6 minute read

wywiad numeru Zuzanna Hutna Wierność sobie i szczerość wobec innych wywiad z

Jak to, na którym widnieje moje imię…

“WIERNOŚĆ SOBIE I SZCZEROŚĆ WOBEC INNYCH”

Advertisement

wywiad z Aleksandrą Rudnicką, absolwentką Żmichowskiej (matura 2013) Zuzanna Hutna

“Życie w zgodzie ze sobą i bycie szczerym wobec ludzi, to bardzo duża wartość.” - mówi 26-letnia Aleksandra Rudnicka, kiedyś uczennica Żmichowskiej, a obecnie modelka pracująca dla takich domów mody, jak Prada, Louis Vuitton, Chanel i Dior.

Zuzanna Hutna: Kiedy zaczęłaś pracę w modelingu i w jakich okolicznościach?

Aleksandra Rudnicka: Zaczęłam, gdy miałam szesnaście lat. Był to dość długi proces, Moi rodzice nie byli tym na początku specjalnie zainteresowani, więc minęły dwa lata od momentu, kiedy spotkałam kogoś z agencji, a

faktycznie zaczęłam pracować dopiero po dwóch latach.

Czy zastanawiałaś się kiedyś, co byś teraz robiła, gdybyś nie została modelką?

Zadaję sobie nieraz to pytanie i myślę, że skupiłabym się na rzeczach związanych z socjologią, polityką, może dziennikarstwem. Na pewno wyjechałabym do Francji. Szkoła, do której chodziłam i do której ty chodzisz, bardzo solidnie do tego przygotowuje. Wiele osób z mojego rocznika o tym myślało… Pewnie w moim przypadku i tak też by się to wydarzyło. Zresztą wydarzyło się tak czy inaczej wyjechałam, ale w trochę innym celu niż nauka.

Reprezentowałaś wiele wysokiej klasy marek. Pracę z którą z nich najlepiej wspominasz i dlaczego?

Chyba najbliżej jestem związana z marką Chanel, z którą pracuję najdłużej od czasu mojego wyjazdu za granicę. Znam całe studio, tworzą je naprawdę fantastyczni ludzie, których poznałam sześć lat temu i nadal regularnie z nimi współpracuję. Faktem jest, że Chanel, mimo stereotypów, które krążą wokół świata mody, jest tworzona przez osoby, które są pełne serca do tego, co robią. Odnoszą się do ciebie z klasą i nie robią żadnych dwulicowych akcji, których można sobie wyobrażać po tej branży. Myślę, że właśnie to jest powodem, dlaczego ta marka pozostaje moją ulubioną.

Jak wygląda modeling “od podszewki”?

Nieraz mam wrażenie, że to najłatwiejsza praca świata, że nic nie robię i nie mam w to żadnego wkładu. Natomiast innym razem zdarza mi się myśleć, że to jedna z trudniejszych rzeczy, którymi można się zajmować w życiu wszystko jest więc relatywne. Sądzę, że obydwa te stwierdzenia są prawdziwe na swój sposób. Z jednej strony to bardzo prosta praca, jeśli już zaczniesz i masz dobrych agentów, to wszystko idzie dobrze. Jest ona jednak mocno związana z wyglądem i w związku z tym presja jest też bardzo duża. Nawet jeśli nie pracujesz jako modelka, tylko jesteś dziewczyną z liceum, to sprawa wyglądu zawsze jest dla ciebie często bardzo ważna. W modelingu stajesz się bardziej świadoma siebie, co nie zawsze działa na twoją korzyść - czasami pozbawiasz się pewnej naturalności przez zmuszanie się do sprostania czyimś oczekiwaniom. Poza tym jest to praca związana z ciągłymi wyjazdami, więc bardzo trudno jest cokolwiek zaplanować. Jeśli w ciągu roku działasz jako modelka w pełnym wymiarze godzin, to musisz być gotowa, żeby po otrzymaniu niespodziewanego telefonu wsiąść w samolot i wyruszyć na drugi koniec świata. Można sobie pomyśleć “Wow, ale super! Moje życie jest przygodą!”, ale nieraz ma się jakieś konkretne plany, ale na potrzeby zlecenia trzeba z nich zrezygnować z dnia na dzień. Na szczęście są też inne plusy bycia modelką - trudno jest się nudzić w tej pracy.

Miałaś w swojej karierze jakieś ekstremalne zlecenie, którego wykonanie było dla ciebie trudne?

Nieraz to, co bywa dla mnie trudne to fakt, że na planie jest zimno. Na przykład w marcu, kiedy wszyscy zaczynają robić zdjęcia kostiumom kąpielowym i musisz przy trzech stopniach stać gdzieś na południu Anglii w bikini z wiejącym we włosy wiatrakiem (żeby były bardziej zmierzwione)... Nie miałam jednak w swojej karierze żadnych ekstremalnych sytuacji à la Top Model, co prawda zdarzały się wyjazdy i zlecenia w jakieś nietypowe miejsca, ale nie były to zadania niewykonalne.

