Magazyn "Życie regionów" (6.09.2021)

Page 1

AKTUALNOŚCI NA ◊ REGIONY.RP.PL

Poniedziałek 6 września 2021 | nr 34 (12058)

Życie Regionów ROZMOWA >R3

OCHRONA ZDROWIA >R7

Nasze miasto nie pustoszeje

Szpitale samorządowe do zmiany, nie likwidacji

Po pandemii wszyscy cieszą się z każdego gościa, który przyjedzie do hotelu czy restauracji. Wychodzenie z kryzysu popandemicznego będzie jednak jeszcze długo trwało – mówi Krystyna Danilecka-Wojewódzka, prezydentka Słupska

Podczas kolejnych fal pandemii ratowały zakażonych mieszkańców, teraz wyręczają przychodnie. Szpitale powiatowe są potrzebne – mówią eksperci

TEMAT NUMERU: TURYSTYKA

Udane wakacje w Polsce PIOTR SKWIROWSKI

W

czerwcu turyści wypoczywający w naszym kraju wykupili 6,4 mln miejsc noclegowych. To prawie dwa razy więcej niż w tym samym miesiącu zeszłego roku, kiedy wykupili 3,6 mln noclegów – mówi Przemysław Marczewski z Polskiej Organizacji Turystycznej. Dane za lipiec i sierpień POT będzie miała jesienią. – Na podstawie informacji napływających do nas między innymi z branży hotelarskiej możemy jednak ocenić, że także w lipcu i w sierpniu nastąpił znaczący wzrost ruchu turystycznego w porównaniu z poprzednim sezonem wakacyjnym – mówi Przemysław Marczewski. Wskazuje kilka powodów tych wzrostów. Po pierwsze, bezpieczeństwo i kwestie proceduralne. Część osób obawiała się dalszych wyjazdów. Nie wszyscy byli zaszczepieni i w związku z tym nie mogli się legitymować w czasie zagranicznych wyjazdów paszportami covidowymi. Nasz rozmówca przywołuje też przedwakacyjny sondaż CBOS-u, w którym 84 proc. ankietowanych stwierdziło, że tegoroczny urlop przynajmniej w części spędzi w Polsce, a 55 proc. z tej grupy spędzi go wyłącznie w naszym kraju. To więcej niż w poprzednich latach. – Swoje zrobił też bon turystyczny,

który dla wielu osób stanowił ważną zachętę do wypoczynku nad polskim morzem, w górach czy nad jeziorami – przekonuje Przemysław Marczewski. I podaje dane, z których wynika, że w postaci bonów do przedsiębiorców z branży turystycznej w całym kraju trafiło już 1,7 mld zł. – Ta kwota każdego dnia rośnie, bo bony ciągle można jeszcze wykorzystywać – mówi nasz rozmówca z POT.

Tłumy w górach – W lipcu tego roku Tatrzański Park Narodowy odwiedziło 908 177 turystów, podczas gdy w ubiegłym roku było to 703 361, a w 2019 r. – 732 199. W sierpniu z kolei w Tatry weszło 832 158, ale są to dane, które jeszcze nie obejmują wjazdu kolejką na Kasprowy Wierch oraz wejść do Doliny Lejowej i Chochołowskiej, gdzie bilety wstępu są sprzedawane przez Wspólnotę Leśną Uprawnionych Ośmiu Wsi w Witowie. Można jednak przyjąć, że będzie to co najmniej 200 tys. osób dodatkowo. Mamy zatem, po rekordowym lipcu, także rekordowy sierpień. W wakacje w Tatry weszło około 2 mln turystów – wylicza Paulina Kołodziejska, kierownik działu komunikacji i wydawnictw w TPN. Dodaje, że tradycyjnie najliczniej odwiedzanym miejscem było Morskie Oko, na drugim miejscu była zaś Dolina Kościeliska.

PARTNER ŻYCIA REGIONÓW

SHUTTERSTOCK

O sezonie lepszym niż przed rokiem, a nawet przed covidem, mówią włodarze turystycznych kurortów. Pomogły pandemia i bon turystyczny.

Latem tego roku nadmorskie plaże zapełniły tłumy turystów, większe niż w poprzednich sezonach – Na ruch w tym roku zapewne złożyło się kilka czynników – znużenie pandemią i chęć wyjazdu przy jednoczesnym ograniczeniu podróży zagranicznych, wsparcie finansowe dla rodzin w postaci bonów turystycznych, ładna pogoda – mówi Paulina Kołodziejska. – Nie chcemy nikogo zniechęcać do przyjazdu na

1,7

mowy z przedsiębiorcami, mieliśmy do czynienia z dużą liczbą realizacji bonów turystycznych. W okresie wakacyjnym przeważająca część rezerwacji była realizowana, właśnie w oparciu o bon – mówi burmistrz Kościeliska. – Ale choć był to jeden z lepszych sezonów letnich w ostatnich latach, nie pozwolił

2 mln

mld zł

to wartość wykorzystanych bonów turystycznych Podhale, bo dla lokalnych przedsiębiorców duży ruch turystyczny to powód do radości po trudnych miesiącach lockdownu, ale warto mieć świadomość, że w tej chwili coraz trudniej o samotność na górskich szlakach – dodaje. – Tegoroczny sezon wakacyjny należy zaliczyć do udanych. Zarówno jeżeli chodzi o liczbę turystów, jaka nas odwiedziła, jak również, nie licząc końcówki sierpnia, pogodę – mówi Roman Krupa, wójt Kościeliska. Duża liczba gości w jego ocenie wynika m.in. z tego, że znaczna większość Polaków zdecydowała się na urlop w kraju z przyczyn związanych z pandemią. – Z drugiej strony, co potwierdzają roz-

turystów weszło w wakacje w Tatry. Więcej niż w poprzednich latach. Najpopularniejsze było Morskie Oko

on odrobić strat z lockdownów. To potrwa ok. 1,5 roku, czyli tyle, ile turystyka była wyłączona z powodu pandemii – ocenia Roman Krupa. Dobry sezon zanotowano też w Karkonoszach. – To był bardzo dobry sezon. W lipcu i w sierpniu odwiedziło nas więcej turystów niż w tych samych miesiącach w latach sprzed pandemii – mówi Radosław Jęcek, burmistrz Karpacza. Przytacza dane o wpływach z opłaty miejscowej. Latem Karpacz zebrał z niej 260 tys. zł. Przed rokiem było to 200 tys. zł. – Jeśli jednak spojrzymy na wpływy z tej opłaty od początku roku, to do lipca mamy 600 tys. zł. Tymczasem przed rokiem w tym czasie było to 1,6

mln zł – mówi burmistrz Karpacza. I tłumaczy, że różnica to efekt zamrożenia turystyki i gastronomii w najważniejszym dla miejscowości górskich sezonie zimowym. – To pokazuje, gdzie jesteśmy po tym, jak zabrano nam ferie, święta i majówkę – rozkłada ręce Radosław Jęcek. – To tak, jakby latem zamknąć plaże w miejscowościach nadmorskich – dodaje.

Tłumy nad morzem – To było wspaniałe lato. Rekordowe. Z roku na rok jest lepiej – nie kryje entuzjazmu Arkadiusz Klimowicz, burmistrz Darłowa. Ocenia, że rosnąca liczba turystów to efekt wzrostu zamożności Polaków. W tym roku swoje zrobiła też pandemia. – Więcej z nas zostało w kraju. Obawialiśmy się tego, co nas czeka za granicą, testów, kwarantanny, wymogu posiadania paszportów covidowych – uważa burmistrz Darłowa. Zwraca też uwagę na poprawiające się warunki wypoczynku nad polskim morzem. – Baza noclegowa i usługowa zmienia się i rozwija. Powstają nowe obiekty, modernizują się stare. To przyciąga turystów – ocenia Arkadiusz Klimowicz. Także nad morzem wielu turystów wykorzystywało bony turystyczne. – Potwierdzają to rozmowy z przedsiębiorcami z branży hotelarskiej i noclegowej. Bonami za pobyt płaciła duża część naszych gości – mówi włodarz Darłowa. – To był wyjątkowy sezon. Turyści dopisali. Wszystko wróciło do tego, co było przed pandemią – wtóruje mu Miro-

sław Wądołowski, burmistrz Helu. Dodaje, że z jego rozmów z przedsiębiorcami z branży hotelarskiej i gastronomicznej wynika, że jeśli chodzi o przychody, to z pewnością osiągnęli to, co sobie optymistycznie zakładali. A może nawet więcej. – Wielu nie spodziewało się, że będzie aż tak dobrze – mówi burmistrz Helu. Także on ocenia, że duża liczba gości to w dużej części efekt pandemii i tego, że w związku z łączącymi się z nią obawami i obostrzeniami na zagraniczne wakacje wyjechała mniejsza grupa z nas niż w poprzednich latach. – Zapełnić hotele i pensjonaty pomógł też bon turystyczny – mówi Mirosław Wądołowski.

Powroty nad jeziora Goście dopisali również nad jeziorami. – U nas rekordowy był zeszły rok. Ale oczywiście nie mamy powodów, by narzekać i na tegoroczny sezon wakacyjny, bo turystów było dużo. Tyle, ile w latach przed pandemią – mówi Piotr Jakubowski, burmistrz Mikołajek. Zauważa, że nad jeziora przyjechało wiele osób, które po raz pierwszy były tu w zeszłym roku, gdy z powodu pandemii nie mogły wyjechać za granicę. – Spodobało im się i w tym roku wróciły – ocenia burmistrz Mikołajek. Także nad jeziora przyjeżdżali goście z bonami turystycznymi. Były to jednak z reguły krótsze pobyty, 2–4 dniowe, bo na tyle noclegów wystarczały pieniądze z bonów. / ©℗


Życie regionów

R2

Poniedziałek 6 września 2021

◊ regiony.rp.pl

TRANSPORT

Pojazdy na minuty wracają do łask MICHAŁ DUSZCZYK

P

opyt na car-sharing, elektryczne hulajnogi, rowery oraz skutery pożyczane na minuty odżył po ubiegłorocznym kryzysie, gdy zapotrzebowanie na tego typu usługi spadło w niektórych przypadkach nawet o 80 proc. Teraz zainteresowanie takim najmem wraca do poziomów sprzed pandemii. Choć o boomie nie ma jeszcze mowy, to mijający sezon operatorzy takich systemów oraz samorządy oceniają jako udany.

