcem? Leżąc na tapczanie wyklinał cały świat. Gdy nieco się uspokoił, przymknął oczy. Marzył tylko o oderwaniu się od rzeczywistości, której tak nienawidził. Po chwili poczuł, jak jakieś niewidzialne nici oplatają jego ciało. Chciał podnieść niebywale ciężkie powieki, ale ogarnął go strach. Nagle poczuł gorący wiatr smagający ciało. Usłyszał spokojny ton nieznanego głosu: - Nie bój się. Jestem Echem Dziecięcej Duszy. Chciałbym cię zabrać w kilka miejsc na Ziemi. Jesteś niewidzialny, a znajdujemy się w Kenii - powiedział. Łukasz otworzył oczy. Leżał na suchej niczym pieprz ziemi. Powoli wstał i rozejrzał się. Wokół nie było nikogo. W oddali zauważył jakiś budynek. Podążył w jego kierunku. Zastanawiał go tylko brak innych domów w pobliżu drewnianej chaty. „Pewnie mieszka tu jakiś odludek” pomyślał. Drzwi były otwarte. Wszedł. Wewnątrz spróchniałej chałupy znajdowała się...szkoła. Kilkanaście ciemnoskórych dzieci z zaciekawieniem słuchało wykładu nauczyciela stojącego przy tablicy. Zdumiony Łukasz nie znał języka tubylców, jednak wywnioskował, iż dziatwa uczy się alfabetu. „Podziwiam te dzieci, że są tak spokojne. Zaraz...dzieci? A co tu robi ten starzec w piątej ławce?”. Okazało się, że mężczyzna wraz z dziećmi pilnie przyswaja wiedzę.


W tym momencie, do klasy wpada zdyszany młody człowiek, w brudnej i przepoconej koszulce. Nauczyciel przerywa i podchodzi do spóźnialskiego ucznia. Rozmawia z nim, a po chwili chwyta drewniany kij i zaczyna miarowym ruchem bić go po plecach. Oczy wszystkich zwrócone są w kierunku rozgrywającej się sceny, jednak nikt nie reaguje. Po plecach przerażonego chłopca spływa strumień krwi. Łukasz nie może na to patrzeć, próbuje krzyknąć. - Nie zapominaj o tym, że jesteś niewidzialny - odezwał się głos. - Ten młodzieniec to Hosea. Mieszka 15 km stąd. Pokonuje tę odległość pieszo. Właśnie dlatego spóźnił się i dostał karę cielesną. Władze państwa nie zwracają uwagi na tego typu sytuacje, co powoduje przemoc również pomiędzy dziećmi. Ogromnym problemem jest tu też analfabetyzm. Zapewne zauważyłeś tego siedemdziesięciolatka siedzącego razem z dziećmi. Do tej pory nie mógł się kształcić, gdyż w jego wiosce nie było szkoły. Wyposażenie placówek w Kenii także pozostawia wiele do życzenia. Większość z nich mieści się na wolnym powietrzu. Mało kogo stać na edukację dzieci. A więc z punktu widzenia tubylców, Hosea ma ogromne szczęście. Łukasz przez dłuższą chwilę stał zamyślony, tępym wzrokiem patrząc przed siebie. Nawet nie zauważył, że przeniósł się w inne miejsce. Było tam nieco chłodniej niż w Kenii. Wokół niego znajdowało się kilkadziesiąt średniej wielkości drzew, obwieszonych gęsto cytrynami. Pomiędzy nimi, ujrzał ciemnowłosą dziewczynkę. Czarne, smutne i pełne tęsknoty oczy spoglądały na dorodne owoce, po które powoli sięgała wychudzoną ręką, a następnie wrzucała do wiklinowego kosza. Dziecko było zbyt zajęte swoją pracą, aby dostrzec skradającego się cicho mężczyznę. Podszedł bliżej, najpierw gwałtownie złapał dziewczynkę za ramię i szarpał głośno krzycząc, potem chwycił ją za warkocz i ciągnął po ziemi. Próbowała go powstrzymać, jednak szybko zrozumiała, że nie ma szans.


