Magazyn "Życie Regionów" (18.10.2021)

Page 1

AKTUALNOŚCI NA ◊ REGIONY.RP.PL

Poniedziałek 18 października 2021 | nr 40 (12094)

Życie Regionów ROZMOWA JANUSZ ŻMURKIEWICZ >R7

POLITYKA >R3

Pieniądze w gazie, turyści w tunelu

Protest z perspektywą na kampanię

Myślę, że za dwa lata wpływy podatkowe z gazoportu będą jeszcze większe. To daje nam perspektywę na przyszłość, jeżeli chodzi o budżet i możliwość zaciągania zobowiązań – mówi prezydent Świnoujścia.

Efekty Polskiego Ładu będą jednym z czynników decydujących w kolejnym samorządowym starciu.

TEMAT NUMERU: POLSKI ŁAD

Finansowe puzzle w lokalnych budżetach Nieco paradoksalnie, ale po części rację mogą mieć obie strony sporu o to, czy samorządy stracą na Polskim Ładzie, czy też nie. Wszystko zależy, co i jak się liczy.

OPINIE DLA „ŻYCIA REGIONÓW”

Piotr Grzymowicz prezydent Olsztyna

Samorządy nie są przeciwne obniżeniu podatków dla mieszkańców w Polskim Ładzie, podkreślają jedynie, że zgodnie z ustawami i konstytucją oczekują stosownej rekompensaty. Propozycje rządowe nie gwarantują pokrycia wszystkich strat – mowa o 8 mld zł na 2022 r., podczas gdy nasze ubytki mają wynosić 13–14 mld zł rocznie. Do tego można mieć obawy, że subwencje wyrównawcze będę przyznawane „po uważaniu”. Dlatego postulujemy, zgodnie z projektem złożonym w Senacie, zwiększenie udziału wszystkich samorządów w PIT, CIT oraz nowych rozwiązań gwarantujących partycypację w VAT.

Lucyna Sternik

ANNA CIEŚLAK-WRÓBLEWSKA

S

skarbnik miasta Lublin

amorządy alarmują, że dla lokalnych budżetów Polski Ład to grabież 145 mld zł w ciągu dekady. Tyle pieniędzy przez następnych dziesięć lat nie wpłynie z podatku PIT i o tyle trzeba będzie ograniczyć wartości świadczonych usług dla mieszkańców. Rekompensaty zaprojektowane przez rząd nie pokryją w pełni tych ubytków – ostrzegają samorządowcy.

Niestety, propozycje MF nie skutkują pełną rekompensatą ubytku dochodów i wbrew zapewnieniom nie dają gwarancji, że samorządy nie stracą na Polskim Ładzie. W tym miejscu nie można pominąć aspektu wydatkowego. Wydatki bieżące, co wynika ze wzrostu cen usług, energii elektrycznej czy pensji minimalnej, rosną znacznie szybciej niż w latach poprzednich. Samorządy mają ograniczone możliwości rezygnacji z wydatków bieżących, bo większość stanowią wydatki na oświatę, pomoc społeczną, transport, gospodarkę komunalną, oczyszczanie miasta, oświetlenie ulic itp. Przy niższej dynamice dochodów bieżących, w tym z PIT, powoduje to, że samorządy nie są w stanie świadczyć dla mieszkańców usług na odpowiednim poziomie.

Punkty sporne Rząd odpowiada, że to nieprawda, i podkreśla, że przygotowane rozwiązania w pełni pokryją ubytki i że żaden samorząd nie będzie miał mniejszych dochodów przez Polski Ład, niż sam prognozował. Na dowód Ministerstwo Finansów pokazało analizy, z których wynika, że w 2022 r. wpływy do lokalnych budżetów z podatku PIT i CIT uzupełnione o specjalną subwencję rekompensującą będą nawet 10 proc. wyższe niż wpływy z PIT i CIT zaplanowane przez samorządy. Kto w tym sporze ma rację? Okazuje się, że jeśli dokładnie przyjrzeć się liczbom i wskaźnikom, to obie strony mogą mówić prawdę, a różnica w ocenie wynika z tego, jakie dane ze sobą zestawimy, a dokładniej – do czego porównuje się potencjalne straty i zyski.

10-proc. wzrost I tak, resort finansów za punkt odniesienia wybrał plany finansowe samorządów

przygotowane w maju tego roku, a więc w okresie, gdy nie były znane szczegółowe rozwiązania Polskiego Ładu. Wówczas JST prognozowały (kierując się zresztą wytycznymi resortu finansów), że w 2022 roku z wpływy z podatku PIT wyniosą ok. 59,9 mld zł, a z CIT – ok. 10 mld zł. Łącznie dawało to ponad 69,9 mld zł. Ostatnio resort finansów przedstawił już zaktualizowane szacunki tych wielkości – z samego PIT samorządy mają otrzymać w 2022 r. 54 mld zł – czyli o ok. 6 mld zł mniej, niż wynikałoby to planów z maja. Ten ubytek zawiera już skutki Polskiego Ładu, ale też lepszej, niż można było sądzić jeszcze kilka miesięcy temu, koniunktury gospodarczej. Dalej, do-

PARTNER ŻYCIA REGIONÓW

chody z CIT mają wynieść 14 mld zł, czyli o 4 mld zł zł więcej niż plany sprzed kilku miesięcy. Jeśli zaś do tego dodamy 8 mld zł zapowiedzianej subwencji rekompensującej – łącznie dochody z tych trzech źródeł mają wynieść 77 mld zł. Czyli o owe 10 proc. więcej, na które wskazuje rząd.

r.), a subwencja rekompensująca ma wynieść, jak wyliczają władze miasta – ok. 485 mln zł, więc mimo wszystko będą wciąż 1,2 mld zł na minusie. Z kolei wedle podejścia MF Warszawa łącznie z PIT, CIT i subwencji dostanie w 2022 r. 7,9 mld zł, czyli o 2,2 proc. więcej, niż planowała w maju, jeśli chodzi o PIT i CIT.

Gdzie obciąć wydatki Wartości referencyjne Tymczasem samorządy liczą swoje straty zupełnie inaczej. Tu punktem odniesienia są tylko dochody z PIT, i to planowane na 2021 r. (a nie na 2022 r.). Nie są zaś brane pod uwagę efekty lepszej koniunktury ani CIT. W takim ujęciu ubytek w dochodach PIT w 2022 r. w efekcie Polskiego Ładu ma wynieść 13,5 mld zł, czyli o 26 proc. mniej niż w 2021 r. Nawet 8 mld zł rekompensaty tego ubytku więc nie pokryje. Dobrze to prześledzić na przykładzie Warszawy. Reforma PIT ma kosztować miasto 1,7 mld zł ubytków w przyszłym roku (to 26 proc. z 6,4 mld zł dochodów z PIT w 2021

W kolejnych latach kwestia rekompensat i strat staje się jeszcze bardziej skomplikowana. Od 2023 r. rząd ma wyrównywać straty wedle nowego mechanizmu. Chodzi o uzupełnienie luki w dochodach z PIT i CIT między pewną wartością referencyjną a faktycznymi wpływami w danym roku. Jako kwotę referencyjną resort finansów ustalił… majowe plany PIT i CIT na 2022, które mają być waloryzowane o nominalny wzrost PKB. I tak w 2023 r. kwota ta ma wynosić 74 mld zł, w 2024 r. – 78,2 mld zł, a w 2025 r. – 83 mld zł.

– 8 mld zł dodatkowej subwencji dla wszystkich samorządów zrekompensuje Poznaniowi mniej więcej połowę negatywnych skutków wynikających ze zmiany ustawy o PIT na 2022 r. – wylicza Piotr Husejko, skarbnik Poznania. – Rozwiązanie polegające na ustaleniu referencyjnego minimalnego poziomu dochodów z PIT i CIT jest ciekawym pomysłem, ale zdecydowanie bardziej korzystne dla nas byłoby, aby punktem odniesienia był 2021 r., czyli przed zmianą zasad finansowania – podkreśla Husejko.

Luka zbyt mała – Plany na 2022 r. przygotowane w maju tego roku są zupełnie niemiarodajnym punktem odniesienia – podkreśla też Andrzej Porawski, dyrektor biura Związku Miast Polski. – Są obarczone obawami o gospodarcze skutki pandemii, przede wszystkim są też obciążone ubytkami wynikającymi z reform podatkowych z 2019 r. Gdyby nie to, dochody z PIT i CIT w 2022 r. wynosiłyby aż 86 mld zł, a nie 69,9 mld zł, jak podaje resort finansów – zaznacza Porawski. Według szacunków ZMP, gdyby dalej iść tą ścieżką, w 2023 r. kwota referencyjna do rekompensowania luki wynosiłaby już ok. 95 mld zł (przypomnijmy według MF ma to być 74 mld zł), a w 2025 r. nawet 115 mld zł (według MF – 83 mld zł). – Ważne też, że PIT rośnie zwykle szybciej niż PKB, a wydatki samorządów

rosną według nakreślonej przez nas dynamiki. A to oznacza, że przewidziane mechanizmy wyrównawcze nie nadążają za potrzebami – wyjaśnia Porawski.

