Magazyn "Życie Regionów" (30.08.2021)

Page 1

AKTUALNOŚCI NA ◊ REGIONY.RP.PL

Poniedziałek 30 sierpnia 2021 | nr 33 (12052)

Życie Regionów ROZMOWA >R3

LOGISTYKA >R2

Państwo polskie nadal powinno pomagać repatriantom

Popłyną pieniądze znad granicy

Łomża jest jednym z największych miast, które nie mają kolejowego połączenia osobowego. Powrót kolei ei stworzy ogromną szansę dla naszego miasta – mówi Mariusz Chrzanowski, prezydent Łomży

Dzięki budowie największego w Europie parku logistycznego w Małaszewiczach zyskają przewoźnicy kolejowi i gospodarka regionu

TEMAT NUMERU: SKUTKI POLSKIEGO ŁADU DLA SAMORZĄDÓW

PR-owa zagrywka czy obietnica realnych zysków Resort finansów wylicza, ile samorządy mogą zyskać na Polskim Ładzie. Lokalne władze nawet nie bardzo wiedzą, jak to komentować, bo nie wiadomo, na czym oparte są rządowe szacunki. ANNA CIEŚLAK-WRÓBLEWSKA

L

icznik strat uruchomiony przez Związek Miast Polskich na stronie natwojkoszt.pl, pokazuje, jak mocno Polski Ład uderzy w samorządy. Reforma podatkowa ma pozbawić lokalne budżety 14,5 mld zł rocznie dochodów z PIT, co odczuje każde miasto czy gmina. Zupełnie co innego pokazuje „kalkulator samorządowy”, z którym ruszyło ostatnio Ministerstwo Finansów. Tu, w kontekście wszystkich zmian zapowiedzianych w Polskim Ładzie, nie tylko tych podatkowych, mowa o konkretnych korzyściach, jakie mają odnieść samorządy. Przykładowo, dochody Warszawy w 2022 r. mają być wyższe o 0,69 proc. od tych planowanych przez miasto przed wprowadzeniem Polskiego Ładu, Gdańska – o 7,2 proc., a Białegostoku – o 20,5 proc.

Co kryje kalkulator Rządowy „kalkulator samorządowy” wprawił samych zainteresowanych w niemałe zakłopotanie głównie z jednego powodu: właściwie nie wiadomo, co ten kalkulator liczy. – W objaśnieniach resort podaje, że chodzi między innymi o dochody, które wynikają z projektu nowelizacji odpowiedniej ustawy. Ale ten projekt nie został jeszcze w ogóle przedstawiony. Jak się mamy do niego odnieść – pyta retorycznie Piotr Husejko, dyrektor wydziału budżetu i kontrolingu w Urzędzie Miasta Poznań. Pewne „przecieki”, co ma się znaleźć w nowej ustawie o samorządowych dochodach, ujawnił wiceminister finansów Sebastian Skuza. Według jego słów dochody z PIT i CIT dla lokalnych budżetów mają być liczone według nowego, spe-

cjalnego algorytmu: 50 proc. udziału w podatkach byłoby wyliczane na podstawie danych sprzed dwóch lat, 33 proc. na podstawie danych sprzed trzech lat, zaś 17 proc. – na podstawie udziału sprzed czterech lat (dziś 100 proc. jest liczone na podstawie bieżących wpływów).

Wielka niewiadoma – Gdy dokonaliśmy wyliczeń, biorąc jako podstawę ten algorytm, okazało się, że nasze wpływy z PIT i CIT będą mniejsze o około 10 mln zł. A „kalkulator samorządowy” pokazuje nam wzrost dochodów o blisko 30 mln – mówi Sławomir Kolasiński, skarbnik miasta Tarnowa. – Komu wierzyć, jakie metody obliczeń obecnie stosować, aby móc zacząć prace nad projektowaniem przyszłorocznego budżetu? Naprawdę trudno to stwierdzić, mamy do czynienia z jedną wielką niewiadomą – ocenia Kolasiński. Dalej, resort finansów w swoim liczniku do wpływów z PIT i CIT dodaje inne pozycje (choć porównuje to z wpływami tylko z tych podatków), które samorządowcom też zresztą nie są znane. – W objaśnieniach mowa o dodatkowych środkach subwencyjnych, więc można przypuszczać, że chodzi o subwencję w wysokości 8 mld zł, którą rząd już zapowiedział i która ma zostać przekazana do JST w IV kwartale na poczet wydatków przyszłorocznych – opisuje Jacek Kopeć, skarbnik Jeleniej Góry. – Ale wciąż brakuje mechanizmu podziału i przekazania tej subwencji, czekamy na rozwiązania prawne. Już nie mówiąc o tym, że ma to być wsparcie jednorazowe. Pytanie, co w kolejnych latach – dodaje Kopeć. Według rządowego kalkulatora dochody Jeleniej Góry w 2022 r. w efekcie Polskiego Ładu wzrosną o pra-