Rowery hamują, hulajnogi przyspieszają – Monitorujemy sytuację za pośrednictwem aplikacji mobilnych oraz danych, które otrzymujemy od operatorów. Widać wzrost zainteresowania usługami car-sharingu, choć z punktu widzenia miasta najbardziej pożądane formy mobilności to te aktywne formy przemieszczania się, jak np. chodzenie pieszo, jazda rowerem i transport zbiorowy – mówi Joanna Bieganowska z referatu prasowego biura prezydenta Gdańska. I ten trend ma przybierać na sile, a przynajmniej tak wynika z zeszłorocznego badania opinii społecznej. – Większość mieszkańców Gdańska poparła ideę zrównoważonego transportu, czyli ograniczanie podróżowania po mieści prywatnymi autami osobowymi, na rzecz częstszego korzystania z transportu publicznego, car-sharingu, rowerów, hulajnóg i podróży pieszych oraz zwiększanie udziału samochodów zeroemisyjnych – opisuje wyniki badania Bieganowska. Polacy chętnie też wsiadają na hulajnogi. – Widzimy wyraźny wzrost zainteresowania ich wypożyczaniem. Nałożyła się na to najprawdopodobniej

zarówno pogoda, jak i zmiana cennika największego operatora systemu, a przede wszystkim poluzowanie obostrzeń związanych z pandemią – ocenia Arkadiusz Niezgoda, zastępca dyrektora Wydziału Zarządzania Ruchem Drogowym i Mobilnością UM Lublin. Choć generalnie popyt na współdzieloną mobilność rośnie, to nie wszystkie jednoślady pożyczane na minuty mogą mówić o sukcesie. O ile tzw. sharing hulajnóg rozwija się w tempie zbliżonym do tego sprzed półtora roku, o tyle w segmencie rowerów miejskich okres boomu przeminął. – Gdy skończył się lockdown, powoli zaczęliśmy wracać do normalności, również jeśli chodzi o poruszanie się po ulicach. Popyt na te usługi wzrósł. Na bieżąco możemy śledzić statystyki wypożyczeń Veturilo, bo to usługa oferowana wspólnie z miastem – tłumaczy Monika Beuth-Lutyk, rzeczniczka Urzędu m.st. Warszawy. I dodaje, że jest wciąż bardzo popularna. – Choć liczba wypożyczeń nie osiąga już takich rekordowych poziomów jak kilka lat temu – zastrzega nasza rozmówczyni. Od marca br. odnotowano ok. 2,5 mln wypożyczeń. Na rekordy jak w 2018 r. (ponad 6 mln wypożyczeń) nie ma więc szans. Powodów jest kilka. – Po pierwsze, użytkownicy Veturilo przesiadają się na własne rowery, a po drugie, system ten ma konkurencję w postaci innych usług mikromobilnościowych, głównie e-hulajnóg – podkreśla rzeczniczka stołecznego ratusza. – Jedną z przyczyn jest też to, że tegoroczne Veturilo działa na zasadzie umowy przejściowej, gdyż ubiegła, wieloletnia umowa z operatorem skończyła się, a nowego – z powodu pandemii – nie udało się wybrać. Stacji jest więc nieco mniej niż wcześniej – wyjaśnia Beuth-Lutyk.

SHUTTERSTOCK

Współdzielona mobilność w miastach znów jest w modzie, a samorządy biorą się za porządkowanie rynku hulajnóg.

Zapanowało popandemiczne ożywienie na rynku „sharingu” pojazdów. Samorządy biorą się za regulowanie hulajnóg

Porządkowanie rynku Branża hulajnóg do niedawna wymykała się przepisom, ale po zmianie prawa o ruchu drogowym i ten stosunkowo młody sektor zaczyna się regulować. Za jego porządkowanie wzięły się też poszczególne magistraty. Choć na razie samorządy nie planują – wzorem zachodnioeuropejskich metropolii – wprowadzania przetargów na operatorów systemów najmu e-hulajnóg, to wypracowywane są zasady, na jakich takie wypożyczalnie funkcjonują w miastach. – Temat hulajnóg porządkujemy sukcesywnie od II połowy 2019 r., ściśle współpracując z Gdańskim Zarządem Dróg i Zieleni. Odbyliśmy serię spotkań z policją, strażą miejską, operatorami i radnymi. Na bieżąco monitorujemy ruch i prowadzimy inwentaryzację operatorów. Wspólnie z operatorami wypracowaliśmy treść porozumień o współpracy, w których zostały określone zasady korzystania z hulajnóg na terenie Gdańska – wskazuje Joanna Bieganowska. Porozumienia zostały podpisane przez sześć firm. Miasto zaprojektowało i wymalowało strefy parkingowe dla współ-

dzielonych e-hulajnóg w 200 lokalizacjach. – Sukcesywnie pracujemy nad wyznaczaniem kolejnych lokalizacji – zaznacza Bieganowska. Również Warszawa, od maja, gdy weszły w życie nowe przepisy, rozmawia z pięcioma operatorami hulajnóg o ramowym porozumieniu dotyczącym zasad korzystania przez nich z miejskich przestrzeni i pasa drogi. – Wcześniej nie było to możliwe, bo hulajnogi po prostu nie było w przepisach. Obecnie takie porozumienie jest konieczne, bo nowelizacja pominęła zasady relacji operator–samorząd – tłumaczy Monika Beuth-Lutyk. Ratusz chce ustalić, jak zorganizować punkty mobilności (chce wykorzystać do tego istniejące stojaki rowerowe, których w Warszawie jest kilkanaście tysięcy), jak zorganizować strefy z zakazem wjazdu hulajnogą lub z automatycznie zmniejszaną prędkością (tam gdzie np. jest duży ruch pieszy). Rozmowy dotyczą też ustalenia sposobu płatności za korzystanie z pasa drogi. – To nie jest łatwe, bo siłą rzeczy z punktów mobilności nie będzie korzystał jeden operator, ale wszyscy. Ale jesteśmy już na finiszu rozmów – twierdzi

rzeczniczka warszawskiego urzędu miasta. Co do porzucania hulajnóg, wprowadzone w maju przepisy uznały hulajnogę za pojazd, co oznacza, że dotyczą jej wszystkie przepisy związane z odholowaniem nieprawidłowo zaparkowanego pojazdu. W Warszawie działa wspólny patrol straży miejskiej i ZDM. Efekt? – Do tej pory, od 20 maja, usunęliśmy z ulic ponad tysiąc takich pojazdów – dodaje Beuth-Lutyk. Również m.in. Lublin – jeszcze przed wprowadzeniem obecnych regulacji – przystąpił do rozmów nt. zasad funkcjonowania tego środka transportu w przestrzeni miejskiej. W efekcie opracowano dedykowane miejsca parkowania hulajnóg (jest ich już 100), a także wprowadzono ograniczenia w ich poruszaniu się w wybranych fragmentach miasta. – Widzimy dalszą potrzebę rozmów, także w zakresie rozwijania hubów. Już obecnie wiele dedykowanych miejsc pozostawiania hulajnóg zlokalizowanych jest przy przystankach komunikacji miejskiej czy stacjach lubelskiego roweru miejskiego. Tworzenie takich stref, gdzie łączymy wszystkie usługi, jest

rozwiązaniem dobrze przyjętym przez użytkowników – zauważa Arkadiusz Niezgoda. Z kolei Michał Łakomski, dyrektor Biura Cyfryzacji i Cyberbezpieczeństwa UM w Poznaniu, zapowiada na 12 września konsultacje z mieszkańcami w sprawie stref mikromobilności. – Poznań City Lab organizuje spotkanie, podczas którego ma zbierać opinie i pomysły na temat przyszłości hubów – zaznacza. Natomiast Kraków już jest po zawarciu porozumienia z operatorami – na jego podstawie operatorzy systemowo ograniczyli prędkość poruszania się e-hulajnogą na wskazanych przez ratusz obszarach i zobowiązali się do rozstawiania hulajnóg w punktach mobilności. – Trwają po ich stronie prace nad wprowadzeniem rozwiązań uniemożliwiających zakończenie wynajmu w innych niż wyznaczone do tego celu punktach – wyjaśnia Kamil Popiela z biura prasowego UM Kraków. Niewykluczone, że wprowadzone będą dodatkowe opłaty za parkowanie poza wyznaczonymi punktami (odstawiający hulajnogi do punktu mogą otrzymać dodatkowe minuty / ©℗ w prezencie).

TRANSPORT

Kolej w regionach przyciąga coraz więcej pasażerów Rośnie liczba pasażerów kolei. Jak podał Urząd Transportu Kolejowego (UTK), w lipcu do pociągów wsiadło 23,5 mln osób. To o prawie jedną czwartą więcej niż w tym samym miesiącu rok temu. ADAM WOŹNIAK

Na większą frekwencję wpłynęły wakacje: kolej jest w tym okresie chętnie wybierana jako alternatywa dla dalekich podróży samochodem. – Jeszcze nie wróciliśmy do wyników sprzed pandemii, ale widoczny jest pozytywny trend – powiedział Ignacy Góra, prezes UTK. Lipcowe wyniki okazały się także lepsze od czerwcowych o ponad 2,4 mln osób (11,5 proc.). W pierwszej połowie 2021 r. największym powodzeniem wśród podróżnych cieszyli się dwaj przewoźnicy regionalni:

Polregio oraz Koleje Mazowieckie. Pierwszy z nich zdobył przeszło jedną czwartą kolejowego rynku pasażerskiego w Polsce, mając udział na poziomie 25,4 proc. Koleje Mazowieckie zgarnęły nieco mniej – jedną czwartą rynku (20,1 proc.). Na kolejnych miejscach znaleźli się przewoźnicy z grupy PKP: Intercity oraz SKM, z udziałem 13,9 oraz 13,3 proc. Prawie 6 proc. wszystkich podróżnych wsiadło do pociągów Kolei Śląskich, natomiast 4,5 proc. i 3,6 proc. skorzystało z Kolei Dolnośląskich i Kolei Wielkopolskich. Większa frekwencja w pociągach powinna być widoczna także w kolejnych miesiącach, jeśli tylko wzrostu liczby pasażerów nie wyhamuje kolejna fala pandemii. Na podróżnych liczą zwłaszcza przewoźnicy w regionach, bo

samorządowe koleje dla wielu mieszkańców są codziennym środkiem komunikacji w drodze do pracy. O ile wakacje sprzyjały przewoźnikowi dalekobieżnemu, jakim jest PKP Intercity, o tyle jesień mocniej

W 2020 r. najwyższy wskaźnik wykorzystania kolei miało województwo pomorskie zwiększy frekwencję w przejazdach o charakterze lokalnym. Wykorzystanie kolei w poszczególnych regionach będzie się jednak bardzo mocno różnić. Można się spodziewać,

że pod względem liczby przewiezionych pasażerów dominuje województwo mazowieckie. W ub. r. pociągi przewiozły tam 67,4 mln osób, podczas gdy np. w województwie podlaskim – na drugim biegunie frekwencji – tylko 1,6 mln. Ale na wynik Mazowsza składają się z jednej strony przewozy w aglomeracji warszawskiej i rozbudowana siatka połączeń wokół stolicy, a z drugiej wzrost jakości usług, wymiana taboru i wprowadzenie wspólnych ofert biletowych. Dane UTK pokazują też dużą liczbę pasażerów w aglomeracjach Trójmiasta, Poznania, Wrocławia, Katowic, Krakowa czy Łodzi. Zarazem liczba przewiezionych w województwie pasażerów nie musi oznaczać, że wskaźnik wykorzystania kolei będzie również wysoki. W 2020 r. najwyższy wskaźnik wyko-

rzystania odnotowano w województwie pomorskim, gdzie statystyczny mieszkaniec wsiadał do pociągu średnio 15,9 razy. Tymczasem na Mazowszu 12,4 razy. Pomorze zawdzięcza ten wynik dominującej roli przewoźnika PKP SKM, pełniącego kluczową rolę w przewozach pasażerskich w obrębie aglomeracji. Według ekspertów UTK to efekt wzdłużnego położenia Trójmiasta, co sprzyja wykorzystaniu pociągów jako części transportu miejskiego. W dodatku pociągi PKP SKM jeżdżą po wydzielonej linii i z dużą częstotliwością. Na częstotliwość korzystania z pociągów nie przekłada się gęstość linii kolejowych. Choć największa jest w województwie śląskim (15,8 km linii na 100 km kw.), to jego mieszkańcy w ub. r. wsiadali do pociągu średnio 3,6 razy.

