Leenia (#5, 2008)

Page 1

piotruś i wilk w

mieście aniołów

y jeż jererzzy

się szcz




spis_treści

page 6 –7 w yszuk alee: rek wizy t y

page 8 –11 leeksykon: lee strasberg, brenda lee

page 12–17 na falee: finaliści lee make history

page 18 –19 przerobilee: nowe spojrzenie na ubranie page 20 –21 portret: pl a zmatikon page 22–23 backstage: z pl anów teledysków

page 36 – 39 reporta ż: jeż jerz y

page 24 – 35 sesja mody: bad girls z bet t y be

page 40 – 43 st yleezacje: najnowsze trendy

page 44 – 47 make history: piotruś i wilk

page 48 – 49 Lee make history: konkurs trwa!

page_4


od_redakcji

pierwszy klaps Tym razem sporo miejsca poświęcamy filmowi. Nie uszła naszej uwadze największa ostatnimi czasy pełnometrażowa produkcja znanego komiksu „Jeż Jerzy”. O kulisach powstawania filmu oraz o ciężarze sławy rozmawiamy z głównym bohaterem, naturszczykiem i luzakiem, jeżem Jerzym, który doskonale odnalazł się w roli siebie samego. Szumnie było również wokół gali oscarowej. Nasi ziomkowie, nominowani za scenografię do „Piotrusia i Wilka”, z niecierpliwością oczekiwali werdyktu. Oscara wprawdzie nie przywieźli, bo powędrował on w ręce reżyserki, za to masę wrażeń, którymi teraz się z nami dzielą. Przy całym filmowym zamieszaniu nie zapominajmy jednak o sobie. My też możemy zapisać się na kartach historii jako ludzie, którzy zrobili w życiu coś niebanalnego. Furtką do tego może być konkurs Lee Make History, który nadal trwa i wyłania coraz ciekawsze postaci. Weź w nim udział i stwórz swoją własną historię.

Magazyn Leenia został uhonorowany nagrodą w konkursie projektowania prasowego chimery ’07 w kategorii Wydawnictwa zewnętrzne. page_5


w yszuk alee

1

2

page_6


w yszuk alee

rekwizytorka

Catia

6

rekwizyty

3

1 klimat w mieszkaniu rodem z Hitchcocka dzięki oryginalnej zasłonie prysznicowej „Psychoza”, firma: Cha Cha, projektant: Augusti Garcia, 185 zł www.zoomzoom.pl; 2 ckliwym fanom komedii romantycznych proponujemy Pluszową świnkę z dużą ilością chusteczek, 69 zł www.plasticfantastic.pl; 3 dzięki temu niezwykłemu zegarowi twój czas odmierzy Audrey Hepburn, 181 zł www.czerwonamaszyna.pl; 4 Są decyzje, które naprawdę ciężko podjąć. Pomóc może nam „decyzyjnik”. uwaga! jego użycie grozi drastycznymi zmianami w życiu! 49 zł www.toys4boys.pl; 5 Rzutnik bakielitowy „bajka” z Łódzkich Zakładów Kinotechnicznych lat 60, ok. 100 zł allegro.pl 6 Ale beton! Torba tak poplątana, że trudno w to uwierzyć, kosmiczne sukienki i ubrania jak origami. Nie znasz? szybko zajrzyj na www.beton-on.com!; 7 Nie ma to jak dobra lustrzanka: 10,2 megapiksela, ulepszony stabilizator, 9-polowy autofokus z czujnikiem krzyżowym oraz czujnikiem zbliżenia oka. O czym więcej może marzyć amator fotografii? ok. 2.000 zł www.sony.pl; 8 lampka lampce nierówna, Dlatego polecamy różową lampkę w stylu retro. Sami nie wiemy, co nam bardziej przypomina:stary reflektor ze studia filmowego czy suszarkę z oldskulowego salonu fryzjerskiego, 129 zł www.studioindygo.pl; 9 notebook Sony VGN-FZ21Z z napędem Blu-ray Disc™, zapewnia rozrywkę w pełnej rozdzielczości HD. panoramiczny wyświetlacz X-black LCD oddaje wierność kolorów w 90%, 4.500-10.000 zł www.sony.pl

4

5

page_7

7

8

9


leeksykon

page_8


leeksykon

Zimna Becia s t o r y b o a r d Dennis

scenariusz

Trzy pokolenia największych aktorów: Marilyn Monroe i James Dean, Al Pacino i Robert De Niro, Alec Baldwin i Angelina Jolie. Co ich łączy? Wszyscy kształcili się w uczelni legendarnego reżysera, producenta i aktora Lee Strasberga. Ta jedna z najbardziej znanych amerykańskich szkół filmowych na świecie w dużej mierze oparta jest na metodach wywiedzionych z Rosji. Paradoks? Niezupełnie.

Lee Strasberg Theatre and Film Institute

Moskwa Lee Strasberg urodził się na początku XX wieku na Ukrainie. Kiedy miał zaledwie siedem lat, wyemigrował razem z rodziną do Nowego Jorku. Na studia powrócił jednak na Wschód, gdzie pod surowym okiem rosyjskiego reżysera Konstantego Stanisławskiego studiował aktorstwo w Moskwie. Jego metody nauki, polegające na osiągnięciu przez systematyczne treningi skrajnego realizmu, Lee Strasberg przejął w 1969 roku w utworzonych dwóch siedzibach uczelni – w Nowym Jorku na Manhattanie i w Mieście Aniołów, Los Angeles. I choć sam nie był wybitnym aktorem, przeszedł do historii jako genialny nauczyciel. Był rzecznikiem aktorstwa popartego ciężką pracą i solidnym rzemiosłem. Swoją metodę oparł na trzech elementach: obserwacji, wyobraźni i własnym doświadczeniu. Według mistrza całkowite wcielenie się w odgrywaną postać można osiągnąć tylko za pomocą magicznego „if”. Wystarczy zadać sobie pytanie: co by było, gdyby mnie to spotkało? Klucz do gry tkwi więc w naszym człowieczeństwie i indywidualnych życiowych doświadczeniach. Dlatego pracę nad rolą powinna rozpoczynać głęboka analiza motywacji bohatera, sięganie do własnej pamięci emocjonalnej.

page_9

david Syn Lee Strasberga, obecny dyrektor kreatywny instytutu, David Strasberg tak dziś tłumaczy wciąż kontynuowane w szkole metody ojca: „Zależy nam, by aktorzy sięgnęli po indywidualną, niezwykle sugestywną prawdę. By odkryli własny styl i byli zdolni kreować rzeczywistość. Wykorzystywanie prywatnych doświadczeń ma im to jedynie ułatwić”.

mucha Wśród zajęć praktycznych na uczelni można zgłębiać dodatkowo techniki koncentracji, relaksacji, treningi pamięci i metody, które pozwalają pozbyć się akcentu. Techniki głosowe obejmują emisję głosu, rezonans, strój, artykulację i ćwiczenia ruchowe. W instytucie Lee Strasberga najważniejszy jest bezpośredni kontakt z profesjonalistami, którzy stale współpracują z uczelnią. Dlatego nikogo nie dziwi, że przyciąga tłumy z całego świata. Szkoła jest popularna zarówno wśród aktorów z Ameryki Łacińskiej, jak i z Europy. O legendarnej szkole Lee Strasberg Theatre and Film Institute zrobiło się ostatnio głośno także w Polsce dzięki młodym aktorkom. Alicja Bachleda-Curuś, która już zdobyła aplauz po głośnej światowej produkcji „Trade”, Weronika Rosati, a ostatnio Ania Mucha postanowiły pójść śladami największych gwiazd. Jest komu dopingować. Od czasów Barbary Apolonii Chałupiec, czyli legendarnej Poli Negri, niewielu gwiazdom z kraju nad Wisłą udało się podbić Hollywood. „Sztuka jest dłuższa niż życie” – mawiał Lee Strasberg. I trudno temu zaprzeczyć. Jego szkoła, którą co roku opuszczają największe gwiazdy światowego kina, jest tego najlepszym przykładem.