PARTNER ŻYCIA REGIONÓW

OPINIE DLA „ŻYCIA REGIONÓW”

Andrzej Porawski dyrektor Związku Miast Polskich

Rządowy licznik zysków to raczej pseudokalkulator, z którym w ogóle trudno polemizować. Wyliczenia dotyczące potencjalnego wzrostu dochodów odnoszą się do nieznanych nam rozwiązań prawnych. Polski Ład to ubytki w dochodach bieżących, a rząd mówi o wsparciu inwestycyjnym i porównuje rzeczy nieporównywalne. Trudno też zgodzić się ze stwierdzeniem, że gwarantowane ustawowo dochody JST to jakieś wsparcie od rządu. Kalkulator MF to chwyt propagandowy i manipulowanie danymi, a nie rzetelna informacja.

Lucyna Sternik skarbnik Lublina

wie 20 mln zł, według kalkulatora Związku Miast Polskich – ubytki w PIT sięgną 26–30 mln zł rocznie.

Inwestycje a PIT Ogromne zdumienie wśród samorządowców budzi też uwzględnienie w rządowych wyliczeniach „puli środków, które zostaną przekazane jednostkom samorządowym w ramach Funduszu Polski Ład”. Po pierwsze, Fundusz Polski Ład to dotacje, jakich BGK udziela na inwestycje, a z bieżącą działalnością samorządu i z dochodami z PIT nie mają nic wspólnego. Po drugie, podział tych dotacji odbywa się w trybie konkursowym i trudno powiedzieć, do kogo i w jakiej kwocie ostatecznie one trafią. Tymczasem MF uznał w swoim kalkulatorze, że trafią one do wszystkich mniej więcej w takiej samej skali jak I tura Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych, która była dzielona według matematycznego algorytmu.

Toporna zagrywka – Przedstawione na stronach Ministerstwa Finansów pozytywne skutki Polskiego Ładu nie znajdują odzwierciedlenia ani w ustawach, ani w analizach poszczególnych JST, które pracują na konkretnych danych, przedstawianych wcześniej również przez stronę rządową – podsumowuje Włodzimierz Tutaj, rzecznik Urzędu Miasta Częstochowa. Dodaje, że przekaz MF jest mocno niejasny, nie wiadomo, o sumę jakich dochodów samorządów ogółem ostatecznie chodzi i dlaczego prognozuje się wzrost dochodów w ramach Polskiego Ładu, odnosząc ten wzrost tylko do wysokości jednego ze źródeł dochodów, czyli udziałów w podatku PIT i CIT. – Dane prezentowane w przygotowanym przez MF kalkulatorze nie mogą zostać w żaden sposób zweryfikowane. Lakoniczna informacja, iż wyliczenia opierają się na projektowanych rozwiązaniach, nie

może zostać uznana za wiarygodną – ocenia też Łukasz Oryszczak, rzecznik prasowy prezydenta Gliwic. – Trudno więc odbierać kalkulator MF inaczej niż zagrywkę PR-ową. Wyjątkowo zresztą toporną – dodaje.

Mamienie środowiska Jak podkreśla Oryszczak, fakt, że wprowadzenie zmian w PIT przedstawionych już w projekcie ustawy doprowadzi do bardzo dużego spadku dochodów własnych samorządów, jest niezaprzeczalny. – Ale od miesięcy rząd mami środowisko samorządowe i mieszkańców polskich miast i wsi wizjami bliżej nieokreślonego wsparcia. W jaki sposób i komu rząd przekazuje wsparcie, wyraźnie widać było chociażby przy kolejnych odsłonach funduszy inwestycji samorządowych. Bez kryteriów, bez procedur i dziwnym trafem najczęściej swoim – wytyka rzecznik. / ©℗

Samorządy wielokrotnie zwracały uwagę, iż rekompensaty dla JST winny dotyczyć dochodów własnych bieżących (w tym PIT i CIT) i być w wysokości nie mniejszej niż spodziewane ubytki, bez stosowania zasady uznaniowości. Tylko taka rekompensata nie spowoduje ograniczenia swobody decyzyjnej i samodzielności finansowej samorządów, umożliwi wykorzystanie środków europejskich, a także przyczyni się do rozwoju lokalnego i podnoszenia standardów usług na rzecz mieszkańców.

Andrzej Wnuk prezydent Zamościa

Kalkulator przygotowany przez MF podaje zsumowane dane z PIT, CIT i innych form wsparcia zapowiadanych w Polskim Ładzie, ale jednocześnie nie uwzględnia innych deklarowanych zmian. Dopiero gdy będziemy znali wszystkie elementy, można oszacować sytuację finansową samorządów. Najważniejsze – pieniądze z podatków zostają w kieszeniach mieszkańców. Zwiększa się siła nabywcza, konsumpcja, co napędza wzrost gospodarczy w regionie. Dlatego oceniam tego typu działania pozytywnie.


