Magazyn MNB Zima 2009/2010

Page 1



mediach zawrzało: „Czesi legalizują narkotyki!” i przetoczyła się dyskusja na temat tego, co teraz będzie W z naszymi biednymi sąsiadami i ich dziećmi. Przecież już te„LIMITY BEZKARNOŚCI” Czeskie „limity bezkarności” (obok ilości narkotyków, które wcześniej były traktowane jako wykroczenie): HEROINA – do 1,5 grama (do 1 g) KOKAINA – do 1 grama (do 0,5 g) METAMFETAMINA – do 2 gramów (do 0,5 g) MARIHUANA – do 15 gramów (do 20 papierosów) ECSTASY – do 4 tabletek (do 10 dawek po 100mg każda) LSD – do 5 dawek (do 500 mikrogramów) Do końca 2009 roku w Czechach obowiązywała instrukcja Prokuratura Generalnego określająca limity ilości narkotyków (podane powyżej w nawiasach), posiadanie których było wykroczeniem; chociaż i tak kary stosowane były niezmiernie rzadko. Teraz przyłapanie kogoś z ilością narkotyków mieszczącą się w „limitach bezkarności” nie skutkuje żadnymi sankcjami. Tolerowana jest także przydomowa uprawa konopi (do 5 roślin) i grzybów halucynogennych (do 40 sztuk). Fragmenty czeskiego Kodeksu Karnego znajdziecie na stronie 20.

raz mają najwyższy w Unii wskaźnik zażywania marihuany. Wydaje się, że właśnie w związku z tak wysokim użyciem marihuany Czesi zdecydowali się, aby jej posiadanie, jak również posiadanie innych narkotyków w ilościach konsumenckich – zdekryminalizować. Któregoś dnia, jeden z kolegów terapeutów mówił w radio o Holandii, że ten kraj to dobry przykład na to, iż polityka tolerancji nie działa: zamykają coffee shopy, a poza tym mają ogromną liczbę uzależnionych – a tylko „inaczej ich liczą” i na papierze wychodzi, że jest ich mniej niż u nas. Jego adwersarz w studio radiowym, przedstawiony jako poeta i hippis (wiadomo, ci są raczej za legalizacją) stwierdził z kolei, że jak się nie zalegalizuje marihuany, to mafiosi dalej będą dodawać do niej heroinę. Czy potrzebujemy zmiany prawa narkotykowego? Z całą pewnością. Ale, żeby tak się stało poziom prowadzenia dyskusji na ten temat powinien ulec zmianie. USZCZELNIĆ GRANICĘ Innym ważnym wątkiem, jaki pojawia się w debatach przy okazji „czeskiej rewolucji” to, temat bezpieczeństwa narodowego naszego kraju: nasze dzieci przestaną kojarzyć Czechy z rozbójnikiem Rumcajsem, a zaczną traktować południowych sąsiadów jako pokaźnych rozmiarów plantację konopi. I już wszyscy załamują ręce – jedna z gazet przytacza wypowiedzi samorządowców z obszarów przygranicznych: „To fatalna sytuacja, kiedy nasza młodzież będzie mogła przejść na drugą stronę Olzy i palić marihuanę”. Wyobrażam sobie, że w podobną rozpacz wpadają nasi dilerzy. Poza tym, przyzwyczailiśmy się jeździć do Czech, aby popijać dobre, zdrowe piwo. Wiadomo, że alkohol nie jest tak szkodliwy jak marihuana, jeśli w ogóle jest szkodliwy. Jednak polska policja w przygranicznych miastach zaciera ręce, przypominając, że nie zamierza bezczynnie przyglądać się tej biedzie i wracającym z Czech dokładnie sprawdzi kieszenie. Czeska polityka narkotykowa już od dawna była nacechowana tolerancją wobec osób posiadających niewielkie ilości narkotyków na własny użytek. To co się teraz dzieje, jest jedynie konsekwencją dotychczasowej polityki: przepisy dostosowano do praktyki.

FOT. ARCH

IWUM

CZY U NAS COŚ SIĘ WRESZCIE ZMIENI? Projekt nowelizacji polskiej ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii ciągle czeka (w sejmowej lodówce?). Nowe prawo mogłoby nieco złagodzić sankcje wobec drobnych posiadaczy narkotyków. Popierać takie zmiany to nieprzyjemna sprawa

3


FOT. GRZEGORZ WODOWSKI

MILI UŻYTKOWNICY NARKOTYKÓW? Brytyjska organizacja RELASE realizuje publiczną kampanię pod nazwą NICE PEOPLE TAKE DRUGS (mili ludzie biorą narkotyki). Kiedy opowiadam o akcji znajomym, ci niedowierzają, a niektórzy oburzają się (są wśród nich też tacy, którzy sami biorą narkotyki). Jak to? Mili ludzie biorą narkotyki, a niemili – ich nie biorą? Czy trzeba brać narkotyki, żeby być miłym? Co ma jedno do drugiego? Po narkotyki sięgają ludzie bez względu na takie cechy, jak bycie miłym, czy ładnym. Podobnie jak po legalne używki – alkohol, papierosy czy kawę. Jednak tylko tym, co sięgają po narkotyki przypina się brzydką etykietkę i przypisuje mnóstwo cech negatywnych. Obdarza się ich epitetami: wykolejeńcy, degeneraci, w najlepszym przypadku nieudacznicy. Skąd to się bierze? Po pierwsze, panuje społeczne przekonanie, że ten kto sięga po narkotyki, z całą pewnością ulegnie uzależnieniu. Po drugie, jak już się uzależni od narkotyków, to straci wszelkie hamulce, przeobrazi się w hedonistycznego potwora i będzie wyrywać torebki staruszkom, prostytuować się, wygrażać zakrwawioną strzykawką. Stwierdzenie NICE PEOPLE TAKE DRUGS jest antytezą społecznego wizerunku osoby używającej narkotyków, prowokacją wymierzoną w stereotypy, jakimi posługujemy się, żeby odgrodzić siebie i nasze rodziny od faktu, że ludzie biorą narkotyki. DWURĘKI BADYTA Co hazard ma wspólnego z narkotykami? Sporo. Można się od niego uzależnić, ponad wszelką wątpliwość jest szkodliwy. Tzw. aferze hazardowej towarzyszyły wypowiedzi rządzących o planach jego delegalizacji. Przy okazji mieliśmy też dyskusję o tym, na ile państwo może regulować za obywatela wszystkie jego zachowania, nawet jeśli te okazują się dla niego szkodliwe. Co można jednak zrobić, aby nie patrzeć, jak „jednoręki bandyta” ograbia wszystkich dookoła? Możemy ewentualnie zdelegalizować hazard i tym samym spowodować rozwój podziemia, tracąc jakąkolwiek kontrolę nad zjawiskiem. Takie rozwiązanie będzie korzystne nie tylko dla jednorękich bandytów, ale także dla dwurękich. Kiedy opadną emocje, najpewniej znajdzie się jednak rozwiązanie, polegające na ściślejszej reglamentacji, ograniczającej nieco bardziej dostęp do hazardu (przy okazji zapełniające wstydliwie państwową, a nie mafijną kasę). W przypadku narkotyków, analogicznym rozwiązaniem byłaby również jakaś forma ich legalizacji – państwo zyskałoby kontrolę nad ich produkcją, zyskami i decydowałoby o zasadach dystrybucji. Grzegorz Wodowski

4

M

FOT. WWW.RELASE.ORG.UK

dla polityków: nic się na tym nie wygra, a można stracić w oczach statystycznego wyborcy. Poseł PSL, a propos zmiany prawa w Czechach, mówi dziennikarzowi „Super Nowości”: „Zwykle mam poglądy liberalne, ale w kwestii narkotyków, zawsze będę konserwatystą”. Ten sam polityk wspierał rodzimą produkcję wina gronowego i zaklinał się jakiś czas temu: „Jest to rzeczywiście szansa dla wielu ludzi i obiecuję, że dołożę wszelkich starań, aby zmienić dotychczasową ustawę winiarską”. Ale jak już wspominaliśmy – alkohol zdrowiu nie szkodzi.


APTEKA APTEKA APTEKA APTEKA APTEKA APTEKA APTEKA APT

KRZYSZTOF ŁABUZ

KRAKÓW, LATA 30-TE UBIEGŁEGO WIEKU. W II ZAKŁADZIE CHEMII ORGANICZNEJ UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO MŁODY DOKTOR CHEMII, LEON HENRYK STERNBACH WRAZ Z PROF. KAROLEM DZIEWOŃSKIM, KIEROWNIKIEM ZAKŁADU, BADAJĄ SUBSTANCJE ORGANICZNE POD KĄTEM NOWYCH BARWNIKÓW DLA PRZEMYSŁU. NIE PRZYPUSZCZA WTEDY, ŻE SUBSTANCJE JAKIE ZSYNTETYZOWAŁ, ZA NIECO PONAD 20 LAT,

FOT. MONAR NA BAJZLU

benzodiazepiny DADZĄ MU SŁAWĘ. Splot wielu czynników spowodował, że w 1937r. Leon H. Sternbach wyemigrował z Krakowa. Początkowo udał się do Wiednia, a później do Szwajcarii, gdzie w 1940 r. podjął pracę w firmie Hoffman La Roche. Kierując, na zlecenie tej firmy, badaniami nad nowymi lekami uspokajającymi, pozbawionymi takich działań ubocznych jak wprowadzone na początku XX wieku barbiturany powrócił do swoich barwników a dokładnie do związków zwanych wtedy benzheptoxdiazynami. Prace te, trochę przez przypadek, zrodziły pierwszy lek z grupy benzodiazepin – chlordiazepoksyd (Librium). Był to rok 1957. Nowy lek, a później kolejny z tej grupy (diazepam wprowadzony pod nazwą Valium) podbiły świat. Działały uspakajająco, przeciwlękowo, a przede wszystkim, były o wiele bezpieczniejsze w stosowaniu, niż barbiturany. Można powiedzieć, że zapanowała moda na ich stosowanie, co m.in. znalazło odzwierciedlenie w jednej z piosenek Rolling Stonsów pt. Mother’s Little Helper. Jednakże niekontrolowane i dowolne stosowanie tych leków, szybko ujawniło ich drugą, ciemną stronę – uzależnienie,

a diazepam został nazwany opium dla mas. Od tego czasu, wokół benzodiazepin narosło wiele mitów i błędnych przekonań powodujących (także wśród lekarzy) z jednej strony obawę przed ich stosowaniem, a z drugiej uznawanie ich za lekarstwo praktycznie na wszystko. A jak jest naprawdę?

BENZODIAZEPINY – CO TO JEST? Benzodiazepiny (Relanium, Clonazepam, Cloranxen, Signopam, Xanax, Estazolam – żeby wymienić tylko najpopularniejsze nazwy preparatów), są grupą leków, które wprowadzone do organizmu, łączą się ze specyficznymi kompleksami białkowymi (receptorami), obecnymi głównie na powierzchni komórek nerwowych mózgu. To połączenie prowadzi poprzez skomplikowane procesy zmian konformacyjnych białek i uwolnienia czynników sygnalizacyjnych do zmiany pobudliwości specyficznych grup neuronów, a globalnie do hamowania różnych struktur mózgu. Na poziomie doświadczanym przez pacjentów, powodują one ustąpienie lub redukcję lęku, ustąpienie subiektywnego poczucia napięcia, rozluźnienie mięśni, ułatwiają zaśnięcie i wydłużają sen oraz zmniejszają ilość marzeń sennych. Podwyższają także próg drgawkowy, a co za tym idzie działają

5


KA APTEKA APTEKA APTEKA APTEKA APTEKA APTEKA APTEKA A przeciwpadaczkowo. Wymienione efekty występują z różną siłą, w zależności od zastosowanego leku. Ich działanie wywołuje także efekty niepożądane, które w zależności od nasilenia, mogą prowadzić do groźnych następstw, a nawet śmierci. Do tych działań należą: nadmierna senność, uczucie zmęczenia, osłabienie siły mięśniowej, zawroty głowy, zaburzenia widzenia, zaburzenia pamięci oraz innych funkcji poznawczych. W stanach zatrucia benzodiazepinami obserwuje się różnego stopnia zaburzenia świadomości, do śpiączki włącznie, spowolnienie, niezborność ruchów, zawroty głowy, dyzartrie, zaburzenia pamięci świeżej i niepamięć wsteczną. Ich długotrwałe przyjmowanie powoduje tolerancje, a więc stan w którym, aby uzyskać takie samo działanie leku, potrzeba jego większej niż dotychczas dawki. Poza tolerancją, przy ich długotrwałym stosowaniu rozwija się także uzależnienie związane z potrzebą stałego przyjmowania leku, a jego odstawienie powoduje wystąpienie lęku, bezsenność, drżenia mięśniowe, a nawet napady drgawek

CO ORGANIZM ROBI Z BENZODIAZEPINAMI? Każda substancja, wprowadzona do organizmu, jest traktowana przez niego jak potencjalna

trucizna, którą należy usunąć. Za takie działanie odpowiada głównie wątroba. Benzodiazepiny są początkowo rozkładane przez układy enzymatyczne wątroby do prostszych substancji, które dalej są metabolizowane i wydalane. Czas, w którym organizm wydala połowę leku, nazywa się okresem jego półtrwania. Jednak metabolity niektórych benzodiazepin są rozkładane do substancji, które mogą działać silniej i dłużej, niż lek pierwotny (czas obecności i działania leku oraz jego aktywnego metabolitu w organizmie pozwalają wyróżnić benzodiazepiny długo-, średnio- i krótkodziałające). Równoczesne stosowanie benzodiazepin i innych leków, a także ew. uszkodzenie wątroby powodują, że czas, jaki wątroba potrzebuje na ich rozłożenie, może być skrócony lub wydłużony, co odpowiada za wystąpienie lub nasilenie objawów niepożądanych, a nawet niezamierzone zatrucie, pomimo stosowania dawek uznanych za bezpieczne.

BENZODIAZEPINY U OSÓB UZALEŻNIONYCH OD NARKOTYKÓW Wspomniany efekt równoczesnego stosowania benzodiazepin i innych leków stanowi jeden z powodów, dla których pacjenci programów substytucyjnych chętnie przyjmują benzodiazepiny. Ich równoczesne stosowanie z metadonem powoduje bowiem nasilenie

TAB. 1 Niektóre wskazania i skrócone zasady stosowania leków z grupy benzodiazepin.

6

WSKAZANIA

ZASADY

Zaburzenia lękowe i objawy lęku towarzyszące innym zaburzeniom psychicznym i chorobom somatycznym

Dokładna diagnoza i właściwe leczenie (benzodiazepiny często stanowią tylko leczenie pomocnicze)

Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne

Jasne określenie celu i okresu ich stosowania

Opanowywanie napadów padaczkowych

Edukacja pacjenta

Zespół abstynencyjny poalkoholowy, zwłaszcza powikłany majaczeniem drżennym

Przestrzeganie wskazań i przeciwwskazań

Krótkotrwałe leczenie niektórych zaburzeń snu

Stosowanie nie dłużej niż 4 do 6 tygodni (wyjątkowo >8 tygodni)


APTEKA APTEKA APTEKA APTEKA APTEKA APTEKA APTEKA APTE działania obu leków (także efektów niepożądanych). Inne przyczyny, dotyczące również pacjentów spoza programów, to chęć odurzenia się, uzależnienie, samoleczenie lub po prostu zła współpraca na styku pacjent-lekarz.

LECZENIE BENZODIAZEPINAMI I LECZENIE UZALEŻNIENIA OD NICH Podstawowym elementem w stosowaniu benzodiazepin jest edukacja pacjenta i lekarza, który je przepisuje. Dotyczy ona sytuacji medycznych, w których są one wskazane, ryzyka działań niepożądanych i zasad ich stosowania. W tab. 1 zawarto sytuacje kliniczne, w których stosuje się benzodiazepiny, a także skrócone zasady ich bezpiecznego stosowania.

Wiele prac poświęcono badaniu sposobów detoksykacji z benzodiazepin oraz leczenia uzależnienia od nich, a na tej podstawie opracowano kilka schematów postępowania terapeutycznego. Niestety limit długości niniejszego artykułu nie pozwala na ich pełne przedstawienie dlatego też w tab. 2 zamieszczono jedynie kilka podstawowych wskazówek. Benzodiazepiny stanowią ważną grupę leków, które odpowiednio zastosowane przynoszą ulgę i wspomagają leczenie różnych stanów chorobowych jak zaburzenia psychiczne, zaburzenia snu, napady drgawkowe czy stany zagrożenia życia wymagające sedacji. Przy ich stosowaniu, co dotyczy także innych grup leków, należy mieć świadomość celu ich stosowania i konsekwencji. Jak mówił Paracelsus: Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Zależy to tylko od dawki.

M

Autor składa podziękowania dr n. med. Tomaszowi Gawlikowskiemu, z Kliniki Toksykologii CM UJ, za krytyczne uwagi do powyższej pracy.

Krzysztof Łabuz jest specjalistą w dziedzinie psychiatrii, na codzień kieruje Programem Leczenia Substytucyjnego Uzależnienia od Opiatów w Krakowie.

TAB. 2 Podstawowe zasady detoksykacji i leczenia uzależnienia od benzodiazepin. Leczenie pacjenta a nie uzależnienia Dobra diagnoza – uzależnienie ale co w tle? Zaburzenia snu, depresja, zaburzenia lękowe, choroba somatyczna? Rozmowa z pacjentem: omówienie celu, sposobu jego osiągnięcia i możliwych komplikacji Uzyskanie akceptacji pacjenta dla naszych działań W zależności od rozpoznanych towarzyszących zaburzeń odpowiednie postępowanie: leki i/lub psychoterapia Nigdy nie odstawiamy benzodiazepin z dnia na dzień, chyba że ryzyko związane z objawami odstawiennymi jest mniejsze niż szkody wywołane kontynuacją ich stosowania (wprowadzenie leków łagodzących objawy odstawienia: p/padaczkowe, o działaniu uspokajającym i p/lękowym) Zamiana BDZ krótkodziałających na długodziałające i odpowiednie dostosowanie dawki dobowej Stopniowa redukcja dawki dobowej, minimalnie raz na tydzień, tempo zawsze dostosowane do stanu pacjenta

7


edukcja szkod redukcja szkod redukcja szkod redukcja s

w fotelu kierowcy O NARKOTYKACH, ABSTYNENCJI, TYM, CZYM JEST UZALEŻNIENIE, A PRZEDE WSZYSTKIM REDUKCJI SZKÓD W PSYCHOTERAPII ROZMAWIAMY Z DR ANDREW TATARSKY, KTÓRY PO RAZ KOLEJNY ODWIEDZIŁ POLSKĘ Z SERIĄ WYKŁADÓW I WARSZTATÓW. MACIEK KUBAT I GRZEGORZ WODOWSKI, KRAKÓW.

MUSIMY ZROZUMIEĆ, ŻE UŻYWANIE NARKOTYKÓW, DLA WIELU OSÓB STANOWI JAKBY SERCE ICH ŚWIATA. JEST DOKŁADNIE POŁĄCZONE Z ICH SYSTEMEM SPOŁECZNYM. ICH NAGŁE USUNIĘCIE TO, JAK… WYCIĘCIE SERCA. KTOŚ ZŁAMAŁ ABSTYNENCJĘ? DLACZEGO MIELIBYŚMY USUWAĆ GO Z LECZENIA? DOKŁADNIE Z TEGO WŁAŚNIE POWODU, DLA KTÓREGO GO PRZYJĘLIŚMY. WYOBRAŻACIE SOBIE LEKARZA WYRZUCAJĄCEGO Z GABINETU CUKRZYKA ZA TO, ŻE ZJADŁ CIASTKO. W ŻADNYM INNYM OBSZARZE SŁUŻBY ZDROWIA NIE USUWAMY PACJENTÓW Z LECZENIA ZA TO, ŻE NIE STOSUJĄ SIĘ W PEŁNI DO ZALECEŃ SWOJEGO TERAPEUTY. PRACĄ LEKARZA I TERAPEUTY JEST TO, ABY SPOTKAĆ LUDZI W TYM MOMENCIE W KTÓRYM SĄ I POMAGAĆ IM OSIĄGAĆ MAŁE, POZYTYWNE ZMIANY W ICH ŻYCIU.

8

Redukcja szkód w psychoterapii… Czy rozdajesz igły i strzykawki w swoim gabinecie?

Nie, nie rozdaję. Redukcja szkód w psychoterapii to zwrócenie uwagi na to, w jaki sposób rozmawia się z osobą używającą narkotyków. To filozofia określająca sposób, w jaki pomagać uzależnionemu i w jaki sposób rozmawiać z nim o zmianach. To kliniczne podejście, które uwzględnia założenia redukcji szkód, jej zasady. Przez które rozumiesz…

Zestaw metod umożliwiający ludziom lepsze życie niż odbijanie się pomiędzy stanem odurzenia a poczuciem winy. Przestajemy skupiać się na abstynencji, a koncentrujemy się na minimalizowaniu negatywnych konsekwencji. Spotykamy człowieka tam, gdzie jest i zaczynamy leczenie z zauważeniem jego specyficznej sytuacji; z podejściem pełnym szacunku i zrozumienia staramy się razem wprowadzać zmiany. Są to więc założenia określające miejsce i sposób rozpoczęcia leczenia, a także sposób rozumienia zmiany. I co dalej?

Staramy się zbudować bezpieczny związek z pacjentem, oparty na wspieraniu, który umożliwia rozpoznanie problemów i stopniowe świadome ich rozwiązywanie. Terapię taką opieramy na wzmacnianiu wiary w siebie, na współpracy z pacjentem i jego zaangażowaniu w proces leczenia. W zasadzie, umieszczamy pacjenta w fotelu kierowcy jego stosunku do narkotyków i staramy się, aby podejmował lepsze dla siebie wybory. Brzydko mówiąc – uczył się lepiej manewrować tym wehikułem. Wielu terapeutów twierdzi, że to czym się zajmują, to redukcja szkód, mimo że wyraźnie oczekują od swoich pacjentów tylko abstynencji.

To prawda. Spotykam ludzi, którzy są zdania, że więzienie jest też redukcją szkód; mówią „przecież bronimy wtedy uzależnionych przed nimi samymi i społeczeństwo przed nimi…” Ja stoję na stanowisku, że branża


szkod redukcja szkod redukacja szkod redukcja szkod R leczenia uzależnień na całym świecie jest w poważnym kryzysie. W ten kiepsko działający system pompowane są olbrzymie pieniądze. Gdyby to była prywatna korporacja, to już dawno wypadłaby z biznesu. Piszesz o tym w swojej książce…

Większość spośród ludzi uzależnionych od alkoholu czy narkotyków nie jest po prostu gotowa na całkowite odstawienie substancji z rozmaitych powodów. A tu mamy cały przemysł leczący jedynie niewielki ułamek dużej grupy uzależnionych i nawet, ten niewielki ułamek, nie jest leczony skutecznie. Większość nich zostaje usunięta z leczenia i większość z nich nie zaprzestaje używania substancji. Sam mówisz, że są tacy, którym pomaga..

Słuchajcie, nawet jeśli by naprawdę wytężyć wyobraźnię, to system można jedynie określić jako nieodpowiedni dla większości osób używających narkotyki. Dlaczego więc doświadczamy tak wielkiego światowego przywiązania do nieadekwatnej filozofii leczenia? Odpowiedniej jedynie dla niewielkiej grupy pacjentów, którzy są gotowi i wyrażają wolę na podjęcie leczenia abstynencyjnego oraz takiego leczenia potrzebują. Mówimy może o kilku procentach całej populacji uzależnionych, którzy zgłaszają się do leczenia. Więc co, abstynencja jest... passe?

W roku 1987 rozpocząłem prywatną praktykę psychoterapeutyczną, w trakcie której miałem wiekszą swobodę działania. Pod koniec lat osiemdziesiątych zacząłem eksperymentować z klientami, którzy nie mieli zamiaru całkowicie przestać pić czy brać narkotyków, ale chcieli zmniejszyć skalę ich używania. Chcieli dowiedzieć się, czy można nauczyć się używać w mniej szkodliwy sposób. Zdawałem sobie sprawę, że wyznaczając takie cele, łamię tradycyjne zasady, ale szkolono mnie po to bym pomagał ludziom w odpowiedzi na ich rzeczywiste potrzeby.

Ja, naprawdę wierzę w to, że leczenie abstynencyjne jest istotne oraz, że wielu osobom uratowało życie. To naprawdę cenna terapia. Nie staram się z nią walczyć. Staram się walczyć ze stwierdzeniem, że każdy kto nie jest w stanie podjąć takiej terapii – nie jest gotowy na żadną . W ten sposób mobilizuje się tych niezdecydowanych…

Uważam, że forsowanie takiej opinii, jest szkodliwe wobec uzależnionych, ponieważ explicite dociera do nich informacja: „skoro nie jestem gotowy na terapię abstynencyjną – to nie jestem gotowy na żadną zmianę”. A to naprawdę demotywuje, wzmaga rozpacz i negatywny obraz samego siebie. W zasadzie jest to czysta promocja internalizacji stygmatu i traumy. Chyba popadasz w przesadę.

