Kujawsko-Pomorskie Region Nieograniczonych Możliwości - Magia Wielu Kultur

Page 1

KUJAWSKO-POMORSKIE

ROBERT GÓRECKI/AGENCJA GAZETA

REGION NIEOGRANICZONYCH MOŻLIWOŚCI

21 GRUDNIA 2018 REDAKTOR PROWADZĄCY SŁAWOMIR ŁOPATYŃSKI DODATEK DO GAZETY WYBORCZEJ

MAGIA WIELU KULTUR # Świąteczna choinka w głównej izbie zagrody z Kaniczek w Olenderskim Parku Etnograficznym w Wielkiej Nieszawce pod Toruniem WYDAWNICTWO WSPÓŁFINANSOWANE ZE ŚRODKÓW EUROPEJSKIEGO FUNDUSZU ROZWOJU REGIONALNEGO W RAMACH RPO WK-P NA LATA 2014-2020 ORAZ ZE ŚRODKÓW BUDŻETU WOJEWÓDZTWA KUJAWSKO-POMORSKIEGO

RP 1

33866737


2

Piątek 21 grudnia 2018

KUJAWSKO-POMORSKIE

REGION NIEOGRANICZNYCH MOŻLIWOŚCI

GRZEGORZ GIEDRYS: Przez pięć kolejnych

JESTEŚMY REGIONEM MULTIKULTI

lat w pana rękach będą losy kultury w całym województwie kujawsko-pomorskim. PIOTR CAŁBECKI: Od bieżącego planowania

są szefowie instytucji i dyrektorzy artystyczni. Wszystko zależy od pomysłowości i inwencji naszych środowisk twórczych, które co chwilę coś nowego mają do zaproponowania. Z mojego punktu widzenia ważne jest zapewnienie lokalnej kulturze stabilności finansowej, która pozwoli jej na stały rozwój i jak najlepsze zachowanie naszego dziedzictwa kulturowego.

Oprócz kultury, którą możemy skomercjalizować i wykorzystać ekonomicznie, jest także ta, która zaspokaja nasze podstawowe potrzeby. Ona przecież wpływa na to, jakimi jesteśmy ludźmi. Powinniśmy zatem ją jak najszerzej udostępniać wszystkim mieszkańcom.

No i z drugiej strony jest infrastruktura.

– Zwielkich inwestycji pracujemy nad projektem budowy czwartego kręgu Opery Nova wBydgoszczy. Przedsięwzięciem oogromnym rozmachu jest także przygotowywana inwestycja w bydgoskiej Filharmonii Pomorskiej. WToruniu szykujemy się do przetargu na remont kina Grunwald, w którym mieścić się będzie duża scena Kujawsko-Pomorskiego Impresaryjnego Teatru Muzycznego. Szkoda, że nie dostaliśmy na to zadanie dotacji z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, bo ktoś zdecydował, że środki należą się komuś innemu. Nie pomogło odwołanie. Dlatego zdecydowaliśmy się przeznaczyć na ten cel środki z naszego Regionalnego Programu Operacyjnego. Województwo kujawsko-pomorskie, składające się z dwóch historycznych krain, może się poszczycić bardzo bogatym dziedzictwem kulturowym. Kultura jest dla nas jednym z priorytetów. Tylko w tym roku udostępniliśmy zwiedzającym dwa nowe obiekty muzealne: poświęcony olenderskim osadnikom Park Etnograficzny w Wielkiej Nieszawce pod Toruniem oraz Muzeum Historii Włocławka, prowadzone przez Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej. To muzeum praktycznie co roku zyskuje nowy obiekt. Szczególnie polecam skansen wiejski w Kłóbce pod Włocławkiem z odnowionym dworkiem Orpiszewskich, w którym pod koniec życia mieszkała narzeczona Chopina Maria Wodzińska.

ROZMOWA Z PIOTREM CAŁBECKIM, MARSZAŁKIEM WOJEWÓDZTWA KUJAWSKO-POMORSKIEGO ŁUKASZ PIECYK

pokazuje, że kultura może być doskonałym kołem zamachowym dla ekonomii i promocji małych ośrodków.

Za pięć lat, kiedy będzie się kończyła pana czwarta kadencja, nasza kultura pod względem instytucjonalnym znajdzie się zupełnie w nowym miejscu.

– Tak, inwestycji w kulturę jest i będzie znacznie więcej. Pamiętajmy choćby o planach restauracji pałacu w Wieńcu, który należał niegdyś do Kronenbergów. Wkrótce oddamy po remoncie Pałac Dąmbskich w Toruniu, w kolejce czekają też Młyny Richtera, gdzie w postindustrialnych budynkach będą się mieściły trzy instytucje kultury, w tym unikalna w skali europejskiej Galeria i Ośrodek Plastycznej Twórczości Dziecka. Myślimy także o rekonstrukcji domu, w którym urodziła się matka Chopina – to było w Długiem niedaleko Izbicy Kujawskiej. Cały czas też będziemy pracowali nad Kłóbką – jedynym w Polsce muzeum etnograficznym funkcjonującym w miejscu dawnej dworskiej wsi. To wszystko nie byłoby możliwe bez wsparcia unijnego.

– Niczego byśmy bez tej pomocy nie zrobili. W Toruniu nie powstałaby nowoczesna sala koncertowa, w Grudziądzu nie byłoby nowego teatru, a w Sępólnie Krajeńskim, Chełmnie i Rypinie nie mieliby sali kinowej, w której można oglądać filmy w warunkach takich, jakie są w multipleksach. Robert Schuman, ojciec Unii Europejskiej, powtarzał chętnie, że integrację powinno się zasadzać na kulturze, a nie przede wszystkim na ekonomii.

– Zapewne Schuman sparafrazował słowa Winstona Churchilla, który podczas posiedzenia swojego rządu słuchał ministra finansów – polityk zaproponował, że aby obronić się przed napaścią III Rzeszy, należy obciąć wydatki na inne zadania. I tu wymienił kulturę. „O co w takim razie będziemy się bić?” – rzekł na to Churchill. Doskonale rozumiem Schumana – kultura jest ważna. W momencie jednak, kiedy powstawały podwaliny pod Unię Europejską, ważniejsze wydawało się oddalenie zagrożeń, które mogłyby w dalszej perspektywie znów doprowadzić do konfliktu. Ważniejsze od kultury były wówczas rozwój ekonomiczny i unia celna, aby na tym polu nie doszło do zarzewia nowej wojny.

%

Piotr Całbecki

PIOTR CAŁ BEC KI Jest marszałkiem województwa kujawsko-pomorskiego czwartą kadencję, od 2006 r. W kolejnych wyborach zyskiwał rekordowe poparcie – w 2010 r. zdobył 41,5 tys. głosów, w 2014 r. 43,8 tys., w 2018 r. aż 68 542. Ma 51 lat, z wykształcenia jest biologiem. Zanim został marszałkiem, pracował jako dyrektor wydziału w toruńskim magistracie, wcześniej był m.in. doradcą wojewody toruńskiego. Początki jego urzędowania przypadły na rozpoczęcie realizacji pierwszego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007-2013, w którym województwo miało do dyspozycji 996 mln euro. W tym roku ten program został rozliczony: dzięki niemu zrealizowano 2,3 tys. projektów, powstało 4330 miejsc pracy, 98 km nowych dróg, 12 km linii tramwajowych. Województwo z powodzeniem wdraża RPO na lata 2014-2020, na który dostało z Brukseli 1,9 mld euro, łącznie z wkładem krajowym jest to 2,23 mld euro.

Niektórzy mówią, że podkreślanie tożsamości kojarzy się z szowinizmem. Ja natomiast uważam, że poczucie własnej tożsamości oznacza zrozumienie, kim jesteśmy, a to determinuje naszą przyszłość. Wiadomo, że wiele rzeczy w Europie trzeba nieustannie poprawiać, ale powinniśmy pamiętać o wartościach, które Unię zbudowały. Gdy popatrzymy na naszych ekonomicznych konkurentów, czyli USA, Chiny i Rosję, to widzimy, że ich działania opierają się jednak zawsze na jakimś przekazie tożsamościowym – my powinniśmy być konkurencyjni także pod tym względem, bo to daje nam satysfakcję niemierzalną wskaźnikami ekonomicznymi.

Sprowadźmy tę refleksję na poziom regionu. Czy kultura to dobry sposób, żeby zintegrować nasze województwo? Niemal każda część naszego regionu ma swoje odrębne tradycje, historię, rodowód.

– Możemy powiedzieć o sobie, że jesteśmy regionem multikulti (śmiech). Po 12 latach pracy jako marszałek województwa rozumiem, że nasza siła bierze się z różnorodności. Dzięki temu nie czujemy się anonimowi, mamy swoje absolutnie różne historie i tradycje. Mamy Toruń i Bydgoszcz, Kujawy, Pałuki, ziemię michałowską i ziemię chełmińską, Pomorze Nadwiślańskie, Kociewiaków i Borowiaków. Mała ojczyzna i wielka ojczyzna są ważne, ale teraz jeszcze pojawia się jeden dodatkowy związek – województwo. Coraz więcej mieszkańców, bez względu na swoje pochodzenie, po prostu identyfikuje się z tą jednostką administracyjną. A to jest ważne, bo województwo wyznacza granice całych społeczności. Ciężko się kieruje samorządem w tak zróżnicowanym regionie?