Życie regionów

R2

Poniedziałek 30 sierpnia 2021

◊ regiony.rp.pl

LOGISTYKA

Popłyną pieniądze znad granicy ADAM WOŹNIAK

R

ozkręcają się inwestycje na kolejowych przejściach granicznych w województwach wschodniej części Polski. Zarządzająca infrastrukturą spółka PKP Polskie Linie Kolejowe (PLK) realizuje w rejonie siedmiu przejść granicznych projekt wart przeszło ćwierć miliarda złotych. Ma poprawić infrastrukturę kolejową, dzięki czemu skróci się czas obsługi towarów. W konsekwencji wzrośnie konkurencyjność kolei w transgranicznych przewozach towarowych, na czym zyskają także lokalne firmy pracujące przy przeładunkach.

Korzyści dla regionu W rejonie przejścia Brześć– Terespol, gdzie już wcześniej dostosowano tory do przyjmowania cięższych i dłuższych pociągów, przygotowywana jest budowa szerokiego toru na stacji oraz nowego mostu na Bugu. Dodatkowe tory mające usprawnić przewóz ładunków przez granice planowane są w Kuźnicy Białostockiej. Przedsięwzięcie łączy się z realizowanym w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Podlaskiego remontem linii kolejowej od Kuźnicy do stacji Geniusze.

Natomiast w przyszłym roku w Braniewie rozpocznie się modernizacja linii szerokotorowej prowadzącej do granicy państwa. Na samym przejściu już rozwijają się terminale przeładunkowe zajmujące się transportem surowców. Polepszyła się obsługa transportów na przejściu kolejowym Medyka–Mościska. Wymieniono tam 17 kilometrów torów, 62 rozjazdy oraz sieć trakcyjną i urządzenia sterowania ruchem kolejowym. Jak informuje PLK, inwestycja w rozbudowę przejścia przyczynia się do rozwoju polsko-ukraińskiej współpracy gospodarczej w regionie. – Będą ku temu jeszcze lepsze warunki, bo w czerwcu PLK ogłosiły szacowany na ponad 26 mln zł przetarg na zaprojektowanie i wykonanie robót na linii Hurko–Krówniki. Zwiększy się poziom bezpieczeństwa w obsłudze towarów. Będzie większa przepustowość tras, sprawniejsza będzie obsługa pociągów towarowych – poinformował Mirosław Siemieniec, rzecznik PLK. Ale przy wschodniej granicy Polski najważniejszą z inwestycji – zarówno dla biznesu, jak i lokalnej społeczności – będzie planowana budowa parku logistycznego w Małaszewiczach, największego w Europie. Powstanie na terenach gmin Terespol, Zalesie i Piszczac. Będzie kosztował ponad 3 mld zł. Ma radykalnie zwiększyć

przepustowość szlaku kolejowego, który jest kluczowy nie tylko dla Polski, ale całej Europy. Właśnie w Małaszewiczach granicę UE przekracza obecnie większość pociągów jadących z Chin do Europy Zachodniej i odwrotnie. Jest tam największy kolejowy suchy port w kraju pozwalający przeładować towary z pociągów szerokotorowych na składy ze standardowym rozstawem kół. Obecnie średnia przepustowość wynosi 12,5 par pociągów na dobę. Po zrealizowaniu inwestycji będzie to nawet 55 par. Powstanie terminal kontenerowy mogący przyjmować pociągi o długości 1050 metrów (obecnie obsługiwane są składy maksymalnie 750-metrowe). Przyniesie korzyści nie tylko przewodnikom – także lokalnym przedsiębiorcom i mieszkańcom regionu.

Będą miejsca pracy – Ta inwestycja jest na pewno bardzo ważna dla firm, które przy prowadzeniu swojej działalności gospodarczej współpracują z koleją i wykorzystują tory. A kiedy się rozwiną, będą potrzebowały więcej pracowników – mówił w Radiu Lublin zastępca wójta gminy Zalesie Tomasz Szewczyk. Już wcześniej należąca do PKP Cargo spółka Cargotor zadeklarowała utworzenie funduszu stypen-

MAT. PRAS.

Dzięki budowie największego w Europie parku logistycznego w Małaszewiczach zyskają nie tylko przewoźnicy kolejowi, ale gospodarka całego regionu.