Oglądając amerykańskie produkcje, trudno uwierzyć, że gwiazdy filmowe nie spadają z nieba. W rzeczywistości w pocie czoła pracują na swój blask. Zanim trafią do Fabryki Snów i zostaną uhonorowane złotym Oscarem, zdobywają szlify w szczególnej szkole.

brando Współczesne gwiazdy, aby osiągnąć upragniony efekt, chudną i tyją, zmieniają kolor włosów, a czasem nawet je golą. Przejęta przez Strasberga metoda Stanisławskiego do dziś wzbudza wiele kontrowersji, ponieważ wymaga większych poświęceń. Najbardziej znanym aktorem wiernym tej metodzie był Marlon Brando. Przygotowując się do roli ciężko rannego weterana w jednym ze swoich pierwszych fimów („The Man”, 1950), spędził miesiąc przykuty do łóżka szpitala wojskowego. Dustin Hoffman, aby oddać w sposób wiarygodny niezwykłe wycieńczenie w „Maratończyku”, powstrzymywał się parę dni od snu. Robert De Niro do roli legendarnego boksera Jake’a La Motty („Wściekły byk”, 1980) nie tylko znacznie

przybrał na wadze, lecz również poddał się morderczym, kilkumiesięcznym ćwiczeniom pod kierunkiem profesjonalnego trenera.


leeksykon

scenariusz

„I’m sorry, so sorry that I was such a fool…”. Trudno znaleźć osobę, która choć raz nie nuciłby jednego z największych hitów XX wieku. Gwiazda amerykańskiego rhythm and bluesa i country rocka Brenda Lee w trakcie wielkiej międzynarodowej kariery sprzedała ponad 100 milionów płyt. „Najwspanialszy rockandrollowy głos wszech czasów” – mawiał o niej John Lennon. Trudno się z nim nie zgodzić.

Brenda lee Zaledwie 155 centymetrów wzrostu i rockandrollowa energia. Wielki głos w małym ciele. To dlatego Brendę Lee nazwano „Little Miss Dynamite”.

Brenda Lee, a właściwie Mae Tarpley, przychodzi na świat w 1944 roku w miasteczku Lethonia w stanie Georgia. Trwającą całe życie przygodę ze sceną rozpoczyna już w wieku 5 lat, wygrywając bezapelacyjnie w międzyszkolnym konkursie wokalnym. Wtedy jeszcze nie zdaje sobie sprawy, że to niepozorne wydarzenie zaważy na całym jej późniejszym życiu. Już dwa lata później staje się stałą gwiazdą audycji radiowych, a następnie telewizyjnych w TV Ranch w Atlancie. Przełomowe okazują się jednak występy w telewizji ABC-TV w programie „Ozark Jubilee”, po których 11-letnia Brenda podpisuje swój pierwszy kontrakt z wytwórnią płytową Decca Records. W ciągu jednego dnia sesyjnego nagrywa siedem piosenek, a wśród nich megahit „Jambalaya”. To właśnie temu znakomitemu singlowi „Dynamite” zawdzięcza swój przydomek i spotkanie z samym Elvisem Presleyem. Nikt nie ma już wątpliwości. Przed Małą Panną Dynamit kariera stoi otworem. Jambalaya

Zaledwie czternastolenia Brenda odbywa swoją pierwszą trasę koncertową po Europie. Realizacja cyklu koncertów w Paryżu przez moment stoi jednak pod znakiem zapytania. Przyczyną są wiek i wygląd Brendy. Kontrahenci francuscy, oglądając jej fotografie, nie chcą uwierzyć, że tak wielki głos wydobywa podlotek. Domagają się bardziej aktualnych zdjęć i wątpią w jej profesjonalizm. Zmęczony naleganiami Francuzów menedżer produkuje wówczas historię, opublikowaną w „Le Figaro”, że piosenkarka jest 32-letnią karlicą. Następnie informacje te publicznie dementuje jako złośliwą plotkę. Jednak szum medialny, jaki powstaje wokół Brendy, powoduje, że paryska publiczność z ogromnym zainteSweet Nothin’s

Zimna Becia

resowaniem i niecierpliwością oczekuje występów kontrowersyjnej amerykańskiej gwiazdy. Wielki sukces odniesiony w Paryżu zapoczątkuje serię występów we Włoszech, Niemczech Zachodnich i Wielkiej Brytanii, ugruntowując jej pozycję. A nagrany wkrótce przebój „Sweet Nothin’s” szturmem zdobywa pierwsze miejsca list przebojów w USA i krajach Europy Zachodniej.

Lato 1960 roku należy do Brendy. Śpiewając soulowo-rockową balladę „I’m sorry”, poruszała serca i przyprawiała o dreszcze publiczność na całym świecie. Hit przez pół roku utrzymuje się na topie list przebojów, a nagranie otrzymuje status złotej płyty. (W Polsce piosenkę tę wykonywała 16-letnia Halina Frąckowiak, docierając do finału Przeglądu Młodych Talentów w Szczecinie). Wkrótce pojawiają się kolejne znakomite płyty: Brenda Lee (1960), Memphis Portrait (1970), New Sunrise (1973), Shadowland (1988), Merry Christmas From Brenda Lee (1993), In the Mood for Love – Classic Ballads (1998). I’m sorry

brenda lee day Wiele jest gwiazd dziecięcych, niestety niewiele z nich potrafi przenieść swój sukces na życie dorosłe. Brenda Lee tego dokonała. Swoją trwającą prawie pół wieku karierę opierała tylko i wyłącznie na wielkim talencie, a nie na skandalach. Dziś jej nazwisko wymienia się jednym tchem obok takich gwiazd jak Elvis Presley, The Beatles i Connie Francis. A wielbicieli jej talentu wciąż nie brakuje. Rodzinne miasto Brendy Lee ustanowiło na jej cześć 3 października lokalnym świętem – Brenda Lee Day oraz nazwało jej imieniem jedną z ulic. Prezent sprawiło wokalistce także American Rose Society, nazywając jej imieniem jeden z miniaturowych gatunków róż. Piękny ukłon w stronę żyjącej legendy.

page_10


leeksykon

czternastoletnia Brenda odbywa swoją pierwszą trasę koncertową po europie. realizacja cyklów koncertów w paryżu przez moment stoi w miejscu. przyczyną są wiek i wygląd brendy. kontrahenci francuscy, oglądając jej fotografie, nie chcą uwierzyć, że tak wielki głos wydobywa z siebie podlotek.

page_11


na _falee

PYTANIA 1. Twój guru fotografii? 2. Gdybyś znalazł(a) się na pust yni i dostał(a) zadanie zrobienia tam zdjęcia, co by ono przedstawiało? 3. Photoshop czy ciemnia? 4. Jaką muzykę włączył(a)byś jako ścieżkę dźwiękową do swoich zdjęć? 5. Gdybyś w 3 do 5 zdjęć miał(a) zawrzeć reportaż charakteryzujący Twoje pokolenie młodych ludzi, co byś pokazał(a)?

odpowiada ewa brzozowska

1. Posiadanie guru w jakiejkolwiek dziedzinie kojarzy mi się z brakiem wolności spojrzenia, zamkniętymi horyzontami. Oczywiście są osoby, których zdjęcia mnie porywają, zapadają w pamięć – Polly Chandler, Sally Mann, klasycy fotografii. Są osoby, których odczuwanie świata i przedstawianie go pokrywa się z moim, czasami są to znane nazwiska, a czasami znany jedynie garstce osób z jakiegoś gigantycznego sajtu nastolatek z Japonii. 2. Nigdy nie byłam na pustyni, może kiedyś będę miała szansę zjawić się tam z aparatem, wtedy zadam sobie pytanie, jak chcę przedstawić to miejsce, by było „moje”. Może poczekam na zmierzch, może na świt, a może poczekam na człowieka, który mi się pokaże w kadrze. W końcu to jest mój ulubiony temat – człowiek. 3. Photoshop – oszczędność czasu, zdecydowanie. Doceniam szlachetną urodę wypracowanej ciemniowej odbitki, ale ponieważ wiem, ile czasu zabiera z życia jej doskonałość, wybieram komputerową ciemnię. 4. Kiedyś, budując swoją stronę, zadałam sobie to samo pytanie. Skończyło się na tym, że jako tło dołączyłam dźwięki, jakie się słyszy mimochodem. Oddech, szept, stukot damskich obcasów po chodniku, nagrana seksownym męskim głosem wiadomość na sekretarce, deszcz. Teraz być może do niektórych cykli dodałabym kilka piosenek The Knife, Murcof lub Mulatu Astatke. 5. Nigdy nie byłam dobra w reportażu. Myślę, że wzięłabym aparat i po kolei odwiedziła znajomych, dokumentując ich codzienność. Nie nastawiając się na nic, nie mając konkretnego pomysłu, raczej starając się wyłapać jakiś moment prawdy. To jest chyba ważne w reportażu – nie można do niego podchodzić z nastawieniem: mam już w głowie kadr, wiem, jak to pokażę. W takim podejściu czuję fałsz fotograficzny. 6. Ostatnio widziałam materiał o Juliette Gréco – przepiękna kobieta, wybitnie interesująca twarz. Chciałabym

