Magazyn "Życie Regionów" (23.08.2021)

Page 1

AKTUALNOŚCI NA ◊ REGIONY.RP.PL

Poniedziałek 23 sierpnia 2021 | nr 32 (12048)

Życie Regionów WYNAGRODZENIA >R2

ROZMOWA >R3

Czy samorządowcy podniosą sobie płace?

Burmistrz na głodowej pensji

Propozycja podwyżek dla lokalnych włodarzy i radnych okazuje się niezbyt udanym prezentem.

Rady gmin nie powinny ustalać wynagrodzeń wójtów czy burmistrzów – przekonuje Michał Rudzki, burmistrz Karczewa.

TEMAT NUMERU: SAMORZĄDY

Straty wciąż będą duże Subwencje rządu nie pokryją wszystkich ubytków, cięć wydatków raczej nie uda się uniknąć – oceniają samorządowcy. ANNA CIEŚLAK-WRÓBLEWSKA

KONDYCJA LOKALNYCH BUDŻETÓW

W

Łącznie dochody samorządów z tytułu wpływów z PIT, CIT oraz subwencji ogólnej w 2022 r. mają wynieść 146 mld zł – podał resort finansów,

odpowiedzi na apele lokalnych włodarzy, przerażonych wizją utraty grubych miliardów w efekcie Polskiego Ładu, rząd w końcu zaproponował założenia zmian, które mają wzmocnić finanse samorządów.

Trzy filary Jak przedstawia to premier Mateusz Morawiecki, tzw. Samorządowy Polski Ład ma się opierać na trzech filarach. Pierwszy to rozwiązania przejściowe, w tym 8 mld zł na dowolne wydatki w 2022 r. oraz poluzowanie reguł fiskalnych, które pozwolą zaciągać miastom czy gminom większy dług. W ramach drugiego filaru mają zostać wprowadzone takie modyfikacje w finansowaniu samorządów, by gwarantowały one dochody z PIT i CIT co najmniej na poziomie z poprzedniego roku. Wprowadzona ma być także nowa reguła dochodowa i mechanizm korekcyjno-wyrównawczy, co ma zapewniać długookresową stabilizację kondycji lokalnych finansów. W ramach trzeciego filaru rząd chce zaś wspierać samorząd inwestycyjnie – w postaci nowej subwencji rozwojowej oraz dodatkowych środków z rządowego funduszu Polski Ład. – Cieszy nas, że rząd w ogóle dostrzegł problem, ale trudno ocenić, czy jest to odpowiedź adekwatna – komentują zgodnie samorządowcy. Zaznaczają, że w pełni będzie można się do tych propozycji odnieść wówczas, gdy powstaną konkretne projekty ustaw, ale już teraz można wskazać na spore wątpliwości.

Pomoc doraźna… Przede wszystkim pytanie brzmi, czy Samorządowy Polski Ład zrekompensuje straty z tytułu innych rozwiązań

Polskiego Ładu, głównie reformy podatkowej (chodzi o m.in. podwyżkę kwoty wolnej do 30 tys. zł, zmiany w liczeniu składki zdrowotnej, ulgi dla firm czy działania uszczelniające). Jak szacuje resort finansów, straty z tego tytułu dla samorządów w 2022 r. wyniosą od 13,8 mld zł do 15,4 mld zł, a w ciągu dziesięciu lat – 133– 145 mld zł. Tymczasem w najnowszych rządowych propozycjach jedyną konkretną kwotą jest 8 mld zł, i to tylko na przyszły rok. – 8 mld zł doraźnej pomocy trudno uznać za właściwe, skoro samo Ministerstwo Finansów prognozuje, że w przyszłym roku samorządy na rozwiązaniach podatkowych stracą znacząco więcej – komentuje Mirosława Puton, dyrektor wydziału budżetu i księgowości Urzędu Miasta Lublin. Warszawski magistrat także podkreśla, że to kwota zupełnie niewystarczająca. I przypomina, że reforma z 2019 r. kosztowała lokalne budżety 6,1 mld zł ubytków z PIT, a zmiany w ryczałcie podatkowym – 2,8 mld zł.

…straty trwałe Łącznie więc, razem z planowanymi zmianami w Polskich Ładzie, będzie to już ponad 24 mld zł. Dla samej Warszawy potencjalne straty to w sumie 2,7 mld zł! – Zapowiadane 8 mld zł z przeznaczeniem na zrównoważenie dochodów i wydatków w 2022 r. jest dalece niewystarczające, nie rekompensuje trwałego ubytku w dochodach samorządów wynikającego z rządowych decyzji, z którym będziemy musieli się borykać co rok – zaznacza Monika Beuth-Lutyk, rzecznik Warszawy. Samorządowcy wskazują też, że pozostałe rządowe propozycje są na razie bardzo mgliste i nie wiadomo, jakie efekty finansowe mogą przynieść. Przykładowo, nie do końca jest jasne, jak należy traktować gwarancję stabilności dochodów z PIT i CIT i czy oznacza to rekompensatę ubytków z tytułu Polskiego Ładu, czy też zakonserwowanie ich na niskim poziomie.

Cięcia w wydatkach PARTNER ŻYCIA REGIONÓW

Sceptycznie samorządowcy podchodzą też do propozycji subwencji rozwojowej. Nie dość, że nie wiadomo, ile miałaby ona wynosić rocznie, to wielką zagadką jest też sposób jej dzielenia i przeznaczenie. Premier Morawiecki zapowiada, że podział będzie opierał się na sprawiedliwych zasadach, ale samorządowcy mają tu ograniczone zaufanie

ze względu na niesprawiedliwy podział ok. 7 mld zł złotych z II tury Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych (o czym pisaliśmy wielokrotnie na naszych łamach). – Istotny jest też podział klasyfikowania subwencji inwestycyjnej – zaznacza Piotr Husejko, dyrektor wydziału budżetu i kontrolingu Urzędu Miasta Poznania. – Jeżeli będzie ona zaliczana do dochodów majątkowych, oznaczać to będzie drastyczny spadek nadwyżek operacyjnych, co może doprowadzić do automatycznego naruszania prawa w zakresie limitowania zadłużania. Aby tego uniknąć, konieczna będzie drastyczna redukcja wydatków bieżących. Będzie to szczególnie bolesne ze względu na rosnące koszty funkcjonowania samorządów: rosnące płace, ceny energii, koszty utrzymania infrastruktury itp. Może to doprowadzić do sytuacji, w której samorząd będzie posiadał środki na inwestycje, ale nie będzie go później stać na ich utrzymanie – analizuje. Dyrektor dodaje, że dla samorządów korzystniejsze jest pozyskiwanie wpływów z podatków, które są dochodami bieżącymi, aniżeli z subwencji rządowych, w szczególności zaliczanych do dochodów majątkowych. – Zawsze zmniejsza to elastyczność działania samorządów i ogranicza ich autonomię – podkreśla Husejko. Zgadzają się z tym wszyscy nasi rozmówcy. – Wzrost subwencji może skutkować przeformułowaniem finansów sa-

