C'est La Vie (#3)

Page 1

3 czerwiec 2013

Weronika Rosati

9

90 cena zł (w tym 8% vat) indeks 296376

życie sm akują z na mi: helena vondr ÁČkovÁ patrycja piekutowsk a \ kinga preis \ monik a jaruzelsk a \ tilda swinton \ m arcin prokop andrzej bachleda- curuś \ jacek żakowski




| c’est l a vie |

Juliusz Donajski

w polsce uprawia się cztery Gatunki rabarbaru: dłoniasty (rheum palmatum), kędzierzawy (rheum rhabarbarum), lekarski (rheum officinale), oGrodowy (rheum rhaponticum)

4 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

tu i teraz

Czas planowania wakacyjnych podróży, ciepłe wieczory spędzane na tarasach i w restauracyjnych ogródkach i ptaki od rana zapowiadające upalny dzień. Te chwile później wspominamy cały rok. Czerwiec rozpoczyna się dniem szczególnym, kiedy prawdziwymi gwiazdami są dzieci. To od nich można się wiele nauczyć. My także chcieliśmy złożyć swój hołd najmłodszym. Dlatego, wyjątkowo, poprosiliśmy o przygotowanie specjalnego dania syna Beaty Tadli – 12-letniego Jasia. Byliśmy zachwyceni, bo okazało się, że chłopiec czuje się w kuchni jak ryba w wodzie. Zajrzeliśmy też do lasu. Darek Karp, Indianin znad Biebrzy i znany na świecie fotograf przyrody, specjalnie dla nas sfotografował tych mieszkańców łąk i drzew, którzy dopiero przyszli na świat. Buddyści od lat powtarzają, że w życiu najważniejsza jest uważność, czyli bycie tu i teraz. Każdy z nas posiadł tę naukę, gdy był dzieckiem. Potem w korowodzie codziennych spraw zapominamy o tym i musimy się uczyć od początku. Takie jest życie. Psycholog Andrzej Wiśniewski tłumaczy, że największą pułapką naszego myślenia jest czekanie na to, aż w końcu wszystko się ułoży i będziemy mieli święty spokój. „Nigdy nie przyjdzie taki moment” – mówi psycholog. I namawia, aby każdego dnia doskonalić się w sztuce… „tu i teraz”. A gdy rzeczywistość skrzeczy, warto spakować plecak i wyjechać, choćby po to, żeby nabrać dystansu. Kinga Preis opowiada o tym, gdzie lubi jeździć najbardziej i jakie zakątki świata pokochała od pierwszego wejrzenia. Dla naprawdę odważnych proponujemy zakątek tajemniczy, ziemię nieznaną. Papua Nowa Gwinea to jedno z nielicznych miejsc na mapie świata rzadko odwiedzane przez Europejczyków. Taką podróż z pewnością zapamięta się do końca życia. A na deser? Gwiazda z okładki. Kobieta, która mówi o sobie, że już wie, czego chce, i że po życiowych zakrętach w końcu wyszła na prostą. Nie bez przyczyny na okładce występuje z czerwoną papryczką. Ona naprawdę potrafi poruszyć wszystkie zmysły. ◊

czerwiec to zapowiedź lata.

zdjęcia: shut terstock; Joanna Gor zelińsk a

rabarbar



| men u | jak dobrze wstać

CzerwieC 2013

014 Helena vondrÁČkovÁ Uwielbia pić kawę w łóżku

krótko i na temat

023 o tym się mówi Nowinki z kraju i ze świata

chwilo, trwaj

052 Patrycja Piekutowska „Bez słuchacza nie istnieję”

056 andrzej wiśniewski

Nie musimy być doskonali, tylko wystarczająco dobrzy

smakujemy życie z...

060 kinga Preis

Wszystko musi być przegadane

066 marcin ProkoP

„Od próżności staram się trzymać z daleka”

074 monika jaruzelska

Patriotka kulinarna o prostym wojskowym guście

080 andrzej bacHleda-curuś Zamienił narty na gitarę

088 tilda swinton

Daje z siebie wszystko, ale na swoich zasadach

094 zofia i oskar Hansenowie Wizjonerzy w realiach socjalizmu

106 leśne Przedszkole Nowe pokolenie zwierząt

Facet od kuchni

100 jaś kietliński

Syn Beaty Tadli gotuje na Dzień Dziecka

perFekcyjny pan domu

112 jacek Żakowski

„Moje skarpetki są dziurawe”

kultura

114 obrazy sPoŻywcze

WeRONika ROSaTi – między Los angeles a Warszawą

restauracje świata

128 el celler de can roca

Czołówka rankingu The World’s 50 Best Restaurants

smaki podróży

134 PaPua nowa gwinea Prawie na końcu świata

erotyka

150 modny Piercing

Biżuteria inspirowana światem sado-maso

6 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

zdjęcie: marlena bielińsk a /move

36 okładka

Wystawy, płyty, książki, filmy, spektakle, koncerny, design



| men u |

142 kapsztad Raj jest właśnie tu. A właściwie... był

Moda

154 Idź na żywIoł

Niech twój styl nabierze mocy!

164 anIa kuczyńska

„Moda jest dla mnie wieczną inspiracją”

168 dLa panów Hity lata

Uroda

172 w pełnym słońcu Najważniejsza jest ochrona

zdrowie

190 nartoroLkI Biegaj na kółkach

KUchnia

194 z fantazją

Szefowie kuchni polecają!

Felieton

204 domInIk rutkowskI Opasły Tom – książki na talerzu

Moja lodówKa

207 mIchał pIróg

„Bez cytryn nie dałbym rady”

jeMy z...

CzerwieC 2013

208 soLec

doMówKa

212 tomasz jacyków

W imprezowej roli ambasadora Konga

8 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

zdjęcie: bartek pogoda

Kuchenny poligon doświadczalny


2 118 g/km (dane na podstawie pomiarów wg dyrektywy UE). Model chroniony dwuletnią gwarancją producenta oraz trzyletnim ubezpieczeniem UBEZPIECZENIE AWARII ELEKTROMECHANICZNEJ PRZEDŁUŻONA GWARANCJA. Pełen zakres ubezpieczenia-gwarancji oraz szczegóły oferty dostępne u dealerów i na www.lancia.pl.

YPSILON ELEFANTINO lanciaypsilon.pl

NATURALN Y SZYK

Nowa pięciodrzwiowa Lancia Ypsilon Elefantino. Felgi, lusterka, zagłówki zdobią lśniące detale. Fuksja na szwach kierownicy, drążku skrzyni biegów i fotelach rozpala pragnienie mody. To wszystko sprawia, że nowa Ypsilon Elefantino to esencja miejskiego stylu.

Teraz już od 43 900 zł z 5-letnią gwarancją bez limitu kilometrów.* ELEGANZA IN MOVIMENTO. Dal 1906.



www.mymagnum.pl



Zdjęcie: justyna stecZkowsk a. na Zdjęciu: syn piosenk arki staś Ze swoją ulubioną koleżank ą

uśmiechnij się, słońce Na nasze życie składają się chwile, momenty, które jak w migawce aparatu zatrzymujemy pod powiekami. Często są to obrazy pozornie bez znaczenia. Wystarczy jednak odtworzyć je i natychmiast przypominamy sobie innych ludzi, głosy, zapachy, pory roku, moment życia, w którym wtedy byliśmy. Każdy numer „C’est La Vie” to inne zdjęcie. Każde zdjęcie to inne skojarzenie. Nam chodzi o jedno: uśmiechnij się!

czerwiec 2013 | c'est La Vie | 13


Helena Vondráčková

dzień zaczyna od uśmiechu. to jedyny środek pozwalający zachować urodę i dobre samopoczucie. oto warszawski poranek pięknej czeszki tekst sławomir belina ⁄⁄ zdjęcia rafał olejniczak



| j a k d o b r z e w s tać |

Hotelowa rzeczywistość

jest całkiem znośna. Warszawę odwiedziłam, żeby promować swoją najnowszą płytę. Więc dużo zajęć, ale przyleciałam z naładowanymi akumulatorami, bo przez miesiąc nie robiłam absolutnie nic. Albo jak mówią Amerykanie: robiłam NIC. Leżałam sobie na plażach Florydy. I uprawiałam shopping (śmiech). No dobrze, ale do rzeczy. W Warszawie promocja płyty, czyli dużo spotkań, wywiadów, wizyt w stacjach telewizyjnych i radiowych. Dzień

makijaż i fryzurę zawsze oddaję w ręce specjalisty

„Helena on broadway” to Musicalowe przeboje na jednej płycie. na drugiej zapis koncertu, jaki odbył się w teatrze narodowyM w pradze.

Dzień zaczynam wcześnie. Nie zmuszam się, po prostu budzę się rano i już


poraNek

Sporo czytam i Słucham muzyki, lubię to robić. JeStem Szczęśliwa, Jeśli mogę to robić od rana...


na śniadanie owoce w każdej ilości. uwielbiaM Morele we wszystkich postaciach z koMpoteM włącznie.

zaczynam wcześnie. Nie zmuszam się, po prostu budzę się rano i już. I natychmiast kawa. Uwielbiam pić kawę w łóżku. Zasada jest jedna: w dobrych hotelach zawsze jest dobra kawa. Po kawie czas na ćwiczenia. Ćwiczę chętnie i często. Brzuszki, przysiady, ćwiczenia na piłce. Utrzymuję ciało w dobrej kondycji – to ważne. Bez problemu robię świecę, a proszę pamiętać, ile ja mam lat. Generalnie uważam, że ćwiczenia są dobre. Gram też całkiem nieźle w tenisa. Ale nie tu. W hotelu na siłowni spędzam trochę czasu, bardzo lubię bieżnię. Wożę ze sobą specjane kalhoty, wy mówicie: spodnie do ćwiczeń. Po siłowni znowu kawa. Potem rzecz bardzo ważna: makijaż i fryzura. W trasach promocyjnych czy koncertowych zawsze towarzyszy mi wizażysta. 18 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

z d j ę c i a : r a fa ł o l e j niczak, asystentk a fot o g r a fa : p at ryc j a s o łta n / m a k ata s t u d i o , m a k i j a ż i f r y z u r y: z d e ne k fe ncl , produkcja : jan józe f komg r ad

p o dz i ę k o w a n i a dl a hotelu intercont i n e n ta l w w a r s z a w i e z a p omo c w re aliz acji sesji


forma

na Scenie muSzę być Sprawna, dlatego ćwiczę codziennie. nie JeSt to Jakiś StraSzny wySiłek. to raczeJ codzienna czynność pomagaJąca Się Skupić

CzerwieC 2013 | C'est La Vie | 19


| j a k d o b r z e w s tać |

faNi!

nie ruszam się z pragi bez zdjęć dla fanów. zawsze mam pocztówki z aktualnymi zdjęciami i długopis w torbie. o fanów trzeba dbać

Podczas spotkań trzeba przecież dobrze wyglądać. Do Warszawy przyleciał ze mną mój zaufany Zdenek Fencl. Czesze mnie i maluje, doradza w kwestiach stylizacji. Dobrze uczesana jestem gotowa do spotkań i działań. Mój poranek w Pradze tylko pozornie wygląda inaczej. W domu też jest kawa, ćwiczenia i śmiech. Nu život je krásný! ◊ 20 | C'est La Vie | CzerwieC 2013



KAZDY MA COS DO OPOWIEDZENIA. NIE KAZDY CHCE SIE TYM DZIELIC Z INNYMI. BADZ KIMS WYJATKOWYM WEZ UDZIAL W KONKURSIE NA OPOWIADANIE

OTWARTYM

TEKSTEM

SZCZEGÓLOWY OPIS KONKURSU I REGULAMIN NA

WWW.OTWARTYMTEKSTEM.PL

Organizator:

Mecenas:


wizje belga

Raf Simons na początku lat 90. zaczynał jako przemysłowy projektant mebli w Antwerpii. Zachwycony twórczością Martina Margieli postanowił stworzyć własną kolekcję męskich ubrań. A w 2005 roku kierował już domem mody Jil Sander. W ubiegłym roku został dyrektorem kreatywnym u Christiana Diora. Album stworzono przy współpracy z magazynem „iD”. Zdjęcia pochodzą z archiwum tego trendotwórczego miesięcznika. Raf Simons, Taschen, cena: 123 zł


Historia marki Markiz Emilio Pucci, projektant i aktywny polityk włoskiej Partii Liberalnej, swoimi jaskrawo drukowanymi jedwabiami zawojował lata 60. Pod koniec tamtej dekady jego suknie nosiły największe wyrocznie stylu z Marilyn Monroe i Jacqueline Kennedy na czele. Książka opowiada o tym, jak to maleńka firma z jednym sklepem przemieniła się w międzynarodowy dom mody z 50 własnymi butikami, nieprzerwanie pozostając w rękach tej samej rodziny. Album zawiera dużo rzadkich zdjęć z archiwum firmy. Emilio Pucci, Taschen, cena: 615 zł

24 | C'est La Vie | CZeRWieC 2013


CZeRWieC 2013 | C'est La Vie | 25


druk i jedwab Christian Dior, Hubert de Givenchy, Yves Saint Laurent i Cristóbal Balenciaga – wszyscy czterej projektanci osobiście współpracowali ze szwajcarską firmą Abraham specjalizującą się w drukach na tkaninach. W 2002 roku firmę zamknięto, ale pozostały ogromne archiwa wzorów, próbki materiałów itp. Muzeum Mody w Antwerpii przeczesało zbiory firmy i oto mamy wystawę pt. „Silks & prints from the Abraham archive – Couture in Colour”. W salach wystawowych pokazywane są projekty druków, ale też kreacje z lat 50. i 60. najważniejszych europejskich domów mody. Muzeum Mody w Antwerpii, Nationalestraat 28. Wystawa czynna do 11 sierpnia druk na jedwabiu, christian dior wiosna–lato, 1955. zdjęcie: abraham archive.

26 | C'est La Vie | CZeRWieC 2013


▲ skórzany płaszcz i spodnie noszone przez artystkę podczas trasy koncertowej „revenge” z 1986 roku. ◄ zdjęcie promujące album annie lennox „diva” z 1992 roku. Foto: satoshi saikusa.

dom anny Szkockie Muzeum Narodowe w Edynburgu prezentuje w Galerii Portretu wystawę pt. „House of Annie Lennox”. Składają się na nią zdjęcia, kostiumy i wideoklipy z całej, ponad 30-letniej kariery artystki. Wszystkie eksponaty pochodzą z archiwum wokalistki. Lennox ma osobny dom, w którym przechowuje stroje – stąd tytuł ekspozycji. Była frontmanka zespołu Eurythmics jest też współkuratorką pokazu. Christopher Baker, dyrektor muzeum, nazwał wystawę „niezwykle esencjonalnym autoportretem” szkockiej gwiazdy pop. National Galleries of Scotland, The Mound, Edynburg. Wystawa potrwa do 30 czerwca. Wstęp bezpłatny CZERWIEC 2013 | C'Est La VIE | 27


28 | C'est La Vie | CZeRWieC 2013

PIĘKNA FORMA

Rozwijając motyw ruchu, design Mazdy koncentruje się na mocy, pięknie i ekspresji charakterystycznej dla świata zwierząt. Ten ruch jest tak pełny witalności i siły, że wzbudza emocje u osób, które go obserwują. Nazywa się „KODO – dusza ruchu”, a celem jest wyrażenie dynamiki ruchu i prędkości przez kształt samochodu. Motyw ten jest wspólną cechą dwóch najnowszych

modeli w gamie Mazdy: kompaktowego SUV-a Mazdy CX-5 oraz eleganckiej Mazdy6 w wersji sedan oraz sport kombi. To samochody, które zwracają na siebie uwagę, ich obecność nie uchodzi niezauważona, a ich wygląd podwyższa oczekiwania, jakie kierowca ma wobec dynamiki. Przez cały proces rozwoju Mazda kierowała się zasadą „rozwiązań przełomowych”.

m at e r i a ł p r o m o c y j n y

Mazda6


Zakłada ona rozwiązywanie sprzeczności technicznych – jak jednoczesne zwiększenie bezpieczeństwa, poprawa dynamiki jazdy i obniżenie zużycia paliwa. I tak zarówno Mazda6, jak i Mazda CX-5 to pierwsze modele tej marki wyposażone w najbardziej zaawansowane technologicznie rozwiązania, zwane SKYACTIV. Ta opracowana w całości przez Mazdę innowacyjna tech-

nologia odnosi globalny sukces i zdobywa niezwykłą popularność. Nie dziwi ten fakt, skoro dzięki zastosowanym rozwiązaniom Mazda6 oraz Mazda CX-5 osiągają najniższe w swoich klasach wartości spalania, począwszy od 3,9 l/100 km w przypadku nowej Mazdy6 oraz jedyne 4,6 l/100 km w przypadku kompaktowego SUV-a Mazda CX-5.

Mazda CX-5

www.mazda.pl CZERWIEC 2013 | C'Est La VIE | 29


nowy renesans

1480 to luksusowa marka jubilerska, która swoją nazwę wzięła od roku urodzenia Lukrecji Borgii – okrytej złą sławą córki papieża, wielkiej miłośniczki okazałych klejnotów. Pierścień noszący nazwę Borgia XII to 26-karatowy ametyst o bardzo głębokim kolorze, oprawiony w 18-karatowe złoto. Kamień ma niezwykle trudny (więc i rzadki) szlif concave. Spektakularny 30 | C'est La Vie | CZeRWieC 2013

pierścień zaprojektowała Anne Plaisance – francuska malarka i graficzka mieszkająca w Polsce. Projektantka przy tworzeniu pierścionka inspirowała się wzorami biżuterii renesansowej. W innych klejnotach z kolekcji użyto ametrynów i cytrynów. Są też zielony kwarc i kwarc dymny. Wszystko w doskonałej oprawie złota. www.1480.pl, cena: 1700 euro


stadion soul

30 czerwca na Stadionie Miejskim w Poznaniu zaśpiewa laureatka 14 nagród Grammy i jedna z najbardziej obecnie znanych wokalistek amerykańskich – Alicia Keys. W ramach światowej trasy koncertowej „Set the World on Fire” artystka soul wykona głównie piosenki z ostatniego albumu studyjnego „Girl on Fire”. Keys od swojego debiutu w 2001 roku nieprzerwanie święci

międzynarodowe triumfy. Jej obecna trasa to koncerty w kilkudziesięciu miastach na trzech kontynentach. Bilety na koncert w Tel Awiwie całkowicie wyprzedano na cztery miesiące przed imprezą. Podobnie w Monako i Hamburgu. Ceny biletów na trybunach: 159 zł, 199 zł, 299 zł, 349 zł. Ceny biletów na płycie to 299 zł oraz 449 zł CZERWIEC 2013 | C'Est La VIE | 31


biophilia

aŻur, aŻur Kształty serca, koniczynki, medalika i lilijki tworzą pierścionek z kolekcji „Les Trésors de Lilou”. Wykonany jest z 14-karatowego złota lub ze srebra. Dopełnieniem kolekcji są bransoletka oraz kolczyki. Na pierścionek 32 | C'est La Vie | CZeRWieC 2013

można nanieść specjalny grawerunek z ważną datą, imieniem, wyznaniem, hasłem, obietnicą bądź postanowieniem. Grawerunek wykonywany jest na miejscu w atelier we wszystkich salonach Lilou. www.lilou.pl

z d j ę c i a : m at e r i a ły p r a s o w e

Brytyjczyk ross Lovegrove zaprojektował dLa hiszpańskiej marki vondom koLekcję meBLi inspirowanych BioLogicznymi formami z katedry sagrada famiLia autorstwa antonia gaudiego. koLekcję stanowią krzesła, kanapy, ławy i foteLe



kawiarenka Jedna z modniejszych obecnie kawiarni londyńskich zlokalizowana została – uwaga, uwaga – w nieczynnym od 50 lat miejskim szalecie. Po gruntownym sześciomiesięcznym remoncie, w trakcie którego zachowano i odczyszczono m.in. porcelanowe pisuary z 1890 roku, wnętrze nabrało blasku i zyskało nowe przeznaczenie. W starym okienku opłat znajduje się mikroskopijna kuchnia przygotowująca kanapki i kawę. Przy porcelanowych urynałach zainstalowano drewniany barowy blat, zachowano kafelki, a nawet stylową suszarkę do rąk. Miejsce cieszy się wielkim powodzeniem szczególnie wśród smakoszy kawy, bowiem serwowana jest tu kawa z ręcznie palonych zielonych ziaren. Attendant: schodami w dół, 27A, Foley Street, Londyn. Czynne w godzinach 8–18 34 | C'est La Vie | CZeRWieC 2013




Weronika Rosati

Żyje pomiędzy Los AngeLes i WArszAWą. spełniA dziecięce mArzenie o Losie Aktorki. z pozoru kruchA, mocno WALczy o sWoje miejsce W kinie. po rAz pierWszy mA poczucie, Że jej Życie jest pełne rozmAWiAłA aleksandra szarłat ⁄⁄ zdjęciA marlena bielińska/move


| okł adk a |

Weroniko, jaki smak wolisz: słodki czy słony? To się zmieniało. Teraz słodki ze względu na owoce, które uwielbiam i do których jestem przyzwyczajona, ponieważ tam, gdzie przez większą część roku mieszkam, czyli w Los angeles, wszystkie owoce są dostępne przez cały rok. Kwaśny czy gorzki? kwaśny. Cytrynę mogę dodawać do wszystkiego – do każdego dania, wody, herbaty. Mam takie przyzwyczajenie jeszcze ze szkoły filmowej, ponieważ cytryna świetnie działa na struny głosowe. dzięki niej ma się aksamitny, niski głos. Codziennie rano zjadałam cytrynę. I tak już zostało. Ulubiona potrawa z dzieciństwa? Zupa pomidorowa mojej mamy. Gdziekolwiek byliśmy, mama zabierała mnie na rowerowe pikniki, co uwielbiałam, i zawsze miała ze sobą termos z zupą pomidorową, ryżem i koperkiem. Miłość do koperku u mnie pozostała, dodaję go do wszystkiego. Co oznacza dla Ciebie słowo „dieta”? Szklanka wody z sokiem cytryny na śniadanie? dieta to konieczność. Zawsze byłam niejadkiem. Potrafiłam przez cały rok jeść trzy rzeczy. Uczepiłam się czegoś i koniec, ku rozpaczy moich rodziców. dopiero gdy byłam nastolatką, wyszło z badań, że jestem ciężkim alergikiem. Nigdy nie jadłam mięsa, a teraz musi być ono głównym elementem mojego menu. Inaczej nie przeżyłabym. Mięso i ryby dają mi siłę. Jako dziecko mieszkałaś z rodzicami w Stanach Zjednoczonych, a potem w Szwajcarii. Jakie zapachy, smaki zapamiętałaś z tego okresu? Gdy miałam trzy lata, mieszkaliśmy przez rok w Princeton koło Nowego Jorku. I o dziwo z tego wyjazdu pamiętam ciepło i zapach świeżej roślin38 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

ności. ameryka inaczej pachnie niż Europa. Musiał mi się gdzieś jej zapach zapisać, dlatego tam wracam. Ze Szwajcarią nie mam dobrych skojarzeń. kiedy o tym kraju pomyślę, czuję jakby skondensowany zapach stoku narciarskiego: śniegu, lodu i kremów przeciwsłonecznych. Miałam siedem lat, gdy tatę wysłano do pracy w Genewie. Blisko były góry, a tata kocha jazdę na nartach, więc rodzice zabierali mnie ze sobą w góry. Miałam silną chorobę lokomocyjną. Po dwóch godzinach jazdy samochodem po serpentynach czułam się fatalnie i nie miałam ochoty na narty. dodatkowo byłam drobna i dotkliwie odczuwałam zimno. od tamtej pory tylko raz byłam na nartach, jako dwunastolatka na obozie sportowym. Jak jednym słowem określiłabyś Amerykę? Tolerancja. dlatego tak bardzo odpowiada mi ameryka, a zwłaszcza Los angeles, gdzie tolerancja jest jak najdalej posunięta – jeśli chodzi o kolor skóry, religię, pochodzenie, seksualność, wygląd, styl, gust, słowem: wszystko. Lady Gaga powiedziała, że wolność polega na tym, iż się nie ma żadnych uprzedzeń. I ja jestem osobą absolutnie wolną, bo nie mam uprzedzeń do nikogo. W Szwajcarii nauczyłam się, jak sobie dawać radę, w Stanach to wykorzystuję. Każdy z nas ma jakiś raj z okresu dzieciństwa. Bywa nim dom dziadków, ogród, czasem strych pełen przedmiotów kryjących rodzinną historię, własny pokój. Gdzie był Twój raj? Właściwie nie miałam dziadków, zmarli przed moimi narodzinami, z wyjątkiem jednej babci, ale i ona odeszła, gdy miałam rok. Wynagradzali mi to rodzice. Takim magicznym miejscem był – i jest do tej pory – rodzinny dom. od 15. roku życia spędzałam dużo czasu na filmowych planach, mieszkałam w łodzi, Nowym Jorku, Paryżu

ToP CoS , SP ódNIC Zk a Fa N Fa r a N a d a – G a L E r I a Pa k a M E r a , S Ta N I k INTIMISSIMI, Br aNSoLE Tk I I BUT y Wł a SNość WEroNIkI spis tre ści: ToP JUS T Pa U L , S P ó d N I C Z k a M M C , NaSZyJNIkI I Br aNSoLETkI Wł aSNość WEroNIkI, PIErśCIoNkI W. k r U k s . 3 6 –3 7 : h a L k a S T E L L a MC CarTNEy – horN & MorE, B IżUTErIa W. k r U k , N a S Z y J N I k Wł aSNość WEroNIkI s. 40–41: SUkIENk a T E r E S a r o S aT I , B U T y I Na SZ yJNIk Wł a SNość WEroNIkI



Wolność polega na tym, że się nie ma żadnych uprzedzeń. I ja jestem osobą absolutnie wolną, bo nie mam uprzedzeń do nikogo




| okł adk a |

Po LeWeJ: haLk a STeLL a Mc carTNey – horN & More, Na SZ yJNik Wł aSNość WeroNiki P o Pr aWeJ: M a ry N a rk a Z W yc i ę T y M i P L e c a M i k a MiL a G aWro ńSk a-k aSPerSk a

i Los angeles. dzisiaj w domu bywam rzadko i ogromnie sobie te chwile cenię. Mamy tu swoje rytuały. Po moim szalonym, intensywnym życiu, kiedy nie wiadomo, co przyniesie jutro, dom to moja przystań. Mam w sobie dużo z cygańskiego charakteru, cały czas podróżuję i potrafię się przystosować do różnych miejsc i sytuacji. ale dom daje mi poczucie stabilności i zakorzenienia. To świętość. Miałaś swoje ulubione miejsce? Malutki pokoik na poddaszu. Jako mała dziewczynka urządziłam tam „kącik aktorski”. Byłam przekonana, że zostanę aktorką. Pokoik miał może dwa metry na dwa, mieścił materac, stertę książek i gazet o filmie. Siedziałam tam całymi dniami i czytałam. kiedy miałam dziesięć lat, nazywałam to miejsce swoim „biurem” (śmiech).

Myślę o tym z czułością, zwłaszcza że miałam plakaty osób, które teraz spotykam na planie. Moje dziecięce marzenie musiało pójść w eter i zostało spełnione. Zawsze też kochałam naturę. Po tacie i dziadku Włochu, który nosił piękne imię angelo, czyli anioł, mam silne geny śródziemnomorskie. domagają się słońca i ciepła. Staram się więc uciekać z Polski, jak jest zimno. To się wiąże z pracą. Tak ją sobie organizuję, żeby zimę spędzać w La. od dziecka uwielbiam spacery albo jazdę na rolkach. Najpierw jeździłam u mamy w siodełku na rowerze, potem były rolki, a teraz lubię hiking, chodzenie po wzgórzach. Nie jest to równoznaczne ze wspinaczką, ale też nie jest to spacerek – wymaga dużo wysiłku. Ale chyba nie są to samotne wędrówki?

Po tacie i dziadku, który nosił piękne imię angelo, czyli anioł, mam geny śródziemnomorskie. Domagają się słońca i ciepła czerwiec 2013 | c'est La Vie | 43


| okł adk a |

Nie, zawsze w towarzystwie. Bałabym się. ostatnio kolega nastraszył mnie lwami wzgórz. Wkręcił mnie, bo mu uwierzyłam. Te wędrówki doładowują mnie energetycznie. Mówiłaś o rytuałach w Twoim rodzinnym domu. Opowiedz o nich. Przede wszystkim poranna kawa z mamą. obie wstajemy wcześniej niż pozostali domownicy, o szóstej, siódmej. Mamy specjalne kubki do kawy i różne jej rodzaje. Ja piję rozpuszczalną, mama woli kawę z ekspresu. I gadamy w nieskończoność. Żyjemy z mamą w wielkiej przyjaźni. Często jest tak, że muszę potem wyjść. Jeśli nie, jemy razem śniadanie. Potem wracamy do swoich obowiązków: ja piszę artykuły o wielkich gwiazdach, odpowiadam na maile albo czytam scenariusze. Wiem, że to brzmi, jakby to nie była praca. ale jest! I zajmuje dużo czasu. dzięki niej zbudowałam to, kim jestem teraz. Bo nie jest tak, że siedzę i czekam na telefon. Sama śledzę scenariusze, szukam czegoś dla siebie. Znajomi śmieją się, że spotykam się z nimi tylko nocą, jak wampir. a ja w dzień – poza wyjściem na fitness – skupiam się wyłącznie na pracy. Są trzy miejsca na świecie, gdzie mam agentów. Polska, Francja i Stany Zjednoczone? Tak, a przede wszystkim Polska. Codziennie pojawiają się propozycje spotkań, wywiadów, sesji zdjęciowych i przede wszystkim plany filmowe. Jednocześnie coś się dzieje za granicą. Mam też castingi, służbowe lunche, wywiady. W Stanach prawie codziennie wieczorem gdzieś wychodzę, bo dzieje się tam mnóstwo ciekawych rzeczy. Żyję tak intensywnie, że o dziewiątej wieczorem zdarza mi się padać ze zmęczenia. I nie mówię o imprezowaniu. Czy nominacja do Orłów, którą dostałaś za główną kobiecą rolę w filmie „Obława”, otworzyła przed Tobą jakieś drzwi? Byłaś tam naprawdę dobra! Tak, jestem na planie filmowym fajnego projektu z reżyserem, którego zawsze ceniłam. W „obławie” dostałam szansę, by coś stworzyć i pokazać. Nigdy dotąd nie miałam takiej możliwości. Pracowałam na to dziesięć lat! Wiem, że bardzo pracujesz na swoją karierę. Grałaś tytułową rolę we francuskim filmie „Dame de pique”, wystąpiłaś w amerykańskim serialu HBO „Luck”, pokazujesz się w innych produkcjach amerykańskich. Jaki masz tam status? Nie jestem w Stanach gwiazdą, ale gram regularnie. Realizuję swoje marzenia. Mam tam świetnego menedżera. kiedy go dwa lata temu 44 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

SukIeNk a TeReSa R o S aT I , B I Ż u T e RIa Wł aSNość WeRoNIkI



| okł adk a |

poznałam, powiedział, że będę jego najważniejszą klientką, bo bardzo we mnie wierzy. I rzeczywiście, jestem dla niego najważniejsza. Jest też moim najlepszym przyjacielem. Wysyła mnie na wszystkie castingi. Gdyby tak o mnie nie walczył, sama niewiele bym zdziałała. kiedy nie chcieli mnie przyjąć na parę castingów, nagrywaliśmy się, robiłam to czasami z Polski, a on wysyłał i prosił: „Tylko zobaczcie!”. Podobnie działa mój polski agent. Najważniejsze, żeby mieć kogoś, kto o ciebie walczy. Nie załatwi ci roli, ale umożliwi wejście na zdjęcia próbne. Masz wtedy swoje pięć minut, żeby pokazać, co potrafisz. aczkolwiek już wiem, że castingi polegają na tym, czy pasujesz do roli, czy nie. Jak smakuje życie w Hollywood, a jak w Polsce? W Hollywood ma smak mango – zależy, na jakie trafisz. Raz jest słodkie, a raz kwaśne. a ja kocham

mango. obsesyjnie! ale też porównałabym życie tam do imbiru. Jeżeli dodasz go za dużo, możesz się nim udusić, ale jeżeli umiarkowanie, wzmacnia i zmienia smak czegoś, co mogło być mdłe. Polska kojarzy mi się ze wszystkim, co surowe, ale naturalne. Zdrowe, ale niezbyt smaczne. Bez sztucznych dodatków, ale ogólnie daje dużo siły. Który ze zmysłów masz najbardziej wyostrzony? Węch, najbardziej mam rozwiniętą pamięć emocjonalną związaną z węchem. Moją największą pasją w dzieciństwie poza tańcem, akrobatyką i kinem było komponowanie zapachów perfum. Zbierałam flakoniki od perfum od mamy, cioć, sąsiadów, kto tylko mi dał, i mieszałam. Miałam ze sto buteleczek. Uwielbiałam tworzyć własne zapachy. do tej pory to lubię. Zapachy zazwyczaj z czymś lub kimś mi się kojarzą, przypominają mi się sytuacje związane z danym zapachem.

Życie w Hollywood ma smak mango. raz jest słodkie, a raz kwaśne. ale też imbiru - jeśli dodasz za dużo, możesz się udusić 46 | C'est La Vie | CzerwieC 2013


| okł adk a |

Po wyjściu z samolotu pierwszą rzeczą, jaką robię, jest wdychanie powietrza, czy to w La, czy w Warszawie. A pamiętasz zapach domu dzieciństwa? Mieszkaliśmy w wielu domach. dom kojarzy mi się głównie z zapachem gotujących się ziemniaków, które kocha mój tata. I zapachem kwiatów, które kocha mama. Najczęściej są to tulipany albo róże. Jak mama przyjeżdża do mnie do La, zawsze kupuje kwiaty. Z domu zapamiętałam ulubione perfumy taty. Znalazłaś czy też może stworzyłaś swoje wymarzone perfumy? Mam taki typ pH, że perfumy po kwadransie się ulatniają. ale w końcu trafiłam na te wyjątkowe. Mają dla mnie sentymentalną wartość i świetnie się trzymają. To Violet Eyes sygnowane przez

Elizabeth Taylor. Są piękne, oryginalne, o fiołkowym zapachu. Znów Elizabeth Taylor, Twoja wielka fascynacja. Pamiętam Twoją opowieść o tym, jak pisałaś o niej tekst, a wieczorem niespodziewanie znalazłaś się na urodzinowym przyjęciu w willi, w której kiedyś mieszkała z Burtonem, i siedziałaś w jej sypialni. Niesamowita historia! do dzisiaj noszę na przegubie dłoni czerwoną bransoletkę, którą gościom zakładano przy wejściu na tę imprezę (Weronika pokazuje ozdobną tasiemkę – przyp. aut.). Nie zeszła z mojej ręki od półtora roku. Na planach zdjęciowych mówię: „Mogę zdjąć wszystko, oprócz tej bransoletki” (śmiech). Nawet diamenty przy tej bransoletce nie mają szans. Podczas naszej sesji zdjęciowej aktorsko demonstrowałaś różne wersje palenia papierosów.