Złe modele – Rządowe propozycje rekompensat to więcej niż nic, i pewnie trzeba to docenić. Ale nie cieszą nas – zaznacza Katarzyna Gruszecka-Spychała, wiceprezydent Gdyni. – Przede wszystkim ze względu na redystrybucyjny model. Przeczy to zasadzie pomocniczości i samodzielności samorządów. Właściwy jest kierunek, gdy pieniądze wypracowa n e prze z lo ka ln e społeczności pozostają do ich swobodnej dyspozycji na realizację statutowych zadań, a tu mamy odwrotność tej sytuacji – zaznacza prezydent. – Generalnie propozycje MF idą w dobrym kierunku, jeżeli chodzi o zapewnienie płynności w 2022 r. – ocenia też Dariusz Sadowski z Urzędu Miasta Szczecina. – Ale samorządy stracą na Polskim Ładzie niezależnie od przedstawionych propozycji. Zwiększenie rekompensaty o wskaźnik wzrostu PKB jest znacznie niższe niż rzeczywiste obserwowane wzrosty wpływów z PIT przed zmianami systemowymi. Oznacza to, że samodzielność dochodowa samorządów zostanie poważnie ograniczona i uzależniona od budżetu państwa, a nie koniunktury gospodarczej – podkreśla. / ©℗


Życie regionów

R2

Poniedziałek 18 października 2021

ZAGOSPODAROWANIE PRZESTRZENNE

Przestrzeń definiuje jakość życia Marek Karzyński

Zagospodarowanie przestrzenne nie jest pojęciem teoretycznym. Wpływa na dostęp do infrastruktury i obiektów użyteczności publicznej. Przekłada się tym samym na jakość życia. MATERIAŁ POWSTAŁ WE WSPÓŁPRACY ZE ZWIĄZKIEM MIAST POLSKICH

W

ramach projektu Pilotaż Centrum Wsparcia Doradczego* Związek Miast Polskich wsparł przygotowanie strategii terytorialnych dla 38 samorządowych partnerstw z całego kraju. Dla dwóch z nich: partnerstwa powiatu szczecineckiego i partnerstwa powiatu kolbuszowskiego, autorzy badania stworzyli model struktury funkcjonalno-przestrzennej obejmujący analizy uwarunkowań przestrzennych oraz pożądane kierunki rozwoju przestrzennego. Analizy zagospodarowania i sposobu funkcjonowania tych powiatów wskazują na daleko idące różnice w sposobie użytkowania przestrzeni. Wystarczy spojrzenie na zdjęcia satelitarne: szczecineckie to obszar rozległych lasów, jezior i wielkoobszarowych gospodarstw rolnych, kolbuszowskie zachwyca z kolei mozaiką wąskich, różnobarwnych pól tworzących charakterystyczne pasiaste wzory, nawiązujące do ukształtowania terenu. Jednak różnice sięgają znacznie głębiej. Szczecineckie położone jest peryferyjnie, na skraju województwa zachodniopomorskiego. Na terenie powiatu obok Szczecinka – miasta średniej wielkości – są jeszcze 3 niewielkie miasteczka, a ludność miejska stanowi aż dwie trzecie mieszkańców powiatu. Szczecinek posiada mocną pozycję ośrodka subregionalnego. Szczecin i inne ośrodki regionalne: Bydgoszcz, Poznań czy Trójmiasto, są odległe, a na dojazd do nich potrzeba ok. dwóch, trzech godzin. W kolbuszowskim jest tylko jedno małe miasto – Kolbuszowa, której ludność stanowi ok. 15 proc. mieszkańców powiatu. W bliskim otoczeniu powiatu funkcjonuje zaś wianuszek miast średniej wielkości: Stalowa Wola, Tarnobrzeg, Mielec i Dębica oraz stolica województwa podkarpackiego Rzeszów. Miasta te kuszą szeroką ofertą usług, zapewniają również dostęp do atrakcyjnych miejsc pracy. Co ważne, do wszystkich można dostać się w 30–45 minut, co nie wyklucza nawet codziennych dojazdów. Najbardziej znaczące różnice pomiędzy omawianymi partnerstwami można jednak zauważyć w sposobie kształtowania zabudowy. Widać to doskonale na ilustracji nr 1, porównującej archiwalne i współczesne mapy Barwic, miasteczka z powiatu szczecineckiego oraz Hadykówki, z typową dla powiatu kolbuszowskiego zabudową wiejską. Szczecineckie charakteryzuje się zwartymi układami w formie małych miasteczek lub osiedli folwarcznych, które powstały na przestrzeni wieków i w znacznym stopniu zachowały się do dzisiaj. Barwice (niespełna 4 tys. mieszkańców), podobnie jak pozostałe miej-

scowości powiatu szczecineckiego, są żywymi przykładami tzw. miasta 15-minutowego. Oznacza to, że do wszystkich ważnych z punktu widzenia mieszkańców obiektów można dostać się w czasie 15-minutowego spaceru. Zabudowę Barwic można opisać okręgiem o promieniu 1 km. W kolbuszowskim dominuje z kolei zabudowa zagrodowa, w formie oddalonych od drogi długich ciągów zagród (tzw. zabudowa łańcuchowa), od których odchodzą wąskie pasy pól. Na mapach widać zmiany, jakie nastąpiły i nadal następują w wyniku żywiołowego, praktycznie niekontrolowanego procesu powstawania wtórnej zabudowy o bardzo niskiej intensywności. Wieś Hadykówka (ok. 800 mieszkańców, czyli pięć razy mniej niż Barwice) rozciągnięta jest na długości przekraczającej 2 km. Różnice struktur osadniczych widać na mapach analizujących zwartość zabudowy (ilustracja nr 2). Kolorem czerwonym oznaczono obszary zwartej zabudowy, tj. takiej, w której odległości pomiędzy budynkami nie przekraczają 50 m. Pokazano minimalne okręgi otaczające tak wyznaczone obszary. Obie mapy są w tej samej skali. W kolbuszowskim zabudowa jest dużo bardziej rozluźniona, a różnice są szczególnie widoczne przy porównaniu ośrodków stołecznych. Szczecinek (ok. 40 tys. mieszkańców) rozciąga się wzdłuż jeziora na przestrzeni 6 km, a czterokrotnie mniejsza Kolbuszowa (9 tys. mieszkańców) na przestrzeni 8 km. Skupienie zabudowy przekłada się na możliwości i koszty objęcia jej infrastrukturą techniczną. W powiecie szczecineckim prawie 85 proc. ludności korzysta z kanalizacji sanitarnej, przy niespełna 40 km sieci na 100 km kw. Wskaźnik skanalizowania jest wyższy niż średnia w województwie, która jest z kolei wyższa niż średnia w kraju. W powiecie kolbuszowskim z kanalizacji korzysta nieco ponad 60 proc. mieszkańców przy ponad 100 km sieci na 100 km kw. To poniżej średniej w województwie, która jest niższa niż krajowa (ilustracja nr 3). Podobnie wygląda sytuacja z dostępem do pozostałych mediów. Nie inaczej jest z dostępnością infrastruktury społecznej. W powiecie szczecineckim 61 proc. mieszkańców mieszka w zasięgu 15 min. dojścia pieszego do szkoły podstawowej. W powiecie kolbuszowskim, mimo dwukrotnie wyższej liczby szkół, odsetek ten wynosi zaledwie 43 proc. (ilustracja nr 4). Zagrożeniem może być zarówno chaotyczne rozpraszanie zabudowy (powiat kolbuszowski), jak i postępująca degradacja spójnego, historycznie wykształconego układu zabudowy (powiat szczecinecki). Dlatego wśród rekomendacji strategii dotyczących polityki przestrzennej znalazł się element umożliwiający weryfikację założeń planistycznych poszczególnych gmin – bilans

potrzeb i terenów wskazywanych pod nowe inwestycje sporządzony w obszarze szerszym niż obszar jednej gminy – w obszarze obejmującym całe / ©℗ powiaty. Autor jest ekspertem Związku Miast Polskich Artykuł został oparty na wynikach analiz wykonanych w zespole doradców ds. planowania przestrzennego CWD w składzie: Marek Karzyński, Grzegorz Roman, Marcin Turzyński * Pilotaż Centrum Wsparcia Doradczego to projekt zainicjowany przez Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej i zlecony do realizacji ZMP. W ramach projektu CWD wypracowywane i testowane są różne rozwiązania zarządzania rozwojem, w tym podejście do integrowania planowania przestrzennego ze społeczno-gospodarczym.

◊ regiony.rp.pl


◊ regiony.rp.pl

Poniedziałek 18 października 2021

Życie regionów

R3

POLITYKA

Protest z perspektywą na kampanię MICHAŁ KOLANKO

Od połowy maja, czyli od chwili, gdy PiS zaprezentowało zarysy Polskiego Ładu, nie było jeszcze takiego wydarzenia w Warszawie. Miejsce przed Sejmem to zwykle teren licznych demonstracji i pikiet, ale tym razem blisko tysiąc zgromadzonych w tym miejscu osób to samorządowcy z całej Polski: prezydenci dużych miast, burmistrzowie, starostowie czy wójtowie. W ubiegłą środę wszyscy spotkali się przed parlamentem, by zaprotestować przeciwko Polskiemu Ładowi i złożyć na ręce przedstawicieli sejmowej opozycji apel dotyczący obrony samorządności. – Pokazaliśmy, że rządowi nie udało się – mimo licznych prób – stworzyć podziału między dużymi a małymi samorządami. Na miejscu udało się zgromadzić tysiąc osób, wiele kolejnych osób jest z nami, ale nie pokazują jeszcze publicznie poparcia, bo rząd programy dotacyjne przydziela indywidualnie. I niektórzy obawiają się utraty funduszy – mówi nam jeden z jego uczestników.