A co się dzieje, gdy wzmocnimy traumę u ludzi, którzy już jej zaznali? Dokonamy eskalacji użycia narkotyków. Mamy więc system, który w zasadzie promuje użycie narkotyków, wśród osób ich używających. I odmawia dostępu do leczenia tej grupie ludzi, która może być gotowa, aby zacząć pracę nad sobą w inny sposób, na innym poziomie. Powiedziałeś wcześniej, że rozpoczynasz w miejscu, gdzie jest pacjent. Czy masz na myśli jakiś psychoterapeutyczny outreach?

Rozumiem przez to wszelkie działania pozwalające na kontakt z klientem. To wyzwanie dla tych, którzy organizują leczenie. Chodzi o to, aby zaplano-

Andrew Tatarsky: „Redukcja szkód w psychoterapii. Nowe podejście w leczeniu uzaleznień od narkotyków i alkoholu.”, Warszawa 2007

9


edukcja szkod redukcja szkod redukcja szkod redukcja Prohibicja nie blokuje dostępu do narkotyków ludziom, którzy chcą je zdobyć. Świetnie zorganizowane, wielonarodowe siatki przestępcze dostarczają na rynek coraz więcej substancji. Badania wśród nieletnich pokazują, że zdecydowana większość na pytanie: „Czy wiesz, gdzie w twoim mieście można zdobyć narkotyki?”, odpowiada albo „tak”, albo „znam kogoś, kto wie”. W Stanach nieletnim łatwiej jest zdobyć kokainę niż piwo, bo diler dowodu nie sprawdza. Prohibicja nie chroni naszych dzieci. Uderzająca jest też hipokryzja: zgadzamy się, że uzależnienie to choroba, ale zapewniamy bardzo mało funduszy na leczenie, edukację i prewencję, a miliardy na kryminalizację narkomanów.

wać je w taki sposób, który będzie również fizycznie bliski dla klienta. Oznacza to działania dostosowane do różnych grup pacjentów: zarówno dla tych, którzy przychodzą do serwisów, jak i dla tych, którzy tam nie docierają. Jeśli chcemy naprawdę spotkać pacjenta tam, gdzie jest – to musimy ruszyć tyłek, dostosować się do pacjentów i w pełni spersonalizować nasze działania. A wtedy oni zaczną manipulować terapeutą…

Aby skutecznie ci pomóc, muszę dostosować się do ciebie i poprzez proces negocjacji wspólnie stworzyć sposób leczenia, który będzie dla ciebie najodpowiedniejszy. Nie mogę przychodzić do ciebie z gotowymi rozwiązaniami, strategiami. One wytworzą się w trakcie naszego kontaktu. Będę ci przy tym asystował i muszę być odpowiednio do tego przygotowany. Nawet kiedy przyjdę do twojego gabinetu nawalony?

Zadam wtedy to samo pytanie, co zawsze: dlaczego używasz narkotyków? Jestem naprawdę ciekawy, dlaczego to robisz. Zawsze o to pytam. To podstawa, nie mogę rozpocząć działania bez tej wiedzy. Więc nie odmówisz mi rozmowy, nie trzaśniesz mi przed nosem drzwiami?

To naprawdę dziwaczne podejście. Przychodzisz do mnie po pomoc, w takim w stanie w jakim byłeś gotów przyjść. Ja miałbym decydować o tym, czy zasługujesz dzisiaj na leczenie?! A co jeśli to był jedyny sposób na odwiedzenie mnie? Jeśli bez narkotyków jesteś tak nerwowy lub tak zdołowany, że staje się to po prostu niemożliwe? A co, jeśli pod wpływem narkotyków dostałeś olśnienia i wpadłeś do mnie, bo uznałeś to za stosowne, a ja ci mówię: wiesz co, wpadnij jutro. Pewnie wkurzyłbym się, że jesteś taki zasadniczy. Ale pomyślałbym, że to jednak moja wina…

To też. Ale także, że ten koleś ma mnie gdzieś, nie rozumie mnie. Nawet nie pyta co się stało. A może ktoś mnie zgwałcił, albo gonił z nożem? W odniesieniu do narkotyków szybko dokonujemy osądu i nie mamy nawet okazji dostrzec sedna sprawy. Nikt mnie nie napastował, nawaliłem się, bo i tak nie wierzę, w skuteczność terapii, a „pod wpływem” lepiej mi się rozmawia z moim terapeutą…

Z wywiadu przeprowadzonego przez Macieja Jarkowca dla Przekroju. „Wszyscy jesteśmy uzależnieni”, Przekrój 20/2009.

10

Dobrze, załóżmy że u podłoża takiego zachowania, naprawdę leży sabotaż terapii. Ale wtedy ciekawi mnie to jeszcze bardziej. Dlaczego chciałbyś coś takiego zrobić? Może tak naprawdę chcesz sabotować osoby, które cię do tej terapii zmuszają? Może robisz to, bo twoja matka powiedziała, że jak do mnie nie przyjdziesz, to nie zapłaci ci czynszu? Jak już się dowiem, co jest naprawdę grane, wtedy mogę się zdecydować, czy powiedzieć ci „nie chce mi się grać w twoją grę” albo „cieszę się, że jednak, mimo wszystko do mnie przyszedłeś”. I wtedy, jak przy każdej terapii, muszę się zastanowić nad kosztami i korzyściami, które wypływają z zaistniałej sytuacji. Jestem


szkod redukcja szkod redukacja szkod redukcja szkod R zainteresowany tym, aby ci pomóc, abyś poznał koszty i korzyści, które wynikają z twojej obecnej postawy wobec narkotyków. Czy dzięki wizytom u Ciebie naprawdę dowiem się, dlaczego zażywam narkotyki?

FOT. GRZEGORZ WODOWSKI

Osoby, które używają narkotyków, podobnie jak wszyscy inni, są w pewnym kontinuum samoświadomości. Możemy zadać każdemu takie pytanie: czy wiesz, dlaczego gniewasz się na swojego partnera? Czasem wiesz, czasem nie, a jeszcze innym razem nie chcesz się nad tym zastanawiać. Niektórzy dokładnie wiedzą dlaczego używają narkotyków, a inni zupełnie nie mają pojęcia po co to robią. Nie wiedzą, niewiele potrafią o tym powiedzieć. To dlaczego miałoby być to tak niezwykle istotne?

Bo jest to jeden ze sposobów na zrozumienie procesu uzależnienia: narkotyk jest tym, czego potrzebuję, ale resztę usuwam poza świadomość i mówię, że to czego potrzebuję, to narkotyk. To moje wyimaginowane rozwiązanie na cały ból. Podczas gdy prawdziwe odpowiedzi są poza moją świadomością. Można to rozpatrywać w kategoriach dysocjacji (myśli, uczucia i działania funkcjonują niezależnie od siebie, nie wiążą się z sobą – przypadek red.), to dosyć częste, gdy u podłoża znajduje się trauma. Po prostu wypychamy to, co boli poza świadomość. A co się dzieje, jak się czegoś pozbędziemy, np. emocji związanych z jakimś tam wydarzeniem? Coś z naszego życia znika, a narkotyki to wypełniają, mogą być lekarstwem na traumę. Więc leczenie uzależnienia może być punktem wyjścia, aby dotrzeć do tych obszarów, które osoba wyparła. Gdy wybiegamy poza termin uzależnienia i jego leczenia, możemy dotrzeć do prawdziwej natury problemów osoby. Więc zażywając narkotyki ze świadomością tego, co mnie dręczy będzie lepsze, niż gdy nie poddam się tej refleksji? Dlaczego?

Dziękuję, to piękne podsumowanie. Podstawą redukcji szkód w psychoterapii, jest promowanie świadomości w danej chwili. Pomyślałem więc o takich trzech umiejętnościach; otóż chciałbym, aby moi klienci zaczęli być ciekawi własnego zachowania, swoich reakcji i używania narkotyków. Chcę rozbudzić w pacjentach ciekawość tego. Jak jesteś ciekawy, to możesz rozbudzić w sobie refleksję, a to może obudzić w tobie świadomość. To może powodować dyskomfort…

Więc pracujmy na tym uczuciem dyskomfortu, poprzez techniki oddechowe, techniki świadomościowe. Jak go już to opanujesz, możesz dotrzeć do impulsu uzależnieniowego, do zidentyfikowania tej potrzeby, żądzy. Jeśli będziesz tego świadomy, to możesz nauczyć się podejmować wybory i wziąć odpowiedzialność za nie.

JEŻELI UŻYWASZ NARKOTYKÓW I CZUJESZ, ŻE COŚ JEST NIE TAK, ZACZYNASZ CZUĆ SIĘ MNIEJ KOMFORTOWO, ALE NIE JESTEŚ PEWIEN, CZY CHCESZ PRZESTAĆ LUB BOISZ SIĘ NAWET O TYM MYŚLEĆ. WIEDZĄC, ŻE JEDYNA DOSTĘPNA METODA LECZENIA ZMUSI CIĘ DO ABSTYNENCJI - TRACISZ MOTYWACJĘ DO SZUKANIA POMOCY. GDYBYŚ WIEDZIAŁ, ŻE SĄ ALTERNATYWY, KTÓRE POZWOLĄ ZACZĄĆ CI TERAPIĘ OD MIEJSCA, W KTÓRYM JESTEŚ I POMOGĄ CI DOJŚĆ DO TEGO, CZEGO TAK NAPRAWDĘ POTRZEBUJESZ, CO JEST DLA CIEBIE ODPOWIEDNIE, CO PASUJE DO TWOJEJ OSOBOWOŚCI I STYLU... GDYBYŚ TO WIEDZIAŁ, Z WIĘKSZĄ OCHOTĄ POSZUKIWAŁBYŚ LECZENIA.

11


edukcja szkod redukcja szkod redukcja szkod redukcja s

FOT. GRZEGORZ WODOWSKI

Czy uważasz, że ludzie zażywają teraz więcej narkotyków niż kiedyś?

UWAŻAM, ŻE POTRZEBUJEMY PSYCHOTERAPII WYSPECJALIZOWANEJ I DOSTOSOWANEJ DO PACJENTA, OPARTEJ NA ZAŁOŻENIU, ŻE UŻYWANIE NARKOTYKÓW TO NIE JEST PROBLEM SAM W SOBIE. ON JEST TYLKO CZĘŚCIĄ BARDZIEJ ZŁOŻONEGO ZJAWISKA. PACJENT „METADONOWY”, JEST UMIESZCZONY W KONTEKŚCIE, DZIĘKI KTÓREMU MOŻE ZAUWAŻYĆ, ŻE WRAZ Z ZANIKIEM GŁODU NARKOTYKOWEGO, NIE ZNIKNĄ WCALE JEGO PROBLEMY. I ZOBACZCIE, PROBLEMY TE MOGĄ PROWADZIĆ DO ZAŻYWANIA INNYCH NARKOTYKÓW I INNYCH DYSFUNKCJI. MOŻE ZOBACZYĆ, ŻE WCIĄŻ JESTNIEZDOLNY DO ZADOWOLENIA, DO PRACY, ŻE JEST ZNUDZONY, W DEPRESJI I BEZ POMYSŁU NA ŻYCIE.

12

Czy wiecie o tym, że znaleziono dowody na używanie narkotyków już 10 tysięcy lat temu. W jednym z pierwszych śladów o obecności człowieka. Nie wiem zbyt wiele o tym, jak dużo ludzie używają teraz narkotyków, ale wiem, że np. w XIX w. Anglicy pili nawet galon piwa dziennie na mieszkańca. Nie wiem, jakie są liczby dotyczące narkotyków, ale wiem, że ludzie zawsze ich używali. Z socjologicznej perspektywy interesujące jest to, że im więcej wydajemy na wojnę z narkotykami, tym więcej narkotyków jest na rynku. Nie dalej, jak dzisiaj rozmawiałem z dziennikarzem, który spytał mnie o to, kiedy powstał koncept uzależnienia. No i kiedy on powstał?

Nie ma wyraźnego punktu w czasie. Wystarczy powiedzieć, że do tego momentu, ludzie po prostu lubili pić dużo alkoholu, jego picie było elementem życia. Konsumpcja innych substancji też była po prostu częścią życia. Na początku XX wieku mnóstwo substancji, które dzisiaj są nielegalne było lekarstwami. Używano ich na różnoraki ból, fizyczny bądź psychiczny. Gdy wprowadzono koncept uzależnienia, ludzie z tych co się leczyli, stali się ludźmi uzależnionymi. I przestali mówić „leczę się czymś tam, bo cierpię”, a zaczęli mówić „chce się naćpać, bo mam tą chorobę”. W pewien sposób, impuls do używania został oderwany od osoby. Że niby wymyśliliśmy sobie chorobę?

To ciekawe spostrzeżenie. Ideologia choroby, ideologia bycia chorym, ideologia bycia uzależnionym, mit uzależniania, tłumaczy mnie samemu moje zachowanie w taki sposób, który umożliwia mi usprawiedliwienie faktu, że nigdy nie przyjrzałem się własnemu zachowaniu. Staje się więc nie tylko usprawiedliwieniem do unikania refleksji nad samym sobą, ale również podpowiada mi, abym tego unikał. Gdzie tu sens?

Wielu z nas chce unikać własnych problemów, konfrontacji z nimi, pracy nad sobą, itd. Tworzenie więc ideologii choroby, uzależnienia, bezsilności, napędza to zjawisko zamiast je zmieniać. Doszedłem do takiego wniosku, że koncept uzależniania stwarza możliwość podpięcia pod niego, wszystkich problemów związanych z używaniem narkotyków. Mogę więc powiedzieć, że zrobiłem to wszystko przez narkotyki. Moja rodzina może również mówić: „on zrobił to wszystko przez narkotyki, więc dalej, wyleczmy go z tego!”. I wszyscy zaczynają się skupiać na tym, żeby to osiągnąć i unikamy w ten sposób zastanowienia się na tym, dlaczego narkotyki były zażywane. Gdy skupiamy się tylko na używaniu narkotyków, unikamy spojrzenia na te wszystkie skomplikowane problemy, które spowodowały, że rozpoczął się problem z używaniem narkotyków.


szkod redukcja szkod redukacja szkod redukcja szkod R Czy używanie narkotyków może być dzisiaj traktowane jako psychologiczna norma zachowania?

Jedną z rzeczy, którą robię, gdy rozmawiam z jakąś grupą zawodowców – to stwierdzenie, że każda osoba, która jest na sali, wie coś o narkotykach. Bo wszyscy używają jakiś narkotyków, niektórzy palą papierosy, wielu pije alkohol, a jeszcze inni (idę dalej) używają kokainy albo silnych środków przeciwbólowych. Więc puenta jest taka: nasze społeczeństwo, niemalże bez wyjątku używa substancji zmieniających świadomość. Słuchaj, a czy możemy porównać abstynencję od narkotyków z abstynencją od seksu?

Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Wiemy, że potrzeba seksu i narkotyków ma to samo źródło, w bardzo pierwotnej części mózgu, która poszukuje przyjemności. Jest to związane z dopaminami w naszym mózgu i z przyzwyczajeniem do ich przypływu. To dzieje się także podczas hazardu. No i tu powstaje pytanie – czy szukamy takich doświadczeń, bo potrzebujemy dopaminy – czy potrzebujemy dopaminy, bo to robimy. Zastanawia mnie tylko fakt, dlaczego spośród wszystkich zdarzeń, które mogą powodować uzależnienia, wybieramy akurat narkotyki i tak je piętnujemy? Dziękujemy za rozmowę. Dasz zaprosić się na piwo?

M

(…) zdecydowana większość ludzi, którzy mają problem z piciem alkoholu czy z zażywaniem innych substancji psychoaktywnych nie zgłasza się na leczenie. Wielu nie jest gotowych na całkowitą abstynencję. A skoro nie są gotowi i nie szukają pomocy, to system leczenia się nimi nie zajmuje. Pozostaną poza systemem. Ci, którzy podejmują leczenie w paradygmacie abstynencji, a nie są na nią gotowi (zmuszeni przez sądy, pracodawców czy brak innych ofert terapeutycznych), w znacznym procencie nie kończą leczenia i w przeważającej części nie utrzymują abstynencji między innymi dlatego, że zgłaszając się na terapię mają inne cele niż abstynencja. (…)

Fragment wykładu wygłoszonego przez Andrew Tatarsky’ego w trakcie konferencji pt. „Różne nurty w psychoterapii uzależnionych”, jaka odbyła się w Krakowie w maju 2009. Pełny zapis wykładu został opublikowany w magazynie „Terapia uzależnienia i współuzależnienia” (5/2009).

Andrew Tatarsky jest doktorem psychologii klinicznej, na stałe

współpracuje z City University of New York i Washington Institute of Addictions. Prowadzi prywatną praktykę, jest psychoterapeutą, superwizorem, autorem licznych prac naukowych.

13


ie substytucyjne leczenie substytucyjne leczenie sub

IE N O D A T E M A N IN E T S N E FRANK z o trudnym pacjencie czyli rzec MIRKA STRABURZYŃSKA

końcem listopada uczestniczyłam w konferencji zorganizowanej przez firmę Molteni (producent metadonu) dla realizatorów programów leczenia substytucyjnego. W konferencji udział wzięli ci, którzy od lat prowadzą leczenie substytucyjne, ale nie brakowało też przedstawicieli programów, które dopiero „raczkują” (Zielona Góra) i tych, które dopiero są przygotowywane (Bydgoszcz).

specjalistów barier mentalnych) było i jest ważnym zadaniem. Podkreślaliśmy to także i w Zieleńcu.

Trzydniowe spotkanie odbywało się w uroczym górskim anturażu narciarskiej miejscowości Zieleniec, w przyjemnym hotelu, co podkreślało uznanie firmy dla wysiłku zaproszonych gości w upowszechnianiu leczenia substytucyjnego. Zresztą tworzenie lobbingu na rzecz upowszechniania tej formy leczenia oraz przełamywanie administracyjnych i organizacyjnych barier (także pokutujących wciąż w samym środowisku

Programy substytucyjne stały się w pewnym momencie niezłą formą powiększania dochodów placówek leczenia uzależnień, a tym samym zatrudnianych w nich ludzi. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że w przy takim podejściu – interes, prawa i potrzeby pacjentów schodzą często na drugi plan. Lek substytucyjny bywa „smyczą”, na której można wodzić pacjenta w imię wygody, a nawet arogancji personelu: Wiemy lepiej, co jest dla ciebie dobre. To nie jest łamanie twoich praw, no możesz to nazwać… protekcjonalnym traktowaniem. Ale tak trzeba! Pacjent zgodzi się na wszystko, zniesie wiele, bo gdy się zbuntuje, może wypaść z programu. Pod byle jakim pretekstem, który w Rozporządzeniu Ministra spisał urzędnik. Tym rynkiem nie rządzi klient, o niego się nie walczy. Z powodu przewagi popytu nad podażą, pacjenci w programach są traktowani, jak klienci sklepów z towarem na kartki w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku.

FOT. GR

ZEGORZ

SKI WODOW

Z

14

Niestety, w ferworze walki o lepszy dostęp do substytucji i ciągłego przekonywania, że metadon czy buprenorfina to nie trucizna, tracimy z oczu potrzebę rozwoju strony jakościowej programów – szczególnie w perspektywie ich odbiorców, aby czuli się podmiotowo i mogli realizować cele swojego leczenia.

Na domiar złego, programy substytucyjne są tak rozliczane, że nie opłaca się w nich zatrudniać wysokiej klasy specjalistów. Poza wymaganą obsadą pielęgniarsko-lekarską, specjaliści terapii uzależnień występują w tych programach nielicznie, bo NFZ płacąc za osobodzień, nie uwzględnia stawek za udzielanie kon-


bstytucyjne leczenie substytucyjne leczenie substyt kretnych świadczeń terapeutycznych przez specjalistów. Rzetelna superwizja kliniczna jest także rzadkością. Historia zatacza koło. Placówki leczenia uzależnień, których programy merytoryczne oparte są na paradygmacie abstynencyjnym, dzięki stałej profesjonalizacji, wprowadzaniu wysokich standardów leczenia zaczerpniętych z różnych nurtów psychoterapii odchodzą od restrykcyjnych metod działania. Wzorem dobrych praktyk podążają za pacjentem, uznając jego podmiotowość, dopasowują metody do jego indywidualnych możliwości, potrzeb i gotowości na zmianę w drodze ku zdrowieniu. Nie tak dawno, z dużym zainteresowaniem wysłuchałam wykładu Jolanty Koczurowskiej pt: „Transteoretyczny model zmiany”. Zgodnie z najnowszymi badaniami, mitem i szkodliwym przesądem staje się przekonanie, że uzależnienie jest wynikiem określonych cech osobowości, a opór i zaprzeczanie są nieodzownymi atrybutami uzależnienia i, że tylko konfrontacja jest skutecznym stylem pracy terapeuty uzależnień. A tu, w Zieleńcu, kierownik jednego z programów substytucyjnych, ogłasza w swojej prezentacji, na temat trudności w realizowaniu programu substytucyjnego, że ta podstawowa trudność to… pacjenci i ich objawy! I tak dowiadujemy się, że jego „trudni” pacjenci to osobnicy prezentujący takie cechy osobowości i zachowania (patrz fotografia jednego ze slajdów), iż z łatwością można byłoby z nich ulepić mentalnego Frankensteina. Pomijam fakt, że język, jakim posługiwał się prezenter, daleko odbiegał od języka współczesnej psychopatologii, eliminującej w opisie zaburzeń, czy klinicznego obrazu zachowań pacjenta określenia mające wydźwięk negatywnie oceniający, niechlubnym wzorem lat poprzedzających rozwój paradygmatu egzystencjalno-humanistycznego. W przedstawieniu materiału, w jego omówieniu, nie było choćby odrobiny refleksji! Co może generować takie zachowania u pacjentów? Może niemały wpływ na taki stan rzeczy ma sam sposób dystrybucji leku, zależności od personelu? A może, jego pacjenci żyją za 400 zł zasiłku i kilka godzin dziennie poświęcają na podróże po

W OCZEKIWANIU NA ZMIANY W ROZPORZĄDZENIU „SUBSTYTUCYJNYM” Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii złożyło w Ministerstwie Zdrowia projekt poprawek do rozporządzenia regulującego leczenie substytucyjne w naszym kraju. Projekt leży w ministerstwie od kilku miesięcy, a tymczasem dalej obowiązują niefortunne przepisy, wśród których prym wiedzie brak zapisu o możliwości wydawania zaliczek do domu (wyjątek stanowi choroba lub przemijająca przeszkoda uniemożliwiająca przybycie pacjenta do zakładu). A, że praca czy nauka, nie są „przemijającymi” przeszkodami – brakuje w aktualnych przepisach odpowiednich sformułowań. Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii chce, aby te oczywiste sytuacje wziąć pod uwagę, a także wydłużyć okres wydawania „zaliczek” leku z 4 do 6 dni. „Przemijająca przeszkoda” ma pozostać, ale będzie dotyczyła tylko wyjątkowych sytuacji i wydawania substytutu na jeszcze dłuższe okresy. Projekt wprowadza także inne propozycje zmian. Na przykład, rezygnację z wymogu co najmniej 3 lat uzależnienia od opiatów – przy kwalifikowaniu pacjenta do programu; rezygnację z wymogu prób wcześniejszego leczenia „drug free”. W nowym rozporządzeniu miałoby się też znaleźć zapewnienie o kontynuacji leczenia po osadzeniu pacjenta w areszcie czy zakładzie karnym. Dokument – z myślą o zracjonalizowaniu kosztów programów substytucyjnych – zawiera także propozycje zmian, co do wymogów liczbowych zatrudnianych pielęgniarek i pracowników pomocniczych, w przeliczeniu na liczbę pacjentów.

15


e substytucyjne leczenie substytucyjne leczenie sub substytut, a pielęgniarka robi problem, bo ktoś spóźnił się 15 minut? WARTO WIEDZIEĆ

Każdy, kto jest leczony substytucyjnie, powinien zawsze gdzieś pod ręką mieć opracowanie dr Grażyny Cholewińskiej „Interakcje farmakologiczne buprenorfiny i metadon z powszechnie używanymi lekami”, choć, jak sama autorka pisze we wstępie – jest to pozycja adresowana głównie do personelu programów substytucyjnych. Wielu z nas, stosując środki farmakologiczne zagląda do dołączonych ulotek i nie ma w nich zazwyczaj słowa o tym, jakie interakcje mogą wystąpić przy równoczesnym stosowaniu leków substytucyjnych. A przecież to ważne, jak stosowane leki będą wpływać na metabolizm „substytutów”, czy może dochodzić do osłabienia lub wzmocnienia działania któregoś z leków. W obawie o to, jak zostaniemy potraktowani – wielu z nas ukrywa przed lekarzami fakt leczenia substytucyjnego. Niestety, nie jest to rzadkość i w efekcie możemy otrzymywać leki, które będą wchodziły w poważne interakcje z metadonem lub buprenorfiną. Sprawdźmy to, bo przecież lekarz, który z farmakoterapią uzależnień niewiele ma do czynienia – i tak niewiele nam powie. W opracowaniu znajdziemy informacje o interakcjach z „substytutami” leków antyretrowirusowych (używanych w leczeniu HIV/AIDS), benzodiazepin, antydepresantów, leków przeciwbólowych i wielu innych środków, a nawet preparatów zwiększających potencję płciową. Mamy nadzieję, że opracowanie dr Cholewińskiej jest dostępne w programach metadonowych, również dla pacjentów.