Kluczowe znaczenie dla frekwencji będą miały inwestycje podnoszące jakość podróży i poszerzające ofertę. Przykładowo Koleje Małopolskie odbierają nowe składy z Pesy: Elfy2 mają 200 miejsc siedzących, klimatyzację, wi-fi, udogodnienia dla niepełnosprawnych i rodzin z dziećmi. W trakcie realizacji jest kolejny kontrakt z firmą Newag. Równie ważne jest uruchamianie nowych tras. W połowie roku Pomorska Kolej Metropolitalna podpisała umowę na analizy przebiegu w kierunku południowym. Do budowy kolei metropolitalnej szykuje się także aglomeracja górnośląska. Miałaby ona stać się kręgosłupem komunikacyjnym regionu. Pociągi miałyby jeździć co kilkanaście minut w godzinach szczytu. Długość linii sięgnęłaby 400 km, przybyłoby także 130 / ©℗ nowych przystanków.


◊ regiony.rp.pl

Życie regionów

Poniedziałek 6 września 2021

R3

ROZMOWA

Nasze miasto nie pustoszeje Po pandemii wszyscy cieszą się z każdego gościa, który przyjedzie do hotelu czy restauracji. Wychodzenie z kryzysu popandemicznego będzie jednak jeszcze długo trwało – mówi Krystyna Danilecka-Wojewódzka, prezydentka Słupska. Słupsk już opustoszał po tegorocznych wakacjach? Czy turyści są jeszcze w mieście? W pasie nadmorskim turyści często korzystają z wrześniowych terminów, bo w ośrodkach turystycznych pobyt jest nieco tańszy, a nad samym morzem jest więcej miejsca. Poza tym oferta Słupska dotyczy nie tylko klasycznie rozumianych wakacji, ale jest znacznie szersza – od kwestii historycznych, przez wielkie kolekcje muzealne, aż po znane na całym świecie jesienne festiwale teatralne i muzyczne. Czas po wakacjach to także sezon leśników, grzybiarzy, ludzi, którzy nie lubią tłoku i lepiej odnajdują się w spokojniejszych klimatach. A z takim mamy do czynienia po głównym sezonie turystycznym w lipcu i sierpniu. Dodatkowo młodzież wróciła do szkół, co, mamy nadzieję, nie będzie już przerywane kolejnymi ograniczeniami w nauce. Dlatego, podsumowując – Słupsk nie opustoszał i mam wrażenie, że nie pustoszeje przez cały rok. To był udany sezon turystyczny czy jednak nie? W rozmowach z osobami, które prowadzą działalność gospodarczą, słyszę, że sezon był bardzo udany. Zwłaszcza upalny lipiec. Temperatury mieliśmy podobne jak we Włoszech czy w Grecji. Sierpień dał trochę w kość, bo było chłodno i padały deszcze, ale są też tacy pasjonaci klimatu nadmorskiego, którzy przyjeżdżają, nawet jak pada. Szczególnie ci ze Śląska. A słupscy przedsiębiorcy jak oceniają ten sezon? Po pandemii wszyscy cieszą się z każdego gościa, który przyjedzie do hotelu czy restauracji, choć to wychodzenie z kryzysu popandemicznego będzie jeszcze długo trwało. A trzeba przyznać, że w Słupsku wiele osób korzystało z lokali gastronomicznych, zwłaszcza że już drugi rok miasto zachęcało do otwierania ogródków, wyznaczając symboliczną opłatę za zajęcie pasa drogowego: grosz za mkw. A ludzie lubią siedzieć na powietrzu, więc lokale były pełne. Najgorszy jest strach przed nieznanym, przed kolejnymi zawirowaniami i ewentualnym zamknięciem. To jest, myślę, główny problem dzisiejszych przedsiębiorców – trudny czas przetrwali, ale zdajemy sobie sprawę, że nikt nie ma tyle zasobów i finansowych i emocjonalnych, by co kilka miesięcy walczyć o przetrwanie. Do miasta przyjeżdżali w tym roku głównie Polacy czy i obcokrajowcy? Były to krótkie wypady czy raczej dłuższe pobyty?

Słupsk jest jednym z najstarszych miast w pasie nadmorskim, miastem przyjaznym, kompaktowym, ciekawym, z pięknymi zabytkami, a przede wszystkim bardzo zielonym. Turyści chętnie odwiedzają Słupsk, przyjeżdżając zwykle na krótsze pobyty. Możemy powiedzieć, że jesteśmy miastem turystycznym o charakterze tranzytowym. Nasi goście, bo tak mówimy o odwiedzających Słupsk turystach, często mają swoją główną bazę w miejscowościach leżących bezpośrednio nad morzem, które jest oddalone od Słupska o 18 km. Przyjeżdżają do nas w weekendy lub na dwa–trzy dni w dowolnym czasie, korzystając z bogatej oferty kulturalnej, klimatycznych zabytków, malowniczych uliczek i pięknych parków, skwerów i zieleńców.

Jakieś nowe komunalne atrakcje przyciągały w tym roku turystów do Słupska? Po kilku nieudanych podejściach w tym roku uruchomiliśmy rower miejski, który cieszył się od początku bardzo dużym zainteresowaniem, co widzieliśmy każdego dnia, obserwując osoby korzystające z rowerów i rosnące statystyki wypożyczeń. Jak już wspomniałam, Słupsk jest bardzo kompaktowym miastem. Mamy 90 tys. mieszkańców na 42 km kw. powierzchni. Z jednego końca na drugi koniec miasta można przejechać rowerem w 20 minut. Rowery były atrakcją. W tym roku świętowaliśmy też 120-lecie słupskiego ratusza. To piękny obiekt zbudowany w 26 miesięcy na przełomie wieków. Zrobiliśmy wielką imprezę z tej okazji – urodziny ratusza. Przyszło mnóstwo ludzi. Robiliśmy też inne imprezy, by wyciągnąć ludzi z domów. Były m.in. mistrzostwa strongmanów, czyli silnych mężczyzn, którzy na własnych barkach przeciągają tiry. Organizujemy też bezpłatne cykliczne wycieczki tematyczne po mieście. Miasto przymierza się do budowy centrum sportowo-

strefa międzypokoleniowa do gier, a w strefie blisko rzeki – plaża miejska. Dużej zmianie ulegnie obszar, który jest bardzo zaniedbany, a gdzie odbywają się duże imprezy plenerowe, koncerty, wystawy. Chcemy ją całkowicie zmienić. Tam ma powstać strefa imprez artystycznych, ale też

Dzięki temu plac Starego Rynku zyska piękną płytę ze szlachetnych materiałów bez barier architektonicznych, z fontanną, meblami miejskimi – ruchomymi, które w razie konieczności będzie można przestawić. Cały czas rozmawiamy z przedsiębiorcami. Mam nadzieję, że ten projekt będziemy realizować od 2023 roku.

Na rewitalizację Starego Rynku miasto pozyskało wsparcie z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. To była jedyna pomoc rządu dla słupskiego samorządu? Te środki w części pokrywają koszty niezbędne do realizacji inwestycji, która polega na przebudowie Starego Rynku wraz z otoczeniem (sąsiednie ulice i tereny). Dostaliśmy 4 miliony z wnioskowanych 8. Wcześniej otrzymaliśmy pomoc na remonty dróg samorządowych.

sportowych, integracyjnych. Ten projekt jest policzony na kilka lat. Na razie wystąpiliśmy o wsparcie 20 mln zł z pierwszej edycji Polskiego Ładu, bo park ma przejść generalny lifting. Mamy nadzieję, że ze względu na ciekawy i wielopokoleniowy wymiar dostaniemy to dofinansowanie. A jak je otrzymamy, to ruszamy z kopyta.

jedna z kobiet posądzana o czary, a współcześnie znajduje się tam miejsce wystawiennicze. Jest też Zamek Książąt Pomorskich – muzeum, czy Biały Spichlerz, gdzie znajduje się największa na świecie kolekcja dzieł Stanisława Witkiewicza. Słupsk Witkiewiczem stoi, choć Witkiewicz nigdy w Słupsku nie był.

Miasto przygotowuje się do innej inwestycji. Przebudowy Starego Rynku. Jeszcze prace nie ruszyły, a już są przeciwnicy inwestycji. Jak to bywa przy różnych inwestycjach, są zwolennicy i przeciwnicy planowanych działań. Kwestią sporną jest zamierzenie wyprowadzenia z tego fragmentu miasta ruchu samochodowego i oddania go wszystkim mieszkańcom, nie tylko kierowcom, ale też pieszym, rowerzystom, turystom, osobom, które chcą mieć w sercu miasta przyjazne, ładne, bezpieczne miejsce, a nie tylko parking. odcinki. Nasadzamy zieleń. Plac Starego Rynku jest Uroda tych miejsc najbardziej będzie widoczna nieduży – wielkości boiska. Przez ruch samochodowy, wiosną i latem. nawet po rewitalizacji tego Wtedy też przystąpimy do uruchomienia na tym terenie miejsca, nie będzie widać działalności gastronomicznej. urody tej części miasta. Co ważne, my nie Mam ciekawy pomysł, jak walczymy z kierowcami, zorganizować tam tego typu naszym wrogiem nie są auta i usługi. Chcemy, by przedsiębiorcy postawili tam nie zabieramy miejsc parkingowych, tylko obiekt według naszej przenosimy je (w zależności koncepcji (szczególnie od punktu, w którym wizualnej) i prowadzili go przez 20 lat z zastosowaniem zaczynamy mierzyć) od 20 do 85 m. ulg. Kiedy zakończy się rewitalizacja słupskich bulwarów? To będzie główna trasa spacerowa miasta? Bulwary nad Słupią są na etapie dużego zaawansowania. Oddajemy do użytku poszczególne

Nikt nie ma tyle zasobów i finansowych, i emocjonalnych, by co kilka miesięcy walczyć o przetrwanie rekreacyjnego w Parku Kultury i Wypoczynku. Kiedy może ruszyć budowa? Chcemy zmodernizować teren Parku Kultury i Wypoczynku, tak żeby na całej przestrzeni wypełnić ją strefami, by mieszkańcy w różnym wieku mogli aktywnie tam wypoczywać. Zaczynając od niemowlaków, kilkulatków, a kończąc na osobach dorosłych, rodzinach i seniorach. I tak np. na tzw. placu cyrkowym powstanie duża

Ta inwestycja łączy słupszczan, każdy znajdzie tam coś dla siebie – miłośnicy rzeki, spacerów, rowerów, estetyki przyrody i natury. Bulwary będą usytuowane w najstarszej części miasta, nasyconej wieloma zabytkami, które „żyją”. Blisko jest np. baszta czarownicy, w której naprawdę została spalona

MAT. PRAS.