odpowiada michał parczewski

1. Z pewnością mógłbym znaleźć nawet kilkunastu fotografów, którzy wywarli na mnie wpływ. Jeśli jednak musiałbym wybrać tego jednego, byłby to południowoamerykański fotografik Diego Levy. Jego prace są proste w formie, są o ludziach i wydaje mi się, że dla ludzi. A właśnie tego rodzaju zdjęcia są mi najbliższe. 2. Prawdopodobnie przyłączyłbym się do jakiejś karawany bądź zamieszkał na jakiś czas w oazie. Zrobiłbym dokument opowiadający o ludziach przemierzających bądź zamieszkujących pustynię. 3. Gdybym tylko miał możliwości, aby wszystkie swoje fotografie od początku do końca robić w sposób analogowy, na pewno wybrałbym ciemnię. Jednak wiąże się to z bardzo dużymi kosztami i ogromem czasu. Dlatego znalazłem złoty środek. Tworząc osobiste cykle, używam jedynie klisz i obróbki ciemniowej. Często też sięgam do fotografii hybrydowej, skanując negatywy do komputera. Jednak jeśli chodzi o fotografowanie komercyjne, wybieram aparat cyfrowy. Fotografia analogowa to zupełnie inna głębia obrazu, inne kolory, zupełnie inna świadomość fotografowania. 4. Do wielu moich prac prawdopodobnie nie chciałbym dołączać żadnej ścieżki dźwiękowej. Obraz powinien bronić się sam. Jeśli jednak musiałbym coś wybrać, to z pewnością nie byłoby to nic charakterystycznego, nic, co mogłoby odwracać uwagę od przedstawianych fotografii. Myślę, że na przykład do reportażu muzycznego idealnie pasuje muzyka z danego koncertu. A do fotografii miejskiej, reportażowej dodałbym dźwięki ulic, rozmów ludzi, życia miasta. 5. Nie wydaje mi się, aby można było oddać obraz młodego pokolenia w Polsce na kilku zdjęciach. Chyba każdy reportaż opisujący tak duże zjawisko społeczne nie może zawrzeć się w trzech pracach. Myślę, że poruszając taki temat, skupiłbym się na problemach i zagubieniu młodych ludzi w Polsce.

obiektywni finaliści Ewa Brzozowska i Michał Parczewski, jedni z finalistów konkursu „Lee Make History”, zdradzają nam, co widzą przez obiektywy swoich aparatów.

page_12


na _falee

wywiad

6. Gdybyś dostał(a) szansę zrobienia fotografii znanej osobie, ikonie (żyjącej lub nie), kto by to był i w jakiej scenerii? 7. Chwila, którą wolał(a)byś zapamiętać, niż sfotografować? 8. Jak zinterpretował(a)byś temat „Miłość”, nie pokazując na zdjęciach żadnych istot ży w ych? 9. Co cię najbardziej pociąga w fotografii? 10. Miejsce lub okoliczności, w których nie powstrzymy wał(a)byś się od robienia zdjęć?

page_13

Lady Stereo

zrobić jakieś surowe proste zdjęcia, bez szczególnej scenerii, ot, kawałek pustej ściany, stół, krzesło. 7. Te codzienne czułości od bliskiej mi osoby. Czasami przychodzi mi myśl: wezmę aparat, zarejestruję to – muśnięcie, oddech, uśmiech. Lecz to impuls, który mija. Wiem, że niektórych rzeczy nie mogę pokazać. Ostatnio miałam swoją pierwszą wystawę. Rozmawiałam o niej z parą fotoreporterów, dwójką fantastycznie zdolnych ludzi. Usłyszałam: ale wiesz, te zdjęcia na wystawie były tak osobiste, my byśmy się nie zdecydowali na takie obnażenie. Jak widać, dla każdego gdzie indziej przebiega granica tego, co aparat powinien zatrzymać. 8. Widać na nim stół, wazon, w wazonie wielki bukiet przekwitłych tulipanów. 9. Kreacja, wielość interpretacji, czasami jej jednoznaczność. Wszystko. Co do tematów – jest to człowiek jako podmiot fotografii i jako przedmiot w niej wykorzystywany. Portret, aranżacja, kreacja, fashion, fotografia reklamowa. Bardzo doceniam też reportaż robiony przez innych, mnie samej do reporterki nie ciągnie. 10. Każde miejsce i każde okoliczności, w których odnalazłabym coś, co mnie zainspiruje: akcję, dynamikę, ale też senną atmosferę letniego popołudnia w ogrodzie. Z każdego miejsca można wyciągnąć coś swojego, co koniecznie trzeba zatrzymać. Wiem o tym i zazwyczaj, gdy idę gdzieś prywatnie, zostawiam aparat w domu. Wolę być z ludźmi, niż ich fotografować.

6. Moja fotografia raczej dotyka zwykłych ludzi i ich codziennych lub niecodziennych spraw. Nigdy nie marzyłem i nie zastanawiałem się, kogo chciałbym tak bardzo sfotografować. Myślę, że mógłby to być np. Miles Davis podczas grania utworu „Bitches Brew”. I pewnie bardziej dlatego, że chciałbym usłyszeć Milesa na żywo, a nie dlatego, że zależałoby mi na sfotografowaniu jego osoby. Znanych ludzi fotografuje mnóstwo fotografów, a ja niekoniecznie chciałbym być jednym z nich. 7. Wszystkie bardzo osobiste zdarzenia wiele straciłyby ze swojego uroku, będąc sfotografowanymi. Pierwszy pocałunek, świetny koncert, wszystko, co dotyka naszych osobistych przeżyć, które sfotografowane, po pierwsze, nikomu nic by nie mówiły, a po drugie, burzyłyby piękny obraz wspomnień, który po nich zostaje. 8. Myślę, że każde zdjęcie przedstawiające miłość bez człowieka byłoby niepełne. Przyparty do muru wyobrażam sobie taką scenę: rzut na stół od góry, dwa talerze z resztkami kolacji, sztućce niedbale pozostawione na talerzach, dwa kieliszki z niewielką ilością czerwonego wina, krzesła w pośpiechu odsunięte od stołu. 9. Najważniejsze jest chwytanie chwili, zamrażanie ulotnych momentów, które nigdy wcześniej i nigdy później się nie wydarzą. Równie ważna jest możliwość przedstawienia ludziom swojej wizji tego, co chciałbyś im powiedzieć. Możliwość ekspresji. 10. Paryż, bez względu na okoliczności...

fot. Ewa Brzozowska

fot. Michał parczewski


na _falee

page_14


na _falee

Ewa Brzozowska. Rocznik 1980. Porzuciła studiowanie psychologii społecznej dla fotografii. Od 2005 roku współpracuje z berlińską agencją FStop. Ma na koncie kilka wystaw indywidualnych i zbiorowych, a także publikacje w pismach lifestylowych.

page_15

fot._ewa _brzozowsk a


na _falee

page_16


na _falee

Michał Parczewski. Rocznik 1987. Pierwsze zafascynowanie fotografią to czasy gimnazjum i zdjęcia znajomych na pokazach breakdance. Później wyjazd z ojcem do Paryża i pierwsze „udane” zdjęcia uliczne. W tym roku będzie bronił dyplomu w Sopockiej Szkole Fotografii.

page_17

fot._michał _parczewski


przerobilee

Catia Jarek Goc, arch. prywatne scenariusz

storyboard

page_18


przerobilee

Całkowicie zdarłeś swój ulubiony fotel? Agata Hasiak go zreanimuje. Pomysłodawczyni i właścicielka pracowni i sklepu Refre każdego dnia ożywia stare sprzęty. Wyciągnięte z piwnic np. PRL-owskie fotele nabierają nowych kolorów i robią furorę w modnych wnętrzach. Występują w pojedynczych, sygnowanych egzemplarzach lub zestawach. Oferta meblarni to alternatywa dla skrajnie minimalistycznych i bezdusznych mebli proponowanych przez najdroższych producentów. Tym razem do odświeżającej metamorfozy fotela Agata użyła ubrań Lee. „dżins wystąpił jako tkanina obiciowa oraz jako produkt wyjściowy do ozdobienia drewnianych oparć w technice decoupage. Doskonałym uzupełnieniem tej ciekawej fuzji okazały się również suwaki, kieszenie, guziki oraz charakterystyczne szwy stosowane w ubraniach przez Lee”. www.refre.pl

page_19

Zapaleni myśliwi wieszali swoje zdobycze na ścianie albo kładli przed kominkiem. Przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by coś na kształt skóry byłego chłopaka rozłożyć pod łóżkiem! Joanna jurczak Pomyślała o zrobieniu czegoś, co nawiązywałoby do skóry niedźwiedzia lub tygrysa – rodzaj trofeum. „Skóra, którą zrobiłam, jest zabawna, ale straszna zarazem. Można na niej wygodnie usiąść, ponieważ wykonana jest z pianki i dżinsu”. Joanna Jurczak (1987) Urodziła się w Warszawie, gdzie mieszka i studiuje wzornictwo przemysłowe. Robi animacje i ilustracje. Współpracuje z wydawnictwem sqrt label. Brała udział w wystawie Łodź Design 2007, „Przetworach”. Otrzymała nagrody w konkursie house of gadget, dolina kreatywna. Jej projekt został pokazany na designboom.com. Aktualnie pracuje nad projektem wystawy w pracowni aleksandry Wasilkowskiej. www.joannajurczak.com