„Interakcje farmakologiczne buprenorfiny i metadon z powszechnie używanymi lekami” dr Grażyna Cholewińska Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii Warszawa 2009 (egzemplarz bezpłatny)

16

Nic wszak nie dzieje się bez przyczyny, a jeżeli już, naszą rolą jest szukać źródeł zaburzeń, których konsekwencją są zachowania niepożądane czy destrukcyjne. Trzeba im zapobiegać, leczyć je i warto modyfikować swoje podejście oraz oddziaływania, aby umożliwić pacjentom zmianę zgodnie z celami ich terapii! Atmosfera, która sprzyja zmianie, to taka, gdzie terapeuta może rozwinąć swój indywidualny styl wyznaczający klimat dobrej relacji z pacjentem, a niezbędne tu jest: empatyczne słuchanie, życzliwość i autentyczność. Wiele badań wskazuje, że taka postawa terapeuty przesądza o sukcesie terapeutycznym, a zatem i źródeł trudności, czy niepowodzeń w terapii, także substytucyjnej, należałoby upatrywać w zakłóceniach relacji pacjent – terapeuta/personel merytoryczny. Chichot historii polega na tym, że poprzez programy substytucyjnie, chcieliśmy dać osobom uzależnionym prawo do swobodnego wyboru takiej formy leczenia, która w swoich założeniach akceptuje ich wraz niemożnością rezygnacji z substancji, od której są uzależnieni. Chcieliśmy udowodnić, że mitem, czy przesądem jest przekonanie o abstynencji jako wartości samej w sobie i jej zachowaniu jako nieodzownym elemencie warunkującym zmianę na lepsze, godniejsze życie osób uzależnionych. Tymczasem, wśród pacjentów niektórych programów rośnie rozczarowanie, wynikające z braku poczucia sukcesu


bstytucyjne leczenie substytucyjne leczenie substytu

Nie twierdzę, tym samym, że dobre programy to tylko te, które są wysokoprogowe. Istnieje, także, bardzo duże zapotrzebowanie na programy niskoprogowe, a nawet takie, gdzie substytucja staje się formą leczenia paliatywnego. Bezsporne jest jednak, że zarówno w jednych, jak i w drugich programach powinni pracować ludzie, dla których standardem jest właściwa, empatyczna i nie oceniająca, szczególnie w kategoriach normatywnych, postawa wobec pacjentów. Jest wszak tyle pięknych zawodów dla obsesyjnych „kontrolerów”… Mam nadzieję, że mój głos w tej sprawie otworzy dyskusję na temat jakości istniejących programów substytucyjnych, włączając do niej także (a może przede wszystkim) ich uczestników. Wynika to z logiki realizowania naszych programów, jako dobrych praktyk w leczeniu uzależnień, pod czym podpisują się wszyscy specjaliści działający w tym obszarze ochrony zdrowia. Jak mniemam, kierownik-prelegent także.

M

Mirka Straburzyńska jest specjalistą terapii

PROGRAM SUBSTYTUCYJNY W ZIELONEJ GÓRZE

W kwietniu 2009 roku powstał program leczenia substytucyjnego w Zielonej Górze. Prowadzony jest przez Polskie Towarzystwo Zapobiegania Narkomanii w Lubuskim Ośrodku Profilaktyki i Terapii w Zielonej Górze. Jest to pierwszy program substytucyjny w województwie lubuskim. Otwarcie programu było możliwe dzięki zaangażowaniu władz Polskiego Towarzystwa Zapobiegania Narkomanii oraz prof. Dorocie Rybczyńskiej, kierownik poradni uzależnień w Zielonej Górze. Lubuski Oddział NFZ także pozytywnie zareagował na poszerzenie oferty leczenia dla osób uzależnionych od opiatów, w krótkim czasie podjął decyzję o zakontraktowaniu świadczeń. Obecnie leczeniem substytucyjnym może być tu objętych 25 pacjentów. Kim są pacjenci? To głównie mężczyźni, z długoletnią historią nadużywania opiatów – ich średni wiek to ok. 30 lat. Objęci są zarówno substytucją, jak i diagnostyką w zakresie HIV i HCV. W przypadku pozytywnego wyniku, kierowani są do współpracujących z programem, specjalistycznych placówek. Najczęściej mieszkają w Zielonej Górze, choć kilku pacjentów dojeżdża z okolicznych miejscowości odległych, nawet o 80 kilometrów. Adres i kontakt: ul. Jelenia 1a, 65-090 Zielona Góra, lopit@org.pl tel. (68) 453 20 00 Kierownikiem programu jest lekarz psychiatra, dr Cezary Jabłoński.

FOT. GRZEGORZ WODOWSKI

i wsparcia w rozwoju życiowym. Ceną za otrzymywanie leku bywa instrumentalne, oparte na władzy i kontroli traktowanie.

uzależnień i superwizorem z listy Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii.

17


metadon czy buprenorfina? kto/co o tym decyduje?

e substytucyjne leczenie substytucyjne leczenie sub

Od półtora roku można w polskich programach substytucyjnych używać preparatu Suboxone. Lek ten stanowi kombinację buprenorfiny i naloxonu, jest zdecydowanie bezpieczniejszy od metadonu, wykazuje słabsze działanie niepożądane i… jest znacznie droższy. Prawdopodobnie ta ostatnia właściwość preparatu decyduje, że jego zastosowanie wydaje się śladowe: w chwili obecnej stosowany jest on tylko w czterech programach substytucyjnych, a spośród 1600 pacjentów „substytucyjnych” otrzymuje go zaledwie 29-ciu.

Darek (pacjent programu substytucyjnego w Krakowie):

18

Obowiązujące regulacje prawne mówią, że leczenie substytucyjne może być prowadzone wyłącznie przez zakłady opieki zdrowotnej w ramach programów, które uzyskały pozwolenie od Marszałka Województwa (wcześniej od Wojewody). Biorąc pod uwagę powyższe ramy prawne – dopóki cena leku nie będzie brana pod uwagę w finansowaniu leczenia substytucyjnego przez Narodowy Fundusz Zdrowia, dotąd inne i droższe niż metadon środki substytucyjne będą miały marginalne zastosowanie. Dlatego należy dołożyć wszelkich starań, aby NFZ, w warunkach kontraktowania, brał pod uwagę cenę leku. Jednak, nawet jeśli NFZ zmieni warunki kontraktowania, to wydaje się, że dominującym środkiem w leczeniu nadal pozostanie metadon. Tak, jak w wielu innych krajach. Zmiana warunków finansowania przez NFZ ma jednak sens, ponieważ umożliwiałaby zastosowanie innego niż metadon środka substytucyjnego u pacjentów (być może niewielkiej grupy), wobec których istnieją określone wskazania medyczne. FOT. WWW.AKADEMIAPROFILAKTYKI.PL

Jestem leczony metadonem od prawie dwóch lat. Zaczynałem od 60 mg, teraz jestem na 30-stu. Już kilka miesięcy prowadzę rozmowy na temat zmiany leku substytucyjnego na Suboxone. Bezskutecznie. Dlaczego chcę zmienić substytut? Jest kilka powodów. Liczę na to, że buprenorfinę, jako środek bezpieczniejszy mógłbym otrzymywać raz w tygodniu, co ułatwiłoby mi wykonywanie pracy zarobkowej. Być może kiedyś będę chciał się wyzerować; nie zarzekam się, ale ułatwiłoby mi to detoksykację. Traktuję też zejście z „ciężkiego” metadonu jako awans w swojej terapii. Teraz mam nawet problem z bezpiecznym przechowywaniem zaliczek metadonu.

Bogusława Bukowska (zastępca dyrektora Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii):


bstytucyjne leczenie substytucyjne leczenie substytu

Jednak niektóre dowody wskazują, że efekty każdej interakcji pomiędzy diazepanem i metadonem może być silniejsza niż efekty interakcji diazepamu z buprenorfiną. Niektóre dowody sugerują, że Buprenorfina wytwarza niższy poziom fizycznego uzależnienia niż pełny agonista opioidowe, jakim jest metadon czy morfina. (…) Długi okres działania buprenorfiny potwierdza możliwości rzadszego niż codziennie jej zażywania. Co więcej, stosowanie buprenorfiny z naloxonem co drugi dzień lub trzy razy w tygodniu jest zatwierdzoną przez UE opcją.

Jennifer S. Orman / Gillian M. Keating: „Buprenofine/Naloxone. A Review of its Use in the Treatment of Opioid Dependence“, DRUGS. ADIS DRUG EVALUATION., (DRUGS 2009, Vol. 69, No. 5:577-607).

W niektórych badaniach porównywano rezultaty stosowania leków substytucyjnych w różnych grupach chorych. Stwierdzono między innymi, że leczenie buprenorfiną może być korzystniejsze od leczenia metadonem w przypadku osób młodszych, uzależnionych od narkotyków od niedawna, nie stosujących dożylnie heroiny. Lepsze wyniki leczenia buprenorfiną niż metadonem uzyskiwano również u osób z depresją i stanami dysfotycznymi. (…) Od 2008 r. w Polsce jest zarejestrowany i dostępny lek Suboxone. Powoli wchodzi on do programów leczenia substytucyjnego. Można żywić nadzieję, że pozytywne doświadczenia, związane z jego stosowaniem, pozwolą na zmianę dotychczasowej polityki w zakresie leczenia substytucyjnego w Polsce i przyczynią się do opracowania programu, który umożliwi prowadzenie takiego leczenia (zwłaszcza z zastosowaniem leku Suboxone) w ramach podstawowej opieki zdrowotnej.

Bogusław Habrat: „Znaczenie preparatu Suboxone w leczeniu substytucyjnym uzależnienia od opiatów”, ORDYNATOR LEKÓW, Vol. 9, Nr 81-82, 2009

Do czasu wprowadzenia buprenorfiny (4 lata temu), jedynym lekiem stosowanym w terapii substytucyjnej był metadon. Dzisiaj obydwa te leki są w Chorwacji w pełni refundowane, wydawane lub przepisywane przez lekarza rodzinnego. Wysokość dawki i sposób podawania – nadzorowany lub w domu – ustala lekarz prowadzący. Decyzja, który lek będzie stosowany, zależy od wskazań klinicznych i ustaleń lekarza z pacjentem. Ocenia się, że obecnie w Chorwacji 4500 pacjentów przyjmuje metadon, a 2100 buprenorfinę. „Leczenie substytucyjne osób uzależnionych od narkotyków”, SŁUŻBA ZDROWIA, 28 września 2008.

19


OLITYKA NARKOTYKOWA POLITYKA NARKOTYKOWA POLITYKA NA

o g e n r a k u s k e d o k o g ie 10 20 sk wejścia w życie: 1 stycznia fragmenty cze prawką nr 306/2009, data Ustawa nr 40/2009 wraz z

po

Punkt 283 ie substancji ja i przetwarzan Nielegalna prohdui kc oraz trucizn ch wy po tro narkotykowyc psycho ca,

ortują alnie produkująca, imp (1) Każda osoba nieleg lenie, zie ud a jąc jąca, proponu eksportująca, przemyca sób spo y inn ek lwi iko jak ca lub w udzielająca, sprzedają dla ca ują drugim lub przetrzym dostarczająca osobom chotropową, ę narkotykową lub psy ncj osób drugich substa lub ą ow tyk rko na stancję preparat zawierający sub nę podlega ciz tru lub zny mic che sor psychotropową, prekur lat pięciu do u rok lności na okres od karze pozbawienia wo lub karze grzywny. ści od karze pozbawienia wolno (2) Przestępca podlega li popełnia jeś u, jątk ma e aci fisk lub kon dwóch do dziesięciu lat (1) w w/w podpunkcie przestępstwo określone wanej grupy, izo gan a) jako członek zor w trzech za podobne przestępstwa już any kar był b) mimo, że poprzednich latach, c) na znaczną skalę, lub ilości lę wobec dziecka, lub w d) na dość znaczną ska j piętnastego iże pon a eck dzi bec wo przekraczającej niewielką roku życia. ści od ośmiu karze pozbawienia wolno (3) Przestępca podlega ełniając fiskacie majątku, jeśli pop do dwunastu lat lub kon w w/w podpunkcie (1) przestępstwo określone zdrowiu ażnego uszczerbku na pow a) przyczynia się do pozyskania m iare zam z estępstwo b) popełnia tego typu prz osób drugich, nsowych dla siebie lub znacznych korzyści fina lę, ska lką estępstwo na wie c) popełnia tego typu prz a poniżej eck dzi bec wo estępstwo d) popełnia tego typu prz na wielką skalę. piętnastego roku życia i ści od karze pozbawienia wolno (4) Przestępca podlega u, jeśli jątk ma e tu lat lub konfiskaci dziesięciu do osiemnas kcie (1) pun pod w/w w określone popełniając przestępstwo zdrowiu lub ażnego uszczerbku na a) przyczynia się do pow

20

)

(tłumaczenie nieoficjalne

osób, śmierci co najmniej dwóch yskania ępstwo z zamiarem poz est prz u b) popełnia tego typ b osó lub bie sie dla nsowych znacznych korzyści fina h, drugic związku estępstwo pozostając w c) popełnia tego typu prz h. jac kra u kilk w ą działając ze zorganizowaną grupą, t karalne. (5) Przygotowywanie jes

Punkt 284 tykowych bstancji narkociz Posiadanie suwy n tru z ora i psychotropo ch

alnie posiadająca na (1) Każda osoba nieleg nę, ę narkotykową, marihua własny użytek substancj , wą po tro cho psy ę stancj żywicę konopną lub sub nnabinolu ek postać tetrahydroka lwi ąko jak cą ają ier zaw w ilości C) (TH reoizomeryczną – izomeryczną lub ste ze kar ga dle po lką niewie przekraczającej ilość wi azo zak u, rok go ne jed do pozbawienia wolności acie fisk kon lub i zawodowych wykonywania czynnośc u. jątk rodzaju ma przedmiotu lub innego sny alnie posiadająca na wła (2) Każda osoba nieleg wą po tro cho psy lub ą ow tyk użytek substancję narko ciznę tru lub (1) w/w podpunkcie inną niż wymienione w karze ga dle po lką wie ej ilość nie w ilości przekraczając wi azo okres do dwóch lat, zak pozbawienia wolności na e aci fisk kon i zawodowych lub wykonywania czynnośc zaju majątku. rod o eg inn przedmiotu lub ści od karze pozbawienia wolno (3) Przestępca podlega wej jeśli nso fina ze kar lub lat ciu sześciu miesięcy do pię (1) lub (2) ne w w/w podpunktach przestępstwo wymienio lę. znaczną ska jest popełniane na dość lności karze pozbawienia wo (4) Przestępca podlega stwo ęp est prz łnia pe po li jes od dwóch do ośmiu lat czną unktach (1) lub (2) na zna wymienione w w/w podp skalę.


ARKOTYKOWA POLITYKA NARKOTYKOWA POLITYKA NARKOTYKOW Punkt 285 rawa roślin zawierających substancje Nielegalna uplub psychotropowe narkotykowe

e korzyści ępstwu pozyskuje znaczn d) jeśli dzięki temu przest osób drugich. finansowe dla siebie lub

użytek ca nielegalnie na własny (1) Każda osoba uprawiają lka podlega wie nie ć iloś niż ej ksz wię konopie indyjskie w ilości ze finansowej kar cy, ści do sześciu miesię karze pozbawienia wolno u. jątk ma u zaj rod w lub innego lub konfiskacie przedmiotó sny użytek iająca nielegalnie na wła (2) Każda osoba upraw kcie (1), pun określone w w/w pod grzyby lub roślinę inną niż e pow tro cho narkotykowe lub psy zawierające substancje ze kar a leg pod ść ilo niewielką w ilości przekraczającej wej lub nego roku, karze finanso jed do ści lno wo ia pozbawien u. jątk ma lub innego rodzaju konfiskacie przedmiotów do trzech ze pozbawienia wolności (3) Przestępca podlega kar w w/ ne nio mie wy two jeśli przestęps lat lub karze finansowej, czn zna ą skalę. jest popełniane na dość w podpunkcie (1) lub (2) ści od karze pozbawienia wolno (4) Przestępca podlega wymienione two eps est prz li jeś lat, ciu sześciu miesięcy do pię czną (2) jest popełniane na zna w w/w podpunkcie (1) lub skalę.

Punkt 286 otów danie przedmipro Produkcja i posia ej dukcji substancji aln leg nie do h yc on cz na przez wej lub trucizny narkotykowej, psychotropo

Punkt 287 narkotyków Popularyzacja nadużywania

używania ająca inną osobę do nad (1) Każda osoba podżeg ca taką rają pie ws lub l oho ej niż alk substancji odurzającej inn inny ek lwi ciu, lub która w jakiko osobę w tego typu naduży u typ o teg nie promuje nadużywa sposób zachęca do lub ch lat lub trze do ści lno wo ia pozbawien substancji podlega karze czynności zawodowych. zakazowi wykonywania ści do pięciu lat, karze pozbawienia wolno (2) Przestępca podlega punkcie (1) pod w/w two określone w jeśli popełnia przestęps py wanej gru a) jako członek zorganizo lub a, eck dzi b) wobec dostępnej u, radia, telewizji, ogólnie c) za pomocą prasy, film , mający sób spo y inn w jakikolwiek sieci komputerowej, lub podobny skutek. ści od dwóch karze pozbawienia wolno (3) Przestępca podlega w w/ one eśl ia przestępstwo okr do ośmiu lat, jeśli popełn roku życia. go ste tna pię j iże dziecka pon w podpunkcie (1) wobec

towująca dla alnie produkująca, przygo (1) Każda osoba nieleg prekursor u ani lub mająca w posiad siebie lub osób drugich ej produkcji aln leg nie do iot służący chemiczny lub inny przedm paratu j lub psychotropowej, pre substancji narkotykowe tropowe, cho psy lub we yko kot nar e zawierającego substancj ze kar lat, ciu pię ia wolności do podlega karze pozbawien wych odo zaw ści nno czy a konywani finansowej, zakazowi wy u. jątk lub innego rodzaju ma lub konfiskacie przedmiotu do dwóch lat, ze pozbawienia wolności (2) Przestępca podlega kar punkcie (1) pod w/w w two określone a) jeśli popełnia przestęps nej grupy, jako członek zorganizowa na tego typu przestępstwo ia ełn pop a ępc est prz b) jeśli znaczną skalę, wobec ia tego typu przestępstwo c) jeśli przestępca popełn lub skalę, dziecka i na dość dużą

Punkt 289 ia wspólne Postanowien

we, za substancje narkotyko (1) Substancje uważane narkotykowe e ncj zawierające substa psychotropowe, preparaty alnej leg nie do zne kursory chemic lub psychotropowe i pre są ych pow tro cho psy i ch kotykowy produkcji substancji nar określone prawem. i 286 za w w/w punktach 283, 284 (2) Substancje określane kotyków, nar ć iloś lką aczającą niewie truciznę oraz ilość przekr ych jąc iera zaw w ató par ych, pre substancji psychotropow n są i psychotropowe i truciz we yko kot nar e ncj substa rządowy. definiowane przez dekret rośliny i grzyby ane w punkcie 285 za (3) Rośliny i grzyby określ powe i ich ilości narkotykowe i psychotro zawierające substancje e 285 są kci wielką, określoną w pun przekraczające ilość nie rządowy. definiowane przez dekret ok kiego: Dominika Musiel tłumaczenie z j. angiels

M

21


zza krat zza krat zza krat zza krat zza krat zza krat z

więzienne psychozabawy PO PRZECZYTANIU W „MONARZE NA BAJZLU” ZIMA 2008/2009 ARTYKUŁU „CZŁOWIEK CHORY CZY KRYMINALISTA – CZYLI LECZENIE W WIĘZIENIU” POSTANOWIŁEM OPISAĆ SWOJĄ HISTORIĘ I RZUCIĆ JESZCZE WIĘCEJ ŚWIATŁA NA TO, W JAKIEJ SYTUACJI ZNAJDUJĄ SIĘ UZALEŻNIENI OSADZENI W ZAKŁADACH KARNYCH. A W SZCZEGÓLNOŚCI CI, KTÓRZY ODBYLI TERAPIĘ W WIĘZIENIU, ALE NADAL PRZEBYWAJĄ ZA KRATKAMI.

M

am 26 lat, próbowałem prawie wszystkich narkotyków, od wielu z nich jestem uzależniony. Zacząłem brać, gdy miałem 13 lat. Obecnie odsiaduję 8 letni wyrok – rozbój, włamanie, przemyt i handel narkotykami, udział w grupie przestępczej. Od zakończenia terapii w oddziale specjalistycznym - nie biorę, jestem czysty. Trudno wytłumaczyć tą moją abstynencję, bo z praktycznego punktu widzenia powinienem teraz naprochowany leżeć na swojej pryczy.

FOT. KATARZYNA KRZYKAWSKA

PIERWSZE PRÓBY Myśl o podjęciu leczenia pojawiła się w mojej głowie przed pięcioma laty, gdy przebywałem w lubelskim areszcie. O terapii w zakładach karnych dowiedziałem się od kolegi. Miałem za sobą 2 lata odsiadki, podczas których nadal brałem narkotyki. Z decyzją o leczeniu poszedłem do wychowawcy. Ten wytłumaczył mi, że z powodu zbyt odległego końca kary (październik 2010) nie ma o czym mówić. Z tą samą prośbą zwróciłem się do Sądu Okręgowego, tam też mi odmówiono. Dałem sobie spokój. W tym czasie brałem wszystko, co tylko w więzieniu było dostępne, głównie amfetaminę. Dla takich jak ja nie było tu warunków do utrzymywania abstynencji. Rzadko miałem jakieś przerwy, a te nie trwały dłużej niż 2 – 3 dni. Raz zdarzyła mi się tygodniowa przerwa. Tutaj też zdarzają się posuchy. Z Lublina trafiłem do Włodawy. Zwróciłem się do tamtejszego psychologa z prośbą o skierowanie mnie do oddziału terapeutycznego. Odmowa, powód ten sam – odległy termin wyjścia.

OCZEKIWANIE Przeniesiono mnie do Chełma, tam psycholożka skierowała mnie do psychiatry, a ten wydał opinię, na podstawie której ustalono mi termin przyjęcia do oddziału terapeutycznego w Rzeszowie na jesień 2007. Był kwiecień 2006. Pozostało mi cierpliwie czekać. W więzieniu nie jest to trudne.

22


zza krat zza krat zza krat zza krat zza krat zza krat zz Miałem skierowanie i na tym zakończyła się pomoc psychologiczna. Z drugiej strony jaka ma być to pomoc, gdy w jednostce, gdzie przebywa 800 – 900 skazanych pracuje dwóch psychologów? Narkotyków natomiast nie brakowało, więc ćpałem.

ODDZIAŁ TERAPEUTYCZNY Zgodnie z ustaleniami, na oddział terapeutyczny w Rzeszowie trafiłem rok później, w październiku 2007. Tu zasady pobytu i relacje między więźniami były zupełnie inne. Personel traktuje nas jak ludzi chorych. Z perspektywy czasu i później zdobytej wiedzy oceniam, że terapia tam jest naprawdę profesjonalna. Oczywiście ma swoje ograniczenia, a najważniejsze z nich to takie, że odbywa się w więzieniu. Część edukacyjna leczenia składa się z 32 tematów, które poruszane są przy pomocy dobrze przygotowanych wykładów i wybranych filmów. Zajęcia edukacyjne odbywają się dwa razy w tygodniu, a z każdego tematu trzeba napisać elaborat. Po dwóch miesiącach zaczynają się warsztaty w 10-cio osobowych grupach, coś w rodzaju mini-społeczności. Do tego raz w tygodniu mitingi AN (nieobowiązkowe) i indywidualna terapia.

Wiedziałem, że przedłużenie terapii jest niemożliwe, ale nie chciałem brać, dobrze się tam czułem. Pozwolono mi zostać i przez kolejne pół roku byłem tam jako „osoba kształtująca środowisko”. Doceniono w ten sposób mój sumienny udział w terapii. Zacząłem od prowadzenia edukacji z zakresu prowadzenia trzech pierwszych kroków AN. Pozostając w oddziale miałem dostęp do psychologów i terapeutów na co dzień, poza weekendami. Mogłem rozmawiać z nimi o wszystkim. Było to dla mnie dziwne i fajne: dziwne, bo w poprzednich miejscach wszyscy wychowawcy zbywali mnie (i nie tylko mnie). Najchętniej widzieliby nas raz na pół roku na komisji. W październiku 2008 dowiedziałem się, że deportowali z Belgii mojego wspólnika i tym samym kończył mi się pobyt w oddziale terapeutycznym, bo koleżka był do tej samej sprawy, za którą zostałem skazany (tylko on się ukrywał), a ja teraz byłem świadkiem.

FOT. KATARZYNA KRZYKAWSKA

KSZTAŁTUJĄC ŚRODOWISKO

PÓŁWOLNOŚĆ W BIESZCZADACH W tym czasie zmieniono mi podgrupę z Rp (zamkniętej) na Rzp (półotwartą) i stanąłem na pierwsze warunkowe. Przedstawiłem zaświadczenie o tym, że będę mógł kontynuować natychmiast po opuszczeniu więzienia leczenie w ośrodku. Miałem przesiedziane 5 lat. Generalnie sędzina zaleciła mi odpoczynek od więzienia… i umieszczono mnie w zakładzie półotwartym. Miałem się sprawdzić w systemie przepustkowym. Trafiłem do Łupkowa w Bieszczadach, cele otwarte, spacer od 8.30 do 12.30, potem jeszcze dwie godziny po południu. Można wyjść z oddziału kiedy się chce i pójść na inny oddział, pospacerować. Czego jeszcze chcieć więcej? Ale właśnie tam, w tym „raju” zaczęły się dla mnie problemy z moim leczeniem za kratami.