Samorząd w kontrze Główny postulat samorządowców dotyczy zwiększenia udziału JST w podatku PIT, który ma być adekwatny do utraconych wpływów z Pol-

skiego Ładu. To główne pole starcia z rządem, którego przedstawiciele wielokrotnie w ostatnich dniach i tygodniach zapewniali, że dzięki zmianom w prawie i systemowi nowych subwencji żaden samorząd nie straci na Polskim Ładzie. Apel w środę podpisali przedstawiciele wielu organizacji samorządowych, od Związku Miast Polskich przez Unię Metropolii Polskich po organizacje takie jak Dolny Śląsk Wspólna Sprawa czy stowarzyszenie Tak! Samorządy dla Polski. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski w trakcie swojego przemówienia pokazywał samorząd jako ostatnią niezależną instytucję, którą chce za wszelką cenę zniszczyć władza centralna. – Dzisiaj pomiędzy obywatelem a tą zepsutą, skorumpowaną władzą stoi tylko samorząd. Stoi samorząd i stoi opozycja, i dzisiaj jesteśmy tutaj razem – mówił Trzaskowski. Podkreślał też, że ta niezależność jest przyczyną, dla której PiS chce samorządy zniszczyć. Temperatura sporu rośnie. Przedstawiciele rządu zarzucali samorządowcom, że wprowadzają opinię publiczną w błąd, a w trakcie protestu padały nieprawdziwe informacje. W kuluarach politycy PiS przekonują, że retoryka samorządowców za kilka, kilkana-

OCHRONA ZDROWIA

Niemowlę bez OIOM-u W Lubuskiem brakuje OIOM-u dla niemowlaków, a szpitale odsyłają dzieci do odległych placówek. Podobne problemy mają szpitale w całym kraju. To groźne, zwłaszcza w okresie infekcji RSV. KAROLINA KOWALSKA

To nie Covid-19 sieje obecnie postrach na oddziałach pediatrycznych, lecz RSV (respiratory syncytial virus), wirus oddechowy szczególnie niebezpieczny dla dzieci do drugiego roku życia. Jak mówi dr Tomasz Szatkowski, pediatra z oddziału dziecięcego Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wielkopolskim, sezon na RSV to zwykle styczeń–luty, jednak w tym roku zaczął się wcześniej. Dzieci, które 1,5 roku siedziały w domu z powodu pandemii, zarażają się nim łatwiej. – RSV jest starym wirusem, który u dorosłych i starszych dzieci objawia się zazwyczaj kaszlem i osłabieniem. Znacznie gorzej przechodzą go młodsze dzieci, u których częściej rozwija się zapalenie oskrzelików i płuc. U niemowląt zapalenie płuc wymaga często pobytu w szpitalu, a niekiedy wsparcia tlenowego na oddziale intensywnej terapii medycznej (OIOM) w postaci respiratora – mówi dr Szatkowski. RSV szczególnie niebezpieczny jest dla wcześniaków, które objęte są nawet programem profilaktycznym, w ra-

mach którego przysługują im bezpłatne szczepienia przeciw wirusowi. Jak jednak ostrzegają pediatrzy, część dzieci może złapać infekcję, jeszcze zanim zostanie zaszczepiona. Jak? Najczęściej od starszego rodzeństwa, które przynosi ją z przedszkoli i szkół. Tymczasem w szpitalach przybywa dzieci z RSV. W Gorzowie Wielkopolskim podczas jednego dyżuru pediatrzy przyjęli na oddział dziesięcioro dzieci z RSV. Na 40 pacjentów diagnozę tę ma obecnie dwie trzecie, a dwoje dzieci wymagało respiratora. Równie alarmujące dane podają lekarze z całej Polski. Ciasno jest na oddziałach w Małopolsce, na Mazowszu czy na Śląsku. Nie wszystkie dzieci będą miały równe szanse na pomoc, bo w niektórych szpitalach respiratorów brakuje. Tymczasem w części placówek nie ma OIOM-ów dla pacjentów pediatrycznych. Respiratory są, owszem, na oddziałach neonatologii, dostępne dla noworodków. Oddziały te jednak nie przyjmują dzieci z zewnątrz, nawet noworodków. Chore niemowlaki muszą więc być transportowane do ościennych województw – lekarze szukają dla nich miejsc w Szczecinie, Poznaniu, czasem nawet dużo dalej. – Dlatego tak ważna jest profilaktyka i nieposyłanie dzieci z objawami infekcji do szkół i przedszkoli, by nie zarażały rówieśników. Lepiej, by wyzdrowiały w domu – zaleca/ ©℗ ją lekarze.

ście miesięcy nie będzie adekwatna do rzeczywistości. – To przeszarżowanie odbije się na wiarygodności tych, którzy teraz protestują – twierdzi jeden z naszych rozmówców w partii Jarosława Kaczyńskiego. Bo chociaż protesty są „tu i teraz”, to wszyscy uczestnicy sporu spoglądają już w dalszą przyszłość. Retoryka rządu nie robi wrażenia na naszych rozmówcach z opozycji. – Jeśli nawet rząd wprowadzi subwencję, o której tylko słyszymy, to będzie ona wyłącznie minimalną kroplówką dla najmniejszych wspólnot lokalnych, które z roku na rok i tak traciły mieszkańców i w konsekwencji zmniejszały się ich budżety. To pomysł celowany tylko do grup wyborczych, które popierają PiS – mówi nam polityk opozycji, który analizuje strategię PiS w sprawie Polskiego Ładu samorządów oraz ich wpływu na kolejne wybory.

MICHAŁ KOLANKO

Efekty Polskiego Ładu będą jednym z czynników decydujących w kolejnym samorządowym starciu.

Przed Sejmem protestowało niemal tysiąc samorządowców

Wspólnie dalej Jak wynika z naszych informacji, po ubiegłotygodniowym proteście samorządowcy chcą kontynuować wspólne kampanie informacyjne, które mają być poszerzone o kolejne tematy. Co kluczowe, te wszystkie akcje mają być koordynowane wspólnie i z jednym przesłaniem.

W trakcie ubiegłotygodniowego protestu u polityków opozycji pojawiały się też wątki dotyczące dalszej przyszłości. Wicemarszałek Sejmu i współprzewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty stwierdził, że chciałby, aby najpóźniej za dwa lata samorządowcy mówili przedstawicielom obecnej opozycji, że dobrze się z nimi współ-

pracuje. Najdalej poszedł chyba wicemarszałek Piotr Zgorzelski z PSL-Koalicji Polskiej. – Ostatnie dni to tak naprawdę początek kampanii wyborczej. Jeśli prześpimy jej start, to na końcu – w 2023 r. – nie będzie już czego zbierać. Mówię to z pełną odpowiedzialnością. Będziemy walczyć o Polskę samorządową i silną Polskę w UE – powiedział Zgorzelski. Wsparcia dla samorządowców udzieliła też uczestnicząca w manifestacji wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska. – Żaden Sejm nie może walczyć z samorządem. Sejm powinien przygotowywać dobre ustawy dla samorządu, dające możliwość dobrego rozwoju – podkreślała Kidawa-Błońska. W kuluarach coraz częściej można usłyszeć, że wybory samorządowe zostaną przesunięte – być może aż o pół roku, tak by można było je połączyć z wyborami europejskimi, na wiosnę 2024 roku. To oznaczałoby znaczne przesunięcie kampanii przed tymi wyborami. To istotne również w kontekście efektów Polskiego / ©℗ Ładu.


Życie regionów

R4

Poniedziałek 18 października 2021

◊ regiony.rp.pl

MATERIAŁ PARTNERA

Zielona gospodarka, głupcze! Lubuskie to region znany ze swoich ogromnych walorów przyrodniczych i krajobrazowych. Dlatego zrównoważony rozwój to z jednej strony mocna gospodarka, a z drugiej – przeciwdziałanie „rabunkowemu” podejściu do zasobów naturalnych i środowiskowych. A takie podejście wymaga innowacji i nowoczesnych technologii. – Mamy kilka bardzo innowacyjnych przedsiębiorstw działających w lubuskich parkach technologicznych, podmiotów, które są w awangardzie nie tylko krajowej, ale europejskiej. Ten kongres służy temu, abyśmy podyskutowali nad tym, co

Zielona kraina nowoczesnych technologii IV Kongres Gospodarczy województwa lubuskiego to kolejne już forum wymiany myśli, pomysłów, idei i inspiracji. Możliwość spotkania świata biznesu z władzami samorządowymi i znanymi politykami.

LUBUSKIE.PL

J

est to dobry czas, by porozmawiać o przyszłości, o gospodarce, o przedsiębiorczości i wreszcie o innowacyjności na przykładzie regionu lubuskiego – mówiła pierwszego dnia konferencji marszałkini województwa lubuskiego Elżbieta Anna Polak. Podczas kongresu mówiono wiele o funduszach unijnych na lata 2021–2027. Bo jest to baza finansowa, na której polskie regiony budują przyszłość. Jaką? W nowej perspektywie Europa stawia przede wszystkim na innowacje i Lubuskie mieści się w tym głównym nurcie. – A ponieważ ruszamy z nową perspektywą 2021–2027 i mam nadzieję, że wystartujemy również z nowym planem odbudowy, przekażemy, przede wszystkim przedsiębiorcom, ale również instytucjom okołobiznesowym, jednostkom samorządu, informacje o tym, jak wyglądają zmiany w naszej strategii rozwoju województwa, w jaki sposób przygotowaliśmy regionalny program operacyjny – informowała marszałkini Anna Polak. Honorowym gościem Kongresu była wicemarszałkini Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska (PO), która komplementowała Lubuskie jako region energetyczny, który staje się wzorem dla innych. – Rozmowa o przyszłości jest bardzo ważna, w naszym kraju za dużo mówi się o historii, a nie zajmujemy się ani teraźniejszością, ani tym bardziej przyszłością – tłumaczyła wicemarszałek Kidawa-Błońska. – Pandemia wywróciła świat do góry nogami. Wszyscy potrzebujemy zbiorowego wysiłku, aby pewne rzeczy uporządkować, przygotować się na wyzwania, które niesie czas. Świat w ciągu tych dwóch lat bardzo się zmienił, nie będzie taki sam. Chciałam podziękować przedsiębiorcom za determinację i odwagę, bo potrzebna jest odwaga, by zajmować się biznesem. Bez przedsiębiorców nie będziemy się rozwijać, bo rozwój to nie zasługa państwa, ale właśnie przedsiębiorców. Marszałkini podkreślała, że przedsiębiorcom potrzebne jest stabilne prawo, przejrzysty system podatkowy, ale również zachęta do inwestowania i zaufanie. Trudno planować inwestycje, „gdy nie wiemy, jakie będzie prawo za dwa miesiące, dwa lata. Prawo, które stanowione jest z dnia na dzień, bez konsultacji jest koszmarnej jakości i niemal natychmiast musi być nowelizowane” – analizowała Małgorzata Kidawa-Błońska.