przedstawiając założenia Samorządowego Polskiego Ładu. I wylicza, że to o 4,6 proc. (ok. 6 mld zł) więcej od dochodów z tych źródeł prognozowanych przez same JST jeszcze przed ogłoszeniem Polskiego Ładu. Sugeruje to, że nowe rozwiązania proponowane przez rząd mają zrekompensować samorządom straty z tytułu reform podatkowych w ramach Polskiego Ładu, które mają wejść w życie od 2022 r. Resort przekonuje też, że kondycja lokalnych budżetów nie jest zła, a w okresie 2016–2020 (za rządów Zjednoczonej Prawicy) poprawiła się w stosunku do lat 2011–2015 (za koalicji PO–PSL). Łączne

dochody JST w latach 2016– 2020 to prawie 1,3 bln zł, co oznacza wzrost aż o 352 mld zł w porównaniu z latami 2011– 2015. Jeśli chodzi o kategorie dochodów, to dochody własne wzrosły o 161 mld zł, subwencje o 40 mld zł, a dotacje celowe o 152 mld zł. Z kolei wpływy z PIT i CIT zwiększyły się w sumie o 21,2 mld zł (47 proc.). Pozytywna sytuacja utrzymuje się również w tym roku. Po I półroczu 2021 r. samorządy wykazują nadwyżkę budżetową w kwocie 22,4 mld zł, a nadwyżka bieżąca wynosi prawie 23 mld zł. Dobre perspektywy rysują się też na cały 2021 r., przede wszystkim ze względu na przewidywany wzrost wpływów z PIT i CIT. MF szacuje, że te pierwsze wyniosą 61,8 mld zł wobec 57,2 mld zł zaplanowanych przez JST, te drugie – 13,1 mld zł wobec 10,3 mld zł.

OPINIA DLA „ŻYCIA REGIONÓW”

OPINIA DLA „ŻYCIA REGIONÓW”

Jacek Karnowski

Grzegorz Cichy

prezydent Sopotu, prezes stowarzyszenia Samorządy dla Polski

burmistrz Proszowic, prezes Unii Miasteczek Polskich

Nowe propozycje rządowe, jeśli już, to, po pierwsze, rekompensują dopiero straty, które samorządy poniosły dotychczas z tytułu tzw. piątki Kaczyńskiego, czyli m.in. reformy podatkowej z 2019 r., gdy ubytki w PIT sięgnęły ok. 6 mld zł. Po drugie dokładnie nie znamy tych propozycji. Z ich głębszą analizą trzeba poczekać, aż zobaczymy dokumenty, ponieważ straciliśmy zaufanie do rządu, by wierzyć we wszystko na słowo. Po trzecie zaś, najbardziej zależy nam nie na subwencjach i dotacjach, ale na dochodach własnych, bo bez nich trudno mówić o samorządności.

Ważne, że premier zaczyna dostrzegać problemy samorządów: wyzwania, przed którymi stoimy, stają się przedmiotem dyskusji na najwyższym szczeblu. Szczegółów rozwiązań wsparcia finansów samorządów nie znamy, ale brzmią one interesująco. Przykładowo subwencja rozwojowa może pomóc tym gminom i miastom, które dotychczas miały niski potencjał inwestycyjny. Z drugiej strony, co od dawna podnosimy jako Unia Miasteczek Polskich, brakuje nam na wydatki bieżące w finansowaniu oświaty i tu byśmy oczekiwali wsparcia ze strony rządu.

morządów oraz zmierzać do utraty przez nie swojej istoty opartej na samodzielnym, w oderwaniu od państwa, wykonywaniu zadań – zaznacza też krakowski magistrat w wypowiedzi dla „Życia Regionów”.

kowych Polskiego Ładu dochodów. Ale zapowiadane rozwiązania nie spełniają tych oczekiwań. Dlatego postulujemy wprowadzenie rekompensaty na poziomie utraconych dochodów, opartej na zwiększeniu udziału j.s.t. we wpływach z PIT. To rozwiązanie pozwoli samorządom na samodzielność, a nie będzie sprowadzało ich funkcji do roli dysponenta środków z subwencji – podsumowują krakowscy urzęd/ ©℗ nicy.

Ograniczenie autonomii – Miasto Kraków popiera konieczność rekompensaty samorządom utraconych wskutek rozwiązań podat-


Życie regionów

R2

Poniedziałek 23 sierpnia 2021

◊ regiony.rp.pl

TEMAT NUMERU: SAMORZĄDY

Przedwyborcza gra o Ład Wybory lokalne za pasem, więc wszystkie siły polityczne zaczynają myśleć, jak sobie zjednać lokalne społeczności. MICHAŁ KOLANKO