– Jeśli chodzi o zarządzanie, samorząd powinien dbać przede wszystkim o zrównoważony rozwój całego regionu i o to, aby potrzeby jednego środowiska nie dominowały. Nie chcemy niczego odbierać poszczególnym ośrodkom w regionie, ale jeśli chodzi o wsparcie dla lokalnych społeczności, musimy zwracać uwagę na potrzeby dwóch milionów mieszkańców. Największą sensacją ostatnich sezonów jest odbywający się od trzech lat w Chełmnie Perspektywy – 9 Hills Festival. W ciągu jednego weekendu w tej małej miejscowości pojawia się 25 tys. widzów. Ta impreza

– Ma pan rację. Wszyscy w regionie chętnie zwracamy uwagę na Toruń, ale przecież Chełmno pod względem historycznym wcale Toruniowi nie ustępuje. To małe miasto było na skraju upadku, a niezwykle ważne zabytki popadały w ruinę. Unia Europejska sprawiła, że udało się podnieść te miejsca z ruiny, ale trzeba jeszcze je ożywić. Dlatego taki festiwal w rodzaju 9 Hills pokazuje mieszkańcom drogę, jak to powinno wyglądać. Impreza jest dziełem ludzi, którzy stamtąd pochodzą i szczerze kochają swoje miasto. Ich pomysł jest odpowiedzią na moje marzenie. Kiedy byłem radnym pierwszej idrugiej kadencji, miałem wgłowie potrzebę wykreowania dużego letniego festiwalu multikulturowego. Jedno spotkanie zorganizatorami wystarczyło, żebyśmy wsparli ten projekt. Robią go ludzie zwielkim talentem ipasją, którzy tą pasją zarazili także innych mieszkańców. Nie da się uniknąć wzruszeń, kiedy idąc po chełmińskich uliczkach podczas festiwalu, trafiamy do oficyny, gdzie szczęśliwi mieszkańcy częstują nas herbatą iciastem, które przed chwilą upiekli. Muszę coś panu koniecznie opowiedzieć. Między Rzymem aAsyżem jest Spoleto, gdzie w wakacje odbywa się wielki festiwal artystyczny, który co roku przyciąga 200-300 tys. widzów z całego świata. To liczące nieco ponad 30 tys. mieszkańców miasteczko staje się miejscem spotkań twórców zcałego świata, którzy rozmawiają, bawią się, piją wino itworzą. Dzięki tym artystom igościom miasto jest znane i staje się coraz bogatsze. Chełmno, moim zdaniem, też czeka taka dokładnie sytuacja. Cieszymy się z renowacji zabytków, ale nie możemy zapominać o bardziej podstawowych sprawach, np. o remoncie tamtejszego kinoteatru Rondo, przez który przewinęło się kilka pokoleń mieszkańców. Tak czy inaczej w Chełmnie jeszcze będzie się wiele działo. Kazimierz Dolny zyska poważnego konkurenta. Czy jest szansa, że do Chełmna dołączą kolejne miasteczka w naszym regionie?

– Nie chcę zgóry wskazywać takich ośrodków, bo wszystko i tak w dużej mierze zależy od cech endogenicznych – nie wszyscy po prostu mają tak ważne dziedzictwo kulturowe i historię jak Chełmno. Każde z naszych miasteczek jest na innym stopniu rozwoju, różnie także traktowała je historia. Nie mam jednak wątpliwości, że we wszystkich ukrywa się duży potencjał. Nie każdy oczywiście może od razu realizować swoją wersję festiwalu 9 Hills, każdy powinien szukać przede wszystkim własnej drogi. Pamiętajmy też, że oprócz kultury, którą możemy skomercjalizować i wykorzystać ekonomicznie, jest także ta, która zaspokaja nasze podstawowe potrzeby. Ona przecież wpływa na to, jakimi jesteśmy ludźmi. Powinniśmy zatem ją jak najszerzej udostępniać wszystkim mieszkańcom – szczególnie tym młodym, którzy dzięki kulturze są w stanie odkryć swoją tożsamość, potrzeby i talenty. Samorząd województwa jest po to, aby odpowiadać na te podstawowe i zarazem fundamentalne wyzwania. ROZMAWIAŁ GRZEGORZ GIEDRYS

RP 1


KUJAWSKO-POMORSKIE

REGION NIEOGRANICZNYCH MOŻLIWOŚCI

RP 1

Prawnik ze stolicy, który pokochał Bydgoszcz Nie byłoby gmachu Filharmonii Pomorskiej, gdyby nie jej legendarny dyrektor Andrzej Szwalbe. Dla filharmonii umiał zrobić wszystko. – Jak go w mieście nie można znaleźć, to na pewno jest na budowie – mawiano, gdy w latach 50. powstawał budynek. Na placu był w dzień i w nocy. Czasem z ojcem, czasem z psem. Znana jest anegdota, w której dziennikarze wracający nad ranem z jakiejś imprezy zobaczyli zziębniętego dyrektora Szwalbego. Widząc ich zdziwione spojrzenia, wyjaśnił: „Dozorca zachorował, a tu maszyny, materiały, trzeba dopilnować...”. – W mojej biografii, jeśli nawet jest coś ciekawego, to się zrosło z tym gmachem i otoczeniem – opowiadał po latach Szwalbe. W budowie pomagała cała Bydgoszcz. Mieszkańcy oddawali swoje pieniądze i spontanicznie przychodzili stawiać mury. Do budowy dokładali się pacjenci i pracownicy sanatorium w Smukale, pocztowcy z Fordonu. – Wielkich dyskusji o kształcie gmachu nie było. Dyrektor Szwalbe go przemyślał, wychodził, wydeptał i „wynosił” w tej słynnej skórzanej teczce. Ludzie mu się nie sprzeciwiali – wspomina prof. Adam Bezwiński, autor książki „Andrzej Szwalbe – portret niedokończony”. Pomorska Orkiestra Symfoniczna od końca wojny, gdy powstała, tułała się po różnych instytucjach kultury, które chciały przyjąć ją w swoje progi. Dzięki staraniom Szwalbego muzycy wreszcie mieli znaleźć miejsce dla siebie. Nic dziwnego, że chętnie wznosili gmach własnymi rękoma. Po godzinie 13 byli już po próbach. Odkładali instrumenty i szli na budowę. Czasem nawet w kilkanaście osób. Zakasywali rękawy i brali się za kielnie. – Gołymi dłońmi kładłem watę szklaną do pustaków. Bolało, ręce krwawiły, bo nie było rękawic – opowiada Stanisław Błażejak, który ponad 60 lat temu zaczynał pracę zawodową jako młody puzonista. Altowiolista Roman Kamiński w bydgoskiej orkiestrze przepracował ponad 40 lat: – A to podałem cegłę, a to pomachałem trochę łopatą. Pomagałem z radością, bo jako orkiestra pracowaliśmy w okropnych warunkach, a ta budowa oznaczała, że wszystko się zmieni – wspomina. Architekci, na których czele stanął Stefan Klajbor, dostali od PRL-owskich władz jasne wytyczne: budynek miał być „narodowy w formie i socjalistyczny w treści”. Długo zastanawiano się, gdzie gmach dla bydgoskich filharmoników powinien stanąć. Rozważano teren byłego cmentarza ewangelickiego w parku Ludowym im. Witosa czy skwer Leszka Białego. Ostatecznie padło na teren byłych kortów tenisowych przy Słowackiego. Władze zażądały jednak, by gmach stał pod innym niż pierwotnie zakładano kątem, bo za bardzo było widać w tle bazylikę. Zmieniono więc jego ustawienie. Kiedy wreszcie przyszło do budowy, szybko okazało się, że filharmonię trzeba będzie postawić na bardzo kło-

3

FILHARMONIA GRA KONCERTOWO Śpiewał tu Luciano Pavarotti, a maestro Jerzy Maksymiuk zadedykował Filharmonii Pomorskiej jedno ze swoich dzieł. Scena z unikatową na skalę Europy akustyką obchodzi w tym roku swoje 60-lecie. Przed nią warte miliony inwestycje. MARTA LESZCZYŃSKA ARKADIUSZ WOJTASIEWICZ / AGENCJA GAZETA

S

!