Większość pociągów jadących z Chin do Europy przekracza obecnie granicę UE w Małaszewiczach wym punktem ruchu towarowego między Azją a Europą.

dialnego dla uczniów zespołu szkół w Małaszewiczach kształcących m.in. techników transportu kolejowego. W połowie tego roku dla parku wydano decyzje lokalizacyjne. Potrzebne jest teraz zezwolenie na budowę. Ma być finansowana w 85 proc. z funduszy Unii Europejskiej. Jej zakończenie planowane jest na 2026 r. Z inwestycją musimy się spieszyć, bo o przejęcie i obsługę jak największej liczby transportów z Chin starają się Węgry, które już budują terminal kontenerowy East-West Gate w miejscowości Fenyeslitke, 20 km od granicy z Ukrainą. Jak twierdzi Ośrodek Studiów Wschodnich (OSW), to element wartego 300 mln euro większego projektu modernizacji suchego portu przeładunkowego Zahony, konkurencyjnego wobec polskich Małaszewicz. Węgierskie Ministerstwo Innowacji i Technologii nazwało to przedsięwzięcie projektem o strategicznym znaczeniu gospodarczym, który uczyni Węgry bramą do Europy i kluczo-

Miliardy do zyskania Dla Małaszewicz to realne zagrożenie, bo gra toczy się o wielkie pieniądze. Terminale graniczne przy wjeździe na teren UE, w których przeładowuje się pociągi, mogą oferować dodatkowe usługi w centrach logistycznych, jak wzbogacanie towarów, ich rozprowadzanie na terenie Europy, a także pobieranie wpływów z VAT i taryf celnych. Raport Rohlig Suus Logistics podaje, że zwiększenie roli Polski jako centralnego hubu przeładunkowego oznacza zwielokrotnienie dochodów i radykalne przyspieszenie rozwoju sektora logistycznego. Jak szacował Centre for Economics and Business Research, na realizacji projektu Nowego Jedwabnego Szlaku PKB Polski może zyskać nawet 48 mld dolarów. Tymczasem ze względu na szybkie wzrosty przewozów w 2020 r. i wyczerpywanie się

przepustowości wykorzystywanych dotychczas korytarzy transportowych, międzynarodowy biznes szuka alternatywnych szlaków, m.in. przez terytorium Ukrainy. Działają już połączenia intermodalne omijające Polskę drogą morską Kaliningrad–Hamburg, powstaje terminal w Kownie, planowana jest linia szerokotorowa z Koszyc do Wiednia. Teraz dodatkowym problemem może okazać się napięcie w stosunkach politycznych pomiędzy Polską a Białorusią. A już jest nim mało sprawna polska administracja. Według danych Banku Światowego Polska od kilku lat nie poprawia wydajności procedur celnych i czasu obsługi na przejściach granicznych. Z jego raportu Logistics Performance Index wynika, że Polska zajmuje odległe miejsce w Europie nie tylko pod względem jakości infrastruktury, ale także efektywności odpraw, łatwości organizowania konkurencyjnych dostaw i możliwości śledzenia ich i monitorowania. / ©℗

OŚWIATA

Sporo wakatów w szkołach, a może być jeszcze gorzej Na kilka dni przed początkiem roku szkolnego w szkołach brakuje nauczycieli, zwłaszcza wychowania przedszkolnego, języka angielskiego, informatyki, fizyki, matematyki czy polskiego. W Warszawie jest ponad 2 tys. wakatów, w innych dużych miastach po kilkaset. JANINA BLIKOWSKA

A nowych nauczycieli do pracy skusić wcale nie jest łatwo. – Obserwujemy niepokojący trend spadku zainteresowania zawodem nauczyciela wśród mieszkańców Warszawy, na który wpływ mają zarówno płace w tym sektorze, ale również zmiany proponowane przez ministra edukacji w prawie oświatowym, tzw. lex Czarnek – mówi Marzena Wojewódzka ze stołecznego ratusza.

tys. wakatów – wylicza Marzena Wojewódzka. Problem dotyczy nie tylko Warszawy, ale też innych dużych miast w Polsce. – Na podstawie projektu majowego arkusza organizacji pracy szkół na rok 2021/2022 wykazanych zostało 239 wakatów nauczycieli różnych specjalności w szkołach ogólnodostępnych i 44 w szkołach specjalnych – przyznaje Monika Pawlak z łódzkiego magistratu.

A w Bydgoszczy, jak podaje Marta Stachowiak, rzecznik prezydenta tego miasta, w projektach majowych organizacji szkół wykazano ok. 120 wakatów. We Wrocławiu jest ok. 700 wakatów, w Poznaniu niewiele mniej. – Stan nieobsadzonych etatów pedagogicznych na podstawie zatwierdzonych w maju arkuszy organizacji pracy szkół na nowy rok szkolny wynosi prawie 590 etatów. To

nieco ponad 6 proc. wszystkich etatów pedagogicznych – przyznaje Hanna Janowicz z Urzędu Miasta Poznania. W Krakowie w kwietniu było niemal 650 wakatów, ale teraz niespełna 300.

giczno-pedagogicznej, przedmiotów zawodowych w szkołach technicznych i branżowych, języków obcych oraz przedmiotów matematyczno-fizycznych. W Łodzi brakuje m.in. nauczycieli przedmiotów zawodowych, wychowania do życia w rodzinie, matematyki czy języka angielskiego. – Analizując dane pod kątem przedmiotów, najwięcej brakuje nauczycieli języka angielskiego, informatyki, fizyki, matematyki, wychowania fizycznego i języka polskiego – wylicza Marzena Wojewódzka ze stołecznego ratusza. W Krakowie najtrudniej znaleźć do pracy nauczycieli przedmiotów zawodowych.