zrobić, żeby dzielić się tymi praktykami, aby jak najwięcej lubuskich podmiotów działało w sferze innowacyjnych, wysokich technologii, abyśmy byli jak najbardziej konkurencyjni – mówił poseł Waldemar Sługocki, lider lubuskiej PO. A przewodniczący Sejmiku lubuskiego Wacław Maciuszonek nawiązał do tego, jakie treści niesie dziś ze sobą dobrze znane hasło prezydenta USA Billa Clintona „Gospodarka, głupcze!”. – Mamy do przedyskutowania wiele kwestii, jak chociażby to, jak napełnić treścią hasła takie jak ochrona środowiska czy zielony ład. Świat nie radzi sobie z pogodzeniem dążenia do dobrobytu z tym, aby nie wysadzić ostatecznie planety w powietrze. Ja mogę obiecać jedno, że dołożymy starań, aby wszystkie środki, którymi dysponuje pani marszałek, zostały jak najlepiej wykorzystane, aby para nie szła w gwizdek – mówił przewodniczący. Lubuskie szuka więc synergii rozwoju gospodarczego i przyjaznego środowiska. Marszałek Polak ujęła to lapidarnie, jako „Zielona kraina nowoczesnych technologii”. – Od dziesięciu lat tak definiujemy nasz pomysł na przyszłość regionu – mówiła marszałkini. – Pamiętam, jak niektórzy politycy opozycji twierdzili, że „nasza marszałek odleciała i opowiada jakieś bajki o zielonej krainie”. Teraz to kierunek obowiązujący w Europie, a my zmieniliśmy naszą strategię w kierunku innowacyjności. Wiemy już, dokąd zmierzamy. Zweryfikowaliśmy również nasze priorytety. To inteligentna, zielona gospodarka, region zintegrowany, efektywnie i mądrze zarządzany. W trakcie drugiego dnia Kongresu uczestnicy spotkali się m.in. w Centrum Energetyki Odnawialnej w Sulechowie, gdzie przedsiębiorcy i naukowcy mówili o praktycznym zastosowaniu odnawialnych źródeł energii. Zielona transformacja i wyzwania urbanistyczne w dobie zmian klimatu to przecież wyzwania, z którymi dziś mierzy się Europa. Obrady odbyły się także w Lubuskim Centrum Winiarstwa w Zaborze znajdującym się obok 30-hektarowej winnicy. Tam najwyższej klasy eksperci w tej dziedzinie rozmawiali o przyszłości biowiniarstwa. W ostatnich latach region przeżył prawdziwe odrodzenie tradycji uprawy winorośli i produkcji win. Dzięki budowie nowoczesnej marki – liczba winnic, które mają szanse na prowadzenie działalności gospodarczej, stale wzrasta. Dyskusja w tym miejscu objęła też zagadnienia związane z produkcją i przetwórstwem żywności w zgodzie z ideologią zero waste.

nowacyjności, zwłaszcza w firmach, wskaźniki regionu są bardzo dobre. 235 mln zł – tyle wynoszą nakłady na innowacje na przestrzeni dziewięciu lat. – Mamy 84 jednostki zaj-

mujące się pracami badawczymi. Rośnie nasz potencjał intelektualny – to efekt wspierania uczelni wyższych, otwierania nowych kierunków studiów – mówiła z dumą marszałkini. -

Powstało sześć parków naukowo-badawczych, a teraz przystąpiliśmy do budowy parku technologii kosmicznych w Nowym Kisielinie – kontynuowała marszałkini. –

Wcześniej doprowadziliśmy do powstania oddziału PAN, czyli Centrum Badań Kosmicznych. Lubuskie zajmuje piąte miejsce w kraju pod względem

Samorząd napędza innowacje W trakcie obrad Kongresu marszałkini przedstawiła również „stan posiadania” gospodarki w Lubuskiem. Czy region ma jakiekolwiek powody do kompleksów? Liczby z 2018 roku mogą robić wrażenie. – Mamy 41 mln zł PKB, co daje nam dziewiąte miejsce w Polsce, niskie bezrobocie i dynamiczny wzrost liczby mikro-, małych i średnich firm – wyliczała marszałkini. – To się nie bierze z niczego. Samorząd przygotował tereny inwestycyjne, infrastrukturę, postawił na dostępność transportową, teleinformatykę. Elżbieta Anna Polak podkreślała, że pod względem in-

LUBUSKIE.PL

MATERIAŁ PRZYGOTOWANY PRZEZ URZĄD MARSZAŁKOWSKI WOJEWÓDZTWA LUBUSKIEGO


Życie regionów

Poniedziałek 18 października 2021

R5

LUBUSKIE.PL

LUBUSKIE.PL

LUBUSKIE.PL

◊ regiony.rp.pl

dynamiki wzrostu nakładów na innowacje, z 0,14 na 0,78 proc. PKB. Podobnie pod względem wysokości nakładów, które pozwalają uzyskać patent. Nakłady na innowacje w lubuskich firmach dają regionowi trzecią pozycję w kraju, jeszcze lepiej wygląda województwo lubuskie w rankingu sprzedaży produktów innowacyjnych. A pod względem sprzedaży produktów innowacyjnych za granicę jest najlepsze w Polsce. Jaki jest plan władz samorządowych, by jeszcze mocniej rozruszać gospodarkę i pomóc przedsiębiorcom? Lubuski samorząd wojewódzki oferuje plan, który ma być konsekwentnie realizowany. W zaktualizowanej strategii przyjęto priorytety, ale też 46 projektów kluczowych. Zostały one wyznaczone tak, aby stanowiły kamienie milowe. I tak w sferze gospodarki wskazano m.in. otwarcie innowacyjnej sieci startupów, budowę inkubatora przedsiębiorczości, utworzenie lubuskiego centrum ochrony własności intelektualnej, rozwój parków naukowo-technologicznych.

Lubuskie w Europie O tym, w jaki sposób Lubuskie wykorzystuje swoją obecność w UE, mówił dr hab. Waldemar Sługocki, prof. Uniwer-

sytetu Zielonogórskiego i poseł na Sejm RP. Przypomniał, że w 2003 r. największa część populacji województwa lubuskiego opowiedziała się za przystąpieniem Polski do UE. – W wielu obszarach jesteśmy w awangardzie, w czołówce. Bez interwencji europejskiej Polska nie byłaby w tym miejscu. Wzrost gospodarczy w Polsce w latach 1990–2003 był znacznie wolniejszy niż po wejściu Polski do UE. Dynamika wzrostu PKB w przeliczeniu na mieszkańca wzrosła od momentu uruchomienia drugiej perspektywy 2007–2013. Na grunt Polski trafiły znaczące środki finanso-

we – mówił parlamentarzysta. Kongres był także okazją do świętowania. Organizacja Pracodawców Ziemi Lubuskiej obchodzi właśnie swoje 30. urodziny. Jak podkreśla jej przewodniczący Janusz Jasiński, powstała jako jedna z pierwszych w kraju, co jest „pewnym znakiem czasu, gdyż nasz region, mimo że najmniejszy, często wyprzedza innych”. – Musimy robić to, na co inni mogą tylko popatrzeć – tłumaczył Janusz Jasiński. – Wszyscy tutaj, w naszym województwie, wiemy, że powinniśmy zbudować silny przemysł. Budować musimy

go małymi i średnimi firmami, gdyż na razie innych nie mamy. Jednak potrzebujemy silników, które napędzą gospodarkę lubuską. Jednym z nich jest rynek pracy, co podkreślał gość Kongresu Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan. – W Polsce od dekady są dwa trendy – starzenie się społeczeństwa, kurczą się zasoby pracy – to samo dotyczy Lubuskiego. Z drugiej strony mamy trend przeciwstawny – cyfryzację, co powoduje zmniejszenie zapotrzebowania na pracowników. Lęk przed cyfryzacją, automatyzacją

NAGRODY

Podczas gali wręczono Nagrody Gospodarcze Marszałka Województwa Lubuskiego 2021. Oto laureaci: ∑ KATEGORIA: MIKROPRZEDSIĘBIORSTWO Miejsce III – SINERSIO Polska – Nowa Sól Miejsce II – Wama Polen Strzelce Krajeńskie Miejsce I – Camy – Budachów ∑ KATEGORIA: MAŁE PRZEDSIĘBIORSTWO Miejsce III – CeMBe Centrum Materiałów Budowlanych – Zielona Góra Miejsce II – Perceptus – Zielona Góra Miejsce I – Centrum Komina Zielona Góra ∑ KATEGORIA: ŚREDNIE PRZEDSIĘBIORSTWO Miejsce III – Marba – Zielona Góra Miejsce II – BOLF – Zielona Góra Miejsce I – Kaskat – Gorzów Wlkp.

∑ KATEGORIA: DUŻE PRZEDSIĘBIORSTWO Miejsce III – SECO/WARWICK Świebodzin Miejsce II – Relpol – Żary Miejsce I – Grupa Kapitałowa LUG Zielona Góra ∑ KATEGORIA: SPÓŁKA KOMUNALNA Zwycięzca – Zakład Zagospodarowania Odpadów – Marszów ∑ KATEGORIA: INNOWACYJNA JEDNOSTKA OCHRONY ZDROWIA Zwycięzca – Szpital Uniwersytecki im. Karola Marcinkowskiego w Zielonej Górze ∑ KATEGORIA: INNOWACYJNA JEDNOSTKA SAMORZĄDU TERYTORIALNEGO Zwycięzca – Gmina Deszczno

produkcji jest nieuzasadniony. Skutki procesu starzenia są znaczne silniejsze niż proces cyfryzacji – podkreślał Mordasewicz. Jego zdaniem produktywność w Polsce jest jeszcze niska i jest sporo do nadrobienia. A przy niskiej produktywności nie możemy zaproponować takich wysokich wynagrodzeń i poziomu świadczeń socjalnych co w Europie Zachodniej. – Problemem jest także niechętny stosunek do imigrantów – np. moglibyśmy pozyskiwać lekarzy – bo mamy ich najmniej w Polsce. Nie korzystamy z tych zasobów, które moglibyśmy pozyskać. Polska powinna mieć długoterminową politykę migracyjną – od lat nie możemy się tego doprosić – podsumował doradca zarządu Lewiatana. Nie zabrakło tez głosów biznesu odnoszących się wprost do współpracy z samorządem. Tomasz Makarski, globalny dyrektor sprzedaży i marketingu spółki LUG SA podkreślał, że zarówno w biznesie, jak i w samorządzie trzeba mocno myśleć do przodu. – Głowa musi być otwarta na zupełnie inne spojrzenie na gospodarkę. Ważna jest synergia pomiędzy uczestnikami. Niewiele różni się zarządzanie samorządem a zarządzanie firmą. Jest wiele cech wspólnych, które pozwalają odnajdywać się w przyszłości – mówił.