W

PAP/TYTUS ĆMIJEWSKI

ubiegłym tygodniu premier Mateusz Morawiecki zapowiedział (o czym jako pierwsza informowała „Rzeczpospolita”) program nazwany przez KPRM Samorządowym Polskim Ładem. W trakcie spotkania w Kamieńcu Ząbkowickim (woj. dolnośląskie) premier mówił o trzech filarach, na których ma opierać się ten projekt. Najwięcej uwagi przyciągnęła informacja, że jeszcze w tym roku samorządy otrzymają 8 mld zł dotacji (na podstawie specjalnego algorytmu). Premier zapowiedział też nowe rozwiązania stabilizacyjne oraz subwencję rozwojową. Rząd szacuje, że po wejściu w życie Polskiego Ładu w 2022 r. samorządy osiągną dochody z tytułu PIT, CIT i subwencji Premier Mateusz Morawiecki chce dać samorządom 8 mld zł na wydatki bieżące jeszcze w tym roku. Wcześniej jednak wiele im zabrał ogólnej na poziomie ok. 146 mld zł, czyli o 4,6 proc. więcej od prognoz samych JST. – właśnie te pomysły bardzo UMP z 17 sierpnia. To główny, lat, do odwołania – tak długo, wiecki w swoim wystąpieniu Chcemy, by te szacunki wy- mocno krytykują samorzą- chociaż nie jedyny, argument jak my będziemy rządzili, to na zapowiedział, że ustawa pewno – powiedział premier w wprowadzająca w życie dotabrzmiały w debacie. Że nasze dowcy, przede wszystkim lide- samorządowców. Ubiegłotygodniowa propo- trakcie prezentacji Samorządo- cję w wysokości 8 mld zł na propozycje w praktyce dadzą rzy największych miast, Unia samorządom więcej niż ich Metropolii Polskich czy Zwią- zycja premiera to kolejny ele- wego Polskiego Ładu. To ozna- przyszły rok będzie zaprezenment tej polityczno-samorzą- cza, że do wyborów lokalnych towana w ciągu najbliższych własne szacunki – mówi nam zek Miast Polskich. „Rządowy »Polski Ład« to dowej debaty. Politycy PiS w w 2023 r. rząd będzie mógł dwóch tygodni. Bliżsi opozycji nieoficjalnie jeden z rozmówców z PiS znających sytuację. nic innego, jak rozkład dla kuluarach, i nie tylko, zwracają przedstawiać kolejne wylicze- samorządowcy, z którymi Niewątpliwie Polski Ład ma budżetów polskich miast i wsi” uwagę, że jeden z ważniej- nia i pokazywać inwestycje, rozmawialiśmy, są jednak też kontekst wyborczy, zarów- – tak w mediach społeczno- szych dla JST elementów Pol- które zostały z tego programu sceptyczni. Zwykle pojawia się sfinansowane. – Ten zastrzyk tu nawiązanie do Rządowego no dla wyborów parlamentar- ściowch specjalny spot krytyinwestycyjny będzie szczegól- Funduszu Inwestycji Lokalnych w 2023 r., jak i – co jest w kujący Polski Ład zapowiadał nie widoczny w słabiej rozwi- nych. – PiS będzie przydzielał mniejszym stopniu obecnie w ubiegłym tygodniu prezyniętych regionach – słychać w pieniądze swoim – to najczęeksponowane – wyborów sa- dent Warszawy Rafał Trzakuluarach PiS. A to może mieć ściej powtarzany kontrargumorządowych w 2023 r. PiS skowski. Unia Metropolii Polznaczenie w kontekście mobi- ment. Istotne politycznie będą rządzi w połowie sejmików, ale skich oraz Związek Miast Pollizowania tam wyborców – za- też wyniki naboru do wsposwoje przyczółki ma w nielicz- skich przygotowały nawet równo na poziomie samorzą- mnianej już pierwszej transzy nych miastach. Największym z specjalną stronę, gdzie można nich jest Chełm, gdzie prezy- sprawdzić, ile w wyniku wpro- skiego Ładu już funkcjonuje. dowym, jak i parlamentarnym. rządowego funduszu inwestycji strategicznych. dentem jest Jakub Banaszek. wadzenia Polskiego Ładu Chodzi o Rządowy Fundusz Ten spór trwa już teraz, straci konkretna miejscowość. Polski Ład: Program Inwestycji Gra o algorytm oczywiście, w przestrzeni pu„Wprowadzenie reformy po- Strategicznych. PiS: Ład już działa blicznej. Wchodzą w niego datkowej w takim kształcie Nabór wniosków do pierwPolitycznie w najbliższych politycy PiS, również z dużych doprowadzi do, co najmniej, szej transzy funduszu zakońOpinia publiczna i uwaga ograniczenia mieszkańcom czył się 15 sierpnia. Samorządy tygodniach i miesiącach klu- miast. – Gdańsk nie straci nic, mediów koncentruje się od szerokiego dostępu do usług złożyły ponad 8 tys. wniosków. czowy będzie algorytm, wedle ponieważ zyska co najmniej wielu tygodni na podatkowym społecznych i obniży ich stan- Fundusz ma mieć kolejne edy- którego mają być przyznawa- kilkadziesiąt milionów złotych aspekcie Polskiego Ładu. To dard” – to część stanowiska cje. – Co roku, przez kolejne x ne fundusze. Premier Mora- z funduszu inwestycyjnego

Polskiego Ładu. A może zyskać jeszcze więcej, o ile współpraca gdańskiego samorządu z rządem będzie układać się dobrze – stwierdził w ubiegłym tygodniu poseł PiS Kacper Płażyński, który w ubiegłej kampanii samorządowej był kandydatem na prezydenta miasta. Płażyńskiego kontrował tuż po jego konferencji wiceprezydent Gdańska Piotr Borawski. – Politycy PiS jak zwykle ani słowem nie zająknęli się, jak wzrosły wydatki, chociażby na edukację. Te nożyce każdego roku się rozwierają. Gdańsk aplikuje o środki inwestycyjne za każdym razem, a w dwóch z trzech transz wsparcia z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych nie dostaliśmy nic – mówił Borawski. I dodał, że teraz Gdańsk złożył trzy projekty. – Zobaczymy, jakie fundusze wpłyną – powiedział.

Pomysły Gowina W samorządowej rozgrywce jest też Porozumienie Jarosława Gowina, które zapowiada budowę „nowej centroprawicy” opartej m.in. na samorządach. Postulaty dotyczące zmian w Polskim Ładzie w sferze wpływu na samorządy były w ultimatum Porozumienia przed rozejściem się jego partii ze Zjednoczoną Prawicą. Gowin i jego współpracownicy zaprezentowali w ubiegłym tygodniu własne rozwiązania dla samorządów. Zawierają one postulowane przez samorządowców zmiany w wysokości udziałów w PIT i CIT, a także wprowadzenie udziałów w VAT. Gowin przekonuje, że zapewni to stabilne finansowanie. Konsultuje się też z samorządowcami w Polsce, spotkał się np. z prezydentem Gdyni Wojciechem Szczurkiem i Sopotu / ©℗ Jackiem Karnowskim.