portret

muzyczny socreal

Nie wszyscy muszą wiedzieć, co to jest Vermona czy Elektronika. W czasach komunizmu sprzęt ten (pochodzący z NRD i ZSRR, a także z naszej socjalistycznej ojczyzny, vide Unitra) zaskakiwał nowoczesnością rozwiązań, ciekawym wzornictwem, a przede wszystkim dobrym brzmieniem. I na to brzmienie postawili muzycy Plazmatikonu. Choć, jak sami mówią, pomysł ten powstał trochę przypadkowo – w pewnym momencie wyjęli zbierane od lat „dla zajawki” instrumenty i odkryli, że „produkują” one ciekawe dźwięki. I tak to się zaczęło. Kacper Czechowski-Salzman (gitarzysta o freejazzowych korzeniach), Maciek Szczepański, Piotr Bilnik (czyli czerpiąca z nurtów breakbeatu oraz drum’n’bassu sekcja rytmiczna), Stanisław Koźlik (obsługujący instrumenty klawiszowe retro) wzięli swoje oldskulowe beatmaszyny i ruszyli w sierpniu 2005 roku w trasę „Plazmatikon Dźwięksystem Warszawa Tour”. Zespół spotkał się z bardzo dobrym przyjęciem publiczności, a trasa zaowocowała stałą współpracą z klubem Klinika, gdzie Plazmatikon został rezydentem i prowadził cykliczne improwizowane koncerty, za każdym razem zapraszając gości z różnych muzycznych światów. Wśród nich znaleźli się m.in. wokalistka Agnieszka Szewczyk (Ninja Projekt), flecista Maciek Kleszczewski (R2D2 Live, Nina Projekt), DJ DFC (m.in. Wojciech Konikiewicz, projekty PROSTO), perkusista i basista Jakub Bruszewski (Nic Innego, Doktor Metafor) i wokalista Bartek Schmidt (Miennta). Oprócz tego grupa współpracowała i koncertowała m.in. z klarnecistą Mazzollem (m.in Arythmic Perfection, Miłość), klawiszowcem Marcelem Arpem (Matplaneta), wokalistą Jorgosem Skoliasem, saksofonistą Grzegorzem Rytką (Daab) i wieloma innymi. Ponadto miała niepowtarzalną okazję współpracować podczas spotkań muzycznych „Tratwa Muzykantów” w Sejnach, gdzie grała ze sławami muzyki jazzowej i klezmerskiej: Paulem Brodym, Frankiem Londonem, Michaelem Alpertem, Stuartem Brottmanem. Plazmatikon występował na wielu festiwalach, m.in. na festiwalu muzyki improwizowanej Art Depot 2006, Free Form Festiwal (u boku Coldcut), Jazz Od Nowa w Toruniu, Kosmicznym Festiwalu Funk i Nu Jazz w Zakopanem, Festiwalu Kultury Alternatywnej w Krakowie, Róże Jazz Festiwal w Zielonej Górze, Live Coke Festival w Krakowie, Festiwalu Scenografii Teatralnej Praskie Quadriennale, Festiwalu Prapremier w Bydgoszczy.

tworząc unikalny projekt, w którym energia muzyki improwizowanej spotyka się z niepowtarzalnym klimatem wczesnych eksperymentów z muzyką elektroniczną. Sami artyści mówią o swojej muzyce – intuicyjna. Pierwszy album – „Dżemsesje”, będący niejako podsumowaniem koncertów z Kliniki, ukazuje nowe, improwizowane oblicze muzyki elektronicznej. Mimo że znajdziemy na niej różne, czasem bardzo odległe światy muzyczne, płyta jest spójna brzmieniowo i koncepcyjnie. Nad całością unosi się duch wspólnego jamowania znany z koncertów w Klinice. Muzyków z Plazmatikona, na nagranej w całości na żywo płycie, wspierają liczni goście. Album „Dżemsesje” zebrał bardzo dobre recenzje, został ciepło odebrany przez słuchaczy i spotkał się z uznaniem Noviki i Lexusa, którzy w swoim programie Strefa Miejska (Radio Bis) wytypowali „Dżemsesje” do grona 10 najciekawszych polskich płyt minionego roku. Jeden z utworów zespołu pt. „Puls” (pochodzący z epki „Dźwięksystem”) znalazł się na francuskiej składance „Europavox”, obok takich znakomitości światowej muzyki jak DJ Vadim.

Wszechobecna fascynacja epoką PRL-u musiała kiedyś dosięgnąć także muzyków. I choć w przypadku Plazmatikonu miało to miejsce 3 lata temu, zespół cały czas jest wierny swoim Unitrom, Vermonom i Elektronikom.

socrealist yczna elektronika Muzycy rocznie dają kilkadziesiąt koncertów. Lista klubów, w których można było ich usłyszeć, jest bardzo długa. Już w kwietniu zespół rusza ponownie w trasę po Polsce. „Inwazja Socrealistycznej Elektroniki” będzie ostatnim etapem trasy promującej płytę „Dżemsesje” i obejmie swoim zasięgiem cały kraj. Oprócz tego Plazmatikon nagrywa właśnie nową płytę, na której skonfrontuje analogowe brzmienia instrumentów elektronicznych ze stylistyką postgitarową oraz muzyką klezmerską, z którą styczność zespół miał podczas spotkań w Sejnach. Artyści mają zamiar opublikować także archiwalne materiały nagrane w 7-osobowym składzie razem z wokalistką, mc oraz perkusistą. Utwory te mają być dostępne w formie bezpłatnych plików mp3. Planują wydać także ekskluzywny CD, który zostanie wyprodukowany w ograniczonej liczbie egzemplarzy. Całość ujrzy światło dzienne pod nazwą „Projekt P7”.

Więcej aktualnych informacji na temat koncertów można znaleźć na stronach internetowych www.plazmatikon.pl i www.myspace.com/plazmatikondzwieksystem.

dla zainteresowanych

intuicyjna improwizacja O Plazmatikonie mówi się, że ucieleśniają brzmienie broken beatu, nu jazzu, avant popu, który mógłby powstać za żelazną kurtyną w latach 70. i 80. Muzycy połączyli oryginalne beaty socrealistycznych sprzętów z freejazzową gitarą i transowym basem, page_20


portret

K.G. + S.B. Archiwum prywatne

scenariusz oper ator

page_21


backstage

scenariusz

Jedna z najbardziej spektakularnych historii, którą wspomina Ania, wydarzyła się na planie „Keine Grenzen” Ich Troje. Był to największy budżet w historii polskiego teledysku, a dodatkowo piosenka miała promować Polskę na Eurowizji. Tymczasem to, co wydarzyło się na planie, mogło samo w sobie stanowić doskonały scenariusz filmu sensacyjnego. Akcja toczyła się w zabytkowej katedrze w Tumie pod Łodzią. Maliszewska wspomina historię, śmiejąc się: „Kręciliśmy scenę, w której miały wylatywać ku firmamentom białe gołębie. Proboszcz z Tumu po rozmowie z kierownikiem produkcji zgodził się na wszystko. Kiedy już przystępowaliśmy do działania, proboszcz zorientował się, że jednak gołębie rzeczywiście będą latały, więc zaczął się strasznie denerwować tym, jak je z powrotem zwabimy. Sytuacja zrobiła się bardzo nieciekawa, ponieważ część ptaków już została wypuszczona na próbę. Ksiądz pobiegł na zakrystię, po czym wrócił z flintą i zaczął do tych gołębi strzelać. Pociski i odłamki latały w tę i z powrotem, wszyscy chowali się pod ławkami. Wiśniewski krzyczał: człowieku, czy ciebie poje...?! Wtedy ksiądz zamknął drzwi katedry i powiedział, że nikt się z niej nie wydostanie. Ochroniarz Wiśniewskiego zadzwonił po bandziorów i generalnie sytuacja była słaba (śmiech). Musiały odbyć się poważne negocjacje z księdzem. Okazało się, że w jakiś tajemniczy sposób, mimo 7 godzin opóźnienia, udało nam się tę scenę nakręcić”. Historia ta na zawsze zapisze się w annałach wpadki na planie.

wertyczną. Każdy publiczny występ jest dla niej wielkim stresem i przekraczaniem barier. Musi poczuć się na planie bardzo komfortowo, żeby naprawdę pokazać swój talent. Jak powiedziałam Kaśce, żeby śpiewając, wsadziła sobie palec do nosa – co wydało mi się superfajnym pomysłem – skończyło się to godzinną aferą (śmiech)”.

NAJWIĘKSZA WTOPA

głośno na planie Nakręcenie dobrego teledysku w Polsce to nie bułka z masłem. Wie o tym dobrze Ania Maliszewska, najbardziej utytułowana i rozchwytywana reżyserka krótkich form.