JANINA BLIKOWSKA

Czy ta pomoc z rządu wyrównała straty w budżecie spowodowane pandemią i lockdownami? Nie. Te 4 miliony są oczywiście wsparciem, ale to nie pokryło nam strat. Wyrównanie 1:1 strat, które ponieśliśmy z powodu lockdowanu i pomocy dla przedsiębiorców, pewnie nie jest możliwe. Teraz bardziej obawiamy się innej sytuacji: w jaki sposób zapisy Polskiego Ładu i jego koncepcja podatkowa obniży nam bieżące dochody. Samorządy już wcześniej odczuły zmiany podatkowe, gdy zwolniono z podatków osoby do 26. roku życia, a pozostałym obniżono go o punkt procentowy. Wpływy podatkowe do naszego budżetu były niższe o kilka milionów złotych. Nie spodziewam się, że rząd pokryje nam kolejne straty 1:1. Niedługo mamy rozmawiać o subwencjach. Słupsk sprzedaje mieszkania komunalne do remontu, gdy inne miasta oddają takie lokale chętnym w zamian za remont. Skąd taka polityka? Mamy kilka koncepcji polityki mieszkaniowej. Jesteśmy miastem, które zdecydowało się kupić od dewelopera cały budynek z 36 lokalami. Do niego przenieśliśmy najemców, którzy zwolnili swoje mieszkania. To chyba ewenement w skali kraju. Zgłaszają się do nas osoby z innych miast z pytaniem – jak to zrobiliście? Dlaczego się na to zdecydowaliśmy? Wzmacniamy rynek przedsiębiorców. Poza tym dostaliśmy 4 mln zł dofinansowania z BGK, więc faktycznie budynek kosztował nas 6 mln zł. To jeden kierunek. Drugi to wynajem za remont. Wskazujemy czekającym z listy mieszkania do remontu i osoby, które decydują się wyłożyć własne środki na remont, szybciej dostają lokale.

Poza tym mamy szeroki pakiet zamian mieszkań. W Słupsku mamy dużo lokali, które mają 100–120 lat, które mocno się zdekapitalizowały, bo nie zawsze były środki na ich remonty, stąd pakiety różnych rozwiązań stosowane przez miasto.

Połowa mieszkańców jest zaszczepiona. Ale to prawie o 15 proc. mniej niż np. w Gdańsku. Skąd niechęć do szczepień w mieście? Szczepienia organizujemy w każdy możliwy sposób. Są punkty otwarte w przychodniach, ale też mobilne przy okazji różnych świąt. Ostatnio wystosowałam list do mieszkańców w tej sprawie. I kiedy po raz pierwszy weszłam na forum internetowe, byłam zdziwiona agresją wobec mojego apelu. Dowiedziałam się różnych rzeczy: a to, że siedzę w kieszeni ministra zdrowia, skoro zachęcam do szczepień, albo biorę łapówki od producentów leków. Kompletnie irracjonalne argumenty. Boję się, że to się rozrasta. U mnie lęk przed chorobą jest większy niż przed skutkami zaszczepienia. Zachęcam mieszkańców do szczepień, a teraz będziemy zachęcać także młodzież. Szczepionka jest inwestycją w człowieka, a ludzi trzeba przekonywać przykładami i tym, co może się zdarzyć, jeśli się nie zaszczepią. W połowie sierpnia głośno było o mieście z powodu wycięcia dębów pamięci poświęconych śp. parze prezydenckiej. Zasadzono już nowe dęby? To, co się stało, to była czyjaś głupota, a nie żadna akcja polityczna. Już samo ścięcie drzewa to skrajna nieodpowiedzialność. A tu wycięto symboliczne dęby. Nowe są już nasadzone. Kolejny raz. Mam nadzieję, że nie trzeba będzie więcej. Ale gdyby ktoś znowu to zrobił, to my będziemy sadzili nowe. Cały czas. Uważamy, że taki sposób uhonorowania party prezydenckiej, jaki wybrali słupszczanie, zasługuje na szacunek. Połowa tej kadencji za nami. Zastanawiała się już pani, czy wystartuje w wyborach w 2023 roku? Jestem długodystansowcem i jak coś planuję, to z dłuższą perspektywą czasu, ale jeszcze o tym nie myślałam. Z uwagą przyjęłam informację, że kadencja samorządowa może zostać wydłużona, ze względu na to, że jesienią 2023 roku będą się kumulować wybory parlamentarne i samorządowe. Być może samorządowcy będą mieć wybory później, o pół roku. Bardzo by mi to odpowiadało. Uważam, że wiosenna kampania jest bardziej przyjazna, niż ta późnojesienna. A decyzji jeszcze nie podjęłam. Nie ma we mnie jeszcze do samej siebie pytania: czy chcę to uczynić? To jest trudny czas. / ©℗


Życie regionów

R4

Poniedziałek 6 września 2021

◊ regiony.rp.pl

CENTRUM WSPARCIA BIZNESU W TORUNIU

MATERIAŁ PARTNERA

Panattoni Europe wybudował niedawno Panattoni Park Toruń II o powierzchni 16,5 tys. mkw. Docelowo obiekt ma mieć powierzchnię aż 57 tys. mkw.

Grunty dla logistyki Atrakcyjne grunty pod inwestycje o łącznej powierzchni blisko 50 ha wystawiło na sprzedaż Miasto Toruń. Większość z nich znajduje się na terenie Strefy Inwestycyjno–Logistycznej Toruń Wschód, położonej tuż przy autostradzie A1. MATERIAŁ POWSTAŁ WE WSPÓŁPRACY Z MIASTEM TORUŃ

T

oruń jest gotowy na inwestycje. Posiada w pełni uzbrojone nieruchomości, ich ceny wywoławcze są dużo niższe niż te na rynku wtórnym i to nawet o 50 proc., a ich lokalizacja względem dróg krajowych i autostrady wręcz doskonała – zachęca Łukasz Szarszewski, dyrektor Centrum Wsparcia Biznesu w Toruniu.

Niskie ceny, optymalna komunikacja Na inwestorów czeka 13 nieruchomości położonych w Strefie Inwestycyjno-Logistycznej Toruń Wschód. Ich łączna powierzchnia to 31,6 ha, z czego 3,5 ha jest przeznaczone dla małych i średnich firm. – Oferowane nieruchomości są przeznaczone pod działalność usługową i usługowo-produkcyjną. Wartość nieruchomości kształtuje się w zależności od ich wielkości i położenia. Ich wyceną zajmuje się biegły rzeczoznawca. Ceny wywoławcze nieruchomości o wielkości 5 tys. kw., które będą oferowane w najbliższym przetargu, są w przedziale około 78–95 zł za m kw. Ceny gruntów w strefie w kolejnych przetargach mogą ulec zmianie – wyjaśnia Łukasz Szarszewski. Wspomniana strefa powstała już sześć lat temu. Zgodnie z nazwą znajduje się we

wschodniej części Torunia, obok dróg krajowych 15 i 10, a przede wszystkim autostrady A1. To właśnie położenie – względem sieci dróg – oprócz niskich cen – jest jej kluczowym atutem. – To strategiczna lokalizacja w centralnej części Polski, na skrzyżowaniu szeregu tras drogowych i kolejowych. Jednym z największych atutów inwestycyjnych jest bezpośrednie połączenie z autostradą A1 – zaledwie 3 km od wjazdu na autostradę. Ponadto przez miasto przebiegają cztery drogi krajowe. Inwestorzy znajdą także łatwe połączenie ze światem poprzez własne lotnisko cywilne w Toruniu, a także regionalny międzynarodowy Port Lotniczy w Bydgoszczy, który znajduje się w odległości 40 minut drogi od centrum Torunia – opisuje szef toruńskiego Centrum Wsparcia Biznesu.

Blisko klientów Do tej pory w strefie ulokowało się 12 podmiotów. Są to firmy usługowe i usługowo produkcyjne z branż maszynowej, farmaceutycznej, meblarskiej, klimatyzacji i ogrzewania, transportowej oraz budowlanej. Wszystkie z nich będą budować obiekty w których znajdą się ich nowe siedziby. Wśród nich Icewind Sławomir Rygielski, który zajmuje się kompleksową realizacją inwestycji w zakresie instalacji

wentylacyjnych, klimatyzacyjnych i pomp ciepła. Obsługuje biurowce, szpitale czy też hotele. W strefie pojawił się w tym roku i planuje zbudować siedzibę, na którą składać się będzie magazyn z biurami. – Toruń jest naturalnym wyborem ze względu na regionalny profil działalności firmy, a strefa jest idealnym miejscem na naszą działalność ze względu na bardzo dobre położenie komunikacyjne i istniejącą już infrastrukturę. Poza tym w najbliższym otoczeniu naszej planowanej inwestycji mamy już realizacje instalacji u naszych klientów i to między innymi z tego powodu ten obszar inwestycyjny nas zainteresował – wyjaśnia Sławomir Rygielski. Rok wcześniej z Marek koło Warszawy do Torunia swoją działalność przeniosła marka Isum, pod którą kryje się chemia budowlana. W lipcu tego roku nabyła działkę na terenie strefy. – Przychylność miasta do tego typu inwestycji, korzystna cena działki, dostęp do wykwalifikowanej kadry roboczej – wymienia powody przenosin Mieszko Mikulski. – Obecny magazyn tylko czasowo zaspokoi potrzeby firmy, planowane są kolejne inwestycje w mieście oraz otwieranie nowych miejsc pracy.