- Jesteśmy w Hiszpanii, na plantacji cytryn. Ta bezbronna dziewczynka to Nadja - powiedziało Echo Dziecięcej Duszy. - Pochodzi z Bułgarii. Ojciec przekazał ją sąsiadom, pobierając dużą sumę pieniędzy. Miała wtedy 15 lat. Była już w kilku krajach, nazywanych fachowo krajami tranzytowymi. W końcu trafiła tutaj. Jak każdą ofiarę handlu ludźmi wielokrotnie zmuszano ją do ciężkiej pracy, prostytucji i żebractwa. Mało kto ma świadomość skali tego problemu. Wielu młodych ludzi jest sprzedawanych dalej, nakłanianych do przestępstw, a w najgorszym przypadku wykorzystywanych do handlu organami. Wstrząśnięty Łukasz usiadł na trawie, zatapiając głowę w ramionach. Nie chciał już tu być. Miał dosyć tej podróży. Z nadzieją rozejrzał się wokół, jednak okazało się, że będzie zmuszony zwiedzić jeszcze jedno miejsce dziecięcych katorg. Tym razem znajdował się na ulicy, przy której rzędem stały stare, zniszczone baraki. Najpierw poczuł nieprzyjemny zapach. Przeszedł dalej. Z odrazą spojrzał na ogromnego szczura przebiegającego mu drogę. Wszechobecny brud wywoływał obrzydzenie. Pod dachem zauważył wychudzonego człowieka wijącego się po ziemi, prawdopodobnie pod wpływem narkotyków. Po chwili usłyszał głośne śmiechy kilku mężczyzn z pistoletami. Jeden z nich trzymał w rękach saszetkę z białym proszkiem, pozostali napawali się dymem papierosowym. „Dobrze, że mnie nie widzą” - pomyślał, choć ten niebywały spacer go przerażał. W oddali ujrzał grupę. Podszedł. Były to dzieci, prawdopodobnie rodzeństwo. Najstarszy chłopiec wyglądał na jakieś 16 lat. Wysoki, szczupły, na rękach trzymał maleńkie dziecko owinięte w szary, przybrudzony kocyk. Młodzieniec cicho podśpiewywał niemowlęciu kołysankę. Po chwili przestał, gdyż niewiniątko najwyraźniej zasnęło. Obok nich, na ziemi, siedzieli dziewczynka i chłopiec. Byli do siebie uderzająco podobni. Smutny wzrok wychudzonych dzieci utkwiony był w jednym punkcie. Błogą ciszę przerwały nagłe krzyki. Na horyzoncie pojawiło się kilkunastu uzbrojonych mężczyzn w czarnych kombinezonach.


Zdezorientowane dzieci nie wiedziały, co robić, gdy funkcjonariusze silnym ruchem złapali je, skuwając ręce kajdankami. Najstarszy chłopak coraz mocniej tulił do siebie niemowlę, które zaczęło płakać. Mężczyzna zdecydowanym ruchem wyrwał mu je z rąk. Chwycił młodzieńca i wraz z innymi zabrał z ulicy. - Jesteśmy w Brazylii, w jednej z biedniejszych dzielnic, potocznie zwanych slumsami - odezwało się Echo Dziecięcej Duszy. - Aresztowane dzieci to sieroty. Najstarszy, Carlos, jest w tej chwili odpowiedzialny za rodzeństwo. Niedługo będzie pełnoletni. Próbuje znaleźć jakąś pracę. Szczególną troską otacza swoją malutką siostrzyczkę, Dores. Mieszkają na ulicy. Bliźnięta, Maria i Pedro mają 6 lat. Niedługo powinny iść do szkoły, jednak prawdopodobnie nie będą miały takiej możliwości. Uzbrojeni mężczyźni to funkcjonariusze „justiceiros” - specjalnych oddziałów policyjnych zwanych również „szwadronami śmierci”. Zajmują się oczyszczaniem ulic slumsów z małoletnich żebraków oraz przestępców zajmujących się kradzieżami i rozprowadzaniem narkotyków. Owo „oczyszczanie” polega na chwytaniu tzw. „dzieci ulicy”, przeprowadzeniu sądu i wykonaniu wyroku, którym prawie zawsze jest kara śmierci. Nikt nie zwraca uwagi na wiek, aresztowane są również dzieci poniżej 5. roku życia. Łukasz jeszcze bardziej posmutniał. Dopiero teraz zrozumiał, jak wielkie spotkało go szczęście. Miał kochającą rodzinę, dom, możliwość bezpłatnej nauki, wiele wygód i...prawo do życia. Nie chciał dłużej patrzeć na rozgrywającą się scenę. Przymknął powieki… Po chwili znów znalazł się w swoim łóżku. Wtedy po raz ostatni usłyszał tajemniczy głos: - Posmakowałeś nieco tego, czego miliony dzieci doświadczają na co dzień. Nie oznacza to, że nie można tego zmienić. Janusz Korczak – wybitny pedagog, lekarz i obrońca praw dzieci powiedział: „Nie wolno zostawiać świata takim, jakim jest”. Pamiętaj o tym. Możesz zrobić o wiele więcej niż ci się wydaje. Wystarczy tylko chcieć. Pamiętaj! Łukasz wciąż leżał nieruchomo. Po jego policzku po raz pierwszy od kilku lat popłynęły łzy…


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.