Uwielbiałam tworzyć własne perfumy. Do tej pory to lubię. zapachy są ważne. Po wyjściu z samolotu zawsze wdycham powietrze czerwiec 2013 | c'est La Vie | 47


| okł adk a |

Niektóre bardzo zmysłowe. Jaki film uważasz za najbardziej zmysłowy? „Niewierną” adriana Lyne’a z absolutnie zmysłową rolą diane Lane. Nie rozumiem, jak mogła nie dostać za nią oscara! Film oglądałam ze 30 razy, jestem jego fanką. Najbardziej zmysłowa aktorka? Pytam, choć chyba znam odpowiedź. Nawiasem mówiąc, zagrała kiedyś Maggie. (śmiech) oczywiście, zdecydowanie Elizabeth Taylor. ale też była nią Vivien Leigh, niezwykle seksualna aktorka, w Polsce raczej nieznana z takich ról. Kiedy patrzysz na mężczyzn, jakim zmysłem odbierasz ich najbardziej wyraziście? Mózgiem (śmiech). No, ale to nie zmysł. Ważne jest to, co słyszę. Bo jeśli jest idiotą, nie ma znaczenia, że pachnie dobrymi perfumami. Najważniejsze jest to, co mówi. Może nie tyle, co mówi, bo z tym u nich bywa różnie (śmiech), czasami nie warto słuchać. Istotne jest to, co mówi i jak. Jesteś piękną kobietą. Mężczyźni pewnie Cię rozpieszczają? Nigdy nie byłam przez nikogo rozpieszczana, ale to wynika z mojego charakteru. Lubię wszystko robić sama i nie chcę, by ktokolwiek się mną opiekował. oczekuję zarówno od znajomych, rodziców, jak i mężczyzny prawdziwej przyjaźni. a nie tego, żeby stał się moją opiekunką. Wzrok, słuch, dotyk, węch, smak. A szósty zmysł? Masz taki? Mam intuicję. Bardzo wyczuloną, silną. Na której zawsze polegam. Przestrzegła Cię przed czymś? Wiele razy. Tylko intuicja to jedno, a pasja to drugie. I pasja czasami tłumi intuicję. Nawet ostatnio była taka sytuacja. W ciągu dnia miałam napięty plan, mnóstwo rzeczy do zrobienia, w tym spotkania i casting, a wieczorem wybierałam się na premierę filmu „Iceman”. Miałam czas wyliczony co do minuty. Pomyślałam, że jedyną

rzeczą, która mogłaby mi rozbić dzień, byłby wypadek samochodowy. a nigdy nie miałam wypadku. I oczywiście jakaś kobieta we mnie wjechała! Więc mam tak, że czasem coś pomyślę, a potem to się dzieje. Pomyślę o kimś, z kim dawno nie rozmawiałam, a pięć minut potem dostaję od niego SMS-a. Staram się słuchać intuicji. ona często mi mówi, co powinnam zrobić. o projekcie „Last Vegas” słyszałam rok wcześniej, widziałam obsadę. Menedżer zdobył scenariusz, wygrałam casting. Nie zrezygnowałam. Podoba mi się Twój upór. A jak się Twoje plany nie udają, mocno to przeżywasz? Codziennie coś się nie udaje, ale codziennie udaje się coś innego. Mam 120 pomysłów na sekundę, zawsze znajduję dla siebie zajęcie. Jak sobie radzisz ze złym nastrojem? Miewam zmienne nastroje. Jednego dnia jestem w euforii, drugiego ogarnia mnie nostalgia. Moje życie to jedna wielka sinusoida dobrych i złych dni. Jak mam zły dzień i wszystko wydaje mi się nic niewarte, mówię o tym mamie, która natychmiast wylicza rzeczy, z których powinnam się cieszyć. Mama jest moim wielkim katalizatorem, ma w sobie niesamowity spokój, opanowanie. kiedy zabrałam mamę na premierę „Icemana”, wszyscy byli nią zachwyceni. Ważne, żeby mieć takie osoby wokół siebie. Więc kiedy trafia mi się gorszy dzień, słucham dobrej muzyki, oglądam ulubiony film lub czytam ciekawą książkę. Niedawno znajomi namawiali mnie, żebym z nimi poszła na premierę filmu. Nie dałam się przekonać, bo nie miałam ochoty. I nie jest mi żal, gdy opuszczam takiego rodzaju wyjścia czy imprezy, bo moje życie i bez nich jest pełne magicznych chwil. Opowiedz o którejś z nich. Wchodzę na plan i jestem przedstawiana Michaelowi douglasowi, kevinowi kline’owi, Robertowi de Niro i Morganowi Freemanowi: „To jest aktorka, która będzie z wami grać kelnerkę”. I czterech laureatów oscara wstaje, wita się ze mną i rozmawiamy o scenie, w której wszyscy

Mam intuicję, bardzo wyczuloną, silną, na której zawsze polegam. wiele razy mnie ostrzegała. Czasami jest tłumiona przez pasję 48 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

s . 4 6 – 4 9 : T o P J u S T Pa u L , NaSzyJNIkI Wł aSNość WERoNIkI s . 50–51: haLk a S TELL a MC CaRTNEy – hoRN & M o R E , S Ta N I k I N T I M I S S I M I , S u k I E N k a S T E F Fa NEL, k aMIzELk a z PIóR M a R a B u Ta M a R C C a I N , P I E R ś C I o N k I W. k R u k zdJęCIa: Marlena B i e l i ń s k a / M o v e , S T yLIz aCJa: Zofia Maria Ś l o ta ł a , S C E N o g R a F I a : e liZ a nowick a , Mak I J a ż : a g ata k a l B a r c Z y k , F R y z u R y: k a c p e r r ąc Zkowski/D’ vis ion, a S yS TENCI FoTo g R aFkI: p at ryc j a s o łta n / M a k ata s t u D i o , B e r n a r D H o ł Dy s , a D a M w ł ó c Zkowski, a S yS TENTk a S T yLIS TkI: Mag Dalena kl aMan, PRodukCJa : jan jóZe f koMg r aD

P o dz I ę k o W a N I a dL a kLuBu BalsaM W WaR Sz aWIE , uL . R aCł aWI Ck a 9 9 z a P oMo C W RE aLIz aCJI SESJI



| okł adk a |

50 | C'est La Vie | CzerwieC 2013


WERONIK A ROSATI: aktorka. Warszawianka. Córka ekonomisty Dariusza Rosatiego i projektantki mody Teresy Rosati. Studiowała w łódzkiej Filmówce, Stella Adler Academy of Acting and Theatres w Los Angeles i w Lee Strasberg Institute w Nowym Jorku. Na ekranie zadebiutowała w „Klasie na obcasach”. Kolejną rolą była Dżemma w „Pitbullu”. Występowała też w serialach. Jej ostatnie filmy to „Spisek” (Largo Winch 2), „Stand Up Guys”, „Obława”, „Bullet to the Head”, „The Iceman”, „Last Vegas”, „Battle of the Year”, „Criminal Empire for Dummy’s” WIEK: 29 lat ROdzINA: rodzice, starszy brat pASjA: kino ulubIONA pOTRAWA: zupa pomidorowa mamy

zagramy. Patrzę na nich, wiem, że to się dzieje, i nie mogę w to uwierzyć. To cudowne momenty. Żyj chwilą! Na ile bliska jest Ci taka postawa? Carpe diem? Są dni, kiedy tak – to wtedy, gdy dzieją się te niesamowite rzeczy. Miałam sporo takich momentów przez ostatnich parę miesięcy. Przeżywam też chwile przykre, ciężkie i smutne, ale doprowadziłam do tego, że moje życie jest pełne. otoczyłam się wyjątkowymi ludźmi. Jestem szczęśliwa, że ze mną są. Czy w tym pełnym życiu jest miejsce na miłość? Życie nie może być pełne bez miłości. Pomijając mężczyznę, bo o nim mówimy, kocham moich przyjaciół. Mój najlepszy przyjaciel jest dla mnie jak młodszy brat. To najbardziej pogodna, żywiołowa osoba, jaką znam. dzięki przyjaciołom, rodzinie, a przede wszystkim spełnieniu w zawodzie aktorki nabieram odwagi do życia.

pOpISOWE dANIE WERONIKI

zdJęCia arbuz a i kurek: ShuTTERSTOcK

Tagliatelle z kurkami SKłAdNIKI > zielony makaron tagliatelle > ok. 25 dkg świeżych kurek > 200 ml śmietanki > sól > świeżo mielony pieprz > 2 łyżki masła > parmezan > natka pietruszki pRzygOTOWANIE

Makaron ugotować al dente. Rozpuścić masło na patelni, kurki dusić do miękkości. Dodać śmietankę i doprawić solą i pieprzem. Sos gotować na małym ogniu. Makaron polać kremowym sosem, dodać parmezan i pietruszkę. Pysznie smakuje z dobrym czerwonym winem!

CzerwieC 2013 | C'est La Vie | 51


Chcę Patrycja Piekutowska

być niegrzeczna


| C H W I LO, T RWA J |

SIeDeMNAśCIe LAT NA SCeNIe I KONCeRTy OD AMeRyKI POłuDNIOWeJ PO CHINy. DOKTOR HABILITOWANy, PROfeSOR NADZWyCZAJNy. MAłO? WIeCZNA OPTyMISTKA, KTóRA WIeRZy, że MOże WSZySTKO. PO SIeDMIu ALBuMACH POśWIęCONyCH MuZyCe POWAżNeJ uZNAłA, że CZAS NA… „NIePOWAżNą” PłyTę TeKST I ZDJęCIA joanna gorzelińska

Skąd pomysł na płytę rozrywkową? Nadszedł czas na zmiany. Poważne suknie i fryzury nie będą miały wyłączności. Do pewnego momentu to byłam jedyna ja, ale teraz czuję się w takiej oprawie jak w złotej klatce. Doszłam do wniosku, że ten świat mi już nie wystarcza. Publiczność, która chodzi na koncerty muzyki poważnej, nie wyobraża sobie tego samego artysty szalejącego ze skrzypcami po scenie, a ja chcę sobie to wyobrazić! Dlatego nagrałam płytę z muzyką rozrywkową, ale napisaną specjalnie dla mnie przez Marcina Nierubca. Ten kompozytor tworzy dla różnorodnych artystów, m.in. dla Michała Bajora, Maryli Rodowicz, Krzysztofa Krawczyka czy Norbiego. Zanim zaczęliśmy razem pracować, poprosił, żebym wysłała mu 50 ulubionych utworów rozrywkowych. Dzięki temu zrozumiał, co jest dla mnie najważniejsze i jakie klimaty lubię. Tak powstała muzyka do mojego najnowszego albumu „My Journey”. To wyjątkowy projekt. Jest muzyczną opowieścią o dwunastu miastach na czterech kontynentach. Z blisko stu miejsc związanych z moim artystycznym i prywatnym życiem wybrałam te najciekawsze. I jak odnalazłaś się w rozrywce? Kapitalnie! Musiałam się przyzwyczaić jedynie do innego sposobu nagrywania płyty. Klasykę

rejestruje się w zupełnie inny sposób – biorą w tym udział wszyscy muzycy naraz. W przypadku tego albumu to była nowa przygoda. Nagle znalazłam się w pokoiku trzy na trzy metry, wyklejonym gąbką. Przed nosem mikrofon, w uchu muzyka nagrana przez mój zespół i muszę się z nim zgrać. Mam tylko siebie. I producenta muzycznego przy mikserze, który wyciska ze mnie wszystkie soki. Mówi: wyobraź sobie, że grasz na stadionie przed tysiącami ludzi. Biegasz po scenie, robisz to, o czym zawsze marzyłaś! Niesamowicie inspirujące! Zawsze chciałaś grać na skrzypcach? Miałam trzy lata, kiedy pierwszy raz usłyszałam ten instrument. Byłam z mamą u znajomych. Jeden z gości grał na skrzypcach. Powiedziałam, że ja też tak chcę. I wtedy ten muzyk zadał mi proste pytanie: „Dlaczego?”. Odpowiedziałam, że to jest instrument, który można mieć blisko serca. Teraz mój syn Antoś ma trzy lata. Raz usłyszał skrzypce i powiedział: „Nie”. On woli „We Will Rock you”. Dlatego moja nowa płyta jest dla niego (śmiech).

Uzależniająca, szalona i zaskakUjąca! Ósma płyta (pierwsza „niepoważna”!) patrycji piekUtowskiej „My journey” to wyprawa do 12 najważniejszych miast skrzypaczki. romantyczny paryż, szalony londyn, gorące BUenos aires, wzrUszająca moskwa i Bardzo optymistyczny pekin to tylko kilka mUzycznych pocztÓwek od artystki. można się zakochać w skrzypcach! na zawsze! mUzyka: marcin nierUBiec, aranżacje: piotr remiszewski

Masz jakiś ukochany utwór, który mogłabyś grać bez przerwy? Nie. Dla mnie granie bez odbiorcy nie ma sensu. Bez słuchacza nie istnieję. Skrzypce mnie też nie czerwiec 2013 | c'est La Vie | 53


| C H W I LO, T RWA J |

interesują, jeśli mnie nikt nie słucha. Potrzebuję grać dla kogoś. Nigdy w życiu nie wzięłam skrzypiec do ręki, żeby grać tylko dla siebie. A dla męża? Kilka razy to zrobiłam. Były czasy, zanim urodziłam synka, że ćwiczyłam w domu i mój mąż wchodził do pokoju i mówił: „To jest fajne” – i wtedy grałam specjalnie dla niego. Co to było? Zazwyczaj Bach. Ale mój mąż nie jest fanem muzyki klasycznej, dlatego jest najlepszym mężem na świecie (śmiech). W domu też nie słuchamy takiej muzyki. Poza sceną żyję kompletnie innym życiem. Od dziecka zawsze słuchałam muzyki rozrywkowej. Jak miałam osiem lat, cały mój pokój był wyklejony Michaelem Jacksonem z dwutygodnika „Bravo”. Potem Madonna, Depeche Mode. Ostatnio byłam na koncercie Sabatonu. Uwielbiam Rage Against the Machine. Wykładasz też na uczelni. Lubisz tę pracę? Kocham uczyć gry na skrzypcach. Jestem zwierzęciem pedagogicznym. To moja wielka pasja. Całe życie byłam strasznym leniem, dlatego musiałam sobie wymyślić takie metody uczenia się, żeby to robić jak najszybciej. Nawiasem mówiąc: wszystko w życiu robię szybko. Więc błyskawicznie wynalazłam kilka sposobów. Doszłam nawet do takiego ekstremum, że liczyłam, w jakim maksymalnie najkrótszym czasie można się danego utworu nauczyć. Teraz piszę o tym książkę. To moja misja, żeby nauczyć studentów wychodzenia na scenę bez stresu. I nie mówię tu o stresie motywującym, gdy grają np. nowy utwór. Nigdy się nie stresujesz na scenie? Tylko wtedy, kiedy mam nieczyste sumienie. To znaczy? Kiedy wiem, że powinnam więcej ćwiczyć (śmiech), żeby zagrać na takim samym poziomie jak zawsze. Jakie masz inne pasje poza muzyką? Muzyka jest moją pasją tylko na scenie. Największą pasją są podróże i poznawanie nowych miast. Nie jestem człowiekiem prerii, puszczy i wsi. Nie potrafię tam odpoczywać. Po dwóch dniach szlag by mnie trafił (śmiech). U mnie musi się dużo dziać, musi być głośno, muszą być światła – wtedy jestem najszczęśliwsza na świecie, co nie znaczy, że nie potrafię docenić dziczy. Ostatnio byłam z mężem i synem w Szkocji. Odkryłam, że w Unii Europejskiej są jeszcze miejsca, gdzie w promieniu stu kilometrów nie ma żadnego domu. Tam dowiedziałam się, 54 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

że wygrałam konkurs na profesora nadzwyczajnego skrzypiec. Wysiadłam z samochodu i krzyczałam jak szalona. Cieszyłam się ekstremalnie. Krzyczałam ze szczęścia i płakałam. To dla mnie wielki zaszczyt. Każdego można nauczyć pięknie grać? Jeśli ktoś nie ma talentu, nie zrobisz nic. Możesz siedzieć po dziesięć godzin dziennie i nic z tego nie wyjdzie. Są też tacy muzycy, którzy wchodzą na scenę i się spalają z nerwów, bo nie potrafią donieść tego, czego się nauczyli. To też jest swego rodzaju brak talentu. Co jest szczytem marzeń dla skrzypka? Każdy ma swój szczyt. Dla mnie najważniejszy jest aplauz publiczności. Jeżeli gram bis, jeżeli ludzie po koncercie przychodzą i mówią, że coś przeżyli, to dla mnie nie ma większego szczytu. Zagrałam ponad 600 koncertów na świecie. I nauczyłam się, że to nieważne, czy na sali jest 50, czy kilka tysięcy osób. Najważniejsze, żeby do swoich słuchaczy dotrzeć. Masz gdzieś ulubioną publiczność? W Ameryce Południowej! To jest osobny rozdział mojego życia. Dla mnie każde lotnisko w Ameryce Południowej tak samo pachnie. Jak czuję ten zapach, ogarnia mnie błogostan. Czuję się jak u siebie... Czym się różni ta publiczność od innej? Wszystkim. Pierwszy raz znalazłam się w Ameryce Południowej w styczniu 2001 roku. Poleciałam na tournée do Chile – siedem koncertów. Wyszłam na scenę i poczułam ogromne ciepło od tych ludzi, wielką radość. Zdumiało mnie, że wszyscy robią zdjęcia. W Europie w żadnej sali koncertowej nie wolno robić zdjęć, jest dystans, panuje poważna, sztywna atmosfera. Tam po koncercie potrafi przyjść do mnie 50 osób. W Chile w 2007 roku po koncercie pojawił się w mojej garderobie chłopak, który miał moje trzy płyty. Byłam w szoku. Skąd? Jak? Powiedział, że ściągnął je przez Amazon. I mówi, że sześć lat temu był pierwszy raz na moim koncercie i od tamtej chwili jestem jego ulubioną

S P ó D N I C A fA N fA R O N A D A / PA K A M E R A . P L , BR ANSOLE TKI GLIT TER , K URTK A Z AL AND O, B U T y D E E Z E E , T- S H I R T REPORTER ZDJęCIA: joanna go rzelińsk a , ST yLIZ ACJA: j o a n n a ta l e j k o , M A K I J A ż I f R y Z U R y: k l a u d i a ja ś Piń s k a , PRODUKCJA : Mag dalena r zeszot


Patrycja Piekutowsk a: skrzypaczka, profesorka nadzwyczajna Akademii Sztuki w Szczecinie. Zagrała ponad 600 koncertów w 29 krajach na świecie. Nagrała siedem płyt poświęconych muzyce poważnej. Najnowsza, ósma płyta „My Journey” jest pierwszą „niepoważną” podróżą muzyczną wiek: 36 lat rodzina: szczęśliwa Pasja: jeżdżenie po świecie, historia sztuki, Salvador Dali ulubiona Potrawa: shrimp scampi z kolendrą ulubiony deser: truskawki w śmietanie

skrzypaczką. Dla takich chwil warto żyć. I co z tego, że to jest w Valparaiso w sali na 800 miejsc, a nie w Carnegie Hall w Nowym Jorku? Wiesz, że najsłynniejszą nowojorską salę koncertową możesz sobie wynająć, jeśli tylko masz 25 tysięcy dolarów? Możesz być z ulicy, skrzypkiem z Berdyczewa. W Ameryce Południowej nic nie możesz sobie wynająć – tam muszą cię zaprosić. Który koncert zapamiętałaś najlepiej? To było dziesięć lat temu. Teatro Colón w Buenos Aires. Mój pierwszy koncert w pięknej secesyjnej

sali koncertowej na 2700 miejsc. Jednej z dziesięciu najważniejszych na świecie. Jest gigantyczna! Sześć balkonów z lożami w kształcie podkowy. Niesamowite wrażenie. Sięgasz wzrokiem do góry i się przewracasz, nie widząc szóstego balkonu. Z czego jesteś najbardziej dumna? Z bycia mamą. Gdybym miała wybrać skrzypce albo moich chłopaków, od jutra mogę już nigdy skrzypiec nie dotknąć. Wiem jednak, że mąż nigdy by mi na to nie pozwolił. Ma najciekawsze pomysły dotyczące mojej kariery i jest najlepszym przyjacielem. Rozmowy z moim synkiem Antosiem, jego abstrakcyjne poczucie humoru i powiedzonka w stylu: „Mamuniu, pozbieram klocki, bo jesień idzie”, to sens mojego życia. CzerwieC 2013 | C'est La Vie | 55


Andrzej Wiśniewski

warto się zatrzymać NajtrudNiejsza rzecz Na świecie to być w świadomym koNtakcie z samym sobą. Na szczęście każdy z Nas może się tego Nauczyć. warto zacząć już od dziś! rozmawiała Joanna Gorzelińska

56 | C'est La Vie | CzerwieC 2013


| c h w i lo, t rwa j |

Czy dzisiaj jest ważniejsze niż jutro? Myślę, że zawsze jest dzisiaj. jak ktoś żyje przeszłością albo przyszłością, to tak naprawdę albo fantazjuje, albo poświęca się w jakimś przeżywaniu różnych porażek czy trudnych sytuacji.

też zapytać się, czy to jest mój wybór, czy też ktoś za mnie zadecydował.

Ostatnio ludzie coraz częściej zadają sobie pytanie: czy widziałeś dzisiaj coś pięknego? Dlaczego? Motywów może być kilka. Może to wynikać To dlaczego nie potrafimy żyć tu i teraz? z pięknoduchostwa, że świat jest piękny, a my Bo to jest najtrudniejsza rzecz na świecie: być w kontakcie ze sobą, wiedzieć, co się tego nie dostrzegamy, może też płynąć z tego, przeżywa, czego się chce, o czym się myśli, czego się oczekuje od ludzi. jak się tak że w pogoni nie dostrzegamy tego, co nas otacza popatrzy dookoła, to większość ludzi po prostu ucieka od kontaktu ze sobą. – i nie chodzi o jakieś wielkie, spektakularne rzeczy. to może być kwiatek albo jakiś piękny Jak przestać uciekać? człowiek. Piękno się nie przejawia tylko ludzie głowią się nad tym pytaniem od kilku tysięcy lat! (cisza). w arcydziełach. abraham Masłow, trzeba się trochę zatrzymać, poddać refleksji nad tym: co robię. ale nie twórca amerykańskiej psychow kategoriach, czy robię to dobrze, czy źle, czy muszę doskonalić logii tzw. humanistycznej, swoje różne umiejętności, skończyć trzeci fakultet, uczyć się stwierdził, że w życiu człosiódmego języka, chociaż to jest ważne. trzeba zadać sobie wieka istnieją niezwykłe pytanie: na co mam ochotę, co przeżywam, co czuję w tej chwile, doświadczenia, chwili. tymczasem boimy się zadawać takie pytania nie tylmomenty – tzw. peak ko sobie, ale też najbliższym. rodzice boją się rozmawiać Wielu ludzi pyta mnie: experiences, w których ze swoimi dziećmi. Boją się, że usłyszą coś, co jest dla nich kiedy przyjdzie taki coś nas pochłania, nieprzyjemne, negatywne. Mąż boi się rozmawiać z żoną, czas, że nie będę musiał w których zapominapodejmoWać żadnych a żona z mężem. Łatwiej zamieść pod dywan pretensje decyzji, kiedy Wszystko my o całym świecie, i złości i pędzić do przodu, racjonalizując sobie ten pęd się ułoży. nigdy nie np. wpatrujemy się tym, że trzeba zarabiać pieniądze, że nie wolno zostawać przyjdzie taki czas w jeden kwiat przy w tyle. Uzasadnień jest dużo. Świat jest tak skonstruowadrodze i na moment cały ny, żeby biec. trudno, żeby ludzie poszli teraz na pustynię, świat przestaje dla nas istzbudowali chałupkę i cały dzień medytowali. nieć. te momenty zdaniem Masłowa mają ogromne znaczeCzy można się nauczyć być ze sobą? nie rozwojowe w życiu człowieka. Można, ale nie ma jednej gotowej odpowiedzi na pytanie: jak? Na w ten sposób kontaktujemy się z wartoprzykład można się zastanowić, czy życiowa drabina, po której się wspinam, ściami, które na co dzień nam uciekają, takimi jak: jest przystawiona do odpowiedniej ściany, czy człowiek, z którym spędzam życie, jest jedyność, niepowtarzalność, piękno, subiektywna tym człowiekiem, z którym chcę to życie spędzić, czy moja praca pomaga mi się rozsatysfakcja. ale chciałbym też przestrzec przed wijać. Są różne sposoby. Można pojechać na treningi grupowe, na medytację, gdzie czymś ważnym. istnieje w psychologii taki nurt, ludzie uczą się koncentrować na sobie. ale najważniejsze jest, aby przestać o wszystz którym nie chciałbym się utożsamiać. Nurt zakie nasze niepowodzenia obwiniać świat! trzeba zastanowić się nad tym, jak chcemy, przeczania rzeczywistości takiej, jaka ona jest, np. żeby naprawdę wyglądało nasze życie. Znam wielu ludzi, którzy sobie to pytanie jak ci jest smutno, to mów, że jesteś zadowolony. zadali i zaczęli inaczej funkcjonować, ale to oczywiście rodzi wielki niepokój: czy mi Budzi to we mnie bardzo duży sprzeciw. w kolosię uda, czy mi się powiedzie, jak zostanę przyjęty? warto jednak uzmysłowić sobie, rowych magazynach jest masa takiego życzenioże to nie jest do końca prawda, że świat coś na nas wymusza. Mamy duży margines wego myślenia: wstań rano, odetchnij, popatrz w podejmowaniu różnych decyzji. przez okno, pocałuj swojego partnera delikatnie. cała masa przepisów, które kompletnie nie liczą A mimo wszystko uciekamy przed sobą. się z tym, co ludziom w duszy gra! a świat może Bycie ze sobą jest najtrudniejsze. i nie chodzi o ucieczkę na pustynię. chodzi o refleksję. być piękny nawet wtedy, kiedy jest nam ciężko Żeby obejść kulę ziemską dookoła, trzeba zrobić pierwszy krok. jednym z największych i smutno. wartością nie jest to, żeby sobie prowrogów umiejętności bycia w kontakcie ze sobą gramować rzeczywistość, kreować ją, żeby była jest chęć bycia doskonałym. Nie musimy być Andrzej WiśnieWski: doktor dobra, ale żeby mieć z nią kontakt, nawet jeśli doskonali, tylko wystarczająco dobrzy. Nie możemy filozofii, psycholog, psychoterapeuta. Pracuje w Labojest trudna, bo wtedy mamy poczucie, że jakoś też od siebie wymagać, żebyśmy byli doskonałyratorium Psychoedukacji. autentycznie żyjemy ze sobą i ze światem. Do lumi osobami, bo wtedy nie ma szans na twórcze Współautor książek: „Związki i rozwiązki miłosne”, „Gry dzi, którzy mają w sobie tę prawdę emocjonalną, i rozwojowe tu i teraz. co więcej, doskonałość nie i zabawy małżeńskie i pozaciągną inni ludzie. jest w cenie na świecie. Nie lubimy być z ludźmi domałżeńskie” Wiek: 62 lata skonałymi, raczej wolimy się otaczać takimi, którzy rodzinA: żona i córka A jak to się ma do czasów, w których żyjemy? Kiemiewają wady albo czasem narozrabiają. w narracji pAsjA: żeglarstwo ulubione dAnie: sandacz po poldyś ludzie mieli lepszy kontakt ze sobą czy może szkolnej jest presja doskonałości. oczywiście warto sku z kieliszkiem wina Chablis jednak dzisiaj jest lepiej? coś w życiu osiągnąć, do czegoś dojść, ale fajnie jest

taki czas...

czerwiec 2013 | c'est La Vie | 57


| c h w i lo, t rwa j |

to nie jest prawda, że kiedyś ludzie hasali po łące i wąchali kwiatki, a dzisiaj my musimy budować lokomotywy. Nie. wtedy również się tłukli, bili, gwałcili i robili różne niepotrzebne rzeczy, żeby nie być ze sobą. ludzie w każdych czasach znajdą taki sposób, żeby się ze sobą nie kontaktować i nie bez kozery wszyscy filozofowie starożytności – od Sokratesa i Platona poczynając - nic innego nie mówią, tylko: miej kontakt ze sobą. to podstawowe przesłanie. widać, że już wtedy ta ucieczka od siebie ludziom doskwierała. tylko że jeszcze sto lat temu ludzie funkcjonowali, opierając się na różnych kodeksach i schematach, które wpływały na przydzielone nam role: kobiety, matki, ojca, szefa, szlachcica, chłopa, księdza. w tej chwili nasze życie przestało być regulowane przez takie zasady. Nasze poczucie bezpieczeństwa nie płynie już z tego, że spełniamy pewne normy. w czasach ponowoczesnych jest duży nacisk na to, żeby w swoim zachowaniu przestać się kierować założeniami, a bardziej zwrócić uwagę na to, czego ja chcę. Dlatego kolektywistyczne pomysły wzięły w łeb. i dobrze! ale otwiera się z kolei duży problem: jak się odnaleźć w takiej otwartej przestrzeni. Dzisiaj każdy sam musi znaleźć swoje miejsce. a to rodzi problemy, bo większość ludzi chce gotowych odpowiedzi: jak zrobić coś? a życie wcale nie jest takie proste. Bo godnie przeżyć życie wcale nie jest łatwo. co więcej: życie jest trudne, ale to nie oznacza, że jest jakąś gehenną. człowiek, który ma niezły kontakt ze sobą, dostaje ogromną nagrodę: mimo że jego życie też jest trudne, to on ma świadomość, że jest autorem tego życia. tymczasem ci, którzy nie mają kontaktu ze sobą, żyją w poczuciu, że coś ich goni, że ktoś im coś każe. to rodzi różnego rodzaju zgorzknienia, porażki, poczucie utraty wolności. Erich Fromm uważał, że ludzie tylko deklarują, że chcą być wolni, a jak przychodzi co do czemiLCzenie go, to swoją wolność oddają Ludzie, którzy miLczą aLbo mają wątpLiwości, za bezcen po to, żeby się czuć mają Lepszy kontakt ze bezpiecznie. ale cena za to jest sobą. to Ludzie, którzy prowadzą wewnętrzną potężna, bo traci się autorstwo rozmowę, a nie swojego życia. wyrzucają gotowych Dlatego wciąż pytamy: jak żyć? odpowiem na to, przytaczając wypowiedź leszka Kołakowskiego: „od iluś tysięcy lat filozofia nie rozstrzygnęła żadnego problemu i całe szczęście, bo jakby rozstrzygnęła, to mielibyśmy wiele rzeczy z głowy, a tak cały czas mamy dylematy, czytamy, wypracowujemy coś. im więcej tych umiejętności, tym większe doświadczenie, tym lepiej poznajemy siebie”. 58 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

z D j ę c i a : a g e n c j a g a z e ta

formułek


Phenome

6

5

Produkty dostępne w sklepach firmowych Phenome oraz na www.phenome.pl



ser ce | s m a k u j e m y ż yc i e z . . . |

w plecaku TeksT Elza skutnik

Kinga Preis

Podróżowanie ma we krwi. To jej Pasja. ale nie inTeresują jej Pięciogwiazdkowe hoTele, chce docierać do miejsc rzadko odwiedzanych Przez TurysTów. Bo Tak Poznaje się świaT

czerwiec 2013 | c'est La Vie | 61


| s m a k u j e m y ż yc i e z . . . |

Deseczka, żyłka, haczyk i maleńkie kawałki mięsa. To sprzęt niezbędny dla tych, którzy chcą powędkować w dorzeczu Amazonki i własnoręcznie złowić piranię. Kinga chciała spróbować. I mimo że wcale nie było łatwo, bo piranie są sprytne i potrafią zdjąć przynętę z haczyka i zniknąć, połów się udał. Niestety, kolacja wcale nie była smaczna. W dżungli piranie wrzuca się do garnka z niewielką ilością wody i dusi się przez kilka minut. Ryby są mało doprawione i smakują mulasto. Nic ciekawego. Ale za to jakie wspomnienia. Podróż do Ameryki Południowej była jedną z najciekawszych. Zeszłego lata okazało się, że ma miesiąc wolnego. Żadnych prób, zdjęć do serialu, żadnego filmu. „W moim zawodzie trudno coś zaplanować. Rzadko też zdarza się, żeby wolnego czasu było tak dużo. I wtedy pomyślałam sobie: »Trzeba tę szansę jakoś mądrze wykorzystać«”. Kinga lubi wyprawy w rzadziej uczęszczane zakątki świata. W Poznaniu jest klub podróżnika, który organizuje wyjazdy dla niej najciekawsze. „Gdy zadzwoniłam, mówiąc, że mam miesiąc wolnego, usłyszałam: »Mamy wyprawę do Peru i Boliwii, jedzie dziesięć osób. Jest pani zainteresowana?«. Zgodziłam się od razu”. I to były niezapomniane przeżycia. Tydzień w dżungli, wyprawa rowerowa tzw. Drogą Śmierci, gdzie spojrzenie w dół z urwiska grozi zawałem, jedzenie na ulicy, noclegi w najdziwniejszych miejscach, spotkanie z rzecznymi delfinami. „Takie wyprawy lubię najbardziej”. Tylko syn Antek był trochę intensywnością tej wyprawy umordowany. Bo on, nurek, surfer, najchętniej pojechałby nad ocean ślizgać się na falach, a tu mama zafundowała mu obóz przetrwania. Któregoś dnia w Kanionie Colca – być może z wysiłku, być może miało to związek z przebywaniem na dużych wysokościach – dostał strasznego rozstroju żołądka. Antoni ledwo szedł. „Synuś, mogę Ci jakoś pomóc?” – zapytała. Antoni spojrzał na nią poważnie i z sobie właściwym poczuciem humoru odparł: „Tak, dobij mnie mamo!”. „Ale dziś chętnie sobie tamtą wyprawę wspominamy. Myślę, że tak naprawdę bardzo mu się tam podobało” – mówi aktorka.