Gala i nagrody marszałka W ramach Kongresu Gospodarczego odbyła się także uroczysta gala, podczas której poznaliśmy laureatów Nagrody Gospodarczej Marszałka Województwa Lubuskiego 2021. Gospodarzami wydarzenia byli marszałek Elżbieta Anna Polak i przewodniczący sejmiku Wacław Maciuszonek. – Celem naszego Kongresu jest wymiana doświadczeń i sieciowanie. Jestem przekonana, że w tym tyglu tak zróżnicowanym już powstały gotowe wspaniałe projekty w obszarze inteligentnych specjalizacji. Czas jest bardzo dobry, by rozmawiać o przyszłości, ponieważ przed nami nie tylko nowa perspektywa 2021– 2027 i marzenia o tej pięknej kwocie 770 mld zł, ale również krajowy plan odbudowy. Mam nadzieję, że to się stanie naprawdę. Choć muszę przyznać, że ja jestem niewierząca w to, co powiedział prezes NBP, ze żyjemy w cudzie gospodarczym, dlatego drodzy przedsiębiorcy – róbmy swoje – zachęcała marszałek Polak. Gala była także okazją do świętowania jubileuszu 30-lecia istnienia Organizacji Pracodawców Ziemi Lubuskiej. / ©℗


Życie regionów

R6

Poniedziałek 18 października 2021

GOSPODARKA

◊ regiony.rp.pl

PRAWO

Sądy w całym kraju chorują, a procesy spadają Bez pracowników i urzędników w sądach nie ma mowy o wydawaniu wyroków. Widać to szczególnie teraz, kiedy ich zabrakło. Procesy spadają. Tracą na tym wszyscy.

Ewentualny lockdown może dotknąć m.in. Lublina (na zdjęciu). Prawdopodobne jest wtedy zamknięcie lokali gastronomicznych

Widmo lokalnego lockdownu już straszy Lockdown uderzy w biznes i lokalne budżety – mówią samorządowcy. Chcieliby odważnych działań, choćby zamknięcia gastronomii dla niezaszczepionych. PIOTR SKWIROWSKI

C

zwarta fala pandemii się rozpędza. Z tygodnia na tydzień rośnie liczba zakażeń, a w ślad za nią zajętych łóżek w szpitalach i respiratorów. Szczyt czwartej fali rząd prognozuje na przełom listopada i grudnia. Na razie nie podejmuje decyzji w sprawie zwiększenia restrykcji covidowych. Mówi jednak, że jeśli sytuacja będzie zła, to dodatkowe obostrzenia obejmą w pierwszej kolejności regiony, gdzie z jednej strony liczba zakażeń jest największa, a z drugiej liczba osób zaszczepionych najniższa. Pokazuje przy tym, że jedno z drugim ściśle się wiąże.

Zagrożony wschód Najgorzej jest dziś w województwach wschodnich, zwłaszcza na Podlasiu i Lubelszczyźnie. To tam każdego dnia notowana jest największa liczba zakażeń w stosunku do liczby mieszkańców. W piątek w województwie lubelskim było 608 zakażeń, a w podlaskim 321. Najmniej było w województwach wielkopolskim – 35, świętokrzyskim – 36, i opolskim – 38. Dużo zakażeń było w województwie mazowieckim – 502, tu jednak liczba mieszkańców jest znacznie wyższa niż w województwach wschodnich. Dobrze to widać, gdy spojrzymy na liczbę nowych zakażeń w powiatach w przeliczeniu na 10 tys. mieszkańców. I tak np. w powiecie włodawskim liczba zakażonych to 4,19 na 10 tys. mieszkańców, w łęczyńskim 4,01, w powiecie Lublin 4,10, w lubartowskim 5,10, w parczewskim 4,35, w bielskim 4,25, białostockim 4,46, a w węgorzewskim 6,65.

Dużo lepiej wygląda to w powiatach położonych w województwie mazowieckim, m.in. sochaczewskim 0,24, pruszkowskim 1,32, powiecie Warszawa 1,22, tomaszowskim 0,43, a w nowodworskim 0.

Sześć osób na tydzień – Sytuacja jest w miarę opanowana. Oczywiście są przypadki zachorowania, jednak szkoły pracują w trybie stacjonarnym. Na kwarantannę i zdalne nauczanie wysyłani są uczniowie pojedynczych klas – mówi Marta Wawryszuk, sekretarz gminy Włodawa. Przytacza dane, z których wynika, że zaszczepionych jest dziś 42,4 proc. mieszkańców gminy. W zeszłym tygodniu zaszczepiło się jednak tylko… sześć osób, choć media informują o złej sytuacji koronawirusowej na Lubelszczyźnie i w powiecie włodawskim. – Apelujemy do mieszkańców o szczepienie się i stosowanie do obostrzeń. Przypominamy o maseczkach w miejscach publicznych zamkniętych – mówi Marta Wawryszuk. Władze gminy zwróciły się też z prośbą do powiatowego inspektora sanitarnego o wystosowanie apelu w sprawie zachęcania mieszkańców do szczepień do księży, którzy mają duże poważanie u lokalnej społeczności. – Na ewentualnym lockdownie na pewno najbardziej ucierpią dzieci i młodzież, szczególnie te, które spędziły cały poprzedni rok na zdalnym nauczaniu, a taki przypadek mieliśmy w jednej z włodawskich szkół, która została zamknięta już we wrześniu 2020 r. – mówi skarbniczka Włodawy. – Poza sezonem w większości zamknięte są obiekty hotelarskie i gastronomiczne położone na terenie

gminy, w Okunince nad Jeziorem Białym. Te, które są całoroczne, niestety poniosą kolejne straty. A co najważniejsze, wprowadzenie lockdownu, kiedy mamy już na terenie stan wyjątkowy, to trochę za dużo – dodaje. – Szeroko promujemy akcję szczepień. Informujemy o niej na naszych stronach internetowych i w naszych mediach społecznościowych. Podczas festynów udostępnialiśmy mobilne punkty szczepień. Nie ma co jednak owijać w bawełnę. Sytuacja jest zła – mówi Łukasz Chomicki, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Lubartów. – Na razie nie ma decyzji rządu o lokalnym lockdownie, ale jeśli taka zapadnie, będziemy się musieli do niej dostosować – dodaje. – Od początku realizacji Narodowego Programu Szczepień miasto Lublin prowadzi działania w zakresie promocji szczepień przeciw Covid-19. W celu upowszechniania wiedzy o szczepieniach na stronie lublin.eu oraz w miejskich mediach społecznościowych regularnie umieszczane były informacje o funkcjonujących punktach szczepień czy dostępnych formach rejestracji, a także apele powiatowego i wojewódzkiego inspektora sanitarnego – informuje nas Izolda Boguta z biura prasowego w kancelarii prezydenta miasta Lublin. – Cały czas działa miejska infolinia pozwalająca zamówić transport na szczepienie dla osób mających trudności w samodzielnym dotarciu do punktów szczepień – dodaje. W zeszłym tygodniu odbyła się wspólna akcja straży miejskiej, lubelskiej policji i MPK polegająca na kontrolowaniu przestrzegania obowiązku noszenia maseczek w pojazdach komunikacji miejskiej. Akcja będzie kontynuowana

do 19 października, a w jej czasie rozdane zostanie łącznie 3,5 tys. maseczek. – Robimy wszystko, żeby jak najwięcej osób się zaszczepiło. Apelujemy do naszych mieszkańców, udostępniamy mobilne punkty, zachęcamy do szczepień w szkołach – mówi nam Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku. – Sam zachorowałem mimo szczepienia. Ale dzięki temu przeszedłem chorobę lżej. Informowałem o tym w mediach społecznościowych. Nie mam skutków ubocznych choroby, normalnie funkcjonuję. Staramy się pokazywać takie pozytywne skutki szczepień, by do nich zachęcić – dodaje. Jego zdaniem dziś sytuacja wygląda lepiej niż jeszcze niedawno, bo zaszczepionych jest ponad 50 proc. mieszkańców, choć, jak przyznaje, do innych, lepiej wyszczepionych regionów sporo brakuje. Gorzej jest w powiecie białostockim. – Ewentualne zaostrzenie obostrzeń czy lockdown oczywiście by nas dotknęły. Ucierpi gospodarka i miasto. Przedsiębiorcy nie będą mogli zarabiać, nie zapłacą więc podatków – mówi prezydent Białegostoku. I oczekuje od rządu zdecydowanych działań. – Nie trzeba daleko szukać przykładów. Wystarczy zrobić to, co tuż za naszą granicą zrobili Litwini, czyli wprowadzić zasadę, że do restauracji czy kin wchodzą osoby zaszczepione lub ze świeżymi negatywnymi testami. To podniosłoby odsetek zaszczepionych – mówi Tadeusz Truskolaski. – To samo robią Francuzi czy Włosi. Rząd nie może się bać zdecydowanych kroków w walce z pandemią. I nie może stosować odpowiedzialności zbiorowej, ograniczając możliwość normalnego życia tym, którzy dbają o zdro/ ©℗ wie – przekonuje.