WYNAGRODZENIA

Czy samorządowcy podniosą sobie płace? Propozycja podwyżek dla lokalnych włodarzy i radnych, przygotowana przez posłów PiS, okazuje się niezbyt udanym prezentem. Sami obdarowani jeszcze nie wiedzą, co z tym fantem zrobić. ANNA CIEŚLAK-WRÓBLEWSKA

Projekt zmian w wynagrodzeniach samorządowców został ostatnio przyjęty przez Sejm i trafił do Senatu. Bardzo możliwe, że wkrótce stanie się obowiązujących prawem, bo senatorowie zwykle go popierają, w całości lub przynajmniej w części dotyczącej podwyżek dla władzy lokalnej. Przewiduje on, że maksymalna dieta przysługująca radnym (wszystkich szczebli samorządowych) może się zwiększyć o 60 proc., czyli z obecnych ok. 2,7 tys. zł na miesiąc do 4,3 tys. zł. Także marszałkowie, starostowie, prezydenci, burmistrzowie oraz wójtowie (i inni pracownicy samorządowi z wyboru) mogliby liczyć na 60-

-proc. podwyżki. Obecnie ich maksymalna płaca to 12,5 tys. zł, po zmianach – 20 tys. zł. Posłowie PiS, autorzy nowelizacji, uzasadniają, że wynagrodzenia wskazanych osób (ustawa przewiduje też wzrost płacy prezydenta RP o 40 proc.) nie ulegały zmianie od lat, za to płace na rynku znacząco wzrosły. Warto też przypomnieć, że rząd PiS w 2018 r. obniżył uposażenie lokalnych włodarzy o 20 proc. Ciekawe jednak, że wizja sporych podwyżek jakoś specjalnie nie uszczęśliwiła samorządowców. Pytani przez „Życie Regionów”, nie spieszą się z deklaracjami, czy skorzystają z nowych możliwości ani w jakiej skali. Zwykle odpowiadają, że decyzja zapadnie, gdy ustawa wejdzie w życie, a w ogóle to zdecyduje o tym miejska czy gminna rada. Ale nie tylko niedokończony proces legislacyjny powoduje, że na razie lokalni liderzy podchodzą do podwyżek z pewnym dystansem. – Z całą stanowczością można powiedzieć,

że okres, w którym się teraz znajdujemy, nie jest dobry dla tego typu rozwiązań – mówi nam Maciej Glamowski, prezydent Grudziądza. – Należy z tym poczekać do ustabilizowania się sytuacji popandemicznej – wyjaśnia. Pandemia uderzyła w finanse samorządów, ucierpiało też wielu Polaków i w tej sytuacji podwyżki o 60 proc. dla urzędników najwyższego szczebla raczej nie wyglądałyby dobrze. Według naszych szacunków koszty wzrostu diet radnych

mogłyby sięgnąć nawet 950 mln zł rocznie (jeśli wszyscy radni, których mamy prawie 48 tys., skonsumowaliby podwyżkę w wysokości 1,6 tys. zł na miesiąc), a koszty wzrostu płac marszałków, starostów, prezydentów, burmistrzów i wójtów – do 250 mln zł (też przy założeniu, że każdy dostawałby więcej o 7,5 tys. zł na miesiąc). Z drugiej strony, zdaniem naszych rozmówców, zmiany są w pełni uzasadnione. – Płace w sektorze samorządowym są na niskim poziomie i od wielu lat

Premiera jutro godz. 12.00

Monika Chabior Zastępczyni prezydenta Gdańska ds. rozwoju społecznego i równego traktowania Zaprasza Michał Kolanko

podcasty Partnerem cyklu podcastów jest Unia Metropolii Polskich

temat podwyżek jest czymś, nad czym warto się pochylić – zaznacza prezydent Glamowski. Urząd Miasta Tychy wylicza, że wynagrodzenie prezydenta Andrzeja Dziuby w pierwszym roku jego urzędowania, czyli 2000 r., wynosiło 10,6 tys. zł, a po 20 latach – 10,9 tys. zł. Wzrost był więc żaden, a tymczasem przeciętna płaca w tym okresie zwiększyła się 2,5-krotnie, minimalna zaś prawie czterokrotnie. Aktualne wynagrodzenie brutto prezydenta Częstochowy to 10,9 tys. zł. – Podwyżka wynagrodzenia osób zatrudnionych w samorządzie na podstawie wyboru jest jak najbardziej zasadna – argumentuje Justyna Królak, kierowniczka referatu kadr w częstochowskim urzędzie. – Obniżenie wynagrodzeń w 2018 r. spowodowało, że naczelnicy wydziałów otrzymują czasami wynagrodzenie wyższe niż prezydent. Coroczny wzrost minimum krajowego spowodował dodatkowo zacieranie się dysproporcji w pła-

cach pomiędzy osobami zatrudnianymi na podstawie wyboru, na których ciąży odpowiedzialność za sprawy całej gminy, z wynagrodzeniem szeregowych pracowników, co w dalszej perspektywie może skutkować odejściem wielu fachowców piastujących najwyższe funkcje w administracji samorządowej – wyjaśnia. Cezary Wiklik z Urzędu Miasta Jelenia Góra zwraca też uwagę na polityczny wątek całej sprawy. Jak wytyka, poselski projekt o podwyżkach dla prezydenta i samorządowców jest traktowany jako przykrywka i odwrócenie uwagi od decyzji prezydenta o podwyżkach dla parlamentarzystów i członków rządu. – Budżety samorządów już zostały obciążone podwyżkami płacy minimalnej. Ustawodawca wprowadza chaos w strukturze płac, a zamierza zogniskować uwagę i dyskusję na jednym elemencie sprawy: płacach prezydentów i burmistrzów. Nie chcemy w tej quasi-dyskusji brać udziału / ©℗ – mówi Wiklik.


◊ regiony.rp.pl

Życie regionów

Poniedziałek 23 sierpnia 2021

R3

ROZMOWA

Burmistrz na głodowej pensji Rady gmin nie powinny ustalać wynagrodzeń wójtów czy burmistrzów – przekonuje Michał Rudzki, burmistrz Karczewa. Ile obecnie pan zarabia? Zarabiam 5,5 tys. zł na rękę. Takie wynagrodzenie ustaliła mi Rada Miejska w Karczewie na początku kadencji, obniżając o 2 tys. zł w stosunku do wynagrodzenia poprzednika. To już po ostatniej obniżce pana wynagrodzenia przez radnych? Da się z tego wyżyć? 5,5 tys. zł to wynagrodzenie sprzed obniżki. Od października, wskutek decyzji radnych PiS i Wspólnoty Samorządowej, będę zarabiał 3,2 tys. zł na rękę. Będzie to najniższa pensja wójta czy burmistrza w Polsce. A gmina Karczew jest średniej wielkości samorządem w skali kraju. Tak niskie wynagrodzenie nie jest dla pana krępujące, czy wręcz urągające urzędowi? Oczywiście, nie jest to sytuacja komfortowa dla mojej rodziny. Jak wszyscy, mamy swoje wydatki, plany, zobowiązania. Będziemy musieli w znaczny sposób ograniczyć domowy budżet. Niestety, sytuacja związana z radykalnym, bezpodstawnym zmniejszeniem mojego wynagrodzenia to efekt prawa, które daje takie uprawnienie radzie. W ocenie wielu samorządowców jest to sytuacja, która powinna ulec zmianie, ponieważ burmistrz, wójt oraz jego rodzina nie może być ofiarą tego rodzaju walki politycznej. Co ciekawe, mieszkańcy mówią, że jest im wstyd, że ich włodarz został tak potraktowany. Jak pan myśli: co kierowało radnymi przy podejmowaniu uchwały o obniżeniu wynagrodzenia?