Umiem się zatrzymać, poczuć, że jestem naprawdę tu i teraz. ale to się dzieje tylko wtedy, kiedy jestem blisko z naturą

Podróż na Próbę Spotykamy się w Warszawie. Kinga przyjechała tu z rodzinnego Wrocławia na kilka dni na plan zdjęciowy. Właściwie zawsze jest w stolicy z powodu pracy. I gdyby się tak mocniej zastanowić, to nawet trudno powiedzieć, czy tę Warszawę lubi, czy nie. „Taki już los aktora, że jeździ za pracą. Nie mam własnego mieszkania w Warszawie, mieszkam to tu, to tam, czasem w hotelu, czasem w wynajętym mieszkaniu. I być może dlatego tak mi trudno tę Warszawę oswoić”. A potem dodaje, że ma najwspanialszy zawód na świecie. Mimo że pracy dużo, to jednak zdarzają się wolne dni. Wtedy czuje, że rosną jej skrzydła. Bo w końcu jest czas na ulubione spacery. 62 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

kinga Preis: aktorka. Urodziła się i mieszka we Wrocławiu. Wychowywana przez mamę i babcię. Uwielbia przyrodę. Najszczęśliwsza jest wtedy, gdy poddaje się jej rytmowi. Nie wyobraża sobie życia z dala od parków i lasów. Największą sławę przyniosły jej role w filmach: „Cztery noce z Anną”, „Sala samobójców”, „W ciemności”. Widzowie uwielbiają też jej role serialowe w „Ojcu Mateuszu” i „Ja to mam szczęście!”. Znana z wielkiego poczucia humoru wiek: 41 lat roDzina: mąż Piotr Borowiec i syn Antoni ulubiony Deser: tarta z owocami



| s m a k u j e m y ż yc i e z . . . |

„Umiem się zatrzymać, poczuć, że jestem naprawdę tu i teraz. Ale to się dzieje tylko wtedy, kiedy jestem blisko z naturą” – mówi. Kiedy wolnych dni jest więcej, wtedy razem z mężem pakują plecak i już ich nie ma. Czekają Karkonosze, Szklarska Poręba, Jakuszyce. Tam ładuje akumulatory. Swojego męża Piotra Borowca poznała na planie Teatru Telewizji. Zakochali się w sobie natychmiast. Wyjechali w podróż do Turcji. „Nie mieliśmy wtedy w ogóle pieniędzy i starczyło jedynie na bilety do Stambułu. To była wyprawa z namiotem pod pachą i zamiarem jedzenia byle czego, byle gdzie” – opowiada. Najważniejsze było wówczas, żeby dostać się jak najbliżej góry Ararat. „Mój mąż bardzo się wówczas pasjonował opowieściami o arce Noego, więc nie miałam innego wyjścia. Musiałam podążać za nim” – opowiada ze śmiechem. W międzyczasie oboje wpadli na pomysł, żeby zdobyć szczyt Hasan Dagi. Traktorem dojechali najbliżej góry. Tam rozbili namiot, a potem o 4 rano rozpoczęli wspinaczkę. „Na wyprawę zabraliśmy kanister wody i kostki cukru, żeby mieć energię. Z totalnego wyczerpania po kilkugodzinnym marszu usiedliśmy na kamieniach i zasnęliśmy jak dzieci”. Potem nie mieli już siły, żeby zejść. W końcu natknęli się na osadę w górach. A tam domy zrobione z gliny, same kobiety i dzieci. „Patrzyli, jakbyśmy byli przybyszami z kosmosu. Ale wspaniale nas przyjęli. Dostałam od nich spódnicę i chustę na głowę, bo przecież miałam jedynie koszulkę i krótkie spodenki, a potem każdy z wioski przynosił nam coś do jedzenia: owoce, kawałki suszonego mięsa i najpyszniejszy na świecie ser. Dzięki temu nabraliśmy siły i potem mogliśmy już pokonać kilkugodzinną drogę powrotną do namiotu”. Późno w nocy, gdy już głęboko spali, usłyszeli delikatne uderzenia w ścianę namiotu. Piotr wyjrzał na zewnątrz. A tam stoi dwóch mężczyzn. Obaj w wojskowych kurtkach, z papierosami i radiem tranzystorowym na ramieniu, ale co ważniejsze, z kałasznikowem u boku. „Pomyślałam: ciemno, zimno, do domu daleko i już po nas! Panowie spędzili z nami kilka godzin. Coś nam opowiadali po turecku, my kiwaliśmy głowami, oni mówili dalej, a my odpowiadaliśmy po polsku. Kiedy »impreza« się rozkręciła, mężczyźni na migi zaproponowali, żebyśmy postrzelali w tę ciemną noc. Piotruś i ja w majtkach i T-shirtach oddaliśmy honorową salwę. Następnie pożegnali się i poszli. My nieprzytomni wracamy do namiotu, próbujemy zasnąć, a oni wracają. I znowu pukają w nasz namiot. My znowu na równe nogi. I wtedy okazało się, że przyszli, bo przysłały ich kobiety po spódnicę i chustę, którą od nich dostałam”. Na wspomnienie tamtej nocy Kinga zanosi się

śmiechem. Przypomina sobie tamte emocje. „Po tej wyprawie wiedziałam już, że Piotr tak jak ja uwielbia podróże i że ma niebywałe poczucie humoru. To było 18 lat temu, a do tej pory nie jest mi z nim nudno”. Rodzinn y a z y l „Wstawajta umarli, będzieta żarli” – tak Kingę budziła mama, a dziś ona tak budzi swojego syna. Antek nie lubi rannego wstawania. Kinga ma taki zwyczaj, że nawet jeśli plan zdjęciowy zaczyna o 4 rano, to musi wstać na tyle wcześnie, żeby zdążyć spokojnie w łóżku wypić kawę. „Moja babcia zawsze mówiła, że człowiek musi zadbać, żeby rano żółteczko zaskoczyło. Żeby nie był jak roztrzepane jajko. I ja o to dbam” – mówi. Kiedy 16-letni dziś Antek nie chce wstawać, przychodzi po raz kolejny do jego pokoju, zagląda na górę jego piętrowego łóżka i mówi: „Synek, bo jak ja się tam do ciebie wdrapię, to razem z tego łóżka spadniemy”. „Antek jest wielkim indywidualistą i bardzo w nim to cenię. Tak samo jak jego specyficzne poczucie humoru” – opowiada. Chłopak szybko połknął bakcyla podróżowania. Kiedy był kilkulatkiem, rodzice opowiadali mu, jaką frajdą jest nurkowanie i szukanie skarbów pływających w morzu. Po tych opowieściach, kiedy Antek się kąpał, do wanny trzeba było wrzucać monety i małe muszelki. Obok wanny stała butla z powietrzem. Antek pożyczał od rodziców ustnik, maskę, kazał gasić światło i nurkował w głębinach wanny. Teraz jest nurkiem z ukończonymi kursami. I marzy o wakacjach na Hawajach, żeby mógł nie wychodzić z wody. Niedawno po raz pierwszy się zakochał. „Kiedy zapytałam syna, jak mu się układa z jego dziewczyną, odpowiedział: »To chyba jest nasza prywatna sprawa, prawda?« – opowiada Kinga. – Pamiętam, że kiedy ja byłam zakochana, to chciałam o tym opowiedzieć całemu światu. Antek jest inny”. Ale cieszy ją to, że potrafi bez skrępowania okazywać uczucie. „My z mężem też tak postępujemy i dla nas jest to oczywiste. To także zasługa mojej mamy, która jest bardzo dobrą, ciepłą i wyrozumiałą osobą” – mówi Kinga. Najważniejsze jednak zawsze było to, że na swoich bliskich Kinga może liczyć w każdej sytuacji. „Nic tak nie scala rodziny jak wspólne pokonywanie problemów. Wiem o tym z własnego doświadczenia. U nas jest tak, że rozmawiamy o wszystkim. Nieważne, czy to łatwe, czy trudne rozmowy, wszystko musi być przegadane”. Po trudnych chwilach przychodzą te lepsze, kiedy można znowu planować kolejną podróż. Teraz Kinga marzy o Norwegii. I namawia na wyjazd swoich chłopaków. Może się uda. ◊

Czarny makaron z krewetkami składniki > 250 g czarnego

makaronu zabarwionego naturalnym barwnikiem kałamarnicy > 150 g ugotowanych krewetek > natka pietruszki > masło > oliwa z oliwek > sok z cytryny > czosnek > sól i pieprz do smaku

Przygotowanie Makaron gotujemy w lekko osolonej wodzie. W rondlu rozpuszczamy masło z oliwą. Następnie wrzucamy krewetki i, jeśli ktoś lubi, wyciśnięty ząbek czosnku. Kiedy makaron jest już prawie gotowy, do rondla z krewetkami wlewamy trochę soku z cytryny i wsypujemy natkę pietruszki. Wszystko dokładnie mieszamy i doprawiamy solą i pieprzem. Odcedzamy makaron i zalewamy go krewetkami w maślanym sosie. Mieszamy wszystko dokładnie. Jeśli ktoś lubi, danie można posypać dobrej jakości parmezanem.

zdjęcia: forUm, shUtterstock

UlUbione danie kingi


ARGANOwA MOc ReGeNeRAcji Olej arganowy, ze względu na wyjątkowe właściwości i niesłychane bogactwo składników aktywnych, jest jednym z najbardziej cenionych olejów na świecie. Zastosowanie oleju arganowego jest niezwykle szerokie, od kuracji odżywczych i wzmacniających włosy po ujędrnianie i redukcję zmarszczek. Bogactwo olejku to przede wszystkim unikalny skład: wyjątkowa kompozycja kwasów tłuszczowych stymuluje wewnątrzkomórkowy proces dotleniania, przywraca ochronę hydrolipidową oraz gwarantuje optymalne nawilżenie skóry i włosów. Witamina E – zwana „witaminą młodości” – to jeden z najsilniejszych antyoksydantów, działa przeciwzmarszczkowo i spowalnia procesy starzenia. Nowa marka na europejskim rynku kosmetycznym – Bioélixire – proponuje kosmetyki do włosów oparte właśnie na oleju arganowym. Linia Argan Oil to innowacyjne produkty gwarantujące bardzo szybką regenerację oraz skuteczną ochronę skóry głowy i włosów.

m at e r i a ł p r o m o c y j n y

Wyjątkowa skuteczność szamponu, maski i serum Argan Oil opiera się na synergicznym połączeniu składników aktywnych. Naturalne regenerująco-ochronne właściwości oleju arganowego zostały dodatkowo zoptymalizowane. Olejki jojoba i słonecznikowy w recepturze Argan Oil stymulują działanie olejku arganowego, pełnią funkcję swego rodzaju „katalizatorów” zwiększających jego przyswajalność i wchłanianie, a dodatkowo zabezpieczają przed utratą wody przez skórę i włosy.

1

2

3

Maska Argan Oil (1): regenerująca maska nawilżająca, dodająca objętości. Przeznaczona do pielęgnacji włosów zniszczonych, suchych i matowych. Argan Oil Serum (2): nawilżające serum przeznaczone do regeneracji i ochrony włosów. Szampon Argan Oil (3): przeznaczony do pielęgnacji włosów osłabionych i matowych


rozm a wiał a

A le k sA

ndr A s

z Arł At

⁄⁄ zdję cia

Marcin Prokop

zos iA z

Kiedy celebrytów nazwał Klasą próżniaczą, w świecie show-biznesu zawrzało. nigdy dotąd niKt z tamtej strony eKranu nie powiedział głośno tego, o czym myślało wielu. popularny prezenter, ulubieniec publiczności, laureat wiKtora w Kategorii osobowość. jaK widzi swoje miejsce w show-biznesie?

ijA i jAc

e k Pió

ro



Gratuluję Wiktora. Podczas odbioru statuetki żartowałeś, że to nagroda nie dla osobowości, lecz osobliwości. Bawisz się słowami. najlepiej byłoby powiedzieć: dla osobliwej osobistości, która bywa osobowością. wtedy to nie brzmi patetycznie, a ja unikam wielkich słów.

płacić takie pieniądze, to są to wyłącznie eleganckie pokazy mody w prestiżowych miejscach, a nie opowiadanie dowcipów i prowadzenie konkursów. zresztą nie widzę w tym nic wstydliwego. przecież do galerii handlowej przychodzi dokładnie ta sama publiczność, która zasiada przed telewizorami. mam dzielić widzów na lepszych i gorszych?

Osobowość pomaga prezenterowi telewizyjnemu Jednak w jednym z wywiadów wyznałeś, że nie czuczy może przeciwnie – przeszkadza? łeś się komfortowo, gdy mijali Cię ludzie z wózkami prezenter kojarzy mi się z osobą, która czyta pełnymi zakupów. cudze teksty z promptera, a ja tego nie robię. mówiłem o konkretnej imprezie, która miała uprawiam raczej coś, co nazwałbym dziennikarmiejsce z dziesięć lat temu. wyciągnąłem stwem rozrywkowym. sam przygotowuję wówczas wnioski i od tamtej pory swoje wystąpienia, piszę własne scenanie robię rzeczy poniżej pewnego słowa riusze, często na żywo improwizuję. „GwiAzdA” lub „celepoziomu, nawet jeśli pieniądze poranny program, który prowadzę brytA” mnie śmieszą. to, że ktoś wystęPusię zgadzają. owszem, uprawiam z dorotą wellman, to nic innego je w telewizji, A nie jest nP. sPAwAczem, zawód usługowy, ale nie każdy i nie jak wielotematyczny, kolorowy manie uPowAżniA Go do wszystkiego może mnie wynająć. gazyn, w którym szybko przerzuca do stAwiAniA siebie PonAd innych się kolejne kartki, tyle że realizowany Co jest obciachem dla prezentera? w telewizji. gdyby brakowało nam brak przygotowania do programu, co jest osobowości, nie zdołalibyśmy codziennie równoznaczne z brakiem szacunku dla widza. a takwypełnić trzech godzin interesującą treścią. że niepunktualność i niewiedza. ostatnio prowadziłem seminarium na temat problemów ciepłowniA prowadzenie imprez urodzinowych w galerii czych na śląsku i gdybym wcześniej nie przygotował handlowej nie przeszkadza mości osobowości? się, nie zebrał dokumentacji, skompromitowałbym bardzo rzadko prowadzę imprezy w takich miejsię w ciągu pierwszych pięciu minut. bez względu scach, bo dyktuję za nie dość zaporowe stawki. na to, w jakiej sytuacji się znajduję, czy prowadzę traktuję to jako fundusz emerytalny. jeśli już jednak wielką galę telewizyjną, którą ogląda kilka milionów zdarza się ktoś, kto za dwie godziny pracy chce zaosób, czy spotkanie z małą grupą, zawsze mam ten sam rodzaj rewerencji dla odbiorcy. oprócz dobrego wychowania stoi za tym również pragmatyzm – ludzie komunikują się dziś szybko i masowo. jeżeli dla tej małej grupy dam ciała, dowie się o tym 20 tysięcy. Miałeś jednak sytuację rodem ze scenariusza komedii kryminalnej. Gdy pojechałeś otwierać jakiś klub, zaprowadzono Cię do piwnicy do gościa ze złotymi łańcuchami na szyi, którą chciał „renegocjować” umowę. teraz możemy się z tego śmiać, ale kiedy się tam znalazłem, nie było mi wesoło. jakiś lokalny gangster prowadzi mnie do podziemi i próbuje negocjować stawkę, którą wcześniej uzgodniliśmy, proponując torbę kokainy zamiast biletów nbp... żeby w tym świecie funkcjonować, trzeba parę razy dostać w tyłek. nie wstydzę się takich sytuacji. staram się tylko dwa razy nie popełnić tego samego błędu. Jaki moment w pracy był dla Ciebie najgorszy? najgorsze są chwile, kiedy zdarza mi się strzelić jakiegoś głupiego babola, czyli szybciej powiedzieć, niż pomyśleć. ostatnio zdarzyło mi się nazwać putina premierem, chociaż od dawna jest prezydentem. niestety, czasami język zaczyna paplać, zanim jeszcze zostanie podłączony do mózgu, taki już urok telewizji na żywo. to praca wysokiego ryzyka, bo raz wypowiedzianych słów nie da się cofnąć. ale też właśnie za tę adrenalinę kocham swoją robotę. niepewność tego, co się wydarzy, nakręca mnie lepiej niż kawa. bo nie da się w scenariuszu przewidzieć każdej wpadki. gdy w „mam talent”, który ogląda 68 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

„WychoWanie na grochoWie dało mi bazę – móWi marcin prokop – tożsAmość chłoPAkA z PodwórkA”.


parę milionów osób, nagle w nieodpowiednim momencie gaśnie światło albo włącza się muzyka, muszę wykazać się refleksem. zareagować tak, aby widz niczego nie zauważył. to część mojej pracy. Masz stalowe nerwy? raczej dużo luzu, dystansu do siebie i swojej pracy. to tylko show-biznes, rozrywka. to nie jest neurochirurgia, nikt od mojej pomyłki nie umrze. prowadzenie programów ze spiętymi pośladkami i z kijem od szczotki wetkniętym w pewne miejsce byłoby męczące, a ja chcę się pracą bawić. więc nie tyle mam stalowe nerwy, co swobodę działania freestyle’owca z grochowa.

cykiem wyskakującym codziennie rano z pudełka, pewnie bym tej roli nie uniósł. praskie wychowanie zbliża do ludzi. nie mam potrzeby budowania ściany między odbiorcą i stawiania siebie na pozycji gwiazdy. słowa „gwiazda” lub „celebryta” mnie śmieszą. to, że ktoś występuje w telewizji, a nie jest np. spawaczem albo lekarzem, nie upoważnia go do stawiania siebie ponad innych. zawsze staram się swoje miejsce racjonalizować. nie wywyższać się. mieć pokorę. wyszedłem z klubu, który dziś mnie ogląda. nie jestem arystokratą, który ma lepszą krew.

Komu właściwie przypadła w udziale statuetka Wiktora? Wiecznie uśmiechniętemu Marcinowi o nienagannych manierach i kwiecistej wymowie czy też chłopakowi z Grochowa, którego koledzy z podwórka zapili się albo zostali kryminalistami? media nie kochają ludzi zero-jedynkowych. lubią tych, którzy są jak lody wieloowocowe i potrafią w różnych sytuacjach odkrywać kolejne smaki. nie ma jednej odpowiedzi na to pytanie. pamiętam, że po naszym telewizyjnym dyżurze z dorotą wellman, który mieliśmy po katastrofie smoleńskiej, ludzie dziwili się, że potrafiliśmy poprowadzić poważny, wzruszający program. gdybym był wyłącznie wesołym paja-

Nie dorabiasz sobie życiorysu? Gwiazdy lubią wykreślać niewygodną przeszłość. a ja przeciwnie. nie potrafię zmyślać na swój temat, nie interesuje mnie budowanie tak zwanego wizerunku, który najczęściej jest formą okłamywania odbiorcy. nie podniecają mnie również popularność i sława, które są dla mnie jedynie efektami ubocznymi uprawiania mojego zawodu. mają one wartość jedynie wtedy, kiedy można przekuć je na jakiś dobry cel, ciekawszy i bardziej pożyteczny CzerwieC 2013 | C'est La Vie | 69


niż autoerotyczne nacierania się uwielbieniem innych. Kiedy czasami idę ulicą i ktoś mi robi zdjęcia z ukrycia, chowając się za śmietnikiem, to mnie to śmieszy. i na pewno nie sprawia, że czuję się wyjątkowy. wychowanie na grochowie dało mi bazę, tożsamość chłopaka z podwórka. i dlatego kiedy potem wychodzę z kolorowego ekranu telewizora do tzw. zwykłych ludzi, cały czas mam świadomość, że jestem jednym z nich. Jaki smak miało Twoje dzieciństwo? potrawki z kurczakiem. to było popisowe danie mojej mamy. miało namiastkę wielkiego świata. nie żaden schabowy z ziemniakami, tylko ryż z kurczakiem i egzotycznymi przyprawami. w mniemaniu mamy było to danie wyrafinowane. akurat do polski wchodziły mieszanki przypraw i sosy uncle ben’s. to, co dzisiaj zalega na półkach w tesco, ten biedaluksus, wtedy było szałem. rodzice zawsze starali się dać mi namiastkę czegoś więcej niż 70 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

tego, na co było ich stać. tata nie zarabiał dużo, mama przez dłuższy czas nie pracowała, a jednak nigdy nie miałem poczucia, że w domu czegoś brakuje albo że nie mam tego co koledzy. Kiedy pojawiły się komputery, ojciec stanął na głowie, by mi go kupić. wziął dodatkową pracę, chyba już trzecią z kolei, i po nocach montował u ludzi domofony. Komputer był używany, zmęczony, ale był. jestem im za to wszystko wdzięczny, mimo że dzieciństwo miałem skromne. mieszkaliśmy na 50 metrach w kilka osób, a ja spałem na wysuwanym ze ściany łóżku. nie miałem własnego kąta, nie mogłem nikogo zaprosić, z kimś się odosobnić. moje młodzieńcze życie odbywało się wspólnie z rodziną. ale nigdy nie rodziło to we mnie poczucia krzywdy. Teraz żyjesz w świecie próżności. Jak ona smakuje? jestem na diecie, od próżności staram się trzymać z daleka. to rodzaj ciastka, które dobrze wygląda przez szybę w cukierni. jest kolorowe, ma piękną fakturę, sprawia wrażenie czegoś przepysznego, ale kiedy zatopisz w nie zęby, okazuje się niezjadliwą masą cukrową, mdłą już po pierwszym kęsie. dobrze się na to patrzy, ale spożywanie tego codziennie jako głównego dania jest pierwszym krokiem do wylądowania w szpitalu. zdecydowanie wolę swoją potrawkę i schabowego.


i tym się żywię. show-biznes kojarzy mi się jeszcze z rzadką zupą. jesz, jesz, a wciąż czujesz się pusty. więc jeśli nie masz w jadłospisie czegoś gęstego, tą cieniutką zalewajką raczej się nie pożywisz. „Próżność jest do zniesienia, o ile się łączy z autoironią”. Pamiętasz, kto to powiedział? gianni Versace? no to miał rację! autoironia, zdrowa dawka cynizmu i pragmatyczny realizm. to narzędzia, które pozwalają w tym świecie przetrwać i nie zwariować. w podobny sposób funkcjonuje Kuba wojewódzki, który prywatnie zdaje się zupełnie innym facetem od postaci, Funkcjonuje na Wzór którą animuje w telewizji. dWoru, jak od tysięcy lat. przybrał maskę anarchiBoskość uosaBia zamknięsty, która chroni go przed ta grupa ludzi, którzy się Wzajemnie adorują, pokleroztrzaskaniem się o rafy pują po plecach i praWią show-biznesu. bo to nie komplementy, upeWniając jest miejsce dla wrażliW sWoim FałszyWym piękwych ludzi. a jeżeli tacy nie, Ważności, Błyskotlisię w nim trafią, powinni się Wości. pompują odpowiednio zabezpieczyć. sWoje ego dystans jest świetną zbroją. dlatego podchodzę do tego świata z olbrzymią rezerwą. nic nie jest tam tak ważne, na jakie wygląda.

show-biznes

miał prawo do krytykowania dworu bez narażania się na ścięcie. więc ja tę rolę sobie uzurpuję. Kto jest Twoim królem? publiczność. w pierwszym odruchu mógłbym powiedzieć, że szefowie stacji. ale oni też zależą od monarchy, jakim jest widownia. nasz monarcha, niczym stroiciel fortepianów, nie akceptuje fałszywych dźwięków. to mit, że w show-biznesie można się utrzymać po znajomości. ja z nikim nie piję, z nikim z telewizji się nie przyjaźnię. a mimo to udaje mi się funkcjonować. decydenci to pragmatycy, patrzą na słupki i badania gustów publiczności. jeżeli wypadam pozytywnie, niezależnie od tego, jak jestem towarzysko poukładany, będę miał tę robotę. ale gdy publiczność się ode mnie odwróci, nic mi nie pomoże. wiem, dla kogo tańczę. Nazwałeś celebrytów klasą próżniaczą. Środowisko Cię nie zlinczowało? nie dbam o to. większość ludzi, z których zdaniem się liczę i których cenię, przyznała mi rację. a ci, którzy się nie zgadzają, słabo tę niezgodę argumentują, bo niby z czym tu dyskutować? takie są fakty. dostajemy czasami pieniądze, które są nieproporcjonalne do tego, jaki ślad nasza działalność odciska w rzeczywistości. Ktoś mógłby mi zarzucić: skoro jesteś taki szlachetny, dlaczego działasz w tym biznesie?! bo nie mam ambicji bycia don Kichotem, który chce zmieniać show-biznes od środka i walczyć z wiatrakami. traktuję ten świat jako zastane miejsce pracy, cudze pastwisko, na które zostałem wpuszczony. nie modlę się do złotego cielca, tylko doję z niego mleko. prawdziwe życie jest gdzie indziej – to rodzina, córka, żona, prywatne rzeczy.

Dlaczego tak niewiele osób z show-biznesu stać na autoironię? bo ten świat funkcjonuje na wzór dworu. to się nie zmieniło od setek czy nawet tysięcy lat, to współczesna forma mitycznej boskości. boskość uosabia zamknięta grupa ludzi, którzy się wzajemnie adorują, poklepują po plecach i prawią komplementy, Celebrytyzm często wynika ze szczególnego dzieupewniając w swoim fałszywym pięknie, ważności, błyskotliwości. dzictwa w postaci sławy albo pieniędzy. Ludzie czerpompują swoje ego. Kiedy taka sztucznie idealizowana osoba przez pią z tego korzyści. Dlaczego mieliby tego nie robić? ten nieprawdziwy dworski świat zderza się ze światem realnym, niech korzystają, niech jedzą do woli, niech się okazuje się nagle, że on ją odbiera inaczej. i pojawia się konflikt: jak pasą obok. nic mi do tego. irytuje mnie co innego to? to ja nie jestem taki piękny? taki mądry? najbystrzejszy i najbar– pojawiające się u niektórych dziej dowcipny? i kiedy ktoś w takim momencie poczucie wyższości i idąca śmie skrytykować, sarkastycznie zażartować mArcin ProkoP: warszawianin. za nim neoficka pogarda dla z takiej osoby, pojawia się w niej poczucie krzywdy Z wykształcenia ekonomista, z zawodu i zamiłowania dzien„zwykłych ludzi”. trzeba pamięi zranienia. prowadzi to automatycznie do reakcji nikarz (od 1997 roku). Obecnie tać, skąd się przyszło. jak byłem obronnej, którą jest nadęcie się, nastroszenie piór, w TVN („Mam talent!”, „Dzień dobry TVN”, „Automaniak”). dzieciakiem, duże wrażenie odizolowanie od pozornie wrogiego świata. Redaktor naczelny pism: „Film”, robiły na mnie opowieści i filmy „Machina”, „Stuff”, a od 2012 roku „Przekrój” o bobie marleyu, największej Dwór jest jeden czy jest ich kilka? wiek: 36 lat w historii gwieździe muzyki dwór jest jeden, ale podzielony na mikrofrakcje, rodzinA: żona Maria, córka Zosia (2006) reggae. sprzedawał miliony i nazywa się show-biznes. w polsce to pojęcie PAsjA: celebrowanie nielicznych płyt, a nadal grał boso w piłkę rezonuje groteskowo, kojarzy mi się z „weselem” chwil świętego spokoju, muzyka z czarnych płyt, nieekonomiczze swoimi ziomalami z jamajki. smarzowskiego. z jednej strony pompa i tańce, ne samochody, rozmowy z córpotrafił zapomnieć o wielkim a z drugiej kloaka. wszyscy na tym dworze tańczyką o wróżkach i księżniczkach ulubionA PotrAwA: chilli con świecie i wrócić do korzeni. bez my, mamy swoich królów. najprzyjemniejszą rolę carne mojej żony tego traci się poczucie, kim się ma błazen. jemu zawsze było wolno najwięcej, CzerwieC 2013 | C'est La Vie | 71


jest naprawdę. Współczuję ludziom, którzy oderwali się od ziemi i szybują w tym kolorowym balonie, tracąc kontakt z rzeczywistością. jak kiedyś balon pęknie i spadnie, mocno się potłuką. Jesteś trochę ich, a trochę nasz. Jako redaktor naczelny „Przekroju” musisz być blisko ziemi. Co na tej ziemi widzisz? Widzę, jak łatwo jest z perspektywy Warszawy i człowieka żyjącego z mediów oderwać się od realnego świata. polska to nie tylko stolica i duże miasta. prawdziwy obraz życia większości polaków jest zupełnie inny, tylko trzeba ruszyć tyłek, trochę pojeździć i porozglądać się, żeby to dostrzec. ostatnio na ulicy rozpoznała mnie starsza pani i z serdeczności zaprosiła na herbatę. Nasłuchałem się tyle o codzienności zupełnie innej niż moja, że tym bardziej fałszywy wydał mi się świat, w którym żyję – kolorowego studia i stylistek przynoszących drogie markowe ciuchy. To bajka, a z bajek trzeba się budzić. Na sprawy, jakie poruszam w telewizyjnym programie, staram się patrzeć nie z perspektywy wielkomiejskiego panicza, tylko człowieka z ulicy, który częściej miewa na stole schabowego, a nie krewetki tygrysie. A w swoim domu wchodzisz czasem do kuchni? ale po to, aby zjeść. Niestety, talent kulinarny nie został mi dany. próbowałem się czegoś nauczyć, ale bez powodzenia. To jest powiązane z nieumiejętnością gry na instrumentach.

Czekolada domowej roboty

Ale tańczyć chyba umiesz? Też nie. Taniec jest intymny. To taka ekspresja siebie, ciała i emocji, że uprawianie tego na forum publicznym kojarzy mi się z pornografią. lubię się wyzwalać w sposób kontrolowany. poza tym dwa nieskoordynowane metry faceta wyglądają na parkiecie groteskowo. Nie sądziłam, że jesteś takim sztywniakiem. Zatem z kobietami nie tańczysz, a jak się dzielisz z nimi władzą? W „Przekroju” jest Was do rządzenia dwoje. zaskakująco dobrze. ku rozpaczy wydawcy, który zapraszając mnie i zuzę ziomecką do współpracy, liczył na ścieranie się dwóch światów. ja miałem być orędownikiem odrobiny męskiego szowinizmu, a zuza feminizmu. ja – reprezentant świata komercji, zuza – klimatów offowo-niezależnych. Miało iskrzyć. a okazało się, że ludzie inteligentni rzadko bywają zero-jedynkowi, więc szybko doszliśmy do wniosku, że fundamentalnych różnic światopoglądowych między nami nie ma. Gazetę robimy, dyskutując, a nie walcząc. W Twoim domu też panuje taka demokracja? Tak. To, jak pracuję z zuzą, dorotą Wellman czy układam relacje z żoną, wynika z naturalności bycia ze sobą, a nie ustaleń, które negocjujemy, a potem musimy się do nich dostosować.

składniki > szklanka mleka > szklanka cukru > ½ kostki masła

> 2 czubate łyżki kakao > mleko w proszku > bakalie > wiórki kokosowe

przygotowanie Mleko zagotować, rozpuścić masło, przestudzić. Dodać kakao, wymieszać, schłodzić do temperatury pokojowej. Do powstałej masy powoli dosypywać mleko w proszku, nie przestając mieszać mikserem. Po osiągnięciu jednorodnej konsystencji dodać bakalie, wlać całość do formy, posypać wiórkami, wstawić do lodówki do wystygnięcia. A potem zjeść bez wyrzutów sumienia.

72 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

Słyszałam, że w przyszłości chciałbyś produkować programy. Masz jeszcze inne plany? chodzi mi po głowie pomysł stworzenia funduszu skupiającego ludzi, którzy mają coś ciekawego do zaproponowania światu – na zmianę, wynalazek, usprawnienie jakiegoś procesu. znajomy chłopak z politechniki stworzył silnik działający na słomę. Nikt nie jest tym zainteresowany, bo to zagraża koncernom paliwowym. jedyne pieniądze, jakie on dostaje, to datki od profesora z jego prywatnej kieszeni. W takich ludzi chciałbym wierzyć. Bo kiedyś ktoś uwierzył we mnie, dając mi szansę.

p r o d u k c j a s e s j i , z d j ę c i e c z e k o l a d y: M a g d a l e n a r z e s z o t

popisowy deser Marcina




| S M A K U J E M Y Ż YC I E Z . . . |

Nie jestem Monika Jaruzelska

tylko

„córką geNerała” PRZEZ lAtA wAlCZYłA, ŻEbY nIE KoJARZono JEJ tYlKo Z doKonAnIAMI oJCA. ZAMIASt PolItYKą ZAJęłA SIę Modą. JEJ AUtobIogRAfIA „towARZYSZKA PAnIEnKA” nA dłUgo PRZEd PREMIERą tRAfIłA nA lIStY bEStSEllERów. nIC dZIwnEgo, w KońCU to oPowIEść, od KtóREJ tRUdno SIę odERwAć RoZMAwIAł Damian GajDa/Onet

czerwiec 2013 | c'est La Vie | 75


Nazwisko dało mi tyle samo kopniaków co kuponów, które odcinałam. wiele drzwi było przede mną zamkniętych z powodu ojca, ale niektóre były otwarte dzięki ciekawości Zastanawia się Pani czasem, jak wyglądałoby Pani życie, gdyby nie była Pani córką Jaruzelskiego? Przede wszystkim musiałabym zadać sobie wtedy pytanie, czyją byłabym córką. Mogłam się przecież urodzić w rodzinie alkoholików. Wtedy miałabym znacznie gorzej. Być może moje dzieciństwo i młodość byłyby szczęśliwsze, gdybym dorastała wśród ludzi nieuwikłanych w politykę i historię tak bardzo jak mój ojciec. Rodziny się jednak nie wybiera. Życie, które dostałam, owszem, nie było pozbawione cierpienia, ale też bywało szalenie interesujące. To nazwisko otwierało czy zamykało drzwi? Dało mi tyle samo kopniaków co kuponów, które odcinałam. Zdawałam sobie sprawę, że wiele drzwi jest przede mną zamkniętych z powodu ojca, natomiast niektóre były otwarte właśnie dzięki ciekawości, którą budziło to nazwisko. Nigdy nie chciałam go zmieniać, bo choć może kojarzyć się źle, jest częścią mojej tożsamości. Najważniejsze stało się dla mnie zdobycie 76 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

„MiałaM ograniczony kontakt z ojcem, choć starał się Mi poświęcać tyle czasu, ile Mógł”.

monik a jaruzelsk a: dziennikarka, stylistka i projektantka mody, córka prezydenta Polski gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Ukończyła polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Na początku lat 90. pracowała w miesięczniku „Twój Styl”, w którym przez osiem lat prowadziła dział mody. Była członkiem zarządu spółki, w której skład wchodziły firmy W. Kruk i Deni Cler. Autobiograficzna książka „Towarzyszka panienka” to jej debiut książkowy. Mieszka w centrum Warszawy wiek: 49 lat rodzina: syn Gustaw Pasja: literatura, moda ulubione danie: botwinka z młodych buraków

niezależności. Chciałam być nie tylko „córką Jaruzelskiego”, ale przede wszystkim „Moniką Jaruzelską”. Dzięki temu, że swoje życie zawodowe związałam z modą, odzyskałam w końcu odrębność. Bałam się, że ludzie będą mi zarzucać, że robię karierę dzięki ojcu. W pewnym sensie praca stylistki była luksusem, który pozwalał odpierać takie oskarżenia. Nie lubi Pani, kiedy dziennikarze w okolicach 13 grudnia dzwonią do Pani i proszą, żeby tłumaczyła się Pani z tego, co zrobił Pani ojciec. W psychologii behawioralnej istnieje termin „desensybilizacja”. Opisuje on stan, w którym człowiek obojętnieje na często powtarzane bodźce. Ze mną jest podobnie. Nie przejmuję się agresywnymi komentarzami w internecie, które pojawiają się pod wywiadami ze mną. Uodporniłam się na to, choć nie wykluczam, że jeśli w moim życiu dojdzie do spiętrzenia negatywnych zdarzeń, będą one kroplą, która dopełni czary goryczy.


| S M A K U J E M Y Ż YC I E Z . . . |

Nigdy nie czuła się Pani lepsza od swoich rówieśników? Wręcz przeciwnie. Nigdy nie czułam się gwiazdą i starałam się nie wyróżniać. W domu stawiano mi wysokie wymagania i raczej zdawałam sobie sprawę z tego, że na wiele rzeczy nie mogę sobie pozwolić właśnie dlatego, że jestem córką generała. Wszystko, co robiłam, podlegało przecież ścisłej kontroli. Moi rówieśnicy na pewno mieli więcej luzu. Na prywatkach towarzyszyli Pani ochroniarze. To Pani nie krępowało? Do chłopców pracujących w ochronie w dzieciństwie mówiłam „wujku”. Zawsze trzymaliśmy sztamę – ja nie wyjawiałam ich sekretów, oni też byli bardzo powściągliwi. Byliśmy w podobnym wieku, dlatego przyjaźnili się z moimi znajomymi. Między nimi a moimi koleżankami nawiązywały się często bliższe relacje. Potem, kiedy byłam już na studiach, starali się nie zwracać na siebie uwagi. Czasami nie wiedziałam, że mi towarzyszą. Podobno jeden z nich zostawił Panią na Krupówkach, żeby iść na randkę. Tak, jeden z ochroniarzy podczas pełnienia służby umówił się na tajną randkę z dziewczyną. Poprosił,

żebym poszła do koktajl baru na Krupówkach. Mieliśmy się spotkać za półtorej godziny, ale on nie przychodził. W końcu bar zamykano, dlatego snułam się po mieście, żeby nie wyszło na jaw, że oddalił się z miejsca pracy i zajmuje się dużo przyjemniejszymi sprawami.

▼ Monika Jaruzelska z FedkieM, partnereM, z któryM jest do dziś, lekarzeM. początek lat 90.