Wbrew pozorom nie każdy artysta jest urodzonym samograjem. Na scenie porażają charyzmą, jednak na planie teledysku, kiedy krytyczne spojrzenia całej ekipy koncentrują się tylko na nich, niejednej gwieździe drętwieje talent. Co wtedy? „Aby jakoś wyluzować artystów, proponuję im, żeby sobie poskakali, pokrzyczeli głośno, albo potańczyli” – komentuje Ania. Zadanie bywa jeszcze trudniejsze, gdy dochodzi do starć natury konceptualnej, np. reżyser wymaga od artysty ruchów, które potencjalnie mogą narazić go na śmieszność. Ania wspomina współpracę z Kasią Nosowską przy jej ostatnim teledysku „Era Retuszera”: „Z Kasią Nosowską, która dostała nagrodę Yacha za kreację aktorską, wcale nie bywa tak łatwo. Nosowska ma swój stały repertuar emocji i jest osobą intro-

ARTYSTA DREWNO

Lady Stereo

NISKI BUDŻET Jak poznać dobrego reżysera polskiego klipu? Po jego umiejętności dostosowania się do ekstremalnych warunków. Niskie budżety i brak czasu to prawie norma, trzeba więc wykazać się niezłą elastycznością, żeby osiągnąć zadowalający efekt końcowy. Pozornie produkcja teledysku nie przypomina profesjonalnej pracy. Ania działa na planie ze swoim chłopakiem, który jest kierownikiem produkcji, więc na czas zdjęć ich mieszkanie przeobraża się w dom produkcyjny połączony z kuchnią. Robią tam jedzenie dla ekipy, spotykają się ze znajomymi, poza tym mają mnóstwo sprzętu – komputery, telefony, faksy... Okazuje się, że przy takiej wprawie nawet nakręcenie teledysku za granicą nie stanowi problemu. Maliszewska podaje przykład klipu Heya do utworu „A Ty?”: „Wypożyczyliśmy zdezelowaną kamerę szesnastkę, na której nikt już nie pracował, bo ostatnią robotą, jaką ktoś na niej wykonał, była «Stawka większa niż życie». Polecieliśmy samolotem do Irlandii za promocyjną cenę, spędziliśmy tam 5 dni i mieszkaliśmy w jakiejś norze. Wyszedł z tego profesjonalny, fajny, pełen emocji film”.

RATOWANIE SYTUACJI Gorzej bywa, jeśli na planie następuje bunt czynnika ludzkiego. Tak zdarzyło się podczas kręcenia „Acidland” Myslovitz. Przyjrzyjcie się dobrze scenerii, w jakiej występuje Rojek i spółka, a może zauważycie, że pojawia się tam Kraków i Warszawa, co wcale nie było zamierzone. Ania wspomina: „Nasz operator, który znał scenariusz od długiego czasu, nagle stwierdził, że historia tam przedstawiona jest bez sensu. Plan zdjęciowy jest najmniej odpowiednim miejscem do dyskutowania sensu wykonywanych działań, bo tracimy czas, światło dzienne i sprzęt, a i tak trzeba to nakręcić. W rezultacie straciliśmy dwie godziny, zaszło nam słońce. Trzeba było dokończyć ten klip innego dnia oraz w innym mieście i udawać, że to jest to samo miasto (śmiech)”. page_22


backstage

fot.: Taras&A.Rożej/SONY BMG Reż.: Patrycja Woy-Wojciechowska lewa strona fot.: ql music reż.: ania maliszewska

page_23


moda

page_24


moda

page_25


moda

page_26


moda

page_27


moda

page_28


moda

page_29


moda

page_30


moda

page_31


moda

page_32


moda

page_33


moda

bett y be W latach 40. świat zawojowała Betty Boop, teraz czas na Betty Be! to nowy projekt trzech dziewczyn z zespołu Los Trabantos. Do Graży (gitara, wokal), Marty (saksofon, wokal) i Uli (bas) dołączył Karabin (perkusja, miłośnik walk bez rękawic). Zespół gra muzykę określaną jako uporczywy rock, z żeńskimi wokalami, odgłosami Karabinu i melodyjnym saksofonem. Teksty opowiadają o codziennych problemach współczesnego człowieka.

w sesji wykorzystano ubrania z kolekcji lee jeans i lee works of denim oraz prywatne rzeczy stylistki page_34


moda

Fot.: jacek pióro, makijaż: aneta kacprzak, stylizacja: sylavi. podziękowania dla warsztatu auto parts page_35


reporta ż

Joanna Sanecka storyboard omek Leśniak

scenariusz

W studiu Paisa Films, dowodzonym przez Macieja Ślesickiego, młodzi zdolni ze świata komiksu i animacji połączyli siły. Film robiony jest techniką animacji wycinankowej. Historia z jeżem Jerzym w roli głównej trafi do kin za dwa lata. Jak to możliwe, że zwierzak, który większość swojego popkulturowego życia spędził, szlajając się po mieście z deskorolką pod pachą, zaszedł tak daleko? Jeż Jerzy narodził się w 1994 roku. Jego ojcowie Rafał Skarżycki, scenarzysta, oraz Tomek Leśniak, rysownik, wspominają poród jako łatwy i przyjemny. Mały nie sprawiał trudności wychowawczych – patrz album „Jeż Jerzy dla dzieci”. A to powalczył sobie ze smokiem, a to podenerwował czarownicę. Lubił również budzić śpiące królewny, zwłaszcza te hojnie obdarzone przez naturę. Nie mając szczególnych powodów do zmartwień, ojcowie nie poświęcali Jerzemu zbyt wiele uwagi i przegapili moment, w którym jeż zszedł na drogę antybohaterstwa. Sk8 is great! Wczesna młodość upłynęła jeżowi Jerzemu na ćwiczeniu trików na desce oraz potyczkach ze skinami i dresiarzami. Po obowiązkowej dawce mordobicia nadchodził czas na przyjemności w objęciach namiętnej Yoli. Jeż nie stronił od używek, do których zaliczały się głównie browar oraz trawa, aczkolwiek widywano go również z butelką denaturatu w łapach. Albumy komiksowe z przygodami JJ zdecydowanie nie dla dzieci rozchodziły się jak jointy na imprezie. Jeż stawał się sławny, ale nie robiło to na nim szczególnego wrażenia. Dzisiaj jeż Jerzy ma 21 lat. Tak przynajmniej wynika ze skomplikowanych obliczeń wykonanych przez ojców, którzy przeliczyli wiek jeży na ludzkie lata, żeby udowodnić, że ich potomek jest pełnoletni i w związku z tym nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za jego czyny. Spokój JJ zakłócają nie tylko osiłki spod bloku, ale również międzynarodowe grupy przestępcze, zdemoralizowani naukowcy oraz skorumpowani politycy. W wolnym od krwawych jatek czasie jeż nadal jeździ na desce i za kolce nie wylewa. Pomimo że nikt nie może zająć w jego sercu miejsca Yoli, nie stroni od kobiet, zwłaszcza tych, u których bywa odpłatnie. Jeż Jerzy jest świadomy swojego statusu kultowego bohatera komiksowego i zamierza wypłynąć na szersze wody popkultury.

Ostry gość

koncie sukcesy na polu animacji. Z pewnego źródła wiemy, że kolczasty charakter Jerzego dawał o sobie znać od początku produkcji. Nudziły go prace nad scenariuszem. Argumenty Skarżyckiego, że nieczęsto czyjeś życie bywa ekranizowane i jako bohater tej historii powinien dawać z siebie więcej skwitował wypowiedzią: „Jeśli będą momenty, to jestem zadowolony”. Podobnie wyglądało zaangażowanie Jerzego w prace nad tzw. brudnym storyboardem. Kiedy Leśniak, Wawszczyk i Tarkowski przez wiele miesięcy głowili się, jak przełożyć kolejne fragmenty scenariusza na język filmu, JJ pojawił się w studiu raz, ale był zbyt skacowany, by włączyć się do pracy. Na czterdziestu ogromnych planszach pokrytych rysunkami odpowiadającymi każdej sekundzie filmu z uwzględnieniem ujęć, planów, ruchów kamery, montażu i dialogów nie ma ani jednej kreski, która wyszłaby spod jego łapy. Jak łatwo się domyśleć, jeż Jerzy nie interesował się również kolejnym etapem pracy polegającym na przerysowywaniu wszystkich szkiców na czysto w celu stworzenia właściwego storyboardu. Członkowie ekipy tłumaczyli sobie notoryczną nieobecność Jerzego niezdolnością mózgu jeża do skupienia uwagi na obiektach nieruchomych. Na dalszych etapach produkcji wszystko miało się zmienić, wiadomo było przecież, że JJ wykazuje wielkie zainteresowanie wszystkim, co się rusza (i na drzewo nie ucieka).

Jeż Jerzy, niepokorny bohater komiksowy, rusza na podbój kina. Produkcja pełnometrażowego filmu animowanego z JJ w roli głównej idzie pełną parą.