Pan Bartosz jest przedsiębiorcą w branży meblowej z Podkarpacia. Mimo pandemii udało mu się przetrwać na rynku, ale wkrótce jego firma może upaść. Powód? Od trzech lat sądzi się z nieuczciwymi kontrahentami. Pom ośmiu miesiącach oczekiwania na kolejną (czwartą już) rozprawę w środę zdjęto ją z wokandy. Kolejny termin w przyszłym roku. – Rozumiem, że ludzie w sądach walczą o swoje sprawy, ale martwi mnie moja sytuacja – mówi „Życiu Regionów”. Podobny los spotyka od 11 października tysiące spraw w całym kraju. – Od stycznia czekam na rozprawę rozwodową w krakowskim sądzie, w czwartek miałam szansę na rozpoczęcie nowego życia. I co? Znów poczekam przynajmniej pół roku – żali się nasza czytelniczka, która na rozprawy przyjeżdża z zagranicy. Tak też było z ostatnim terminem. Skąd ten pat? Otóż pracownicy sądów w całym kraju rozpoczęli protest i od 11 października nie przychodzą do pracy, większość poszła na L4. – To oddolna inicjatywa pracowników – mówi nam Justyna Przybylska, przewodnicząca KNSZZ Ad Rem. Ile potrwa? – To decyzja ludzi, nie nasza – odpowiada. Resort sprawiedliwości na razie alarmu nie ogłasza. Wysłał pismo do prezesów, aby przyjrzeli się zwolnieniom protestujących. – W końcu minister nas dostrzegł – mówią z sarkazmem protestujący. – Pracownicy nie poszli na wolne ot tak sobie, nie przedstawiają „lewych” zwolnień, tylko poszli zadbać o zdrowie. Wielokrotnie chodziliśmy do pracy chorzy, teraz mówimy: dosyć – dodaje Przybylska. Do protestu przyłącza się coraz więcej pracowników sądów. W SR w Nowym Dworze Mazowieckim jest nieobecnych mniej więcej 80 proc. pracowników, podobnie jest w Garwolinie, Mysłowicach czy Zielonej Górze. 83 proc absencji odnotowano w

MARIAN ZUBRZYCKI

SHUTTERSTOCK

AGATA ŁUKASZEWICZ

Sądzie Okręgowym w Legnicy i 30 proc w tamtejszym Sądzie Rejonowym. W większości krakowskich sądów frekwencja w pracy wynosi 50 proc., podobnie w Lęborku. Nie najgorsza jest sytuacja w sądach warszawskich, choć to zależy od konkretnego sądu i wydziału. W jednym z wydziałów SO w stolicy do pracy przyszło trzech z 15 pracowników; w jednym z większych sądów rejonowych pracuje ich połowa. Niewesoła sytuacja panuje też w Sądzie Rejonowym dla Łodzi-Śródmieścia. – W SR dla Łodzi-Śródmieścia na 489 etatów urzędniczych w poniedziałek nieobecne były 353 osoby (w tym 107 zwolnień lekarskich), a we wtorek 331 (206 zwolnień lekarskich). Liczba zwolnień za te dwa dni będzie zapewne rosła, gdyż 139 pracowników zgłosiło urlop na żądanie, informując jednocześnie o planowanej wizycie lekarskiej. Konkretne dane o liczbie zwolnień będą zatem znane za kilka dni. 11–12 października 2021 r. wyznaczonych było 460 rozpraw i posiedzeń z udziałem stron, a odwołanych zostało 180, z czego 152 ze względu na absencję urzędników – mówi „ŻR” Krzysztof Kurosz, prezes łódzkiego sądu. – Organizujemy pomoc międzywydziałową w sprawach priorytetowych (rodzinne, aresztowe i te, gdzie w grę wchodzi transport osadzonego w ZK, AŚ lub szpitalu psychiatrycznym). Decyzje o ewentualnym odroczeniu rozpraw podejmują sędziowie – dodaje Krzysztof Kurosz. Podkreśla, że do poinformowania o trudnościach wykorzystano wszystkie dostępne kanały komunikacji (BIP sądu, Facebook, autoresponder w centrali telefonicznej). Paraliżu nie widać w prokuraturach. – Pracownicy w każdą środę manifestują przed budynkami prokuratur – mówi „ŻR” Jacek Skała, szef Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP. – W Sejmie złożyliśmy projekt dezyderatu, który zaginął, mimo że przekazywałem go osobiście. Nie ma też żadnej reakcji premiera na postulaty, zwłaszcza waloryzacji wynagrodzeń o 12 proc. Sytuacja jest patowa. Jesteśmy jedyną branżą, z którą nie prowadzi / ©℗ się rozmów – dodaje.

Pracownicy sądów protestują i nie przychodzą do pracy


◊ regiony.rp.pl

Życie regionów

Poniedziałek 18 października 2021

R7

ROZMOWA MICHAŁ STANKIEWICZ

Czy budowa tunelu to najważniejsze wydarzenie w powojennej historii miasta? Tak, to jest inwestycja, na którą mieszkańcy czekali najdłużej. Promy były coraz większe, ale zmieniało się też zapotrzebowanie, bo przybywało samochodów, przyjeżdżało coraz więcej turystów. Mogę poświadczyć tutaj swoją pamięcią, że gdy przyjechałem w 1973 roku do Świnoujścia, to wtedy już stałem w kolejce na prom. Kiedy wyjeżdżam z miasta prywatnie, to dzisiaj również stoję w kolejce.

Pieniądze w gazie, turyści w tunelu

dzisiaj nie ma możliwości bazowania tylko na własnych środkach. Jesteśmy jednak miastem, któremu banki bardzo chętnie pożyczają pieniądze, bo wskaźnik zadłużenia nie jest na granicy, a dzięki rozwojowi dajemy gwarancję, że je oddamy.

Z brakiem stałego połączenia z lądem wiąże się nie tylko jakość i komfort życia, ale też ekonomia. Co się zmieni po otwarciu tunelu? Wcześniej pojawiały się pytania, czy nie podejmując budowy tunelu, jesteśmy w stanie zapewnić normalne funkcjonowanie miasta. Pojawiały się koncepcje zwiększenia liczby promów, budowy nowych przystani. To był zły kierunek, bo żadna przeprawa promowa, nawet największa, nie rozwiązałaby problemu. Dochodzą też koszty, bo przecież 40 mln zł rocznie wydajemy na utrzymanie przepraw. Zatem, mimo ogromnego wysiłku finansowego i organizacyjnego, wszyscy byliby i tak wciąż niezadowoleni. Jedyną alternatywą było stałe połączenie. Pyta pan o ekonomię? Ceny są u nas wyższe, bo dostawcy biorą pod uwagę czas stracony na przeprawie. Te dodatkowe koszty są uwzględnione w cenach produktów. To także strata czasu dla tych, którzy dojeżdżają do pracy na wyspie Wolin albo do szkół. Takich przykładów można podać dużo więcej. Za mniej więcej rok, gdy otworzymy tunel, to się na szczęście skończy. A co będzie z promami? Zostaną dwa promy Bielik w centrum miasta i co najmniej jeden prom na Karsiborze. Głównie z myślą o turystach i rowerzystach. Dla tych drugich będą też kursować tunelem autobusy przystosowane do przewozu rowerów. Na terenie Świnoujścia w 2015 roku stanął terminal LNG. W jaki sposób wpłynął na funkcjonowanie miasta? Gdyby nie pieniądze, które trafiają do nas w formie podatków z terminalu, nie mielibyśmy środków na finansowanie budowy tunelu. Miasto finansuje ją w 15 proc., co oznacza, że to jest ponad 130 mln zł. To ogromny wydatek. Otrzymujemy podatek, więc stać nas na budowę tunelu. Jaka kwota do was wpływa? Niecałe 40 mln zł rocznie. Trwa budowa trzeciego zbiornika, który zwiększy zdolność przeładunkową terminalu. Budowa nowego zbiornika to jedno. Są też budowane inne urządzenia. Myślę, że za dwa lata wpływy podatkowe

MAT. PRAS.

Ile czeka się na prom? Jesienią jest znacznie mniejszy ruch turystyczny. Dzisiaj mieszkańcy czekają od 20 do 40 minut na wjazd, a goście i cały transport ciężarowy, który obsługiwany jest na przeprawie Karsibór, od godziny do dwóch godzin.

Myślę, że za dwa lata wpływy podatkowe z gazoportu będą jeszcze większe. To daje nam perspektywę na przyszłość, jeżeli chodzi o budżet i możliwość zaciągania zobowiązań – mówi Janusz Żmurkiewicz, prezydent Świnoujścia. z gazoportu będą jeszcze większe. To daje nam perspektywę na przyszłość, jeżeli chodzi o budżet i możliwość zaciągania zobowiązań. Kilka dni temu wróciłem z Katowic, gdzie Świnoujście odebrało nagrodę za pierwsze miejsce wśród miast na prawach powiatu, jeżeli chodzi o wydatki inwestycyjne na

Portów Szczecin i Świnoujście SA. Jestem zwolennikiem budowy tego portu, ale są również przeciwnicy, którzy uważają, że te tereny powinny zostać takimi, jakimi są. Jeżeli jest jednak potrzeba budowy portu, to gdzie go budować? W Szczecinie? W Kołobrzegu? Tam nie ma warunków. Świnoujście jest do tego

Ceny są u nas wyższe, bo dostawcy biorą pod uwagę czas stracony na przeprawie mieszkańca. Wyszło nam ponad 6327 zł na mieszkańca. Drugie w rankingu Krosno ma 3181 zł. Okazaliśmy się lepsi także od wszystkich miast wojewódzkich. Zawsze uważałem jako prezydent, że musimy się rozwijać, bo przyjdzie taki czas, że te pieniądze będziemy przeznaczać na inne cele.

Macie już złotodajny terminal LNG, a teraz planujecie budowę głębokowodnego terminalu kontenerowego. Plany są ambitne – terminal ma mieć zdolność przeładunkową 1,5 mln TEU rocznie. To niewiele mniej niż gdański DCT, największy polski terminal, który przeładowuje 2 mln TEU rocznie, i znacznie więcej niż cała Gdynia, która osiąga wynik ponad 800 tys. TEU. Tak jak gazoport nie był inwestycją miejską, tak nie jest nią port kontenerowy. To projekt Zarządu Morskich

predysponowane, by oprócz turystyki rozwijać też gospodarkę morską. Tak więc ZMPSŚ ogłasza kolejne konkursy na realizatora i widzę, że tym razem ta próba rokuje nieźle, bo zgłosiły się trzy podmioty. Życzę zarządowi portu, by znalazł kontrahenta. A dla nas to wpływy i miejsca pracy dla dobrze opłacanych, wykształconych młodych ludzi. Dlatego bardzo to wspieram.