Prowadziła Pani ożywione życie towarzyskie. Wielu Pani znajomych, którzy odwiedzali Panią w rodzinnym domu, nie zgadzało się z polityką Pani ojca. Jak on na to reagował? Ojca zazwyczaj nie było w domu. Mama z kolei nie przywiązywała wagi do tego, jakie poglądy mają moi przyjaciele. Muszę przyznać, że wielu z nich przychodziło do nas nie tylko dla mnie, ale też dla niej... A w zasadzie dla tego, co gotowała. Moja mama słynęła z pysznych domowych obiadów. Odziedziczyła talent kulinarny po prababci, która prowadziła przed wojną restaurację. Podobno opowiadała Pani dowcipy o Jaruzelu. Tak, aby rozładować atmosferę, kiedy pojawiałam się w nowym towarzystwie. Z Pani książki wyłania się bardzo czuły portret ojca. Wobec mamy jest Pani bardziej krytyczna. Kto był Pani bliższy? Moi rodzice bardzo się od siebie różnili. Często żartuję, że nie ma na świecie drugiej tak niedobranej pary. Mama była piękną i zdecydowaną kobietą, świadomą swoich zalet. Pękałam z dumy, kiedy koleżanki z klasy komplementowały jej urodę. Nigdy nie bała się wyrażać swoich poglądów; okazywała emocje – zarówno te pozytywne, jak i negatywne. Bardzo podkreślała niezależność, często sprzeciwiając

czerwiec 2013 | c'est La Vie | 77


się ojcu. Postrzegałam ją jako postać triumfalistyczną. W dzieciństwie byłam w nią wpatrzona, dlatego nie budziła mojego współczucia. Ojciec – tak. Czułam, że jest czymś obciążony, że „dźwiga krzyż”, dużo pracuje. Mama natomiast miała ekstrawertyczną naturę, była kobietą, która w symboliczny sposób zawsze chodziła na wysokich obcasach… Jednak to ona przyjmowała na siebie wszystkie niewdzięczne obowiązki rodzica – zaprowadzała mnie do dentysty, odrabiała ze mną lekcje... Wtedy na pewno tęskniłam za ojcem. Nie miała Pani nigdy pretensji do taty, że był nieobecny w Pani życiu? Przyzwyczaiłam się do tego. Dziwiło mnie, kiedy moi znajomi wyjeżdżali ze swoimi rodzicami na kilkutygodniowe wakacje. U nas w domu to było nie do pomyślenia. Dopiero przyjaźnie z Magdą i Tomkiem Nowakami, dziećmi generała Nowaka, czy Ewą Kiszczak uświadomiły mi, że oni też są w podobnej sytuacji. Miałam ograniczony kontakt z ojcem, choć starał się mi poświęcać tyle czasu, ile mógł. Z dzieciństwa zapamiętałam naukę jazdy na rowerze, wakacje na Kaukazie, podczas których uczył mnie pływać, czy wyjazdy do stadniny Legii w Starej Miłosnej. Ojciec był perfekcjonistą, ciągle mnie oceniał. Nawet podczas urlopu nie potrafił dać luzu. Jego metodą wychowawczą było wywoływanie poczucia winy. Dziś uważam, że nie była ona najlepsza.

w domu stawiano mi wysokie wymagania i zdawałam sobie sprawę, że na wiele rzeczy nie mogę sobie pozwolić 78 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

„Ojciec nawet pOdczas urlOpu nie potrafiŁ dać luzu. jegO metOdą wychOwawczą byłO wywOływanie pOczucia winy”.

Czego nauczyli Panią rodzice? Zawdzięczam im ciągłą chęć rozwijania się i poszerzania wiedzy. Uczyłam się nie najlepiej, ale dużo czytałam. W pewnym momencie literatura stała się dla mnie najważniejsza. Ojciec podsuwał mi sporo „zakazanych” książek. W okresie dojrzewania zainteresowałam się dziełami XIX-wiecznych pisarzy rosyjskich: Gogola, Dostojewskiego, Czechowa. Mama nauczyła mnie czerpania przyjemności w obcowaniu z przyrodą – lasem, światem zapachów, zwierzętami. Jej ojczym był leśniczym w Puszczy Różańskiej. Tam spędziła dzieciństwo. Pamiętam, jak kiedyś zabrała mnie do lasu. Zrobiłyśmy bukiet z leśnych poziomek. Ten zapach na zawsze będzie kojarzył mi się z nią. Wychowując swojego syna, korzysta Pani z metod Pani rodziców? Zdecydowanie nie. Z rozlicznych podróży, które odbywała Pani z ojcem, zapamiętała Pani przede wszystkim egzotyczne smaki. Lubi Pani gotować?


| S M A K U J E M Y Ż YC I E Z . . . |

Wręcz przeciwnie. Jestem absolutną patriotką kulinarną. Mam prosty wojskowy gust, jeśli chodzi o jedzenie. W czasie egzotycznych podróży jadłam głównie pieczywo. W Azji bałam się, czy mięso nie pochodzi od jakiegoś domowego czworonoga. Z kolei w Libii serwowano nam gotowane jądra baranie. W związku z tym tam żywiłam się ryżem. Do żadnej potrawy nie jestem tak przywiązana jak do tradycyjnej botwinki z młodymi kartofelkami. To smak z dzieciństwa, którego nic nie zastąpi.

Z D J ę C I A : M a r c i n s a M b o r s k i ; M at e r i a ły P r a s o w e ; s h U t t e r s t o c k

Swoje życie zawodowe związała Pani z modą. Nie chciała Pani zająć się polityką? Przez długie lata miałam awersję do polityki, która bardzo ingerowała w moje życie. Kojarzyła mi się z czymś nieprzyjaznym, co zabiera mi ojca i obciąża rodzinę. W zasadzie dopiero kiedy zaczęłam pracę jako stylistka, bardziej zainteresowałam się polityką. Podchodzę do niej jako psycholog, który obserwuje postaci z życia publicznego. Polityka bardzo ich obnaża – w ułamku sekundy zamienia pychę w upokorzenie. To dla mnie fascynujące. Studiowała Pani polonistykę, dużo czytała. Jak młoda erudytka trafiła do redakcji kobiecego pisma? Na początku lat 90. wielu młodych ludzi z wyższym wykształceniem humanistycznym nie wiedziało, co ze sobą zrobić. Moja najbliższa przyjaciółka Gonia Wielocha, świetna makijażystka, była po pedagogice specjalnej; Robert Kupisz również kończył pedagogikę. Do redakcji trafiali absolwenci anglistyki, filozofii. Szybko uczyliśmy się nowych rzeczy. Czytaliśmy te same lektury, więc mogliśmy robić sesje inspirowane postaciami z filmów Bergmana. To nie były zwykłe sesje modowe, one miały swój przekaz. Nic nie było w nich przypadkowe. Jak wspomina Pani pracę w „Twoim Stylu”? Ta praca odmieniła moje życie o 180 stopni. Krystyna Kaszuba pozwoliła mi znaleźć coś, w czym mogłam się realizować. Pozwoliła mi w czasach, kiedy moje nazwisko nie kojarzyło się najlepiej, spróbować czegoś nowego. Po skończeniu studiów nie wiedziałam, co powinnam robić. W „Twoim Stylu” dostałam prawdziwą lekcję dziennikarstwa. Zaczynałam od pisania tekstów o psychologii, pracowałam w sekretariacie redakcji, redagując i poprawiając artykuły, potem byłam stylistką, a w końcu szefem działu mody. Krystyna nauczyła mnie, że praca jest szansą na zbudowanie siebie. Im była ona cięższa, tym większą dawała mi satysfakcję.

Pewnego dnia zdecydowała się Pani odejść z „Twojego Stylu”. Chciałam uczyć się nowych rzeczy, pochłonęła mnie psychologia. Myślałam nawet, że rzucę dla niej wszystko, ale nie poszłam na kompromis. Wybrałam łatwiejszą i bardziej atrakcyjną finansowo ścieżkę zawodową. Wciągnął mnie świat biznesu – rady nadzorcze, spotkania na wysokim szczeblu. „Towarzyszka panienka” też jest próbą wejścia na kolejne, nieznane mi pole. Już zaczynam szkicować kolejną książkę. O czym będzie Pani następna książka? Stan wojenny ma Pani już z głowy. To niespodzianka. Ale na pewno spodoba się tym, którzy polubili stylistykę „Towarzyszki panienki”.

UlUbione danie Moniki

Botwinka składniki > 1 pęczek

botwiny (buraczków z liśćmi) > 1 młoda pietruszka > 2 młode marchewki > 1 młody por > ½ młodego selera > 3 młode ziemniaki > 3 łyżki śmietany 18 proc. > 1 kostka rosołowa > sól i pieprz do smaku > 1 łyżka cukru > szczypta kwasku cytrynowego > 2 łyżki mąki > 3 jajka na twardo > 1 łyżka świeżego koperku

Przygotowanie

Do garnka wrzucamy kości. Potem dodajemy pokrojoną drobno marchewkę, pietruszkę i seler. Wrzucamy do garnka trzy listki laurowe i ziele angielskie oraz botwinę (koniecznie drobno pokrojoną). Następnie skrapiamy wszystko sokiem z cytryny i dodajemy pieprz z solą do smaku. W osobnym garnku gotujemy ziemniaki i robimy z nich purée. Na talerzu kładziemy jajko i zalewamy je zupą.

czerwiec 2013 | c'est La Vie | 79



Poeta WŚRÓD GLADIATORÓW rozmawiała ALEKSANDRA SZARŁAT

Andrzej Bachleda-Curuś

Pochodzi ze znanego rodu, w którym talent muzyczny i narciarstwo zawsze szły w Parze. ale tylko andrzej odważył się zamienić narty na gitarę. właśnie wydał nową Płytę „Balanga”


Andrzej Bachleda-Curuś, syn Andrzeja Bachledy-Curusia, wnuk Andrzeja Bachledy-Curusia. Gdybyś miał syna, też by się tak nazywał? na szczęście mam dwie córki (śmiech). syna na pewno tak bym nie nazwał. no cóż, tak sobie w mojej rodzinie wymyślili. Imię, które nosimy po przodkach, może zarówno uskrzydlać, jak i być psychicznym obciążeniem. Jak to jest u Ciebie? dla mnie jest trochę obciążeniem, ponieważ mój dziadek był znanym śpiewakiem operowym, a ojciec zrobił karierę w sporcie. i wszyscy mnie z nimi mylą. ciągnę za sobą historię rodziny, a chciałbym po prostu być sobą. we Francji oddycham pełną piersią, bo tam ludzie uważają mnie za muzyka. ojciec też jest utalentowany muzycznie, ale wybrał sport. może go zamęczyli muzyką, jak był młody… A Ciebie nie? Wydawało się, że i u Ciebie wygrają narty. Wskoczyłeś w nie niemal prosto z kołyski. czterolatek nie ma specjalnie wyboru. ale już rok później uczyłem się grać na fortepianie i śpiewałem z dziadkiem. jednak kiedy w 1982 roku wyjechaliśmy do Francji, rodzice nie mieli pieniędzy 82 | C'esT LA VIe | CzeRWIeC 2013

na fortepian. grywałem tylko przygodnie u kolegów. w wieku 13 lat dostałem gitarę w ramach wymiany za narty od bogatego amerykanina. tak naprawdę nigdy nie czułem się narciarzem, czego teraz trochę żałuję. Brakowało mi wiary, że jestem w tym dobry. A przecież miałeś świetne wyniki. Jesteś najlepszym polskim alpejczykiem od 30 lat! tak, ale mogłem być jeszcze lepszy. miałem większe możliwości. ale dźwigałem ten plecak Bachledów, a ciężko jeździć z plecakiem. Jak byłeś wychowywany? w dyscyplinie, dosyć ostro. No ale jak czytam, co wyrabiałeś, trudno było chyba inaczej. Robiłeś np. slalomy między ludźmi wjeżdżającymi na górę wyciągiem orczykowym…


robić salta do tyłu. a ile razy spadałem na głowę! Poza wszystkim to były trudne czasy. emigracja dla rodziców okazała się ciężkim doświadczeniem, zwłaszcza dla ojca, który w Polsce był gwiazdą, a we Francji nagle stał się kompletnie anonimowy. mocno to przeżywał, a wraz z nim cała rodzina. ale wytrwale pracował i stanął na nogi. ja też na warunki polskie miałem dobre wyniki, ale we Francji są dużo lepsi ode mnie – z medalami olimpijskimi, mistrzowie świata. Ty też byłeś piąty na olimpiadzie w Nagano. ale nie wygrałem. Trudno wygrać komuś, kto w połowie zjazdu chce się zatrzymać, bo uważa, że jedzie beznadziejnie. A potem się okazuje, że osiągnął świetny czas. Parę razy tak miałem… może ojciec jako trener za dużo ode mnie wymagał. znam wielu sportowców, którzy nie osiągnęli wyników, bo mieli za trenerów rodziców. ciężko to psychicznie wytrzymać. Mama nie brała Ciebie w obronę? nie, matka nie jest z gór. Pochodzi ze szlachetnego rodu ronikierów, do czasów wojny bardzo bogatego. ojciec mamy urodził się w odessie, babcia była z włosko-niemieckiej rodziny getzów – mieli pałace i browary okocim i żywiec. mama nie była narciarką, nie rozumiała tego. a mnie narty bardzo stresowały. Przed zawodami miałem torsje, nie spałem po nocach. na zawodach trema mnie blokowała. Przynajmniej wiem, czego nie powinienem robić.

Na NajNowszej płycie „BALANgA” zNalazło się kilkaNaście kompozycji aNdrzeja Bachledy-curusia. słowa do pioseNek Napisali aNdrzej sikorowski, jacek cygaN, joaNNa włodarska i sam kompozytor, który Na krążku gra rówNież Na BaNjo, a towarzyszy mu zNakomity skrzypek karol doBrowolski. utwory są różNorodNe stylistyczNie. Bachleda raz jest w Nich fraNcuskim Bardem, jak w pioseNce „itiNeraire”, raz BluesmaNem w claptoNowskim stylu , jak w „home”, to zNów cygaNem w „le marc”, podróżNikiem w „tu dors”, a Nawet włóczęgą w „chieN”. to tygiel piękNych dźwięków góralsko-Bałkańsko-romańsko-djaNgo-flameNcko-hiNduskiego pochodzeNia. życie jest przecież podróżą, a teN alBum jest podróżą szczególNą – po wewNętrzNym świecie aNdrzeja Bachledy-curusia. Bardzo iNteresującą!

A na scenie? Występy Cię nie tremują? nie. czasami trema dopada mnie przed wejściem na koncert, ale to naturalne. Poza tym koncert składa się z różnych kawałków, można się nawet pomylić. a w narciarstwie masz minutę na zjazd i nie ma przebacz. trzeba się zakwalifikować do pierwszej trzydziestki w Pucharze świata, żeby startować w kolejnym. jeden wielki stres. tak się bawiłem jako nastolatek. ojciec był trenerem, więc spędzałem całe dnie na nartach. i już nie wiedziałem, co wymyślić, żeby czas prędzej zleciał. i za to dostawałem w tyłek. miałem i inne niebezpieczne pomysły, np. wychodziłem wysoko w alpy, szukałem krętej, zamarzniętej rzeczki i zjeżdżałem po niej na łyżwach. czasami kończyłem na tylnej części ciała. nie przychodziło mi do głowy, że mogę zlecieć w przepaść. Nieodrodny potomek Bachledów. Podobno Twój wuj Jan, brat ojca, skakał latem na motorze z Wielkiej Krokwi… tak było, ale chyba ze średniej. ja też latem z niej skakałem, tyle że nie na skokówkach, ale na zwykłych nartach. to, że dzisiaj żyję, dowodzi, że miałem dużo szczęścia. jako dziesięciolatek wylądowałem na plecach kolegi. wybudowaliśmy dwudziestometrową skocznię i próbowałem

Powiedziałeś kiedyś, że narciarze dzielą się na rozrywkowych i modlących się. Jaki Ty byłeś? nie za twardy, taki dosyć wesoły. narciarze to chłopy z gór. włoscy i francuscy górale są weselsi, a szwajcarzy, niemcy i austriacy to twardziele na serio. Ponoć wyniki osiągają ci rozrywkowi. Jeden z nich wjechał nawet wygranym w konkursie samochodem do fontanny. hermann maier na środku amerykańskiego kurortu narciarskiego. och, były różne historie. ja takich rzeczy nie robiłem, owszem, różne bzdury tak, ale żeby coś zniszczyć, to nie. Pamiętam imprezy w Portlio z ekipą zjazdowców austriacką i francuską. Patrzyłem zdumiony, a tam odbywała się demolka hotelowej dyskoteki. rzucali szklankami, wszystkim, co mieli pod ręką. Był hermann, wszyscy znani narciarze. Ale chyba lubisz balangi, skoro tak zatytułowałeś swoją płytę. Śpiewasz „Za balangę, co całe życie trwa”. to słowa andrzeja sikorowskiego. CzeRWIeC 2013 | C'esT LA VIe | 83


| s m a k u j e m y ż yc i e z . . . |

Ale Ty je wybrałeś. andrzej jest kolegą mojego ojca ze studenckich czasów, zna mnie od lat. chciałem, by „Balanga” była wesoła z uwagi na polski klimat i atmosferę kryzysu, o którym media nie pozwalają zapomnieć. ale dlaczego mamy się temu poddawać? możemy się bawić dalej! Przecież przez to nie będzie gorzej. Na co dzień mam dwa repertuary – gram z grupą The Technicolor Orchestra w stylu jazzowo-rockowym i śpiewam po angielsku. Drugi nurt to piosenki francuskie, trochę polskich, i on właśnie znalazł się na nowej płycie. jest bliższy mojej osobowości, temu, kim jestem w Polsce – góralem mieszkającym we Francji. Towarzyszy mi świetny skrzypek jazzowy karol Dobrowolski. Dużo gramy razem w Paryżu, ludzie zaczynają nas tam lubić. A pamiętasz swoją pierwszą balangę w życiu? Ojej, tyle ich było! Pierwszej dokładnie nie pamiętam. mówiłem rodzicom, że idę spać, a w nocy uciekałem przez okno. mieszkamy daleko od doliny, więc musiałem pokonywać kawał drogi. Wracałem też ukradkiem. często to się zdarzało. i nie bawiliśmy się grzecznie. imprezy w górach zawsze były dzikie, wariackie, z morzem alkoholu. Tak samo w zakopanem, jak i w st Nicolas De Véroce. Tyle że górale w zakopanem mają poczucie humoru i dużo inwencji. Francuscy są dosyć ciężcy, widać, że tam było ciężkie życie. W zakopanem jednak od początku XX wieku kwitła turystyka i odtąd oni specjalizują się w zabawianiu turystów. Górale to niezła mieszanka kultur – byli tam cyganie i żydzi. i to się we mnie mocno osadziło, to moja muzyczna baza.

Jak patrzę na Twoje życie, widzę, że żyjesz pomiędzy dwoma światami. Z jednej strony narty, z drugiej muzyka, jazda w dwóch reprezentacjach, podwójne obywatelstwo… Śpiewasz: „za oknami mój rozdwojony świat”. Jakbyś wciąż szukał samego siebie... Nawet mam dwa inne profile (śmiech), bo dostałem tyczką w nos. Jak się w tym rozdwojonym świecie czujesz? Nie jest to najłatwiejsze. szczęśliwie odeszły mi już narty. jedynie zimą pracuję jako trener. Otworzyłem firmę organizującą zimowe wyjazdy Bachleda ski, bo trzeba z czegoś żyć. media utrzymują wizerunek opływających we wszelkie dobra gwiazd, ale takie można policzyć na palcach. Pozostali się męczą. Dzięki pracy zimą mam spokojniejszą głowę o finanse i wolność wyborów artystycznych. Nie muszę iść w komercję. Mówisz o twardych góralach, a ja w Tobie widzę wielką wrażliwość. Nie tylko komponujesz i śpiewasz, ale też malujesz, piszesz wiersze, a nawet bajki dla dzieci. Dlatego mi w nartach było nie za wygodnie. cały czas rywalizowałem z gladiatorami. a czy można być poetą i jednocześnie gladiatorem? Dwa inne światy. Pomiędzy jest niełatwo.

Przyjacielem Twojej rodziny był wybitny kompozytor Henryk MikoW Twojej twórczości, bo nie tylko w piosenkach, łaj Górecki. Zachęcał Cię do komponowania? ale też w malarstwie, przewija się motyw domu. spędziłem z nim sporo czasu. Radził, bym przestał jeździć na narZa jakim domem tęsknisz? Tym z dziecińtach i przeniósł się do dużego miasta, aby rozwijać talent. stwa z widokiem na Giewont czy tym Lubił moje kompozycje, wysyłałem mu je, on czytał. jak z widokiem na Mont Blanc? Czujesz coś napisałem nieoryginalnie, dostawałem po uszach. Narty zawsze się Polakiem czy Francuzem? Bywał na moich koncertach, po raz pierwszy chyba mNie stresowały sam nie wiem. Wkurzają mnie w 1993 roku. na zawodach Masz Francuzi, żabojady jedne Minutę na zjazd i nie (śmiech). Wszystko tam teraz A Ty wciąż jeździłeś na nartach. Jak to się stało, że Ma przebacz. a koncert składa się z różnych obniża loty. jest zła sytuacja byłeś zarówno w kadrze narodowej francuskiej, jak kawałków i Można polityczno-ekonomiczna, ludzie są i polskiej? się nawet raz zniechęceni. mam tam fajnych przyNa początku byłem we francuskiej, bo tam się poMylić jaciół, ale na co dzień Francuzi rażą wychowywałem. Potem jeździłem w kadrach okręgoarogancją. Również zachowanie Polaków wych, wygrałem mistrzostwo Francji i wszedłem do kapozostawia wiele do życzenia, mocno odczuwa dry juniorskiej francuskiej. Po kontuzji kolana i zdawaniu matury się tu chamstwo. ale Polacy mają też dużo domiałem słabszy sezon. czasowo odsunięto mnie od kadry. a ja cały brych cech. Więc nie mam poczucia przynależnoczas myślałem o muzyce. kiedy dostałem stypendium na studia ści narodowej, żebym zaraz jakąś flagę wyciągał. w stanach zjednoczonych, Francuzi powiedzieli: albo kadra, albo studia. Wybrałem to drugie i… przyjąłem polskie barwy. zacząŻałujesz tego czy też może brak patriotycznych łem trenować, ale jak zobaczyłem, jaki tu panuje bajzel w sporcie, uczuć daje Ci wolność? bez żalu wyjechałem do Denver. Niedaleko jest salt Lake city Dawałby wolność, gdybym nie miał tej całej i akurat był Puchar Świata. zdałem egzaminy i… zjechałem jako rodzinnej historii ze sobą. Wtedy zamieszkałbym 14. zakwalifikowałem się do olimpiady w Nagano. Na olimpiadzie w Nowym jorku albo Londynie. a tak jestem mocbyłem piąty. Wróciłem na uczelnię, ale wszyscy, a szczególnie no polski, mocno tu osadzony. Polska rodzi wyojciec, napierali, żebym wrócił do europy. i tak się stało. Przez parę bitnych ludzi, ale nie umie ich utrzymać. kto chce lat jeździłem w polskich barwach w Pucharze Świata. żałuję, że nie odnieść znaczący sukces, musi wyjeżdżać. skończyłem studiów. 84 | C'est La Vie | CzerwieC 2013


Mówisz świetnie po polsku. Twoje córki Tess i Nel też? Uczę je trochę, ale to dla nich trudny język. Mówią po hiszpańsku, bo żona pochodzi z Katalonii. Sandra ma podobną historię do mojej. Przyjechała do Francji z rodziną jako dziecko. Jej ojciec był trenerem w miasteczku leżącym po drugiej stronie góry. Poznaliśmy się, gdy miałem dziewięć lat. Ona zawsze wygrywała zawody dziewczyn, a ja chłopaków. Spotykaliśmy się na podium. Później w tym samym czasie jeździliśmy w kadrach narodowych. Gdy mieliśmy po dwadzieścia parę lat, zbliżyliśmy się do siebie. Sandra była najładniejsza. Hiszpanka, ciemnowłosa, odstraszała wszystkich chłopaków, bo widać było, że ma charakter. Ty się nie bałeś? Nie, jakoś nie. Ja też mam charakter (śmiech). Na jednym z Twoich obrazów pomiędzy domami stoi Sandra. Ale to nie ona, lecz domy są Twoim głównym motywem. Dlaczego domy? Jadąc z Zakopanego do Krakowa, do rodziców mojej mamy, zawsze z oddali widziałem Nową Hutę. Wydawała mi się absolutnie piękna. Na co dzień oglądałem góry, pola i owce, a tu naraz całe miasto białych, lśniących w słońcu domów. Fascynowało mnie. W domach są okna i za każdym coś się dzieje. To najciekawsze. Co decyduje o tym, że akurat malujesz, a nie komponujesz? Nastrój? Pogoda? Komponuję w miarę łatwo. Mogę teraz od ręki coś wymyślić, mam taki dar. Wymyśliłem sobie styl. Malarstwo uważam za bardziej intelektualne. Dzisiaj nikogo nie przyciągnie widoczek namalowany przez artystę w polu. Trzeba coś wymyślić, iść z trendami, a zarazem być niezależnym od nich. Nowoczesne malarstwo przypomina muzykę elektro – jest jakaś koncepcja i wokół niej się buduje sztukę. Żona nie denerwuje się, że coś trzeba zrobić w domu, a Ty wciąż bujasz w obłokach? Nie, daje mi spokój, bo sama maluje i sprzedaje swoje obrazy. Piszesz też wiersze i bajki. Jedną z nich – o baloniku – wydałeś również w formie audiobooka z udziałem Marka Kondrata. Słyszałam, że teraz piszesz o papudze. Piszę powoli, bo tą pierwszą nie było wielkiego zainteresowania. Próbuję ją teraz wydać we Francji, ale nie mam czasu się tym zajmować. Nową bajkę opowiem piosenkami, będzie miała kształt

Andrzej BAchledA-curuś: urodził się w Zakopanem. Od 1982 roku mieszka we Francji. Najlepszy polski alpejczyk ostatnich 30 lat. W 1995 roku z zespołami The Moonflowers i Sansara nagrał dwie płyty, a następnie solową „The Thaw”, „Od Gibraltaru do Tatr”, „Time Ruines”, „Bitter Tears”, „Podaruj mi czerwony”. Najnowsza to „Balanga” wiek: 37 lat rodzinA: żona Sandra, dwie córki: Tess (9) i Nel (6) pAsjA: muzyka, malarstwo, pisanie wierszy i bajek

spektaklu teatralnego. Pierwszeństwo ma jednak nagranie płyty solo lub z Karolem Dobrowolskim. Bajki piszesz z myślą o córkach? Niespecjalnie, one są jeszcze małe. Lubią niektóre moje piosenki, szczególnie jedną z „Balangi” – „Un vieux chien” o starym psie, którego właściciel jest kompletnym idiotą, ale pies o tym nie wie i go kocha. Staram się nie zamęczać dzieci sobą. A jakim jesteś ojcem? Chyba w porządku. Jeżdżę z dziewczynkami na nartach, dużo rzeczy robimy razem. Staram się nie zaniedbywać rodziny. Bo wiem, że za to się później płaci. Ale – może to egoistyczne – potrzebuję też czasu na tworzenie. Najbardziej lubię z nimi podróżować po Francji, Katalonii. Masz przyjaciół w Polsce? Wielu i dużo fajnej rodziny. À propos rodziny. Do swojej poprzedniej płyty zaprosiłeś kuzynkę Alicję Bachledę-Curuś. Teraz nie? czerwiec 2013 | c'est La Vie | 85


Myślałem, że nasze pierwsze wspólne nagranie będzie krokiem do płyty, ale alicji się chyba nie chce. Wiem, że to trudne, zwłaszcza że dzielą nas kontynenty. Może gdybym pojechał do Stanów, coś by się udało razem nagrać. ale też mam swoje życie: rodzinę, koncerty, granie. Nie mogę zostawić tego na dwa miesiące. Widywaliście się z Alą wcześniej? Tak, zawsze kiedy przyjeżdżałem do Polski. alusia jest ode mnie dużo młodsza. jak miałem 20 lat, ona była dwunastoletnią dziewczynką. Od czasu do czasu do siebie dzwonimy. Spotykamy się, gdy oboje jesteśmy w Polsce. jadę wtedy do Krakowa i idziemy razem na kolację. To fajna dziewczyna. W Hollywood ma ładny dom, udanego synka. Wiadomo, że przebić się jest tam trudno – panuje ogromna konkurencja. a ona ma małe dziecko i nie może być na każde zawołanie. No i potrzebne jest szczęście. alicja powinna grać w małych produkcjach, gdzie mogłaby pokazać swój talent. Szkoda, że zaniedbała śpiewanie. W młodości poszła w trochę złym kierunku, za bardzo rozrywkowym. Później nagrała fajną

ulubIone danIe

płytę z piosenkami Szpilmana, ale niestety, nie ukazała się. ja namawiałem ją na płytę folkowo-jazzową. Mówiłeś, że jako dziecko byłeś diabłem, a ja tu widzę zrównoważonego faceta. Uspokoiłem się, na szczęście. Może nawet za bardzo. człowiek się męczy życiem. Proszę Cię… Lepiej opowiedz, jak się nim cieszyć. Prowadzisz bogate życie towarzyskie? Lubię kameralne spotkania. Wybudowałem w ogrodzie scenkę. Latem robię grilla i organizuję małe koncerty dla znajomych i sąsiadów. jest fajnie. dyskoteki mnie nie interesują, mimo że kiedyś często do nich chodziłem. Nigdy w tym nie widziałem sensu. Siedziałem i zastanawiałem się, o co chodzi. a to w sumie proste – podrywa się dziewczyny. A Ty jesteś podrywaczem? czy ja wiem? chyba jestem (śmiech). choć sam nie wiem, na co ja te dziewczyny podrywam.

Z wódeczką czy bez? Pytam, bo śpiewasz „Bez wódeczki nie ma rozmowy”. czasem z wódeczką, choć nie mam tak mocnej głowy jak moi przodkowie. Rok temu byłem u znajomych, którzy wyżej mają piękny dom – mieszkamy na zboczu, więc jak gdzieś idziemy, to jest albo niżej, albo wyżej – i popiliśmy trochę. Żona wróciła do domu wcześniej, a ja pożyczyłem mały rower składak, z pokoju dzieci wziąłem strój Batmana i tak zjechałem z góry.

Gotowany homar à la Andrzej składnIkI > homar > około ¼

kostki masła > ½ cytryny > sól i zioła do smaku

86 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

PRzygotowanIe Złapać homara. Zagotować wodę na głębokość dwóch palców. Uderzyć homara młotkiem w główkę i wrzucić do gorącej wody. Poczekać chwilę. Na patelni rozpuścić masło, wycisnąć pół cytryny i dosypać soli z ziołami. Wyjąć homara i podawać. Fantazja!

Żona widziała? W końcu zobaczyła. a ci, co mnie mijali po drodze samochodami, omal nie wypadli z trasy. Śpiewasz, że każdy koniec jest jakimś początkiem. Co zaczynasz, a co kończysz? Takie jest życie; coś się kończy i człowiek myśli, że wszystko już za nim, a okazuje się, że otwierają się przed nim nowe drzwi. i życie zaczyna się od nowa. zupełnie jak w mojej piosence „itineraire Bis” – o drodze, która biegnie równolegle do głównej. Korzystają z niej głównie ci, którzy nie chcą się spotkać z policją – jak się upijesz, możesz nią jechać. zawsze jest jakieś wyjście. Moje to muzyka, a tu wciąż jestem na początku.

zdjęcia: R ade k Pol ak /e MI MusIc Pol and; shut te R stock (hoMaR)

Może na muzykę? Grasz smooth jazz, swing, elementy folku, pop, rock. Ale dlaczego nazywasz to stylem „pańsko-wsiańskim”? Moja matka jest z rodziny pańskiej, ojciec ze wsi, więc z wsiańskiej. a ja wszystko łączę (śmiech).