Gmach Filharmonii Pomorskiej ozdabia podświetlana fontanna TYMON MARKOWSKI / AGENCJA GAZETA

ześćdziesiąt lat temu muzyka zabrzmiała po raz pierwszy w budowanym od 1953 roku gmachu Filharmonii Pomorskiej. – Oczywiście, że była trema, a tego dnia była szczególna. Ubraliśmy się w czarne fraki i siedzieliśmy na estradzie, czuło się atmosferę wielkiego święta. Sala była nabita ludźmi, nie było ani jednego wolnego miejsca. Jakby tego było mało, to jeszcze Polskie Radio postanowiło transmitować nasz koncert. Każdy obawiał się, że coś pójdzie nie tak – opowiada w monografii „Naród sobie. 60 lat gmachu Filharmonii Pomorskiej” altowiolista Roman Kamiński. W ubiegłym miesiącu, na pamiątkę pierwszego koncertu z 16 listopada 1958 roku, muzycy filharmonii zagrali uwerturę do „Halki” Stanisława Moniuszki i „Harnasi” Karola Szymanowskiego. Widzowie usłyszą „Fantazję polską” Ignacego Jana Paderewskiego oraz koncert skrzypcowy A-dur Mieczysława Karłowicza.

Piątek 21 grudnia 2018

!

Koncert „Wszystkie kantaty Bacha” w Filharmonii Pomorskiej

NAWET PAVAROTTI TU KONCERTOWAŁ Szwalbe potrzebował zaledwie kilku lat, by uczynić ze swojej instytucji jeden z najbardziej liczących się ośrodków kultury w kraju. Już trzy lata od rozpoczęcia działalności artystycznej zorganizował I Ogólnopolski Konkurs Pianistyczny im. Paderewskiego o zasięgu krajowym, ruszyły także Festiwale Muzyki Polskiej – dziś Bydgoskie Festiwale Muzyczne. To artystyczna wizytówka filharmonii od dziesięcioleci. W tym roku zagrali tu m.in. Rafał Blechacz, zwycięzca XV Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego w Warszawie w 2005 roku i Bomsori Kim, laureatka II nagrody w XV Międzynarodowym Konkursie Skrzypcowym im. Henryka Wieniawskiego w 2016 roku. Melomani oklaskiwali też Leszka Możdżera – rewolucjonistę polskiej jazzowej kameralistyki fortepianowej. Zagrali również m.in. Ingolf Wunder, Orkiestra Filharmonii Narodowej czy Berlin Piano Trio. Magnesem dla najlepszych była zawsze świetna akustyka, która przyciągnęła nad Brdę Dawida i Igora Ojstrachów, Benjamina Brittena, Światosława Richtera, Garricka Ohlssona. W 1964 r. występował tu nieznany jeszcze światu – Luciano Pavarotti. Koncertowały świetne orkiestry z wielu krajów świata, Nowego Jorku, Pekinu, Paryża, Berlina, Moskwy. Tylko w tym roku na bydgoskiej scenie gościł Janusz Wawrowski – jedyny skrzypek z wieloletnim kontraktem z Warner Classics oraz laureat nagrody Akademii Fonograficznej Fryderyk 2017, który zagrał na skrzypcach Stradivariusa. Ten drogocenny instrument przechowywany jest w skarbcu i eksponowany na Zamku Królewskim w Warszawie. – Zawsze miło mi się wraca do Filharmonii Pomorskiej. Tu dostrzeżono mnie po raz pierwszy – mówi z kolei maestro Jerzy Maksymiuk, który we wrześniu grał w Bydgoszczy premierowo utwór „Baśniowe sny” dedykowany Filharmonii Pomorskiej. Jeszcze w tym sezonie melomani powinni rezerwować sobie bilety m.in. na „Requiem” Krzysztofa Herdzina. Na 12 kwietnia planowane jest światowe prawykonanie dzieła tego uznanego kompozytora i aranżera.

potliwym gruncie – „bielawskiej kurzawce”. Podobno na scalenie grząskiego gruntu poszły wtedy tony cementu. Ale i tak pojawiały się problemy. Wśród pracowników przez lata krążyła anegdota o tym, jak podczas jednego z koncertów w piwnicach pojawiła się woda po kolana. Dwukrotnie Bydgoszcz odwiedziła delegacja budowniczych Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina. Po cennych radach mury pięły się i 30 kwietnia 1955 roku, dzień przed Świętem Pracy i na 35 dni przed terminem na dachu zawisła wiecha.

Filharmonia na miarę XXI wieku Po 60 latach Filharmonię Pomorską czeka rozbudowa i modernizacja. – To stres i wielka odpowiedzialność, ale to również wielce ekscytujące – mówi obecny dyrektor Maciej Puto. – Historia koncertowych wydarzeń filharmonii naszpikowana jest nazwiskami artystów światowej sławy. Tak przynajmniej było do tej pory. Ale pamiętać trzeba, że nic nie jest dane raz na zawsze. Gwiazdy mają swoje wymagania, by nie rzec fanaberie… np. aby w garderobie była toaleta, by przed wejściem na estradę nie

stać w tłoku na klatce schodowej, by swobodnie rozegrać instrument, nie przeszkadzając innym muzykom czy nawet publiczności. Jako inspirację dla rozbudowy wskazuje się m.in. Centrum Nauki i Edukacji Muzycznej w Katowicach czy Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie. Projektem już interesują się najlepsi architekci. Dyrektor filharmonii chce, by nowy gmach był przede wszystkim funkcjonalny, ale też cieszył oko. Jednocześnie nie ma zdominować budynku wzniesionego przez Szwalbego. – Nie pozwolimy zrobić mu krzywdy. Nie pozwolę na performance architektoniczny. Nadmiar prowokacji świadczy o niedoborach w talencie. Nie będziemy na siłę szokować – zapewnia. – Odwiedzając różne filharmonie, oglądając nowe gmachy instytucji muzycznych, dochodzę do wniosku, że nasza wciąż jest znakomita. Pod każdym względem. Uświadamiamy to sobie, kiedy patrzymy na gmach, słuchamy znakomitej akustyki, patrzymy na pomysł Szwalbego wykorzystania klasycznej triady dobra, prawdy i piękna w tej świątyni sztuki. Bo Filharmonia Pomorska to nie tylko sala koncertowa. To galeria sztuki. Mamy tu nazwiska, przed którymi marszandzi na całym świecie klękają. Rozmawiałem niedawno z Galerią Starmach w Krakowie o możliwości wypożyczenia niektórych naszych dzieł sztuki – mówi Puto. Modernizacja nie zmieni też unikatowej akustyki. – Melomani pod koniec ubiegłorocznego festiwalu zobaczyli na sali różne dziwne urządzenia. Była to część trwających kilkanaście tygodni szczegółowych badań. Zadbaliśmy o kontinuum dzieła prof. Witolda Straszewicza. Badaniami zajęli się jego wychowankowie. Doskonale znają wszystkie tajniki naszej sali koncertowej. Profesor – mówiąc żartobliwie – gnębił wszystkich studentów jej konstrukcją. Dla tych specjalistów ta sala jest więc symbolem, do którego należy odnosić się z ogromnym szacunkiem – opowiada Puto. Rozbudowa to jeszcze kwestia przyszłości, ale już teraz filharmonia buduje dla melomanów windę, której do tej pory brakowało w obiekcie zwłaszcza starszym melomanom i niepełnosprawnym. Filharmonia Pomorska robi też spore zakupy. Nowe wyposażenie i sprzęt nagłośnieniowy, oświetleniowy, prezentacyjny, fotograficzny, nagraniowy, komputerowy i oprogramowanie oraz wyposażenie dla osób niepełnosprawnych – to lista zakupów, na które w ciągu najbliższych dwóch lat Filharmonia Pomorska w Bydgoszczy wyda ponad 15 mln zł. Ponad 10,6 mln zł to pieniądze z Unii, a 4,7 mln zł dołoży marszałek z budżetu województwa. Kupimy dokładnie 1614 różnych przedmiotów, w tym 82 instrumenty – Wybieramy te najwyższej klasy – zapewnia dyrekcja. – Podobno jest o nas głośno w całej Europie. Aktualnie nikt inny nie robi tak dużych zakupów – mówi Puto. Korzystałam z monografii „Naród sobie. 60 lat gmachu Filharmonii Pomorskiej” w tym fragmentów wywiadów Magdaleny Gill, książek Krystyny Starczak-Kozłowskiej „Życie na przełomie. Opowieść o Andrzeju Szwalbe” oraz Aleksandry Kłaput-Wiśniewskiej „Wielka filharmonia. Filharmonia Pomorska w latach 1953-1990”


KUJAWSKO-POMORSKIE

REGION NIEOGRANICZNYCH MOŻLIWOŚCI

estiwal odbywa się wToruniu od 2009 roku, jego początki wiążą się ze staraniami miasta o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 roku. Program wydarzenia łączy w sobie naukę i sztukę – projekcje nawiązują do astronomii iinnych nauk ścisłych. Bella Skyway Festival uczy i uwrażliwia poprzez sztuki audiowizualne, performance w miejskiej przestrzeni i spektakle teatralne. W kolejnych punktach programu biorą udział tysiące mieszkańców i turystów. Bella Skyway to jedna z pierwszych imprez kulturalnych w kraju, która przedstawia dzieła twórców czerpiących natchnienie ze światła. Zagraniczni artyści dopasowują swoje realizacje nie tylko do charakteru Starówki, ale również do specyfiki konkretnych jej zakątków. Dzięki imprezie gotyckie centrum miasta przeistacza się w wielkie świetliste widowisko.