Ten projekt ma więc spore szanse realizacji, ale w po drodze zniknęła wam stocznia. Mówię o dawnej Morskiej Stoczni Remontowej w Świnoujściu, która w 2012 roku została połączona w jeden organizm ze Szczecińską Stocznią Remontową Gryfia. No i w 2020 roku świnoujska część została zlikwidowana. Jak to pan przyjął? To jest błąd sprzed lat, kiedy podjęto złą decyzję o

połączeniu tych dwóch stoczni remontowych – naszej i szczecińskiej. Po tym już całe zarządzanie odbywało się w Szczecinie, a w Świnoujściu został oddział. I chylił się upadkowi, aż w końcu upadł. Niemniej wcześniej, kiedy łączono stocznie, ta nasza była spółką, która przynosiła zyski, a szczecińska Gryfia była w kiepskiej kondycji. Celem połączenia było więc to, by nasza stocznia wspomogła Gryfię. I dzisiaj Gryfia pozostała, a naszej stoczni nie ma, nad czym bardzo ubolewam, bo znałem wielu jej pracowników. Zapotrzebowanie na remonty jest ogromne. Mamy w Świnoujściu małe stocznie, które nie mają doków, nie mają nabrzeży. Wydzierżawiamy je im. I one dobrze funkcjonują. Dlaczego więc taka MSR – z ogromnym zapleczem, i ludzkim, i przemysłowym – nie mogła funkcjonować?

Próbowaliście wpłynąć na decyzję o likwidacji? Mieliście jakiś plan ratunkowy? Wraz z marszałkiem województwa zachodniopomorskiego złożyliśmy w ministerstwie propozycję, by postąpić podobnie jak niegdyś wobec uzdrowisk. Swego czasu nasze uzdrowisko, podobnie jak w Kołobrzegu, chyliło się ku upadkowi. Groziło nam, że albo je zlikwidują, albo sprzedadzą. Rząd zdecydował więc przekazać majątek uzdrowisk samorządom wojewódzkim. Dzisiaj te uzdrowiska normalnie funkcjonują jako spółki

samorządowe, a właścicielem jest marszałek. Proponowaliśmy podobne rozwiązanie, by przekazać majątek samorządowi wojewódzkiemu przy naszym wsparciu. Nie udało się. Dzisiaj jest już zniszczone wszystko, co się da. Nawet znak firmowy MSR. Okazało się, ze wywieziony został do Szczecina i jest w Gryfii. Chciałem go odzyskać, by przypominał młodym o dawnej stoczni, ale powiedziano mi, że jest wykonany z kolorowego metalu i zostanie sprzedany na złom. I możemy go kupić za 40–50 tys. zł. Nawet na tyle nie było stać właściciela, by nam zostawić znak MSR. Tak się kończy ta przykra historia.

Wspomniał pan o uzdrowisku. Jesteście dużym kurortem. Jak pandemia odbiła się na ruchu turystycznym? Był taki czas, że wpływy wynosiły zero. Zamknięto hotele i uzdrowisko. Ale branża przetrwała, a tegoroczny sezon był rekordowy. Przyjechało bardzo dużo osób korzystających z bonu turystycznego. Dzięki temu kwatery prywatne i obiekty hotelowe niższego standardu miały 100-proc. obłożenie. Teraz ważne jest, by nie zapadały decyzje, które wstrzymają przyjazdy gości. Jest wiele rezerwacji na listopad. I jeżeli nic się nie zmieni, to rok zakończymy z bardzo dobrym wynikiem. Odrobiliście straty? Budżet miasta na 2021 r. nie był zły. Musieliśmy emitować obligacje, bo

Jak pan ocenia współpracę na linii samorządy–rząd, np. krytykowany podział środków z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych? Jako samorządowiec nie angażuję się w polityczne działania, staram się być pośrodku. Dla mnie interes jest jeden – to miasto Świnoujście. Jak ktoś daje mi pieniądze, nie będę na niego pluć, a potem wyciągać ręki. Co do Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych – w pierwszym rozdaniu dostaliśmy bardzo dużą kwotę, bo ponad 20 mln zł. Tamten podział opierał się na tym, ile dany samorząd wydaje na inwestycje. Wydajemy dużo, więc dużo dostaliśmy. Przed kolejnymi dwoma rozdaniami miałem nadzieję, że zabezpieczę finansowanie ujęcia wody pitnej dla Świnoujścia. Dzisiaj z wodą jakoś sobie radzimy, ale patrzę na córkę i wnuczkę. Musimy pozyskać na przyszłość nowe źródło wody z Mulnika. Potrzebujemy 70 mln zł na stację uzdatniania tej wody. Mając nadzieję, że do Polski wpłyną miliardy złotych, a my dostaniemy pieniądze na pilne potrzeby, wystąpiłem więc o 70 mln zł na ujęcie wody oraz o 30 mln zł na rezerwę finansowania tunelu. Prace trwają zgodnie z planem, ale ceny materiałów rosną, a w umowie mamy zapis, że może to spowodować wzrost kosztów. I z przykrością informuję, że dwukrotne składanie wniosków – najpierw o 105 mln zł, a potem o znacznie mniejszą kwotę – skończyło się na niczym. Nie dostaliśmy ani złotówki. I nie wiem, w czym lepsze były inne miasta. Czy subwencja oświatowa pokrywa wasze potrzeby? Subwencja oświatowa to spory problem. Dopłacamy, bo przecież nauczyciele chcą godnie zarabiać, a ktoś za nas ustala wysokość wypłat, potem zaś nie daje na to pieniędzy z budżetu. W naszym budżecie na zdrowie i oświatę nigdy nie zabraknie pieniędzy. Który prezydent powie, że zamyka szkołę, bo nie ma pieniędzy? Albo szpital? Zostałby rozszarpany. My jako samorządowcy nie dopuścimy do tego, dlatego finansowanie zdrowia i oświaty na szczeblu centralnym jest na samym końcu. Do tego rosną oczekiwania mieszkańców. Podam ostatni przykład – walczymy o trzecią karetkę w Świnoujściu. Dali nam na sezon, ale po sezonie już zabrali. Do Szczecina daleko, zatem często do pomocy w wypadkach jeżdżą strażacy. Mieszkańcy zgłaszają więc wniosek – wykupmy sami trzecią karetkę. Owszem, możemy, ale to nie jest obowiązek gminy. Idziemy dalej – zlikwidowali zabiegi rehabilitacyjne. Pada więc wniosek radnego: no to sfinansujmy je z budżetu. Można, owszem, ale nie o to chodzi. Społeczeństwo stawia żądania temu, kto jest najbliżej. Dzisiaj radzimy sobie, ale z roku na rok jest coraz trudniej. Oby ten trend się zmienił, bo samorządy na to zasługują. / ©℗


Życie regionów

R8

Poniedziałek 18 października 2021

◊ regiony.rp.pl

ZDROWIE

W walce ze smogiem na Śląsku pomoże smartfon Lekarze ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu opracowali aplikację z indywidualnymi wskazaniami zachowania, gdy rośnie zagrożenie smogowe.

M

ieszkańcy Śląska będą mogli skuteczniej chronić się przed skutkami smogu. Pomoże w tym aplikacja InfoSMOG-MED, która przekazuje użytkownikowi informację o stanie powietrza wraz z poradą zdrowotną odnoszącą się do jego indywidualnego profilu klinicznego. Posiadacz komputera czy smartfona z zainstalowaną aplikacją będzie nie tylko wiedział, kiedy zagrożenie związane z zanieczyszczeniem powietrza jest największe, ale także jak należy się zachować, co robić i czego unikać, aby ograniczyć wpływ smogu na stan zdrowia.

Groźna emisja To rozwiązanie jest niezwykle przydatne ze względu na zagrożenia zdrowotne występujące w regionie. Śląsk jest najbardziej zanieczyszczonym regionem Polski, z najwyższą umieralnością z powodu chorób sercowo-

-naczyniowych – o 10 proc. wyższą niż średnia krajowa i około 20 proc. wyższą niż na Podlasiu. Według Światowej Organizacji Zdrowia Polska ma najbardziej zanieczyszczone powietrze w całej Unii Europejskiej, a na liście najbardziej „smogowych” miast znajduje się aż 13 miejscowości z województwa śląskiego. Głównymi źródłami zanieczyszczeń powietrza są tu emisja z gospodarstw domowych (49,7 proc.) i transportu drogowego (13,5 proc.). – Badania w III Klinice Kardiologii w Zabrzu wykazały, że w czasie alarmów smogowych odnotowano zwiększoną umieralność z przyczyn ogólnych o 6 proc., a z przyczyn sercowo-naczyniowych o 8 proc. Do tego dochodzi wzrost wizyt u lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej, wzrost przypadków migotania przedsionków, udarów mózgu, zatorowości płucnej – wylicza prof. Andrzej Lekston z III Katedry i Oddziału Klinicznego Kardiologii SUM Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Plan opracowania aplikacji ostrzegającej mieszkańców re-

gionu przed smogiem powstał w 2018 r. z inicjatywy Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego, Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu oraz Instytutu Ekologii Terenów Uprzemysłowionych.