ZMYSŁOWY

I ODŻYWCZY MASAŻ

Zr�� t� t� �:

��IE�E �O ���A�U � �� ����� � �rg�n����

Unikalna świeca do masażu została stworzona z mieszanki maseł: Shea i Illipe, olejków: arganowego, sojowego, jojoba oraz wosku pszczelego. Masaż na świecy zapewnia intensywną pielęgnację, bogactwo witamin i składników odżywczych. Świeca posiada idealną temperaturę topnienia, rozpuszczona doskonale rozprowadza się na skórze. Uczucie relaksującego ciepła i zmysłowy aromat to prawdziwy eliksir dla ciała i ducha. Masaż niweluje zmęczenie fizyczne i psychiczne oraz pobudza mikrokrążenie. Skóra po masażu staje się jedwabiście gładka, miękka, jędrna i pięknie pachnąca. Świece dostępne są w wariantach zapachowych: pomarańcza & chili; kolonialna. ORGANIQUE: Białystok C.H. Alfa (Poziom 1) ul. Świętojańska 15, Bielsko-Biała G.H. Sfera II (Poziom 2) ul. Mostowa 2, Bydgoszcz Focus Mall (Poziom 0) ul. Jagiellońska 39-47, Gdańsk G. H. Madison (Poziom 0) ul. Rajska 10, Gorzów Wielkopolski C.H. Nova Park (Poziom 0) ul. Przemysłowa 2, Grudziądz C.H. Alfa, (Poziom 0) ul. Chełmińska 4, Kielce Galeria Echo (Poziom -1) ul. Świętokrzyska 20, Galeria Korona (Poziom -1) ul. Warszawska 26, Kraków Bonarka City Center (Poziom 0) ul. Henryka Kamieńskiego 11, Lublin G.H. Orkana (Poziom 0) ul. Orkana 4, Galeria Olimp IV (Poziom +1) ul. Spółdzielczości Pracy 30/32, CHR Lublin Plaza (Poziom 0) ul.Lipowa 13, Łomianki C.H. Łomianki ul. Brukowa 25, Łódź C.H. Port Łódź (Poziom 0) ul. Pabianicka 245, C.H. Manufaktura (Poziom 0) ul. J. Karskiego 5, Radom Galeria Słoneczna ul. Bolesława Chrobrego 1, Rumia Galeria Rumia (Poziom 0) ul. Sobieskiego 11 A, Rybnik C.H.-U. Focus Mall (Poziom 1), ul. B. Chrobrego 1, Rzeszów Millenium Hall (Poziom 1) ul. T. Rejtana 18, Szczawno Zdrój ul. Kościuszki 2, Szczecin Galeria Kaskada (Poziom -1), Aleja Niepodległości 36, Toruń C.H. Copernicus (Poziom 0) ul. Żółkiewskiego 15, Tarnowskie Góry ul. Piłsudskiego 6/11, Warszawa al. KEN 24 U 5, C.H. Wola Park (Poziom 0) ul. Górczewska 124, Dworzec Centralny – Podziemia (Al. Jerozolimskie/Al. Jana Pawła II, Lokal 37), Wejherowo ul. 12 Marca 218 , Wrocław C.H. Renoma (Poziom 2) ul. Świdnicka 40, G.H. Magnolia Park (Poziom 0) ul. Legnicka 58, Galeria Dominikańska (Poziom -1) Plac Dominikański 3, Factory ul. Graniczna 2, Zielona Góra C.H-R. Focus Mall (Poziom 1) ul. Wrocławska 17.



| s m a k u j e m y ż yc i e z . . . |

Tilda Swinton

muza projekTanTów, foTografów i reżyserów. z każdym rokiem coraz piękniejsza, coraz bardziej fascynująca. i jak sama przyznaje, coraz szczęśliwsza TeksT Elza Skutnik

„tilda Swinton. urodzona w 1960 roku. Dzieło to żywy artysta. Stal, szkło, materac, poduszki, pościel, woda i okulary”. Taki opis znajduje się na ścianie jednej z sal nowojorskiego muzeum. Obok tabliczki z opisem szklana skrzynia z materacem. Jeśli zwiedzający będą mieli szczęście, zobaczą jedną z najsławniejszych aktorek na świecie, kiedy kładzie się na materacu i zasypia. To performance, który Tilda wymyśliła w 1995 roku i wystawiła w Serpentine Gallery w Londynie. Cieszył się takim powodzeniem, że rok później przeniosła się do Museo Barracco w Rzymie. „Byłam przekonana, że nikt nie będzie mną za bardzo zainteresowany. Tymczasem stało się odwrotnie. To mi się skojarzyło z naszym życiem, w którym kobiety przyzwyczajone są do cierpliwości, czekania w ciszy, a mężczyźni wciąż oczekują, że będzie się coś działo” – opowiada. Teraz, po latach, zdecydowała się wrócić do tego „przedstawienia”, bo muzealna widownia była dla niej bardzo ważna. Traktowała ją jak lustro, w którym mogła się przeglądać, nie otwierając oczu. Tilda, podpisując umowę z nowojorskim muzeum,

zastrzegła, że nikt, nawet personel, nie będzie wiedział, kiedy przyjdzie. Wszystko ma być na jej zasadach. Godzina, dzień, pora roku. Bo jeśli Tilda się na coś decyduje, może pracować dzień i noc i zawsze daje z siebie wszystko. Ale tylko na swoich zasadach. Czas milCzenia Nairn. Niewielkie miasto w północnej Szkocji położone nad Morzem Północnym. Nie jest tu pochmurno ani wietrznie. Rzadko pada. Pewnie dlatego od XIX wieku miasteczko pełni funkcję kurortu. Co roku na wakacje przyjeżdżał tu Charlie Chaplin. Margaret Rutherford w Nairn leczyła swoje złamane serce, a Basil Rathbone nakręcił jedną z przygód Sherlocka Holmesa na lokalnej stacji kolejowej. Tilda podczas wywiadów jednym tchem potrafi wymienić zalety Nairn. Bo to miejsce wybrała do życia. Z dala od zgiełku Londynu, blichtru Hollywood, pędu Nowego Jorku. Wraz z bliźniakami Xavierem i Honore’em oraz swoim partnerem Sandro Koppem mieszkają w starym szkockim domu z wieżyczkami. czerwiec 2013 | c'est La Vie | 89


| s m a k u j e m y ż yc i e z . . . |

„Dom jest ohydny. Nie przesadzam, naprawdę ohydny, ale mówię to z wielką miłością” – śmieje się Tilda i dodaje, że w tym miejscu jej rodzina mieszka od 876 roku. Kiedy dziennikarze przeprowadzający z nią wywiad trzy razy proszą, aby powtórzyła tę datę, ona zawsze parska śmiechem: „Na pewno wyobrażacie sobie, że mieszkamy w jakiejś jaskini. Nie martwcie się. To naprawdę solidny dom. Dach i ściany zostały przebudowane w 1830 roku, więc możecie napisać, że żyjemy w domu z XIX wieku. To też brzmi dumnie”. Aktorka pochodzi z jednego z najstarszych szkockich rodów. Jej ojciec generał sir John Swinton był między innymi dowódcą przybocznej straży królowej brytyjskiej. Matka, Australijka, zawsze żyła w cieniu męża. Tilda urodziła się jako trzecia z czworga rodzeństwa. Wszystko w domu podporządkowane było dwóm starszym braciom. Oni uczyli się strzelać, walczyć z mieczami, bić się na podwórku. Ona, chcąc nie chcąc, musiała do nich dołączyć. Wtedy jej dziewczęcość bardzo zawadzała. Gdy Tilda miała cztery lata, na świat przyszedł kolejny brat. Którejś nocy Tilda zakradła się do pokoju brata z zamiarem zabicia go. Kiedy myśli o tamtym momencie, pamięta wypełniające jej czteroletnią wówczas główkę postanowienie mordu. Nagle usłyszała, że jej brat dziwnie oddycha. Okazało się, że dusi się wstążką, która oderwała się od zabawki. Natychmiast przyszła mu z pomocą. Dziś mówi, że zwyciężyła jej lepsza strona. Kiedy skończyła dziesięć lat, rodzice wysłali ją do żeńskiej szkoły z internatem. I to był dla niej najgorszy czas w życiu. „Przez pięć lat nauki nie pamiętam, czy odezwałam się do kogoś słowem. Żyłam w swoim świecie. Inne dzieci śmiały się ze mnie, że wyglądam jak chłopak”. Wspominając swoje dzieciństwo, Tilda opowiada o tym, że być może dlatego teraz często wciela się w rolę męską, bo w czasie gdy inne dziewczynki od swoich mam uczyły się kobiecości, ona zdana była tylko na siebie. Rodzice Tildy byli przekonani, że kiedy szkoła się skończy, ich córka wyjdzie za jakiegoś młodzieńca z szanowanej szkockiej rodziny. A ona wybrała studia. Zdecydowała, że wyjedzie do Cambridge studiować literaturę. „I to były dla mnie kolejne zmarnowane lata. Zawsze myślałam, że zostanę pisarką lub poetką. Harmonogram zajęć, nudna uczelnia i nieciekawi wykładowcy sprawili, że przestałam pisać na wiele, wiele lat” – opowiada dziś. I mimo że uczelnię skończyła z wyróżnieniem, od razu wiedziała, że to nie jej świat. Wielu jej przyjaciół ciągnęło do teatru. Ona jako jedna z nielicznych dostała się do prestiżowego Royal Shakespeare Company. I... szybko zrezygnowała, bo w teatrze się dusiła. Postanowiła, że wróci do pisania, że zostanie dziennikarką. Wtedy jednak los zdecydował inaczej. W stronę morza Derek Jarman był uważany za artystę i wielkiego skandalistę. Malarz, scenarzysta, pisarz, dla którego największą wartością był film. Jako pierwszy Brytyjczyk poruszał w swoich filmach tematykę homoseksualną. Nie bał się otwarcie mówić o swoich preferencjach seksualnych i korzystać z życia. Poznał Tildę, kiedy kompletował obsadę do filmu „Caravaggio” opowiadającego o legendarnym włoskim malarzu. Ciągle brakowało mu kobiety, która mogłaby zagrać Lenę, muzę i ukochaną mistrza. I wtedy pojawiła się Tilda. „Derek był pierwszym prawdziwym artystą, jakiego poznałam. To on nauczył mnie patrzeć na siebie w odpowiedni sposób. Dzięki niemu rozkwitłam. Zrozumiałam nie tylko to, że moją drogą jest film, ale także odnalazłam się jako kobieta” – opowiada dziś. Od pierwszego spotkania oboje spędzali ze sobą każdy dzień. Wymieniali się 90 | C'est La Vie | CzerwieC 2013


| s m a k u j e m y ż yc i e z . . . |



| s m a k u j e m y ż yc i e z . . . |

z d j ę c i a : Fa b r i c e d a l l’a n e S e / c o r b i S o u T l i n e / F o T o c h a n n e l S ; e a S T n e w S

Tilda SwinTon jako muzealne dzieło. W 1995 roku aktorka Wymyśliła performance, W ramach którego zamyka się W szklanej skrzyni i śpi na oczach gości muzeum. przed 18 laty „spała” W serpentine gallery W londynie i muzeum Barracco W rzymie. teraz zdecydoWała się przenieść do muzeum sztuki noWoczesnej W noWym jorku.

żeńską w filmie „Michael Clayton”. Nagle stała się gwiazdą kojarzoną już nie tylko z niezależnymi produkcjami filmowymi. Zaczęła interesować wszystkich. Media pod lupę wzięły nie tylko ją, ale także jej życie osobiste, o którym ona sama nigdy nie uważała za stosowne opowiadać. Na planie filmu „Opowieści z Narnii. Lew, czarownica i stara szafa” Tilda poznała młodego nowozelandzkiego artystę Sandro Koppa. „To było jak uderzenie pioruna. Po zakończeniu zdjęć nie wyobrażałam sobie, że możemy żyć oddzielnie” – mówiła. W którymś z wywiadów opowiedziała, że mieszka teraz nie tylko z o 20 lat starszym mężem, ale też z młodym kochankiem. Media na całym świecie obiegła wiadomość, że oscarowa aktorka żyje w trójkącie. Raptem trafiła na główne strony brukowców. Dziś w swoim szkockim domu mieszka już tylko z Sandro i 16-letnimi bliźniakami. „Wyszłam za Johna, kiedy miałam 20 lat. Przeżyliśmy razem szmat czasu. Przez te wszystkie lata przestaliśmy być kochankami. Byliśmy przyjaciółmi, którzy wspólnie wychowują swoje dzieci. Najpierw ja się zakochałam, a potem John. Uznaliśmy więc wspólnie, że nie jesteśmy na siebie skazani do końca życia. Teraz John mieszka w Edynburgu i często się odwiedzamy, bo nadal traktujemy się jak rodzina” – opowiada Tilda. Ostatnie miesiące w jej życiu były wyjątkowo pracowite. Najpierw wystąpiła w najnowszej kampanii Chanel. Zaprosił ją do wspólnej pracy Karl Lagerfeld, który sam sfotografował kampanię reklamową na sezon jesień/zima 2013. Później Tilda wystąpiła w najnowszym teledysku Davida Bowiego, a także zaplanowała wystawę w Nowym Jorku. I mimo że w tym roku kończy 53 lata, ani myśli przystopować. Bo właściwie dopiero teraz czuje, że naprawdę odnalazła siebie. Nie zamierza jednak wcale udawać, że najwspanialej jest w podróży wracać do domu. „Kiedy samolot ląduje na lotnisku, które jest około 30 kilometrów od mego domu, mam ochotę ucałować asfalt, po którym idę” – opowiaTilda SwinTon: aktorka. Zdobywda. A na koniec zamyśla się: „To może zabrzmi czyni Oscara za drugoplanową banalnie, ale dla mnie los jest coraz bardziej rolę w „Michael Clayton” wiek: 52 lata łaskawy. Z każdym rokiem staję się szczęśliwsza. rodzina: dwóch synów I to w każdej dziedzinie życia”. ◊

lekturami. Tilda zagrała w ośmiu filmach Dereka i ciągle powtarza, że gdyby nie on, świat by jej nie odkrył. Już na początku ich znajomości okazało się, że reżyser jest chory na AIDS. Tilda wspierała go w walce z chorobą, a on namawiał ją na coraz to nowe role. To dzięki niemu zagrała tytułowego bohatera w filmie Sally Potter „Orlando”. I dzięki temu obrazowi o Tildzie dowiedział się cały świat. „Zawsze najważniejsze było dla mnie nie to, żeby grać, ale żeby wciąż poznawać nowych ludzi, takich, dzięki którym zacznę myśleć inaczej, będę poznawać świat” – mówi Tilda. W 1986 roku aktorka poznała kogoś takiego. John Byrne był szanowanym w Wielkiej Brytanii malarzem i scenarzystą. Zatrudnił Tildę do filmu telewizyjnego, który wówczas realizował. Szybko się w sobie zakochali. „Najwspanialsze było to, że od początku czułam, że John będzie moim przyjacielem. Oprócz zachwytu i pożądania czułam się przy nim bezpiecznie” – opowiada Tilda. Oboje postanowili, że wyprowadzą się z Londynu do Szkocji, do rodzinnego domu Tildy. „Zawsze tęskniłam za otwartym morzem, które stapia się w jedno z niebem. Ten krajobraz mnie ukształtował i jest najbliższy memu sercu” – opowiada dziś. Kiedy zaszła w ciążę, była przestraszona. Jej kariera nabierała tempa. Miała coraz więcej propozycji. Nie bała się jednak tego, że coś przepadnie. Ważne dla niej było co innego. Bo jeśli niebawem stanie się Tildą matką, to co stanie się z tą Tildą, którą była do tej pory? Najważniejszy był moment porodu i dzień następny. Bo nie wiedziała do końca, czy czuje instynkt macierzyński dostatecznie mocno. „Co będzie, jak nie polubię swoich dzieci?” – zadręczała się. A potem, kiedy zobaczyła swoje bliźniaki, odetchnęła z ulgą. Bo poczuła z nimi bardzo silny związek. Ten czas, kiedy ze szpitala wrócili wszyscy do domu, wspomina jako najpiękniejszy moment swojego życia. Została z dziećmi przez kilka miesięcy. I nic się wtedy nie liczyło – ani telefony z Nowego Jorku, ani maile z Los Angeles. Była tylko ona, jej dzieci i Szkocja. Własne Wybory Jej życie wywróciło się do góry nogami w 2008 roku, kiedy dostała Oscara za drugoplanową rolę

czerwiec 2013 | c'est La Vie | 93


| s m a k u j e m y ż yc i e z . . . |

P iękna zofia i oskar Hansenowie byli niezwykłą parą i niezwykłymi arcHitektami. nigdy nie przestali wierzyć, że kiedyś icH projekty w końcu zmienią świat tekst Damian GajDa/Onet

94 | C'est La Vie | CzerwieC 2013


| s m a k u j e m y ż yc i e z . . . |

swoją najnowszą książkę „zaczyn” Filip springer poświęcił zofii i oskarowi hansenom, parze polskich architektów, którym przyszło tworzyć w prl-u.

On – wielki wizjOner z umysłem szaleńca. Ona – zapatrzona w ukochanego męża, ale twardo stąpająca po ziemi. Projektowaniu poświęcili całe życie. Chcieli zmieniać Polskę, proponując rewolucyjne rozwiązania architektoniczne. Byli pewni, że mogą tworzyć nową rzeczywistość, która wykreuje idealnego człowieka. Uważali, że ludzie są mądrzy, chcą się rozwijać i troszczyć o wspólne dobro. Nie zakładali istnienia zła – przestępców, złodziei. Zofia i Oskar Hansenowie, jedni z najlepszych architektów powojennej Polski, rysowali tak, jakby wszystko było możliwe. Opracowali urbanistyczną koncepcję rozwoju miast przyszłości.

Oskar hansen był pewnym siebie i swoich wizji architektem. problemy, jakie napotykali mieszkańcy projektowanych przez niego osiedli, chciał rozwiązywać za pomocą nowych technologii.

czerwiec 2013 | c'est La Vie | 95


ZAprojektowAne prZeZ Zofię i oskArA HAnsenów WarszaWskie osiedla rAkowiec (powyżej) i prZycZółek grocHowski (po prAwej) wydAją się Zbyt śmiAłe i innowAcyjne jAk nA cZAsy siermiężnego socjAliZmu.

96 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

Terminowali u najlepszych – Oskar po studiach przez lata mieszkał w Paryżu. Bywał w pracowni Jeannereta, odwiedzał Picassa czy Le Corbusiera. Ich wizja nie pasowała jednak do siermiężnych czasów socjalizmu, w których przyszło im żyć. Mimo że dostawali mnóstwo propozycji pozostania na Zachodzie, nie chcieli porzucić Polski – kraju, który zniszczył wiele ich realizacji: Przyczółek Grochowski, Osiedle Słowackiego w Lublinie czy warszawski Rakowiec. Gdyby dziś się tam pojawili i opowiedzieli mieszkańcom, że to oni odpowiadają za projekty bloków, pewnie nie spotkaliby się ze zrozumieniem. Projekty Hansenów, choć przystosowane do potrzeb

zwykłego człowieka, wydają się zbyt śmiałe i innowacyjne. „Przez wszystkie te lata, kiedy tu mieszkam, uważam, że osoby, które są autorami tego projektu, powinny również tu mieszkać. Za karę”; „Tu się nawet nie da umrzeć z godnością” – to tylko niektóre fragmenty wypowiedzi mieszkańców warszawskiego Przyczółka Grochowskiego. Długi, połączony galeriami blok przez lata owiany był złą sławą. Entuzjaści projektów Hansenów narzekają, że nie zrealizowali swoich dwóch najciekawszych


| s m a k u j e m y ż yc i e z . . . |

pomysłów – przebudowy Zachęty i pomnika upamiętniającego ofiary obozu w Auschwitz. Kiedy Filip Springer, młody utalentowany polski reporter, autor nominowanej w ubiegłym roku do Literackiej Nagrody „Nike” „Miedzianki”, kończył swoją książkę „Źle urodzone. Reportaże o architekturze PRL”, od razu wiedział, że bohaterami, o których chciałby się dowiedzieć czegoś więcej, są Hansenowie. Ich drogi zeszły się, kiedy zamieszkał na Przyczółku Grochowskim. Tam mógł przekonać się, czym są idee, które upowszechniali architekci. Efektem tego spotkania jest „Zaczyn”, książka opowiadająca o determinacji w dążeniu do obranego przez siebie celu i pasji, która często wygrywała z miłością. Jak zostaliby dziś przyjęci przez mieszkańców Przyczółka Grochowskiego Zofia i Oskar Hansenowie? Filip Springer: Nie wiem, bo każdy z mieszkańców myśli trochę co innego o Przyczółku. Część tego miejsca nie znosi, skarży się na ciasne mieszkania, cienkie ściany czy galerie i klatki schodowe, na których zbiera się lód. Inni wychwalają układ osiedla i cieszą się zielenią. Zofia w ogóle tam nie jeździła. Miała duże wyrzuty sumienia związane z tym projektem. Oskar natomiast był tak pewny siebie i przekonany o słuszności kierunku, który obrał, że nawet rzeczy, które ewidentnie się w tym projekcie nie udały, rozstrzygnąłby na swoją korzyść, a winę zrzucił na niedojrzałość i brak świadomości mieszkańców. On wiedział, co tam się dzieje. Nietypowe klatki schodowe, duża przestępczość czy hałas – te problemy chciał szybko rozwiązać za pomocą nowych technologii.

Projekty Hansenów odbiegały od rzeczywistości w czasach głębokiego socjalizmu pach, kolejki naziemne łączące jeden koniec miasta z drugim, szafki na balkonach małych mieszkań, które miały służyć za miejsce, gdzie studziło się kisiel, małe okna na wysokości łóżka, przez które, leżąc, można podziwiać gwiazdy... One zakładały inną wizję rzeczywistości. W świecie Hansenów ludzie chcą obcować ze sztuką i są otwarci na innowacje. Poza tym godząc się na zaproponowane przez nich rozwiązania, wspólnie pracują dla dobra całej społeczności. Nic dziwnego, że ich projekty odbiegały od rzeczywistości w czasach głębokiego socjalizmu. Jeden z bohaterów książki powiedział, że były one dobre na „po końcu świata”. Bo tylko po końcu świata robotnicy w fabryce w czasie przerwy śniadaniowej chcą malować obrazy czy zajmować się uprawą roślin ozdobnych. A do tego chcieli ich namówić Hansenowie. Zofia Hansen powiedziała Ci, że nie mogła spać w nocy, rozmyślając o krzywdzie, którą wyrządziła z mężem mieszkańcom Przyczółka. Dlaczego nigdy nie sprzeciwiła się mężowi? Oskar był niezłomny, a Zofia stała zawsze przy nim. To była jedyna słuszna postawa – mieć do siebie szacunek, wspierać się. Hansenowie byli równoprawnym, równo odpowiedzialnym za swoje projekty duetem. Zofia bierze pełną odpowiedzialność za to, co wspólnie zrobili. Różnica między nimi jest taka, że ona umiała przyznać się do błędu, a Oskar nie.

Na czas pracy nad książką zamieszkałeś na Przyczółku. Co Ci najbardziej doskwierało? Niewiele, bo kiedy skończyłem pisać tę książkę, uznałem, że tam zostanę. Najbardziej uciążliwy wydał mi się niedobór technologiczno-realizacyjny. Hansenowie planowali rozległe przestrzenie między blokami połączonymi galeriami. Niestety, ze względów ekonomicznych postanowiono postawić je bliżej siebie. W ten sposób jeden blok przysłania światło drugiemu. Przeszkadza mi nieco surowość i bezduszność tej architektury, jest bardzo totalna, trudno się w niej odnaleźć. Nie o wszystko można mieć pretensje do architektów, bo mankamenty technologiczne to kwestia epoki, w której bloki wznoszono. Gdybym miał rodzinę, a nie mieszkał sam, przeszkadzałby mi również niewielki metraż tych mieszkań. W latach 70. projekty Hansenów budziły powszechne zdziwienie. Osiedla na wielkich skarczerwiec 2013 | c'est La Vie | 97


| s m a k u j e m y ż yc i e z . . . |

Hansenowie pracowali ze sobą przez całe życie. Czy byli szczęśliwym małżeństwem? Poznali się w 1945 roku na Politechnice Warszawskiej i spędzili całe życie, razem pracując. Napędzali się wzajemnie, inspirowali, byli dla siebie nawzajem wsparciem i wyzwaniem. To chyba dużo. Hansenowie słynęli z tego, że wiele ich projektów nie zostało zrealizowanych. Odrzucono ich koncepcję przebudowy Zachęty, koncepcję Pomnika Drogi w Oświęcimiu, projekty humanizacji wielkich zakładów przemysłowych. Jak wyglądałaby dziś Polska, gdyby udało im się je wykonać? Pod wieloma względami strasznie, pod innymi wspaniale! Nie ma jednej odpowiedzi. Oni poszukiwali recepty na mankamenty współczesnego miasta, ale narzędzia, którymi próbowali temu zaradzić, były narzędziami z przeszłości. Wyobraźmy sobie na przykład, że mieszkamy w mieście, które nie ma centrum. Albo zaprojektowany dla Ursynowa 16-piętrowy blok, który miał się wić przez sześć kilometrów. To po prostu nie była ludzka skala. Dzisiejszy Ursynów jest użyteczny, ponieważ koncepcja Hansena została zmiękczona działaniami i projektem Marka Budzyńskiego. Ten świat byłby pod wieloma względami rozczarowujący, ale tylko dlatego, że to my nie jesteśmy do niego przyzwyczajeni. Czekam na świat z wizji Hansena. Pewnie się nie doczekam. Czyli PRL-owska rzeczywistość zniszczyła ich projekty? Też, ale nie ma jednego powodu fiaska tych projektów. Technologia była bezlitosna i dlatego dziś ich budynki tak parszywieją. Poza tym mentalność decydentów była taka, że jak tylko architekci odwrócili głowę, ci bez konsultacji zmieniali ich plany. Trzecia rzecz to cechy projektowe, takie jak zbyt długie korytarze, echo wody spływającej ryn-

98 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

▲ osiedle słowackiego w LubLinie to jeden z najbardziej udanych projektów hansenów. ◄ zofia i oskar poznali się w 1945 roku. spędzili Całe żyCie, razem pracując. na zdjęciu – w 1950 roku.


i pieniądze. Ale nie mieli wygórowanych oczekiwań. Zofia pracowała jeszcze po śmierci Oskara? Nie, kiedy Oskar zmarł w 2005 roku, Zofia była już na emeryturze. Intelektualnie wciąż pozostawała sprawna. Hansenowie nie rozstali się z architekturą nawet na emeryturze. Kiedy w latach 90. mieszkali w Szuminie, ludzie przychodzili do nich konsultować projekty domów. Zaprojektowali na przykład tablicę ogłoszeniową dla miejscowych. Podeszli do niej równie poważnie jak do każdego projektu. Kiedy po budowie w ich domu została hałda piachu, przez tydzień debatowali, jak ją usypać, by stworzyć z niej formę przestrzenną.

z d j ę c i a : m at e r i a ły p r a s o w e / w y dawn i C t wo K a r a K te r , pa p

Nie czuli się niespełnieni pod koniec życia? Nie, według Joanny Mytkowskiej czuli się rozczarowani jedynie tym, że po 1989 roku Polska poszła w stronę dzikiego kapitalizmu. Na polu zawodowym byli spełnieni, wierzyli, że świat musi do ich wizji dojrzeć. Oskar, umierając, twierdził, że ich projekty zostaną zrealizowane po jego śmierci. Cudownie jest umierać z taką świadomością! To oczywiście utopia, ale piękna.

nami roznoszące się po całym budynku. Osiedle Słowackiego też ma swoje mankamenty, ale tamtejsze targowisko osiedlowe jest już stuprocentowym spełnieniem ich idei. Stworzono ramę, którą ludzie wypełnili swoją aktywnością. Dziś straszą tam resztki folii, byle jakie daszki, konstrukcje z kartonu... Zawiodła nie idea, ale jej odbiorcy. Hansenowie projektowali też dla siebie – mieszkanie i dom letni. Stosowali się do założeń formy otwartej? Hansenowie byli bardzo konsekwentni. W przypadku własnych realizacji nie musieli z nikim negocjować. Jedynym ograniczeniem był czas

Który ze swych projektów uważali za najbardziej udany? Osiedle Słowackiego w Lublinie i Szumin, choć o tym drugim przez skromność rzadko mówili. To rzeczywiście bardzo ładne miejsce, ludzie czują się tam jak w parku. Jak Zofia zareagowała, kiedy poprosiłeś ją o spotkanie? Bała się, że będę ją rozliczał z przeszłości. Mimo to chętnie odpowiadała na wszystkie pytania. Miała poczucie, że jest w tym wszystkim mało ważna, że architekt w architekturze jest nieważny. I to jest super, dziś architektura to pomniki projektantów. Zofia była zdziwiona, że pytam o tyle rzeczy wokół ich życia. Hansenowie to w Twojej ocenie geniusze czy szaleńcy? Geniusze, na pewno. Do tego ludzie przesadnie, można powiedzieć, że szaleńczo, wierzący w dobro. CzerwieC 2013 | C'est La Vie | 99



| fac e t o d k u c h n i |

Jaś Kietliński

„uwielbiam szpinak” – mówi 12-letni Jasiek, syn znaneJ dziennikarki beaty tadli. specJalnie dla nas z okazJi dnia dziecka zgodził się przygotować swoJe ulubione danie – makaron ze szpinakiem i serem pleśniowym. taki facet w kuchni to skarb! tekst i zdJęcia Joanna Gorzelińska

od kilku lat eksperymentuJe w kuchni. Ogląda programy kulinarne, zbiera książki kucharskie i niecierpliwie czeka na polską edycję „Masterchefa Junior”. Uwielbia jurora Michela Morana. Nie rozstaje się z książką Basi Ritz, która wygrała pierwszą polską edycję programu o gotowaniu. Uwielbia robić swojej mamie kolacje niespodzianki. Beata Tadla kolekcjonuje wszystkie dania Jaśka w pamięci i na zdjęciach. Z dumą ogląda kulinarne dzieła swojego syna i natychmiast przypomina sobie każdy podarowany i zjedzony smak. Jasiek czuje się w kuchni bardzo swobodnie. Nigdzie się nie spieszy, nie siłuje. Z wielką wprawą trzyma noże. Zręcznie sieka czosnek, delikatnie płucze liście szpinaku i nastawia ciężki garnek z wodą na makaron. Bez stresu i nerwów. Wszyst-

czerwiec 2013 | c'est La Vie | 101


| fac e t o d k u c h n i |

ko ma zaplanowane. Panuje nad sytuacją. Sprząta na bieżąco. Nie ma grama bałaganu. Tagliatelle ze szpinakiem, boczkiem i serem pleśniowym to jedno z jego ulubionych dań. Szpinak? – Uwielbiam! – mówi i cała jego twarz się śmieje. Swoje popisowe danie często przyrządza po powrocie ze szkoły. Najpierw wrzuca na rozgrzaną patelnię pokrojony boczek wędzony. Różowe kostki skwierczą smakowicie. Kiedy się wytopią, Jasiek dodaje do nich posiekane w cienkie plasterki cztery ząbki czosnku. Zapach smażonego czosnku z boczkiem działa hipnotyzująco. Teraz pora na głównego bohatera. Grudki mrożonego szpinaku w liściach lądują na rozgrzanej patelni (mogą być świeże liście szpinaku, ale czasem bywają łykowate, a dobry mrożony jest zawsze świetny! – tłumaczy swój wybór Jasiek). Robi się zielono! I bardzo smakowicie. Kiedy woda odparuje, pora na kostki sera pleśniowego. Za chwilę sos do tagliatelle będzie gotowy! Ser topi się 102 | c'est La Vie | czerwiec 2013

smakowicie w liściach szpinaku. Jeszcze tylko ostatnia próba, czy makaron jest al dente, i z szuflady dobiega powoli stukot sztućców. Odcedzony makaron ląduje na talerzach. Na nim sos i świeżo starty parmezan. I pomidorek cherry dla kontrastu. Danie wygląda pięknie i jeszcze lepiej smakuje. Zanim skończy się piosenka w radiu, wszystkie talerze są puste. Jasiek zjada talerz makaronu z wielkim apetytem. Jest zadowolony. Goście jeszcze bardziej. Są ochy i achy! I nieśmiałe dokładki. Jasiek zaczyna snuć opowieść o swoim ostatnim deserze. Przyrządził dla swojej mamy gruszki pieczone z marcepanem w cieście francuskim. Sam wszystko przygotował. – Marcepan to zmiksowane blanszowane migdały ze słodką śmietanką i skórką cytrynową – mówi, jakby to była bułka z masłem. Po chwili opowiada o truskawkach z mascarpone i czekoladą i serze kozim z karmelizowaną gruszką. Faceci w kuchni? Wiek jest bez znaczenia! Liczy się smak. ◊




Szpinak à la Jasiek

| fac e t o d k u c h n i |

składniki > makaron tagliatelle (500 g) > opakowanie szpinaku mrożonego

w liściach lub 450 g świeżego szpinaku > 250 g sera pleśniowego typu Lazur > 200 g boczku wędzonego > 4 ząbki czosnku > parmezan do starcia (opcjonalnie) przyGotowanie

zdJęcia szpinaku: shutterstock

W dużym garnku gotujemy wodę ze szczyptą soli. Boczek kroimy w kostkę. Wrzucamy na rozgrzaną patelnię i smażymy na małym ogniu, aż się trochę wytopi. Dodajemy posiekany w cienkie plasterki czosnek. Po minucie dodajemy szpinak. Jeśli mrożony, smażymy tak długo, aż odparuje woda. Świeże liście tak długo, aż zrobią się miękkie. Na koniec dodajemy grudki sera pleśniowego. Kiedy się roztopi, sos jest gotowy. Można dodać świeżego pieprzu do smaku. Uwaga z solą – ser jest słony! Sprawdzamy, czy makaron jest al dente. Jeśli tak, odcedzamy, nakładamy na talerze i polewamy sosem. Gotowe! Na koniec kilka wiórków świeżo tartego parmezanu albo listek świeżej bazylii. I przekrojony pomidorek cherry dla kontrastu.


Liski witają Świat przy norach lisów wzmożony ruch. młode od momentu, jak otworzą oczy, biegną poznawać nieznany świat


| s m a k u j e m y ż yc i e z . . . |

Młody ledwo opierzony puszczyk szykuje się do swojego pierwszego lotu.

Lato to w Lesie czas specjaLny. na świat przychodzi nowe pokoLenie zwierząt. oto maLi mieszkańcy – specjaLnie na dzień dziecka zdjęcia i tekst darek karp

czerwiec 2013 | c'est La Vie | 107


| s m a k u j e m y ż yc i e z . . . |

w czaplińcach na czubkach wielkich sosen Młode czapelki wyciągają szyje w oczekiwaniu na pożywienie.

Młoda sarenka

urodziła się w rewirze silnego kozła. JeJ matka uznała, że w tym mieJscu będzie naJbezpiecznieJ

na dzikich łąkach tętni życie. sponad wysokich traw widać czasaMi wyciągnięte szyje Młodych żurawi.

108 | c'est La Vie | czerwiec 2013



troskLiwa MaMa

samice łosia zwane klępami w obronie małych potrafią stratować każdego. mały łoś, czyli łoszak, może być spokoJny. mama czuwa


| s m a k u j e m y ż yc i e z . . . |

w gęstych trzcinach tajeMnicze ptaki zwane bąkami uczą się trudnej sztuki kaMuflażu i poruszania się w szuwarach.

Mały wystraszony zajączek nieśMiało wygląda z trawy. skoczyć czy nie skoczyć?

czerwiec 2013 | c'est La Vie | 111


| p er f ekc y j n y pa n d o m u |

Jacek Żakowski publicysta, dziennikarz, wykładowca colleGium civitas

wysłuchała Joanna Gorzelińska

Mój doM…

azyl.

Na śNiadaNie…

coś.

odkurzaM… Moje skarpetki… Biała rękaWiczka…

bałagan. biurko między mną a klawiaturą. zwykle dziurawe. lateksy pielęgniarki.

Gotuję…

na święta.

czyszczę…

kalendarz.

seGreGuję…

pomysły.

piję...

kawę.

tęskNię…

ciągle.

zBieraM...

to, co piszę.

Mój kąt… W toalecie…

gdziekolwiek. się nie dowiecie.

MaM oBsesję…

chyba nie mam.

Na oBiad…

coś się znajdzie.

celeBruję…

nie celebruję.

Nie WyoBrażaM soBie doMu Bez…

dachu.

zasypiaM…

z ulgą.

W łóżku…

112 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

miło.

zdjęcie: Joanna Gor zelińsk a

W szafie…


Obsesja? Chyba nie mam Ĺźadnej



obrazy spożywcze

blog Malezyjska artystka Hong Yi nazywana jest „malarką bez pędzla”. W swoich realizacjach często posługuje się produktami spożywczymi. Obrazy potrafi malować śladami po filiżance kawy, uderzeniami piłki koszykowej umoczonej w paście chilli, układa je też z ziaren słonecznika. Ostatnio stworzyła cykl ilustracji, posługując się jedynie jedzeniem i białym talerzem. Przez miesiąc tworzyła jeden talerzowy obraz dziennie. Powstałe pejzaże, portrety ludzi i zwierząt publikowała na swoich blogach.

www.redhongyi.com www.instagram.com/redhongyi

CZERWIEC 2013 | C'Est La VIE | 115


▲▲ „marlboro tWin toWer”. ▲ „BrzytWa ostateCzna” z 2008 roku.

pomiędzy

To monografia twórczości Sebastiana Errazuriza – jednego z najciekawszych współczesnych artystów chilijskich. Jego ironiczny i elegancki styl zjednał mu przychylność krytyki, publiczności i kolekcjonerów. „New York Times” nazwał go „humorystycznym awangardowcem”. Errazuriz zajmuje się rzeźbą, instalacją, sztuką w przestrzeni publicznej, unikatowymi książka

116 | C'est La Vie | CZeRwieC 2013

meblami, a nawet modą i projektowaniem ogrodów. Tym samym wymyka się jednoznacznym klasyfikacjom. Nie jest tylko artystą galeryjnym. Magazyn „iD” zaliczył go do grona najbardziej obiecujących designerów świata. To zgrabne poruszanie się Errazuriza między sztuką a designem jest jednym z głównych tematów książki. „The Journey of Sebastian Errazuriz”, Gestalten

▲ Wall street City, interwencja malarska – instalacja. nowy jork, 2012 rok.


PomPeje

koncentruje się na życiu codziennym w samym sercu Imperium Romanum na chwilę przed kataklizmem. Pompeje i Herkulanum, miasta w Zatoce Neapolitańskiej, zniszczone zostały przez wybuch wulkanu w roku 79. I o tym opowiada wystawa. Składa się na nią ponad 250 obiektów, niektóre z nich odkryto zupełnie niedawno, inne dobrze znamy z podręczwystawa

ników historii. Prezentowana jest biżuteria, mozaiki, meble, malarstwo ścienne, posadzki, obiekty codziennego użytku. Będzie też pokazany najsłynniejszy odlew pompejański przedstawiający psa – w chwili zasypywania wulkanicznym popiołem.

▲ portret piekarza torentiusa neo i jego żony. pompeje, lata 55–79. ◄ mozaika przedstawiająca psa na smyczy.