Logistyka lubi Toruń Jedną z najlepiej rozwijających się branż w Toruniu jest

rynek magazynowy, który już teraz tworzy 114 tys. mkw. powierzchni. Dlatego coraz częściej po grunty sięgają inwestorzy budujący centra logistyczne. – Jest to jedna z najbardziej atrakcyjnych lokalizacji w aktualnej ofercie Torunia. Działki są bardzo dobrze skomunikowane z DK nr 10, 15 i 91 oraz leżą w bliskości węzła autostrady. Miasto uzyskało dofinansowanie z UE, dzięki czemu pobudowano drogi dojazdowe i doprowadzono w pobliże sieci elektroenergetyczną, gazową i wodociągowo-kanalizacyjną, a także cena zakupu działek była korzystna – opisuje zalety inwestowania w strefie Krzysztof Baranowski, właściciel firmy Pulscenter. Pulscenter działa w powiecie toruńskim od 2005 roku, w samym Toruniu od 2011, a w maju 2020 firma zdecydowała się na kupno działki w strefie. Profil firmy to doradztwo strategiczne, operacyjne w branży medycznej i farmaceutycznej, a także budowa i wynajem powierzchni magazynowo-biurowej. Nowy magazyn o powierzchni 1600 mkw. ma być gotowy we wrześniu.

– Mamy podpisane pięć umów na wynajem powierzchni biurowej oraz wynajem jednej części magazynu wysokiego składowania przez firmę internetową posiadającą portal mojaapteka.pl. Pozostała do wynajęcia druga część magazynu – wyjaśnia Krzysztof Baranowski. W Toruniu inwestują też duzi gracze, jak Panattoni Europe, który wybudował niedawno Panattoni Park Toruń II o powierzchni 16,5 tys. mkw. Docelowo obiekt ma mieć powierzchnię aż 57 tys. mkw. – Jako jeden z największych deweloperów powierzchni przemysłowych w Europie od lat dostrzegamy potencjał Torunia, miasta atrakcyjnego dla sektora logistycznego. Atrakcyjne położenie, dobra infrastruktura techniczna oraz proinwestycyjna polityka miasta są niewątpliwym atutem i szansą na dalszy rozwój rynku usług logistycznych w tym mieście – w ten sposób Robert Dobrzycki, CEO Panattoni Europe ocenił Toruń w miejskiej prezentacji. – Dowodem na to są plany budowy centrum magazynowo-produkcyjnego Panattoni Park Toruń, przestrzeni przeznaczonej dla indywidualnych

wymagań najemców z różnych branż.

Grunty samorządowe i prywatne Oczywiście nie tylko w strefie są powierzchnie, jakie można kupić w Toruniu pod inwestycję. Poza strefą miasto wystawiło na sprzedaż aż 34 działki w 16 innych lokalizacjach. Ich łączna powierzchnia to 18,22 ha. Sporo terenów zostało też wystawionych przez prywatnych właścicieli. To 23 działki w sześciu lokalizacjach o łącznej powierzchni 36,72 ha. – Jesteśmy otwarci na współpracę z prywatnymi właścicielami terenów inwestycyjnych. Naszym głównym celem jest przyciąganie nowych kolejnych przedsięwzięć do Torunia – deklaruje Łukasz Szarszewski z Centrum Wsparcia Biznesu. – Z racji swoich walorów gospodarczych Toruń jest otwarty na przedsięwzięcia związane z turystyką, sektorem usług i kulturą. Szczególnie dynamiczny rozwój obserwowany jest w obszarze logistycznym, turystycznym, farmaceutycznym, medycznym, spożywczym, metalowym, tworzyw sztucznych i chemicznym.


Życie regionów

Poniedziałek 6 września 2021

R5

URZĄD MIASTA TORUNIA

◊ regiony.rp.pl

MATERIAŁ PARTNERA

Tereny inwestycyjne w Toruniu W najbliższych tygodniach miasto Toruń zaprezentuje kilka ciekawych ofert dla biznesu. W portfolio znalazły się nieruchomości dla deweloperów, tereny pod usługi, handel i produkcję, a także działki pod budownictwo jednorodzinne. MATERIAŁ POWSTAŁ WE WSPÓŁPRACY Z MIASTEM TORUŃ

Najwcześniej, bo już 7 września, odbędzie się przetarg na dwie działki przeznaczone

pod budownictwo mieszkaniowe. Pierwsza z nich znajduje się przy ulicy Elbląskiej, druga – przy Szczecińskiej. Tydzień później pod młotek trafi wyceniana na niespełna 1

OFERTA

mln zł działka w północno-wschodniej części miasta, przeznaczona pod projekty usługowe. Na ostatnim wrześniowym przetargu inwestorzy będą mogli z kolei nabyć

działkę w lewobrzeżnym Toruniu pod inwestycje mieszkaniowe. Kolejne cztery postępowania zaplanowano w drugiej połowie października. Te

OFERTA

przetargi dotyczyć będą m. in. dwóch terenów w pobliżu Motoareny, które będzie można wykorzystać pod obiekty usługowe czy maga/ ©℗ zynowe.

OFERTA

wrzesień

październik

październik

7

14

19

19

Toruń, Elbląska 51-53 powierzchnia działki: 0,071 ha cena wywoławcza: 230 000 zł

Toruń, Tarnowska 38-40 powierzchnia działki: 0,313 ha cena wywoławcza: 960 000 zł

Toruń, Pera Jonssona 4 powierzchnia działki: 0,318 ha cena wywoławcza: 1 147 000 zł

Przetarg na sprzedaż działki pod budownictwo mieszkaniowe jednorodzinne. Teren znajduje się w północno – wschodniej części miasta.

Działka inwestycyjna pod usługi znajduje się w północnowschodniej części Torunia, na osiedlu domów jednorodzinnych w dzielnicy Bielawy.

Teren w sąsiedztwie stadionu żużlowego Motoarena przeznaczony jest pod usługi. Dopuszcza się również składy magazyny oraz obiekty usługowo-produkcyjne.

7

28 14

28

październik

www.torun.direct/news/ portfolio-inwestycyjne-torunia

OFERTA

wrzesień

wrzesień

Więcej informacji i nowe oferty znajdziesz pod adresem:

Toruń, Świdnicka 7 działek: 0,5 ha każda cena wywoławcza: 400 000 – 480 000 zł W Strefie Inwestycyjno-Logistycznej w sąsiedztwie węzła autostradowego. To oferta dla małych lub średnch firm.

19

26

wrzesień

wrzesień

październik

październik

7

28

19

26

Toruń, Jemiołowa 12-14 /Tarnobrzeska 6 powierzchnia działki: 0,076 ha cena wywoławcza: 240 000 zł

Toruń, Szubińska 23 powierzchnia działki: 0,327 ha cena wywoławcza: 900 000 zł

Toruń, Szosa Bydgoska 76-80 powierzchnia działki: 0,627 ha cena wywoławcza: 1 734 000 zł

Toruń, Jemiołowa 12-14 powierzchnia działki: 0,032 ha cena wywoławcza: 85 000 zł

Do kupienia nieruchomość pod zabudowę mieszkaniową jednorodzinną i usługi z wyłączeniem usług kolidujących z funkcją mieszkaniową.

Działka pod usługi w lewobrzeżnej części miasta. Dopuszczalna funkcja to budownictwo mieszkaniowe integralnie związane z prowadzoną działalnością gospodarczą.

Kolejna oferta na sprzedaż działki inwestycyjnej między Motoareną, a budynkami dawnego Merinotexu.

Działka w północnej część miasta – na osiedlu Wrzosy Leśna-Polana, atutem jest dobre skomunikowanie z drogą wojewódzką nr 553 oraz z drogą krajową nr 91.


Życie regionów

R6

Poniedziałek 6 września 2021

◊ regiony.rp.pl

RYNEK PRACY

Boom na pracowników rozlewa się po Polsce Na wszystkich lokalnych rynkach widać poprawę po pandemicznym załamaniu, choć może jeszcze nie wszędzie kandydaci mogą dyktować swoje warunki. Wraz z odbudowującą się gospodarką firmy potrzebują coraz więcej rąk do pracy. Główny Urząd Statystyczny oszacował ostatnio, że w I kwartale tego roku przedsiębiorstwa szukały już ponad 420 tys. pracowników, a do końca IV kwartału planują zatrudnić kolejne prawie 600 tys. Łącznie w tym roku powstanie więc ponad milion miejsc pracy.

Skokowy wzrost ofert Także dane portalu Pracuj. pl potwierdzają bardzo dużą aktywność pracodawców w ostatnich miesiącach. – Liczba ofert na Pracuj.pl po pierwszych siedmiu miesiącach 2021 roku przekroczyła już ponad pół miliona, a w II kwartale br. była wyższa o 26 proc. niż w pierwszych trzech miesiącach tego roku – zaznacza Aleksandra Skwarska, PR & CSR Manager w Pracuj.pl. Co ważne, pozytywne zmiany dotyczą nie tylko województw o niskim bezrobociu i rozwiniętej gospodarce, ale też tych stereotypowo kojarzonych jako trudne rynki pracy. – Największe wzrosty procentowe liczby ofert między II i I kwartałem 2021 roku odnotowaliśmy w woj. warmińsko-mazurskim – aż o 32 proc., lubuskim – 28 proc. i świętokrzyskim – 27 proc., a tuż za nimi w pomorskim – 26 proc.,

zachodniopomorskim i opolskim – po 25 proc. – wylicza dla „Życia Regionów” Aleksandra Skwarska.

Podlasiu, gdzie na jedną ofertę przypadają aż 23 osoby bezrobotne.