F

Bijemy kolejne rekordy Jednym z pomysłodawców festiwalu jest portugalski kurator Mario Caeiro. – Torunianie na nowo uczą się swojego kochanego miasta. Widzą, jak staromiejskie budynki kontrastują z wieczornym niebem, gdzie panuje cisza i miły cień. Chcemy powrócić do dawnych celebracji, wyciągnąć ludzi na ulice, aby na własne oczy zobaczyli, jak wygląda magia światła. Bo to jest magia, którą sami tworzymy. Człowiek współczesny zatracił zdolność patrzenia na tak zwyczajne rzeczy w niezwyczajny sposób. My chcemy mu ten instynkt przywrócić – mówił przed laty Portugalczyk „Gazecie Wyborczej”. Przedsięwzięcie organizowane przez Toruńską Agendę Kulturalną przyciąga co roku dziesiątki tysięcy widzów. W tym roku w imprezie od 21 do 26 sierpnia 2018 wzięło udział aż 400 tys. gości. Tym samym największe wydarzenie lata pobiło swój zeszłoroczny rekord – poprzednią edycję obejrzało 380 tys. osób. Ogień w fosie zamkowej Tym razem na Bella Skyway Festivalu poznaliśmy prace artystów z sześciu krajów: z Francji, Finlandii, Singapuru, Włoch, Rosji i Polski. Zobaczyliśmy w sumie dziesięć świetlnych instalacji isiedem projekcji, wtym jedną z muzyką na żywo w wykonaniu orkiestry symfonicznej. Festiwalowi towarzyszyło aż siedem wydarzeń dodatkowych. Bez wątpienia jednym z ważniejszych pokazów tegorocznej edycji była instalacja z żywym ogniem przy zamku krzyżackim i fosie zamkowej. Spektakl „Installation de feu” wwykonaniu Francuzów zgrupy Compagnie Carabosse przyciągnął tłumy widzów. – Płonące machiny, zjawiskowe połączenie ognia iwody oraz muzyka grana na żywo nie tylko były pretekstem do wykonania niezwykłych zdjęć, ale także pozwalały, aby na chwilę przystanąć i poddać się refleksji. Był to pierwszy raz, gdy spektakularna instalacja francuskiej grupy pojawiła się w Polsce – opowiadają organizatorzy. W tym roku fasadą budynku Collegium Maximum zajęli się Anna Pytlak i Łukasz Kosela, którzy pokazali mapping „Twarze”. Projekcja wykonana techniką poklatkową dotykała kwestii wizerunku człowieka w kulturze, a wzbogacona została o poruszającą oprawę muzyczną autorstwa Steve’a Nasha. Codziennie do godz. 22.30 muzykę wykonywała na żywo Toruńska Orkiestra Symfoniczna. Projekcja stała się jednym z najczęściej odwiedzanych punktów programu tegorocznej edycji. Goście festiwalu, którzy odwiedzili pl. Teatralny, zobaczyli zaś mapping 3D na budynku Urzędu Marszałkowskiego. W tym roku wraz z projekcją „Afterhours” nie zabrakło też muzyki wykonywanej na żywo. Swoje umiejętności zaprezentowali toruńscy artyści: DJ Pac1, DJ Funktion oraz DVJ Rocco. Interaktywność to cecha, która przyciągnęła wielu widzów pod Ratusz Staromiejski. To właśnie na jego dziedzińcu grupa AreaOdeon z Włoch zaprosiła do atmosferycznej projekcji „Laser Symphony”. Ciekawą propozycją okazał się również „Czas Marsa”, autorstwa Piotra Majewskiego z Polskiego Radia PiK i Jerzego Rafalskie-

400 TYS. WIDZÓW NIE MOŻE SIĘ MYLIĆ Bella Skyway Festival to bez wątpienia jedno z największych wydarzeń kulturalnych w województwie kujawsko-pomorskim. Toruńska impreza od początku łączy sztukę z nauką. GRZEGORZ GIEDRYS miasta, a w Dolinie Marzeń Joanna Fujarska prezentowała magiczny świat „Duszków z doliny”. Nie zabrakło też mappingu o historii toruńskiego piernika, który przygotowało Muzeum Okręgowe. Widzowie podczas festiwalowego spaceru mogli natknąć się na instalację obrazującą proces dojrzewania – fiński artysta Alexander Reichstein w „Metamorfozie” w fascynujący sposób zestawił dorastanie dzieci zmetamorfozami owadów.

! Instalacja „Renaissance Palace” włoskiej grupy Marianolight była atrakcją dwóch edycji festiwalu w 2014 i 2017 r. go, astronoma z toruńskiego Planetarium. Niezwykła projekcja prezentowana była na balonie w formie kuli. Sporym zainteresowaniem cieszyła się instalacja „Supercube” francuskiego artysty Stéphane’a Massona. Równoczesne projekcje przeróżnych postaci na kilkuset słoikach budziły zachwyt widzów, którzy przychodzili przed gmach sali koncertowej na Jordankach.

Instalacje w sercu Starówki Owacjami kończyły się pokazy „Laserman Show” grupy Flow Pokazy Wizualne z tancerzem Danielem Suligą w roli głównej. – Widowiskowe połączenie tańca, laserów oraz efektów specjalnych zachwycało i przenosiło w zupełnie inny wymiar sztuk wizualnych, gdzie tancerz i światło stanowili nierozłączny duet – oceniają przedstawiciele TAK. Przystań Toruń i Błonia Nadwiślańskie ożyły nocą, nie tylko ze względu na duże zainteresowanie uczestników festiwalu, ale także fascynujący mapping przedstawiający podwodne życie. „Głębia energii” Water Concept pokazywała innowacyjne podejście do wideoprojekcji poprzez zaprezentowanie mappingu 3D na tafli wody. Duże zainteresowanie budziły także mniejsze instalacje rozlokowane w sercu Starówki. Z całą pewnością jedną z częściej fotografowanych w tym roku prac została „Wciąż żywa”, autorstwa Anny Galas. Feeria lśniących motyli, wylatująca z pęknię-

ROBERT GÓRECKI / AGENCJA GAZETA

Piątek 21 grudnia 2018

ROBERT GÓRECKI / AGENCJA GAZETA

4

! Spektakl „Installation defeu” w wykonaniu Francuzów z grupy Compagnie Carabosse zachwycił widzów w 2018 r. cia w ziemi, ujęła widzów, którzy często wypowiadali się z zachwytem o instalacji ulokowanej w parku przy pl. Rapackiego. Sporą gratką dla fotografów okazała się instalacja „I Love Toruń” na Wałach gen. Sikorskiego. Przy multimedialnym napisie o blisko 18-metrowej podstawie pojawiło się wielu torunian i turystów, którzy chętnie fotografowali się na tle tego znaku. Spacerujący po toruńskiej Starówce mogli natknąć się także na refleksyjną instalację „Dobra Wróżba” Olgi Grzybowicz i Kaspera Heina, która wizualizowała energię przesyłaną za pośrednictwem deszczu. Niewiele dalej „Barwy Torunia” Mariny Demczenko przedstawiały toruńską panoramę

Rozszerzona rzeczywistość Nie można zapomnieć także o czymś, czego w programie Bella Skyway Festival jeszcze nie było – grze w rozszerzonej rzeczywistości. GlobeData przygotowała aplikację Zbierz Drużynę, wraz z grą Duchy Światła. Przez sześć dni festiwalu na najmłodszych czekała niezwykła przygoda pełna duchów i światła oraz komplet gadżetów z motywami z gry. Podobnie jak rok temu wiele ciekawych atrakcji zapewniło Centrum Nowoczesności Młyn Wiedzy, przed którego budynkiem można było obejrzeć oryginalny spektakl „Prawo dżungli” autorstwa teatru Avatar. – Opowieść o dwóch kontrastujących światach – człowieka inatury poruszyła zarówno tych młodszych, jak i starszych widzów. Dodatkowo uczestnicy po spektaklu sami mogli wcielić się waktorów teatru cieni dzięki specjalnej instalacji – opowiadają organizatorzy. Poza tym w tym roku do festiwalu po raz dziewiąty przyłączyła się Świetlna Rowerowa Masa Krytyczna, której organizator – Stowarzyszenie Rowerowy Toruń – zachęcało wszystkich rowerzystów do przygotowania specjalnego oświetlenia jednośladów oraz propagowało ten środek komunikacji jako najlepszy sposób codziennego przemieszczania się po mieście. Społecznościowy szał Festiwal światła w naturalny sposób wykorzystuje potencjał ukryty w mediach społecznościowych. W czasie trwania prezentacji serwisy wideo typu YouTube, Vimeo i DailyMotion bombardują filmiki z rozświetlonym Toruniem w roli głównej. Przez kilka dni zdjęcia z imprezy nie znikają z galerii na Facebooku i Twitterze, gdzie królują hashtagi #skyway i #bellaskyway. Od zeszłego roku użytkownicy smartfonów mogą ściągnąć na swoje telefony aplikację, która w prosty sposób oprowadza ich po wszystkich atrakcjach imprezy. – W wydarzeniu takim jak Bella Skyway Festival niezwykle ważne jest zainteresowanie i uczestnictwo publiczności – opowiada Przemysław Draheim, rzecznik prasowy Toruńskiej Agendy Kulturalnej. – Dobrze widać je choćby w mediach społecznościowych zarówno przed festiwalem, kiedy udostępniane na Facebooku posty odsłaniające kulisy programu cieszą się imponującą liczbą polubień i udostępnień, jak i po wydarzeniu, kiedy w sieci każdego dnia pojawiają się setki pięknych, zrobionych przez widzów zdjęć dokumentujących festiwalowe instalacje i projekcje. Jego zdaniem Bella Skyway Festival wywołuje „społecznościowy szał”. – Jako organizatorzy bardzo się z tego cieszymy, bo często zdarza się, że to właśnie zdjęcia zrobione przez widzów są tymi najlepszymi i najciekawszymi – mówi rzecznik TAK.