Myślę, że radni koalicji PiS-Wspólnota Samorządowa kierowali się chęcią „ukarania” mnie i moich najbliższych za to, że – mimo braku wsparcia rady – realizuję mój program i dbam o rozwój gminy. Na inwestycje przez dwa lata wydaliśmy rekordowe 21 mln zł, a dla porównania w poprzedniej kadencji przez cztery lata wydano łącznie 26 mln zł. Jako miasto pozyskujemy środki zewnętrzne. Uzasadnienie uchwały nie zawiera żadnych rzeczywistych argumentów za tym, żeby ukarać moją rodzinę finansowo. Stąd też skierowałem sprawę do sądu, gdzie będę dochodził sprawiedliwości. Myślę, że znamienny w tej sytuacji jest fakt, że radni obniżyli mi pensję na pierwszej sesji rady miejskiej po referendum ws. odwołania rady miejskiej, w którym aż 98 proc. osób opowiedziało się za odwołaniem rady. Niestety, z uwagi na niewystarczającą frekwencję było ono nieważne.

Zastanawiał się pan nad rezygnacją ze stanowiska? Decyzja o tym, by kandydować w 2018 r., była przeze mnie głęboko przemyślana. Dziś, w sytuacji, która mnie spotkała, udowadniam wszystkim mieszkańcom, że moja misja nie jest motywowana zarobkami ani osobistymi korzyściami. Z pomocą rodziny i ludzi dobrej woli zamierzam nadal zmieniać naszą gminę, mimo że radni robią, co tylko mogą, aby mnie zniechęcić. 11 sierpnia – wśród wielu głośnych ustaw – posłowie

przegłosowali też taką, która pozwoli na zwiększenie wynagrodzenia samorządowcom. To dobry krok? Minimalne i maksymalne stawki wynagrodzenia wójtów, burmistrzów, prezydentów pozostają na podobnym poziomie od ostatnich 20 lat, a w 2018 r. zostały nawet zmniejszone o 20 proc. W tym czasie minimalne wynagrodzenie urosło kilkakrotnie, a inflacja występuje praktycznie rokrocznie. Chcąc zatrudnić specjalistów, musimy oferować im rynkowe wynagrodzenia, zwłaszcza gdy, tak jak w przypadku Karczewa, musimy konkurować z warszawskim rynkiem. Już dziś dochodzi do sytuacji, w której burmistrz zarabia mniej niż jego podwładni, mający mniejszy zakres odpowiedzialności. Parlament już dawno powinien zająć się zmianą systemu wynagrodzeń samorządowców. Najważniejszą jednak zmianą powinno być odebranie radzie gminy kompetencji do całościowego ustalania wynagrodzenia wójta, przy jednoczesnym powiązaniu pensji z wielkością gminy i wskaźnikami makroekonomicznymi. Rada gminy powinna mieć prawo do ewentualnego przyznania nagrody burmistrzowi. Gdy te przepisy wejdą w życie, pewnie radni Karczewa nie podniosą panu wynagrodzenia? Czy może być inaczej? Wszystko zależy od tego, jakie przepisy uchwali parlament. Jeśli zwiększone będzie maksymalne

MAT. PRAS.

JANINA BLIKOWSKA

Choć to bardzo utrudnione, to wspólnie z moimi współpracownikami udaje nam się skutecznie prowadzić sprawy gminy. Świadczą o tym wskaźniki inwestycyjne za ostatnie dwa lata. Na inwestycje, tylko w 2019 i 2020 roku, jak już wspomniałem, wydaliśmy aż 21 mln zł. Pozyskaliśmy też ponad 12 mln zł dotacji. Niestety, przy takim konflikcie zbyt dużo czasu poświęcamy na bezprzedmiotowe spory i odpieranie zarzutów radnych. Chciałbym, aby ten czas był poświęcony na pracę na rzecz mieszkańców.

Dziś bywa, że burmistrz zarabia mniej niż jego podwładni, mający mniejszy zakres odpowiedzialności

wynagrodzenie, wtedy zapewne zostanie również podniesiona minimalna kwota mojego wynagrodzenia. Wówczas Rada Miejska będzie miała obowiązek zmienić mi wynagrodzenie. Niewykonanie tego będzie złamaniem prawa i może grozić rozwiązaniem rady.

Czy przy tak ostrym konflikcie na linii burmistrz–rada miasta da się normalnie kierować miastem? Inwestować?

Pandemia wstrzymała miejskie inwestycje? Nieznacznie. Jednak mimo to, że dochody gminy ucierpiały na pandemii, zostaliśmy sklasyfikowani w czołówce gmin wśród powiatu otwockiego pod kątem wykonanych inwestycji. Część inwestycji zaplanowanych na rok ubiegły musieliśmy jednak przesunąć w czasie. Dziękuję naszym mieszkańcom, zwłaszcza sołtysom i przewodniczącym zarządów osiedli, którzy podeszli z dużym zrozumieniem do całej sytuacji. Karczew skorzystał z rządowej pomocy? Na co poszły środki? Otrzymaliśmy niemalże 2,5 mln zł z Funduszu Dróg Samorządowych na modernizację dwóch strategicznych dróg w mieście. Jak wszystkie gminy w Polsce, otrzymaliśmy środki w ramach FIL – to 1,5 mln zł. Z dwóch kolejnych naborów rządowych nie otrzymaliśmy jednak ani złotówki. A wsparcie z Rządowego Funduszu Inwestycji Strategicznych? Wystąpiliśmy o wsparcie na trzy projekty: budowę

dróg do stadionu miejskiego w Karczewie, budowę kanalizacji w sołectwach i wdrożenie kompleksowego systemu indywidualnej segregacji odpadów w zabudowie wielorodzinnej.