Jeż Jerzy zadziwiająco szybko przyjął propozycję Ślesickiego. Projekt otrzymał wsparcie finansowe Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej i produkcja ruszyła. Jerzy wynegocjował twarde warunki współpracy: na liście płac znaleźli się obaj jego ojcowie. Rafał Skarżycki napisał scenariusz filmu, Tomek Leśniak jest jednym z trzech współreżyserów. Pozostali to Wojtek Wawszczyk i Kuba Tarkowski. Obaj mają na

Znawca uników

Zostań moją Yolą Właściwy storyboard powstał w komputerze. Poszczególne elementy rysunków zapisano na warstwach, tak by móc je wprowadzić w ruch i stworzyć szkicową animację zwaną animatikiem. Animatik jest jakby filmem na brudno i daje duże wyobrażenie o tym, co będzie można później zobaczyć w kinie. Przewidywania filmowców się sprawdziły, wstępna animacja zainteresowała Jerzego, który zasnął dopiero pod koniec projekcji. Obecnie produkcja jest na etapie poszukiwania aktorów, z czym wiążą się pewne problemy – w swojej przyczepie JJ nieustannie przeprowadza casting do roli Yoli. Kolejny etap to nagranie dialogów. Potem ekipę będzie czekać narysowanie wszystkich elementów pojawiających się w animatiku na czysto. Każda postać powstanie w ten sposób, by mogła później zostać zanimowana – oddzielnie stworzone zostaną ręcę, nogi, głowa itp. Później poruszając tymi elementami, animatorzy będą mogli stworzyć iluzję ruchu. Jeszcze tylko podłożenie efektów dźwiękowych oraz muzyki i film będzie gotowy. Premiera jest zaplanowana na pierwszą połowę 2010 roku. Jeż Jerzy nie wyklucza, że się na niej pojawi.

Atak klona Kim jest najsławniejszy jeż RP? Postanowiliśmy przekonać się o tym sami. O dziwo JJ bez problemów zgodził się na wywiad. page_36


reporta Ĺź

page_37


reporta ż

Miejsce spotkania nie do końca się nam podobało, ale chęć poznania gwiazdy wzięła górę. Po dwugodzinnym oczekiwaniu przed ulubionym monopolowym Jerzego daliśmy za wygraną. Przez kilka następnych dni JJ był nieosiągalny. Zdesperowani postanowiliśmy przyczaić się pod blokiem Jerzego. Pierwszego wieczoru pod jego oknem pojawiła się atrakcyjna blondynka, której żałosne nawoływania „Gospodin Jeż!” rozbrzmiewały na całej ulicy. Okno Jerzego pozostawało zamknięte. Następnego wieczoru do klatki jeża wtargnęła grupa zamaskowanych mężczyzn pod przywództwem osiłka, do którego zwracali się per Pietia. Parę minut po ich wejściu z okna Jerzego wyleciała pokaźna liczba różnorakich sprzętów domowych oraz płyt DVD z filmami tylko dla dorosłych. Po tym wysoce niepokojącym wydarzeniu postanowiliśmy przenieść się pod dom, w którym mieszkają ojcowie jeża. Widzieliśmy Skarżyckiego i Leśniaka wnoszących do budynku siatki wypełnione pobrzękującą zawartością. JJ się nie pojawił. Nie pozostało nam nic innego, jak zakraść się na pilnie strzeżony plan filmowy. Udało nam się tam dostać w przebraniu pracowników firmy cateringowej. Nasza obecność spotkała się z niechętnym przyjęciem ze strony Wojtka Wawszczyka, który lubi sam gotować dla ekipy, ale na szczęście nie zostaliśmy zdekonspirowani. Na planie nie było jeża, ale z rozmów między członkami ekipy wywnioskowaliśmy, na czym polega utrzymywana w tajemnicy fabuła filmu. Otóż zdegenerowany naukowiec tworzy klona jeża Jerzego. Pomagają mu w tym odwieczni wrogowie JJ, skini Stefan i Zenek. Fałszywy jeż niszczy życie jeża prawdziwego, kompromitując go na wszystkich frontach. Ale przecież Jerzy nie da sobie w browar dmuchać. Jeż na kozetce Co do wywiadu przyszedł nam do głowy pewien pomysł. Uruchomiliśmy odpowiednie kontakty i dotarliśmy do Yoli. Jedno jej słówko wystarczyło i tak oto jeż Jerzy we własnej kolczastej osobie leży rozwalony na naszej redakcyjnej sofie.

Skąd u Ciebie takie parcie na szkło? Źle Ci było w komiksie? Jeż jerzy: A tam zaraz „parcie na szkło”! Prawda jest taka, że ja w tym kolców nie maczałem. Po prostu któregoś dnia przyszli do mnie Ojcowie, przynieśli skrzynkę wódki, trochę ogórków... Pogadaliśmy, pośmialiśmy się, a na koniec dali mi jakiś papier do popisania. A potem się dowiaduję, że mam ważny kontrakt filmowy... Leenia:

L: Ojcowie od lat kierują Twoją karierą, czerpiąc z tego korzyści materialne. Jak się z tym czujesz, czy ta sytuacja Ci nie ciąży? page_38


reporta ż

Straszny klon Jeża Jerzego w laboratorium szalonego naukowca. Kadr z albumu komiksowego pt. „Jeż Jerzy. In vitro”, na którym bazuje fabuła.

Wiesz, tu w grę wchodzą sprawy ważniejsze od pieniędzy... Jak to mówią Ojcowie, jeszcze im za pieluchy nie zwróciłem i... ja im wierzę. Przecież nie będę jakichś faktur analizował. À propos, macie może jakiś browar?

JJ:

L: Wszyscy wiedzą, że Ślesicki zatrudnił Cię pod warunkiem, że zgłosisz się na odwyk. Jak wspominasz pobyt w ośrodku? JJ: Powiem tak, opowieści o moim odwyku są mocno przesadzone. Owszem, miałem krótki okres abstynencji – nie wstydzę się tego. Teraz już jednak wszystko wróciło do normy.

Czy zamierzasz coś robić w sprawie równouprawnienia jeży? JJ: Nie mieszam się do polityki jeży. Co innego równouprawnienie kobiet. Tu jestem zdecydowanie za. Uważam, że każda kobieta ma równe prawo, żeby mnie kochać!

L:

Jedni uznają Cię za bohatera, inni za antybohatera. Pojawiają się głosy, że jesteś degeneratem, lewakiem, świrem albo agentem. Kim jesteś jeżu Jerzy? JJ: To jest właśnie najpilniej strzeżona tajemnica – obiecałem Ojcom, że nigdy tego nie wyjawię. Jesteście więc skazani na domysły, sorry.

L:

Gdybyś mógł wszystko zacząć od nowa, jak teraz wyglądałoby Twoje życie? JJ: Miałbym żonę, trójkę dzieci, dom na wsi, psa, w niedzielę grałbym na organach w miejscowym kościele... Albo coś w tym guście...

Jak Ci się pracuje na planie filmowym? Co Ci się podoba, a co nie? JJ: Generalnie jest spoko. Fajna przyczepa, hostessy, zimne piwko... Nie lubię tylko, jak reżyser mówi „klaps!”. Od dawna jeże zarzucają Ci zdradę gatunku. page_39

L:

L:

L: Co będziesz robił za 20 lat? JJ: Kurde, to bolesne pytanie...

długo nie żyją...

Jeże chyba tak

L: Dlaczego chodzisz z gołym tyłkiem, zamiast kupić sobie porządne dżinsy? JJ: He, he... Wiedziałem, że się tam gapicie! Nie musicie się tłumaczyć – po prostu tak to działa... A serio – jestem jeżem, cenię sobie naturalność i swobodę. Jak się komuś moja goła d... nie podoba, niech nie patrzy.