Największe braki W Poznaniu wakaty dotyczą głównie etatów związanych z organizacją pomocy psycholo-

Lex Czarnek nie pomaga

W środę rozpoczęcie roku szkolnego. Uczniowie i nauczyciele wrócą do nauki stacjonarnej. Ale kadry będzie mniej niż przed rokiem. – Szacujemy, że aktualnie może być problem z obsadzeniem ok. 2

SHUTTERSTOCK

Masowo odchodzą

W szkołach brakuje nauczycieli wielu przedmiotów, m.in. matematyki czy języka angielskiego

Władze miast nie obawiają się, że wakaty utrudnią codzienne funkcjonowanie szkół. – Ruch kadrowy będzie trwał jeszcze przez najbliższy tydzień i w związku z tym nie dostrzegamy większego niż do tej pory zagrożenia związanego z nieobsadzonymi wakatami, które są niewielkim odsetkiem w odniesieniu do ogólnej

liczby nauczycieli zatrudnionych w krakowskich szkołach samorządowych – mówi Małgorzata Tabaszewska z krakowskiego magistratu. Jak zauważa Monika Pawlak z łódzkiego magistratu, problem z kadrą jest ogólnopolski, a u jego podstaw leżą dwie zasadnicze kwestie: płace w oświacie oraz brak stabilizacji i elementarnego komfortu pracy. – Wysokość pensji jest ogólnie znana, wielu kandydatów zainteresowanych pracą w szkole rezygnuje na wieść, ile zarobią na początek. Do tego dochodzą nieustanne zmiany w programach nauczania, listach lektur, nowych przedmiotach. Obecny rząd bije chyba rekordy pod tym względem, czym skutecznie zniechęca (zamiast zachęcać) do podjęcia pracy w szkole – mówi Monika Pawlak. Podkreśla, że zapowiadane zmiany w prawie (tzw. lex Czarnek), czyli obsadzanie stanowisk dyrektorów szkół według klucza kuratora oświaty mianowanego przez rząd, problemu na pewno nie rozwiąże. – A obawiamy się, że jeszcze go pogłębi. Niestety, samorząd na powyższe kwestie nie ma żadnego wpływu – dodaje urzędniczka. / ©℗


◊ regiony.rp.pl

Życie regionów

Poniedziałek 30 sierpnia 2021

R3

ROZMOWA JANINA BLIKOWSKA

Panie prezydencie, od urodzenia jest pan mieszkańcem Łomży. Pamięta pan jeszcze czasy, gdy do miasta regularnie przyjeżdżały pociągi osobowe? Zawieszono je ponad 28 lat temu. To było bardzo dawno. Miałem wtedy kilka lat, więc nie pamiętam pociągów osobowych przejeżdżających przez Łomżę. Mam nadzieję, jako już dorosły, ukształtowany człowiek, mający swoje dzieci, że taki widok będzie niebawem codziennością.

Państwo polskie nadal powinno pomagać repatriantom Łomża jest jednym z największych miast, które nie mają kolejowego połączenia osobowego. Powrót kolei stworzy ogromną szansę dla naszego miasta – mówi Mariusz Chrzanowski, prezydent Łomży. infrastrukturą drogową. W ubiegłym roku otworzyliśmy także nowy dworzec autobusowy, na który pozyskaliśmy środki z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego. Z pomocą dofinansowań ministerialnych skończyliśmy przebudowę Filharmonii Kameralnej i Hali Targowej na Halę Kultury. Moim zdaniem ratunkiem na to, żeby gospodarka się rozwijała i ludzie mieli miejsca pracy, są inwestycje. Stąd moja decyzja, aby w czasie pandemii nie zatrzymywać prac. Dzięki pozyskanym środkom mieliśmy sporo inwestycji i w ten sposób mieszkańcy mieli pracę.