23


zza krat zza krat zza krat zza krat zza krat zza krat z JEST JAK JEST Najpierw wychowawca wybił mi z głowy przepustki: „ochrona zakładu nie godzi się na nie z powodu artykułów, za które Pan siedzi”. Wszędzie był towar – zioło, amfa i wszystkie rodzaje prochów - od relanium po klony i kupę innych, których nie znałem. Poszedłem po pomoc do psycholożki: „Mam problem, jestem uzależniony, odbyłem terapię, ale tutaj nie daję rady. Narkotyki są wszędzie i jedyne co chodzi mi po głowie to zacząć znów brać, a nie chcę tego. Nie mam z kim porozmawiać i jest mi ciężko”. Na to psycholożka: „Tutaj już tak jest. Ja nie zlikwiduję narkotyków, a z Panem nie wiem o czym rozmawiać, musi Pan sobie radzić”.

ZMIANY PSEUDOTERAPEUTYCZNE Odbywam karę w systemie indywidualnego oddziaływania, jego program został napisany przeze mnie i moich terapeutów i składał się z wielu punktów. Między innymi mówił o: (1) stałym, systematycznym kontakcie z psychologiem; (2) nawiązaniu i utrzymywaniu stałego kontaktu z ośrodkiem terapii na zewnątrz w kontekście kontynuacji leczenia po opuszczeniu więzienia. Nawiązałem kontakt z ośrodkiem w Toruniu i punktem konsultacyjnym MONAR w Łęcznej. Po wizycie u zakładowej psycholożki program uległ sporym zmianom. Oddziaływania psychologiczne skurczyły się do konsultacji celem podtrzymania efektów terapii (raz na dwa miesiące) i kilku mniej istotnych punktów. Punkt o ośrodku na zewnątrz zniknął. Wszystko miało ograniczać się do udziału w AA. Nie mam nic przeciwko AA, ale byłem raz na mitingu, w którym uczestniczyło dwóch kolesi dilujących w Łupkowie bez opamiętania. Jak mam rozmawiać o swoich problemach z uzależnieniem z dilerem, który zaopatruje w prochy połowę zakładu karnego?

FOT. KATARZYNA KRZYKAWSKA

OPINIA PSYCHOLOGA

24

W tym czasie, po raz kolejny ubiegałem się o „warunkowe”. Przedstawiłem pisma z placówki na zewnątrz (ośrodek w Toruniu), z którą utrzymywałem kontakt. Pisma potwierdzały gotowość natychmiastowego przyjęcia mnie do leczenia. Sąd odmówił tłumacząc to handlem narkotykami i udziałem w zorganizowanej grupie przestępczej. Zupełnie pominął to, że sam się przyznałem (pomimo braku dowodów), a także wydałem wspólników. Sąd zignorował także to, że miałem nienaganną opinię z pobytu w warunkach izolacji: „Wniosek osadzonego jest przedwczesny. Nie można bowiem wykluczyć, że obecna postawa osadzonego nie tyle efektem jego resocjalizacji, co wynikiem przystosowania się do więziennych warunków”. Ale ja byłem nieustępliwy. Wystąpiłem do Sądu o udzielenie mi przerwy w odbywaniu kary, abym mógł leczyć się w ośrodku w Toruniu. Wtedy Sąd zwrócił się o opinię do psycholożki z zakładu karnego, w którym przebywa-


za krat zza krat zza krat zza krat zza krat zza krat zz łem. A ta napisała, że nie widzi potrzeby, abym się leczył na zewnątrz. Leczenie mogę natomiast kontynuować z warunkach izolacji, spotykając się indywidualnie z psychologiem. Raz na dwa miesiące. Ta pani nie wiedziała o czym ze mną rozmawiać, a sugerowała, że będzie prowadzić moje leczenie. Opinię, która wyszła spod jej pióra była napisana na podstawie moich akt, w ogóle ze mną nie rozmawiała. Jedyne wsparcie, jakie otrzymywałem w związku ze swoim uzależnieniem to był kontakt z punktem konsultacyjnym Monaru w Łęcznej. Listy, telefony, bez tego myślę nie dałbym rady.

Teraz jestem znów w zakładzie karnym w Lublinie. Utrzymuję kontakt z ośrodkiem w Toruniu. Koresponduję i wydzwaniam do Monaru w Łęcznej. Tutaj w Lublinie jest też łatwiej, jeśli chodzi o rozmowy z psychologiem, mam spotkania co 2 – 3 tygodnie. Nie jest to dokładnie to, co można nazwać leczeniem, ale mam możliwość się wygadać, spuścić z siebie napięcie. I dalej staram się o możliwość przedterminowego zwolnienia lub przerwy na leczenie. Nadal też bezskutecznie. Do dzisiaj opinia psycholożki z Łupkowa tkwi w moich aktach, stanowiąc dla sądu alibi, żebym „leczył” się dalej za kratami. Sądy penitencjarne traktują uzależnionych jak trędowatych, ich starania uznawane są nie inaczej jak tylko manipulacje, aby wykręcić się od odsiadki, a tymczasem leczenie w warunkach więziennych (poza oddziałami specjalistycznymi) jest fikcją. Podczas gdy uzależnienie jest czynnikiem negatywnym do udzielania przedterminowych zwolnień – osoby, które nie miały problemu z narkotykami otrzymują przedterminowe zwolnienia. Dominik

FOT. KATARZYNA KRZYKAWSKA

JESIEŃ 2009

M 25


leczenie leczenie leczenie leczenie leczenie leczen

anonimowi A narkomani

nonimowi Narkomani to bezdochodowa Wspólnota kobiet i mężczyzn, zdrowiejących z uzależnienia od środków zmieniających świadomość. Dołączyć do nas może każdy uzależniony posiadający chęć zaprzestania zażywania narkotyków. Członkowie Wspólnoty spotykają się regularnie, by pomagać sobie nawzajem w utrzymywaniu abstynencji, w oparciu o program rozwoju duchowego Dwunastu Kroków. Wierzymy, że nasze podejście do choroby uzależnienia jest realistyczne, ponieważ niepodważalna jest terapeutyczna wartość wzajemnej pomocy między uzależnionymi. Wspólnota NA istnieje na świecie od 1953 roku, obecnie mityngi (ponad 44 tys. tygodniowo) odbywają się w 127 krajach, w 65 językach. Na mityngach zamkniętych spotykają się sami uzależnieni, na otwarte zaś zapraszamy wszystkich zainteresowanych. Nikt z uzależnionych nie występuje u nas w roli lidera albo terapeuty. NA nie zajmuje stanowiska wobec problemów spoza Wspólnoty, włączając w to kwestię przepisywania lekarstw. Osoba która bierze leki, stosowane podczas leczenia psychiatrycznego, przepisywane przez lekarza i zażywane ściśle według jego wskazań i pod jego kontrolą, nie pozostaje w konflikcie ze zdrowieniem w NA. (tłumaczenie ze światowej strony NA: www.na.org/facts)

Szczegółową ogólnopolską listę mityngów oraz więcej informacji o naszej Wspólnocie znajdziesz na: www.anonimowinarkomani.org Główna sala mityngowa dla ok. 6000 uzależnionych, Światowy Zlot Radości NA, Barcelona 2009

26

Breloczki dla nowoprzybyłych w kilkudziesięciu językach, Światowy Zlot Radości NA, Barcelona 2009


nie leczenie leczenie leczenie leczenie leczenie lec OKIEM UZALEŻNIONEGO Więc raz jest tak, że na mityng biegniesz jak wariat, za to innym razem docierasz całkiem spokojnie (spóźniasz się, można się spóźnić, nic przecież nie trzeba). Wchodzisz do salki, wokół siedzą zazwyczaj znajome twarze, podajemy sobie ręce, czasem strzelamy „misia”. Dzisiaj jest nowa twarz. Nowa twarz oznacza nowoprzybyłego, który jest najważniejszą osobą na mityngu. Czajnik jest niezwykle ważny, bez niego często trudno byłoby sobie wyobrazić mityng. Jest kawa i herbata, witamy się zwyczajową modlitwą o pogodę ducha. Pada w niej słowo „Bóg”, jakkolwiek każdy je pojmuje, bądź nie pojmuje. Kto nie chce, nie musi mówić. To jest Wspólnota ludzi różnych wyznań i ludzi niewierzących. Prowadzący wita wszystkich. Też jest uzależniony, dzisiaj poprowadzi mityng, jutro będzie to robił ktoś inny. Czytamy teksty rozpoczynające mityngi na całym świecie, w tym 12 kroków i 12 tradycji NA. Zaraz, ale co to takiego 12 kroków? 12 kroków jest programem rozwoju duchowego dla narkomanów. A sponsor? To uzależniony, który jest bardziej zaawansowany w programie i pomaga podopiecznym ze Wspólnoty, choć przecież jest tak samo chory na uzależnienie. Ktoś przyszedł z problemem, z którym sobie nie radzi. Zaczynamy dzielić się wyłącznie własnymi doświadczeniami. Nie teoretyzujemy, nie udzielamy rad, nie przerywamy wypowiedzi innych podczas mityngu. Doświadczenie Wspólnoty nauczyło nas że ci którzy regularnie chodzą na mityng pozostają czystymi. Po mityngu nie musisz zostać tylko sam ze sobą, są telefony, kontakty, herbata, rozmowy. Ten program działa, zresztą sam sprawdź, zawsze możesz do nas zaglądnąć… Maciej, Mateusz NA

Jedynym warunkiem przynależności do NA jest pragnienie zaprzestania zażywania narkotyków. Wiemy z doświadczenia, że program działa w przypadku każdego uzależnionego, który szczerze i uczciwie chce przestać. Nie musimy być czyści, gdy przyjdziemy, ale po pierwszym mityngu sugerujemy nowoprzybyłym, żeby wracali do nas czyści (od narkotyków). Nie musimy czekać na przedawkowanie lub wyrok, żeby otrzymać pomoc od Anonimowych Narkomanów. Uzależnienie nie jest beznadziejnym stanem, z którego nie można zdrowieć. Gdy odkryliśmy, że nie możemy żyć z narkotykami ani bez nich, poszukaliśmy pomocy w NA, żeby nie przedłużać naszego cierpienia. Program czyni cuda w naszym życiu. Stajemy się innymi ludźmi. Praca nad krokami i utrzymywanie abstynencji dają nam codzienne wytchnienie od narzuconego przez czynne uzależnienie od narkotyków wyroku dożywocia. Stajemy się wolni, aby żyć. Chcemy, by miejsce naszego zdrowienia było bezpieczne i wolne od wpływów z zewnątrz. Aby chronić naszą Wspólnotę, nalegamy, aby nie przynosić na mityngi żadnych narkotyków ani przyrządów związanych z ich zażywaniem.

(fragment „Tekstu podstawowego” Anonimowych Narkomanów, wersja robocza)

M 27


FOT: WWW.JOEYDEVILLA.COM

FOT: HTTP://CACHE.DAYLIFE.COM

TRZY LATA NA KOKSIE. Najsłynniejszym kokainistą był Zygmunt Freud, używał jej dość intensywnie przez trzy lata swojego życia. W tym czasie zaopatrywał w nią pacjentów, kolegów lekarzy, a także studentów medycyny Uniwersytetu Wiedeńskiego. Urządzano nawet seminaria, żeby wymieniać się doświadczeniami. Kokaina nie była w tym czasie zakazana.

FOT: ARCHIWUM

FOT: GRZEGORZ WODOWSKI

KOKAINA 28

BEZ KOKI NIE PRACUJEMY! Nie jest łatwo mieszkać i pracować na wysokości 3,5 tys. m n.p.m. Rozrzedzone powietrze powoduje, że męczymy się znacznie szybciej. W Boliwii, aż 85% ludności żyje tak wysoko. Dlatego nie powinno nikogo dziwić, że większość Indian żyjących na płaskowyżu Altiplano traktuje nadal liście koki jak podstawowy produkt, bez którego niemalże nikt, kto wykonuje fizyczną pracę nie potrafi się obejść. Chłopcy zaczynają żuć liście koki w wieku siedmiu, dziewczęta – dwunastu lat. Potem już rzadko rozstają z kolorową, wyszywaną płócienną torbą, gdzie znaleźć można liście koki i pojemnik z gaszonym wapnem, które w ustach mieszane jest z koką.

CENA RYZYKA. Z „rozrobionego” jednego kilograma czystej kokainy, na ulicach Stanów Zjednoczonych dilerzy wyciągają ok. 170 000 dolarów. Ten sam kilogram można nabyć w Andach za ok. 2000 dolarów. Cena narkotyku zmienia się wraz z nasilającymi się działaniami instytucji wymiaru sprawiedliwości, które chcą zmniejszyć podaż narkotyku. Jednak ich głównym efektem jest… wzrost cen kokainy.

JEDZ SZPINAK! Popeye, bohater amerykańskich komiksów o tym samym tytule, czerpie swą nadludzką siłę (na dość krótki czas) dzięki jedzeniu szpinaku: otwiera puszkę, zjada warzywo na surowo i natychmiast nabiera niesłychanej siły, która pozwala dokonać mu nadzwyczajnych czynów. Dobroduszny bohater kreskówki prawdopodobnie nie byłby w stanie dokonać ich bez szpinaku. Tajemnicą Poliszynela jest to, że twórcy komiksu umyślnie obdarzyli szpinak właściwościami kokainy, która w latach 30-tych ubiegłego wieku dość powszechnie nadużywana, szczególnie w środowiskach artystycznych.


CHOLERA PRZECIWKO KOKAINIE. Kilka lat temu została opracowana przez brytyjskich naukowców „szczepionka” przeciwko kokainie. Preparat składa się z substancji podobnej do kokainy połączonej z białkiem groźnej bakterii – przecinkowca cholery. Uspokajamy, używany w preparaciemikrob nie jest w stanie wywołać cholery. Ma on jedynie zaalarmować nasz organizm i... dać się zniszczyć przez układ odpornościowy. Spowoduje to jednak, że od tej pory nasz organizm będzie traktował również cząsteczki czystej kokainy jak wroga. W efekcie, tak zaszczepiona osoba może zażyć kokainę, ale zostanie ona natychmiast zauważona i „oblepiona” przeciwciałami, to z kolei spowoduje, że nie będzie ona mogła pokonać bariery krew-mózg.

FOT: ARCHIWUM

COCA-COLA. Przy produkcji Coca-Coli nadal wykorzystuje się liście koki. Do roku 1903 przeciętne opakowanie Coca-Coli zawierało nawet do ok. 60 mg kokainy. Obecnie wykorzystywany ekstrakt z liści koki jest wolny od kokainy, stosuje się go wyłącznie w związku z walorami smakowymi. Coca-cola Company importuje co roku z Ameryki Południowej ok. 8 ton liści coca i dzięki temu sprzedaje dziennie miliard butelek na całym świecie.

WOLNA ZASADA KOKAINY. Wolna zasada kokainy (freebase) nadaje się do palenia i jest jej czystszą formą. Istnieją dwie metody otrzymywania wolnej zasady kokainy z jej chlorowodorku (soli). Pierwsza z metod wymaga użycia amoniaku, druga – podczas której otrzymujemy crack – odbywa się z użyciem dwuwęglanu sodu. Można też ten proces odwrócić działając na wolną zasadę kokainy kwasem. Np. rozpuszczając freebase w roztworze wody z kwaskiem cytrynowym.

FOT: WWW.SCIENCECLARIFIED.COM

CIĘŻKA PRACA PARLAMENTARZYSTY. Okazuje się, że nawet w toaletach Parlamentu Europejskiego w Brukseli kokaina jest dość powszechnie obecna. Reporterzy niemieckiej telewizji SAT 1 pobrali tam próbki: w 41 z 46 próbek znaleziono ślady kokainy. Narkotyk znaleziono w toaletach obok sali posiedzeń, sali plenarnej oraz biur. Nie oznacza to jednak, że musiał on należeć do deputowanych, ponieważ budynek parlamentu jest ogólnie dostępny. Pięć lat temu reporterzy tej samej telewizji pobrali podobne próbki w niemieckim Bundestagu. Tam rezultat wynosił: spośród 28 próbek – 22 były pozytywne.

FOT: MONAR NA BAJZLU

FOT: MONAR NA BAJZLU

ALKOHOL I KOKAINA. Na początku lat 90-tych wykazano silny związek pomiędzy kokainą a alkoholem. Okazuje się, że jednoczesne zażywanie obu substancji prowadzi do transestryfikacji kokainy w organizmie i powstania etylenu kokainy (etylokokainy, kokaetylenu). Kokaetylen bardzo łatwo przenika barierę krew-mózg i nasila oraz wydłuża stan euforii. Jego wpływ jest bardziej toksyczny niż w przypadku osobnego stosowania tych kokainy, a także (choć tutaj zdania wśród badaczy są podzielone) może podnosić ryzyko nagłych zgonów u osób ze schorzeniami krążenia. Również objawy uboczne używania kokainy z alkoholem są zdecydowanie silniejsze. Teraz wiemy, że to kokaetylen był odpowiedzialny za sukces, jakim cieszyło się przed wielu laty wino Marianiego, zachwalane przez lekarzy i naukowców, a nawet papieży.

M 29


redukcja szkod redukcja szkod redukcja szkod redukcja

a tribute to doctor maj JOWITA FRAĹš

jedyna róşnica pomiÄ™dzy psychiatrÄ… a jego pacjentem polega na tym, Ĺźe ten pierwszy dzierĹźy Klucze. Z TEKI ANEGDOT DOKTORA MAJA

dopomóş, dopomóş wyjÄ…tku czuĹ‚y odeprzeć tĹ‚umne armie reguĹ‚y M , , ! " #" ! R B $ , % # & ! ' ! " # & * „ â€?. B + $ " % % /& % ! % & ! #0 . W &1 " ! % # , , 1 ! % ! % . K % # * " # N " „M /â€?, „C ! -M /â€?, „ -! - M /â€?. N ! ! $ ' ! / " # 1 % . T , % ! , % & %! ; % ! / : D M /. P ! . N , / 1 " ! " . N , / #" . J ! ! K , * %! % ! ! , ! 0 ! / % .

30

EDWARD STACHURA, KROPKA NAD YPSYLONEM

K

iedy ktoĹ› odchodzi, i wszystko wskazuje na to, Ĺźe bÄ™dzie to podróş w jednÄ… stronÄ™, niewaĹźne: zaĹ›wiaty, inny kraj, kontynent, emerytura – trzeba go PRZEPROWADZIĆ; WYPRAWIĆ W PODRĂ“Ĺť; WYPOSAĹťYĆ NA DROGĘ w taki czy inny sposĂłb; dosĹ‚owny lub symboliczny. Trzeba wĹ‚oĹźyć mu do ust przysĹ‚owiowego obola, aby mĂłgĹ‚ siÄ™ rozliczyć z przewoĹşnikiem dusz, jeĹ›li nie Ĺźyje. Albo poczÄ™stować sĹ‚odkim ciasteczkiem z wygrawerowanÄ… naĹ„ listÄ… zasĹ‚ug i szczyptÄ… goryczki bĹ‚Ä™dĂłw, jeĹ›li Osoba pozostaje nadal wĹ›rĂłd nas, tylko nasze Ĺ›cieĹźki juĹź siÄ™ nie krzyĹźujÄ…. Tak, jak w tym przypadku. Czasem teĹź wyegzorcyzmować, aby zĹ‚e wspomnienia nie straszyĹ‚y, posiedzieć i pogawÄ™dzić przy kawie jeszcze „zâ€? – lub juĹź tylko „oâ€? WÄ™drowcu. To forma uregulowania rachunkĂłw; czasem spĹ‚aty zaciÄ…gniÄ™tych dĹ‚ugĂłw; stary sprawdzony sposĂłb na przywrĂłcenie spokoju i rĂłwnowagi w naszym maĹ‚ym Ĺ›wiecie. Tak siÄ™ skĹ‚ada, Ĺźe jako dyĹźurnej wspominaczce MnB po raz kolejny przychodzi mi odprowadzić znanego nam wszystkim czĹ‚owieka w „sĹ‚ownym kondukcieâ€? – na szczęście tym razem nie pogrzebowym i nie na wieczny spoczynek tylko na ‌nazwijmy to umownie emeryturÄ…; wszyscy i tak wiemy, o co chodzi. Notka encyklopedyczna: Doktor Jan Chrostek-Maj, doktor nauk medycznych, wtajemniczenie w arkana psychiatrii II stopnia, rĂłwnieĹź specjalista medycyny pracy, czĹ‚owiek, ktĂłrego postawa w przebiegu procesu zawodowej ewolucji specjalisty leczenia uzaleĹźnieĹ„ – jak sam wspomina – pokonaĹ‚a dĹ‚ugÄ… drogÄ™ od rutynowej, siermięşnej, butnej, socrealistycznej ortodoksji (sam jesteĹ› sobie winien, wiÄ™c lecz siÄ™ i cierp i bÄ…dĹş wdziÄ™czny, Ĺźe ci w ogĂłle na takie brewerie na naszym szacownym oddziale pozwalamy) do fazy przepeĹ‚nionej sporÄ…, jak siÄ™ wydaje dozÄ… pokory, zabarwionej pewnym odcieniem juĹź to smutnej, juĹź to wĹ›ciekĹ‚ej bezradnoĹ›ci wobec rozmachu i przebiegĹ‚ej natury uzaleĹźnienia. W praktyce zawodowej psychiatry uzaleĹźnieĹ„ ta duchowa i intelektualna bez wÄ…tpienia podróş oznaczaĹ‚a (o ile mnie pamięć nie zawodzi) wyrusze-


a szkod redukcja szkod redukcja szkod redukcja szkod r

W kwes2i epizodycznych kapitańskich nieroztropności względem załogi powiem tylko tyle, że trudno pozostać świętym kierując statkiem z piracką załogą, próbując odnaleźć właściwy kurs czując w żaglach; na plecach gorący oddech Armatora (czytaj: bezpośredniego zwierzchnika, „właściciela” Programu) i będąc zmuszonym nieustannie wślizgiwać się swoją łajbą w międzyustawowe szczeliny. Pułapką tego tekstu jest pewna pokusa… …i dlatego tym, od czego mianowicie chciałabym się wymigać w tym tekście, a raczej powinnam chcieć się wymigać, jest ocena dokonań i zasług Doktora wyłącznie przez pryzmat Jego znanej i lubianej szczodrobliwości w przyznawaniu zaliczek – tego kamienia filozoficznego każdej substytucji, tudzież „lekkiego pióra” w gatunku literackim receptury. Rzecz w tym jednak, że – jako się rzekło – to właśnie owe zaliczki i recepty stanowią sekret powodzenia; klejnot sensu tego rodzaju terapii, zaś Doktor z racji piastowanego przez siebie urzędu miał w tym temacie „rząd dusz”. Trudno jest oprzeć/postawić pomnik Człowieka Który Służy Innym, na samej tylko osnowie Jego duszy, odrzucając marmur dokonań. Wizja Doktora sposobu funkcjonowania substytucji była od samego początku bliska zachodnim wyobrażeniom o tym procederze. Jako człowiek, któremu leży na sercu los osób uzależnionych, i jako specjalista; profesjonalista poszukujący rzetelnej wiedzy o problemie, z jakiego zresztą innego źródła miałby czerpać? Z polskiej ustawy o leczeniu substytucyjnym; tego pomiotu europrzymusu sparzonego z nienawiścią, uprzedzeniem i obojętnością? Jego autorską „pierwszą poprawką” do poronionego rozporządzenia, która to poprawka została dość szybko wprowadzona w życie było premiowanie drobnych postępów w terapii, takich jak abstynencja od środków innych niż metadon (oraz THC i benzos, ale to już poprawka do poprawki) bonusami w postaci weekendowych, a z biegiem czasu dłuższych i częstszych zaliczek. Ot, prosta „behawiorka”, tak zwane wzmacnianie. Jak się zdaje, ta wręcz prymitywna, choć niejednokrotnie skuteczna procedura terapeutyczna jest całkowicie obca (lub, co bardziej prawdopodobne, obojętna) liderom aktualnych trendów leczniczych w naszej Poradni. Gdybym miała posłużyć się nomenklaturą z epoki komuny, to dziś, stanąwszy na „ambonie” musiałabym

Większość lekarzy, w swym postępowaniu opiera się głównie na swym własnym doświadczeniu. Niestety, nie da się posiąść należytego doświadczenia w każdej dziedzinie medycznej. Jednak postawa niewiernego Tomasza jest prawdopodobnie przyrodzona naturze ludzkiej. Tymczasem w zakresie ewaluacji skutków leczenia uzależnień istnieje duża dowolność. Każdy stosuje dogodną dla siebie metodę, ale trzeba przyznać, że ocena leczenia polegająca na tym, iż kwalifikujemy pacjenta jako wyleczonego na takiej podstawie, że skończył właśnie pobyt w ośrodku, jest wysoce niewystarczająca. To jakby o rezultatach leczenia cukrzycy decydował fakt przebycia hospitalizacji przez chorego. „Szczypta naszej nadziei”

FOT. GRZEGORZ WODOWSKI

nie w rejs z portu macierzystego oddziału toksykologii, żeglowanie po nieco mdłych i przyznajmy to – upstrzonych mieliznami – wodach oddziału detoksykacyjnego, aby na koniec skolonizować dziewicze terytorium; terra incognita i stać się jednym z pionierów polskiego lecznictwa substytucyjnego, partycypując w tworzeniu kolejnej placówki tego typu w Krakowie, a następnie przez – bagatelka – prawie dziesięć lat dowodząc tą kontrowersyjną, by nie rzec piracką (jakby to chcieli ją widzieć co poniektórzy) jednostką z lepszym lub gorszym skutkiem.