RP 1


KUJAWSKO-POMORSKIE

REGION NIEOGRANICZNYCH MOŻLIWOŚCI

9

Aby promować region Jak się narodził pomysł na tę imprezę? Piotr Murawski, dyrektor festiwalu: – Pomysłodawcami jest grupa znajomych, która na co dzień zajmuje się zupełnie różnymi rzeczami, jednak chcących zrobić coś naprawdę dobrego dla Chełmna i jego mieszkańców, a także przyczynić się do rozwoju i promocji naszego miasta. Jednym z podstawowych celów festiwalu jest promocja Chełmna oraz regionu w Polsce. – I to się już odbywa. Festiwal spotyka się z bardzo dobrym odbiorem oraz zainteresowaniem. Monitorujemy liczbę osób przybywających na nasze wydarzenie, jak również przeprowadzamy wywiady, aby określić, skąd przyjeżdżają. Cieszymy się dużym zainteresowaniem gości z regionu, ale także z Trójmiasta, Poznania i Warszawy – opowiada Murawski. Festiwal postawił sobie za cel propagowanie sztuki niebagatelnej, nietuzinkowej. – Z uwagi na brak w Chełmnie miejsc stricte związanych z prezentacją sztuki, np. sal koncertowych, teatrów, galerii itp., postanowiliśmy otworzyć na sztukę przestrzeń Starego Miasta i wykorzystać obiekty, którymi dysponujemy na co dzień, czyli kościoły, place miejskie, piwnice i podwórka kamienic – opowiada Jendryczka. I dodaje: – Pomysłów na pokazanie innego Chełmna było i jest mnóstwo. To chyba jedna z największych sił tego festiwalu – odsłonić zupełnie inny obraz miasta. Ten, który udaje się wykreować przez trzy dni festiwalowe jest zupełnie inny w porównaniu ztym, co możemy zobaczyć tam na co dzień. Tłumy w małym mieście Impreza scala wydarzenia z dziedziny teatru, filmu, muzyki, fotografii, historii, fantastyki, street artu i tańca. Podczas festiwalu podwórka Starego Miasta stają się obszarem działań społecznych i animacyjnych. Wydarzenia artystyczne, m.in. wystawy, koncerty i spektakle, wprowadziły się do kościołów i piwnic. W tym roku w festiwalu wzięło udział ponad 25 tys. osób. W jego przygotowanie zaangażowało się ponad 70 wolontariuszy. Łącznie z nimi w organizacji festiwalu aktywnie uczestniczyło 200 osób z Chełmna. W piątek pod wieczór dla mieszkańców i turystów na trzy dni szeroko otworzyły się bramy podwórek starego miasta. – Otworzyliśmy sześć Bram Czasu. Jedną z nich oddaliśmy w ręce zespołu A3 Teatru, pozostałe zaaranżowali lokalni animatorzy. Każde podwórko nabrało podczas festiwalu innego charakteru. To co roku wyjątkowe zdarzenie, dla uczestników wydarzenia otwierane są bowiem przestrzenie na co dzień niedostępne, prywatne – zdradza Klaudia Peplińska, rzeczniczka festiwalu.

RP 1

Muzyka to główny bohater Tematem przewodnim tegorocznej edycji była muzyka – w różnych przestrzeniach miasta podczas trzech festiwalowych dni można było wysłuchać m.in. Kingi Głyk, Leny Romul, Kapeli Maliszów, Samych Suk, Tomasza Drozdka T.ETNO, Powidoku i Jacaszka. – Jedną z przestrzeni koncertowych tegorocznej odsłony stał się kościół św. św. Apostołów Piotra i Pawła, tu rozpoczęliśmy festiwal koncertem specjalnie powołanej na czas wydarzenia 9 Hills Symhony

5

TEN FESTIWAL DOWODZI, ŻE CHEŁMNO JEST PIĘKNE Perspektywy – 9 Hills Festival przyciągnął w sierpniu do Chełmna aż 25 tys. widzów z całego kraju. Trzydniowe spotkanie zachwyciło nas sztuką, muzyką i teatrem. GRZEGORZ GIEDRYS RAFAŁ SKOCZYLAS (3)

Hills Festival jest odniesieniem do położenia Chełmna na dziewięciu wzgórzach. Angielskojęzyczna wersja tego sformułowania jest obecna w lokalnej kulturze oraz sporcie. – Początkowy człon, czyli „Perspektywy” jest odniesieniem, które zwracać ma uwagę na innowacyjne podejście i spojrzenie na prezentowaną sztukę, która dotąd w Chełmnie w takiej odsłonie nie istniała. Z punktu widzenia komercyjnego festiwalu połączenie nazwy polskoangielskiej jest również ciekawym zabiegiem słownym, choć spolszczenie jej w stylu „Festiwal 9 Wzgórz” jest również do przyjęcia – mówi Adam Jendryczka, dyrektor artystyczny 9 Hills Festival.

Piątek 21 grudnia 2018

! Parada lampionów poprowadzona przez A3 Teatr przyciągnęła tłumy mieszkańców i turystów

! Antagon TheaterAKTion z Frankfurtu spektaklem „Package” zwieńczył tegoroczną edycję festiwalu

! Fotograficzne atelier w podwórku przy ul. Rycerskiej 3 – jedna z sześciu Bram Czasu Orchestry, a w niedzielę wieczorem zamknęliśmy muzyczne punkty programu koncertem Adama Bałdycha & Helge Lien Trio – mówi Peplińska. Przestrzenią koncertową stały się również chełmińskie planty. – W wyjątkowej aranżacji i równie wyjątkowych okolicznościach plenerowych, w bliskiej odległości podświetlonych, jednych z najdłuższych i najlepiej zachowanych murów miejskich w kraju, podczas Ladies Jazz Music Night wystąpiły Kinga Głyk i Lena Romul, odbyła się tu także piątkowa Ladies DJ Night. Wieczór na Plantach zgromadził tłumy mieszkańców. W sobotę w zaaranżowanej tu strefie Folk Sound można było wysłuchać Samych Suk i Kapeli Maliszów – mówi rzeczniczka.

Teatr w Chełmnie Podczas festiwalu nie zabrakło propozycji dla sympatyków teatru. – Tegoroczną przestrzenią teatralną stał się kościół św. Ducha. W wyjątkowym wnętrzu niewielkiej gotyckiej świątyni zaadaptowanej na scenę letnią obejrzeliśmy m.in. „Sny Marii Dunin” w wykonaniu Teatru Alelale, monodram Anny Skubik „Złamane paznokcie. Rzecz o Marlenie Dietrich” oraz „Huljet, huljet” Teatru Figur Kraków – mówi Klaudia Peplińska. – Na przykościelnym placu obejrzeliśmy „Baśń o rycerzu bez konia” Teatru Barnaby, a w niedzielę serca dzieciom i dorosłym skradł tu Kazio Sponge. Mocnym punktem programu była sobotnia parada lampionów, w której ulicami miasta przeszły setki mieszkańców i tu-

rystów. – Widowiskiem „Słońce na wschodzie, na zachodzie księżyc. Sen o nocy letniej” poprowadził ją A3 Teatr – relacjonuje Klaudia Peplińska. – Część uczestników szła w marszu z pochodniami, inna część z własnoręcznie wykonanymi lampionami podczas dwudniowych warsztatów prowadzonych w chełmińskiej wieży ciśnień. W piątek i niedzielę w mieście zaprezentowały się zagraniczne teatry uliczne. – Hiszpański Teatr Cia. Estampades ze spektaklem „Enfila S.A.” wystąpił na chełmińskim rynku podczas pierwszego dnia festiwalu. Ostatniego dnia weekendu gościliśmy w Chełmnie Antagon TheaterAKTion z Frankfurtu z granym po raz pierwszy w Polsce spektaklem „Package”. Było to wydarzenie finałowe tegorocznej edycji – mówi rzeczniczka.