Jeż Jerzy wstaje z sofy, dając do zrozumienia, że nasza rozmowa dobiegła końca. Nucąc kawałek o sobie samym, napisany do filmu przez Pogodno – „Szos bóg i władca chodników, znawca uników, w parku tras…” wskakuje na deskę i znika na horyzoncie. THE END


st yleezacje

1

4

2

5

3

6 7

1 Niebieski t-shirt z nadrukiem, lee 99 zł; 2 skórzany pasek z dużą klamrą , Lee; 3 dżinsy zed, Lee 299 zł; 4 Biały T-shirt na ramiączka, Lee 105 zł; 5 Różowa bluzka w stylu hippi, Lee 149 zł; 6 breloczek z koralików, Karina Królak (tel. 602 159 564) wzór; 7 dżinsy dzwony lynn flare, Lee 309 zł; page_40


st yleezacje

8

13 14 15 16

9 10 11 12

8 zielono-fioletowa torba z kwiatem, www.koperska.eu 165 zł; 9 Grafitowe polo we wzory, Lee 179 zł; 10 Pasek, Lee; 11 Breloczek, Karina Królak (tel. 602 159 564) wzór; 12 czarne dżinsy ramone shoe, Lee 289 zł; 13 Dżinsowa koszula, Lee 259 zł; 14 T-shirt z nadrukiem, Lee 99 zł; 15 Korale kulki, Karina Królak (tel. 602 159 564) wzór; 16 krótkie dżinsowe spodenki hale, Lee 249 zł; page_41

fotoMONTAŻ: DENNIS kostiumy: SYLAVI, CATIA MODELE: CATIA, booble, big tom


st yleezacje

17

20

18

21

19

22 23

17 kurtka w kratę, Lee 369 zł; 18 biały t-shirt z nadrukiem, Lee 99 zł; 19 niebieskie dżinsy clark flare, Lee 309 zł; 20 koszulka w szare paski, Lee 129 zł; 21 Naszyjnik z zielonych pereł, Karina Królak (tel. 602 159 564) 280 zł; 22 Retro torba, Karina Królak (tel. 602 159 564) wzór; 23 Dżinsy z szerokimi nogawkami ailey, Lee 269 zł; page_42


st yleezacje

24

27

25

28

26

29

24 zapinana koszulka w kratę, Lee 159 zł; 25 Fioletowa torba z białą koronką, www. koperska.eu 175 zł; 26 dżinsy z prostymi nogawkami llano, Lee 319 zł; 27 biała koszulka na ramiączka, Lee 105 zł; 28 czerwona bluzka z zapięciem na plecach, Lee 149 zł; 29 dzwony lynn flare, Lee 309 zł. page_43


make_history

Kasia Grabowska Se-ma-for, Paulina Majda, Christopher Wojciechowski scenariusz

storyboard

„Piotruś i wilk” to ekranizacja baśni muzycznej Sergiusza Prokofiewa. Film jest wspólnym dziełem spółki Se-ma-for Produkcja Filmowa i brytyjskiej firmy BreakThru Films. Jednocześnie jest to jedna z największych koprodukcji w polskiej animacji. „Piotrusia i wilka” wyreżyserowała Brytyjka Suzie Templeton. Ekipa realizacyjna liczyła około 200 osób. Ponad trzy czwarte tej liczby stanowili Polacy. Trzem z nich należą się szczególne gratulacje.

to oni zrobili Oscar dla „Piotrusia i wilka”, który powstał w łódzkim Se-ma-forze, to niebywały sukces. Dla polskiej animacji i przede wszystkim dla polskich twórców. I mimo że ich nazwiska nie padły na oscarowej gali, my wiemy, kto jest odpowiedzialny za ten sukces.

The Oscar goes to… Zbigniew Żmudzki, producent. „Największe emocje towarzyszyły mi podczas samej gali. Oczywiście miałem nadzieję, że Oscar trafi właśnie do nas. Zwłaszcza że oglądałem filmy konkurencji i wydawało mi się, że nasz jest lepszy. Ale przecież zawsze matka uważa własne dziecko za najpiękniejsze! Więc moje poczucie mogło pozostać tylko poczuciem, niemniej mocno liczyliśmy, że nasze dzieło zostanie docenione. Do ostatniej chwili była to jednak pewna niewiadoma”. Gdyby nie Zbigniew Żmudzki, „Piotruś i wilk” na pewno by nie powstał. A przynajmniej nie w Polsce. To on w 1999 roku, kiedy państwowe Studio Filmowe Se-ma-for zostało postawione w stan likwidacji, stanął na czele spółki powołanej przez grupę pracowników chcących podtrzymać tradycję Se-ma-fora w realizacji filmów animowanych. Tak powstała spółka producencka Se-ma-for Produkcja Filmowa, która zrealizowała „Piotrusia i wilka”, a także „Ichthys” w reżyserii Marka Skrobeckiego, dzięki któremu Brytyjczycy zainteresowali się w ogóle współpracą z nami. Właściwie do połowy marca nad Se-ma-forem wisiało widmo zagłady – firma musiała się wyprowadzić ze swojej zrujnowanej siedziby, ponieważ na terenie, na którym znajdowała się wytwórnia, powstaną niebawem luksusowe apartamenty. Na szczęście dzięki Oscarowi Se-ma-for otrzymał od marszałka woj. łódzkiego zapewnienie, że 2 kwietnia rozpocznie się przeprowadzka do nowego obiektu. Zbigniew Żmudzki wyprodukował w swoim życiu około 30 filmów, w tym wiele animowanych. Był współproducentem „Piotrusia i wilka”. Odpowiadał więc za całą organizacyjną stronę tego przedsięwzięcia. Zadanie to było trudniejsze niż zwykle, ponieważ przy tej produkcji pracowała zdecydowanie większa grupa osób niż zazwyczaj przy filmach robionych przez Se-mafora. Sam zakres pracy też okazał się nieporównywalnie większy (wkład polski był ogromny: to my zrobiliśmy dekoracje oraz lalki, nakręciliśmy 100% zdjęć i zrobiliśmy około 75% postprodukcji).

Na szczęście pieniądze też były odpowiednio większe. „Mogliśmy pozwolić sobie na duże szaleństwo. Oczywiście i tak się okazało, że budżet jest napięty. Na szczęście kwestia pieniędzy była problemem Anglików. My musieliśmy przezwyciężać jedynie problemy organizacyjne. A trochę ich było. Największym okazał się początkowy brak ludzi do pracy i oczywiście niewystarczająca ilość czasu. Na szczęście wszystkie przeszkody udało się w mniejszym lub większym stopniu pokonać. Daliśmy sobie nawet radę ze specyficznym systemem pracy Brytyjczyków”.

„Najbliższy jest mi Piotruś, bo dojrzewa w trakcie akcji, najwięcej przeżywa. Na początku to przecież zalękniony, niezgrabny chłopczyk, dopiero przeżywane przygody sprawiają, że dojrzewa, dorośleje. Film doskonale to pokazuje. Jednak moja ulubiona scena wcale się z nim nie wiąże. Uważam bowiem, że to moment ślizgania się kaczki po lodzie przejdzie do historii animacji. Jest to naprawdę rewelacyjna, świetnie zanimowana scena. Rzadko można coś takiego zobaczyć w filmie lalkowym”. Piotruś

The Oscar goes to… Adam Wyrwas, główny animator. „Kiedy padało to słynne sformułowanie, skuliłem się, żeby mniej bolało, kiedy nie usłyszę tego, co tak bardzo chciałem usłyszeć. Na szczęście się zawiodłem. To jest fantastyczny moment, kapitalny. Polecam każdemu. Już na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Animowanych w Annecy we Francji, gdy przez dwie godziny odbierałem gratulacje, miałem przedsmak tego uczucia. Przez chwilę byłem najlepszym animatorem w świecie”. Adam Wyrwas zrealizował około 30 filmów animowanych. Ożywiał m.in. pingwina Pik-Poka z bajki „Mały pingwin Pik-Pok”. W 2000 roku otrzymał nagrodę „Poznańskie Koziołki” za animację (wspólnie z Krzysztofem Brzozowskim) filmu „O największej kłótni” z „14 bajek z królestwa Lailonii” Leszka Kołakowskiego. W 2003 zaś został nagrodzony na XII Festiwalu Polskich Wideoklipów Yach Film w kategorii animacja za teledysk „Situations” Agressivy 69. Adam Wyrwas jest ojcem i matką wszystkich postaci w „Piotrusiu i wilku”. To on nadał osobowość i zadecydował o charakterze każdego z bohaterów. Dbał o jednorodność postaci, które przecież były animowane przez kilka różnych osób. Wszyscy musieli poruszać lalkami tak, jak to wymyślił Adam. Sam oczywiście także nimi poruszał. Dwadzieścia pięć razy na każdą sekundę filmu. Dzięki niemu film żyje. Adam Wyrwas pełnił bardzo odpowiedzialną funkcję, a mianowicie oceniał ujęcia innych animatorów i często decydował, które z nich znajdzie się w filmie. Przyznaje, że to bardzo stresujące zajęcie. „Wielokrotnie pojawiał się problem, że jakieś ujęcie nam się kompletnie nie page_44


make_history

Piotruś dojrzewa w trakcie akcji, najwięcej doświadcza. Na początku to przecież zalękniony, niezgrabny chłopczyk, dopiero przeżywane przygody sprawiają, że dojrzewa, dorośleje.

page_45


make_history

adam wyrwas zbigniew żmudzki

marek skrobecki

podobało. I chcieliśmy je poprawiać, ale nie mieliśmy na to czasu. Jednak czasami tak bardzo zależało mi, żeby coś poprawić, że przychodziłem w niedzielę i kręciłem coś od nowa sam”.