31


redukcja szkod redukcja szkod redukcja szkod redukcja

Kiedy decydenci zauważają potrzebę rozszerzenia zakresu leczenia uzależnień w swoim kraju? Jak wiemy z doświadczeń, reakcja ta zależy od czynników politycznych, kulturowych, socjalnych i demograficznych w poszczególnych krajach. Nie wspomnę o ideologicznym „braku” zjawiska narkomanii w krajach najlepszego, jaki był ustroju. Pamiętacie? Pamiętamy.

FOT. MARTA PAJĄK

„Szczypta naszej nadziei”

powiedzieć, że „siły wstecznictwa i ogłupiającej propagandy niszczą cały dotychczasowy nasz dorobek”. Coraz częściej (i, niestety, coraz zasadniej) tu i ówdzie pękają baloniki ze skojarzeniami, jak, nie przymierzając, puszki z Cyklonem B: kołchoz, pierdolnik, krematorium, likwidatornia, gułag, Milczenie Owiec… Nie ma co, Personel z Oddziału Psychiatrii posiada zadziwiającą zdolność mimikry: dostrajania się do sytuacji. Wydaje się, że dyscyplinowanie pacjentów zawsze było tym, co tygrysy z drugiej strony kraty lubią najbardziej; przedmiotem ich ukrytych, perwersyjnych fantazji (mam tu na myśli nie tyle nasze OSWOJONE już stare tygrysy, co świeżo zwerbowane, a już zwłaszcza te ryczące: „jestem tu aż siedem dni na zastępstwie; wiem guzik, ale to przecież nie wiedza się liczy, tylko zakres władzy”). Czy za ten fragment poślą mnie na gilotynę? I doprawdy, w tej dobie kryzysu nie mogę odmówić sobie drobnego batonika; przyjemnostki: wbicia gwoździka pod paznokieć pewnej dość młodej pani doktor z Oddziału Psychiatrii, wprost proporcjonalnie do wieku roztropnej, za to odwrotnie proporcjonalnie w stosunku do swych lat niepokornej, która jako „pełniąca obowiązki” podczas nieobecności naszego Koordynatora uznała, że, w ramach SELEKCJI można ot, tak sobie, po prostu USUNĄĆ z Programu naszą Koleżankę, której staż uzależnienia oscyluje w granicach 20-25 lat. Czy mamy już ustawić się w szeregu nago, czy jeszcze w bieliźnie? Mamy się pochylić? Wypiąć tyłki? Już? Dostaniemy pasiaki niebieskie czy czerwone? Napiętnują nas trójkątami? Pani doktor uznała także, że zaliczki, poza przypadkami „obłożnie chorymi” są bezzasadną fanaberią. Przecież ćpun nie potrzebuje odetchnąć świeżym górskim czy morskim powietrzem, bo całe jego życie to permanent vaca2on. My pracujemy, więc i wy powinniście codziennie odbijać kartę; zupełnie, jakbyśmy byli etatowymi pracownikami, którzy w zamian za pokonanie trasy od punktu a, dom, do punktu b, Poradnia, odbierają daninę w postaci działki metadonu – oto myślowa matryca; mentalne wyżyny, na jakie wspina się część Personelu Oddziału Psychiatrii. A (że) lato było piękne tego roku, przeto mam nadzieję, że dla Pomysłodawców jesień ta będzie niczym wrzesień 1939 dla co poniektórych… Przypominam sobie, jak to Doktor raz po raz używał pojęcia „wyważanie otwartych drzwi”… Wspominał o tym często, ostatni raz w Poradni na Katarzyny, kiedy omawialiśmy wspólnie mój powrót na Program, wobec zawieszenia możliwości korzystania z płatnej substytucji metadonowej na recepty. Doktor wiedział już, że przegrał kampanię i nie będzie mógł kontynuować praktyki na rozsądnych, zaczerpniętych od zachodnich Ojców Założycieli zasadach, zaadoptowanych przez siebie do realiów polskiego absurdu. Będą rygory, wycedził Doktor ponuro; niby to protekcjonalnie. Znów będą wyważać dawno otwarte drzwi, dodał za moment zmieniając ton na bardziej poufały; familiarny i otwierając się jak książka na stronie o swym Waterloo.

32


szkod redukcja szkod redukcja szkod redukcja szkod re Pod maską swoistej niefrasobliwości grymas na jego twarzy rozkładał się w proporcjach fi=y-fi=y na smutek i złość, przyprawione ostrym chili rozgoryczenia. Doktor, jak wielu z nas miało okazję się przekonać, przejawiał dość wyraźne cechy przywódcze; był ewidentnym terytorialistą.

Impulsywna natura Doktora ukazywała czasami zupełnie niespodziewane, zaskakujące oblicze, jak odwrócony wizerunek Króla w kartach. Pamiętam, jak kiedyś mijając gabinet usłyszałam odgłosy ostrych wyładowań, jak, nie przymierzając, w gabinecie rektora magicznego uniwersytetu. Pomyślałam sobie, sądząc po dochodzących stamtąd nokturnach, że delikwent w środku ma totalnie pozamiatane i może zacząć sobie wiązać na supełki swoje receptory opiatowe. Murowany wylot, zawyrokowałam. Idź pan swoją drogą – grzmiał Doktor – i zejdź mi pan z oczu natychmiast! Kumpel wyszedł uśmiechnięty z gabinetu dzierżąc receptę. I co, i co, i co??? – pytaliśmy, jeden przez drugiego, jak po ciężkim egzaminie. Wywalił cię? Dalej ten sam sielankowo-zagadkowy uśmiech: No przecież słyszeliście. Kazał mi IŚĆ SWOJĄ DROGĄ. Jednak kapryśne i zmienne Dziecię Prawdy karmi się nie tylko słodyczami/ cukrem. Trzeba uczciwie przyznać, że nie KAŻDA DROGA wydawała się Doktorowi jednakowo dobra. Cóż, jak powiedział bodajże Arystoteles „równość nie polega na traktowaniu wszystkich rzeczy w jednakowy sposób, ale na traktowaniu różnych rzeczy w różny sposób”. Pacjenci, którzy za kadencji Doktora nigdy nie dostąpili dobrodziejstwa stałych bądź długotrwałych zaliczek, zapewne wypomnieliby mi, że zgodnie z naturą ludzką ulegam tendencji do idealizowania przeszłości i osadzonych w niej ludzi. Zdarzały się Osoby, które wywoływały u Doktora psychiczną alergię, nie tyle ze względu na styl życia, ile prezentowany (lub ukrywany i przez Niego rozszyfrowany) profil psychologiczny i związane z nim modele działania. A jednak pomijając początkowy etap prób i błędów, żadna z tych Osób nie została usunięta z Programu (wyłączając przypadki, kiedy drastyczne łamanie warunków kontraktu było po prostu niewerbalną prośbą: „wywalcie mnie wreszcie, bo ja nie mam siły sam podjąć tej decyzji”).

FOT. MARTA PAJĄK

Jak prawie każdy ogarnięty tak zwaną „wizją” miał swój Odlot Władzy i nie potrafił ścierpieć sprzeciwu. Nietrudno sobie wyobrazić, jak człowiek, który w porywach gniewu nazywał Poradnię Metadonową „swoją” zareagował na odebranie mu „aktu własności terytorium”, którego metaforyczne granice wytyczały ustanowione przezeń reguły gry, bo przecież nie namacalne rubieże placówki i umowa o pracę sama w sobie.

Daleki jestem od tego, aby zabierać głos w sprawie rozwiązywania problemów globalnych w zakresie zapobiegania i leczenia uzależnień od środków psychoaktywnych. Ale człowiek lubi znać uzasadnienie swej pracy i nie lubi uczestniczyć w przesięwzięciach bezsensownych. „Szczypta naszej nadziei”

Myślę, że Doktor, (podobnie zresztą jak nasz obecny Koordynator, który, jak wynika z moich skromnych na razie doświadczeń, posiada wszelkie atuty naprawdę dobrego medyka/uzdrowiciela etc., jednak ma niestety dość ciasno skrępowane ręce) doskonale rozumiał potrzebę „wzmacniania” pozytywnych zmian poprzez „zaliczki”, jak i zgubny wpływ zbyt częstych wizyt w Poradni. Z czasem proceder ten objął niemal (wyjątki należy traktować jedynie jako potwierdzenie panującej reguły – i tutaj

33


FOT. MARTA PAJĄK

redukcja szkod redukcja szkod redukcja szkod redukcja

Na pytanie, kiedy zastosować „przeciwopiatową terapię substytucyjną” - odpowiedź jest os dawna ustalona: substytucję trzeba zastosować zawsze po stwierdzeniu głębokiego, długotrwałego uzależnienia od dożylnego podawania opiatów/opioidów i po uzyskaniu zgody pacjenta. W przypadkach, kiedy występuje inna droga podawania narkotyku niż dożylna, postępowanie lecznicze jest tym bardziej indywidualne i zróżnicowane. Ważnym jest zapewnienie ciągłości terapii. „Szczypta naszej nadziei”

34

przychodzi mi spuścić oczy wobec tych, w osobach których realizowało się to odstępstwo) wszystkie osoby, które nie naruszały regulaminu. „Zaliczki” stały się czymś w rodzaju psychologicznego zadatku także dla tych, których „jedyną” zasługą jest czysta kartoteka, i którzy jeszcze, a być może już nigdy nie będą mogli poszczycić się Dyplomem Zasymilowania Społecznego w postaci zaświadczenia o nauce czy zatrudnieniu. Doktor zrozumiał w końcu, że codzienne pokonywanie liczącej nieraz kilkanaście kilometrów drogi „miedzy ustami a brzegiem pucharu” i mijanie dzień w dzień, latami tych samych krajobrazów mija się z celem. Kiedy wręczał mi „debiutancką” receptę na Bunondol żartobliwie zakazał mi pokazywać się w Poradni przez co najmniej miesiąc. Amnestia ta nie objęła nigdy osób, których nazwiska jarzą się w dokumentach Poradni pulsującym czerwonym światłem „wpadek”(co naturalnie stanowiłoby ostateczne zerwanie z procederem karania za rzuty choroby). Odnoszę jednak wrażenie, że Doktorowi bardzo zależało na przerwaniu błędnego koła, w którym (jeszcze znajdująca się w fazie letargu) laska dynamitu w postaci gorszego samopoczucia pacjenta manifestującego się „wpadką” (lub tylko pojedynczego incydentu wpadki) spotyka na swej drodze roziskrzony zapalnik frustracji z odebrania zaliczek. Jeden ognik złości plus jedna mała iskierka okazji i Wielkie Bum-Bum gotowe. Choroba wraca w dekadenckim stylu Ostatniego Sylwestra Świata. Na własne oczy widziałam i słuchałam osób, które po odebraniu zaliczek powiedziały wprost, że „teraz to już mogą iść po bandzie do końca”. W schyłkowym okresie swego „pontyfikatu” Doktor ustawił „stoisko” tuż przed jaskinią lwa. Jak ten biblijny wielbłąd, przechodzący przez ucho igielne, wśliznął się w lukę idiotycznej ustawy i na krótki moment znalazł się w pulsującym sercu mentalnego Fortu Knox, skąd czerpie się ideologiczne zasoby do wojny z uzależnionymi. Ugodził prosto w główny nerw: zdemaskował i rozbił sejf, gdzie trzymają iluzję tej wojny: że żaden narkoman nie może wymigać się z Systemu; stanąć w kolejce po swoje lekarstwo w aptece mając przed sobą babcię cierpiącą na artretyzm, a na plecach czując przyspieszony oddech małolata kupującego legalne dopalacze…To była kropla, która przepełniła czarę. Wielki Brat nie mógł dłużej ścierpieć tego kawałka lusterka prawdy w swoim oku. Pod sam koniec, mieliśmy praktycznie dwa programy metadonowe: wysoko-i-niskoprogowy, oraz możliwość otrzymywania recept na metadon, bunondol i większość leków, których konsumpcji i tak nie ukróci żadna wewnątrzprogramowa prohibicja. Doktor Maj ma specyficzne poczucie humoru: przypominam sobie, jak kiedyś w trakcie którejś z kolei rozmowy na temat substytucji idealnej, pokazał mi jakiś lekospis. „No ale nie widzi pani, że tu jest wyraźnie napisane, kto ma w Polsce prawo przepisywać metadon i Bunondol? Jak byk stoi, że tylko doktor Jan Chrostek-Maj i doktor Aleksandra Kamenczak ze Szpitala Rydygiera w Krakowie”, przekonywał z kamienną twarzą. Zgłupiałam. „No jak, gdzie, niczego takiego nie widzę”. Doktor


a szkod redukcja szkod redukcja szkod redukcja szkod r

Legenda głosi, że żył kiedyś w Londynie pewien lekarz, taki doktor-feelgood. Narkomani mówili nań doktor Pietro, czy Petro. W rzeczywistości nazywał się Piotrkowski i był z pochodzenia Polakiem. Zbuntował się przeciwko bezdusznym ustawom i zaczął przepisywać narkomanom heroinę na recepty. Heroina jest w U.K. zarejestrowana jako legalny środek przeciwbólowy. Tak jak u nas morfina. Pozbawiono Go prawa wykonywania zawodu, ale On kontynuował swój proceder. W końcu doszło do tego, że żył tuż obok swoich pacjentów, dzieląc ich troski i małe radości. Przypuszczam, że wszędzie znajdzie się jakiś doktor-feelgood. Wolny elektron; zbuntowany atom o zmierzwionych włosach puszczający kpiarskie oczko do stojącej naprzeciw zwartej falangi kryształów o minorowych obliczach. Wyjątki są naszą jedyną nadzieją i boskim śladem odciśniętym na granitowym podłożu krystalicznego porządku. Podobno Bóg kocha chaos i nieprzewidywalność. Całkiem możliwe, bo gdyby było inaczej nie byłby nikim, czy też niczym więcej, jak tylko Systemem, i to systemem w ewolucyjnych powijakach. Doktor Maj (komputer wystukał mi Doktor Mak) został postawiony przed wyborem” albo-albo”. On też wyłożył na stół swoje „albo-albo” i niestety został przelicytowany przez nieuczciwego gracza. Ta gra od początku była ustawiona.

Większość młodych ludzi, z którymi spotkałem się w programie metadonowym było w wieku dla mnie emocjonalnie bliskim. Nietrudno mi sobie wyobrazić, że przecież ja też jako ojciec mogłem wykazać teoretycznie „sprawiedliwą postawę” i wyrzucić uzależnione dziecko na ulicę. Co wtedy stałoby się się z nim? Na szczęście nie miałem takiego dylematu wtedy, ale teraz stoję przed nim każdego dnia, kiedy decyduję o usunięciu pacjenta z programu, bo wiem, że wraca „na bajzel”. O, przepraszam za wyrażenie - wraca na scenę, tyle tylko, że nie teatralną. Mam nadzieję, że nie stosuję podwójnej miary w swych decyzjach, które czasami są niezrozumiałe dla otoczenia. „Szczypta naszej nadziei”

FOT. MARTA PAJĄK

tryumfował; w innych okolicznościach pewnie zanosiłby się od śmiechu, że udało mu się mnie „wkręcić”, ale Jemu nie było do śmiechu. „Ja tylko chciałem pani w ten sposób udowodnić, że NIGDZIE nie ma żadnej wzmianki na temat ograniczonej plenipotencji lekarzy względem wypisywania tych leków. KAŻDY lekarz rodzinny mógłby KAŻDEMU zlecić metadon i Bunondol. Rzecz w tym , że nikt nie chce się wychylać. Gdyby większość lekarzy rodzinnych przełamała tą zmowę strachu i złej woli, ciężar płatnej substytucji nie spadałby wyłącznie na moje barki, lecz rozkładał się równomiernie na wszystkich lekarzy. W ten sposób można by obejść tę kretyńską ustawę. Nie kłuć w oczy. Da pani wiarę, że zdarzało mi się przyjmować uzależnionych spoza granic Polski, którzy dopiero u mnie znaleźli stosowną pomoc? Przykro mi to stwierdzić, ale jestem w tym kraju JEDYNYM lekarzem, który przepisuje uzależnionym metadon. I wcale nie jest to dla mnie powód do dumy, wręcz przeciwnie”.

M 35


ocztowka z wroclawia pocztowka z wroclawia pocztowka I

I

JAKUB JURKOWSKI

L .TOYA.NET.P FOT. WWW

I

we wrocławiu bajzla już niema

Ktoś zorientowany w problemie narkomanii, w tym przypadku wrocławskiej, mógłby mi zarzucić, że stwierdzenie zawarte w tytule może nie tyle jest fałszywe, ile nie do końca prawdziwe. I na dowód tego, przywołać całe korowody wrocławskich, czy też okolicznych ćpunów przewijające się w pobliżu CUPRUM na placu J.P. II-go. Mieszkańcy naszego miasta, którzy pamiętają „pandemonium”, jakie przez ponad 15 lat działo się na Dworcu Głównym, bez trudu jednak zauważą, że narkomani spod CUPRUM są jacyś inni, jakby ...nie narkomani(!?). Nie razi ich brud, bo są czyści. Nie denerwują ich pozy wzięte wprost ze skoczni narciarskich, bo wszyscy oni stoją prosto, poruszają się takoż samo i nikt nie podpiera murów pobliskiej kamienicy, o leżakowaniu na chodniku też nie ma mowy. Osoby głęboko wierzące będą podejrzewać Cud, ale my, ludzie świadomi rzeczy, wiemy, że jest to wynik uporu i ciężkiej pracy garstki osób (lekarzy i terapeutów), którym zależało na tym, by udzielić pomocy tym uzależnionym, którym żadne ośrodki leczenia odwykowego nie były w stanie pomóc.

36

I

Od ponad 2 lat działa we Wrocławiu tzw. poradnia metadonowa (ul. Podwale 7) oferująca osobom uzależnionym od heroiny pomoc w formie stałej, długoterminowej substytucji, czyli że ćpuny zamiast wstrzykiwać sobie heroinę przemycaną z Afganistanu, albo „kompot” wyprodukowany po sąsiedzku, dostają całkowicie legalny lek (metadon właśnie), który niweluje potrzebę brania opiatów. Stały dostęp do leku pozwala im zapomnieć o igłach i strzykawkach (co ma oczywisty wpływ na stan ich zdrowia), pozwala wyrwać się z kręgu zachowań kolidujących z prawem (w Polsce posiadanie najmniejszej choćby dawki narkotyku jest karalne).

Ciągła pogoń za narkotykami, których nigdy nie było dość, zabierała im Czas; teraz go odzyskują i mogą go spożytkować w normalny, konstruktywny sposób. Co za tym idzie, osoby, które są uczestnikami programu metadonowego, mają ogromną szansę na powrót do normalnego życia; podjęcia pracy, założenia rodziny czy po prostu realizacji swych celów i marzeń, które zniknęły w heroinowym amoku. Konsekwencją tego jest to, że i miasto jest zdrowsze. Osoby w programie, których częstym źródłem zarobków była kradzież - już nie potrzebują kraść, bo zniknęła potrzeba posiadania „grubszego” (relatywnie) szmalu. Nie muszą już wydawać setek złotych dziennie na kupno narkotyków. Samo to jest znaczącym argumentem „in plus”, bo w odczuwalny sposób spada przestępczość w mieście. Dochodzą do tego korzyści odnoszone w sferach rodzin osób uzależnionych, które często przez długie lata, a w kilkunastu co najmniej przypadkach, przez . dziesięciolecia, musiały borykać się z całą gamą el jz ba i sk ował wrocław tutaj funkcjon nieszczęść, jakie niesie ze sobą ta choroba. Donicka, kiedyś

Ulica Świd

I


a z wroclawia pocztowka z wroclawia pocztowka z wrocl I

I

I

I

I

chodzi do tego fakt, że „metadonowcy” stają się produktywni; podejmują, często pierwszy raz w życiu, pracę. W chwili obecnej programem metadonowym objęte jest grubo ponad sto osób, głównie z Wrocławia, ale też z Oleśnicy, Wołowa czy Brzegu Dolnego. Oprócz leczenia farmakologicznego otrzymują oni wsparcie terapeutyczne (uczestnictwo w terapii i wywiązywanie się z zadań nałożonych na pacjenta przez terapeutę jest warunkiem sine qua non korzystania z programu), psychologiczne i w razie potrzeby psychiatryczne. Zapewniona jest też opieka lekarska związana z częstym przecież wśród tych osób zakażeniem wirusami HIV i HCV. Przymus uczestnictwa w terapii jest ważnym i koniecznym elementem programu, popycha uzależnionych w te sfery życia, od których ćpun normalnie ucieka, czy to z obawy, czy z braku umiejętności, czy z czystego lenistwa. Te 200 osób, dwustu heroinistów, to niemalże wszyscy, dla których drugim, a częstokroć pierwszym i jedynym domem był Dworzec Główny we Wrocławiu. Dziś mieszkają z rodzinami, pracują (w większości), prowadzą uczciwy, a przede wszystkim higieniczny tryb życia. Można spokojnie stwierdzić, że program ratuje im życie. Oczywiście wszędzie tam, gdzie są plusy, można znaleźć i strony ujemne. Sam metadon nie jest cudownym lekiem, nie jest lekiem na całe zło. Też jest środkiem psychoaktywnym i jako taki nie spełnia wymogów zwolenników takiej polityki leczenia osób uzależnionych, dla których jedyną opcją jest opcja tzw. drug free, czyli całkowita rezygnacja ze środków zmieniających świadomość. O pacjentach programu nie można powiedzieć, że są całkowicie trzeźwi. Jednakże ich „nietrzeźwość” jest pod całkowitą kontrolą lekarską i ustalana arbitralnie na poziomie, który zapewnia bezpieczeństwo pacjenta, przynosi mu ulgę, nie zaburzając w widoczny sposób jego „kompatybilności’ z rzeczywistością. Dochodzi do tego stała konieczność wizyt w poradni po odbiór leku, co z jednej strony oczywiście ogranicza możliwości „ruchów” pacjenta, z drugiej jednak strony jest to konieczność pozwalająca na stały monitoring zachowania danej osoby (przeprowadzanie testów na obecność narkotyków np.), jego stanu zdrowia i postępów w terapii,

Leczenie substytucyjne pozwala mi na normalne funkcjonowanie w życiu. Mogę pracować zawodowo bez większych utrudnień. Wcześniej podejmowałem próby leczenia w różnych ośrodkach, ale kończyły się niepowodzeniem. Myślę, m.in. dlatego, że podczas leczenia byliśmy praktycznie cały czas „pod kloszem”. W programie, od samego początku musimy starać się sami, a zmiany jakie dokonują się w naszym życiu, nie są wymuszane przez sztuczne warunki, odcięcie od zagrożeń, jak to ma miejsce w ośrodków. Moim zdaniem, plusem w programie metadonowym jest opieranie się bardziej na zaufaniu i terapii, a nie jak w ośrodkach - na ciągłym kontrolowaniu. (Paweł 31 lat) Metadon daje mi możliwość normalnego funkcjonowania: brak konfliktów z prawem, możliwość załatwienia spraw, na które dotąd nigdy nie miałam czasu. Mam zapewnioną opiekę medyczną, dostęp do internisty, psychiatry, terapeutów, przez co bardziej zaczęłam dbać o zdrowie. Dla wieku z nas jest to pierwsza, tak długa abstynencja, jeśli mogę tak to nazwać, od heroiny. (Ewa 43 lata)

37


pocztowka z wroclawia pocztowka z wroclawia pocztowk I

I

I

Program metadonowy we Wrocławiu istnieje od 5 marca 2007 roku. Poradnia Terapii Uzależnienia od Substancji Psychoaktywnych, ul. Podwale 7 we Wrocławiu jest drugim miejscem w województwie dolnośląskim, które realizuje program leczenia substytucyjnego. Od 5 marca 2007 do 11.12.2009 w programie udział wzięło 193 pacjentów. Obecnie uczestniczy w nim 134 pacjentów, w tym 38 kobiet i 96 mężczyzn. Ponadto 49 osób uczestniczy w programie w sposób ciągły od 2 lat. Od maja 2009 działa również program metadonowy w Zakładzie Karnym nr 1 we Wrocławiu, co pozwala pacjentom naszej placówki kontynuować leczenie w warunkach penitencjarnych. Na przestrzeni działania naszego programu 13 uczestników zostało osadzonych w Zakładzie Karnym, z czego po uruchomieniu programu w ZK pacjenci mogą kontynuować podjęte wcześniej, w warunkach wolnościowych leczenie. Nasza placówka czynna jest codziennie, w godzinach: poniedziałekpiątek: 12.00- 18.00, sobota- niedziela 9.00 – 15.00. W programie zatrudnione są następujące osoby: 4 lekarzy, 2 psychologów, 5 terapeutów uzależnień, pracownik socjalny oraz pielęgniarki. Warunkiem przyjęcia do programu jest ukończenie 18 r. ż, przynajmniej 3 lata uzależnienia od opiatów i kilkukrotne podejmowanie prób leczenia stacjonarnego. W związku z dużą liczbą chętnych do podjęcia leczenia substytucyjnego prowadzona jest lista osób oczekujących na przyjęcie do programu. Obecnie oczekują 34 osoby. Osoby oczekujące na miejsce w programie zobowiązane są do kontaktowania się z pracownikami poradni w celu potwierdzenia swojej gotowości do leczenia. W przypadku zaniechania takiego kontaktu, po upływie miesiąca osoba zostaje usunięta z listy. Poza programem metadonowym nasza placówka oferuje możliwość wykonania bezpłatnych i anonimowych testów w kierunku wirusa HIV, HCV, oraz kiły. Od marca 2009 działa również Poradnia Profilaktyczno – Lecznicza obejmująca opieką osoby zakażone wirusem HIV. Z oferty tej poradni mogą korzystać zarówno nasi pacjenci, jak i osoby nie będące w programie metadonowym. IWONA KRZYWICKA pracownik programu substytucyjnego we Wrocławiu.