Święto mieszkańców Ostatniego dnia festiwalu na ul. Grudziądzkiej odbyło się święto mieszkańców. Ulica stała się przestrzenią warsztatów, pokazów, sąsiedzkich spotkań. Stanęły na niej meble miejskie, scenka muzyczna, zaaranżowana została wystawa archiwalnych fotografii ulicy. Święto było nostalgiczną podróżą do przeszłości. – Poprosiliśmy mieszkańców o przyniesienie zabawki z dzieciństwa i podzielenie się z nami jej historią. Ich opowieści zostały spisane, a bohaterowie sfotografowani – mówi Klaudia Peplińska. – Swoistym powrotem do dzieciństwa był także wędrujący po mieście przez całą niedzielę sześciometrowy miś zaprojektowany przez Izę Rutkowską. Festiwalowi jak co roku towarzyszył LARP. – To aktywność z pogranicza gry i sztuki, zwłaszcza teatru improwizowanego, propozycja dla sympatyków rozwiązywania zagadek miejskich legend. W tym roku wzięło w niej udział ponad tysiąc uczestników. Gra wymaga wielkiego zaangażowania, przemieszczenia się po mieście, więc ta liczba zrobiła na nas ogromne wrażenie. Dla najmłodszych przygotowana została z kolei gra miejska „Praca mistrza” nawiązująca do tradycji lokalnych rzemieślników – mówi Klaudia Peplińska. Pierwszego dnia festiwalu odsłonięto również nowy mural. – To także stały element festiwalu. Dołączył do pozostałej dwójki – zdradza rzeczniczka festiwalu. – Przedstawia panoramę Chełmna z XVII wieku w nowoczesnej odsłonie. Nie zabrakło nocnych spacerów po Chełmnie oraz instalacji. – W parku Rydygiera oglądaliśmy instalację „Spectral” Katarzyny Malejki i Joachima Sługockiego, w wieży ciśnień zaaranżowana została wystawa wielkoformatowych fotografii dawnych mieszkańców miasta, przy ul. Biskupiej „Szklarnie zmysłów”, gdzie mogliśmy doświadczać świata poprzez różne bodźce, aprzy ul. Podmurnej odtwarzano dawne tradycje browarnictwa – wymienia Peplińska. W czym tkwi tajemnica sukcesu tego projektu? – To, co wydaje się wadą małego miasteczka, jest również jego atutem. Mieszkańcy są tutaj zaangażowani, są lokalnymi patriotami, są ciekawi i otwarci na nowości, które w metropolii są czymś dostępnym czy nawet codziennym. Chełmno jest nadal autentyczne, swojskie, posiada mnóstwo historii oraz legend, które są żywe w społeczeństwie i które stanowią pokaźny kapitał dla działań kulturalnych – opowiada Murawski.


6

Piątek 21 grudnia 2018

KUJAWSKO-POMORSKIE

REGION NIEOGRANICZNYCH MOŻLIWOŚCI

twartą 11 listopada 2018 roku wystawę tworzy około 200 prac, obrazów olejnych, akwarel, pasteli i gwaszów oraz rysunków na papierze i rzeźb najbardziej cenionych artystów XX wieku. Wszystkie eksponaty pochodzą ze zbiorów niemieckiego kolekcjonera Michaela Haasa, właściciela galerii sztuki w Berlinie. Stanowią one oczywiście tylko część jego kolekcji, są jednak zespołem dla niej reprezentatywnym, dobrze ukazującym jej charakter i zasadnicze tendencje. – Nasza galeria, z której pochodzi ta kolekcja, istnieje już od 40 lat. Właściwie wszystkie obrazy, które zbieramy – ta nasza obsesja jest trochę starsza. Dlatego serdecznie dziękujemy za to, że ta obsesja sztuki może dziś obchodzić swój jubileusz tutaj. To dla nas duży honor – mówiła Anna Haas z berlińskiej galerii podczas wernisażu w Centrum Sztuki Współczesnej. Inicjatywa była toruńską częścią odbywającego się w Bydgoszczy festiwalu filmowego EnergaCamerimage. Prace nad tym międzynarodowym przedsięwzięciem trwały aż półtora roku – w rozmowach oprócz dyrektora CSW Wacława Kuczmy wzięli również udział Marek Żydowicz i Agnieszka Swoińska z toruńskiej fundacji Tumult. Michael Haas przyjechał do Torunia po kilku miesiącach, aby sprawdzić, czy wnętrza galerii nadają się do prezentacji jego kolekcji. Przygotował nawet własną makietę toruńskiej instytucji i zaproponował formę ekspozycji. Samo sprowadzenie do Polski dzieł słynnych na całym świecie artystów było poważnym zadaniem logistycznym – do Torunia przyjechało kilkanaście transportów m.in. z Niemiec i Szwajcarii. Organizatorzy nie podają rynkowej wartości kolekcji, która prezentowana jest w Toruniu. W efekcie na wystawie można zobaczyć prace ponad 170 artystów, wśród których pojawiają się tak istotne dla historii sztuki nazwiska jak: Georg Baselitz, Giorgio de Chirico, Lovis Corinth, Otto Dix, James Ensor, George Grosz, Anselm Kiefer, Oskar Kokoschka, René Magritte, Henri Matisse, Joan Miró, Piet Mondrian, Pablo Picasso i Andy Warhol. Pojawiają się także wątki polskie, m.in. prace zapomnianego polskiego artysty tworzącego na emigracji Pinchasa Bursteina, znanego pod pseudonimem Maryan, oraz młodych twórców: Sławomira Elsnera, Marcina Łukasiewicza, Karoliny Zdunek, Wojtka Zasadniego, Tomasza Kowalskiego. Wystawa adresowana jest do każdego widza zainteresowanego sztuką współczesną, szczególnie zaś do tych, którzy chcą zrozumieć sztukę i artystów awangardowych minionego wieku. Bogactwo stylów, technik, środków wyrazu, motywów i tematów podejmowanych przez artystów z całego świata pozwoli na niemal podręcznikowe przypomnienie najważniejszych nurtów i tendencji minionego stulecia. – Tę wystawę koniecznie trzeba zobaczyć – zachęcają organizatorzy z fundacji Tumult. – To jak powrót do przeszłości, jak podróż w czasie do różnych manifestacji i atelier legendarnych artystów XX. Czasy PRL-u cenzurowały takie pokazy. Mamy więc niepowtarzalną okazję, by nadrobić stracony czas bez konieczności podróżowania po muzeach i galeriach Europy i świata. Toruń może być dumny z tej wystawy, a inne miasta z pewnością nam jej pozazdroszczą.

WIELKA SZTUKA W TORUNIU

O

Sztuka niezwykle aktualna Częścią składową głównej wystawy są trzy odrębne prezentacje. W galerii fundacji Tumult na Rynku Nowomiejskim możemy podziwiać zaś wystawę „Ogród Miłości” Dimitrisa Tzamouranisa. – Nie byłoby tej wystawy, gdyby Michael Haas nie przedstawił mnie Dimitrisowi Tzamouranisowi – autorowi prac pokazywanych w siedzibie naszej fundacji. Widząc jego dzieła w galerii Michaela, od razu powiedziałem, że powinniśmy tę wystawę zaprezentować w naszym budynku. Michael przyjechał do Torunia kilka miesięcy temu i zachwycił się

Takiej wystawy w Toruniu jeszcze nie było. W Centrum Sztuki Współczesnej możemy podziwiać prace geniuszów jak m.in. Pablo Picasso, Andy Warhol, Oskar Kokoschka, René Magritte, Henri Matisse, Joan Miró, Piet Mondrian. GRZEGORZ GIEDRYS DAWID PAWEŁ LEWANDOWSKI (2)

storii sztuki. Przenosi w teraźniejszość tematy historyczne, mitologiczne i biblijne, często tylko częściowo, tak że powstaje poruszająca i fascynująca mieszanka nowoczesności i przekazywanych na przestrzeni wieków technik malowania obrazów.

Sztuka z prostych materiałów Specjalne miejsce na wystawie „Malarstwo wciąż żywe” zajmują propozycje Joachima Elzmanna w CSW. W jego sztuce łączą się ze sobą rzeźba, płaskorzeźba, kolaż, malarstwo i rysunek. W Toruniu możemy zobaczyć 45 prac, zarówno obrazów wykonanych w technice mieszanej, jak i rzeźb i instalacji. Prezentowane obiekty pochodzą z lat 2007-2018, są więc odzwierciedleniem najnowszych dokonań artysty. – Prace Elzmanna powstają przede wszystkim w wyniku zabawy tworzywem. Artysta stosuje materiały proste, o niewielkiej wartości, przeważnie tekturę, ale również drewno, drut, styropian i gips; czasami wykonuje odlew w brązie tego, co powstało z tych prostych materiałów, ale maluje ponownie w taki sposób, że końcowy efekt odpowiada bardziej naturalnym cechom fizycznym pierwotnego tworzywa niż właściwościom brązu – czytamy w materiałach poświęconych wystawie.