Liczył już pan, ile Karczew straci na Polskim Ładzie? Jeszcze tego nie liczyliśmy, nie ma jeszcze konkretnych ustaw. W ostatnich dniach pojawiła się też propozycja rządu co do rekompensaty utraconych dochodów samorządów. Uważam, że system finansowania samorządów powinien ulec systemowym zmianom, a nie doraźnemu „łataniu dziur”. Bez tego gminy będą zmuszone do radykalnych cięć. Część samorządowcó w przekonuje, że zmiany wprowadzane wraz z Polskim Ładem oznaczają olbrzymie straty dla samorządów. Zmiany zapowiadane w Polskim Ładzie oznaczają spadek dochodów własnych samorządów, a przecież wydatki nieustannie rosną. Stąd konieczne są zmiana systemu finansowania samorządów i zbudowanie stabilnych dochodów własnych samorządów. Jak idą szczepienia w Karczewie? Ma pan jeszcze pomysły, jak zachęcać mieszkańców do szczepień, czy to zadanie rządu i jego służb? W tym momencie jesteśmy w czołówce powiatu otwockiego pod względem zaszczepienia obiema dawkami szczepionki (ponad 54 proc. mieszkańców). Uważam, że akcja promocyjna to pole do współpracy między samorządem a rządem. Na ten moment dobrze oceniam tę współpracę i system zachęt, jaki stosuje rząd. / ©℗

GOSPODARKA

Śląsk wykorzysta wodór dla odchodzenia od węgla ADAM WOŹNIAK

W regionie powstanie dolina wodorowa, której utworzenie zapowiedziano na spotkaniu przedstawicieli Ministerstwa Klimatu z władzami regionu w ubiegłym tygodniu w Katowicach. Dla województwa śląskiego będzie to okazja do bardziej efektywnego wykorzystania jego potencjału w rozwijaniu nowoczesnych, innowacyjnych technologii. W założeniach Śląska Dolina Wodorowa ma się przyczynić do budowy miejsca, w którym będą produkowane ogniwa paliwowe i autobusy wodorowe. A to znacząco zwiększy szansę wykorzystania niskoemisyjnego wodoru na szeroką skalę jako źródła czystej energii. Umożliwiłoby to przyspieszenie transformacji źródeł jej wytwarzania i szybsze odejście od węgla. – Ważne jest, aby

dostarczać jak najwięcej zielonej energii inwestorom w obszarze nowoczesnych technologii, których chcemy zachęcić do lokowania przedsiębiorstw na Górnym Śląsku – zapowiedział Paweł Kolczyński, wiceprezes Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP). Śląska Dolina Wodorowa ma pomóc wykorzystać potencjał regionu w rozwijaniu nowoczesnych technologii. Może również wpływać na już dominującą w regionalnym przemyśle branżę motoryzacyjną: Śląsk od czasu wybudowania fabryki Opla w Gliwicach stał się polskim zagłębiem motoryzacyjnym, a przemysł samochodowy jest jednym z motorów napędowych polskiej gospodarki. Według resortu klimatu istniejący sektor motoryzacyjny może w niedalekiej perspektywie przestawiać się na pojazdy z napędem wodorowym. Prace nad projektem Śląskiej Doliny Wodorowej mają być prowadzone w formule stowarzyszenia z udziałem wielu środowisk. Według Cezariusza

Wodór ma zachęcać biznes do inwestowania na Górnym Śląsku

DANIEL JEDZURA\ADOBESTOCK

Śląską gospodarkę już wkrótce zacznie rozkręcać ekologiczne paliwo, którego mamy pod dostatkiem: wodór.

Lesisza, prezesa ARP, działające na Śląsku firmy, uczelnie oraz instytucje badawcze będą się mogły starać o finansowe wsparcie przeznaczone na tworzenie ekosystemu wodorowego. Na rozwijanie gospodarki wodorowej mocno stawia administracja rządowa. Według projektu „Polskiej strategii wodorowej do roku 2030 z perspektywą do 2040 r.”, opracowanego przez Ministerstwo

Klimatu i Środowiska, doliny wodorowe – ma ich powstać pięć – będą szansą na rozwój polskiego przemysłu, firm współpracujących oraz ośrodków badawczych. Takie ekosystemy pozwoliłyby budować cały łańcuch wartości związany z gospodarką wodorową: od produkcji, przez transport, magazynowanie, aż do finalnego wykorzystania paliwa. – Polska ma ogromny potencjał do

rozwoju technologii wodorowych. Jesteśmy trzecim w Europie i piątym na świecie producentem wodoru – powiedział w Katowicach wiceminister klimatu Ireneusz Zyska. W lipcu zapowiedziano też powstanie doliny wodorowej w Wielkopolsce. Region już rozpoczął starania o zorganizowanie pierwszych targów wodorowych: mogłyby je organizować Międzynarodowe Targi

Poznańskie. W końcu ubiegłego roku zarząd województwa zatwierdził Regionalną Strategię Innowacji dla Wielkopolski 2030, której głównym celem jest rozwój gospodarki zeroemisyjnej, ze szczególnym uwzględnieniem wodoru. W połowie maja tego roku podobną inicjatywę podjęto na Podkarpaciu, gdzie przedstawiciele rządu, regionalnych władz samorządowych oraz reprezentanci biznesu podpisali list intencyjny w sprawie powołania Podkarpackiej Doliny Wodorowej. Ma ona być oparta na produkcji wodoru w procesie elektrolizy z wykorzystaniem nadwyżek energii produkowanej z instalacji OZE. W założeniach jej powstanie pozwoli wykorzystać potencjał Rzeszowa i regionu w zakresie nowoczesnych technologii i przyczynić się do rozwoju gospodarczego regionu oraz zwiększenia jego atrakcyjności inwestycyjnej. Pewne wzorce w budowie przedsięwzięcia przyniosła już tamtejsza Doli/ ©℗ na Lotnicza.