I

I

w jej najważniejszym socjalizacyjnym polu. Taka kontrola jest też podyktowana tym, że uzależnieni całe lata tkwili w zachowaniach a- i antyspołecznych, skutkiem czego nie od pierwszego dnia na programie stają się uczciwi i nie od razu rezygnują z dobierania narkotyków, nie od razu porzucają łatwe życie. Niektórzy z nich (bo wszędzie, a tu szczególnie, można znaleźć czarne owce) nie rezygnują z takich zachowań nigdy, ale tacy szybko wypadają z programu, a ich miejsce zajmują ci, którzy w metadonie szukają szansy na normalność. Podsumowując, program metadonowy na pewno do pewnego stopnia jest wyjściem typu „mniejsze zło”, ale korzyści płynące z jego istnienia są niepodważalne i ani sami pacjenci, ani ich rodziny nie zrezygnowaliby z nich. Uzyskali ostatnią częstokroć szansę na normalność. Uzależnieni zniknęli z dworcowego tunelu i wrócili tam, gdzie jest ich miejsce; do swoich rodzin, do społeczeństwa. To, czego nie udawało się całe lata wrocławskiej policji - udało się lekarzom i terapeutom z poradni metadonowej; na Głównym już nie ma bajzla, nie ma go w tym mieście. I chociaż narkomanii nie można odłożyć ad acta, bo jest to taka przypadłość cywilizacyjna, która nie zniknie nigdy, to krok uczyniony jest kolejnym, koniecznym sposobem na radzenie sobie z tym problemem. Im więcej metod leczenia uzależnionych, tym większą liczbę osób uda się tymi, czy innymi programami objąć.

M 38


k

polityka narkotykowa polityka narkotykowa polityk

efekty straszenia NARKOTYKAMI „Podejmowanie decyzji przez młodych ludzi to skomplikowany proces, na który w dużej mierze wpływają interakcje z grupą rówieśników i postrzeganie norm społecznych” – możemy przeczytać w ostatnim raporcie EMCDDA o stanie problemu narkotykowego w Europie. Okazuje się, że kampanie medialne nagłaśniające niebezpieczeństwa związane z zażywaniem narkotyków niekoniecznie przynoszą zamierzone efekty. Mało tego, ich skutki mogą być wręcz odwrotne od spodziewanych. Prowadzona w USA kampania dotycząca zagrożeń wynikających z palenia konopi, a także szkocka akcja „Know the score” okazały się wręcz szkodliwe, skutkując jedynie u części odbiorców rozbudzeniem chęci zażycia narkotyku.

„To zabawne, że marihuana nie zrujnuje ci życia. Tak, jak rosyjska ruletka cię nie zabije”. Mająca przerażać skutkami palenia konopi kampania „Ameryka wolna od narkotyków” z 1986 roku.

Autorzy raportu przeciwstawiają żonglowaniu strachem przykłady dwóch kampanii, które zamiast taktyki szoku lub pokazywania smutnych stron używania narkotyków odwołują się do poczucia odpowiedzialności za środowisko i społeczność (brytyjsko-kolumbijska kampania dotycząca kokainy) lub przedstawiają historie młodych ludzi mogących być wzorem dla innych (kampania holenderska dotycząca konopi indyjskich). Ocena skuteczności tej ostatniej wykazała, że osiągnięto w dużej mierze zakładane efekty, nie wywołując żadnych skutków ubocznych w postaci wzrostu zainteresowania zażywaniem konopi.

M

39


a chemii lekcja chemii lekcja chemii lekcja chemii

ekstaza wynalazki polityka Z PODINSPEKTOREM, DR WALDEMAREM KRAWCZYKIEM, EKSPERTEM DO ZWALCZANIA ZORGANIZOWANEJ PRZESTĘPCZOŚCI NARKOTYKOWEJ CENTRALNEGO BIURA ŚLEDCZEGO KOMENDY GŁÓWNEJ POLICJI ROZMAWIA MŁODSZY WYWIADOWCA „MONARU NA BAJZLU” PAWEŁ SIŁAKOWSKI.

FOT. PAW

OWSKI EŁ SIŁAK

P

anie inspektorze, co się stanie, jeśli przepuścimy kwas octowy i fenylooctowy przez warstwę soli toru, a wszystko odbędzie się w temperaturze 360 stopni Celsjusza?

O jakie podchwytliwe pytanie! (śmiech) Ale znam chyba odpowiedź: otrzymamy BMK, podstawowy prekursor do produkcji amfetaminy. Zaliczone! Skoro mamy dobrych chemików, to dlaczego polska ecstasy ma kiepską reputację w Europie. Czy to może… kolejna próba dyskryminacji Polaków?

Nie, to nie dyskryminacja. To jest w ogóle ciekawe pojęcie – polska ecstasy – a to dlatego, że zależy co rozumiemy przez nazwę „ecstasy”. W zasadzie są dwie definicje: jedna, stosowana przez użytkowników, która generalnie do ecstasy zalicza MDMA (innymi słowy ta substancja powinna być w tabletce). I to powszechnie jest uważane za ecstasy. Ale jest też druga, definicja EUROPOLU, która mówi, że ecstasy to każda tabletka, która zawiera pochodne beta-fenetyloaminy. Tak więc również np. amfetaminę w tabletkach nazywa się tabletkami ecstasy. I w której z tych definicji mieści się nasz nielegalny produkt?

Mówienie o polskim ecstasy w tym pierwszym sensie, czyli jako tabletki, które zawierają MDMA jakoś nie bardzo ma sens, ponieważ w Polsce nie produkuje się MDMA. Nigdy nie zlikwidowano żadnego nielegalnego laboratorium, które by tą substancję wytwarzało, ani nie ma żadnych wskazówek na to, że gdzieś w Polsce mogłaby się taka produkcja odbywać. Natomiast w ostatnich latach dosyć często tabletkuje się amfe-

40


lekcja chemii lekcja chemii lekcja chemii lekcja c taminę. I rzeczywiście, jeśli sobie młodzi ludzie na dyskotece kupią tabletkę, która zawiera nie MDMA tylko amfetaminę – to efekt, który odczuwają nie jest taki, jakiego by się spodziewali. Być może właśnie stąd wzięła się opinia o polskiej „ecstasy”. Jak widać jest to ecstasy w cudzysłowie. Nie ma działania MDMA i w związku z tym, może być odbierana jako gorsza. Mieści się natomiast w definicji, jakiej używa EUROPOL. Jak to jest, Panie Doktorze, czy Polacy jeżdżą do Holandii zaopatrywać się w marihuanę, czy to my zaopatrujemy holenderskie coffee shopy?

To jest bardzo dobre pytanie. Jeśli chodzi o marihuanę i haszysz, więc gotowe produkty - to konfiskowane są one na ogół, gdy pokonują drogę z Holandii do Polski, a nie na odwrót. Niepokojące natomiast jest to, że obecnie w Polsce, gwałtownie powiększają się uprawy konopi, zarówno na zewnątrz budynków, jak i uprawy bardzo profesjonalnie, zorganizowane w pomieszczeniach zamkniętych. Stąd pojawia się podejrzenie, że w konopie z polskich upraw mogą być zaopatrywane holenderskie coffee shopy.

Według stanu na dzień dzisiejszy, nie ma w Polsce produkcji tabletek z grupy tzw. ekstazy (przynajmniej w odniesieniu do braku ujawnień). Nie ujawniono żadnego laboratorium produkującego MDMA, MDA czy też MDEA, jednakże od kilku lat są konfiskowane maszyny służące do tabletkowania – tabletkarki oraz sprzęt specjalistyczny, taki jak punce, stemple, matryce, itd. (…) Tabletki wytwarzane w Polsce są słabej jakości (kruche, nietrwałe), na co mają wpływ prawdopodobnie nieodpowiednie wypełniacze i brak wymaganej technologii „know-how”.

Nie jest to powód do dumy, ale mówi się, że Polska jest europejską potęgą w produkcji amfetaminy. Czy to słuszny pogląd?

Jest to w znacznej mierze mit, ponieważ Polska nigdy nie była wiodącym krajem w produkcji amfetaminy. Zawsze na pierwszym miejscu była Holandia i Belgia, z tym zastrzeżeniem, że na terenie Belgii produkcją tą zwykle zajmowali się obywatele Holandii. Polska ma pokaźny udział w produkcji nielegalnej amfetaminy. Według różnych szacunków, ok. 20% amfetaminy wytwarzanej w Europie jest produkowane w Polsce. Przy czym na niektóre rynki europejskie tej polskiej amfetaminy trafia więcej, np. do Skandynawii. Polska amfetamina jest tam popularna, głównie ze względu na jej dobrą jakość w porównaniu z holenderską; prawie 60% tego narkotyku pochodzi z Polski.

Doktor Waldemar Krawczyk jest współautorem jednego z rozdziałów książki „Narkotyki. Organizacja Przestępczości i systemy przeciwdziałania” - pod redakcją Konrada Raczkowskiego, z którego to rozdziału zaczęrpnęliśmy trochę informacji, aby uzupełnić i zilustrować wywiad.

41


a chemii lekcja chemii lekcja chemii lekcja chemii

Siarczan amfetaminy jest typowo „europejskim” narkotykiem, szczególnie popularnym w Skandynawii, Polsce, byłych republikach nadbałtyckich, Anglii i Holandii. Szacuje się, że ponad 90% wszystkich konfiskat siarczanu amfetaminy ma miejsce w Europie. W 2005 roku globalną produkcję amfetaminy oszacowano na 88 ton.

A metamfetamina? Prekursory potrzebne do jej produkcji są dość łatwo dostępne w naszym kraju, a jednak ani produkcja, ani konsumpcja, nie osiągnęła takiej skali jak np. ma to miejsce w Czechach…

No właśnie, wielokrotnie zastanawialiśmy nad tymi trendami, które sprawiają, że w pewnych państwach jest popularna amfetamina, w innych bardzo wyraźnie dominuje popyt na metamfetaminę. Na południe od Polski – w Czechach, na Słowacji metamfetamina jest narkotykiem dość powszechnie używanym. Dlaczego tak się dzieje?

Należy podkreślić, że liczba nielegalnych laboratoriów nie oddaje skali produkcji w poszczególnych państwach. Laboratoria holenderskie, mimo mniejszej ich liczby produkują około dziesięciokrotnie więcej amfetaminy niż laboratoria polskie. „Narkotyki. Organizacja Przestępczości i systemy przeciwdziałania” - pod redakcją Konrada Raczkowskiego.

42

W Polsce już była amfetamina i z tego względu nastąpiło mniejsze zainteresowanie metamfetaminą. Owszem, zdarza się czasem zlikwidować laboratorium produkujące metamfetaminę. Tak było, gdy zamykaliśmy spore „kitchen-lab” prowadzone na terenie naszego kraju przez obywatela greckiego. Z zeznań, po zatrzymaniu wynikało, że narkotyk nie był produkowany na polski rynek, a szmuglowany był do Niemiec. To było kilka lat temu. Czasami na południu Polski wpadamy na małe kuchenne laboratoria, które produkują metamfetaminę z efedryny, ale głównie na własne potrzeby. Łatwiej natomiast uzasadnić, dlaczego metamfetamina jest tak popularna i dostępna w Czechach. Kiedyś była tam duża fabryka efedryny, już nie istnieje. Z fabryki tej kradziono efedrynę i masowo przetwarzano ją na metamfetaminę. Obecnie likwiduje się tam bardzo dużo nielegalnych laboratoriów, produkujących metamfetaminę na niewielką skalę, na własny użytek, albo dla kręgu najbliższych ludzi. Czesi przyznają, że rocznie wykrywają ok. 200 – 250 takich laboratoriów. Na koniec tego wątku warto poruszyć jeszcze jedną sprawę – trzeba powiedzieć, że bardzo dobrze, że metamfetamina nie przyjęła się u nas na większą skalę, bo jest ona o wiele bardziej niebezpieczna niż amfetamina.


lekcja chemii lekcja chemii lekcja chemii lekcja c Czy, oprócz amfetaminy, produkujemy „na eksport” jeszcze jakieś narkotyki?

Na szczęście specjalizujemy się tylko w amfetaminie. Pierwsze, nielegalne laboratorium było zlikwidowane w naszym kraju w 1995 roku. Za nami, mniej więcej, 15 lat nielegalnej produkcji tego narkotyku. W tym czasie zlikwidowano prawie 200 nielegalnych laboratoriów, a spośród nich, tylko 3 produkowały coś innego niż amfetamina. Przy czym jedno produkowało też pochodne amfetaminy, to było wtedy PMA i PMMA. Inne produkowało GHB, no i jeszcze to, o którym wspominałem wcześniej – produkujące metamfetaminę. A reszta to amfetamina, i to najlepiej świadczy o tym, że jesteśmy zmonopolizowani, zajmujemy się produkcją tylko amfetaminy. No i oczywiście jak już wspomniałem wcześniej – uprawami konopi, bo o tym nie można zapominać. A jak wygląda sprawa z narkotykami i ich prekursorami w Internecie?

Niepokojący jest wzrost produkcji metamfeataminy w Europie, głównie w Republice Czeskiej, która jest w tej dziedzinie niechlubnym liderem, i gdzie z roku na rok przybywa nielegalnych laboratoriów produkujących metamfetaminę z efedryny. Na szczęście są to niewielkie laboratoria, zaspokajające potrzeby lokalnego rynku. „Narkotyki. Organizacja Przestępczości i systemy przeciwdziałania” - pod redakcją Konrada Raczkowskiego.

Jeśli chodzi o zakupy przez Internet, takie legalne, to nie może być kupowane np. GHB, bo jest substancją kontrolowaną i nikt tego sprzedać nie może. Natomiast w Internecie jest duży rynek substancji, które mają działanie psychotropowe, albo nawet działanie odurzające, ale są legalne. I to jest chyba główne utrapienie, jednakże jeśli chodzi o takie, w cudzysłowie „prawdziwe narkotyki”, czyli środki, które są na listach substancji kontrolowanych, to tutaj myślę, że Internet służy bardziej jako źródło informacji o tych narkotykach, ich działaniu, jak również o metodach produkcji, niż do samego handlu. Takie są moje przypuszczenia. Czy Policja sobie z tym radzi? Czy jest to zjawisko na dużą skalę, czy bardziej media na takie je wykreowały?

Bardzo dużo mówi się o przestępczości narkotykowej w Internecie, ale jest to, po pierwsze - bardzo trudne do wykrycia, jeżeli w ogóle jest taka przestępczość. Poza tym wydaje mi się jednak, że mimo wszystko skala nie jest duża. Może jedynym

43


a chemii lekcja chemii lekcja chemii lekcja chemii

MDMA, z uwagi na to, że jednym ze skutków jej działania jest odczuwanie czyichś uczuć jak swoich własnych, bywa nazywana „empatogenem”. W latach 60-tych, jeszcze przed zdelegalizowaniem, amerykańscy psycholodzy podawali ją pacjentom by złamać ich emocjonalne blokady, a także polepszyć komunikację i pogłębić zaufanie.

Wynalezienie ecstasy często przypisuje się Aleksandrowi Shulginowi EROWID.O FOT. WWW.

RG

(na zdjęciu), amerykańskiemu biochemikowi, autorowi słynnych książek „PiHKAL” i „TiHKAL”. W rzeczywistości, jak to zwykle z narkotykami bywa – zsyntetyzowali ją po raz pierwszy Niemcy, w 1912 roku. Wiele lat później, już po II Wojnie Światowej, MDMA pojawiła się pojawiła się w jednym z… polskich periodyków naukowych. Shulgin jest przede wszystkim najbardziej znanym propagatorem tego narkotyku.

44

narkotykiem, który można by podejrzewać o to, że Internet ułatwia jego dystrybucję, jest LSD. Chodzi o zamawianie przesyłek, gdzie mimo, że będą to minimalne ilości wagowe, naniesione na papierki – będą wystarczające do odurzania się. Wyobraźmy sobie, że przez Internet zamawiamy kopertę, w której jest pocztówka nasączona LSD. Jest to praktycznie nie do wykrycia. Jest to od lat najbardziej popularny sposób przemytu LSD. W przypadku innych narkotyków myślę, że jest to o wiele trudniejsze. Porozmawiajmy o wynalazczości. Czym są substancje otrzymywane „domowym sposobem” z ogólnie dostępnych, niereceptowanych leków, np. z Accodinu lub Sudafedu, za pomocą octu czy nadmanganianu potasu? Czy to właśnie efedryna?

Chwileczkę, to trzeba osobno potraktować, bo to są różne substancje. W przypadku Accodinu, substancją aktywną w tym leku jest dekstrometorfan (DXM) substancja, która działa przeciwkaszlowo, ale jednocześnie działa dosyć silnie, jako środek… no w zasadzie, odurzający. W większych dawkach powoduje takie „rozjechanie”, „oderwanie” od ciała. I to jest składnik Accodinu i tu nie trzeba niczego dodawać, bo ta substancja już w leku jest. A Sudafed?

W tym przypadku jest zupełnie inaczej, dlatego, że jako substancja aktywna, jest w nim pseudoefedryna. Pseudoefedryna i efedryna działają bardzo słabo psychotropowo, ale już ich produkty – jak np. metamfetamina – działają silnie. Oczywiście, za pomocą nadmanganianu potasu, nie da się zrobić z efedryny metamfetaminy, ale robi się tak zwany efedron, którego działanie psychotropowe jest bardzo silne. I nie tyle ocet, bo ocet odpowiada za środowisko reakcji (reakcja zachodzi lepiej, jeśli odbywa się w kwaśnym środowisku), istotny jest nadmanganian potasu. To właśnie za jego pomocą efedryna jest przeprowadzana w efedron i z substancji prawie obojętnej, otrzymuje się psychotropową, ale nie kontrolowaną.


lekcja chemii lekcja chemii lekcja chemii lekcja c Czyli posiadanie tak otrzymanej substancji jest nielegalne?

Nie jest ona kontrolowana, czyli jest to substancja psychotropowa, ale ciągle legalna. Ocet, jest często „filtrowany” za pomocą chusteczki higienicznej. Jakie niesie to za sobą ryzyko w przypadku iniekcyjnego przyjmowania efedronu?

Przez chusteczkę „przepuszczane” jest nie po to, żeby zrobić coś kwasem octowym, bo kwas i tak jest cieczą i przez chusteczkę z łatwością przesiąka. Chodzi o to, że efedron jest produkowany z np. tabletek zawierających efedrynę i w tych tabletkach jest część składników, które w wodzie się nie rozpuszczają. Przesączanie jest po to, żeby pozbyć się tych nierozpuszczalnych „części” tabletki. A to co jest wstrzykiwane w takim przypadku, po zmieszaniu z nadmanganianem potasu i kwasem octowym, to właśnie efedron i kwas octowy. Oczywiście, ten kwas octowy bardzo źle wpływa na organizm, ponieważ po wstrzyknięciu zakwasza krew, która ma normalne pH około 7 i to może być niebezpieczne dla zdrowia. Czy w takim razie, istnieje jakiś bez- pieczniejszy sposób otrzymywania efedronu, bez użycia kwasu octowego?

Nie zamierzam mówić o takich szczegółach. A jak Pan myśli, skąd trend do przetwarzania niereceptowanych leków?

Moim zdaniem, jest kilka przyczyn. Po pierwsze aspekt ekonomiczny, ponieważ te leki są przecież bardzo tanie i dostępne. Są legalne, jak również otrzymany z nich produkt - jest legalny - więc nie ma tu żadnego zagrożenia. Z drugiej strony też ograniczenia w dostępie do innych narkotyków mogą być tego powodem. Z badań Krajowego

Istnieją tysiące syntetycznych substancji o działaniu psychotropowym, ale tylko niektóre z nich (około 100) podlegają kontroli z punktu widzenia ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, a więc są substancjami psychotropowymi w sensie prawnym. (…) Osobną grupę stanowią tzw. „designer drugs”, narkotyki projektowane. Są to najczęściej pochodne fenetyloaminy lub amfetaminy, których struktura została tak zmodyfikowana, aby nie mogły być zaliczone do substancji kontrolowanych, a jednocześnie wykazywały silne działanie psychotropowe lub odurzające. Głównym celem tych modyfikacji jest uniknięcie odpowiedzialności za produkcję narkotyków. Możliwości w tym zakresie są bardzo duże, gdyż w literaturze opisanych jest około 300 pochodnych z grupy fenetyloamin, które mają działanie biologiczne, a prawnie kontrolowanych jest kilkadziesiąt (w Polsce około 20). Waldemar Krawczyk „Narkotyki syntetyczne”, REMEDIUM, listopad 2005

45


a chemii lekcja chemii lekcja chemii lekcja chemii Jak wynika z danych INCD, w skali światowej w 2007 r. miał miejsce znaczny wzrost skonfiskowanych ilości dwóch kluczowych prekursorów metamfetaminy, czyli efedryny - 22 tony (dla porównania w 2006 r. skonfiskowano 10,2 tony) i pseudoefedryny - 25 ton (w 2006 r. - 0,7 tony).

Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii wynika, iż dostępność ta spada: młodzież ocenia, że teraz trudniej jest kupić narkotyki niż jeszcze kilka lat temu. A poza tym, może jest większa świadomość, że narażamy się na karę, również przez posiadanie tych narkotyków. Myślę, że wymienione czynniki razem sprzyjają poszukiwaniom substancji zastępczych. Z obserwacji warszawskiej „sceny” narkotykowej, widać, że amfetaminy jest coraz mniej, lub pojawia się amfetamina… ze śladowymi ilościami amfetaminy.

Wydaję mi się, że to jest duża zasługa policji, która bardzo skutecznie ograniczyła dopływ prekursora do produkcji amfetaminy, czyli BMK, od którego zaczęliśmy. Rzeczywiście grupy przestępcze, które zajmują się produkcją amfetaminy mają… no poważny problem z pozyskaniem tej substancji, w związku z czym, nie mają z czego produkować amfetaminy.

FOT. INTERNET

Ale z danych EMCDDA wynika, że prohibicja jest kosztowna. Co roku wydajemy na nią w Europie 34 mld euro. Czy nie sądzi Pan, że to za dużo, jak na zapobieganie temu, że ktoś „robi sobie dobrze”?

To trudna kwestia. Jestem jednak przede wszystkim policjantem, a Policja jest od tego, żeby ścigać przestępców. Niestety, ścigamy też osoby, które używają narkotyków, bo takie mamy prawo. Policja musi to robić, ale powinna jednak głównie powinna ścigać producentów i dilerów. Poważnych dilerów. A co Pan sądzi o właśnie przygotowywanej nowelizacji ustawy?

W 2007 r. nastąpił natomiast gwałtowny spadek globalnych konfiskat 1-fenylo-2-propanonu (P2P, BMK) - 2,6 tys. litrów w 2006 r. do 834 litrów w 2007 r. Substancję tę można stosować do nielegalnego wytwarzania zarówno amfetaminy, jak i metamfetaminy. Stan problemu narkotykowego w Europie. Sprawozdanie roczne 2009. EMCDDA

46

Miałem przyjemność reprezentować Policję w zespole pracującym nad nowelizacją. Tutaj w CBŚ, zresztą w całej Policji, uznano, że to jest bardzo dobry kierunek. Nie powinno być tak, że osoba, zwykle młoda, która jest pierwszy raz zatrzymana z jakąś niewielka ilością narkotyku zostaje w znacznej mierze naznaczona i rujnowane jest jej życie przez wyrok. Bo nawet, jeśli to jest kara w zawieszeniu, to i tak trafia do Krajowego Rejestru Skazanych, a potem ma z tego powodu mnóstwo problemów. W związku z tym, bardzo popieraliśmy zapis, który daje taką możliwość ostrzeżenia młodego człowieka, który pierwszy raz popadł w takie kłopoty. Można mu darować karę, żeby zastanowił się, a jeśli zrobi to po raz kolejny, to wówczas będzie już ukarany. Tutaj chciałbym podkreślić jeszcze raz, że celem działań Policji, nie jest ściganie osób, które posiadają niewielkie ilości narkotyków. My mamy


lekcja chemii lekcja chemii lekcja chemii lekcja c koncentrować się na tych, którzy ten biznes organizują i zarabiają na głupocie, a czasem nieszczęściu młodych ludzi. Politykę, którego państwa, wskazałby Pan jako modelową w zakresie narkotyków?