„Życie i śmierć w Pompejach i Herkulanum”, British Museum, Londyn. Wystawa potrwa do 29 września. Cena biletu: 15 funtów CZERWIEC 2013 | C'Est La VIE | 117


kula miejska

opowiada o najciekawszych rozwiązaniach architektonicznych ożywiających przestrzeń publiczną dużych miast świata, odległych parków narodowych i ustronnych wsi. Pokazuje różne formy interwencji artystycznych w krajobraz. Jedne z nich są na stałe, inne – czasowe i subtelnie ulotne. Łączy je nowatorskie myślenie o tym, co nazywamy przestrzenią publiczną. Doskoalbum

118 | C'est La Vie | CZeRwieC 2013

nałym przykładem jest tu projekt rzeźbiarza Kurta Perschke’a „RedBall” – to olbrzymia, czteroipółmetrowa winylowa kula napełniona powietrzem. Artysta przemierza z nią miasta świata i instaluje w najbardziej zaskakujących miejscach. Prezentowana była już m.in. w Barcelonie, Abu Dhabi, Chicago, Sydney czy Tajpej. „Going Public”, Gestalten, cena: 49,90 euro


m at e r i a ł p r o m o c y j n y

W moim samochodzie coś się popsuło. Po włączeniu silnika charczał przeraźliwe, po dłuższym naciskaniu pedału gazu silnik zaczynał wyć. Po wypróbowaniu kilku domowych środków (dłubanie w rurach szczoteczką do zębów, ustna interwencja) postanowiłam pojechać do warsztatu. Mechanik w warsztacie był chudy, wysoki, z kilkudniowym zarostem na twarzy. Patrzył jakimś załzawionym wzrokiem. Otworzył maskę samochodu, wsiadł do środka, przekręcił kluczyk. Samochód zawył przeraźliwie. Mechanik wyłączył silnik, wysiadł, kopnął w oponę i powiedział: – Ferszlus trzeba roztrajbować. Szybka ta diagnoza zaimponowała mi wprawdzie, nie mrugnęłam jednak i zapytałam: – A dlaczego? Mechanik wydawał się zaskoczony moją ciekawością, ale po pierwszym odruchu zdziwienia, które wyraziłam spojrzeniem spode łba, chrząknął i rzekł z pogardą: – Bo droselklapa tandetnie zblindowana i ryksztosuje. – Aha – powiedziałam – rozumiem! Więc gdyby droselklapa była w swoim czasie solidnie zablindowana, nie ryksztosowałaby teraz i roztrajbowanie ferszlusu byłoby zbyteczne? – Ano chyba. A teraz pufer trzeba lochować, czyli dać mu szprajc, żeby śtender udychtować. Zajrzałam pod maskę, kopnęłam oponę, pokiwałam głową i stwierdziłam: – Nawet słychać. Mechanik dość zdumiony, ale i poirytowany zapytał: – Co słychać? – Słychać, że śtender nieudychtowany. Ale przekonana jestem, że gdy pan mu da odpowiedni szprajc przez lochowanie pufra, to droselklapa zostanie zablindowana, nie będzie już więcej ryksztosować i, co za tym idzie, ferszlus będzie roztrajbowany. I zmierzyłam mechanika zimnym, bezczelnym spojrzeniem… Oczywiście większość czytelników domyśliła się, że powyższy tekst jest parafrazą słynnej „Holajzy” autorstwa J. Tuwima. Niemniej jednak przyznaję, że większość moich spotkań z pracownikami warsztatów samochodowych tak właśnie wygląda. Podejście do samochodu mam mało skomplikowane – mój samochód ma być zawsze sprawny. Nie jestem typem kobiety, która wie, jak wygląda pompa paliwowa. Nawet nie chcę tego wiedzieć – ja mam po prostu jeździć. I mam zupełnie inne hobby niż samochody.

Ostatnio, opowiadając moje przeżycia w warsztacie, usłyszałam o usłudze wynajmu długoteminowego, w ramach którego nie tylko można sfinansować zakup samochodu, lecz także wykupić opcję, dzięki której firma zewnętrzna zajmie się wszystkim, co związane jest z utrzymaniem samochodu. Z taką ofertą zapoznałam się dzięki spotkaniu z firmą Athlon Car Lease. Już po pierwszej rozmowie zorientowałam się, że firma dokładnie wie, jak cenny jest „czas” dla jej klientów. „Samochód jest narzędziem pracy – musi działać zawsze, kiedy Klient tego potrzebuje” – powiedział w czasie rozmowy Artur Sudenis, Commercial Manager firmy Athlon Car Lease. I przyznam, że to najbardziej mi się spodobało. Nie spotkałam się wcześniej z usługą wynajmu długoterminowego, dlatego podjęcie decyzji o oddaniu w obsługę Athlonowi samochodów mojej firmy postrzegałam jako eksperyment. Okazało się, że była to bardzo dobra decyzja. Całość działań związanych z naprawami samochodów na gwarancji jest realizowana przez zespół firmy Athlon Car Lease, dzięki czemu Klient nie musi się angażować w proces naprawy samochodu. Athlon Car Lease zapewnił pełną obsługę mojego samochodu od przeglądów, wymiany opon, napraw, ubezpieczenia, po pomoc w sytuacjach awaryjnych, jak np. wypadek. Dobrym rozwiązaniem była możliwość ustalenia stałej miesięcznej kwoty, w ramach której Athlon Car Lease świadczy swoje usługi, dzięki czemu nie muszę zastanawiać się, czy w razie awarii lub wypadku potrzebuję dodatkowego budżetu na pokrycie związanych z tym kosztów. Pozwoliło mi to na lepsze zaplanowanie wydatków oraz ograniczenie do minimum przykrych sytuacji wynikających z konieczności dokonania większej naprawy. A co z przedłużającymi się naprawami? Tym również zajmuje się Athlon Car Lease. Zespół tej firmy oczywiście nie ma czarodziejskiej różdżki, dzięki której część, której nie da się zdobyć szybciej niż w tydzień, pojawia się w pół godziny. Niemniej jednak wiedzą, co robić, aby Klient, którego obsługują, nie musiał się tym przejmować. M ag da R .


dUchy

to piąty studyjny album sama beama ukrywającego się pod nazwą iron & wine. łagodne, neofolkowe kompozycje o wysmakowanych brzmieniach to doskonała pozycja na letnie popołudnia w ogrodzie. płyta

iron and wine, „ghost on ghost”, 4ad/sonicrecords

figUrantka Zabawna satyra na próżniaczą klasę rządzącą. Główną bohaterką jest amerykańska senator, która zostaje panią wiceprezydent. Nowe stanowisko zupełnie mija się z jej wyobrażeniami na ten temat. Jest niebezpiecznie, wszak wiadomo powszechnie, że za mało splendoru i prestiżu łatwo może wpędzić ambitnego polityka w depresję. Główną rolę zagrała ciekawa komediowa aktorka Julia Louis-Dreyfus. DVD/serial

„figurantka”, sezon pierwszy, hbo/galapagos

debiUtantka

Zaskakujący debiut. Psychodeliczny gospel zatopiony w chórkach i harfach. BBC nazwało Mvulę skrzyżowaniem Niny Simone z Björk, a „The Guardian” ukuł nowy termin na muzykę Brytyjki – gospeldelia. Laura Mvula, dziewczyna z przedmieść Birmingham, piosenki na tę płytę napisała na laptopie, pracując jako nauczycielka w szkole średniej. płyta

laura mvula, „sing to the moon”, sony 120 | C'est La Vie | CZeRwieC 2013


W pracoWni i W galerii. rzeźba nosząca tytuł „Kobieta z chrustem”.

hiperrealizm

obejmuje grupę najważniejszych prac Rona Muecka – australijskiego rzeźbiarza specjalizującego się w nowym hiperrealizmie. Dodatkowo zaakcentowane są trzy nowe prace zamówione specjalnie na tę ekspozycję. Pokazywany jest też film dokumentujący cały proces powstawania silikonowych rzeźb i odlewów. Mueck zasłynął w latach 90. rzeźbami precyzyjnie oddającymi rzeczywistość, ale o zmienionej skali. Coś było albo niepokojąco za duże, albo intrygująco za małe – słynna rzeźba „Dead Dad” przedstawiała zmarłego ojca rzeźbiarza w skali zmniejszonej o dwie trzecie. wystawa

Fondation Cartier, Boulevard Raspail 261, Paryż. Wystawa potrwa do 29 września CZERWIEC 2013 | C'Est La VIE | 121


Views from above” Views from above” Views from above”

powrót papy

płyta tricky – ojciec trip hopu – wraca do swojej najlepszej formy z czasów debiutanckiej płyty „maxinquaye”. album pełen jest znakomitych brzmień i niecodziennych rozwiązań. a całość zbudowana jest na potędze basów.

tricky, „false idols”, sonicrecords

I w kosmosIe

Bowiemania trwa na świecie w najlepsze. Wielka monograficzna wystawa w Londynie, nowa płyta i reedycje starych. Skandal z ocenzurowaniem nowego teledysku. A w 40-lecie ukazania się jednej z najbardziej znanych płyt Bowiego wydano ją ponownie. I znowu z sukcesem. Do tego całkiem niedawno kanadyjski astronauta Chris Hadfield wykonał piosenkę Bowiego „Space Oddity”, będąc na pokładzie stacji kosmicznej, oczywiście w stanie nieważkości. Bowie emanuje nieprzerwanie. Czy podobieństwo obu okładek płyt na tej strony jest przypadkowe? Być może. album/reedycja

dawid bowie, „aladdin sane”, emi 122 | C'est La Vie | CZeRwieC 2013


widziane z góry

Malarstwo olejne, filmy, grafika, modele architektoniczne, rysunki. Pierwsze zdjęcia lotnicze i najnowsze zdjęcia satelitarne. Zdjęcia z balonów, sterowców i samolotów. Wszystko widziane z lotu ptaka. Ten niezwykły punkt widzenia jest osią całej wystawy, która opowiada o ludzkiej tęsknocie za byciem wysoko. Za fizycznym uniesieniem – jak piszą kuratorzy wystawy. Zobaczyć można m.in. prace: Georges’a Braque’a, Roberta Delaunaya i Andreasa Gurskyego. wystawa

„Views from above”, Centre Pompidou, Galerie 1, Grande Nef, Paryż. Czynna do 7 sierpnia

z d j ę c i a : m at e r i a ły p r a s o w e

na zdjęciu: margaret Bourke-white, amerykańska fotografka pracująca na dachu chrysler Building, nowy jork, 1935 rok. foto: oscar grauBner

CZERWIEC 2013 | C'Est La VIE | 123


Po ośmiu latach milczenia francuscy królowie parkietu wracają z nowym albumem. Do nagrań zaprosili artystów takich jak Pharrell Williams, Nile Rodgers, Chilly Gonzales czy Panda Bear. Jest też Giorgio Moroder – 73-letni producent epoki disco, ten sam, który stworzył legendarne „I Feel Love” Donny Summer. Co wyszło ze współpracy tak różnorodnego artystycznie towa124 | C'est La Vie | CZeRwieC 2013

rzystwa? Gwarantowany przebój lata. Już pierwszy singiel z tego albumu „Get Lucky” osiągnął pierwsze miejsca list przebojów w 57 krajach. Daft Punk bez wątpienia zagoszczą w każdej nadmorskiej smażalni czy na osiedlowej potańcówce. Stacje radiowe zarżną niejeden utwór z tej płyty. No ale taki już ich los. Daft Punk, „Random Access Memories”, Sony

z d j ę c i a : m at e r i a ły p r a s o w e

Francuski szyk

płyta


Nowy album

MySlovItz 1.577

Nowy album

MIRoSŁAW Czy˚yKIEWICz MA CHéRI

Po dwóch latach przerwy jeden z najwa˝niejszych zespołów na polskiej scenie rockowej wraca z nowym albumem. Płyta jest połàczeniem rozpoznawalnego stylu Myslovitz, pełnego energetycznych brzmieƒ z cz´sto zaskakujàcymi rozwiàzaniami aran˝acyjnymi. Jedna z najbardziej oczekiwanych premier tego roku.

Nowy album barda o najbardziej charakterystycznym m´skim głosie. Na płycie znajdziemy muzyk´ skomponowanà przez Mirka Czy˝ykiewicza do tekstów: Norwida, Szekspira, Broniewskiego, Ró˝ewicza czy Herberta. Idealne połàczenie Êwiatów poezji, muzyki i słowa.


▲ portugalski kozioł careto. ► rumuŃski diaBeł cerbul. ►► bułgarskie niedźwiedzie bubugeri.

dziki człek

Francuski fotograf Charles Fréger przez dwie zimy jeździł po Europie w poszukiwaniu wyobrażeń na temat dzikości. W 18 krajach sfotografował tradycyjne kostiumy ludowe przedstawiające kozły, jelenie, diabły i niedźwiedzie. Jak twierdzi, „wszystkie kostiumy mają pogański charakter, a w obrzędach często zwiastują śmierć”. I dodaje: „Tak, w Europie ciągle bije pierwotne serce”. wystawa

Charles Fréger, „Wilder Mann: The Image of the Savage”, galeria w butiku Hèrmes, 691 Madison Ave, Nowy Jork. Wystawa czynna do 8 czerwca 126 | C'est La Vie | CZeRwieC 2013


CZERWIEC 2013 | C'Est La VIE | 127


50 miejsc tekst małGorzata minta

w których warto jeść

128 | C'est La Vie | CzerwieC 2013


| r e s tau r ac j e ś w i ata |

◄ Bracia roca – współwłaściciele restauracji, która zajęła pierwsze miejsce w rankingu the world’s 50 Best. ▼ wnętrza restauracji el celler de can roca z girony.

Gdzie znajduje się najlepsza restauracja świata? wedłuG autorów prestiżoweGo rankinGu the world’s 50 Best restaurants należy jej szukać w hiszpańskiej Gironie

Gdzie można naprawdę smacznie zjeść?

Odpowiedzi znajdziemy w recenzjach krytyków, sugestiach znajomych gurmandzistów czy przewodnikach Michelina, wyróżniających tych najlepszych legendarnymi gwiazdkami. Ale która z tylu znakomitych restauracji zasługuje na miano najlepszej? Tu warto sięgnąć do rankingu San Pellegrino The World’s 50 Best Restaurants – zestawienia 50 najlepszych restauracji świata. Tegoroczna lista została ogłoszona 29 kwietnia podczas uroczystej ceremonii w średniowiecznych salach londyńskiego Guildhall. W y b o ry s m a k u Lista The World’s 50 Best Restaurants brytyjskiego magazynu „Restaurant” została po raz pierwszy opublikowana w 2002 roku. CzerwieC 2013 | C'est La Vie | 129


w dniu ogłoszenia tegorocznego rankingu nie brakowało emocji ▲ rene redzepi, szeF kuchni noMy w kopenhadze. ▲▲ ceremonia ogłoszenia wyników rankingu the world’s 50 Best restaurants odByła się 29 kwietnia w londynie. na górze od lewej: Bracia roca, których restauracja zajęła pierwsze Miejsce w rankingu.

130 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

Zestawienie jest przygotowywane na podstawie głosów przekazanych przez członków tzw. akademii, którą tworzą głosujący należący do 26 regionalnych lóż (każda liczy po 36 osób, łącznie z przewodniczącym). W sumie daje to grono ponad 900 ekspertów – szefów kuchni, restauratorów, krytyków oraz smakoszy odwiedzających najdalsze zakątki świata w poszukiwaniu intrygujących doznań kulinarnych. Każdy z członków akademii typuje siedem restauracji – zarówno z własnego regionu, jak i spoza niego – które odwiedził w ciągu minionych 18 miesięcy i które szczególnie zapadły mu w pamięć. Nie ma żadnych wytycznych co do oceny – liczy się po prostu wrażenie głosującego. Sposób tworzenia zestawienia sprawia, że na listę trafiają miejsca o różnorodnym charakterze z najdalszych zakątków świata – od Japonii, przez Australię, po Nowy Jork. I co

roku możliwe są przetasowania, spektakularne wzloty i... bolesne spadki. Z uwagi na skład jury, którego członkami są w przeważającej większości ludzie z branży, restauracje plasujące się na czołowych miejscach rankingu odzwierciedlają zwykle aktualne trendy panujące w światowej gastronomii, więc choćby dlatego ranking jest naprawdę ciekawy i cieszy się tak dużym zainteresowaniem. Er a Elbulli Przez kilka lat (a dokładnie w pierwszym zestawieniu z 2002 roku oraz w latach 2006–2009) pierwsze miejsce w rankingu zajmowała legendarna, nieistniejąca już restauracja ElBulli mieszcząca się w Roses w Katalonii. Szefem tutejszej kuchni był Ferran Adrià, któremu pomagał jego brat Albert. Odznaczona trzema gwiazdkami w rankingu Michelina restauracja


była uznawana za przyczółek kulinarnej awangardy. Do przygotowywania dań stosowano tu nowoczesne techniki kulinarne, w efekcie czego na półmiskach (także specjalnie projektowanych na potrzeby restauracji) pojawiały się kompozycje z jadalnych papierów, proszków, sfer i kawiorów. W lecie 2011 roku ElBulli wydało ostatnią kolację, której menu składało się z 49 pozycji, a wśród nich znalazły się m.in. bezy z małży, chipsy z oliwy, kwiatowy papier oraz zdekonstruowany klasyczny deser melba. k ata l o ń s c y b r ac i a rozbijają ba nk Po ElBulli przez trzy kolejne lata na pierwszym miejscu rankingu plasowała się inna restauracja, która wytyczyła nowy kurs w kulinarnych modach – Noma z Kopenhagi. Restauracja, której szefem kuchni jest René Redzepi, prezentuje

kuchnię regionalną w ekstremalnym wydaniu – nie ma tu „obcych” składników, takich jak, wydawałoby się obowiązkowa, oliwa z oliwek. Są za to oleje z lokalnych ziaren, owoce morza, morskie algi, grzyby i jagody (prócz korzystania z pomocy wykwalifikowanych „zbieraczy” pracownicy restauracji w poszukiwaniu nowych składników sami chodzą do lasu czy na łąkę) czy... sfermentowane mrówki, które dodają potrawom kwaskowego posmaku. W dniu ogłoszenia tegorocznego rankingu nie brakowało więc emocji – czy Noma utrzyma pierwsze miejsce i wyrówna „rekord” ElBulli? A może odda pierwsze miejsce na podium komuś innemu? A jeśli tak, to komu? W ostatnich latach w pierwszej piątce miejscami wymieniało się kilka wybitnych restauracji, z których każda ma grono oddanych fanów, faworytów było więc kilku. Czołową pięćdziesiątkę prezentowano

▲▲ nadia santini z włoskiej restauracji dal pescatore oraz massimo Bottura z restauracji osteria Francescana w Modenie.

CzerwieC 2013 | C'est La Vie | 131


| r e s tau r ac j e ś w i ata |

Każdy z członków akademii typuje siedem restauracji, które odwiedził w ciągu minionych 18 miesięcy 132 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

od końca, a napięcie rosło z każdą minutą. Gdy ogłoszono zdobywców drugiego miejsca, wszystko stało się jasne. Głosami członków akademii na pierwszym miejscu tegorocznego zestawienia 50 najlepszych restauracji świata znalazła się El Celler de Can Roca z katalońskiej Girony, za sukcesem której stoi trzech braci Roca. Za nią – kopenhaska Noma oraz Osteria Francescana z włoskiej Modeny, której szefem kuchni jest Massimo Bottura. Łącznie w pierwszej dziesiątce znalazło się osiem restauracji ze Starego Kontynentu. Najwyżej uplasowaną restauracją ze Stanów Zjednoczonych jest zajmująca w tegorocznym rankingu piąte miejsce nowojorska Eleven Madison Park, której szefem kuchni jest Daniel Humm. Drugim reprezentantem zza oceanu jest kierowany przez Alexa Atalę D.O.M. z São Paulo w Brazylii. K i e ru n e K : A m e ry K A P o ł u d n i owA ! Komentatorzy zwrócili uwagę na silną obecność restauracji z Ameryki Południowej. Jak zauważa Stefan Chomka w artykule opublikowanym

na łamach oficjalnego przewodnika towarzyszącego The World’s 5 Best Restaurants, w sumie w pierwszej pięćdziesiątce znalazło się aż sześć restauracji z tego kontynentu, podczas gdy na liście z 2006 roku była tylko jedna. Najwyżej ze wspomnianej szóstki znalazła się wymieniona już restauracja D.O.M. (szóste miejsce), a inny lokal z Ameryki Południowej, dokładnie z Peru, może się pochwalić najwyższym skokiem w górę rankingu. Jest nim Astrid y Gaston z Limy (jedną z tutejszych kreacji jest... świnka morska po pekińsku, którą w menu opisano następująco: „zmęczona tym, że jest odrzucona przez cały świat, świnka morska postanowiła przebrać się za kaczkę po pekińsku, przybrana w papryczki rocoto oraz naleśniki z fioletowej kukurydzy”). Niewątpliwie kulinaria Ameryki Południowej to coś więcej niż argentyńskie steki, fasola, kukurydza i papryczki chilli, a dostępne składniki i lokalne rośliny, wprawnie wykorzystane przez szefów kuchni, mogą być zaskoczeniem dla europejskich podniebień i fascynującą odmianą w porównaniu z tym, co oferuje bardziej dziś znana kuchnia Azji czy Europy. ◊

z d j ę c i a : m at e r i a ły p r a s o w e , © t h e w o r l d ' s 5 0 B e s t r e s ta u r a n t s s p o n s o r e d By s . p e lle g r i n o & acq ua pa n n a , a p r i l 201 3

Lista jest tworzona na podstawie głosów członków akademii, która Liczy ponad 900 osób na całym świecie.



134 | C'est La Vie | CzerwieC 2013


To miejsce zwane jesT przez niekTórych „końcem świaTa”. oficjalna nazwa To papua. ci, kTórym udało się Tam doTrzeć, mówią, że Tej wyprawy nie zapomną nigdy TeksT i zdjęcia paweł dyczewski CzerwieC 2013 | C'est La Vie | 135


WojoWnicy W tradycyJnycH STRojAcH.

dolina, którą szliśmy, otoczona była wysokimi górami. Wśród bujnej trawy trudno było odnaleźć jakikolwiek ślad drogi. Mój przewodnik Justinus nie wyglądał jednak wcale na zagubionego. Szedł pewnie i tylko momentami odwracał się, żeby spojrzeć, czy idę za nim. Za mną kroczyło jeszcze dwóch tragarzy i kucharz. Nagle Justinus zamarł w pół kroku. „Tunggu” (czekaj) – nakazał, wyciągając w moim kierunku dłoń. W oddali, tam gdzie dolina przechodziła w porośnięte lasem wzgórze, ujrzeliśmy zarys wioski i poruszenie wśród ludzi wybiegających z małej bramy. Zbliżywszy się nieco, dostrzegliśmy wojowników agresywnie nacierających na nas z włóczniami i strzałami w pełnej gotowości do wystrzału. Gdy się zbliżaliśmy, słyszeliśmy niesione przez echo ostrzegawcze okrzyki: „Dtchyouh, dtchyouh, dtchyouh-woo-ap, woo-ap, woo-r-d-a”. Wojownicy wyglądali jak z innego świata. Byli prawie nadzy. Ich lśniące ciała pomalowane były białą farbą, a twarze wysmarowane sadzą. Na głowach mieli pióropusze. Przekłute nosy przyozdobili kłami dzikich świń, a na penisy nałożyli specjalne osłony z tykwy. W miarę jak zbliżaliśmy się do wioski, ich wojownicze nastawienie malało. Okazało się, że rozpoznali Justinusa, który pochodził z tego samego plemie-

136 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

nia. Ich groźne pozy zmieniły się w szerokie uśmiechy i długie oboręczne uściski dłoni, którym wtórowało pozdrowienie: „Wah! Wah! Wah! Wah!”. Byłem uratowany. I spełniłem swoje marzenie. Znalazłem się w legendarnej dolinie Baliem. Ta j e m n i c z a k r a i n a Położona na środkowej Papui wśród gór wysokich na 5000 metrów dolina przez wieki była ukryta przed cywilizacją. Na początku lat 30. XX wieku ekscentryczny amerykański milioner zorganizował trzy wyprawy badawcze na Papuę w imieniu Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej. Dopiero podczas trzeciej ekspedycji w 1938 roku z okien nisko lecącego samolotu naukowcy dostrzegli „wielką dolinę” zamieszkaną przez tysiące tubylców. Po wybuchu drugiej wojny światowej świat o dolinie Baliem szybko zapomniał i pewnie taki stan rzeczy trwałby przez długie lata, gdyby nie wypadek samolotowy, który zdarzył się 13 maja 1945 roku. W miejscu, gdzie rozbił się samolot, nie było śladu po trzyosobowej załodze. W poszukiwaniu ocalałych pasażerów wysłano wyprawę ratunkową, w której uczestniczył amerykański dziennikarz. O dolinie dowiedział się wtedy cały świat. Długa na 80 kilometrów i szeroka na 16 kilometrów dolina położona 1600 metrów n.p.m. to miejsce zamieszkiwane przez plemiona Dani, które liczą przeszło 40 tysięcy osób i prawie 30 różnych klanów. Dolina i okoliczne góry to ich dom od niepamiętnych czasów. Pochodzenie ich języka i ich historia na zawsze pozostaną owiane tajemnicą. Prawdopodobnie dotarli na Papuę w ślad za Aborygenami. Następnie ponad 40 tysięcy lat temu byli stopniowo wypychani przez bardziej wojownicze


plemiona indoaryjskie do wyludnionych górskich dolin. Po dziś dzień do doliny Baliem i przyległych do niej terenów nie prowadzi żadna droga. Można się stąd wydostać jedynie poprzez małe lotnisko w odrapanym indonezyjskim miasteczku Wamena położonym w środkowej części doliny.

po śmieRci bliSkicH, podczAS żałoby kobieTy plemienne obRąbują Sobie pAlce.

nowi przyjaciele „Wah! Wah! Wah! Wah!” – odwzajemniłem pozdrowienie kilkunastu wojowników. Wkrótce zaprowadzono nas do wioski. Można się było tam dostać małym przejściem w płocie. Za ogrodzeniem wokół placu stało kilka chat, a przed nimi kobiety ubrane jedynie w spódnice z trawy śpiewały i kołysały biodrami na powitanie. Tylko mój przewodnik, tragarze i ja ubrani byliśmy w T-shirty, spodnie i buty. Po chwili zostaliśmy zaproszeni do dużej chaty przeznaczonej wyłącznie dla mężczyzn. Po wręczeniu obowiązkowych podarunków w postaci kilku paczek indonezyjskich papierosów, które z lubością palą Dani, zasiedliśmy dookoła ogniska i rozpoczęliśmy przyjacielską pogawędkę. „Wciąż pamiętam błyszczącego ptaka, który po raz pierwszy pojawił się nad doliną – wspominał samolot z 1938 roku jeden z nestorów plemienia. – Wtedy CzerwieC 2013 | C'est La Vie | 137


żyło się inaczej, nikt nie słyszał nawet o Indonezyjczykach, żołnierzach, szkołach, rządzie. Wioski walczyły między sobą, kradliśmy żony i świnie. Ja zabiłem przynajmniej dziesięcioro ludzi. Byłem kiedyś szanowanym wojownikiem. Teraz rząd zabrania walk. A czy w twoim kraju się walczy?”. „W pewnym sensie” – odpowiedziałem. W którymś momencie dostrzegłem, że jeden z członków plemienia nie ma kawałka palca. Widać było, że rana wciąż pozostała niezagojona. „Co się stało?” – spytałem po indonezyjsku w nadziei, że mnie zrozumie. Udało się. „Mój syn zmarł trzy 138 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

miesiące temu, ale dochodzę powoli do siebie” – odpowiedział. Widząc na mojej twarzy konsternację, mój przewodnik wyjaśnił: „Wierzymy, że gdy członek rodziny lub ważna osoba w wiosce umrze, na znak żałoby trzeba odciąć sobie kawałek palca. Indonezyjski rząd tego zabrania, ale i tak to robimy. To nasza tradycja”. Byłem wstrząśnięty. Wyobraziłem sobie ból, jaki musi powodować kamienny toporek. „Ile żon można mieć w waszej wiosce?” – spytał wódz. „W zasadzie tylko jedną” – odpowiedziałem i natychmiast dostrzegłem, jak moi nowi towarzysze podróży otwierają oczy ze zdumienia. Znów na pomoc przyszedł mój przewodnik. Okazało się, że Dani wierzą, że po urodzeniu dziecka kobieta nie może współżyć z mężem przez od dwóch do pięciu lat, w przeciwnym razie straciłaby pokarm, a to z kolei skutkowałoby śmiercią


◄ Horim – TRAdycyjnA ozdobA z TykWy nA peniSA – jeST Symbolem ATRAkcyjności WojoWnikA. ▼▼ pRAdAWni pRzodkoWie są mumifikowani. SzcząTki WieSzA Się pod STRzecHą i konSeRWuje dymem.

Po dziś dzień do doliny Baliem nie prowadzi żadna droga dziecka. Mężczyźni, jak to mężczyźni, znaleźli rozwiązanie problemu – poligamia. Pierwszą żonę można kupić za małą świnię, drugą – za trochę większą, kolejne – za więcej żywego inwentarza. W czasie naszych męskich rozmów kobiety odkryły na podwórzu dużą dymiącą dziurę w ziemi. To oznaczało, że obiad gotowy. Słodkie ziemniaki pieczone w ziemi na gorących kamieniach podgrzanych uprzednio w ogniu paleniska były naprawdę pyszne. To codzienny posiłek Papuasów. Bataty stanowią ponad 80 procent tutejszej diety. Pozostałe 20 procent to warzywa

i prosięta pieczone na specjalne okazje. Po obiedzie wróciliśmy do męskiej chaty. Śpiewy i opowieści rozpoczęły się teraz na dobre. Grubo po północy wódz powiedział: „Będziesz nazywał się Mabel. Nazwiemy cię imieniem Dani. Staniesz się jednym z nas”. Nie wiedziałem, czy powinienem się cieszyć, czy płakać. Zerknąłem na mojego przewodnika. Justinus, wyczuCzerwieC 2013 | C'est La Vie | 139


wając moje zaniepokojenie, szepnął: „Wstąpienie do naszego plemienia to dla ciebie wielki zaszczyt. Musisz się zgodzić. Nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałem, a przyprowadziłem tu już kilkoro białych ludzi”. „A więc Mabel. Podoba mi się” – powiedziałem z uśmiechem. I n I c j ac j a Wcześnie rano obudził mnie wódz klanu. „Jesteś gotów, Mabel?”. „Tak, zróbmy to”. W chacie przeznaczonej do ceremonii wódz zdjął ze mnie ubrania, a popiołem z wczorajszego nocnego ogniska pomalował moją twarz i resztę ciała. Nałożył mi na włosy świński tłuszcz. Do szyi przywiązał pióra i inne ozdoby. Nadeszła chwila prawdy. Wódz wyciągnął osłonkę z tykwy. Kazał mi stać spokojnie, a sam bezceremonialnie umieścił w niej mojego penisa. Przywiązał mi sznurek do genitaliów, żeby osłonka nie odpadła, i zabezpieczył całą konstrukcję, wpychając do środka dodatkową chusteczkę. Gdy spytałem, jakie znaczenie religijne mają te typowo męskie ozdoby, wyjaśnił: „Po prostu nasze kobiety na to lecą”. I wtedy doznałem olśnienia. Bez względu na kulturę, religię i moment historii mężczyźni zawsze myślą, że rozmiar ma znaczenie. Moje spostrzeżenie wywołało śmiech tubylców. Tę uni140 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

AUTOR tekstu po ceremonii przyjęcia do plemienia.

wersalną prawdę łatwo zrozumieć mimo barier kulturowych. Kilka dni później, gdy zbierałem się do wyjazdu, cała wioska przyszła mnie pożegnać. „Koniecznie do nas wróć, Mabel. Jesteś teraz najbielszym Dani na świecie. Chcemy pokazać cię sąsiadom” – powiedział wódz. Byłem wzruszony. Wrócę tam na pewno. „Wah! Wah! Wah! Wah!”. ◊


„Pięknie, gościnnie, z sercem i klasą. Bardzo dziękujemy i szczerze podziwiamy.” Magdalena, Maciej, Filip

Palac w Nakle Bed & Breakfast

Nak o 74, Lelów 602 309 120 marzennareyher@gmail.com www.naklofoundation.org


Kapsztad Słońce tu świeci jaśniej, kolory Są żywSze, a zapach kwiatów bardziej intenSywny. w ciągu jednego popołudnia można zwiedzić winnicę, podglądać gepardy i kąpać Się w morzu z pingwinami. drugiego takiego miaSta po proStu nie ma tekst Magdalena Micuła, SergiuSz Pinkwart ⁄⁄ zdjęcia bart Pogoda



JeSt ciePły letni wieczór. Na szczycie łagodnego pagórka, który wznosi się w centrum uniwersyteckiej dzielnicy Green Point, leniwie przechadzają się pary z koszami piknikowymi. Rozkładają na trawie kraciaste pledy, odkorkowują butelki rubinowego shiraz i wciągają w płuca aromatyczne powietrze, w którym woń kwiatów z pobliskich ogrodów przełamuje się z lekko słonym zapachem oceanu. Na północy widzimy migoczące czerwienią skały górującej nad miastem Lwiej Głowy, a dalej charakterystyczny cień wysokiej na kilometr, a płaskiej jak... stół Góry Stołowej. Na wschód i zachód na pierwszym planie pod naszymi stopami rozciągają się dachy trzymilionowej metropolii, z dominantą wielkiego stadionu piłkarskiego wybudowanego z okazji mundialu 2010. A na południe wzrok ucieka w bezbrzeżny błękit oceanu. Niecałe cztery tysiące kilometrów stąd jest skuta lodem Antarktyda, ale Kapsztad dzięki korzystnemu układowi oceanicznych prądów może się cieszyć klimatem porównywalnym do krajów

144 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

śródziemnomorskich południa Europy. Łagodne, bezśnieżne zimy i słoneczne, ale niezbyt upalne lata dają nam niezły pogląd na to, co mieli Adam i Ewa. Bo raj jest właśnie tu. A właściwie – był... Trzeba się spieszyć, bo Republika Południowej Afryki zmienia się politycznie, gospodarczo i społecznie. Jeszcze 20–30 lat temu krajem tym straszono niegrzeczne dzieci. W rasistowskim systemie apartheidu, jaki tu panował, biała mniejszość miała wszelkie prawa, a upominający się o godne życie rdzenni mieszkańcy tej ziemi byli obywatelami drugiej kategorii. Do roli moralnego przywódcy wszystkich uciśnionych wyrósł Nelson Mandela. Od 1996 roku RPA ma już nową konstytucję, która gwarantuje wszystkim obywatelom równe prawa. Ale nie wszyscy są z tego powodu szczęśliwi. Jak w EuropiE Spacerując po historycznym centrum Kapsztadu – portowej dzielnicy Waterfront – trudno oprzeć się wrażeniu, że jesteśmy w tętniącym życiem,

▲ Z wZnosZącej się na kilometr powyżej oceanu góry StołoweJ roZciąga się najpiękniejsZa panorama kapsZtadu. ► w afryce południowej kolory są bardZiej intensywne niż gdZiekolwiek indZiej na świecie.


Kapsztad nie przypomina żadnej z metropolii afrykańskich CzerwieC 2013 | C'est La Vie | 145


| s m a k i p o d r óż y |

ulicZne Stragany zuluSów kusZą ręcZnie robioną biżuterią i oryginalnymi pamiątkami Z barwnych koralików.