Życie regionów

R4

Poniedziałek 23 sierpnia 2021

◊ regiony.rp.pl

ROLNICTWO

Gospodarstw mniej, za to większe Województwa południowo-wschodnie to rozdrobniona struktura gospodarstw rolnych, północ kraju to gospodarstwa największe obszarowo. Powszechny Spis Rolny 2020 pokazuje też lokalną specjalizację w produkcji roślinnej i zwierzęcej. PIOTR SKWIROWSKI

G

łówny Urząd Statystyczny ocenia, że wyniki Powszechnego Spisu Rolnego 2020 wskazują na dalsze przemiany sektora rolnictwa, jak również kontynuację czy wręcz nasilenie większości tendencji obserwowanych w latach 2002–2010. Wśród głównych czynników, które wpływają na przeobrażanie się polskiego rolnictwa, wymienia: wprowadzanie instrumentów Wspólnej Polityki Rolnej UE, zmiany nawyków żywieniowych społeczeństwa, przechodzenie na inne metody chowu zwierząt gospodarskich, poszukiwanie nowych źródeł energii i coraz bardziej widoczne zmiany klimatyczne.

Gospodarstwa rolne Spis pokazuje, że stopniowo zmniejsza się liczba gospodarstw rolnych i jednocześnie wzrasta ich przeciętna powierzchnia. – Zmiany te związane są m.in. z zachodzącym procesem starzenia się mieszkańców wsi i brakiem następców, czyli osób kontynuujących prowadzenie gospodarstw, jak również rezygnacją z prowadzenia nisko dochodowej działalności rolniczej i związanym z tym brakiem środków inwestycyjnych na rozwój użytkowanych gospodarstw rolnych – komentuje GUS. Z drugiej strony ci użytkownicy gospodarstw rolnych, którzy swoją przyszłość wiążą z rolnictwem, powiększają areał gospodarstw i skalę prowadzonej produkcji do wielkości zapewniającej odpowiedni poziom dochodów. W porównaniu z wynikami Powszechnego Spisu Rolnego z 2010 r. wzrósł udział, w ogólnej liczbie gospodarstw rolnych, jednostek największych obszarowo (o powierzchni

powyżej 15 ha użytków rolnych) oraz najmniejszych (do 1 ha użytków rolnych), które w większości prowadzą intensywną produkcję roślinną i zwierzęcą (np. szklarnie, fermy świń i drobiu). – Możemy więc mówić o wzroście znaczenia gospodarstw ukierunkowanych na produkcję rynkową. Wzrasta też liczba gospodarstw konkurencyjnych charakteryzujących się często dużą skalą produkcji wysokiej jakości – komentuje GUS. Zauważa przy tym, że nadal znacząca jest liczba charakterystycznych dla polskiego rolnictwa małych gospodarstw rolnych, produkujących głównie lub wyłącznie na samozaopatrzenie związanych z nimi gospodarstw domowych. Zmieniają się jednak powody, dla których prowadzona jest taka nietowarowa produkcja. Dawniej w większości przypadków było to istotne uzupełnienie niskich dochodów ludności wiejskiej, szczególnie gospodarstw domowych emerytów. Obecnie coraz częściej są to

powody natury ekologicznej, zdrowotnej czy hobbystycznej. – Wybuch pandemii Covid-19, który skłonił właścicieli do zatrzymywania, a ludność miejską do zakupu siedlisk z niewielką powierzchnią gruntów rolnych, wpłynie przypuszczalnie na utrzymywanie się wspomnianego zjawiska jeszcze w latach następnych – przewiduje urząd statystyczny. Ze spisu 2020 wynika ponadto, że w porównaniu z 2010 r. zwiększył się odsetek gospodarstw prowadzących wyłącznie produkcję roślinną, kosztem gospodarstw z produkcją mieszaną (roślinną i zwierzęcą), przy utrzymaniu się odsetka gospodarstw prowadzących wyłącznie produkcję zwierzęcą, co zdaniem GUS potwierdza obserwowane od lat procesy specjalizacji produkcji. Średnia powierzchnia gospodarstwa rolnego w dziesięcioleciu 2010–2020 nadal rosła, choć z wcześniej wymienionych powodów nie był to wzrost znaczący i dokonał się dzięki wzrostowi średniej po-

wierzchni gospodarstw dużych (powyżej 20 ha użytków rolnych). Zwiększyła się średnia powierzchnia gospodarstw rolnych prowadzących produkcję roślinną (wyłącznie lub z produkcją zwierzęcą), a spadła – zajmujących się wyłącznie produkcją zwierzęcą. Utrzymuje się zróżnicowanie regionalne wielkości gospodarstw rolnych. Nadal województwa południowo-wschodnie charakteryzuje rozdrobniona struktura gospodarstw rolnych, podczas gdy w województwach północnych występują gospodarstwa największe obszarowo.

Zboża, owoce, warzywa W 2020 r. widać było dalszy proces zmian w strukturze użytków rolnych oraz powierzchni zasiewów. Systematycznie zmniejsza się powierzchnia użytków rolnych, które są zalesiane lub adaptowane na rozwój innych działalności gospodarczych niezwią-

zanych z rolnictwem. Wyłączone z produkcji rolniczej użytki rolne obejmują przede wszystkim grunty najniższej jakości. W spisie odnotowano też zwiększenie powierzchni zasiewów. Zmniejszyła się powierzchnia uprawy zbóż oraz ziemniaków, natomiast zwiększyła powierzchnia uprawy roślin przemysłowych (w tym buraków cukrowych oraz rzepaku i rzepiku), roślin zaliczanych do grupy strączkowych jadalnych oraz warzyw gruntowych. GUS zauważa, że dywersyfikacja źródeł energii, w tym rozwój rynku biopaliw, powoduje ciągły wzrost uprawy rzepaku i rzepiku (na olej, na biopaliwa, jako cenna pasza białkowa), który jest także ważnym elementem płodozmianu, poprawiającym strukturę gleb. Odbicie w zmianach struktury zasiewów znajduje też coraz bardziej widoczny wzrost popularności diet wegetariańskich i bezglutenowych. Spis pokazuje ponadto, że widać koncentrację uprawy ziemniaków w gospodarstwach rolnych specjalizujących się w ich uprawie, dostarczających je do sieci handlowych i zakładów przemysłu skrobiowego. – Proces koncentracji widoczny jest również w uprawach sadowniczych, a także w uprawie buraków cukrowych – zauważa GUS. Zwraca ponadto uwagę, że powierzchnia warzyw gruntowych w okresie między spisami zwiększyła się o ok. 4 proc. przy jednoczesnym głębokim spadku liczby gospodarstw z uprawą warzyw (o prawie 90 proc.). – Świadczy to o zaniechaniu uprawy w gospodarstwach produkujących warzywa głównie na własne potrzeby i jednocześnie o postępującym procesie specjalizacji i koncentracji produkcji warzyw w

gospodarstwach towarowych charakteryzujących się dużą skalą produkcji – uważa Główny Urząd Statystyczny. W jego ocenie spis pokazuje też regionalizację produkcji roślinnej. Rzepak i rzepik uprawiany jest na coraz większą skalę w zachodniej i północno-zachodniej części kraju. Uprawa buraków cukrowych skoncentrowana jest głównie w rejonach, gdzie znajdują się duże zakłady przemysłu cukrowniczego, czyli w województwach: kujawsko-pomorskim, wielkopolskim i lubelskim. Od lat największym udziałem w krajowej powierzchni sadów i innych upraw trwałych charakteryzowały się województwa mazowieckie i lubelskie.