Warszawa przyciąga Braki rąk do pracy – Na naszym rynku pracy widać zdecydowaną poprawę – potwierdza Zdzisław Szczepkowski, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Olsztynie. – Może jeszcze nie wróciliśmy do najlepszych wyników z 2019 r., ale na pewno jest lepiej niż rok temu. Stopa bezrobocia liczona na podstawie badań aktywności ekonomicznej ludności w II kwartale wyniosła u nas tylko 3,7 proc. – mówi dyrektor. Choć trzeba przyznać, że problemem pozostaje stopa bezrobocia rejestrowanego wynosząca 8,9 proc. w lipcu tego roku. Jak dodaje dyrektor, liczba ofert pracy (zgłoszonych w powiatowych urzędach pracy) jest obecnie o ponad 30 proc. wyższa niż rok wcześniej, a liczba zarejestrowanych oświadczeń pozwalających na pracę cudzoziemców wzrosła aż o 150 proc., do ponad 36 tys. – Firmy potrzebują rąk do pracy, a nawet zaczynają narzekać na brak chętnych – mówi Szczepkowski. Z danych WUP w Olsztynie wynika, że w lipcu na jedną ofertę pracy przypadło 10 osób bezrobotnych, co jest jednym z lepszych wyników w Polsce. Nieco gorzej jest na

– Podlasie jest zwykle zaliczane do województw z wysoką stopą bezrobocia, a ta obecnie jest u nas najniższa wśród regionów Polski wschodniej i niewiele wyższa niż średnia w kraju – komentuje Jarosław Sadowski, wicedyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Białymstoku. – Oczywiście daleko nam do Śląska czy Warszawy, nie mamy tak dynamicznego rynku pracy, jesteśmy regionem o niewielkiej populacji, ale widać pozytywne trendy – dodaje. Także w woj. podlaskim sytuacja jest znacznie lepsza niż przed rokiem, choć może jeszcze nie tak dobra jak przed wybuchem pandemii. I także ze strony pracodawców płyną sygnały, że mają coraz większy problem z zapełnieniem wakatów. – Naszym szczęściem i nieszczęściem jest bliskość stolicy, bo wiele osób migruje do Warszawy czy po prostu jeździ tam do pracy. A do tego mamy wiele obszarów wiejskich, skąd trudno ściągnąć chętnych do pracy – podkreśla Sadowski. Jeśli chodzi o nominalną liczbą ofert pracy, to wciąż najwyższa jest rzeczywiście w bardziej rozwiniętych regio-

nach. Z badań GUS wynika, że z całej puli 600 tys. osób pracodawcy z Mazowsza planują jeszcze w tym roku przyjąć aż 135 tys. osób (z czego w Warszawie i okolicach blisko 110 tys. osób). Także na Dolnym Śląsku, w Małopolsce, na Śląsku i w Wielkopolsce ma powstać sporo miejsc pracy – odpowiednio od 51 tys. do 68 tys. To spodziewany wynik, bo wszystkie wyżej wymienione województwa zajmują od lat czołowe miejsca w zestawieniu aktywności pracodawców.

Chłonne branże Z analizy „Życia Regionów” wynika także, że to właśnie w tych regionach stosunek liczby osób bezrobotnych do planowanych przyjęć jest najlepszy (przykładowo w Warszawie na jedno planowane miejsce pracy przypada 0,5 osoby bezrobotnej, zaś na Podkarpaciu – aż 4,6). – Osoby o wybranych specjalizacjach w branżach technicznych mogą przebierać w ofertach rywalizujących o pracowników firm. Szczególnie widoczne jest to w regionach takich jak województwa śląskie, dolnośląskie, łódzkie, wielkopolskie czy pomorskie, gdzie intensywnie rozwijają się powierzchnie magazynowe, logistyka czy branża samochodowa, która stara się nadrobić przestoje produkcyjne wywołane pandemią – wyjaśnia Marcin Iwaniec, Business

SHUTTERSTOCK

ANNA CIEŚLAK-WRÓBLEWSKA

Osoby o wybranych specjalizacjach w branżach technicznych mogą przebierać w ofertach rywalizujących o pracowników firm Unit Manager, HRK Engineering & Manufacturing.

Kto dyktuje warunki Eksperci zgodnie oceniają, że w tych zwyczajowo bardziej aktywnych województwach mamy już z pewnością tzw. rynek pracownika, gdzie kandydaci mogą w zasadzie dyktować warunki, np. płacowe. W pozostałych może jeszcze trochę brakuje do takiej sytuacji, m.in. ze względu na słabiej rozwinięty sektor produkcyjny czy sektor nowoczesnych usług, które generują najwięcej najlepiej płatnych miejsc pracy. Jak zauważa Aleksandra Marcinkowska, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Kielcach, część osób poszuku-

jących dziś pracy odmawia jej podjęcia ze względu na zbyt niskie wynagrodzenie. – Zwłaszcza mieszkańcom wsi nie opłaca się dojeżdżać do oddalonego zakładu albo kalkulują, czy wynagrodzenie jest wyższe niż świadczenia społeczne, które otrzymują – opisuje dyrektor. Na razie takie zachowania niekoniecznie przekładają się na wzrost proponowanych stawek przez wszystkie firmy. – Nie wszystkich przedsiębiorców po pandemicznym osłabieniu stać na podwyżki, tym bardziej że znacząco rosną koszty funkcjonowania firm z tytułu rosnącej płacy minimalnej oraz wysokiej inflacji, drożejących paliw, surowców, materiałów budowlanych itp. – zaznacza dyrektor Szczep/ ©℗ kowski.

KADRY

W Warszawie czas kolejnej zmiany w ratuszu Rezygnacja wiceprezydenta Roberta Soszyńskiego rozpoczyna etap politycznej gry wokół jego następcy. A to wszystko w nowym klimacie politycznym. MICHAŁ KOLANKO

26 sierpnia 2021 r. był jednym z ważniejszych dni w trakcie kadencji prezydenta Rafała Trzaskowskiego. Wtedy bowiem wiceprezydent Robert Soszyński w trakcie posiedzenia Rady Miasta ogłosił informację, o której w Warszawie mówiło się już od wielu dni. Stwierdził oficjalnie, że jego misja w ratuszu dobiegła końca. Chyba żaden ze współpracowników Rafała Trzaskowskiego nie budził takich emocji jak właśnie Soszyński. Aktywiści z Miasto jest Nasze nazwali go „betonowym prezydentem” ze względu na niechęć do zmian w mieście, zwłaszcza dotyczących komunikacji pieszej i rowerowej. – Byłemu wiceprezydentowi „zawdzięczamy” np. blokowanie przez dwa lata wytyczenia przejść naziemnych przez rondo Dmowskiego. Po jego następcy nie spodziewam się niczego dobrego, bo ma to być ktoś z

rozdzielnika partyjnego. Ale już gorzej być chyba nie może. Można mieć przynajmniej nadzieję, że będzie to ktoś związany z samorządem, kto ma kontakt z mieszkańcami, kto widzi, że postawy i oczekiwania się zmieniają – mówi w rozmowie z „Życiem Regionów” Jan Mencwel z Miasto Jest Nasze. Prezydent Trzaskowski w ostatnim czasie bardzo mocno stawia na projekt zmian w stolicy nazywany Nowym Centrum Warszawy, zakładający przebudowę kilku kluczowych punktów w mieście. Kierunek jest jasny – więcej zieleni, przestrzeni dla pieszych i rowerzystów. Było całkiem jasne, że drogi Trzaskowskiego i Soszyńskiego już od dawna się rozchodzą. – To napięcie było ewidentne i narastało od dawna – zwraca uwagę jeden z naszych informatorów. I dodaje, że już na początku tego roku Trzaskowski przekazał wiceprezydentowi Michałowi Olszewskiemu najważniejsze kompetencje z dotychczasowego portfolio Soszyńskiego. Zmiana była więc tylko kwestią czasu. Kto zastąpi wiceprezydenta Soszyńskiego? Ta nominacja

będzie uważnie obserwowana zarówno z powodów politycznych, jak i symboliczno-wizerunkowych. Z naszych rozmów wynika, że obecnie najczęściej pojawia się nazwisko Kacpra Pietrusińskiego, radnego Platformy z Warszawy. Według naszych informacji działacze PO oczekują, że miejsce Soszyńskiego zajmie osoba rekomendowana przez partię, tak jak było to w przypadku jego nominacji. Decyzji o następcy Soszyńskiego nie ma. Zarówno politycy, jak i obserwatorzy warszawskiego samorządu czy dziennikarze zadają też pytanie, jaki w praktyce będzie

zakres obowiązków, które przejmie nowy wiceprezydent. Ta symboliczna zmiana następuje w symbolicznym momencie. Z jednej strony na półmetku kadencji samorządu, z drugiej w chwili, gdy władzę w Platformie przejął Donald Tusk, obecnie p.o. przewodniczącego. Rafał Trzaskowski kontestował to przejęcie. – Ale nie znalazł sojuszników w ludziach z władz PO, w tym nie tylko u Borysa Budki, ale też m.in. Marcina Kierwińskiego. To kładzie się cieniem na ich relacji – twierdzi bardzo dyplomatycznie nasz rozmówca z partii. A to Kierwiński – wpływowy

Premiera jutro godz. 12.00

Iwona Waszkiewicz zastępczyni prezydenta Bydgoszczy i przewodnicząca Komisji Unii Metropolii Polskich ds. Edukacji i Mediów. Zaprasza Michał Kolanko

podcasty Partnerem cyklu podcastów jest Unia Metropolii Polskich

sekretarz generalny PO i szef warszawskich struktur partii – jest jedną z osób, które mają najwięcej do powiedzenia, jeśli chodzi o wskazanie nowego wiceprezydenta miasta. – Być może w tej wychłodzonej atmosferze ten proces potrwa dużo dłużej, niż się spodziewamy, a na następcę Soszyńskiego jeszcze poczekamy – podsumowuje nasz informator z Platformy. Tuż po rezygnacji Soszyńskiego ratusz informował, że finalizacji przetasowań w ratuszu można się spodziewać jeszcze we wrześniu. To nie pierwsze zmiana w ratuszu w ostatnich kilkunastu miesiącach. W listopadzie 2020 roku wiceprezydent Aldona Machnowska-Góra zastąpiła Pawła Rabieja z Nowoczesnej, który został zdymisjonowany przez prezydenta Trzaskowskiego. Rabiej przestał być wiceprezydentem, gdy okazało się, że wyjechał na urlop bez zgody prezydenta Trzaskowskiego. Takie przynajmniej było oficjalne wytłumaczenie sytuacji. Sam Rafał Trzaskowski w niedawnej rozmowie z „Rzeczpospolitą” sugerował, że najbardziej prawdopodobnym obecnie scenariuszem jest to, że będzie kandydował w War-

szawie na kolejną kadencję. „Ale jeśli okaże się, że aby wygrać wybory z PiS, będzie potrzebne zaangażowanie nas wszystkich w inny sposób, to nie jestem w stanie tego wykluczyć” – zastrzegł prezydent stolicy. W partii, której jest wiceprzewodniczącym, nikt nie spodziewa się też, że Trzaskowski – świeżo po zakończeniu pierwszej edycji Campusu Polska Przyszłości w Olsztynie – rzuci wyzwanie Donaldowi Tuskowi w jesiennych wyborach na szefa partii. Sygnalizuje to też obecnie w wypowiedziach w mediach sam Trzaskowski. Zarówno z oficjalnych wypowiedzi prezydenta stolicy, jak i rozmów kuluarowych wynika, że wspomniane wcześniej Nowe Centrum Warszawy będzie priorytetem dla ratusza na drugą część kadencji. Niezależnie od tego, czy (teraz wszystko na to wskazuje) Rafał Trzaskowski wystartuje w wyborach na kolejną kadencję. Ratusz w ostatnich miesiącach dokonał też zmian w polityce informacyjnej i komunikacyjnej miasta, zwłaszcza jeśli chodzi o pokazywanie realizowanych właśnie projektów w sferach zieleni miejskiej, / ©℗ transportu i usług.