Nie widzę takiego państwa, które można by wskazać jako modelowe. Dość dobrze orientuję się w politykach poszczególnych państw, nie tylko europejskich, ale i poza naszym kontynentem. Każda ma swoje plusy i wady. Bardzo często mówi się o Holandii, gdzie polityka narkotykowa jest dosyć liberalna. Chociaż tam, nie tyle polityka jest liberalna, co model prawny jest inny. Holenderskie prawo pozwala na odstępowanie, w pewnych okolicznościach, od ścigania przestępstw. Handel marihuaną nie jest tam legalny, on po prostu nie jest ścigany. Natomiast uprawa konopi i przygotowywanie ich na użytek coffee shopów, są całkowicie zakazane. Jest to sytuacja, w której sprzedaje się legalny produkt, którego nie można legalnie wyprodukować. Holendrzy, tworząc coffee shopy twierdzili, że znacznie obniży to liczbę osób uzależnionych od mocniejszych narkotyków, przede wszystkim heroiny. Tymczasem okazało się po wielu latach, że to tak nie działa. Poziom uzależnienia od heroiny w Holandii jest taki sam, mniej więcej, jak w pozostałych państwach unijnych. Więc co, lepszy model represyjny?

KARY ZA HANDEL NARKOTYKAMI W ciągu ostatnich dziesięciu lat państwa członkowskie UE pojedynczo i wspólnie wskazywały, że przestępstwa związane z handlem narkotykami powinny być karane surowiej, nawet jeżeli same przestępstwa są różnie definiowane w prawie 30 krajach. Przestępstwa dotyczące „handlu” mogą obejmować: produkcję lub uprawę, import i eksport, transport, oferowanie, sprzedaż lub posiadanie z zamiarem rozprowadzania lub dostarczania, a także pojęcie działania „w celu osiągnięcia zysku” lub „na zasadzie komercyjnej”. Stan problemu narkotykowego w Europie. Sprawozdanie roczne 2009. EMCDDA

Z drugiej strony mamy Szwecję, gdzie obowiązuje zakaz używania narkotyków. Szwedzka polityka narkotykowa przechodziła też bardzo różne koleje, jeśli chodzi o przepisy – od bardzo liberalnego prawa, na początku lat 60-tych – bo, o ile dobrze pamiętam, osoba uzależniona mogła kupić amfetaminę na receptę. To podejście spowodowało, w przeciągu dwóch lat, dwukrotne zwiększenie się liczby osób uzależnionych. Szwedzi przerazili się i zmienili przepisy na skrajnie restrykcyjne, bardziej restrykcyjne niż w Polsce, bo wnoszące kary za używanie narkotyków. Ale i to też nie przynosi żadnych dobrych efektów – liczba osób uzależnionych jest podobna, jak w innych państwach. Dlatego uważam, że nie ma takiego państwa, o którym mógłbym ze spokojnym sumieniem powiedzieć, że ma wzorcową politykę narkotykową. Gdyby tak było, mielibyśmy problem z głowy. Dziękuję za rozmowę.

M 47


olityka narkotykowa polityka narkotykowa polityka

danie za posia karanie kosztuje artykuł 62 czyli ile

„Rzecz jest w tym, że jeden sędzia, na przykład będzie uważał przestępstwo posiadania narkotyków za przestępstwo bardziej szkodliwe niż inny. Różnią się ocenami tego zachowania. I gdyby pani prześledziła wyroki, na przykład jednego sędziego i drugiego sędziego, to okaże się, że za takie same przypadki jeden by wymierzył takiemu narkomanowi karę trzech miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania, a drugi zażąda roku, dlatego że inaczej podchodzą do tego przestępstwa i po prostu mają inne filozofie karania i inne spojrzenie na to przestępstwo.” – opowiada badaczom z Instytutu Spraw Publicznych jeden z warszawskich sędziów. Przytoczona wypowiedź, potwierdza tezę o tym, że używanie narkotyków jest zjawiskiem podlegającym skrajnym osądom i – jak nietrudno zauważyć – najczęściej dominuje społeczne potępienie. Ale prawdziwy problem pojawia się wtedy, gdy osoby reprezentujące wymiar sprawiedliwości podejmują decyzje o życiu ludzi, bazując na

swoich moralnych przekonaniach (a czasem lękach), nie zaś w oparciu o naukowy pragmatyzm i rzetelną wiedzę. I choć raport „Karanie za posiadanie” prezentuje podejście pracowników organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości wobec czynu posiadania narkotyków, to jednak – przede wszystkim – skupia się podsumowaniu policzalnych kosztów stosowania artykułu 62 Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Autorzy wyliczają koszty działań w tym obszarze policji, prokuratury, sądownictwa, więziennictwa. Szczegółowe szacunki dotyczą kosztów każdej z tych instytucji z osobna, a ogólna kwota poniesiona w 2008 roku przez nie, tylko w związku z art. 62, to ponad 79 milionów zł. Kilkuletnie wpływy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy! A przecież, do znudzenia wszyscy powtarzają, że artykuł 62 uderza przede wszystkim w osoby uzależnione lub używające narkotyków. Tak wynika z badań i statystyk. Owszem, są i tacy, którzy będą twierdzić, że to bardzo dobrze: bo uzależnieni znajdują w ten sposób motywację do podjęcia wysiłków na rzecz zaprzestania używania narkotyków. Jednak, jak wynika z analizy – nawet zdaniem policji, prokuratury, sądownictwa i kuratorów „motywowanie instytucjonalne nie wydaje się skutecznym narzędziem” do rozstania się z narkotykami. Tak więc, nasze państwo podejmuje ogromny wysiłek i przeznacza horrendalnie sumy na realizację prawa, które służy właściwie jednemu: budowaniu złudzenia, że poprzez podnoszenie policyjnych ograniczane jest zjawisko używania narkotyków.

„Karanie za posiadanie. Artykuł 62 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii – koszty, czas, opinie”, Pod redakcją Eweliny Kuźmicz, Zofii Mieleckiej-Kubień i Doroty Wiszejko-Wierzbickiej, Instytut Spraw Publicznych

48 48

M


Jowita Fraś

H O G WA R D

THE INVISIBLE FLYING THERAPY CENTER FOR DRUG (AND OTHER DANGEROUS THRILLGIVERS) ADDICTS, USERS AND ABUSERS

GRAF. GRZEGORZ KRACHULEC

(pulsujący napis w centrum ekranu)

49


(Szeroka i głęboka panorama korytarza, w swych dalszych partiach przechodząca w kosmiczną promenadę, gdzie każde z drzwi jest zaledwie galaktycznym świetlikiem. W planie bliższym rząd drzwi po obu stronach holu, miękka wykładzina, gdzieniegdzie fikus, palma lub inny doniczkowy chów, widok przywodzący na myśl wnętrze hotelu o standardzie od trzech gwiazdek wzwyż. Troje z pierwszoplanowych drzwi kolejno otwiera się. Z pierwszych wyłania się dziewczyna...kobieta ubrana z eklektycznym wdziękiem stylu emo-gotyk-naziporno. Ma na sobie buty na koturnach z przedłużoną cholewką, dzwoniące metalowymi sprzączkami, czarne getry, dalej kabaretki, czarna miniówa z koronką, gorset i tak dalej. Klamra pod szyją w kształcie czaszki typu Hello Kitty /z kokardką w miejscu płata skroniowego i kokieteryjnym szkiełkiem w oczodole/ utrzymuje połać czarnego aksamitu na swoim miejscu pozwalając nazywać go Peleryną. Jej dizajn generalnie przywodzi na myśl bohaterki kreskówek anime lub seriali dla dziesięcioletnich dziewczynek. W tym momencie musimy Kobietę w Czerni umieścić chwilowo w Prowizorycznym Pozaczasowym Schowku, w którym bohaterowie scenariusza oczekują na swoje entre, czyli do czasu kiedy autor spreparuje pozostałych bohaterów i otoczenia, co zazwyczaj trwa dłużej, niż najdłuższy nawet zabieg budowania napięcia przez bezruch, tak więc widzowie mogliby się zorientować. Otwierają się kolejne drzwi i staje w nich Ubrany w Dżinsy i Marynarkę Mężczyzna w Okularach o Gładko Zaczesanych Włosach, również ląduje w Schowku. Z domyślnego pokoju po przeciwnej stronie korytarza wychodzi Chłopak w Spodniach Dla Których Uda Nie Stanowią Przeszkody. Zamierzony bezruch bohaterów). Dziewczyna w Czerni, nazywana dalej HERMIONĄ (z perlistym entuzjazmem, efekt osiągalny wyłącznie w polskich wersjach dubbingowych filmów familijnych): Cześć, Harry! O, i witaj Tom! Tom? Ubrany w Dżinsy itd., nazywany dalej HARRYM (niski tembr głosu, z wystudiowaną powściągliwością; wyuczonym dystansem kiepskiego artysty): O, cześć, Hermiona. Rewelacja. Cześć Tom. Tom? Chłopak w Spodniach itd., nazywany dalej TOMEM (ze spuszczoną głową, bąka pod nosem, na próżno i z niejakim zażenowaniem próbuje utrzymać spodnie powyżej linii bioder): Taa. Tom. HERMIONA (tonem wróżki chrzestnej ze Shreka, zawieszonym jak jej twarz nad kołyską): Tom??? HARRY (roztargnione, acz bystre spojrzenie spod okularów, podpatrzone u instruktora treningu z psychologii behawioralnej): Tom? TOM: Ach, sorka. Cześć wam. Hermiona i Harry. Fajnie. Cool. (Na planie daje się odczuć bliżej nieokreślone wrażenie ulgi, jakby ktoś uwolnił powietrze z balonika. Bohaterowie równocześnie zatrzaskują drzwi swoich pokoi i łączą się w baletowo-musicalowy szereg na środku korytarza. Ich sposób poruszania się zawiera sugestię dotyczącą osobowości każdego z nich; zarazem muzyka stanowi klamrę, która spina ich kroki w jeden zsynchronizowany organizm. Typowe ujęcie jak z teledysku Britney Spears, z West Side Story czy z dziewczyńskich seriali, rozgrywających się w amerykańskiej szkole. HERMIONA ma ręce skrzyżowane na pliku papierów).

50


HERMIONA: Jak spaliście? Bo ja cudownie. Wiecie co, dopiero w naszym Centrum poczułam się na tyle...zaopiekowana i kreatywna zarazem, żeby pozbyć się tego poniżającego poczucia braku tożsamości, serio. Kiedy teraz, no wiecie, zasypiam, nie mam już tego...jakby wam to wytłumaczyć...wrażenia, że, że, że...że jakby nie mam o co zaczepić myśli. To tak, jakbyście zsuwali się w otchłań, próbowali znaleźć jakiś punkt zaczepienia, a tu nic, tylko paznokcie sobie łamiecie i spadacie dalej. HARRY (z powagą): Nie mam długich paznokci, ale chyba wiem, co masz na myśli. HERMIONA: Tak było, kiedy straciłam narkotyki i stanęłam twarzą w twarz z cieniem. Moje dotychczasowe ego rozbite w perzynę. Wyobraźcie to sobie... (HERMIONA kreśli powoli dramatyczną wiedźmią ósemkę rozcapierzoną szponiastą dłonią w rękawiczce tuż przed oczyma pozostałej dwójki, po czym jej dłoń zamyka się gwałtownie jak spłoszona ośmiornica/meduza i odpływa) Wszystkie demony wypuszczone, ucztujące w najlepsze na rozprutym trupim zagonie mojej duszy. Łach! (wściekłe tupnięcie butem) Moja terapeutka, jungistka, otworzyła mnie, rozumiecie, i zapomniała zamknąć. (śmiech) Niech Animus Animy jej Animusa ją posiądzie, opęta i pochłonie. Łach! (niespodziewanie zmienia ton na płaczliwy) Bałam się wszystkiego. A teraz znowu mogę przed snem przytulać się do własnych fantazji... Tu, w Centrum nauczyli mnie z powrotem śnić i marzyć przed snem. Kładę twarz na poduszce i znów wiem, kim jestem. TOM (nadspodziewanie przytomnie): A kim jesteś? HERMIONA (nie zbita z tropu): Jestem Dziewczyną z Czaszkami, ot, kim jestem. To lepsze niż nic. Ostatni raz miałam tak mocne poczucie autoidentyfikacji, kiedy w taksówce po prochach wkręcałam gościowi, no i sobie przy okazji, że mój stary jest Żydem i ma sklep ze złotem na Piątej czy którejś Alei. A może w Palestynie, kto go tam wie... (Na obrzeżach pola widzenia pojawia się kilka postaci ubranych na sportowo. Mają trudności ze zmieszczeniem się w kadrze zdominowanym przez Trio Bohaterów; przepychają się gęsiego pomiędzy zmasowaną wyrazistą substancją postaci pierwszoplanowych a brzegami kadru, dbając, by operator kamery nie pozbawił ich żadnego z członków. Sytuacja ta wydaje się być dla nich frustrująca). ANONIMOWY BOHATER PERYFERII PLANU: Bujacie się jak popcorn po tej peronce, ty i ten twój squad, gwiazda. Jak się tak będziesz dalej nadymać, to się w końcu sama w kadrze nie zmieścisz, dostaniesz ciach na te szpony od operatora i tyle. Nie przywyklimy do marginalizacji, opiatowa szlamo. (HERMIONA odwraca się powoli, w ślad za ruchem jej postaci podążają z niewielkim poślizgiem wszystkie ruchome akcesoria: włosy, łańcuszki, wisiorki, etc.) HERMIONA (głosem chłodnym jak przyprószony śniegiem czynny wulkan albo płonące lody z kokosową posypką): Do tej pory to wy zazwyczaj robiliście za popcorn. Nic dziwnego, że trudno was ująć w jednym kadrze, wy zesterydziałe trole. Z drugiej strony, powinni was wsadzić do jakiegoś dwuwymiarowego komiksu dla debili. Spójrzcie tylko na siebie, nie mieścicie się na szerokość, a całkowicie brakuje wam głębi. To elitarny ośrodek: przyjmują od trzech wymiarów wzwyż; dziwię się, że was zakwalifikowali. Kto was, kurwa, przyjmował?! Makulatura, amfetaminowe szlamy! (Przed HERMIONĄ wyrasta nagle postać w długim, kolorowym swetrze, marynarce, połata-

51


nych dżinsach i lenonkach wyglądających spod strzechy siwiejących włosów). GŁOS SPOD STRZECHY, zwany dalej MARK (z uśmiechem): Kurwa? Szlamy?... Hermiona? HERMIONA (wyraźnie skonfundowana): Mark? (Akcesoria Hermiony powoli lądują na swoich miejscach, jak planety w swych orbitach, jak piłeczki do golfa...) MARK (nie przestając się uśmiechać): Cóż, dziś popołudniu na Wspólnej, jak to wy mówicie, będę zmuszony oznajmić, że jest mi przykro i opowiedzieć, jak bardzo poczułem się... zawiedziony, tak, to chyba to uczucie (MARK błądzi wzrokiem po suficie, jakby na planszy z emocjonalnym widmem szukał odpowiedniego odcienia) kiedy usłyszałem, jak pacjentka ze stażem odnosi się z pogardą i lekceważeniem do młodszych kolegów. A te słowa? Czy to nie była przypadkiem agresja werbalna? Wykorzystywanie swoich naturalnych, wrodzonych i nabytych atutów niezgodnie z... hmm... zasadami sztuki, skoro już tak koniecznie chcesz uchodzić za czarownicę? Jak sądzisz, czy twoje zachowanie pomoże tym chłopcom w procesie samorealizacji? (MARK nagle nie wytrzymuje, jak balon poddany zbytniemu przeciążeniu i parska śmiechem) Dowaliłaś, Hermiona, z tymi wymiarami, pogadamy o tym na terapii. Ale pamiętaj, dziewczyno, te twoje, jak je nazywasz, dodatkowe wymiary nie rodzą się na kamieniu i... HERMIONA(odzyskawszy rezon): Otóż to, Mark. Kamień. Trole. MARK (wzdycha): ...i trzeba je pielęgnować. Podlewać. Nawozić. A nawozem jest miłość i bezwarunkowa akceptacja. Jak ogród. HERMIONA (ironicznie): Zadziwiające. To samo mówi moja analityczka. (zaczyna nucić pod nosem) Pamiętajcie o Ogrodach... Wiesz co, Mark, ta twoja psychologia humanistyczna to taka jungowska dzicz ufryzowana na angielski ogród; cholerne Frisco i flower-power tam, gdzie inni nastawiali już anteny w stronę Nowego Jorku... MARK: Damn, Hermiona, widzę, że dalej masz poważne problemy z... HERMIONA: ...z projekcjami. Ale tutaj mogę się przynajmniej naprojektować dowoli. Dopóki mi się pula projekcji nie wyczerpie, he, he. Moja analityczka mówi, że projekcje czasem muszą się wypalić samoistnie... MARK (z przekąsem): ... moja analityczka mówi. HERMIONA (nie dając się zbić z tropu): Na przykład mój strój... (nie kończy) Chodźcie, chłopaki, cześć Mark, widzimy się na Wspólnej, albo i nie... HARRY: Chcesz zrezygnować? Chyba nie zamierzasz zmienić Pakietu na Ortodoksyjny? Bez urazy, Tom, to nic osobistego, ale wiesz, Hermiona nie jest osobą, która dobrze znosiłaby... hmm..., przepraszam za wyrażenie, swoisty... kołchoz terapeutyczny. Zresztą znasz moje zdanie, ale ono jest naturalnie moje. HERMIONA: Rzecz nie w tym, jakbym znosiła, ale z jakim skutkiem. TOM (desperackim tonem chorobliwie nieśmiałego fanatyka, któremu ktoś nadepnął na ideologiczny odcisk): Ale przecież narkoman musi nauczyć się dyscypliny! Inaczej nigdy się nie wyleczy! Musi odróżniać dobro od zła, mieć... HARRY: ...gotowe rozwiązanie dla każdej sytuacji? Mapę życia wgraną, o pardon, WPRANĄ do mózgu; wypaloną? (tonem łagodnej perswazji; wyrozumiale) Tom, życie to nie gra kompute-

52


rowa, potrafi być naprawdę nieprzewidywalne, uwierz mi, człowieku, wiem coś o tym. A uzależnienie to skomplikowany kompleks psychosomatycznych dysfunkcji i niekoniecznie miganie się od pracy, brudne skarpetki i pogarda autorytetów są osiowe dla tego syndromu. Czasami jest wręcz przeciwnie. Obserwując twoją konstrukcję psychiczną miałem jednak okazję przekonać się, że wybierając Pakiet Ortodoksyjny, ty akurat dokonałeś słusznego wyboru. Pamiętaj, że nie ma gorszej rzeczy w leczeniu niż egalitaryzm terapeutyczny. Uwierz mi, dla Hermiony będzie lepiej, jeśli zamiast siedzieć z ogoloną głową na dywaniku u wychowawcy, weźmie udział w Kursie Lewitacji Latający Dywan. TOM (z lekkim ociąganiem): Może i masz rację, chłopie. (znienacka wpadając w ton entuzjastyczny) Ale tak, ja wybrałem dla siebie optimal opcję. (zawstydzony) Ej, wiecie co? Ja jak ćpałem to zawsze miałem brudne skarpetki. Dopiero tutaj, w Centrum, kiedy robiłem na pralni... no... jakby... tak... (na twarzy Toma maluje się napięcie i wysiłek - niezawodne symptomy intelektualnego zatwardzenia, wreszcie przez jego fizjonomię przebiega flesz ulgi) ...odnalazłem, właśnie, od-na-laz-łem w sobie to, co zawsze, jeszcze na osiedlu z ziomami było dla mnie ważne: Wartość Higieny. Zrozumiałem, że nie można być czystym od ćpania nosząc brudne skarpetki i...(kolejny atak zatwardzenia). HERMIONA i HARRY (unisono): Vice versa??? TOM (z ulgą i nutą wdzięczności): Tak. Dzięki. HARRY: A jeśli chodzi o ciebie, Herms, to przyznaję, że naprawdę z ogromnym wyczuciem komponujesz swoją terapeutyczną mozaikę. (nieomal słychać metaforyczne mlaśnięcie samozadowolenia i dumy ze zgrabnej frazy). Dysponujesz całkiem sporą dozą samoświadomości, prawie tak dużą jak ja (kokieteryjny, asekuracyjny spazm dwuznacznego śmiechu) i masz na składzie spore zasoby intuicji, z których umiejętnie czerpiesz. Obawiam się jednak, droga Herms, że czasami twój zintensyfikowany wgląd w siebie może paradoksalnie stawać na przeszkodzie terapii. HERMIONA (z naiwnym entuzjazmem egocentryczki, która nagle odkrywa, że jest słoneczkiem obtańczanym przez wszystkie planety): Tak Harry, wiem o co ci chodzi. Doszłam do wniosku, że powinnam coś zrobić ze swoim ciałem, wiesz, aby zrównoważyć tą przekombinowaną autorefleksję. Zgłosiłam się do mistrza Kamy na kurs... no wiesz... HARRY: No wiem. No właśnie. Nie potrafisz nawet o tym mówić bez zażenowania. Słuszny wybór. Lepszy, niż gdybyś zrezygnowała z tego snajperskiego światełka pomiędzy brwiami, które płynie z twojego wnętrza i wskazuje ci drogę. HERMIONA: Harry, stary, nawet sobie nie wyobrażam, co by to było, gdyby mi Ortodoksy zrobili żyletę na paznokciach. To dobre trzy centymetry, kilka miesięcy zapuszczania. HARRY (chrząka): Mówiłaś, że nosisz tipsy. Po prostu kazaliby ci je odkleić. Chyba, że chcieliby cię upokorzyć... HERMIONA: Mniejsza o tipsy. Wiesz, jestem teraz na Freestajlu, mam już koronkowy pas więc mogę sobie dobierać kursy. Oprócz tego, no wiesz, mistrza Kamy zapisałam się też... HARRY (z przyjacielską ironią): No wiem... HERMIONA (niecierpliwie tupie nogą): C’mon, Harry! No więc, zapisałam się też na trening Kreatywnego Niedziałania. Coś jak medytacja. Powstrzymywanie się od dręczących cię natrętnych aktywności pod odpowiednim kierunkiem ma na celu wyleczyć cię z chorego per-

53


fekcjonizmu. Harry, pomyśl, tylko w naszym Centrum możesz tak idealnie dopasować profil terapii do własnych potrzeb. TOM: To jakaś ściema. Jak ćpałaś to nie działałaś, co nie? Więc teraz musisz ciężko pracować, jeśli chcesz się wyleczyć. HERMIONA (wzdycha ostentacyjnie): Ciężko pracować znaczy niekoniecznie polerować płytki szczoteczką do zębów. A co się tyczy niedziałania... to trudna kwestia. Można nie robić niczego sensownego, biegać za własnym ogonem, a jednocześnie mieć w głowie prywatnego esesmana, który stoi nad tobą z batem, a dookoła druty kolczaste. I jeszcze sobie z tych drutów aureolę zrobić. HARRY: Otóż to, Herms. Mówiłem ci już, że wpisałem pokojówkę z powrotem do grafiku potrzeb? Moje natręctwa porządkowe tak się nasiliły odkąd ją odprawiłem i znów zacząłem sam sprzątać pokój, że byłem dosłownie na krawędzi. Nie miałem wyjścia, choć czuję się z tym trochę... niekomfortowo względem reszty pacjentów. HERMIONA: Jak Hrabia Wampyr? Nie pitol, Harry, czujesz się z tym rewelacyjnie i doskonale to rozumiem. Sama bym chętnie wezwała jakąś ojebaną na łyso szlamę od Ortodoksów, (bez urazy Tom, to wasz wybór w końcu) żeby mi pokój posprzątała, ale u mnie to jest bardziej skomplikowane. Uważam, że jednak, pomimo natręctw, mam pewne rzeczy do przepracowania właśnie w ten sposób. Muszę się nauczyć samodzielnie organizować przestrzeń wokół siebie. Widzisz Tom, tu nie ma żadnych reguł, od których nie byłoby odstępstw. Pełen indywidualizm i wolny wybór. HARRY: Chyba, że mocą swej wolnej woli sam się tej wolności pozbawisz i wtedy ...ziemniaki dla całego Centrum w jedną noc. To też jest jakaś, jak wy to mówicie? Opcja? (Harry przez ładnych kilka chwil śledzi w skupieniu muchę, która kręci piruety wokół jego głowy, jak kloaczna ruchoma aureola, po czym niespodziewanym ruchem zamyka ją w garści. Postępuje krok naprzód i zastyga w pozie z wykrokiem, z muchą w pięści, gotów choćby na samą Wielką Improwizację. Jego ostry podbródek mierzy prosto w lampę). Yeees! Get it! (pauza dla zmiany akordu; melancholijnie, w zadumie) Taaak, to samo sedno egzystencjalizmu. (entuzjastycznie?) Zadziwiające, jaka mądrość potrafi przyczaić się w prostocie. Wolny wybór... HERMIONA: Harry? Nie potrzebujesz peleryny? Mogę ci poż... HARRY (kontynuuje nie zrażony): Wolny wybór z namaszczenia wolnego wyboru sam się wolnego wyboru pozbawia w imię wolnego wyboru. Toż to prawie Raskolnikow, Biesy! Kurtz! Gra w ciuciubabkę z własną wolnością, biały kapelusz rzucony w dżunglę jak bumerang... wracający oszczepem. Buszowanie po krawędzi. Genialne, genialne! HERMIONA (chłodno): Raczej Robespierre. Chyba ci się pomyliło. To ta druga strona. HARRY (pojednawczo otacza Toma ramieniem): Ta czy inna, nasz młody kolega dokonał wyboru. Nawet, jeśli jest on w pewnym sensie paradoksalny. Zrobił pierwszy krok na Kosmicznej Drodze. Może odnajdzie sens życia i wśród tego galaktycznego wyroju drzwi trafi na właściwe. (nagle pociąga nosem, łowiąc jakiś aromat, na jego twarzy maluje się błogość) Jeśli o mnie chodzi, to nie ma w kosmosie takiej czarnej dziury, której udałoby się zatrzymać dla siebie aromat naleśników panny Graetchen. (Kosmiczny Korytarz gwałtownie zwęża się i zakręca w slepą kiszkę Mandellbrotta, perspektywa przygina bohaterów niemal płasko do ziemi jak na rollercosterze czy motocyklu, na końcu