146 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

bogatym mieście na południu Europy. Kapsztad na pewno nie przypomina żadnej z metropolii afrykańskich. Znajdziemy tu świetnie zachowane wiktoriańskie budynki, nowoczesne centra handlowe, restauracje, w których podają bajecznie przyrządzoną, a niespotykaną gdzie indziej rybę kingklip, smakowitą zupę na płetwie rekina lub (brzmi to strasznie, ale wybornie smakuje) nóżkach żółwia morskiego. Koniecznie też trzeba spróbować ogona krokodyla, który smakuje niczym połączenie krewetki i kurczaka. Nie polecamy za to mięsa strusia. Kiedyś, gdy nie znano lodówek, suszono je na słońcu i zabierano ze sobą w długą podróż. Jest z pewnością pożywne, ale za to suche i łykowate. Zmiękczyć je może jedynie cudowne miejscowe wino. W okolicy Kapsztadu jest ponad 300 winnic, a w samym obrębie miasta trzeba odwiedzić co najmniej trzy: Małą Konstancję – rewelacyjne są tu wszystkie wina shiraz, pinotage i sauvignon. W Dużej Konstancji wina mają nieco gorszą renomę (i znacznie niższą cenę), ale wciąż górują nad produktami znanymi nam ze sklepowych półek. Wreszcie Buitenwerwachting,

turyści pod budynkiem MuzeuM i PlanetariuM.

◄ nowocZesne centruM kapsZtadu to metropolia w Zachodnim stylu. ► Plaża boulderS koło simon’s town to królestwo pingwinów prZylądkowych.


której smakowite białe wina rekompensują trud wymówienia nazwy winnicy. Tradycje winiarskie regionu sięgają końca XVII wieku, gdy pierwszym gubernatorem mianowano Simona van der Stela. Jego pomnik wznosi się w centrum Kapsztadu i zapewne budził przez lata apartheidu mieszane uczucia białych Afrykanerów. Simon był bowiem... Mulatem. Co nie przeszkodziło mu w XVII wieku w karierze (dwa wieki później byłby z tym problem). To on sprowadził do Afryki Południowej szczepy winorośli i założył pierwsze winnice. Mieszkał w Małej Konstancji, ale założył też otoczone winnicami miasteczko nazwane od jego nazwiska Stellenbosch, a także Simon’s Town. Ulicą Długą (Long Street) idziemy w stronę XIX-wiecznego ratusza – jednego z najwspanialszych budynków epoki wiktoriańskiej. Wokół budynki jak z londyńskiego Mayfair. Nic dziwnego. Od 1806 roku RPA (wtedy nazywana Krajem Przylądkowym) należała do Wielkiej Brytanii. Do dziś, choć niepodległość odzyskała po dwóch krwawych wojnach, w 1910 roku, jest członkiem Wspólnoty Brytyjskiej. Po całym dniu zwiedzania mamy ochotę na kąpiel w oceanie. Najlepsze plaże, przypominające nieco nasze bałtyckie, są na zachodnim wybrzeżu, kilkadziesiąt kilometrów od miasta. Ale temperatura wody także jest „bałtycka” – ledwie 18 stopni. Mieszkańcy miasta najchętniej wylegują się na plaży Clifton. To niewielka zatoczka, w której zatrzymywały się statki płynące z Europy do Indii, by przeczekać sztormową pogodę. Gdy patrzymy w turkusowe wody oceanu, za plecami mamy strome wzgórza, na których wśród tropikalnej zieleni ukryły się wille milionerów. CzerwieC 2013 | C'est La Vie | 147


| s m a k i p o d r óż y |

temperatura wody jest „bałtycka” – ledwie 18 stopni

mocny wiatr w stylu atlantyku i oceanu indyjskiego sprawia, że okolice kapsZtadu to dla windSurferów jedno Z najlepsZych miejsc na świecie.

148 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

Miasto pingwinów Dzwoni telefon. To znajomi, z którymi byliśmy umówieni na przyszły tydzień. Nalegają, żebyśmy jeszcze dziś przyjechali do nich do Simon’s Town. Podobno do zatoki przed oknami ich domku wpłynęła para wielorybów na gody. Rzecz warta obejrzenia! Wynajętym samochodem jedziemy na północny wschód, wzdłuż wybrzeża. Ruch jest lewostronny, więc wymaga od Europejczyków skupienia i uwagi. I całe szczęście, że nie rozluźniłem się i nie podziwiałem bajecznych widoków. Niedaleko Simon’s Town przed maską samochodu na ulicę wtargnęło stado... pingwinów. Ostro naciskam na hamulec i zatrzymuję się tuż przed przejściem dla pieszych. Przecieramy oczy ze zdumienia. Półmetrowej wysokości ptaki, kiwając się z boku na bok, truchtają karnym rządkiem jeden za drugim, przechodząc grzecznie po... pasach. Dowódca czarno-białego oddziału stoi na środku jezdni i czujnie rozgląda się w prawo i w lewo, czy

nie nadjeżdża jakaś ciężarówka. Wszystko trwa kilkanaście sekund i zanim zdążymy wyciągnąć aparat fotograficzny z plecaka, ptaki znikają w zaroślach. „Pingwiny? – znajomi Afrykanerzy wzdychają znacząco. – To prawdziwe utrapienie. Są pod ochroną i zachowują się, jakby dobrze wiedziały, że są bezkarne. Wdzierają się do ogródków, bezceremonialnie pustoszą grządki. Można je znaleźć rankiem, jak bujają się w hamaku, wylegują na leżakach, a raz mały pingwin wyskoczył nam z lodówki, w której się zatrzasnął”. Co innego wieloryby. Te budzą sympatię, a przybrzeżne wody, obfitujące w pożywienie, traktują jak dom schadzek. Gody mogą trwać nawet trzy dni, a największe ssaki na kuli ziemskiej czulą się do siebie, nie zwracając uwagi na obserwujących je z oddali ludzi. Gdy nocą otwieramy okno, słyszymy niedające się porównać z niczym innym dźwięki. To śpiew wielorybów. Przyroda daje nam najpiękniejszą lekcję muzyki... ◊


▼ południowy kraniec afryki. cZtery tysiące kilometrów dalej ZacZyna się lodowa pustynia antarktydy. ▼▼ adderley Street – historycZne centrum świata. tu od XVi wieku marynarZe trafiali w posZukiwaniu roZrywki.

zeStaw obowiązkowy

> Souveniry Pamiątki warto kupować nie na bazarach w samym Kapsztadzie, ale w okolicznych miejscowościach, najlepiej bezpośrednio od handlarzy na ulicy. Oprócz afrykańskich figurek z drewna hebanowego typowym souvenirem z RPA są misternie malowane strusie jaja czy wykonane z doskonałej jakości materiałów, barwne bawełniane koszule.

> waterfront Dawna dzielnica portowa, do niedawna niebezpieczna, dziś jest nowoczesnym kompleksem handlowo-rozrywkowym. Mieszkańcy uważają, że choć można tu zjeść smacznie, to w wielu lokalach zdzierają skórę. Sami wybierają np. Arnold’s na Kloof Street, gdzie warto skusić się na filet lub wołowinę z grzybami, ale podają też strusia czy krokodyla.

> South african MuSeuM i PlanetariuM Kolory obrazów z kolekcji południowoafrykańskiej sztuki w South African Museum są zupełnie inne niż te, które znamy z europejskich galerii. Warto też wybrać się do planetarium, bo obserwowanie nieba znad południowej półkuli jest dla Europejczyków niczym poznawanie zupełnie innego, nieznanego wszechświata.

> Przylądek dobreJ nadziei Ten skalisty kraniec Afryki to jedno z najpiękniejszych i... najbardziej wietrznych miejsc na świecie. Za przylądkiem znajduje się cicha zatoka z piękną plażą i przejrzystą wodą. Utworzono tu rezerwat, Park Narodowy Góry Stołowej, a nad samym brzegiem oceanu stoi wysoka XIX-wieczna latarnia morska często tonąca w chmurach.

> StellenboSch Miasteczko uniwersyteckie usytuowane 50 km na wschód od Kapsztadu. Już w XVII wieku zasadzono tu pierwsze szczepy winne. Dziś ten region z dolinami Stellenbosch, Paarl i Franschhoek to centrum przemysłu winiarskiego w Afryce Południowej. Dobrą renomę mają zwłaszcza tutejsze wina ze szczepu cabernet sauvignon.

> hout bay Górskimi drogami z Kapsztadu jedzie się tu około 20 minut. Ale warto. W niedużych knajpkach przy porcie rybackim świeże, doskonale przyrządzone ryby i owoce morza smakują jak nigdzie indziej. Do Hout Bay przyjeżdżają także surferzy z całego świata, chcąc ujarzmić osiągające nawet 6 metrów fale (odbywają się tu zawody Red Bull Big Wave).

CzerwieC 2013 | C'est La Vie | 149



boli | ER OT Y K A |

Modny piercing nie

KOlczYKOwAniE jEsT jEdną z nAjsTARszYch fORm OzdAbiAniA ciAłA. dAwniEj służYłO pOdKREślEniu sTATusu spOłEcznEgO lub miAłO pOmAgAć w KOnTAKTAch z bOgAmi. A dziś?

TEKsT AdAm GutOwski/HOrn & mOre

OkOłO 2000 rOku p.n.e. pojawił się w Chinach. Kolczykowano różne części ciała. W starożytnym Egipcie przekłuty pępek świadczył o boskim pochodzeniu i był przywilejem członków rodu faraonów. Bogaci Rzymianie przekłuwali uszy, by podkreślić swój status społeczny, zaś wojownicy – sutki, by zademonstrować męstwo i odwagę.

Aztekowie i Majowie przekłuwali dolną wargę i umieszczali w niej złote krążki, a wyżsi rangą kapłani przekłuwali język, co ułatwiało im komunikację z bogami. W wiktoriańskiej Anglii członkowie rodziny królewskiej i przedstawiciele arystokracji przekłuwali sutki i genitalia – podobno nazwa męskiego kolczyka Prince Albert wzięła się od męża królowej Wiktorii, który jako pierwszy zrobił sobie kolczyk pomagający utrzymywać przyrodzenie w ryzach, co wcale nie

czerwiec 2013 | c'est La Vie | 151


| Er ot y k a |

było łatwe w czasach, gdy panowie nosili obcisłe rajtki. Dzisiaj piercing wykorzystywany jest przez wszystkie grupy społeczne i przybiera rozmaite formy. Bogate kobiety noszą brylantowe kolczyki. Kontestująca młodzież przekłuwa sobie języki, wargi, policzki, łuki brwiowe. Miłośnicy mocniejszych wrażeń, bez względu na pochodzenie i wiek, przekłuwają pępek i sutki. Hardcore’owcy zdecydowanie schodzą poniżej pasa, ale nie będziemy zaglądać im w majtki, bo to zbyt intymne i zbyt bolesne. Wiedzieliście, że łechtaczkę można przebić centralnie, poziomo lub pionowo, można kolczykować wargi sromowe wewnętrzne lub zewnętrzne, cewkę moczową, a penis może być

Piercing modowy to biżuteria, która nie przynależy do świata sado-maso, a jest jedynie nim inspirowana

przebijany na całej długości, można wstawiać w niego implanty, a nawet go przepołowić? Dziękuję, nie skorzystam. Zdecydowanie wolę skupić się na piercingu, który nie jest okupiony bólem, który daje czystą przyjemność, którym można pochwalić się w biały dzień całemu światu. Kręci mnie piercing modowy, czyli biżuteria, która nie przynależy do świata sado-maso, a jest jedynie nim inspirowana. Oczywiście nie znajdziemy jej w salonach jubilerskich, lecz w najmodniejszych butikach i concept store’ach, bo tylko do nich trafia biżuteria prezentowana na pokazach mody. Jest to biżuteria sztuczna, ale jej atutem jest to, że jest zgodna z bieżącymi trendami. Szkoda, że język polski nieco dewaluuje jej znaczenie. Angielskie „costume jewellery” dużo lepiej opisuje moc sztucznej biżuterii – określenie wywodzi się z początku XX wieku, kiedy to słowem „costume” określano dzisiejszy „outfit”, a sztuczna biżuteria miała w łatwy i tani sposób dopełniać coraz częściej zmieniane przez kobiety zestawy ubrań do pracy, na weekend i na wieczorne wyjścia. Największą propagatorką costume jewellery była Coco Chanel, a w jej ślady poszli wszyscy najsłynniejsi projektanci. Choć o wartości biżuterii sztucznej nie decydują kruszce i kamienie, trafia ona do muzeów i na aukcje. Ceni się ją za design! Po nowe kolekcje ustawiają się kolejki, a fashionistki na całym świecie polują na spatynowane vintage’owe perełki z minionych sezonów. Wybaczcie, ale jako miłośnik mody musiałem podbić wartość niezbyt fortunnie po polsku określanej biżuterii sztucznej. Sam częściej nazywam ją biżuterią modową, ale wracamy do tematu. Ucieczk a od ba na łU Mówiłem już, że lubię biżuterię, która pomaga kreować trochę ostrzejszy look. Łańcuchy, ćwieki i piercingowe obręcze od lat inspirują projek-

Łańcuchy, ćwieki i piercingowe obręcze od wielu lat inspirują projektantów.

152 | C'est La Vie | CzerwieC 2013


z d j ę c i a : m at e r i a ły p r a s o w e

| Er ot y k a |

tantów. Jedni w swych kolekcjach nawiązują do mrocznego świata sado-maso, inni do subkultury punk, jeszcze inni wykorzystują oba te źródła inspiracji jednocześnie. Wszystkie stylizacje łączy jedno – chodzi o to, by uciec od banału. Dzisiejsza moda nie znosi idealnego koordynowania ubrań i dodatków. Nienagannym komplecikom projektanci zdecydowanie mówią „nie!”. A do przełamywania schematów najlepiej służą im ostre wyraziste elementy. Pamiętacie widowiskowe kolczyki do nosa z poprzedniej kolekcji haute couture Givenchy? Brytyjska projektantka biżuterii Mawi w jednej ze swoich linii od zawsze wykorzystuje łańcu-

chy, ćwieki i żyletki, ale nie zawsze da się je dostrzec na pierwszy rzut oka, gdyż łączy je z widowiskowymi kryształami Swarovskiego. Jej spektakularne kolie, bransolety i kolczyki podbijają salony, a ich właścicielki często nie są nawet świadome źródła inspiracji. W ten sposób realizuje się wizja współczesnej mody, która polega na niepoprawnym budowaniu poprawnych zestawów (oczywiście przy zastrzeżeniu, że poprawny równa się intrygujący). Tę ideę idealnie ilustruje ostatnia kolekcja biżuterii J.P. Gaultiera. Znajdziemy w niej elementy inspirowane burleską, np. kolczyki wywołujące skojarzenia, że można by je nosić w sutkach. Są naszyjniki całe skomponowane z piercingowych kółek, a nawet kolczyki sprawiające wrażenie, że aby je założyć, trzeba poprzekłuwać uszy od dołu do góry. Jest ostro i jest seks. Ale dzięki modowej biżuterii można też wykreować supertrendy look. I co najważniejsze, nie trzeba cierpieć. ◊ czerwiec 2013 | c'est La Vie | 153



WŁAdzę PRzejMUjĄ czteRY ŻYWiOŁY! WYBieRz teN, ktÓRY PAsUje dO cieBie NAjBARdziej, A tWÓj stYL NABieRze MOcY! tekst AśkA ciesielskA ⁄⁄ zdjęcie OlenA chernenkO/Getty imAGes/FPm


kopertówka, Zilla/luisaviaroma.com

ognisty temperament najlepiej podkreślą odmiany pomarańczu i czerwieni. Eksperymentuj, wybierając tkaniny od matu po elektryzujący błysk. Lakierowane akcesoria dopełnią dynamizm twojego charakteru i wyeksponują jego zalety. ◊

156 | C'est La Vie | CzerwieC 2013


| m o da |

1. marynarka, Mango/mango.com / 2. naszyjnik, Kenneth Jay Lane/net-a-porter.com / 3. bransoletka, Topshop/topshop.com / 4. kopert贸wka, Be My Lilou/lilou.com / 5. szpilki, Casadei/shoeflada.pl / 6. szorty, Valentino/moliera2.com czerwiec 2013 | c'est La Vie | 157


bransoletka, Bottega Veneta/vitkac.com

wielowarstwowe przezroczystości oraz liczne prześwity. Ulotność jest podstawową cechą wyróżniającą. Kolorystyka mocno osadzona w chłodnych barwach, ale materiały nadrabiają delikatnością. Tylko mocniejszymi dodatkami można uzyskać stuprocentowe uziemienie. ◊ Połamane formy,

158 | C'est La Vie | CzerwieC 2013


| m o da |

1. kopertówka, UFUFU by Katarzyna Kmiecik/mostrami.pl / 2. bluzka, Polygon/mostrami.pl / 3. sukienka, Richard Nicoll/net-a-porter.com / 4. bransoletka, Lilou/lilou.com / 5. kołnierzyk, Karl/net-a-porter.com / 6. sandałki, Pierre Hardy/hornandmore.pl czerwiec 2013 | c'est La Vie | 159


Prawdziwą naturę tego żywiołu wydobywają ubrania pokryte metaliczną powłoką. Przy pierwszym kontakcie mocno orzeźwiające, nadrabiają szlachetnością użytych materiałów. Za to w akcesoriach pokrytych totalnie lustrzanym błyskiem można się przejrzeć jak w niezmąconej tafli wody. ◊

1. pierścionek, CK/swiss.com.pl / 2. szpilki, MCQ Alexander McQueen/bootiquerie.com / 3. płaszcz, Burberry Prorsum/mytheresa.com / 4. spódnica, Alice+Olivia/mytheresa.com 160 | C'est La Vie | CzerwieC 2013


WARSZAWA GALERIA MOKOTÓW WARSZAWA KLIF POZNAŃ STARY BROWAR KATOWICE SILESIA CITY CENTER WROCŁAW RENOMA

FURLA.COM


torebka, Etro/luisaviaroma.com

Drewno, ciężkie k amienie i skóra to tajemna broń, jeśli charakter Ziemi nawiązuje do ciebie. Niebanalny rozbłysk otrzymasz, wybierając kolory ocierające się o wulkaniczną lawę. Wskazanym dopełnieniem będą elementy skórzane rozgrzewające jak pustynny piasek. ◊

162 | C'est La Vie | CzerwieC 2013


z d j ę c i a : M at e r i a ły p r a s o w e

| m o da |

1. sukienka, Matthew Williamson/net-a-porter.com / 2. klipsy, Marni/franka.pl / 3. bransoleta, Ashley Pittman/net-a-porter.com / 4. bransoletka, Lilou/lilou.pl / 5. koturny, Casadei/shoeflada.pl / 6. szorty, Zara/zara.com czerwiec 2013 | c'est La Vie | 163


Ania Kuczyńska

Obsypana złOtem

MINIMALISTKA, ESTETKA, ALE PRZEDE WSZYSTKIM KOBIETA SPEŁNIONA JAKO MATKA I PROJEKTANTKA. NAM ZDRADZA SWOJE ŻYCIODAJNE ŹRÓDŁA TEKST aśka Ciesielska


| m o da |

AbsolwentkA prestiżowych

uczelni: Accademii Koefia w Rzymie oraz Esmod w Paryżu. Laureatka wielu prestiżowych nagród, zapraszana do różnorodnych projektów, m.in. Ania Kuczyńska dla polskiej prezydencji, Ania Kuczyńska dla Deutsche Banku, Ania Kuczyńska dla Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Jej kolekcje cieszą się światowym zainteresowaniem. Prestiżowe portale, typu style.com i vogue.uk, nazwały ją kreatorka nadzieją Wschodu. AniA KuczyńsKA stworzyŁA jedną Inspiracją z nAjbArdziej najnowszej kolekcji rozpoznAwAlnych Gold Dust Woman i niezAleŻnych mAreK w polsce S/S 2013 jest przełom lat 70. i 80., głos Stevie’ego Nicksa oraz muzyka Fleetwood Mac. Muzami tej kolekcji są Anjelica Huston i Jack Nicholson. Całość jest hołdem dla charyzmatycznej kobiecości, która uwodzi elegancką nonszalancją. ◊

czerwiec 2013 | c'est La Vie | 165


| M o Da |

Moda jest dla mnie... ...wieczną inspiracją, życiem, zabawą, pracą.

Na co dzień towarzyszy mi zapach... ...Eau du Soir Sisleya.

Moja marka jest... ...charakteryzowana jako ozdobny minimalizm. Myślę, że jest kobieca, dopasowana do współczesnego rytmu życia kobiet.

Jeśli moje życie byłoby warzywem, byłby to... ...ziemniak. Ziemniaki pochodzą z ameryki Południowej, jest ich około 50 rodzajów, mają różne kolory i smaki, są też mocno zakorzenione w kulturze kuchni polskiej.

Gdybym nie była projektantką, byłabym... ...projektowanie jest moją pasją, lubię projektować wnętrza i meble. Jako projektantka jestem... ...sobą. Pewnego dnia chciałabym spotkać... ...Miesa van der Rohe’a, Chanel, Schiaparelli, Dianę Vreeland (2), Helmuta Newtona (3). Postaci, które mnie fascynują, dawno odeszły, współcześnie inspirują mnie pisarze: Michel Houellebecq, Mario Vargas Llosa. Podobają mi się wyraźne postaci, bohaterowie wykraczający poza granice swoich czasów i miejsc, w których tworzą. Moje życie smakuje jak... ...poranne espresso.

Ulubione miejsce w moim świecie to... ...mój dom – moje epicentrum, oraz Sycylia – moja życiodajna kraina. Kiedy podróżuję, zawsze mam przy sobie... ...książkę, notatnik, ołówek. Ulubiony drink... ...pisco sour. Ulubione danie... ...carpaccio. Lubię... ...czytać, bawić się, jeść, projektować! Kiedy mam wolny czas, zawsze... ...lubię go organizować, odwiedzać miejsca i ludzi, którzy mnie inspirują i cieszą. Mając do wyboru jedną rzecz do zabrania na bezludną wyspę, wzięłabym... ...pióro.

3.

166 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

1.

2.

Z D j ę C i a : J a k u b P i e ś n i a r e k , m at e r i a ły P r a s o w e , D i a n a V r e e l a n D e s tat e , k a r o l G ryG o r u k

Ulubiona rzecz z kolekcji... ...każda kolekcja ma swojego faworyta. Z wiosenno-letniej kolekcji Gold Dust Woman lubię sukienkę Stevie Nicks (1).


Sexy ople love sexy objects

NAJBARDZIEJ ZMYSŁOWY CONCEPT STORE W WARSZAWIE

ul. Chopina 5B Warszawa w w w. h o r n a n d m o r e . c o m


bomber

Kurtka kojarzona tylko ze sportowym stylem od dziś zmienia swój charakter! Błyszcząca metalicznym połyskiem czy z matowej skóry nokautuje klasyczne marynarki! burberry Prorsum

zdjęcia: Ima x tree/Free

TEksT aśka cIesIelska

Bomber

moda męska BaRdzo odWażNiE WEszŁa W NoWY sEzoN! NiE PRzEGaP NajWażNiEjszYcH TRENdóW i uzuPEŁNij sWoją szafę o HiTY TEGo laTa


| M O DA |

tommy hilfiger

k amuflaż

Motyw inspirowany militarną odzieżą to hit tego sezonu! Pojawia się właściwie na każdej części garderoby. Jeśli chcesz poczuć się jak współczesny wojownik, to trend specjalnie dla ciebie! DrieS Van noten

Neon

Szorty

Spotykają się z coraz większym uznaniem wśród mężczyzn pod jednym warunkiem: że nie przekraczają bezpiecznej granicy kolan.

Nadruk

Kamuflaż

Paul Smith

Szorty

Garnitur garnitur

Dla jego fanów dobra wiadomość – nawet latem nie kończy się na niego sezon, ale zamiast czerni wybieraj total look w mocnym kolorze!

neon

Nie lubisz nudy? Baw się kolorami! Im więcej barwnych plam, tym lepiej! Tego lata będzie się działo!

SalVatore ferragamo

naDruk

W tym sezonie malarskie printy przeniosły się prosto z galerii na najmodniejsze męskie ubrania! Postaw na jeden mocny akcent, aby wyjść na prawdziwego miłośnika sztuki! giVenchy

czerwiec 2013 | c'est La Vie | 169


| f eL i e to n |

Lekcja stylu według Chanel

ewa kozieja Polka w londynie. Z wyksZtałcenia historyk sZtuki, Z Zamiłowania Fashionistka. dla nas odkrywa tajemnice modowych trendów

170 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

mnie lekko nonszalanckiej, wręcz męskiej w swych pidżamowych Londyn – z całym swoim koLorytem uLicy, projektach. Udowodniła, iż połączenie odważnego stylu przy użypunkt starcia niemal wszystkich narodowociu szlachetnej wełny, koronki i jedwabiu da efekt powszechnie ści i kultur. Nie ma drugiego takiego miejsca pożądany. Ciekawe, że to właśnie ci młodzi ludzie zmieniają obecna świecie… Każdy znajdzie tu coś dla siebie ną modę, w której każda z nas znajduje coś dla siebie, nie obawia– koneserzy sztuki, muzyki, kuchni, a przede jąc się, że tracimy w tym szaleństwie nowoczesnych konstrukcji wszystkim mody przez duże M. i kolorów swoją kobiecość… To także chyba znak naszych czasów. Londyński Fashion Week stał się zdecydowanie najważniejszym punktem w kalenda- Chcemy się wyróżniać, być zauważalne, nie rezygnując jednocześnie z klasyki wzornictwa minionych lat. A to właśnie znajdujemy rzu wszystkich projektantów oraz edytorów. w tych młodych talentach! I od razu chce się przywołać słynną Punktem wyjścia do całego zamieszania stało Coco Chanel – uosobienie stylu, który wciąż uznawany jest się nowe pokolenie projektantów brytyjskich, za wzór do naśladowania! Ona z łatwością odnalazłaby się w tym którzy ostatnio zabłysnęli swoimi świeżymi, niebanalnymi pomysłami. Jonathan Saunders, gronie młodego pokolenia, bo przecież sama była prekursorem wszystkiego, co inne, nowe. Eksperymentowała, mając w sobie Mary Katrantzou, Christopher Kane, Nichowiele odwagi i szaleństwa w czasach konserwatywnych ram tamlas Kirkwood, Justin Thornton i Thea Bregzzi tych lat. To przecież Chanel jako pierwsza przekonała kobiety do – to najgorętsze nazwiska ostatnich sezonów. Wszystkich łączy wspólna cecha – szkoła Cen- „męskiego looku”, nowych, dżersejowych tkanin, innowacyjnego koloru i sztucznej biżuterii, zachowując jednocześnie coś, co nie tral St. Martins, mekka najlepszego designu, przeminęło w modzie do dziś – klasykę stylu! o której ukończeniu marzy niemal każdy Dzisiejsi młodzi projektanci zachowują doskoprzyszły projektant. nałą równowagę między tym, co nowe i ekstraZnamienne, iż grupa ta to waganckie, a tym, co klasyczne. Kiedy widzę bliscy sobie przyjaciele, a jedCoCo ChaneL moje przyjaciółki podczas naszych spotkań, nak każdy z nich wypracował Z pewnością świetza każdym razem podziwiamy nawzajem własny, niepowtarzalny styl. nie odnalaZłaby się w Gronie dZisiejsZych swoje nowe odkrycia modowe. Zawsze jest To dzięki Mary Katrantzou młodych projektantów. w nich „coś” zaskakującego: leopardowy kobiety pokochały print. Jej to prZecież ona była mistrZynią łącZenia awanprint marynarki i butów z najnowszej koostatnia kolekcja z nadrukami Gardy Z tym, co niGdy lekcji Stelli, klasyczna spódnica w stylu new znaczków to sentymentalny nie prZemija – klasyką look z nadrukiem romantycznych kwiatów powrót do czasów dzieciństwa stylu! w połączeniu z motocyklową kurtką Kaina (Sic! Na jednym z projektów jest czy też najbardziej pożądane w tym sezonie białe także znaczek polski). Jonathan szpilki Gianvito Rossi (czy można by pomyśleć, że Saunders to reprezentant ultranowoczesnych tkanin w połączeniu z klasyką kroju, ale kiedykolwiek wrócą do łask?). Zwariowany świat kolorów, graficzi tu kolor wysuwa się na plan pierwszy. A wresz- nych wzorów i konstrukcji jest dla nich! I wierzcie mi – zawsze cie jak nie wspomnieć o Stelli McCartney – dla wyglądają pięknie… ◊

zdjęCie: wuenche & samseL

Często zadaję sobie pytanie, Co zdeCydowało o moim powroCie do Londynu. paradoksaLnie, to właśnie pośCig za smakami żyCia doprowadził mnie tutaj ponownie


Dzięki NAM nikt Ci się nie oprze.

Najskuteczniejsza reklama na ekranach kin tylko z New Age Media.



Fala ciepła Nareszcie słońce. Korzystajmy z Niego Każdego dNia. Byle z umiarem i odpowiedNią ochroNą

teKst Marianna nowicka


174 | C'est La Vie | CzerwieC 2013


| U r o da |

W pełnym słońcU NadmierNa ekspozycja na promieniowanie UV, oprócz ryzyka chorób, np. nowotworów skóry, niszczy urodę. Przebarwienia, trądzik, alergie i problemy z cerą to często wynik nadmiernego opalania. Dlatego latem, niezależnie od tego, czy jedziemy na urlop, czy zostajemy w mieście, na dzień stosujmy kosmetyki ochronne. Na plaży – i w Egipcie, i nad Bałtykiem – obficie smarujemy skórę całego ciała kosmetykiem z filtrem o współczynniku ochronnym SPF powyżej 30. Bez obaw! Skóra i tak nabierze apetycznej brązowej barwy, a opalenizna uzyskana powoli będzie trwalsza. Natomiast pożegnajmy mit o bezpiecznym opalaniu. Z punktu widzenia medycyny zbrązowienie skóry to niepożądana, obronna reakcja na nadmiar promieniowania. Osoby o jasnej karnacji i uczulone na słońce powinny go unikać i chronić się preparatami

z filtrem SPF 50. Stosując kosmetyki ochronne, minimalizujemy ryzyko poparzenia i szybszego starzenia się skóry. Kiedy przebywamy na słońcu w godzinach największego nasłonecznienia (pomiędzy 10 a 15), warto nosić kapelusze lub czapki, które chronią dodatkowo włosy. Szkodliwe promieniowanie UV działa na skórę zawsze, nawet gdy siedzimy w cieniu, jedziemy samochodem czy siedzimy za biurkiem w pracy – promienie ultrafioletowe docierają nawet przez szybę. Dlatego w podróży czy w mieście też potrzebujemy ochrony, tylko nieco mniejszej. Wystarczy krem pielęgnacyjny wzbogacony o filtr o współczynniku SPF 20 oraz balsam do ciała z filtrem UV. Włosy, szczególnie farbowane (ich kolor szybciej blaknie na słońcu), warto też spryskać kosmetykiem ochronnym (np. mgiełką w sprayu) wzbogaconym o filtr UV. ◊

emulsja Refleks Słoneczny SPF 50+ , Avène, 50 zł/30 ml / mgiełka ochronna do włosów Micro-Voile, Kérastase Soleil, 120 zł/125 ml / ochronny krem matujący do skóry tłustej, mieszanej i trądzikowej, Bioderma, 65 zł/30 ml / chłodząca pianka do opalania SPF 20 Protect & Refresh, Nivea, 40 zł/200 ml / kompakt w puderniczce SPF 30 Capital Soleil, Vichy, 89 zł czerwiec 2013 | c'est La Vie | 175


176 | C'est La Vie | CzerwieC 2013


| U r o da |

Po oPalaniU Zapobieganie Złym skutkom dZiałania promieni UV nie kończy się w momencie powrotu do domu, ale dopiero wtedy się zaczyna. Po oczyszczeniu włosów i ciała łagodnym szamponem i żelem pod prysznic przystępujemy do akcji regeneracja. Oczyszczona skóra lepiej wchłonie preparaty nawilżające i regenerujące. Możemy sięgnąć po kosmetyki po opalaniu z linii słonecznych, które wzbogacone są o składniki chłodzące, odbudowujące barierę naskórkową i utrwalające opaleniznę. Wystarczy jednak ulubiony balsam pielęgnacyjny wzbogacony o składniki nawilżające (np. masło shea), natłuszczające (np. naturalne olejki: jojoba, migdałowy, arganowy) czy antyrodnikowe (m.in. polifenole, witaminy C i E), które wychwytują i unieszkodliwiają wolne rodniki aktywizowane przez promieniowanie UV, zapobiegają fotouszkodzeniom komórek skóry. Dobrze nawilżo-

na skóra będzie zdrowsza, a opalenizna piękniejsza. Jeśli zależy nam na jej podkreśleniu i przedłużeniu, warto sięgnąć po specjalne mleczka i balsamy przedłużające opaleniznę. Zwykle zawierają odrobinę substancji samoopalających lub naturalne wyciągi (np. z orzecha włoskiego) delikatnie przyciemniające odcień skóry. Nie zapominamy też o włosach – po długim przebywaniu na słońcu warto je odżywić i zregenerować specjalnymi odżywkami z linii słonecznych lub ewentualnie maską do włosów o bogatym, odżywczym składzie. Potrzymajmy je na włosach 10–15 minut i dopiero potem układajmy fryzurę. W warunkach wakacyjnych można też wetrzeć w mokre włosy odżywczy olejek lub spray i zostawić przez kilka godzin, aby jego odżywcze i regenerujące składniki działały na włosy dłużej. ◊

nawilżający balsam utrwalający opaleniznę Bikini, Bielenda, 15 zł/200 ml / nawilżający balsam po opalaniu 3 w 1, Dax Sun, 14 zł/250 ml / mgiełka chłodząca po opalaniu, Uriage, 57 zł/150 ml / odżywka odbudowująca do włosów Pro-Keratin Refill, L’Oréal Professionnel, 55 zł/150 ml / mleczko rozświetlające po opalaniu, Galénic, 82 zł/300 ml czerwiec 2013 | c'est La Vie | 177


178 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

z d j ę c i a : s h u t t e r s t o c k ; m at e r i a ły p r a s o w e


| U r o da |

Zamiast słońca O tym, że nie tylkO „dziewczyny lubią brąz”,

nie trzeba nikogo przekonywać. Ładnie ozłocone ciało wygląda apetycznie, wydaje się szczuplejsze, młodsze, atrakcyjniejsze. Jednak nie zawsze lubimy albo możemy się opalać. Wtedy z pomocą przychodzą nam kosmetyki samoopalające i brązujące. Samoopalacze wywołują zbrązowienie naskórka w sposób sztuczny, ale uzyskana dzięki nim opalenizna, jeśli jest równomierna, wygląda naturalnie. Godne polecenia są usługi opalania natryskowego – ryzyko plam i nierównego zmywania się produktu jest zminimalizowane. Taką usługę można wykonać w salonie lub nawet zamówić do domu. Samodzielne nakładanie samoopalaczy, chociaż większość z nich ma przyjazne konsystencje i formy aplikacji, wymaga nieco cierpliwości i precyzji, ale można się tego nauczyć. Najwygodniejsze są żele

i kremy koloryzujące, które nie barwią skóry trwale, tylko działają jak podkład do twarzy. Kolor i poziom krycia kosmetyku możemy dowolnie stopniować, a ewentualny nadmiar od razu zmyć. Produkty te szczególnie sprawdzają się w przypadku nóg, chociaż doskonałe do białych łydek są tzw. rajstopy w sprayu, czyli zmywalne spraye brązujące. Z upodobaniem stosują je modelki na pokazach i gwiazdy na czerwonym dywanie. Opaleniznę, naturalną i sztuczną, pięknie podkreślają olejki wzbogacone odbijającymi światło drobinkami oraz pudry brązujące. Najpiękniej wyglądają, kiedy nanosimy je na ramiona i dekolt, można też musnąć nimi policzki czy czoło. ◊

spray brązujący do nóg Self Tan Perfect Legs, St.Tropez, 50 zł/75 ml / puder brązujący, Sephora, 55 zł / samoopalacz do twarzy i ciała, La Mer, 300 zł/200 ml / rozświetlający suchy olejek do ciała i włosów z olejem arganowym, Naturelle d’Argan, 88 zł/50 ml / samoopalający balsam nawilżający do ciała, Iwostin, 40 zł/125 ml czerwiec 2013 | c'est La Vie | 179


| U r o da |

FLash modne sZpilki i Zmysłowy Zapach od jimmy choo to idealny duet na letnią impreZę

woda perfumowana Flash, Jimmy Choo, 279 zł/60 ml

olej arganowy znany jest z właściwości regenerujących. Zawarty w szamponie Argan Oil wzmacnia osłabione włosy i doda im blasku.

szampon Argan Oil, Bioélixire, 20 zł/200 ml

Zamiast podkładu latem dużo lepszy będzie lekki krem BB, który nawilża i wygładza cerę. Dobrze tuszuje niedoskonałości, ale nie tworzy na twarzy maski.