Dlaczego powrót regularnej kolei do Łomży jest ważny dla miasta, dla jego mieszkańców? W dobie nowoczesnych technologii pojawia się dyskusja nad zwiększaniem prędkości, udoskonalaniem pewnych rzeczy, a w Łomży mieszkańcy nie mają nawet możliwości skorzystania z kolei. Wiele osób dojeżdża na studia do większych miast – Warszawy czy Białegostoku, część podejmuje tam pracę. Powrót kolei stworzy ogromną szansę dla naszego miasta. W lutym ubiegłego roku przyjęliśmy stanowisko, aby dworzec kolejowy ulokować blisko zachodniej granicy miasta, w pobliżu terenów Łomżyńskiej Strefy Gospodarczej, co da możliwość przyciągnięcia inwestorów i dalszego rozwoju gospodarczego Łomży. Jest to miejsce o powierzchni około 220 ha, co w północno-wschodniej Polsce stanowi największy teren inwestycyjny. Firmy już teraz dopytują o możliwość przeniesienia tam swoich zakładów. Łomża czeka na kolejne fragmenty drogi Via Baltica i swoją obwodnicę. Jakie problemy komunikacyjne ta inwestycja w mieście rozwiąże? Przede wszystkim odciąży ruch drogowy, który przebiega przez centrum miasta. Będziemy mieli mniej hałasu, czystsze powietrze, co podniesie komfort życia naszych mieszkańców. Łomża jest miastem, przez które w okresie letnim przejeżdżają podróżni udający się na Mazury. Duże natężenie ruchu powoduje, że miasto jest zakorkowane. Budowa Via

MAT. PRAS.

O powrocie kolei do miasta mówi się od kilku ładnych lat. Czy pana zdaniem jest w końcu szansa, że tak się stanie? Kiedy może to nastąpić? Oczywiście, że jest szansa. Co więcej, wyrażam głęboką nadzieję, że tak się stanie. Na początku sierpnia w Łomży na terenie Centrum PrzesiadkowoKomunikacyjnego spółka Centralny Port Komunikacyjny podpisała umowę na studium wykonalności dla tzw. szprychy nr 3, która poprowadzi przez trzy województwa: mazowieckie, podlaskie i warmińskomazurskie. Jako samorządowiec od wielu lat zabiegałem o powrót kolei do naszego miasta. To wykluczenie komunikacyjne wciąż odczuwamy, ale jest nadzieja, że to niebawem się zmieni. Łomża jest jednym z największych miast, które nie mają kolejowego połączenia osobowego.

Baltica da także komfort w postaci szybszej i bezpieczniejszej drogi do stolicy. Jestem pewien, że budowa drogi ekspresowej S61 wpłynie także korzystnie na rozwój gospodarczy Łomży.

Jedną z większych inwestycji realizowanych przez miasto jest rozbudowa bulwarów nad

zł, dofinansowania. Podkreślę, że nasz wniosek konkurował z 213 samorządami z całej Polski, a Łomża uplasowała się tuż za Tarnowem ze średnią z trzech ocen – 200,33 pkt, tracąc do zwycięzcy 3,35 pkt. To świadczy o tym, że potrafimy pisać projekty i skutecznie aplikować o dofinansowania.

Duże natężenie ruchu powoduje, że miasto jest zakorkowane. Budowa Via Baltica da komfort w postaci szybszej i bezpieczniejszej drogi do stolicy Narwią. Samorząd chce je realizować dzięki wsparciu Funduszy Norweskich czy też dodatkowo ze środków z Programu Inwestycji Strategicznych Polski Ład? Ile te bulwary będą kosztować i kiedy mogą być gotowe? Oczywiście bardzo chcemy realizować drugi etap bulwarów nadnarwiańskich. Mieszkańcy często zadają mi pytanie, kiedy to się stanie. Trzeba jednak pamiętać, że jest to kosztowna inwestycja, której wartość oscyluje w granicach 10 mln euro i o tyle środków aplikowaliśmy w ramach programu „Rozwój lokalny” z Funduszy Norweskich. Otrzymaliśmy ponad 3,5 mln euro, czyli blisko 16 mln

Zgodnie z wymogami część pozyskanych środków przeznaczymy na projekty mniejsze. Pozostałą część na rozbudowę bulwarów, około 25 mln zł, chcemy pozyskać z Programu Inwestycji Strategicznych Polski Ład. Mam nadzieję, że te środki też uda nam się zdobyć.

A jeśli chodzi o Polski Ład, wielu samorządowców już skarży się, że obniżka podatków dla mieszkańców będzie oznaczać dla miast i gmin spadek dochodów bieżących. Pan też tak to widzi? Ulgi na pewno wpłyną na spadek dochodów miasta. Alternatywą w tym przypadku są dodatkowe środki, o które możemy

aplikować z różnych programów rządowych. Dzięki temu, że potrafimy czynić to skutecznie, udaje nam się pokryć te braki. Dodam, że łącznie w ostatnich trzech rozdaniach otrzymaliśmy z Funduszu Inwestycji Lokalnych blisko 14 mln zł. Reasumując, sytuacja z pandemią wpłynęła na dochody bieżące, ale miasto Łomża ma sytuację stabilną.