Wiążesz swoją dalszą przyszłość z modelingiem czy jednak chciałabyś spróbować czegoś nowego?

Myślę, że mam w planach obydwie te rzeczy. Z jednej strony nie mam zamiaru rezygnować z modelingu, bo mimo wszystko jest on bardzo ciekawą pracą przynoszącą bardzo duże korzyści. Dlatego póki mogę pracować, to będę pracowała, ale to nie znaczy, że nie mogę robić czegoś jeszcze. Pamiętam, jak zaczynałam karierę i nieraz spotykałam dziewczyny, które mówiły, że pracują w tym zawodzie już dziesięć lat. Myślałam sobie wtedy, że raczej nie zagrzeję tu miejsca na aż tak długo, ale okazało się jednak inaczej. Oczywiście robienie dwóch rzeczy na raz nie jest wcale takie proste - parę razy już próbowałam - ale myślę, że niedługo zacznę się przebranżowywać. Zastanawiam się nad kinem - to coś, co mnie interesuje i w czym dokształcam się na własną rękę.

Jak wspominasz Żmichowskiej? lata szkolne w

Bardzo dobrze, szczerze mówiąc był to dla mnie drugi dom. Poszłam tam w wieku dwunastu lat, a wyszłam jako osiemnastolatka. To naprawdę kawał czasu, moment, kiedy najbardziej się zmieniasz. Uwielbiałam chodzić do tej szkoły. Zawsze tęskniłam do takiej atmosfery posiadania pewnego rodzaju mentorów, nauczycieli, którzy cię inspirują - a w Żmichowskiej było ich wielu.

A czy są jacyś szczególni nauczyciele, którzy zapadli Ci w pamięć?

Tak, na pewno Pan Tomaszewski, który miałdo nas świetne podejście, a do tego uczył nas historii po francusku. Wiem, że teraz może to brzmieć naprawdę słabo, zdaję sobie sprawę, jak ja sama bym zareagowała na taką gadkę, kiedy byłam w szkole (śmiech), ale teraz jak sobie o tym myślę, to Pan Tomaszewski był prawdziwą studnią wiedzy. Żałuję, że nie czytałam wszystkiego, co nam wtedy polecał. (mówię oczywiście o dodatkowych lekturach !). Moją wychowawczynią w liceum była Pani Piątek. Dotąd mówiąc po francusku przypominam sobie nieraz na której lekcji z nią nauczyłam się jakiegoś konkretnego słowa. Zawsze była w stosunku do mnie bardzo wyrozumiała, a czesto zdarzało mi się opuszczać niektóre lekcje na rzecz modelingu. I oczywiście jeszcze Pani Sawicka, która też jest niesamowita w każdym calu. To są chyba ci trzej nauczyciele, którzy najbardziej zapadli mi w pamięć.

Jest jakaś szalona historia ze Żmicho, którą pamiętasz do dzisiaj?

Mam bardzo słabą pamięć do takich rzeczy, nawet ostatnio napisałam do mojej koleżanki z klasy Aleksandry Wagner, czy czegoś nie pamięta. Nie zapomnę jednak lekcji chemii na której oglądaliśmy ślub księcia Williama i Kate, to było bardzo zabawne. Pamiętam też, że Pani Ignatowicz, która uczyła fizyki, była zakochana w swojej kotce Nikicie, a poza tym bardzo, bardzo lubiła Roberta Kubicę, więc kiedy zaczynała się lekcja i zapytało się ją o jedną z tych rzeczy, to było wiadomo, że przez następne 45 minut będziemy właśnie o tym rozmawiać. (śmiech)

Czy francuski przydaje Ci się w twojej pracy?

Tak, bardzo. Gdybym nie mówiła po francusku, to wiele rzeczy układałoby się inaczej.

Utrzymujesz nadal kontakty z innymi osobami z klasy?

Tak, z czterema, może pięcioma osobami. Nawet całkiem regularny, często się widujemy. Teraz właśnie dwie osoby mają do mnie przyjechać na parę dni. Zresztą widzimy się za każdym razem, gdy jestem w Warszawie.

Podróżujesz, zwiedzasz świat, ale jednak Warszawa to twoje ulubione miasto. Jakie jest twoje ukochane miejsce w stolicy?

Bardzo często chodzę do Przegryzia przy Mokotowskiej. Oczywiście mam sentyment do Planu B, gdzie przesiadywaliśmy nieraz po lekcjach w Żmichowskiej. Oprócz tego Vege Bistro i Bar Bambino, miejsca już trochę bardziej obiadowe.

Co Cię motywuje do działania?

To jest bardzo trudne pytanie, ale chyba ciekawość świata, to jest ta najistotniejsza sprawa.

Jakie jest twoje życiowe motto?