% Obraz „Kochankowie” René Magritte'a

% Ekspozycja prac Jakoba Mattnera „Membrana” tym miejscem – uznając, że to właściwy anturaż dla tego rodzaju sztuki – mówił twórca fundacji Tumult i festiwalu EnergaCamerimage Marek Żydowicz. Tzamouranis urodził się w 1967 r. w mieście Kalamata na Peloponezie. W 1990 r., w wieku 23 lat, po ukończeniu studiów z malarstwa i grafiki na Uniwersytecie Sztuk

MA LAR STWO WCIĄŻ ŻY WE Organizatorami są: fundacja Tumult oraz Centrum Sztuki Współczesnej „Znaki Czasu” w Toruniu. Ekspozycji towarzyszą aż cztery wydawnictwa: ponad 600stronicowy katalog główny w dwóch częściach oraz katalogi wystaw Mattnera, Elzmanna i Tzamouronisa. „Malarstwo wciąż żywe” można oglądać do 13 stycznia w Toruniu w Centrum Sztuki Współczesnej na Wałach gen. Sikorskiego 13 i w siedzibie fundacji Tumult na Rynku Nowomiejskim 28. Bilety na całą wystawę kosztują 20 zł i 14 zł (ulgowy). Samą kolekcję Michaela Haasa obejrzymy za 12 zł i 8 zł (ulgowy). Za wejściówki na wystawy dodatkowe Joachima Elzmanna i Jakoba Mattnera zapłacimy tyle samo. Wstęp na wystawę w Galerii Tumult jest bezpłatny. Więcej informacji: www.csw.torun.pl

Pięknych w Salonikach przyjechał do Berlina. Wkrótce zasadniczym dla niego środkiem przekazu stało się wideo. Od około 2001 r. zaczął malować bardzo osobiste obrazy w realistycznym języku wizualnym. – Dimitris Tzamouranis jest malarzem w klasycznym znaczeniu tego słowa – pisze w katalogu wystawy Janna Oltmanns. – Jego malarstwo figuratywne świadczy o wybitnym kunszcie. Obrazy powstają na wielkoformatowych płótnach, które tradycyjną metodą gruntuje się wielowarstwowo lub na miedzianych płytach w mniejszych formatach. Również świat jego motywów podąża śladami historii sztuki sprzed wielu stuleci. A jednak sztuka artysty jest niezwykle aktualna. Teraźniejszość spotyka się z tradycyjnymi treściami, technikami i motywami. Tzamouranisa w równej mierze interesują aktualne tematy społeczne i polityczne, jak i międzyludzkie kontakty oraz usposobienie każdego człowieka. I dodaje: – Tzamouranis zawsze pracuje z modelami, od młodych do starszych, często z jego najbliższego otoczenia. Przy ich pomocy testuje konstelacje kilku postaci iposzczególnych pozycji, a następnie przenosi je na swoje obrazy. Poza własną wyobraźnią i scenami odkrywanymi przez reżyserię teatralną, inspiracją dla artysty są motywy zhi-

A planety są pijane – Prace Jakoba Mattnera wyróżnia dążenie artysty do nadania pijanym planetom artystycznego umiejscowienia w niewyobrażalności kosmosu, a jednocześnie stworzenia w nich odbicia naszych tragedii – tak pisał o artyście Franz Stanislaus Mrkvicka, znany austriacki plastyk. W sali kolumnowej w toruńskim CSW można zobaczyć dwie monumentalne instalacje przestrzenne Mattnera – „Second Planet” i „Transit”, które zbudował na miejscu specjalnie na potrzeby wystawy. Zdaniem artysty to miejsce jest idealne do pokazania napięcia pomiędzy światłem, przestrzenią i ich odczuwaniem przez widza. Wstępem do tych instalacji są dwa cykle obrazów. – „Przestrzenie świetlne” Jakoba Mattnera wywołują w nas skojarzenia z podstawowymi kategoriami sztuk i percepcji wizualnych. Rozciągające się szeroko, płynące łuki świetlne i struktury promieni tworzą głębię, w której światło zdaje się jak echo sondować przestrzeń nocy. Poetycki nastrój rozbudzają bezgłośne fajerwerki i nieme widoki tajemniczych rozbłysków. Prace Mattnera są próbą pokazania tego, co niewidzialne – czytamy w materiałach poświęconych wystawie. Mattner urodził się w 1946 r. w Lubece, obecnie mieszka i tworzy w Berlinie. W latach 1967-1972 studiował rzeźbę w Hochschule der Künste w Berlinie, a następnie we Włoszech i Francji. Tonem zasadniczym w jego sztuce jest badanie fenomenu ciemności, zmierzchu i światła. Artysta na różne sposoby eksperymentuje w swojej pracy z rzeźbą, instalacjami świetlnymi, malarstwem na szkle i na papierze, a także ze światłodrukami. Na podstawie materiałów organizatorów

RP 1


KUJAWSKO-POMORSKIE

REGION NIEOGRANICZNYCH MOŻLIWOŚCI istoria piernika jest ściśle związana z Toruniem i regionem – tradycje jego wypiekania sięgają średniowiecza. Na rozwinięcie się tej gałęzi rzemiosła wpływ miało kilka czynników – ziemia chełmińska dostarczała mąki najwyższego gatunku, w okolicznych wsiach bardzo dobrze rozwinięte było pszczelarstwo. Dodatkowo Toruń leżał na szlakach handlowych, dzięki czemu zdobycie egzotycznych przypraw z Persji, Indii i Turcji nie było problemem. Wytwórcy pierników cieszyli się dużymi przywilejami władz miejskich, którzy zwalniali ich z akcyzy za kupione korzenie izpodatków. Włodarze bardzo popierali bowiem eksport pierników za granicę. Średniowieczni piernikarze sprzedawali swoje wyroby na ławach ustawionych we wschodniej części południowego skrzydła Ratusza Staromiejskiego. Pierniki można też było kupić w aptekach, które oprócz typowych lekarstw sprzedawały różnego rodzaju słodkości – skórki cytrynowe, owoce kolendry i kminku powleczone gęstym cukrowym syropem. Reklamowano je jako leki pobudzające trawienie – były to tzw. confectiones, czyli konfekty. Przyrządzano również powidełka, czyli mieszaninę roślinnych proszków z cukrem, miodem i owocową pulpą. Przepisywano je dzieciom istarszym, ale nie tylko. W aptekach można też było kupić marcepany w różnych kształtach i kolorach, biszkopty oraz toruńskie lub norymberskie pierniki. Tym ostatnim przypisywano dobroczynny wpływ na niestrawność, w razie potrzeby miały również pobudzać apetyt. Według opisów ówczesnych kronikarzy często zdarzało się również, że bogaci mieszczanie gromadzili się w aptekach i raczyli dobrym winem, zagryzając piernikiem na „wzmocnienie członów”. Warto też zaznaczyć, że najstarszy spisany przepis na toruński piernik pochodzi nie z książki kucharskiej, a z „Compendium medicum auctum” – opisu chorób, wydanego na Jasnej Górze w 1725 r. Korzenny przysmak z chęcią był również używany jako zakąska do wódki i piwa, a ze względu na właściwości konserwujące miodu sprawdzał się jako żołnierski prowiant. Od 1557 r. piernikarze z Torunia mogli sprzedawać swoje wyroby również na królewskich jarmarkach. Ten przywilej nie spodobał się jednak konkurencji z Królewca. Pomiędzy grupami rozgorzał trwający przez dwa wieki spór. Zakończyła go dopiero opinia specjalnie powołanej komisji, która uznała wyższość wypieków z grodu Kopernika. W 1821 r. prezydent królewieckiej policji zakazał też rodzimym rzemieślnikom podszywania się pod wyroby torunian. Największy rozwój toruńskiego piernikarstwa przypada na XVII i XVIII w. – to od tych czasów Europejczykom Toruń zaczął kojarzyć się z piernikami. Do jednych z najsłynniejszych piernikarskich rodów w mieście należała wówczas rodzina Weese. Biznes zapoczątkował w 1760 r. Jan Weese, trzy lata później ożenił się z Dorotą Schreiber, wdową po innym piernikarzu i połączył oba zakłady. W 1913 r. jego potomek Gustaw postawił u zbiegu

Piątek 21 grudnia 2018

SMAKOWITY RARYTAS MA SWOJE ŚWIĘTO

H

Aromatyczne katarzynki, tajniki receptur, pokazy, warsztaty, zabawy i koncerty. Zjeżdżają też do nas gwiazdy, ale i tak największą z nich jest zawsze piernik – duma i ikona całego regionu. To właśnie na jego cześć organizowane jest Święto Toruńskiego Piernika.

ROBERT GÓRECKI / AGENCJA GAZETA (3)

ŻANETA KOPCZYŃSKA

% Nie ma większej frajdy niż własnoręcznie wykonać piernik na warsztatach w Muzeum Toruńskiego Piernika

% Dawne piernikowe formy w Muzeum Toruńskiego Piernika to prawdziwe dzieła sztuki Szosy Lubickiej i ul. Żółkiewskiego budynek, który obecnie jest siedzibą toruńskiej Fabryki Cukierniczej „Kopernik” najstarszego zakładu cukierniczego w Polsce i jednego z najdłużej działających w Europie. Śmiało można powiedzieć, że ta firma jest kontynuatorem najlepszych tradycji toruńskich mistrzów piernikarstwa.