Tysiące komunikatów Badania na potrzeby projektu przeprowadzono w III Katedrze i Oddziale Klinicznym Kardiologii SUM Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Kierowali nimi prof. Mariusz Gąsior i prof. Andrzej Lekston. W trakcie pracy nad aplikacją przeanalizowano miliony przypadków stanu zdrowia oraz wszystkie możliwe warianty zanieczyszczeń powietrza. To pozwoliło na przewidywanie możliwego wpływu zanieczyszczenia powietrza na wystąpienie niekorzystnych zdarzeń zdrowotnych w najbliższych kilku dniach. W ramach aplikacji opracowano tysiące komunikatów, które będą dostosowane do charakterystyki użytkownika. Podstawową informację przynosi wyświetlana na ekra-

nie mapa województwa śląskiego: są na niej zaznaczone miejsca, gdzie jakość powietrza jest w danym momencie najgorsza i może mieć negatywny wpływ na stan zdrowia. Rozszerzeniem informacji na mapie są komunikaty zdrowotne: podstawowe, indywidualne i kierowane do placówek medycznych. Te pierwsze to ogólne informacje, nieuwzględniające danych demograficznych ani obciążeń zdrowotnych użytkowników. Za to komunikaty indywidualne uwzględniają już płeć, wiek oraz obciążenia zdrowotne. Wymagają jednak założenia konta oraz uzupełnienia profilu zdrowotnego. Określa się w nich lokalizację, wiek, płeć, kanał dostarczania komunikatów, kategorię informowania, obciążenia zdrowotne, a także przedział czasowy, jakiego dotyczyć mają komunikaty, oraz harmonogram ich dostarczania. Można tworzyć wiele profili: dla siebie, członków rodziny czy osób, nad którymi sprawuje się opiekę. Nie ma przy tym obaw o wyciek wrażliwych danych: infor-

SHUTTERSTOCK

ADAM WOŹNIAK

Transport drogowy należy do głównych źródeł zanieczyszczeń powietrza macje z formularza przetwarzane są wyłącznie na poziomie aplikacji, a dane wykorzystywane jedynie do personalizacji zaleceń zdrowotnych. Baza komunikatów ma formę krótkich wiadomości. Uzupełniają się one wzajemnie, tworząc kompletny schemat postępowania. Wiadomości mogą być dostarczane w postaci e-maila albo wiadomości push w przeglądarce lub na urządzeniu mobilnym. Pod uwagę brane są schorzenia i choroby, których wzrostem ryzyka użytkownik jest zainteresowany. Przedział czasowy oraz harmonogram określają czas nadsyłania wiadomości i okres, jakiego mają dotyczyć. Przykładowo wiadomości mogą przychodzić o godz. 8 rano i uwzględ-

niać zagrożenia występujące do 12 godzin.

Nagrodzony projekt Trzeci rodzaj komunikatów kierowany jest do placówek medycznych. Ich zadaniem jest określenie, kiedy należy się spodziewać wzrostu zapotrzebowania na usługi medyczne oraz która grupa osób będzie najbardziej narażona na zachorowania w danym czasie. W końcu września projekt InfoSMOG-Med został nagrodzony w konkursie „Bezpieczny szpital przyszłości – Inspiracje 2020”. Promuje on osoby, instytucje, szpitale i firmy, które w mijającym roku wprowadzały rozwiązania i technologie zwiększające bezpie/ ©℗ czeństwo pacjentów.

PATRONAT „RZECZPOSPOLITEJ”

Świat medycyny niebawem znów usłyszy o Zabrzu Otwarte właśnie w Zabrzu Europejskie Centrum Innowacyjnych Technologii dla Zdrowia to największa tego typu inwestycja w Europie Środkowo-Wschodniej.

Innowacje skoncentrowane na badaniach nad sztuczną inteligencją, telemedycyną oraz informatyką kliniczną, a także nowoczesne technologie i wyroby medyczne mają być opracowywane i wdrażane w nowo otwartym Europejskim Centrum Innowacyjnych Technologii dla Zdrowia (European HealthTech Innovation Center, EHTIC). Centrum to wspólna inicjatywa Wydziału Inżynierii Biomedycznej Politechniki Śląskiej (PŚ), miasta Zabrze oraz firmy Philips. Politechnika Śląska została wybrana nieprzypadkowo – od dziesięciu lat funkcjonuje tu jedyny w Polsce wydział Inżynierii Biomedycznej, specjalizujący się w takich technologiach, jak biomateriały, biosensoryka i biomechatronika. – Niewiele osób, udając się do gabinetów lekarskich, ma świadomość, że wiele urządzeń z markami firm zachodnich zostało wyprodukowanych w oparciu o polskie technologie czy technologie wprowadzane przez polskich naukowców. W EHTIC chcemy skumulować ten potencjał i innowacyjne idee i stworzyć miejsce do współpracy nie tylko dla naukowców z Politechniki Śląskiej, ale ze wszystkich otaczających nas uczelni i ośrodków badawczych zlokalizowanych w Zabrzu. Wiele ośrodków

WOJCIECH MATEUSIAK - EHTIC.EU

KAROLINA KOWALSKA

Otwarcie Europejskiego Centrum Innowacyjnych Technologii dla Zdrowia w Zabrzu znanych z osiągnięć w kardiologii i kardiochirurgii zlokalizowanych jest w promieniu zaledwie 20 km od Zabrza – mówił w rozmowie z „Rzeczpospolitą” prof. Arkadiusz Mężyk, rektor Politechniki Śląskiej. Dyrektor EHTIC prof. Marek Gzik dodał, że Centrum ma być kuźnią rozwiązań wychodzących naprzeciw najważniejszym wyzwaniom zdrowotnym, jak starzejące się społeczeństwo. – Chcemy opracowywać i wdrażać projekty, które z jednej stronny odciążą system ochrony zdrowia, a z drugiej realnie przyczynią się do lepszego leczenia. To właśnie tutaj zarówno firmy polskie, jak i zagraniczne znajdą zaplecze badawcze dla rozwoju swoich pomysłów z zakresu medycyny czy szerzej pojętego zdrowia – dodaje prof. Gzik.

Z kolei prezydent Zabrza Małgorzata Mańka-Szulik podkreślała, że w ostatnich latach miasto przeszło spektakularną transformację, przekształcając się z zagłębia przemysłu ciężkiego w ośrodek nauki i nowoczesnych technologii: – To kolejna karta w historii naszego miasta. Jestem ogromnie wdzięczna naszym naukowcom. Ten obiekt ma służyć nie tylko Zabrzu i naszej społeczności śląskiej, ale także międzynarodowej społeczności naukowej – podkreślała. Przedstawiciele firmy Philips, która na partnera wybrała właśnie PŚ, także dostrzegają symbolikę Zabrza. – Przyjeżdżającemu do miasta pierwszego udanego przeszczepu w Polsce i jednego z pierwszych udanych przeszczepów na świecie udziela się duch inno-

wacji – mówił podczas uroczystego otwarcia centrum prof. Jan Kimpen, dyrektor ds. medycznych w Royal Philips. – By utrzymywać się w awangardzie postępu technologicznego w medycynie, Philips potrzebuje silnych, kreatywnych partnerów. Jestem pewien, że dzięki otwarciu Centrum Innowacyjnych Technologii dla Zdrowia Zabrze znane będzie na całym świecie nie tylko jako wzorcowy ośrodek kardiochirurgiczny, ale także z przełomowych innowacji medycznych – zapewniał prof. Kimpen. Rektor PŚ prof. Arkadiusz Mężyk przypomniał, że EHTIC to efekt dziesięciu lat wytężonej pracy wielu osób: – Dzięki nim możemy otworzyć jedno z najnowocześniejszych centrów badawczych w Europie. Stwo-

rzone tu rozwiązania pomogą lekarzom i rehabilitantom w diagnostyce i leczeniu pacjentów. Cieszę się, że dzięki współpracy udało nam się powołać do życia tak innowacyjny ośrodek. Wspólnie mamy szansę przyczynić się do rozwoju nowoczesnych technologii medycznych, podnieść jakość leczenia oraz umocnić pozycję Śląska jako lidera w zakresie współpracy pomiędzy nauką, biznesem i samorządem – mówił. Z kolei prezes Philips Polska Michał Grzybowski tłumaczył, że otwarcie Europejskiego Centrum Innowacyjnych Technologii dla Zdrowia jest zwieńczeniem wielu lat partnerstwa PŚ i firmy Philips: – To dla nas olbrzymi zaszczyt i przywilej móc wspierać działania Politechniki Śląskiej. Jeszcze większym zaszczytem jest to, że od teraz wspólnie będziemy tworzyć unikatowe rozwiązania i innowacje, oferując nową jakość medycyny dla personelu medycznego i pacjentów, a wszystko to za sprawą obiektu, który właśnie otwieramy – dodał. EHTIC to efekt projektu Assist Med Sport Silesia – Śląskiego Centrum Inżynierskiego Wspomagania Medycyny i Sportu, współfinansowanego przez Unię Europejską w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2014– 2020. Budżet, grunty, inwestycja budowlana oraz wyposażenie nowoczesnych laboratoriów opiewają na ponad 110 mln zł. 72 mln zł pochodzą ze środków unijnych, 18 mln zł zainwestowanych przez Philipsa, 11 mln zł przez miasto Za-

brze i 9 mln zł przez Politechnikę Śląską. To największy projekt tego typu w tej części Europy. Dlaczego Philips zdecydował się zainwestować we wspólny projekt wraz z PŚ? To najstarsza uczelnia techniczna na Górnym Śląsku i jedna z największych w kraju, powstała w 1945 roku jako baza naukowo-dydaktyczna dla najbardziej uprzemysłowionego okręgu w Polsce i jednocześnie jednego z bardziej zindustrializowanych obszarów w Europie. Dziś uczelnia należy do prestiżowego grona dziesięciu polskich szkół wyższych – laureatów konkursu „Inicjatywa doskonałości – uczelnia badawcza”. Wspólnie z sześcioma uczelniami z pięciu krajów Europy tworzy także konsorcjum w ramach Uniwersytetu Europejskiego. Jej misją jest prowadzenie innowacyjnych badań naukowych i prac rozwojowych, kształcenie wysoko wykwalifikowanych kadr na rzecz społeczeństwa i gospodarki opartej na wiedzy, a także wspieranie rozwoju regionu i społeczności lokalnych. Naukowcy z PŚ prowadzą badania w 12 dyscyplinach naukowych oraz w sześciu priorytetowych obszarach badawczych, do których należą: onkologia obliczeniowa i spersonalizowana medycyna, sztuczna inteligencja i przetwarzanie danych, materiały przyszłości, inteligentne miasta i mobilność przyszłości, automatyzacja procesów i przemysłu 4.0, ochrona klimatu i środowiska, nowoczesna energetyka. W ciągu 76 lat uczelnia wykształciła ponad 210 tysięcy / ©℗ absolwentów.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.