Przeciąga się rewitalizacja Starego Rynku w Łomży, gdzie podczas prac odkryto fragmenty starego ratusza, które będą wyeksponowane pod szkłem i mają szansę stać się atrakcją turystyczną. Ale czy Starego Rynku po tej metamorfozie nie dotknie rozlewająca się po Polsce betonoza – czy jednak będzie tam ostatecznie sporo drzew? Kwestie wydłużenia się terminu rewitalizacji Starego Rynku wynikały ze zmiany projektu, która nastąpiła na skutek odkryć archeologicznych. Musieliśmy wystąpić o nowe pozwolenie, żeby wyeksponować, zgodnie z wolą mieszkańców, niektóre elementy średniowiecznego ratusza. Pragnę jednak uspokoić wszystkich, bo w chwili obecnej roboty ruszyły i do końca roku zgodnie z umową z wykonawcą mają być zakończone. Projekt rewitalizacji zakłada nasadzenie 15 dużych drzew. Biorąc pod uwagę, że Stary Rynek jest

niedużym placem, jest to liczba wystarczająca i spowoduje, że będzie to miejsce przyjazne mieszkańcom oraz odwiedzającym Łomżę turystom. A więc jeżeli chodzi o zieleń, to te proporcje też będą zachowane.

Pandemia bardzo uderzyła w budżet miasta? Czy trzeba było zrezygnować w Łomży z jakichś inwestycji bądź je przełożyć? Nie miała ona znaczącego wpływu na realizację naszych inwestycji. W roku 2020 realizowaliśmy bardzo wiele przedsięwzięć drogowych i ze względu na pandemiczne ograniczenia oraz zmniejszony ruch uciążliwości z tym związane były mniej dostrzegalne przez mieszkańców. Było to możliwe dzięki pozyskanemu wsparciu rządowemu z Funduszu Dróg Samorządowych. Tych prac było naprawdę sporo, nie tylko związanych z

W Łomży do tej pory zaszczepiło się tylko nieco ponad 40 proc. mieszkańców. Ma pan pomysł, jak namawiać tych pozostałych? Szczepienia to indywidualna decyzja każdego z nas. Jako samorząd miasta Łomża stwarzamy warunki do ich realizowania. Od początku akcji szczepień zapewniliśmy osobom starszym bezpłatny dojazd do ośrodków, gdzie są one wykonywane. Wspieramy programy rządowe. Wspomnę, że uruchomiliśmy w Łomży najpierw masowy punkt Szczepień, a później funkcjonował u nas mobilny punkt szczepień. Cztery lata temu, gdy samorządowcy z wielkich miast przyjęli deklarację, w której wyrażali chęć przyjmowania migrantów, pan mówił, że trzeba pomóc przede wszystkim polskim repatriantom. Dziś w obliczu tego, co się dzieje w Afganistanie, niektórzy spodziewają się napływu uchodźców z tego kraju do Europy. Łomża będzie pomagać takim osobom? Jako samorząd miasta będziemy realizować zadania, które zleci nam administracja rządowa. W rejonie Łomży wiele osób zostało wywiezionych na Syberię, w tym moja babcia z całą rodziną. Ona miała to szczęście, że wróciła, ale wielu Polaków tam zostało, więc uważam, że państwo polskie nadal powinno pomagać repatriantom. / ©℗

Premiera jutro godz. 12.00

Tadeusz Truskolaski prezydent Białegostoku Zaprasza Michał Kolanko

podcasty Partnerem cyklu podcastów jest Unia Metropolii Polskich


R4

Życie regionów

Poniedziałek 30 sierpnia 2021

◊ regiony.rp.pl

MAT. PRAS. (5)

MATERIAŁ PARTNERA

Katowickie neony Stolica Śląska od lat dynamicznie zmienia swoje oblicze. Obraz miasta przemysłowego, pełnego kopalń i hut dawno odszedł już w przeszłość. MATERIAŁ PRZYGOTOWANY PRZEZ URZĄD MIASTA KATOWICE

D

ziś kojarzymy Katowice z dużymi wydarzeniami sportowymi w Spodku, wizytówką miasta stała się też sąsiadująca z nim Strefa Kultury, z nową siedzibą Muzeum Śląskiego i słynną salą koncertową Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia. Wielu z nas bywa w Katowicach przy okazji odbywających się tu licznych konferencji, kongresów i targów. Młodsi licznie odwiedzają letnie festiwale muzyczne. Katowice chętnie podkreślają swoją nowoczesność, ale też pielęgnują wcale bogate dziedzictwo historyczne. Powstały tematyczne szlaki turystyczne – murali, bluesa, moderny.

Najnowszą inicjatywą jest otwarty tuż przed tegorocznymi wakacjami szlak neonów. Zachęca on do podróży w czasie o kilka dekad wstecz, do czasów, gdy Katowice były najpiękniej rozświetlonym polskim miastem.