◊ regiony.rp.pl

Życie regionów

Poniedziałek 6 września 2021

R7 COVID-19

Mobilny punkt szczepień pod szkołą Warszawa w ramach akcji pilotażowej już rozpoczęła szczepienia uczniów na Woli. W innych miastach zbierane są dane dotyczące nastolatków, którzy chcą przyjąć szczepionkę.

Medycy są zgodni, że problemem nie jest nadmiar szpitali, ale niedostateczna liczba personelu medycznego wszystkich szczebli

OCHRONA ZDROWIA

Szpitale samorządowe do zmiany, nie likwidacji Podczas kolejnych fal pandemii ratowały zakażonych mieszkańców, teraz wyręczają przychodnie. Szpitale powiatowe są potrzebne – mówią eksperci. KAROLINA KOWALSKA

S

zesnaście lat temu w Danii były 132 szpitale na 5 mln mieszkańców. Obecnie jest tam 16 szpitali. W Polsce mamy dziś około tysiąca szpitali, a powinno ich być ok. 130 na 40 mln mieszkańców – powiedział marszałek Tomasz Grodzki, profesor medycyny, podczas Campusu Polska Przyszłości, a w mediach rozgorzała dyskusja na temat konieczności likwidacji szpitali powiatowych. Na Twitterze marszałek doprecyzował, że polskiej ochronie zdrowia potrzebne są zdecydowane i radykalne działania naprawcze: „Stoimy przed planowanym na 11 września strajkiem zdesperowanego personelu medycznego, a rządzący najwyraźniej uważają, że wszystko działa dobrze. To prosta droga do zapaści systemu”.

Rekord na salach Na te słowa natychmiast zareagowali politycy PiS. Były marszałek Senatu Stanisław Karczewski, również lekarz, stwierdził, że marszałek „widocznie nigdy nie był w szpitalach powiatowych i nie zdaje sobie sprawy, jaką rolę w systemie służby zdrowia one pełnią”. Dodał, że szpitale powiatowe w większości leczą chorych ludzi w Polsce”. Jak wynika z opublikowanych na początku września przez Ministerstwo Zdrowia „Map potrzeb zdrowotnych 2022–2026”, jedno na pięć łóżek w polskich szpitalach stoi puste, a według danych OECD z 2018 r. Polska plasuje się na piątym miejscu wśród krajów UE, jeśli chodzi o współczynnik łóżek szpitalnych na tysiąc osób – 6,5 łóżka. I choć w latach 2017–2018 liczba łóżek szpitalnych na 100 tys. ludności spadała w całej Unii, w Polsce liczba ta nie wykazywała silnego trendu malejącego. „Analiza

liczby łóżek i obłożenia może stanowić istotny element przy podejmowaniu decyzji dotyczących optymalizacji rozmieszczenia oddziałów w Polsce” – czytamy w dokumencie. Jak się okazuje, najwięcej łóżek na 100 tys. mieszkańców jest na Śląsku (587,8), a najmniej w Małopolsce (474). Pomorskie (516,8), opolskie (528), lubuskie (533,7) i mazowieckie (537,8) mieszczą się w środku stawki. I choć część ekspertów nie ma wątpliwości, że utrzymanie tak dużej liczby łóżek dodatkowo obciąża budżet ochrony zdrowia, przyznają rację Karczewskiemu: to nie jest czas, by je likwidować.

Zmienić profil – Liczba szpitali lokalnych – powiatowych i miejskich – które mają kontrakt z NFZ, w ciągu ostatniej dekady zmniejszyła się o jedną czwartą i wydaje się, że nie ma już czego likwidować. W dodatku szpitale te swoim zasięgiem obejmują często populację znacznie większą niż powiat, w którym się znajdują. Wydaje się więc, że nie należy ich likwidować, a restrukturyzować, przekształcając mniej obłożone oddziały w bardzo potrzebne zakłady opiekuńczo-lecznicze czy oddziały psychiatryczne – mówi Marek Wójcik, ekspert Związku Miast Polskich i członek rady małopolskiego oddziału NFZ. Zdaniem Łukasza Jankowskiego, prezesa Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie, reforma ochrony zdrowia powinna polegać nie na zmniejszaniu łóżek szpitalnych, a poprawie jakości usług zdrowotnych: – Póki nie wiemy, który szpital jak leczy i jaka jest jakość udzielanych w nim świadczeń, nie jesteśmy w stanie na nią wpływać – zauważa. Dodaje, że nie należy przystępować do dyskusji o likwidacji szpita-

li bez przemodelowania całego systemu ochrony zdrowia. – Na zmniejszenie liczby łóżek szpitalnych moglibyśmy sobie pozwolić przy dobrze działającej podstawowej opiece zdrowotnej (POZ), krótkich kolejkach i wydajnej diagnostyce. W dzisiejszej rzeczywistości, przy niewydolnym systemie, szpitale pełnią często rolę przypisaną tradycyjnie POZ i ambulatoryjnej opiece specjalistycznej – pacjenci przyjmowani są na trzy dni do szpitala, bo tylko tutaj mają szansę na wykonanie badań – zauważa dr Jankowski. I dziwi się nagłej wolcie rządzących. – Podczas ministerialnej debaty „Wspólnie dla zdrowia” ustalono, że szpitali ma być nie więcej niż 200. Teraz, gdy z drugiej strony sceny politycznej pada taki głos, słyszymy, że żadnego zmniejszania nie będzie – zauważa. Filip Płużański, dyrektor ds. medycznych szpitala w Łowiczu, dodaje, że na nadliczbowych łóżkach w szpitalach kładzeni są pacjenci, którzy trafiają do szpitala w stanie wynikającym z tego, że nie doczekali się wizyty w przychodni, bo albo nie można jej było zrealizować, albo umówieni są dopiero na rok 2027. – Gdyby nie szpitale powiatowe ze swoimi „nadmiarowymi” łóżkami, ci ludzie nie mieliby się gdzie podziać i prawdopodobnie część z nich by nie przeżyła – mówi dr Płużański. Podkreśla też rolę placówek lokalnych w walce z kolejnymi falami koronawirusa. – To szpitale powiatowe pomogły w walce z kolejnymi falami koronawirusa. Bez małych placówek, w których otwierano oddzialiki covidowe na 22 osoby, nie udałoby się uratować wielu osób. Te niewielkie, zaimprowizowane oddziały obsadzał u nas cały personel szpitala stanowiący zaledwie 30 lekarzy, czyli tylu, ilu w dużych szpitalach klinicznych można spotkać na jednym piętrze – mówi dr Płużański.

Rzeczywiście, z dala od wielkich ośrodków miejskich to małe szpitale lokalne ratowały cięższe przypadki Covid-19, radząc sobie z o wiele gorszym wyposażeniem i często bez wcześniejszego przeszkolenia do obsługi respiratorów. Na jesieni zeszłego roku, gdy okazało się, że rządzący przespali czas na przygotowania na szczeblu centralnym, wiele mniejszych szpitali naprędce organizowało oddziały covidowe, konstruując śluzy i przepierzenia z folii, by móc oddzielić zakażonych od niezakażonych.

Kadry w odwrocie A dyrektorzy placówek i personel sami montowali respiratory przysłane przez Rządową Agencję Rezerw Strategicznych, często samodzielnie poszukując zaworów do instalacji tlenowej. Medycy są zgodni: problemem nie jest liczba szpitali czy łóżek stanowiących ich wyposażenie, ale wciąż niedostateczna liczba personelu medycznego wszystkich szczebli. O braku medyków mówi się od wielu lat, ale jeszcze poważniejszym problemem może okazać się malejąca liczba pielęgniarek, bez których nie jest w stanie funkcjonować żaden szpital. W 2020 r. wiek emerytalny osiągnęło 9 tys. z 260 tys. zatrudnionych pielęgniarek i położnych. Na szczęście wiele pracuje mimo osiągnięcia wieku emerytalnego. Podobnie jest z lekarzami. – Rozwiązaniem jest zwiększenie liczby personelu medycznego, o który w Łowiczu musimy dziś konkurować z placówkami w Kutnie, Głównie, Skierniewicach i Sochaczewie, a nie likwidowanie łóżek – / ©℗ mówi Filip Płużański.

Przeciwko koronawirusowi szczepione mogą być dzieci i młodzież od 12. roku życia. Osobom od 12. do 18. roku życia może być podana szczepionka Pfizera, a od niedawna również Moderny. Obydwa preparaty podaje się w dwóch dawkach: drugą dawkę Pfizera sugeruje się podać po 21 dniach, zaś Moderny – po 28 dniach. Uczniowie, którzy skończyli 18. rok życia, a decydują się na szczepienie, mogą przyjąć każdą z dostępnych szczepionek. W Łodzi zaszczepiono do tej pory ok. 42 proc. osób w wieku od 12 do 19 lat, czyli ok. 18 tys. uczniów. W innych miastach poziom zaszczepieni nastolatków jest podobny. Sięga 50 proc. – W przypadku młodzieży do 18. roku życia zgodę na szczepienie może wyrazić tylko rodzic, dlatego też łódzkie szkoły, które wyraziły chęć współpracy przy organizacji szczepień – a jest ich na dziś ok. 80 – już od 1 września, na pierwszych spotkaniach z rodzicami, przekazują informację, że jest możliwość organizacji szczepień – mówi Szymon Kostrzewski, dyrektor wydziału zdrowia i spraw społecznych UMŁ. Łódzkie przychodnie akcję szczepień będą mogły zorganizować w samej placówce, ale też np. w poradni, która znajduje się w bliskim sąsiedztwie szkoły, jak choćby w przypadku XXIII Liceum Ogólnokształcącego, którego budynek sąsiaduje z Miejskim Centrum Medycznym Widzew przy al. Piłsudskiego 157. – Jak tylko zbiorą się chętni, to ruszamy ze szczepieniami. W połowie września chcielibyśmy zacząć – zapowiada Marcin Masłowski, rzecznik prezydent Łodzi. Do szczepień uczniów przygotowują się też władze innych miast. Władze Krakowa zdecydowały o utworzeniu mobilnych zespołów szczepiących, które przeprowadzą szczepienia na terenie szkół. Szczepione będą wyłącznie dzieci z pisemną zgodą rodziców. – Akcja szczepień, zgodnie z wytycznymi ministerstwa, powinna być poprzedzona