Hodowla zwierząt Spis pokazuje też, że w przypadku pogłowia zwierząt gospodarskich utrzymuje się wzrost pogłowia drobiu, który stawia Polskę na pierwszym miejscu w produkcji żywca drobiowego w Unii Europejskiej. – Przy stosunkowo niedużym wzroście pogłowia bydła nastąpiły duże zmiany w strukturze stada, wskazujące na rozwój bydła opasowego i specjalizację w produkcji bydła mlecznego – ocenia GUS. – Zmiany w produkcji świń wskazują na specjalizację gospodarstw w kierunku intensywnego tuczu zwierząt pochodzących z zakupu, głównie z importu, i znaczne ograniczenie stada podstawowego – dodaje. Zauważa przy tym, że w przekroju terytorialnym widoczna jest regionalizacja chowu i hodowli bydła, świń i drobiu. – Generalnie produkcja zwierzęca koncentruje się w województwach: mazowieckim, podlaskim, wielkopolskim i łódzkim – wylicza urząd sta/ ©℗ tystyczny.

RYNEK PRACY

Na Śląsku to pracownicy dyktują warunki ANNA CIEŚLAK-WRÓBLEWSKA

Mieszkańcy Śląska mogą wręcz kaprysić, jeśli chodzi o wybór pracy, a oczekiwania finansowe kandydatów wzrosły od kilku do kilkudziesięciu procent – wynika z udostępnionego nam raportu firmy rekrutacyjnej HRK. – W ostatnich miesiącach obserwujemy wzrost wynagrodzeń w branżach, które przed pandemią utrzymywały się na stałym poziomie. Obecnie wzrost płacy zasadniczej zwiększył się od 2 do nawet 4 tys. zł brutto – mówi Anna Wygaś, branch manager HRK Katowice. – Zdarzają się również przypadki wychodzące poza podane kwoty, choć dotyczy to osób posiadających rzadko

spotykane kompetencje lub starających się o kluczowe dla firm stanowiska – dodaje. Najwyraźniej na Śląsku mamy już do czynienia z tzw. rynkiem pracownika. – Pierwsze półrocze 2021 r. pokazało, jak bardzo zmieniła się sytuacja. Otrzymujemy bardzo dużą ilość zleceń rekrutacyjnych, natomiast w stosunku do lat poprzednich liczba osób zainteresowanych i zmotywowanych do zmiany pracy jest niewielka – zauważa Karolina Kwapisz, managing consultant HRK Katowice. – Powodów jest na pewno wiele, natomiast najczęściej pojawiają się obawy przed utratą pewnego dotychczasowego miejsca. Ale duży odsetek nieprzyjętych ofert wynika też z faktu otrzymania kontroferty od obecnego pracodawcy, bo firmy walczą o pracowników – dodaje. Tezę o rozgrzanym do czerwoności śląskim rynku potwierdzają też zachowania niektórych kandydatów, które czasami są nieprzewidywalne.

Śląska gospodarka dynamicznie się rozwija, co napędza tamtejszy rynek pracy

SHUTTERSTOCK

Po pandemii rynek pracy aglomeracji katowickiej rozgrzał się do czerwoności. Firmy szukają pracowników, a ci potrafią się domagać płacy o 2–4 tys. zł wyższej niż oferta.

Jak wynika z obserwacji HRK, potrafią oni bardzo dynamicznie podejmować decyzje o udziale w rekrutacji lub rezygnacji z niej. Wygląda na to, że biorą w niej udział tylko po to, by dostać podwyżkę u swojego pracodawcy albo by zbadać swoją wartość na rynku. Taka sytuacja to efekt tego, że śląska gospodarka prężnie się rozwija. Coraz lepiej radzą sobie firmy działające tam od

lat, a ze względu na nasycenie rynku krakowskiego i wrocławskiego coraz więcej inwestorów otwiera swoje oddziały lub siedziby na Śląsku. Region ten jest coraz atrakcyjniejszym miejscem pracy dla absolwentów i specjalistów. – Szczególnie dynamicznie rozwijają się sektory shared services, outsourcing procesów biznesowych, IT. Nie można również pominąć sze-

roko pojętej branży produkcyjnej, która na Śląsku nadal dominuje. Produkcja boryka się z ogromnym deficytem pracowników fizycznych – mówi Wygaś. Obecnie najwięcej miejsc pracy oferuje łącznie branża produkcyjna (ok. 1200) i inżynieryjna (ok. 1600), a także IT i obsługa klienta. Obszar sprzedaży dominuje, jeśli chodzi o ilość ofert: to ponad 2 tys. ogłoszeń.

Jak wynika z analizy HRK, ze względu na trend związany ze skracaniem łańcucha dostaw i zachowaniem ciągłości produkcji coraz więcej firm decyduje się na lokowanie inwestycji logistyczno-magazynowych oraz zakładów produkcyjnych właśnie na Śląsku. Tylko w 2020 r. Katowicka Specjalna Strefa Ekonomiczna umożliwiła zrealizowanie 57 inwestycji o wartości 5 mld zł, a w bieżącym roku są już 34 otwarte projekty o wartości 1,3 mld. Powstają również nowe podstrefy KSSE, w ramach których będą prowadzone wspomniane inwestycje. – Śląsk dominuje na tle innych regionów, KSSE jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych stref ekonomicznych na świecie i zajmuje drugie miejsce po strefie w Dubaju. Zapotrzebowanie na pracowników jest duże i będzie wzrastać. Inwestycje związane m.in. z produkcją samochodów elektrycznych przyciągną specjalistów z innych regionów – / ©℗ komentuje Kwapisz.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.