Rewolucja w polskim Las Vegas Cofnijmy się w czasie o kilka dekad. Wyobraźmy sobie, że znajdujemy się pośrodku dużego, przemysłowego miasta, w jednym z krajów tzw. bloku wschodniego, kilkanaście lat po zakończeniu drugiej wojny światowej. Jest jesienny wieczór. Jakie skojarzenia nam się nasuwają? Jakie obrazy mamy przed oczami? Szarość, hałas, kurz, gwar, ponure otoczenie, spracowani ludzie spieszący

się po pracy w fabryce do swoich domów w blokach…? A teraz dajmy się poprowadzić lektorowi Polskiej Kroniki Filmowej, który w 1959 roku donosił: „Zapraszamy na wycieczkę w nieznane, gdzieś do Europy. Jarzeniowe lampy, reklamy, potoki światła. To Katowice, najlepiej oświetlone miasto polskie. Jedyne, które pod tym względem nie przynosi nam wstydu. Ojcowie Katowic dokonali prawdziwej rewolucji neonowej. Patrzcie i uczcie się, ojcowie ciemnej Warszawy, ponurego Krakowa i mrocznego Poznania. Tak powinny wyglądać wszystkie nasze miasta” (PKF 16B/59, pisownia oryginalna). Zaskakujące, prawda? Choć nieco patetyczny język ówczesnych mistrzów socjalistycznej propagandy skłania nas do

traktowania tych słów z pewną rezerwą, faktem jest, że w epoce Polski Ludowej Katowice rzeczywiście mogły uchodzić za stolicę neonów, prawdziwe polskie Las Vegas. Władzom zależało, by uczynić z nich wizytówkę nowego ustroju, w którym „Polska rośnie w siłę, a ludziom żyje się dostatnio”. Już pod koniec lat 60. było w naszym mieście niemal 800 neonów, a kolejne przybyły w epoce propagandy sukcesu, czyli latach 70. Wiele katowickich neonów zaprojektowano z niezwykłym rozmachem, wiele też było naprawdę oryginalnych i wysmakowanych estetycznie. Niektóre pokrywały niemal całe elewacje, jak na przykład ten na domu towarowym Pedant przy ul. 3 Maja. Niektóre sprawiały wrażenie „ruchomych” dzięki sekwencji zapalania się poszczególnych elementów świetlnych. Szczególnie te ostatnie cieszyły się dużą sympatią katowiczan, a dla wielu dzieci wyprawa do centrum miasta m.in. właśnie dzięki neonom stanowiła nie lada atrakcję. Do najbardziej lubianych należały Małpki przy ul. 3 Maja 13, neon herbaciarni Randia z obłokiem pary unoszącym się znad imbryka czy skaczący Filipek przy ulicy Stawowej. Lata 90. przyniosły zmierzch świetności katowickich neonów. Likwidacja wielu lokali i sklepów oraz zmiana form własności budynków spowodowały, że o neony często nie miał już kto dbać. Większość z nich zniknęła bezpowrotnie. W ich miejsce pojawiły się nowe formy reklamy zewnętrznej – tańsze i łatwiejsze w montażu i utrzymaniu, niestety, często estetycznie banalne, a nieraz wręcz brzydkie. Bardzo rzadko ich twórcy aspirowali do poziomu artystycznego, jaki prezentowały wcześniejsze neony.

Renesans neonów Ostatnie lata przyniosły jednak swoisty renesans neonów. Dobry design zaczął być w cenie, wzrosła też świadomość wagi, jaką ma estetyka przestrzeni, w której funkcjonujemy. Coraz więcej sklepów, punktów gastronomicznych i innych firm i miejskich instytucji zamiast tańszych szyldów zaczęło instalować neony. Znaleźli się też pasjonaci, którzy ratowali od zapomnienia stare neony. W 2013 roku stworzono Katowicki Skład Neonów. Ocalone oryginały, jak też neony zrekonstruowane na podstawie zachowanych archiwaliów można podziwiać w klubokawiarni Strefa Centralna przy pl. Sejmu Śląskiego 2. Nie można przy tej okazji nie wspomnieć katowickiej firmy Neon Irsa – założonej przez Zbigniewa Łankiewicza, twórcę wielu katowickich neonów z epoki PRL, a dziś prowadzonej przez jego synów. Dziś możemy zaprosić katowiczan i gości odwiedzających miasto na spacer szlakiem katowickich neonów. To nowa inicjatywa Wydziału Promocji Urzędu Miasta Katowice, mająca przypomnieć katowiczanom naszą niebanalną neonową historię, a zarazem stać się kolejną atrakcją dla turystów odwiedzających miasto. Na spacerowiczów czeka siedem punktów w rejonie Rynku, ulicy 3 Maja i Stawowej – w specjalnie stworzonych ekspozytorach będzie można obejrzeć rekonstrukcje dawnych neonów, archiwalne zdjęcia i zarys ich historii. / ℗


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.