ADOBESTOCK

ADOBESTOCK

JANINA BLIKOWSKA

tygodniem informacyjnym, a same szczepienia powinny się rozpocząć pomiędzy 13 a 19 września. Opisana przez ministerstwo procedura nie przewiduje udziału w tej akcji organów prowadzących szkoły – zauważa Małgorzata Tabaszewska z krakowskiego magistratu. – Chociaż w ostatnim miesiącu wzrosła liczba zaszczepionych dzieci i młodzieży w wieku 12–19 lat – aktualnie ok. 50 proc. – to nadal jest to najsłabiej zaszczepiona grupa mieszkańców Krakowa. W pozostałych grupach wiekowych liczba ta przekracza już 70 proc – zauważa urzędniczka. W Gdańsku wraz z rozpoczęciem roku szkolnego ruszyły zapisy dzieci i młodzieży na szczepienia przeciwko Covid-19. – Od przyszłego tygodnia uruchomimy mobilny punkt szczepień. Specjalny autobus będzie odwiedzał wszystkie gdańskie szkoły – zapowiada Marta Formella z gdańskiego ratusza. Zapisy chętnych będą prowadziły poszczególne placówki. Od 4 września w Centrum Historii Zajezdnia we Wrocławiu staną punkty drive-thru dla uczniów i nauczycieli. Będą mieli oni możliwość skorzystania z konsultacji lekarskich, a wszyscy zaszczepieni w tym dniu za darmo będą mogli zwiedzać Centrum Historii Zajezdnia. – Do szkół trafiły już informacje, które zostaną przekazane nauczycielom, uczniom i ich rodzicom – mówi Joanna Nyczak, dyrektor wydziału zdrowia i spraw społecznych wrocławskiego ratusza. Władze Wrocławia zapewniają, że w razie konieczności wesprą szkoły w organizacji punktów szczepień. W Poznaniu, jak mówi Eliza Malarecka, kierownik Oddziału Projektów Edukacyjnych i Relacji Zewnętrznych Wydziału Oświaty Urzędu Miasta, w najbliższych dniach dyrektorzy placówek będą zbierać deklaracje od rodziców na temat chęci przystąpienia do szczepień. A w Warszawie w ramach pilotażu pierwsze szczepienia rozpoczęły się w szkołach na Woli. – To projekt dzielnicy, która porozumiała się z izbą lekarską i zaczęła szczepić młodzież powyżej 12. roku życia już w wakacje – mówi Monika Beuth-Lutyk, rzecznik stołecznego ratusza. Zapowiada, że to, jak będą zorganizowane punkty szczepień, będzie w głównej mierze zależało od liczby zainteresowanych osób w danej / ©℗ szkole.

Czytaj więcej:

regiony

Uczniowie mogą się zaszczepić tylko za zgodą rodziców


R8

Życie regionów

Poniedziałek 6 września 2021

◊ regiony.rp.pl

TURYSTYKA MATERIAŁ POWSTAŁ WE WSPÓŁPRACY Z URZĘDEM MARSZAŁKOWSKIM WOJEWÓDZTWA DOLNOŚLĄSKIEGO

S

zeroka i zróżnicowana oferta turystyczna Dolnego Śląska jest doskonale znana w całej Polsce i daleko poza granicami naszego kraju. Bogactwo zamków, pałaców, obiektów sakralnych, zabytków techniki, tajemnicze podziemia czy malownicze krajobrazy od lat przyciągają tutaj zarówno osoby, które poszukują wypoczynku, jak i amatorów aktywnego spędzania czasu.

Teraz Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego pod hasłem #SzlakMaSmak zachęca gości także do przyjazdu i poznawania regionalnych specjałów kulinarnych. A jest ich bardzo wiele. To produkty m.in. mleczne (kamieniogórski ser pleśniowy, ser Dolny Śląsk ma wielowiekowe tradycje winiarskie i piwowarskie kozi łomnicki, ser zgorzelecki, twaróg sudecki) i mięsne (szynka pieczona z Karkonoszy, salceson polski z Karkonoszy, kabanosy z cielęciną z Karkonoszy czy kiełbasa galicjanka z Niemczy), miody (sudecki miód gryczany, wielokwiatowy miód z Doliny Baryczy, miód wrzosowy z Borów Dolnośląskich), a także warzywa i owoce, produkty rybołówstwa, wyroby piekarnicze i cukiernicze czy oleje i tłuszcze. Ale region oferuje także poznawanie miejsc związanych z produkcją różnego rodzaju napojów. Ułatwia to m. in. Dolnośląski Szlak Piwa i Wina, który pomaga gościom z całej Polski i z zagranicy odwiedzanie zlokalizowanych tu browarów i winnic. Szlak łączy nowie Śląskim. Szlak połączył natury i bezpośredni kontakt w sobie ciekawą ofertę agro- ludzi pasji – browarników i z producentami – mówi Nestor turystyki i gastronomii. Jego winiarzy. Aby pokazać tury- Kościański, właściciel Winnicy atutami są zarówno degusto- stom atrakcje eno- i birotury- Moderna. wanie regionalnych wyrobów, styczne, ale także kulturę całe– Dolny Śląsk to jeden z jak i poznawanie pasjonatów, go regionu, swoje siły połączy- najcieplejszych regionów w którzy tworzą te ciekawe ło 20 winnic i 11 browarów. Polsce. To tutaj okres wegetacji miejsca. – To szlak, który powinien jest najdłuższy. Historia upra– Dolnośląski Szlak Piwa i odkryć każdy zainteresowany wy winorośli w naszym regioWina pokazuje nasz region z rzemieślniczymi wyrobami i nie trwa już od średniowiecza. nieznanej dotąd perspektywy. chcący poznawać Dolny Śląsk Pierwsza wzmianka na ten teWciąż jeszcze niewielu tury- poprzez kulinaria. Idealne mat pojawiła się w 1206 roku i stów wie, że obfituje on w miejsce dla osób lubiących dotyczyła winnicy w Trzebnimałe, lokalne obiekty rze- aktywny wypoczynek na łonie cy. To, co nas wyróżnia, to pamieślnicze, które mają bardzo wiele do zaoferowania. Niebanalne produkty, tworzone w naturalny sposób przez właścicieli tych miejsc, to doskonały powód, żeby zwiedzić Dolny Śląsk – podkreśla marszałek województwa dolnośląskiego Cezary Przybylski z Bezpartyjnych i Samorządowców. – Kampania #SzlakMaSmak, promująca Dolnośląski Szlak Piwa i Wina, ma ułatwić turystom zwiedzanie Dolnego Śląska i poznawanie zlokalizowanych tutaj browarów i winnic. Zrzeszenie obejmuje już 31 podmiotów i cały czas się powiększa. Jest to idealna propozycja dla tych, którzy zamiłowanie do kulinariów łączą z turystyką oraz historią – dodaje wicemarszałek Grzegorz Macko z Prawa i Sprawiedliwości.

MAT. PRAS.

Jak smakuje Dolnośląskie

Dolny Śląsk zaprasza na kulinarną przygodę

Region hasłem #SzlakMaSmak zachęca do poznania lokalnych produktów rzemieślniczych oraz miejscowych kulinariów. je Marcin Kucharski z Winnicy Agat.

sjonaci, którzy profesjonalnie podchodzą do uprawy winorośli, produkcji wina, promocji kultury picia wina, odnowienia tradycji winiarskiej na Dolnym Śląsku – wyjaśnia Nestor Kościański. – Enoturystyka opowiada trochę o samej uprawie winorośli i o winie, więc bardzo łatwo łączy ludzi. To właśnie pasja, ciekawe historie i niesamowite widoki najczęściej przyciągają turystów – doda-

Nowy przewodnik Region wyszedł także naprzeciw oczekiwaniom turystów, przygotowując kompendium wiedzy o winach. Najnowszy przewodnik „Polskie wina” zawiera informacje dotyczące mało znanych dziejów winiarstwa na Dolnym Śląsku i w całej Polsce, obszerny i aktualny przegląd winnic z opisem ich działalności oraz komentarzem eksperckim i oceną dostępnych roczników win, a także przedstawia atrakcje. Przewodnik jest dostępny w obiektach znajdujących się na szlaku, a także w trakcie imprez w ramach Formuły Winiarze i Przyjaciele. Premiera przewodnika to jeden z elementów wspierających kampanię #SzlakMaSmak. Ponadto działania promocyjne obejmują serię filmów i informacji prezentujących zarówno szlak, jak i atrakcje turystyczne, dla których bazą wypadową może być zwiedzanie winnic i browarów.

Okiem praktyków

Dolnośląski Szlak Piwa i Wina istnieje od 2018 roku i ciągle się rozwija. Dołączyły do niego trzy kolejne winnice: Winnica Silesian, położona w Wojnarowicach u stóp góry Ślęży, Winnica L’Opera, zlokalizowana na Wzgórzach Trzebnickich, oraz Winnica Christopher, znajdująca się w Jorda-

MAT. PRAS.

Poznaj ludzi z pasją

Dolnośląski Szlak Piwa i Wina tworzy 20 winnic i 11 browarów

W ramach kampanii jej organizator, Urząd Marszałkowski, zaprosił na Dolny Śląsk wielu blogerów i influencerów, którzy pokażą uroki i atrakcje regionu, a także przetestują lokalne produkty. Dolny Śląsk odwiedzają więc znani i lubiani blogerzy zajmujący się zwiedzaniem, kulinariami, turystyką z perspektywy dwóch kółek, a nawet szeroko pojętą nauką: Kołem Się Toczy, Beata Śniechowska, Wrocławskie Podró-

że Kulinarne, Crazy Nauka, Minta Eats, Bartek w Podróży, Zbieraj się, Silver Mint, Matka w Mieście, Atrakcyjne wakacje z dzieckiem, Wolnym Krokiem, Dziewczyna z butelką wina, Karoli Zdaniem, Dolny Śląsk dla Uli, Michał Brezdeń – nie tylko o podróżach, MaNa w podróży, Podróże i Fotografia – Łukasz Kędzierski, Wszędobylscy, Mamba on bike. – To, że Dolnośląskie wyróżnia się na tle całego kraju zamkami i pięknymi widokami, wie każdy. Ale o bogatej tradycji piwowarskiej i winiarskiej już niekoniecznie. A to wielka szkoda! Bo jeździmy po całej Europie oglądać winnice czy próbować różnych trunków, kiedy to w naszym własnym kraju mamy również takie perełki! Zachęcam, sam za chwilę wybieram się tam na rower! – mówił Karol Werner, autor bloga Kołem Się Toczy, jeden z najbardziej rozpoznawalnych podróżników rowerowych młodego pokolenia. Dolnośląski Szlak Piwa i Wina jest dobrze oznakowany i łączy się ze ścieżkami edukacyjnymi i archeologicznymi. Jest przyjazny piechurom, rowerzystom czy amatorom motocykli. Jak podkreślają jego twórcy, można na niego wejść w jakimkolwiek miejscu i podążać w dowolnym kierunku, odwiedzając tworzące go browary i winnice. Jest on także świetnym punktem startu, zachęcającym do poznawania malowniczych okolic poszczególnych punktów na trasie. Jednocześnie twórcy szlaku zastrzegają, że tych miejsc jest tak wiele, iż zapewne trudno byłoby odwiedzić je wszystkie podczas jednej wizyty. To z kolei otwiera drogę do kolejnych odwiedzin regionu…/ ©℗ —Jeremi Jędrzejkowski


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.