przy „Piotrusiu i wilku” miała bardzo szeroki zakres – od koncepcji po czysto fizyczne czynności. Ponad pół roku trwało samo fizyczne tworzenie dekoracji. Wymyślanie ich było dużo dłuższym procesem. „To właśnie przy tworzeniu dekoracji pracowało najwięcej osób. Dekoracje musiały być tak skonstruowane, żeby dało się je rozkładać praktycznie w każdym miejscu. Po prostu animatorzy muszą mieć dostęp do lalek. To bardzo trudne zadanie stworzyć dekorację rozkładaną jak klocki, w której nie będzie widać nigdzie tych miejsc podziału. Najwięcej problemów mieliśmy jednak z wymyśleniem i znalezieniem materiałów, surowców do wykonania wszystkich elementów scenografii. Najbardziej problematyczne okazały się drzewa. Podchodziliśmy do tego tematu od każdej strony, chodziliśmy na targi ogrodnicze, gdzie można znaleźć rośliny z całego świata. W końcu się udało, ale i tak musieliśmy ciąć drzewka, odcinać gałęzie i przymocowywać je w innych miejscach. Problemem były także igły sosnowe, które są wielkie i w ogóle nie pasowały do proporcji naszych drzew. Ale znaleźliśmy egzotyczną roślinę, która ma takie maleńkie igły i w ogóle wygląda jak sosna w pomniejszeniu. Gałązki z tymi igłami były bardzo mozolnie pojedynczo przyklejane do naszych sosnowych gałązek. Trawę także wsadzano źdźbło po źdźble w grunt. To była niewyobrażalna, mozolna praca. Powiedziałbym nawet, że benedyktyńska praca. Jest mi trochę żal, że mimo wszystko film nie do końca oddaje ten ogrom włożonej przez nas pracy, nie wszystko widać, zrobiono o wiele więcej, niż zmieściło się w filmie. Dużo rzeczy umknęło jakoś kamerze i nie ma ich na filmie. Na szczęście była robiona dokumentacja fotograficzna i tam można zobaczyć o wiele więcej”.

Wilk „Gram wszystkimi postaciami i kocham je wszystkie w równym stopniu. Chociaż ta równość jest zachwiana w stronę wilka. Jestem psiarzem i myślę, że w poprzednim wcieleniu byłem wilkiem. Abstrahując od tego, to jest po prostu wyjątkowo piękna lalka. Plastycy wykonali naprawdę fantastyczną pracę. Moja ulubiona scena wiąże się oczywiście z wilkiem – to moment, kiedy wilk zbiega po skale w dół na lodowisko. Muszę jednak przyznać, że wilk był dla mnie jako animatora największym wyzwaniem. Musiałem sprawić, żeby był tak dziki, jak to tylko możliwe. Ale na końcu musiał przecież utożsamić się z tym, co zrobił, zrozumieć, że zjadł kaczkę dlatego, że jest dzikim zwierzęciem. To było naprawdę ciężkie zadanie. Wielokrotnie musiałem przedstawiać Suzi, jak sobie wyobrażam zachowanie wilka. Dosłownie tarzałem się po dywanie. To już nie było animowanie lalek, ale prawdziwe aktorstwo. The Oscar goes to… Marek Skrobecki, scenograf. „Na początku to w ogóle do człowieka nie dociera. Oczywiście to niesamowicie przyjemne uczucie. Później stopniowo człowiek zaczyna sobie uświadamiać, jaki to będzie miało wpływ na jego życie. Sam na własnej skórze przekonałem się, jak zmienił się stosunek ludzi, którzy mogą wpłynąć na dalsze moje zawodowe losy. Nagle chcą, żebym robił jak najwięcej filmów, oczekują ode mnie nowych pomysłów. To jest dla mnie największą nagrodą – że będę mógł pracować w moim ukochanym zawodzie”. Marek Skrobecki to absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Łodzi i kierunku reżyseria filmu animowanego w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Był stypendystą British Council i odbył staż w Jim Henson’s Creature Shop i Aardman Animations. W realizowanych przez siebie filmach zajmował się nie tylko scenografią, lecz także reżyserią. Opracowywał elementy scenografii m.in. do „Listy Schindlera”. Zdobył wiele nagród i wyróżnień, najwięcej za filmy „D.I.M.” oraz „Ichthys”. Od wielu lat tworzy z Adamem Wyrwasem zgrany zespół. Jego praca

Film został zrealizowany za pomocą techniki animacji poklatkowej (znanej w Polsce chociażby z „Misia Uszatka”, „Colargola” czy filmów Marka Skrobeckiego „D.I.M.” i „Ichthys”, a na świecie spopularyzowanej przez twórców serii „Wallace i Gromit” Aardman Animations). jest to bardzo pracochłonna technika – każdą postać trzeba ustawiać 25 razy na każdą sekundę filmu.

Ptak „Moim ulubionym bohaterem jest ptaszek. Po pierwsze ma dosyć komiczną rolę do zagrania. To trochę błazeńska postać. Po drugie, ujmuje mnie tym, że mimo uszkodzonego skrzydła jest radosny, aktywny, nie pamięta o swoim kalectwie, nie przejmuje się nim. Ma także w sobie dużo ciepła, budzi sympatię. Poza tym ktokolwiek trzymał w rękach tę lalkę, nie mógł się w niej nie zakochać. Według mnie to arcydzieło lalkarstwa. Maleńki ptaszek wykonany z prawdziwych piórek, zrobiony tak precyzyjnie, że to aż niewiarygodne. Majstersztyk”. page_46


make_history

WilK musiał być tak dziki, jak to tylko możliwe. A na końcu przecież powinien utożsamić się z tym, co zrobił, zrozumieć, że zjadł kaczkę dlatego, że jest dzikim zwierzęciem. i tak się dzieje.

page_47


lee_make_history

konkurs make history Przypominamy, że nadal trwa międzynarodowy konkurs Lee Make History, w którym główna nagroda wynosi 50.000 euro. Konkurs jest dla każdego – wystarczy za pomocą jednego lub kilku zdjęć opowiedzieć historię zaczerpniętą z własnego życia. Temat, miejsce i styl fotografii dowolny. Musi ona tylko opowiadać szczególną dla autora chwilę. Lee Make History potrwa do 2009 r., ale co sześć miesięcy jury złożone z fotografów, stylistów i dziennikarzy mody, będzie dokonywać kolejnej eliminacji prac. Te najlepsze publikowane będą w najbardziej prestiżowych europejskich magazynach poświęconych modzie. Dodatkowo, zdjęcia trafią na ekspozycję we flagowych sklepach firmy w całej Europie. Zachęcamy do brania udziału. Wystarczy tylko: mieć ukończone 18 lat, wypełnić formularz zgłoszeniowy dostępny na stronie www.makehistory.eu i odesłać go wraz ze zgłaszaną pracą (zdjęcie można wysłać także za pośrednictwem strony internetowej), do fotografii dołączyć krótki opis (do 250 znaków) z informacjami o czasie i miejscu jej wykonania. Szczegóły na polskiej stronie konkursowej: www.makehistory.pl

Ania prus (1987). Jedna z fotografek zakwalifikowana do finału konkursu „Lee Make History”. urodzona w Warszawie, studentka kulturoznawstwa na UW. Przyznaje, że jest amatorką, mimo to jej dom zawalony jest stertami zdjęć. Robi je dla zabawy i dokumentacji życia. Aparat zabiera głównie w podróż i na imprezy. Prowadzi fotobloga brulion.ownlog.com. Jej najbliższe plany to podróż do USA.

page_48


lee_make_history

page_49


napisy_końcowe

konkurs na collage

Wydawca VF Polska Distribution Sp. z o.o Al. Jerozolimskie 148 02-326 Warszawa tel. +48 22 572 40 40 KOORDYNATOR PROJEKTU ewa janas-makowska producent Michał Sztand

Kolaż to technika artystyczna polegająca na formowaniu kompozycji z różnych materiałów i tworzyw: gazet, tkanin, fotografii, drobnych przedmiotów. Czekamy zatem na Twoje dzieło. Na adres redakcji prześlij swoją pracę natchnioną sceną z ulubionego filmu i umieść w niej napis „Lee”. Na najbardziej kreatywną osobę czeka główna nagroda: spodnie i kurtka firmy Lee.

asystent producenta agnieszka ziółkowska-Szulczyk a.szulczyk@dp-group.com.pl wytwórnia magazynu Leenia ul. Genewska 18, 03-963 Warszawa tel./faks (0-22) 617 93 23, 617 03 86 www.dp-group.com.pl scenariusz i reżyseria Sylwia Bargieł s.bargiel@dp-group.com.pl asystent reżysera Katarzyna Grabowska k.grabowska@dp-group.com.pl operator kamery Dennis Wojda d.wojda@dp-group.com.pl

kultowy kolaż Richarda Hamiltona z 1956 r. pt. „JUST WHAT IS IT THAT MAKES TODAY’S HOMES SO DIFFERENT, SO APPEALING?”. Uważany przez wielu krytyków za pierwsze dzieło z nurtu popart.

Współscenarzyści agata godlewska joanna sanecka Beata Zimnicka montaż Ewa Koperska product placement paweł marszałek p.marszalek@dp-group.com.pl Fotos na okładce Jacek Pióro

page_50




Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.