Zasłużone uznanie Toruńskie specjały kilka wieków pracowały na swoją sławę. W XVII w. znane by-

ło przysłowie wymieniające najlepsze rzeczy w kraju – gdańską wódkę, krakowskie panny, warszawskie trzewiki i toruńskie pierniki. Pieprzne chlebki były pożądane pod wszystkimi szerokościami geograficznymi. Co sprawiło, że toruński piernik zdobył aż taką sławę i uznanie? Tajemnica sukcesu tkwi zapewne we właściwym doborze odpowiednich przypraw korzennych – przysmak z Torunia jest odpowiednio słodki, ale też ostry i bardzo aromatyczny. Nie tyl-

ko to wyróżniało go na tle wypieków z innych rejonów Europy. Toruńskie pierniki bardzo zyskiwały dzięki swoim formom, które najczęściej wykonywane były z drewna lipowego, bukowego lub dębowego, rzadziej z gliny. Wśród najpopularniejszych przedstawień znajdują się formy figuralne – panny, kawalerowie, matki z dziećmi oraz wizerunki królów. Sporo jest również kształtów zwierzęcych, nie tylko kogutów, ale również tych bardziej egzotycznych – małp, tygrysów, lampartów. Nie brakowało też herbu Torunia – św. Jerzego walczącego ze smokiem, aniołów i Matki Boskiej. Do dziś najczęściej rozpoznawalną formą jest toruńska katarzynka. Nie wiadomo, jak powstał ten kształt, próbują to wyjaśnić lokalne legendy. Według jednej z nich wymyślił ją młody czeladnik zakochany w Katarzynie, córce swojego mistrza, inna mówi, że autorką wzoru jest piękna córka piekarza. Prostsze tłumaczenie wywodzi kształt katarzynki z przypadku – podczas pieczenia miało skleić się ze sobą sześć medalionów lub dwa serca. Pierniki były doskonałymi prezentami okolicznościowymi. O marketing wypieków dbały tez władze miasta – żaden ze znamienitych gości nie wyjechał bez piernika. Na długiej liście obdarowanych jest 12 polskich królów – od Władysława Jagiełły do Augusta II Mocnego. Płocki biskup Henryk Firlej, jadąc do Watykanu, dostał na pokrzepienie dwa pierniki i flaszkę wódki cynamonowej. Regularnie otrzymywali je Hohenzollernowie. Imponujących rozmiarów wypiek przygotowano również dla carycy Katarzyny. Piernikami próbowano obłaskawiać Szwedów, którzy mieli ściągać dług Torunia. Zajadali się nimi Jan Paweł II, Czesław Miłosz, amerykańscy astronauci oraz wielu znanych artystów, naukowców i ludzi kultury. Od wieków raczy podniebienia Anglików, Francuzów, Chińczyków, Japończyków i Tajwańczyków. Dziś równie chętnie jak kiedyś wysyłany jest do krewnych i znajomych do innych miast i krajów, a sami turyści obowiązkowo kosztują wypieków, z których słynie Toruń.

PIERNIK ZASŁUGUJE NA HONORY Pomysł, by piernika odpowiednio uhonorować, narodził się 17 lat temu w toruńskiej redakcji „Wyborczej”, a impulsem były apele naszych Czytelników o pomoc w propagowaniu tego aromatycznego przysmaku. Torunianie zwracali uwagę, że piernik jest ważny w promocji miasta na zewnątrz, ale jako turystyczna ikona wciąż nie jest w pełni wykorzystywany. Ideę organizacji święta poparły władze miasta, toruński uniwersytet oraz ludzie kultury. W projekt chętnie włączyło się kierownictwo Fabryki Cukierniczej „Kopernik” – spadkobierca piernikarskich tradycji toruńskiej rodziny Weese wziął wówczas na siebie ciężar organizacyjny RP 1

7

i finansowy święta. Po kilku miesiącach przygotowań w czerwcu 2002 r. odbyła się pierwsza edycja imprezy, trzeba dodać – bardzo udanej. Kilka kolejnych odsłon było równie owocnych, po czym święto zawieszono. Reaktywacja nastąpiła w 2014 r. – od tej pory imprezę z aromatycznymi wypiekami w roli głównej przygotowują Fabryka Cukiernicza „Kopernik”, magistrat i Urząd Marszałkowski. Każdego roku w sierpniu jest nie tylko smacznie, ale też sportowo, muzycznie, artystycznie i edukacyjnie. Różnorodność przygotowanych atrakcji jest obfita. Piernikowe święto ewoluuje z roku na rok – jego

organizatorzy idą z duchem czasu, nie zapominając jednak o historii i znanych wszystkim legendach dotyczących toruńskich przysmaków. Piernik podczas swojego święta pokazuje też swoje mniej znane kulinarne i artystyczne oblicze. Dlatego oprócz tradycyjnych katarzynek i serc w czekoladzie są toasty wznoszone rzemieślniczym piwem, na cześć pierników zajadamy się ulicznymi przysmakami serwowanymi z krajowych i zagranicznych food trucków, bierzemy udział w kulinarnych warsztatach, kręcimy się na karuzeli, a kalorie spalamy tańcząc na koncertach i ćwicząc na zajęciach sportowych. Nie brakuje też gwiazd kuchni. W tym roku

toruński specjał inspirował troje świetnych kucharzy: Tomasz Jakubiak, Marieta Marecka oraz Michał Fabiszewski, którzy specjalnie z okazji święta przygotowywali potrawy z piernikiem w przepisie. Publiczność nie tylko oglądała kulinarne popisy telewizyjnych gwiazd, ale miała też okazję spróbować, m.in. smażonego dorsza w palonym maśle z piernikową posypką i sosem jabłkowo-cynamonowym oraz piernikowego śledzia. Jeśli więc chcecie posmakować takich i innych niezwykłych piernikowych smaków, zaplanujcie swoje wakacyjne wojaże tak, żeby w sierpniu zajrzeć do Torunia.


REKLAMA

piątek 21 grudnia 2018

fot. Andrzej Goiński/UMWKP

W czasie ponad 10 lat na remonty i prace konserwatorskie w kujawsko-pomorskich zabytkach trafiło blisko 90 milionów złotych wsparcia ze środków unijnych i budżetu województwa. Tylko w 2018 roku marszałek województwa podpisał ponad 200 umów dotyczących udzielenia dotacji. Opracowaliśmy procedury, zgodnie z którymi beneficjenci nie muszą przygotowywać skomplikowanych wniosków o dofinansowanie. Składają proste fiszki, a na ich podstawie piszemy jeden wspólny projekt – tłumaczy marszałek Piotr Całbecki.

380 1500

fot. Tymon Markowski/UMWKP

8

Aktywność samorządu województwa w dziedzinie ochrony zabytków zauważyła Unia Europejska, która przyznała naszemu województwu prestiżowe wyróżnienie Europa Nostra. Kujawsko-Pomorskie wyróżnienia dla osób i instytucji zaangażowanych w opiekę nad materialnym dziedzictwem regionu to medale Hereditas Saeculorum, przyznawane w ramach konkursu „Dziedzictwo Wieków”. Wśród nagrodzonych jest Katarzyna Barbara Rodziewicz, która opiekuje się dworem w Sielcu w powiecie żnińskim.

Kujawsko-Pomorskie zabytki zapraszają! Nasza nowa, oryginalna atrakcja turystyczna to przeprowadzona z dużą dbałością o szczegóły rekonstrukcja menonickiej wsi, którą można oglądać w Wielkiej Nieszawce koło Torunia. Skansen prowadzi działające pod skrzydłami Urzędu Marszałkowskiego Muzeum Etnograficzne w Toruniu.

OBIEKTÓW

DOTACJI

dekada marszałkowskiego programu ochrony zabytków fot. Tymon Markowski/UMWKP

fot. Szymon Zdziebło/tarantoga.pl/UMWKP Samorząd województwa wspiera też prace interwencyjne z zagrożonych obiektach. W tym roku pomoc trafiła na trzy takie zadania, między innymi na akcję ratunkową grożącego zawaleniem ołtarza w bydgoskiej katedrze św. Marcina i Mikołaja.

Najwięcej zabytków objętych dotąd marszałkowskim programem to obiekty sakralne, wśród których nie brakuje zarówno znanych świątyń z najwyższej półki, jak i skromnych kościółków w niewielkich wsiach. W 2018 roku dotacje umożliwiły między innymi renowację organów w kościele św. A. Boboli w Świeciu.

fot. Filip Kowalkowski/UMWKP

Parafia św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Brześciu Kujawskim (powiat włocławski) skorzystała z dotacji na prace restauratorskie siedmiokrotnie. W 2018 roku wsparcie trafiło na remont części elewacji świątyni.

Na liście obiektów, które objęło dotąd marszałkowskie wsparcie są też pałace, zamki i dwory, kamienice, budynki mieszkalne, zabytki ruchome oraz gmachy instytucji. Wśród nich zbudowany na początku XX wieku budynek Liceum Ziemi Kujawskiej we Włocławku.

fot. Andrzej Goiński/UMWKP

fot. Łukasz Piecyk/UMWKP

33864290

1


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.