54


ukazują się drzwi z napisem RESTAURACJA). HERMIONA: Naleśniki z bitą śmietaną i ananasami, posypane wiórkami kokosowymi. Mniam. A do tego pinacolada. Albo Malibu z mlekiem. TOM: Naleśniki z serem, bitą śmietaną i czekoladą. Moja babcia takie robi. Zawsze, kiedy wracałem do domu naje... HARRY (przerywa mu nagle, wyginając głos w łuk przesadnego, teatralnego akcentu, co daje efekt przedrzeźniania): Bita śmietana. Kokos. Moja kochana babunia. Słynne comebacki NA-JE... Luuudzie!!! Może jeszcze rosochata wierzba za oknem? Moi drodzy, jesteśmy tu również po to, aby poszerzać horyzonty. Przecinać pępowiny. Osobiście stawiam na te z tym... dziwnym słodkawym nadzieniem, przełamanym kwaskowatą nutą i polane płonącym syropem. Moje kubki smakowe przeżywają drugą młodość. Dosłownie... stają na baczność. Prężą się, Herms. Otwierają jak pisklęta w gnieździe swoje dzioby. Miss Graetchen to prawdziwa... hurysa smaku. HERMIONA (krzyżuje ręce na piersiach w wyzywającym geście kucharki; krzyczy, jakby próbując zapobiec): Jesteś niesmaczny, Harry! Druga młodość! Kubki smakowe z erekcją, fuj! Te z tym! Szlag, nawet nie wiesz, jak się nazywają te cholerne pierogi, a nam zarzucasz, no, co nam zarzucasz? Kulinarny redukcjonizm! Że niby jesteśmy tłuszczem... od makdonalda, tak? HARRY (rozbawiony): Mniejsza o kulinaria, ale wiesz co, Herms? Ten pomysł z mistrzem Kamą to naprawdę strzał w dziesiątkę. Chyba natchnęła cię sama, jak ty to mówisz, Bogini. Najwyższa pora.Wygląda na to, że twoje zahamowania są wprost proporcjonalne do rozmiarów twojego libido. Pierogi? Erekcja? Chryste! Rozmawialiśmy o śniadaniu! O, idzie twoja przyjaciółka freudystka. HERMIONA (z naciskiem): Marion jest jungistką. Dobrze o tym wiesz. HARRY: Po tym, co dziś od ciebie usłyszałem, nie zdziwiłbym się, gdyby była freudystką. (Harry zaczyna wodzić wzrokiem za wkraczającą na plan postacią. Wypowiadana przezeń kwestia zwalnia jak zassana przez magnetofon taśma; ton głosu osuwa się w głębokie niedowierzanie) Tak czy inaczej... problemy ma... freudowskie. Christ, cóż za gigantyczna kompensacja! (Z RESTAURACJI wychodzi wysoka kobieta o posturze modelki w butach na niebotycznych obcasach, krótkiej czerwonej kurteczce, obwieszona biżuterią w rozmiarze King Size. Na jej głowie widnieje dwupoziomowa konstrukcja: ubita na sztywno śmietana z dodatkiem cynamonu służy jako stelaż, na bazie którego piętrzy się potężna kopuła koka; kolejne piętro to płaski kapelusz sporządzony z ogromnego naleśnika z bogatym owocowym przybraniem, w którym dominują winogrona). Kobieta W Oryginalnym Wystroju Głowy, zwana dalej PANIĄ MARION (z promiennym uśmiechem): Dzień dobry, pani Hermiono, panie Harry i ...pan Tomek, prawda? Mówię państwu, jakie pyszne naleśniki nasza panna Greatchen kochana dziś przyrządziła! Ja to podziwiam naprawdę, proszę państwa, takie święte cuda dnia powszedniego. HERMIONA (tonem najwyższego uwielbienia): Jestem pewna, pani Marion, że gotuje pani takie przysmaki, że... HARRY: Że kubki smakowe stają dęba... HERMIONA (posyła Harremu zepsutego śledzia w spojrzeniu): ...że, że, że ...śpiąca królewna by się obudziła, gdyby skosztowała. Bez księcia. Ach, pani Marion, bzdury plotę...

55


PANI MARION: A gdzie tam, pani Hermiono, gdzie tam. Może i pomysły mam, cóż, gdy żółtka od białka nie odróżniam, ani stron patelni... A jak śmietanę ubiję, to od razu mnie korci, żeby na niej instalację artystyczną oprzeć. Sami widzicie... (bezradny uśmiech pełen bezwarunkowej miłości do całego świata) Jak pani sądzi, nie przesadziłam z tym kapeluszem? Znajomi z mojego szóstego fakultetu twierdzą, że to... sztukowanie z góry i z dołu to nic innego, tylko jedna wielka freudowska kompensacja. A ja uważam, że ten...owocowy ogród to spontaniczny podprogowy protest mojej psychiki i ciała wobec spustoszenia i jałowości nałogu, z którym codzień stykam się w mojej pracy. Pani Hermiono, pamięta pani o Ogrodzie? TOM (szeptem): Ma sześć fakultetów i nie potrafi oddzielić żółtka od białka? HERMIONA (spontanicznie, z kiepsko skrywaną gwałtownością sugerującą absolutny brak dystansu): Prawdziwy mędrzec nie dzieli, ale łączy ze sobą strzępy światła! Naturalnie, że pamiętam, pani Marion! Ogrody i zamki to moja specjalność. Tylko czasem zamiast czerwonych piwonii wychodzą mi czarne róże... HARRY: Rzeczywiście, w kuchni wiedza o łączeniu i dzieleniu jest nadzwyczaj przydatna. Madame, trzeba przyznać, że pani kapelusz obrodził dziś wyjątkowo obficie. Ale wybaczy pani, niestety my jesteśmy jałowi i spustoszeni. I aby tej jałowości doraźnie zapobiec, musimy odwiedzić naszą Galaktyczną Dystrybutornię zanim skosztujemy naleśników. Jestem pewien, że jako wykwalifikowany specjalista od psychiki doskonale rozumie pani hierarchię potrzeb... PANI MARION (emblemat bezwarunkowej miłości na jej obliczu zamienia się w ociekający bezgranicznym smutkiem grymas zatroskania): To sztucznie wykreowana potrzeba, panie Harry i... oh, dobrze pan o tym wie! Jakie to smutne! HARRY (dyskretnie, acz zdecydowanie ujmuje Hermionę pod ramię, składa Pani Marion przesadnie głęboki ukłon): Raczy pani wybaczyć, madame, ale receptory nalegają... Herms, ty jesteś... Ona jest... Czy to... kuracja homeopatyczna, albo coś w tym guście? (Cała trójka znika w małym pokoiku. Po upływie kilkunastu sekund wyłaniają się z powrotem przy końcu promenady. Harry otwiera drzwi z napisem RESTAURACJA, z widoczną przyjemnością wdycha dobywające się z wnętrza aromaty. Wszyscy troje zbliżają twarze do kamery i recytują zgodnie): RÓŻNE BYŁY ŚCIEŻKI, KTÓRYMI ODESZLIŚMY OD SIEBIE SAMYCH. TRAFILIŚMY DO RÓŻNYCH KOTŁÓW W TYM SAMYM PIEKLE. DZIĘKI NASZEMU CENTRUM... (Tom w połowie zdania zapomina kwestii; milknie w konfuzji; reszta także przerywa). HARRY: Tom, zapomniałeś kwestii, w dodatku to puenta. HERMIONA: I credo naszego Centrum. A ty nie nadążasz. TOM: ...POWRÓCIMY DO SIEBIE RÓŻNYMI ŚCIEŻKAMI. I w różnym tempie, kurna. Trochę, kurna, szacunku dla słowa. KONIEC (A MOŻE POCZĄTEK)

56


śarF a ti woJ

D R AW G O H

GURD ROF RETNEC YPAREHT GNIYLF ELBISIVNI EHT )SREVIGLLIRHT SUOREGNAD REHTO DNA( SRESUBA DNA SRESU ,STCIDDA )unarke murtnec w sipan ycąjuslup(

CELUHCARK ZROGEZRG .FARG

57


TO BEZPIECZNIEJ ROB TO BEZPIECZNIEJ ROB TO BEZPIECZNI I

I

BĄDŹ BEZPIECZNIEJSZY DLA INNYCH

FOT. MONAR NA BAJZLU

UT YLIZACJA iwiają ód zazwyczaj umożl Programy redukcji szk strzyi ł igie ych się skażon bezpieczne pozbywanie niki jem po lne cja spe o do teg kawek. Używane są me w dó echowywania odpa przeznaczone do prz laspa są ią ośc wraz z zawart dycznych. Pojemniki te igłę zastrzyku zakładaj na niu bie zro po ne. Zawsze zazęt Tak zabezpieczony spr plastikowy pokrowiec. chowaj do wymiany.

1 RZUCISZ

ZABEZPIECZ NIM WY

nie masz możliwości jednak sytuacje, kiedy Zapewne zdarzają się cjalnego pojemniigieł i strzykawek do spe wyrzucenia brudnych wić zagrożenie dla no sta y iniekcyjny mógłb ka, a wyrzucony sprzęt ok pokazują niektóre Instrukcje poniżej i ob przypadkowych osób. zanim go wyrzucisz. ia skażonego sprzętu sposoby zabezpieczan

2

2

1

3

3

58

4


IEJ ROB TO BEZPIECZNIEJ ROB TO BEZPIECZNIEJ ROB TO BE I

I

I

KORZYSTAJ Z RÓŻNYCH ROZWIĄZAŃ

NIE RÓB REKLAMY nteresować się Niektórzy mogą zai ów – przyglątyk rko na m wstrzykiwanie robisz, bądź przydając się temu jak to o tym mówisz. jak słuchując się temu, oznacza tyki drogą iniekcji nie rko na sz To, że przyjmuje hęcać do tego innych. wcale, że miałbyś zac

Bądź ostrożny w kontakcie ze sprzętem iniekcyjnym pozostawionym przez innych. Nie ryzykuj własnym zdrowiem zbierając skażone igły i strzykawki, których używali inni. Jeśli już musisz – rób to bardzo ostrożnie, tak by mieć minimalny kontakt ze skażonym sprzętem. Pracownicy programów wymiany zbierają nieraz porzucone w miejscach publicznych brudne igły i strzykawki – robią to jednak mając na rękach rękawiczki lateksowe i posługując się jednorazowymi pincetami.

FOT. MONAR NA BAJZLU

Jeśli od czasu do czasu kontaktujesz się z programem redukcji szkód – poproś o specjalny pojemnik, który odniesiesz po zapełnieniu. Od biedy, możesz też używać plastikowych butelek po napojach, ale są one mniej twarde niż pojemniki – dlatego koniecznie zabezpieczaj igłę zanim umieścisz ją w butelce. Oddawaj je później do programu wymiany.

y będziesz hęcać innych wtedy, gd Pamiętaj, możesz zac wet jeśli Na ch. yka trz zas o mowy prowadził przy nich roz spoten w wił o tym, że bierzesz z żalem będziesz mó ane iąz zw tym z ał zagrożenia tym sób narkotyki, podkreśl o go bre do co e yni tać jed dzy – niektórzy będą pamię nię pie był „kop”, jak niewiele powiedziałeś: jak silny wię iej mn e dzi iego przesłania bę zwydałeś, etc. Efekt tak be nie t jes ów tyk rko ykiwanie na cej taki: „może i wstrz ekscytujące!”. ie jak to za ale pieczne, h, którzy ów w obecności tyc Wstrzykiwanie narkotyk óbowaspr do iem can hę też zac tego nie robią będzie oddziai tyk kto wstrzykuje narko nia. Zobaczenie kogoś, ecna Ob . tym o nie tylko słucha łuje znacznie silniej niż t ani jes nie ale wc to że ć, pomyśle przy tym osoba może ić. rob to e i że sama może też straszne, ani też trudn poprosi cię się do tego, kiedy ktoś Spróbuj przygotować tłumacz rwszego zastrzyku. Wy o pomoc w zrobieniu pie ykiwać trz ws e o, bo jeśli zaczni mu, że nie zrobisz teg ać lub kow aw ed prz je iej może narkotyki – o wiele łatw przez ym on osz en prz w z wirusó zakazić się którymś y. aln dzi ł się za to odpowie krew, a ty będziesz czu yku komuś zrobienia zastrz Pamiętaj, odmawiając li on jeś t, we na – ę ug ysł prz – wyświadczasz mu tego tak nie widzi.

59


rugs’n’roll’n’Drugs’n’roll’n’Drugs’n’roll’n’Drugs’n’roll’n’Dru

legalne i nielegalne PO KONCERCIE W BIELSKU-BIAŁEJ USIEDLIŚMY SOBIE Z BARTKIEM „FISZEM” WAGLEWSKIM, ABY POROZMAWIAĆ O NARKOTYKACH. PAWEŁ SZATKOWSKI, BIELSKO-BIAŁA.

Jakie są Twoje poglądy polityczne i jakie powinno być rozwiązanie polityczne: legalizować, nie legalizować, zamykać, nie zamykać?

60

WSK ATK O EŁ S Z

Oczywiście, że używałem. Narkotyki są wszędzie i pamiętam, że kiedy byłem w liceum, mieliśmy dealerów; na podwórku było z dziesięciu itd., narkotyki były wszędzie, na każdym rogu i wielu ludzi rzeczywiście próbowało. Natomiast tak się dobrze złożyło, że zawsze miałem świadomość i wiedziałem, że nie do końca tego szukam i nie do końca tego potrzebuję. Najgorsze jest to, że każdy narkotyk i każda używka dają ci złudzenie bardzo fajnego samopoczucia, no i to jest niebezpieczne. A potem powrót do rzeczywistości jest naprawdę ciężki. Natomiast, z tego co pamiętam, największą plagą wśród moich znajomych, ludzi mi bliskich, tych z którymi wychowałem się na osiedlu, była tzw. „brązowa heroina” czyli ta do palenia. Pojawiła się jako nowość - ludzie sprzedający opowiadali, że to nie jest ta sama heroina co kompot, że pali się ją wszędzie na świecie i że to jest fajne itd. Przez nią straciłem wielu przyjaciół. Mieszkałem na Ursynowie, ten problem jest tam nadal bardzo mocny. Tomasz Piątek opisuje w książce „Heroina” wszystkie te osiedla, które znam i gdzie byłem sąsiadem. Pamiętam te wszystkie sytuacje i dzisiaj gdy powróciłem do mieszkania na Ursynowie, i widuję znajomych, którzy są często młodsi ode mnie, ale wyglądają strasznie i poznaję ich tylko po oczach. Jest to przykre.

FOT . PAW

A sam używałeś?

I

Ja, tak naprawdę, na polityce się zupełnie nie znam i ciężko mi decydować za ludzi, za całą sytuację, bo się na tym po prostu nie znam. Próbuję wybrać ludzi, którzy wydają mi się na tyle rzetelni czy uczciwi, że może sobie z tym problemem jakoś poradzą. Z jednej strony, z moich doświadczeń wiem, że całą sytuację zawsze bardzo nakręcali dealerzy, którzy chcieli zarobić, sprzedawali bardzo różne rzeczy, bardzo dziwne mieszanki, jako coś fajnego, modnego, co się pali, zjada, wciąga wszędzie na świecie. A z drugiej strony legalne narkotyki w aptekach... moja wyobraźnia nie jest w stanie przewidzieć tego, co by się stało. Wydaje mi się, że jako naród, mamy skłonności do sztucznego zabijania swoich smutnych stanów i nie wiadomo co się stanie, bo to co się dzieje z wódką, w rożnych rejonach kraju, jest niepokojące, a jest to przecież legalny narkotyk.


ugs’n’roll’n’Drugs’n’roll’n’Drugs’n’roll’n’Drugs’n’roll’n’Drug W tekście piosenki „Narkotyk” (to o miłości chyba?) używasz sformułowań „narkotyk miękki, narkotyk twardy”. Gdybyś użył takiej poetyki 20-30 lat temu nikt by nie wiedział o co chodzi. Czyli ta polityka, której „nie chcesz”, wycieka jednak w twojej poezji.

Są to sytuacje strasznie współczesne, które gdzieś mnie dotykają. Każdy taki stan, nawet jeśli jest to alkohol, jest oszustwem. Moje życie tak dobrze ułożyło się, że po rożnych klęskach, znalazłem w sobie stan zupełnie naturalny, który mnie nakręca. Wiem, że to nie jest łatwe, ale też nikt nigdy nie mówił mi, że będzie gładko, miękko i na wyciągnięcie ręki. Ja lubię wysiłek, wyzwania. Zawsze był podział na „twarde” i „miękkie”, nie wiem, czy jest prawdziwy – czasem mam duże wątpliwości: pojawiły się zupełnie nowe narkotyki, można kupić w sklepie jakieś preparaty, dopalacze... Zupełnie nie jestem na bieżąco i nie wiem, co się dzieje, strasznie szybko się to zmienia. Wiem, że są ludzie, którzy sobie potrafią z tym radzić, ale nie do końca mnie to przekonuje. Czy wiesz co to jest metadon?

Nie. Wesoła historia związana z narkotykami?

„Fisz” urodził się w 1978 roku. Pochodzi z muzykalnej rodziny, jego ojciec, Wojciech Waglewski, jest liderem grupy Voo Voo. Fisz, jako pierwszy zaczął tworzyć w Polsce tzw. pozytywny rap, wprowadzając do utworów emocjonalne i refleksyjne teksty. Album „Polepione dźwięki” został uznany płytą roku 2000 miesięcznika „Fluid”, otrzymał Machinera w kategorii płyta niszowa i dwie nominacje do Fryderyków. W 2001 roku, Fisz wydał swój kolejny krążek „Na Wylot”. Oprócz hip hopu, znalazły się na nim też elementy soulowe i jazzowe. W 2002 roku ukazał się projekt Fisz Emade jako Tworzywo Sztuczne, zatytułowany „F3”. W 2004 roku ukazał się kolejny album Tworzywa Sztucznego, po tytułem „Wielki Ciężki Słoń”.

Nie pamiętam żadnych wesołych sytuacji. Tak naprawdę to są wesołe minuty: ale nie są to, aż tak ważne zdarzenia, żebym starał się je zapamiętać. Smutna historia z narkotykami?

Tu też nie ma wielkich przygód. Pamiętam bardzo popularne grzybki halucynogenne, mówiło się, że to są rzeczy zupełnie naturalne. Oczywiście te stany są ciekawe: słyszy się muzykę inaczej, widzi się inaczej, rozumuje się w zupełnie inną stronę. Zawsze mi się wydawało, że człowiek ma to gdzieś w głowie, tylko trzeba poszukać. Chociaż muzyki tak nie usłyszałem nigdy – to fakt. Mnie kiedyś „pokopały”. Pisałem jakieś listy i sms-y, obudziłem się wymalowany od góry do dołu i wiedziałem że mam w głowie rzeczy, których nie chciałbym odkrywać w ten sposób. Słowo do fanów? FOT. PAWEŁ SZATKOWSKI

Boje się takich społecznych, ogólnych tez. Staram się zważać na rzeczy, które wydają mi się ważne, wynikające z natury, tylko trzeba ich poszukać, wysilić się. Ale dlaczego nie? Dla mnie te rzeczy, to granie, muzyka i moja rodzina - bo jestem ojcem - a to są rzeczy tak magiczne, że przy tych wszystkich używkach, nigdy nie miałem takiego odlotu. Naprawdę nie ma co iść na łatwiznę. Dziękuję za rozmowę.

61 61


zawsze o wszystko JĘDREK BARWICZ

S

iedział na takim wysokim, trójnogim stołku barowym, przed gilotyną, czyli Hot-Spotem. Maszyna najprostsza. Czarne – białe. Wóz albo przewóz. Można z dychy nawet 20 tysięcy zrobić, trzeba tylko grac. Grać wysoko. Najlepiej progresywnie, coraz wyżej i wyżej. Pomijając pośrednie wygrane, nie wypłacając niczego po drodze. Iść do końca. A koniec jest zawsze przecież taki sam. Nie ma nawet na papierosy. Blady, wychudzony, jakby bez tego tzw. życia w sobie. Tylko jego nogi kurczowo, z ogromną jakąś siła oplatały cieniutkie, błyszczące łodygi stokera, na którym zwisała reszta jego ciała. Całe nerwy i nadzieja, wszystko co pozostało w nim żywego, było już tylko w tych nogach. – Długo grasz? – zapytałem wiedząc, że gra od zawsze, od kiedy tylko się gra. Od czasu kiedy w Polsce nie było jeszcze milionerów-biznesmenów. Kiedy nielegalną ruletę kręciło się jeszcze w Kasprowym i w Grandzie sopockim. Kiedy wielcy gangsterzy bilety zastawne o wartości 10 tys. zielonych wypisywali na biletach tramwajowych zabieranych od obsługi (bo przecież sami tramwajami nie jeździli). I spłacali je na drugi, trzeci dzień. – Kurwa, gram i gram. Tylko gram. Nie chce mi się. Nie cierpię tego, nienawidzę. Ale nie mam nic oprócz tego. Pustka. Absolutna pustka. Kiedy leżałem chory przez trzy dni, tak chory, że nie mogłem wstać i iść do salonu… martwy prawie, to wiesz, nawet majaczyło mi się pięć siódemek lub piątka w pokera. – I co? Co dalej ci się majaczyło? Co robiłeś z tymi pieniędzmi? Przecież kilkadziesiąt tysięcy to dla ciebie teraz bardzo dużo. Teraz, kiedy nie masz nic. – Wrzucałem je do następnej maszyny. I tak do końca. – Jakiego końca? – Przecież wiesz. W dystansie nikt nie wygra. Nikt i nic!

62

– To po co grasz. Ile musiałbyś wygrać, żeby starczyło? - Jędruś, nie gra się po to żeby wygrać. Gra się po to, żeby grać. To jest sens. Nie tylko tego. To jest sens całego naszego życia. Twojego zresztą też. – Ja nie gram, nigdy nie grałem. Pracuję tu i mam swoje nałogi. – Poczekaj. Daj Boże, abyś się z tego wymigał. Ale jak? Przecież wiesz, że pierwsza dycha, którą włożysz do automatu, to o dychę za dużo. Potem miliony nie starczą. – Wiem. – Dlatego tak cię umoralniam i pieprzę. – A powiedz, czy to prawda, że kiedy wpuszczali cię jeszcze do renomowanych kasyn, kiedy wygrywałeś dużo, nawet bardzo dużo, to twoja kobieta, zawiadomiona telefonicznie o tym, że masz szmal, przylatywała taryfą i po schodach goniła cię, żeby choć trochę uszczknąć na czynsz, na dzieci, na życie, a ty uciekałeś jej windą? Jak to możliwe, to twoje dzieci?! – Zagraj, wrzuć dychę, a zobaczysz… – Wiesz, że nie. Nie, bo wiem… – Co to znaczy wiedzieć? Nic nie znaczy. - To też wiem. Spadł bonus. W tym czasie, kiedy rozmawialiśmy, jakaś pani, grająca sobie, ot tak sobie, już dobrze któryś tam nasty raz, bez przymusu, dla przyjemności (jak sama głośno i bez pytania twierdzi) dostała z nieba ponad czterysta złotych. Jest tak szczęśliwa, że natychmiast zmienia maszynę i podwaja stawki. Przedtem w toalecie poprawia sobie w sposób widoczny – o to przecież chodzi – makijaż. Wygląda teraz na 53, góra 55 lat. A przed bonusikiem jej ściągnięte rysy wydawały się liczyć nawet ze 100. Ale moment odmienił wszystko. Kazik w tym czasie też był w toalecie. Przypudrował nosek tą resztką proszku, lichego i wyczesanego jak włosy Nicholsona. Ale bez tego nie wytrzymałby trzeciej nocy na tym wysokim stołku, w oczekiwaniu aż ktoś wreszcie coś rzuci mu na farta. Kazik, były cinkciarz i cwaniak to-




Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.