BB Creme Diorskin Nude, Dior, 280 zł / DayWear Anti-Oxidant BB Creme SPF 35, Estée Lauder, 170 zł

Lato w mieście cieszy pasteLowymi koLorami, zapachem kwiatów i słodkim smakiem

balsam do ust Chubby Stick, Clinique, 79 zł

modne pastele znajdziesz w wiosennej kolekcji makijażu YSL. Cienie do powiek w odcieniach różu, fiołkowego fioletu, błękitu i miętowej zieleni będą wyglądać pięknie z letnią opalenizną.

cienie Chromatic YSL, 230 zł / trwały błyszczyk Vernis a Levres YSL, 130 zł / lakier do paznokci, YSL, 85 zł

180 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

z d j ę c i a : m at e r i a ły p r a s o w e

na słodko Kultowe nawilżające balsamy do ust Chubby Stick tym razem w odważniejszych apetycznych kolorach i mocno kryjącej formule.



Złocista oPaleniZna

orzeźwiaj! | u r o da |

Zamiast Perfum leKKa mgiełKa nawilżająco-energetyZująca o ZaPachu cytrusów PobudZi ciało i Zmysły

Czy sztuczna, czy naturalna – i tak warto ją podkreślić brązującym pudrem do twarzy i ciała z serii Nude Beach. Face & Body Bronzing Duo, Bobbi Brown, 200 zł

woda perfumowana Elancyl, 98 zł

w koLorze Pink!

różowe CieNie Na powiekaCH ZapewNią DoBry NaSTrój i moDNy wakaCyjNy Look

Na pikNik, Na weekeNd, Na wakacje – wrzuć do torby kosmetyki, które poprawiają urodę i humor

Pachnące owoca-

KolorKi na policzkach odmładzają. Najnowszy róż Sephory dzięki magicznej formule (a w niej m.in. olejek z jagód acai i ekstrakt z czereśni) dostosowuje się do pH skóry. Dzięki temu kolor różu idealnie współgra z odcieniem każdej karnacji.

róż Color Adapt Blush, Sephora, 55 zł

182 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

mi Tym razem nie lekkie koktajle, ale żele do mycia i balsamy do rąk. Zapach granatu przyjemnie odświeża w upalny dzień.

żel do rąk, Marionnaud, 19 zł

cienie do powiek Prêt-à-Porter Ingrid, Verona, 16 zł


RENESANS MYDEŁ W KOSTCE TO NIE TYLKO MARKETINGOWY TREND!

m at e r i a ł p r o m o c y j n y

Przewagą klasycznych mydeł w kostkach nad mydłami w płynie i żelami jest zdecydowanie ich naturalny i bardzo prosty skład. Formuła klasycznego mydła w kostce zawiera małą ilość składników, co jest niezwykle ważne w przypadku pielęgnacji skóry wrażliwej. Wybierając mydło, szczególną uwagę należy zwrócić na jego bazę – najlepiej, aby była naturalna i roślinna. W kostkach z łatwością zatopić można olejki, ekstrakty czy witaminy, które decydują o właściwościach pielęgnacyjnych. Dodanie takich składników do receptur mydeł w płynie i żeli niestety wymaga często łączenia ich z chemicznymi substancjami. Mydło w kostce ma wyższe pH, dzięki czemu nie ma potrzeby stosowania konserwantów ani innych substancji pełniących funkcję konserwującą. Mówiąc wprost – mydło w kostce broni się samo i praktycznie nie ulega nadważeniom mikrobiologicznym. Co więcej, mydła w kostkach korespondują z niezwykle istotnym nurtem ekologicznym – są bezpieczne dla środowiska. Barwa, jedna z najstarszych firm kosmetycznych w Polsce, do tej pory znana z Mydła Powszechnego®, szamponów ziołowych czy kultowej serii antytrądzikowej Siarkowa Moc®, ujawnia swoje kolejne oblicze w kategorii produktów premium. Mydło Różane Barwy Harmonii Rose, bo o nim mowa, to

połączenie tradycji tworzenia naturalnego mydła z osiągnięciami współczesnej technologii. Receptura mydła sięga 1949 roku i opiera się w 100% na naturalnej, roślinnej bazie z oleju palmowego z dodatkiem składników aktywnych. Ekstrakt z dzikiej róży ma silne właściwości antyoksydacyjne i działanie tonizujące. Masło Shea doskonale nawilża, wygładza i zmiękcza skórę, natomiast witamina E spowalnia procesy starzenia. Wprowadzenie tak wyjątkowego produktu na rynek wymagało szczególnej oprawy. Dlatego firma Barwa zdecydowała się zaprosić do współpracy Miss Polonia. Obie te marki cechuje długoletnia tradycja i dbałość o piękno. Aby podkreślić kwintesencję kobiecości, która przyświecała twórcom Mydła Różanego, w kampanii promocyjnej wzięły udział najpiękniejsze Polki – Marcelina Zawadzka (Miss Polonia 2011) i Rozalia Mancewicz (Miss Polonia 2010).

MyDłO DOStęPnE jESt W nAjlEPSZyCH SklEPACH kOSMEtyCZnyCH.


Choco

Kolumb jej nie doceniŁ, mimo to zrobiŁa furorę. dziś czeKolada gości nie tylKo na stoŁach, ale i w gabinetach Kosmetycznych

teKst anna oSiadacz

Smak lub zapach czekolady przywołuje u większości z nas wspomnienia z dzieciństwa. Może to być zapach kredensu w rodzinnym domu, wspomnienie wizyt u dziadków, u których zawsze czekała schowana tabliczka czekolady na „specjalne okazje”, lub też radosne oczekiwanie na paczki świąteczne w przedszkolu czy zakładzie pracy rodziców, bo choć czasem czekoladopodobny, to jednak zawsze był to obiekt pożądania. Zamiłowanie do czekolady ma bardzo długą historię, sięgającą XVI wieku i samego Krzysztofa Kolumba, który jako pierwszy Europejczyk spróbował tego magicznego naparu.

184 | C'est La Vie | CZeRWieC 2013


| U R O DA |

zDjęciA: shutterstock

Przysmak Indian nie przypadł mu do gustu, opisywał go później jako gęsty, gorzki w smaku napar. Czy mógł się wtedy domyślać, jak bardzo się pomylił w swej ocenie? Zignorowanie tych niepozornych AnnA osiAdAcz, WłAścicielk A ziaren kakaowca sAlonu PleAsure & sPA byłoby zaiste brzemienne w skutkach dla całej ludzkości. Nie dopuścił do tego Cortes, który sprowadził to „brązowe złoto” do Hiszpanii, gdzie czekolada natychmiast zrobiła furorę. Szybko odkryto, jak wzbogacić ją wanilią, miodem i korzeniami, aby złagodzić jej gorzki smak. Początkowo była dobrem luksusowym dostępnym jedynie na dworach Hiszpanii czy Francji, z czasem stała się źródłem przyjemności również dla szerszych kręgów, by ostatecznie zostać powszechnym lekarstwem poprawiającym nastrój, kojącym nerwy lub serce po niepowodzeniach miłosnych. Dla niektórych jest wręcz jak narkotyk. Ale czekolada nie tylko poprawia nastrój. Ta czarna z wysoką zawartością miazgi kakaowej obniża tzw. zły cholesterol, zwiększając jednocześnie poziom tego dobrego, jest bogatym źródłem żelaza, magnezu i potasu. W kosmetologii po raz pierwszy wykorzystano zalety czekolady w Stanach Zjednoczonych. Odkryto

bowiem, że ma ona silne działanie przeciwutleniające dzięki wysokiej zawartości polifenoli, dużo wyższej niż powszechnie stosowane w tym celu pestki winogron. Substancje przeciwutleniające opóźniają procesy starzenia skóry, mogą wręcz zapobiegać nowotworom. Jej działanie przeciwrodnikowe jest uwarunkowane dużą ilością flawonoidów i kwasów fenolowych. Wpływają one ochronnie na mikrokrążenie, wzmacniają komórki, co z kolei opóźnia pojawianie się zmarszczek. Czekolada ma więc działanie przeciwstarzeniowe, przywraca również blask skórze. Proteiny kakao działają nawilżająco i zatrzymują wodę, a składniki masła kakaowego stymulują fibroblasty do syntezy włókien kolagenu i elastyny, które zapewniają skórze elastyczność i jędrność. Składniki zawarte w maśle kakaowym (lipidy, witaminy z grupy B, PP, A i E, magnez) są dobrze tolerowane przez skórę i łatwo wchłaniane. Preparaty do zabiegów mogą dodatkowo w składzie zawierać erytrulozę, naturalny składnik nadający skórze lekko opalony, brązowy odcień bez niepożądanego efektu jak po samoopalaczu. W salonach kosmetycznych znaleźć można ofertę nie tylko zabiegów czekoladowych na twarz i ciało, ale też masaży naturalną płynną czekoladą. To zabieg szczególnie wart polecenia. Pobudza wszystkie zmysły włącznie z kubkami smakowymi. Czekolada ma również właściwości aromaterapeutyczne, dzięki czemu pobudza nasz mózg do produkcji hormonu szczęścia. Przyjemne z pożytecznym – pełnia szczęścia! ◊

Zabiegi z użyciem czekolady pobudzają wszystkie zmysły CZERWIEC 2013 | C'Est La VIE | 185


Nie(winne) igraszki

Winnice W średnioWiecznym miasteczku elciego W Hiszpanii dostarczą przyjemności nie tylko fanom WybornycH trunkóW, ale też miłośnikom doskonałej kucHni, arcHitektury i zabiegóW Winoterapii tekst Marianna nowicka

Miasto wina – tak nazywa się urocza miejscowość Elciego w regionie Alava, z najstarszą winnicą szczepu Rioja. Jego atrakcją jest hotel Marques de Riscal zaprojektowany przez światowej sławy architekta Franka O. Gehry’ego, autora m.in. Muzeum Guggenheima w Bilbao. Pokryty dachem z tytanu i stali nawiązuje kolorystyką do odcieni winnicy: różu, czerwieni, fioletu i złota. Spektakularne krzywe dachy kontrastują z zabytkowymi stupięćdziesięcioletnimi piwnicami, w których znajduje się cenny zbiór butelek wina z każdego rocznika. Na obszarze blisko 100 tysięcy metrów kwadratowych są winnice, piwnice hotelowe, kilka restauracji, spa, winiarnia, sklep z winami, czynne

186 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

całą dobę centrum fitness. Miejsce jest bazą wypadową do odkrywania okolicy (kilka kilometrów stąd jest droga pielgrzymów do Santiago) i tradycji winiarskich regionu – tutaj mieści się największe w Europie Muzeum Wina, a w miasteczkach można delektować się przysmakami lokalnej kuchni i wybornymi trunkami. Wykwintne potrawy i wina czekają na gości hotelowej restauracji Marques de Riscal zarządzanej przez szefa kuchni Francisa Paniego, zdobywcę gwiazdek Michelina i laureata hiszpańskiej narodowej nagrody w dziedzinie gastronomii Premio Nacional de Gastronomia. Hotelowe pokoje są rozmieszczone w dwóch skrzydłach Gerhy i Wing, które są połączone z Vi-


| U r o da |

z d j ę c i a : M at e r i a ły P r a s o w e

AwAngArdowA ArchitekturA i nowoczesny wystrój wnętrz hotelu Marques de riscal ciekAwie Łączą się z pięknem okolicznej przyrody i urokiem średniowiecznych uliczek miAsteczkA elciego.

notherapie Spa Caudalie Marques de Riscal pięknym mostem ze szkła. W przestronnym, luksusowo urządzonym spa też można rozkoszować zmysły winem. Wizytówką tego miejsca jest bowiem kuracja pielęgnacyjna oparta na bogactwie winorośli, czyli winoterapia. Przytulne wnętrza z kamiennymi ścianami i ciepłym światłem słonecznym tworzą klimat relaksu. Wypełnione drewnem tekowym i cedrowym gabinety oferują spokój i jedyne w swoim rodzaju zabiegi, takie jak: kąpiel w czerwonym winie, peeling czy masaż z wytłoczynami winnymi. Spa oferuje rytuały na twarz i ciało wykorzystujące zarówno gotowe kosmetyki Caudalie na bazie winogron, jak i robione na miejscu

liczba gabinetów: 15 pokoi zabiegowych, pomieszczenie do hydrokąpieli, beczki kąpielowe, łaźnia parowa, czynne całą dobę centrum fitness, jacuzzi Produkty do zabiegów: wino i jego pochodne, kosmetyki marki Caudalie na bazie wyciągów z winorośli godziny otwarcia: czynne codziennie w różnych godzinach, w zależności od liczby gości w hotelu Hity: kąpiele z ekstraktem z czerwonego wina, Cabernet Scrub peeling z użyciem winnego moszczu, zabieg na ciało z winem i miodem, masaż pulpą ze świeżych winogron, zabiegi na twarz wykorzystujące wino, olej z pestek winogron, moszcz winny oraz rytuały i kuracje kosmetykami Caudalie

wina, moszcz, wytłoczyny czy olej z pestek winogron. Do wyboru pojedyncze rytuały oraz kilkugodzinne, całodzienne i kilkudniowe kompleksowe serie zabiegów. Po nich można odpocząć z filiżanką ziołowego naparu i widokiem winnicy za oknem w pokoju relaksu. Albo skorzystać z krytego basenu, łaźni parowej w formie hydrobeczki, jacuzzi lub kąpieli stóp – pediluvium. Doskonała jakość usług Vinotherapie Spa Caudalie Marques de Riscal potwierdzają liczne nagrody, m.in. dla najlepszego spa 2007 roku magazynu „Wallpaper”, Najlepsze Zabiegi 2007 przyznane przez Gala Spa Award oraz Spa Numer Jeden na świecie w 2009 roku i ulubiony Hotel Spa przez Condé Nast Traveller. ◊ czerwiec 2013 | c'est La Vie | 187


zmarszczki, przebarwienia, poparzenia. na to narażamy skórę, przebywając na słońcu bez odpowiedniego zabezpieczenia. ale są sposoby, by korzystać z uroków lata, zachowując piękne i zdrowe ciało tekst AgAtA trojAnowskA

Z kosmetologicZnego

punktu widzenia lato to czas wielu zagrożeń dla zdrowia, kondycji i wyglądu naszej skóry. To samo słońce, które napełnia nasze serca radością, jest główną przyczyną powstawania nowotworów skórnych oraz przedwczesnego starzenia się skóry, jak również związanych z nim niepożądanych efektów esteAgAtA trojAnowsk A kosmetolog tycznych w postaci zmarszwww.globAlbeAutyinstitute.pl czek, nierównej pigmentacji czy utraty elastyczności. W przeszłości naukowcy sądzili, iż starzenie się skóry jest nieuniknione, a zmarszczki, utrata jędrności oraz przebarwienia uważane były za część naturalnego procesu starzenia, nad 188 | C'est La Vie | CZeRWieC 2013

którym nie mamy prawie żadnej kontroli. Dziś jednak już wiemy, że 80–90 procent widocznych oznak starzenia to efekt ekspozycji na światło dzienne, a jedynie 10 procent to wpływ czynników genetycznych. Każda nowa zmarszczka czy przebarwienie pojawiające się na naszej skórze to owoc skumulowanych i długotrwałych uszkodzeń posłonecznych – niestety, do ich powstawania może przyczynić się już nawet krótki spacer. Jak więc cieszyć się słońcem i pięknym kolorem skóry bez zbędnego stresu i przykrych konsekwencji? Oto kilka wskazówek, jak zachować piękną i zdrową skórę, korzystając z promieni słońca: 1. Niezbędny SPF. Krem z filtrem to pierwszy i najważniejszy kosmetyk przeciwstarzeniowy. Nawilżaj i chroń skórę kremem z filtrem o wartości SPF minimum 15 – każdego dnia, nawet przy niskim poziomie nasłonecznienia. Pamiętaj, że nawet w pochmurny dzień twoja skóra narażona jest na szkodliwe promieniowanie. Kumulująca się ekspozycja na światło dzienne może być


| U R O DA |

z D j ę c i A : m at e r i a ły p r a s o w e

Nierównomiernie zabarwiona pod wpływem promieniowania słonecznego skóra postrzegana jest jako starzejąca się przyczyną takich samych uszkodzeń jak intensywne poparzenie. Wysoki wskaźnik SPF uspokaja nas, dając błędne poczucie bezpieczeństwa. W pełnym słońcu sięgnij więc po ochronę SPF 30+, jednak nie wyższą niż SPF 50. Warto wiedzieć, że tylko do pewnych wartości SPF efektywność ochrony przed szkodliwym promieniowaniem rośnie liniowo, zapewniając naszej skórze większe bezpieczeństwo. Krem z filtrem SPF 15 chroni naszą skórę o prawie 50 procent skuteczniej niż preparat o filtrze SPF 2. Różnica w ochronie produktu z filtrem SPF 15 i SPF 30 wynosi jednak już tylko około 3 procent. Badania wykazały, że dalsze zwiększanie indeksów SPF praktycznie nie zmienia poziomu ochrony, a niesie ze sobą zwiększone ryzyko alergii i uwrażliwienia skóry oraz powoduje dodatkowe trudności w aplikacji produktu. Dodatkowo wysoki wskaźnik filtra oznacza większą objętość tego składnika w produkcie, co pozostawia niewiele miejsca na pielęgnujące skórę substancje aktywne oraz antyoksydanty niezbędne w walce z wolnymi rodnikami. 2. Nie daj się wolnym rodnikom. Zwróć uwagę, czy wybrany przez ciebie krem z filtrem zawiera niezbędne antyoksydanty, przede wszystkim witaminy C i E, które nie tylko pielęgnują skórę, lecz także regenerują fotouszkodzenia. 3. Odbuduj barierę ochronną. Innymi ważnymi składnikami receptur wiosennych preparatów kosmetycznych są substancje lipidowe i białkowe odbudowujące fizjologiczny płaszcz ochronny skóry. Należą do nich oleje z grupy NNKT, czyli niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe oraz na przykład kwas hialuronowy. Do szczególnie cennych substancji pielęgnujących skórę zalicza się olej z nasion wiesiołka, ogórecznika, rokitnika, pestek moreli czy pestek winogron, a także wysoce ceniony od wieków olej arganowy. 4. Dieta wzmocni ochronę. Zadbaj, aby w twoim codziennym menu znalazły się rośliny o działaniu ochronnym i regenerującym uszkodzenia posłoneczne. Jedz bogate w likopen pomidory, nie żałuj sobie brokuł, szpinaku, rzeżuchy i wasabi – to istne bogactwo antyoksydantów i substancji przeciwnowotworowych. Pij codziennie regenerujący i odżywczy aloes oraz bogatą w polifenole białą herbatę. Włącz dodatkowo do diety brązowe lub czerwone algi, które działają ochronnie, regenerująco i wzmacniająco.

Sun Wrinkle Control Cream UVA/UVB 15, tubka 75 ml, Clarins, 115 zł / Protective Hydrating Milk SPF 30, Decléor, 100 zł / Pure Light SPF 30, Dermalogica, 278 zł

5. Zadbaj o istniejące już przebarwienia. Jak najwcześniej rozpocznij dodatkowo stosowanie produktów rozświetlających, najlepiej pod okiem kosmetologa. Bądź też ostrożna z kwasami – o ile jesienią i bardzo wczesną wiosną to wspaniała recepta na niechciane plamy, o tyle z każdym kolejnym słonecznym dniem wzrasta ryzyko nasilenia tych zmian wskutek osłabienia przez kwasy bariery ochronnej twojej skóry. Szukaj kremów i balsamów zawierających roślinne składniki rozświetlające, takie jak ekstrakt z ryżu, kropidlaka, grejpfruta, lukrecji, białej herbaty, mącznicy lekarskiej czy skórki z cytryny. Czekając na efekty, wykaż się cierpliwością: pierwsze rezultaty prawidłowo dobranej pielęgnacji domowej mogą pojawić się 28–60 dni od rozpoczęcia jej stosowania – tyle bowiem trwa pełen cykl odnowy komórkowej. 6. Pod rękami eksperta. Co 4–6 tygodni zgłoś się na złuszczanie oraz skoncentrowaną dawkę antyoksydantów, substancji regenerujących i rozświetlających do profesjonalnego gabinetu kosmetologicznego. To pomoże utrzymać twoją skórę w optymalnym zdrowiu, na bieżąco zregeneruje wszelkie uszkodzenia i wyrówna koloryt, nie dopuszczając do powstania jakichkolwiek zmian. 7. Chroń także oczy i całe ciało. Pochodzące ze słońca niebezpieczne promieniowanie UVA przenika przez cienki ubiór, szyby samochodowe, okna oraz chmury, uszkadzając nie tylko skórę, lecz także rogówkę oka. Noś nakrycie głowy i przewiewne ubranie z długim rękawem oraz okulary przeciwsłoneczne z filtrem UV – najlepiej kupione u optyka. Świadomość słonecznych zagrożeń i nowych możliwości ochrony pozwoli ci lepiej przygotować się do korzystania ze słońca w tym sezonie. Optymalny dobór składników ochronnych, regenerujących i antyoksydacyjnych zarówno w diecie, jak i pielęgnacji wzmocni system immunologiczny twojej skóry i pobudzi procesy odnowy naskórka, zapewniając jej piękny, promienny wygląd. Aktywny wypoczynek na świeżym powietrzu będzie już tylko czystą przyjemnością, a przyspieszona eliminacja toksyn dodatkowo korzystnie wpłynie na wygląd twojej skóry. ◊

CZERWIEC 2013 | C'Est La VIE | 189


Chleb nasz powszedni Odżywczym zbożem, a może bezwartościowym składnikiem podnoszącym poziom glukozy we krwi? Takie pytanie stawia w bestsellerowej książce „Dieta bez pszenicy. Jak pozbyć się pszennego brzucha i być zdrowym” dr William Davis. Wbrew tytułowi nie jest to kolejny opis diety cud, ale przystępnie napisany poradnik zachęcający do zmiany stylu odżywiania. Amerykański kardiolog promujący dietę zapobiegającą chorobom serca uważa, że współczesne wysokoglutenowe odmiany wielu zbóż nie mają nic wspólnego ze starożytnymi i są dla nas nie tylko zbędne, ale wręcz szkodliwe. Dwie kromki pełnoziarnistego chleba mogą podwyższać poziom glukozy we krwi bardziej niż dwie łyżki cukru! A nadmierne spożywanie pszenicy, którą znajdziemy nie tylko w produktach mącznych, ale też w większości wyrobów spożywczych, przyczynia się nie tylko do cukrzycy czy otyłości. Może być przyczyną chorób serca i krążenia, problemów jelitowych i skórnych. czym jest dla nas pszenica?

190 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

Glikacja przyspiesza też proces starzenia się organizmu, z widocznymi zmarszczkami i utratą jędrności skóry. Działa też niekorzystnie na mózg i układ nerwowy – podobnie do opiatów, nie tylko uzależnia oraz wpływa negatywnie na nastrój, energię i sen. Może też prowadzić do ataków padaczki czy przedwczesnej demencji. Do takich wniosków doszedł dr Davis po wieloletnich badaniach klinicznych i obserwacji wyników u swoich pacjentów. W książce na szczęście nie tylko omawia negatywne skutki spożywania pszenicy, ale też przedstawia pozytywne efekty diety bez niej (m.in. utrata wagi, ustąpienie objawów wrzodziejącego jelita, obniżenie cholesterolu i cukru we krwi, poprawa gęstości kości, złagodzenie poważnych schorzeń skórnych, ograniczenie stanów zapalnych). Autor proponuje też ponad 20 przepisów na zdrowe dania bez pszenicy (np. kanapki, ciasta czy pizze), które mogą zainteresować nie tylko osoby na diecie bezglutenowej. ◊

chleb jabłkowo-orzechowy składniki > 2 szklanki mielonych migdałów > 1 szklanka mielonych orzechów > 2 łyżki mielonego siemienia > 1 łyżka cynamonu > 2 łyżeczki bezglutenowego prosz-

ku do pieczenia ½ łyżeczki soli 2 duże jajka 1 szklanka niesłodzonego musu jabłkowego > ½ szklanki oliwy lub oleju orzechowego > ¼ szklanki kwaśnej śmietany > > >

przygotowanie Wymieszaj migdały, orzechy, siemię, cynamon, proszek i sól. Połącz w misce jajka, mus jabłkowy, olej, kwaśną śmietanę. Wymieszaj wszystkie składniki do uzyskania jednolitej masy. Jeśli ciasto jest zbyt gęste, dodaj 2 łyżki śmietany. Piecz w piekarniku rozgrzanym do 160°C przez blisko 45 minut. Przepis jest podstawą do innych wariantów podobnych wypieków, takich jak chleb bananowy, marchwiowy, z dynią, cukinią itp. Zamiast musu jabłkowego dodaj inny wybrany składnik.

o p r a c o w a n i e : n a p o d s ta w i e k s i ą ż k i „ d i e ta b e z p s z e n i c y ” w i l l i a m a d av i s a , w y d . b u k o w y l a s 2 0 1 3

| zdrowie |


| zdrowie |

z d j ę c i a : s h u t t e r s t o c k ; m at e r i a ły p r a s o w e

Biegaj na kółkach skiing, cZyli jaZda na nartorolkach przypominająca biegi narciarskie, ale bez śniegu, zyskuje coraz więcej zwolenników na całym świecie. W Polsce do jej popularności, podobnie jak w przypadku narciarstwa biegowego, z pewnością przyczyniły się sukcesy Justyny Kowalczyk. Zachęciły one wiele osób do korzystania z treningu narciarstwa biegowego przez cały rok. Zimą jeździmy na „deskach”, a latem właśnie na różnego rodzaju nartorolkach. Sprzęt jest dosyć drogi, ale zanim wybierzemy najlepszy dla nas model, dystrybutorzy oferują nam jazdy próbne. Nartorolki biegowe to typowy sprzęt do imitacji treningu narciarstwa biegowego, który wykonujemy na gładkich powierzchniach asfaltowych czy betonowych. W zależności od stylu jazdy mają dłuższe mosty i szersze kółka, z których tylne blokuje się, aby możliwe było odbicie jedno- lub dwukrokiem (klasyczny) albo krótszy most i węższe kółka bez blokady, co pozwala

na jazdę tzw. łyżwą. Przy czym w przypadku nartorolek odwrotnie niż na nartach łatwiej jechać łyżwą niż stylem klasycznym. Nartorolki terenowe są bardziej łyżworolkami terenowymi, bo nie występuje w nich typowy dla stylów narciarskich element unoszenia pięty (stopa przylega do powierzchni trakcyjnej tak jak w łyżwach). Nartorolki terenowe mają krótszą ramę i dwa duże kółka, zazwyczaj o średnicy 15–20 centymetrów, z dętką lub kauczukowe w zależności od pokonywanego terenu, mają wiązania w różnych formach: ruchomej lub stałej. Pompowane kółka umożliwiają jazdę po nierównych twardych nawierzchniach, trawie itp. Do jazdy na nartorolkach używa się biegowych kijków narciarskich lub specjalnych przewietrzanych dla rolek. Zalecane jest używanie kasku rowerowego, ochraniaczy łokci i kolan (takich jak dla łyżworolek). Skiing to świetny sport dla fanów biegania, ale przede wszystkim doskonały trening wytrzymałościowy odciążający stawy. ◊

Zalety jaZdy na nartorolk ach

1. angażuje 90 procent mięśni i równomiernie obciąża górne i dolne partie ciała; 2. trening poprawia wytrzymałość ogólną – wzmacnia serce i krążenie krwi; 3. kształtuje sylwetkę; 4. pompowane koła amortyzują wstrząsy i chronią stawy; 5. dobry sposób na przygotowanie się go sezonu narciarskiego – wzmocnienie mięśni czwórgłowych i poprawienie ogólnej kondycji. czerwiec 2013 | c'est La Vie | 191


Kawy nie pije się po to, aby uzupełnić płyny w organizmie. to raczej rytuał i podziwianie teatru ulicy przez oKna ulubionej Kawiarni teKst AgAtA Szulc


| kuchnia |

obalony mit

zdjęcia: shutterstock

Naukowcy Już dawNo obalIlI mIt o uZależNIeNIu od kawy. możNa racZeJ mówIć o PrZyZwycZaJeNIu do smaku I samego rytuału PoPIJaNIa aromatycZNego NaPoJu. kofeINa, która odPowIada Za dZIałaNIe kawy, wcale NIe uZależNIa. PoPrawIa koNceNtracJę, lIkwIduJe ZmęcZeNIe I sPrawIa, że Jesteśmy mNIeJ PodatNI Na stres

Niektóre odmiany kawy pozyskuje się w niekonwencjonalny sposób. Przy produkcji jednych z najdroższych ziaren świata (nawet tysiąc euro za kilogram) bierze czynny udział sympatyczne zwierzątko zamieszkujące Indonezję. Przypominający łasicę łaskun muzang (Paradoxurus hermaphrodites), po indonezyjsku luwak, wyszukuje najlepsze, dojrzałe owoce. Nie trawi ich jednak. Ziarna są wydalane, po czym zbierane i wypalane. Napar, który się z nich przyrządza, uchodzi za niezwykle treściwy, o posmaku karmelu i czekolady.

mała szklank a z wodą, która podawana jest wraz z filiżanką espresso, ma zneutralizować wcześniejsze smaki (na przykład deseru). wypijamy ją, zanim sięgniemy po filiżankę z kawą.

mimo pozytywnego wpływu kawy na nasz organizm nie można przesadzać. Jeśli pijemy powyżej dziesięciu filiżanek dziennie, musimy mieć się na baczności: kawa wypłukuje wapń, obniża kobiecą płodność i odwadnia. w szczególności podczas upałów nie powinniśmy traktować pysznej schłodzonej frappé jako uzupełnienia płynów w organizmie. wręcz przeciwnie, wielbiciele k awy powinni zawsze mieć pod ręką butelkę wody.

w serbskich kawiarniach klienci zostawiają filiżanki odwrócone do góry dnem po wróżeniu z fusów. beduini podają gościom trzy maleńkie filiżanki kawy z kardamonem: łyk z pierwszej to rodzaj toastu na cześć gościa, z drugiej – na cześć beduinów, z trzeciej – za dobry nastrój.

Znawcy małej czarnej przekonują, że podawanie do kawy słodkich ciastek jest błędem. Nie współgrają one bowiem z charakterystycznym gorzkawym posmakiem kawy. Polecana jest natomiast gorzka czekolada czy biszkopty.

Pobudzające właściwości kawy odkryto przypadkowo już w starożytności. Jeśli wierzyć legendzie, pewien etiopski pasterz zauważył, że jego kozy zajadają się powszechnie rosnącą wówczas w tym rejonie rośliną i są wyjątkowo pobudzone. Zwierzęta rzekomo pląsały tanecznym krokiem wokół krzewów, a zaintrygowany nietypowymi właściwościami rośliny pasterz postanowił przetestować działanie specyfiku na sobie.

serca i kubeczki smakowe entuzjastów kawy z grubym portfelem podbija black Ivory coffee. Jej ziarna pozyskiwane są z odchodów słoni zamieszkujących tajlandię. kwasy żołądkowe tych zwierząt przez blisko dobę rozkładają białka zawarte w kawie, którym kawa zawdzięcza swą gorycz.


| k u chenne fa n ta zje | fILet z GŁaDzIcY z RISOttO z nIeDźWIeDzIM czOSnkIeM, WIOSennĄ SaŁatkĄ z ROSzPOnkI I nOWaLIjek składniki na 4 porcje

filet z gładzicy: > 4 sztuki całej ryby panierka do ryby:

> 120 ml mleka > 250 g mąki > 2 ząbki czosnku > 6 g cukru > 10 g drożdży > 6 g soli > 10 g sepii (atrament

z kałamarnicy) > 100 g czarnych oliwek

194 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

sos rybny z kawiorem: > 4 korpusy z gładzicy > 1 marchew > 1 seler > 1 cebula > 100 ml białego wina > 30 g kawioru z łososia > 80 g masła > szczypta soli przygotowanie

Filet z gładzicy: Wykroić 4 filety. Panierka do ryby: Połączyć wszystkie składniki i zagnieść ciasto na pieczywo. Rozwałkować na grubość ok. 3 cm, ułożyć na papierze do pieczenia i pozostawić do wyrośnięcia na mniej więcej 40 min. Następnie piec 10 min w temperaturze 180˚C. Wystudzić, pokruszyć na drobno, wysuszyć i zmielić na bułkę tartą. Oliwki czarne wysuszyć w piekarniku lub kuchni mikrofalowej, aż zrobią się twarde, i zmiksować na puder.

Połączyć z wcześniej przygotowaną czarną bułką. W takiej panierce obtoczyć filety i smażyć po 3 min z każdej strony. Sos rybny z kawiorem: Korpusy z gładzicy dobrze wypłukać pod zimną wodą, przełożyć do garnka i zalać białym winem. Wino odparować do jednej trzeciej objętości, zalać zimną wodą tak, aby przykryć całość. Następnie dodać marchew, seler oraz cebulę. Gotować na bardzo wolnym ogniu ok. 30 min. Następnie odcedzić, pozostawiając czysty wywar, i zredukować go do ok. 120 ml. Na koniec zagęścić zimnym masłem i dodać kawior. Doprawić do smaku solą. podawaj Gładzicę można podać na risotto z niedźwiedzim czosnkiem oraz z wiosenną sałatką z roszponki z rzodkiewką i pomidorkami koktajlowymi.


zmierzyć się z mistrzem Szefowie kuchni, których przepisy tu prezentujemy, mają za sobą lata doświadczeń w najlepszych restauracjach świata. Ich propozycje zaskakują nie tylko smakiem, ale też formą. Proponowane dania można wykonać we własnej kuchni. Warto też spróbować ich w restauracjach.

jeżeli chcesz spróbować, jak smakuje to danie w wykonaniu mistrza, odwiedź restaurację 99 al. jana pawła ii 23 00-854 warszawa tel. (22) 620 19 99

ArkAdiusz jAnczArek, szef kuchni w restAurAcji 99, polecA CzerwieC 2013 | C'est La Vie | 195


kuchenne fantazje

ZraZ Z miętusa Z marynowanymi buracZkami i sZyjkami rakowymi składniki na 4 osoby > 200 g fileta z miętusa ze > 100 g szyjek rakowych

skórą

zblanszowanych

AdAm chrząstowski, szef kuchni w restAurAcji AncorA, polecA 196 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

> 100 g buraczków marynowanych > 1 łyżka musztardy dijon > 1 łyżka musztardy pommery > 50 g marchewki pokrojonej

w julienne

> 50 g selera pokrojonego w julienne > 1 łyżka siekanego koperku > 4 łyżki majonezu > szczypta szafranu

> 20 ml białego > sól, pieprz

wina

przygotowanie

Filet ryby rozkrój na pół i otwórz jak książkę. Wnętrze ryby posmaruj musztardą dijon, przypraw i nałóż warzywa. Zawiń szczelnie zraz w folię spożywczą i gotuj w gorącej, ale nie wrzącej wodzie, przez 30 minut. Buraczki pokrój w kostkę. Szyjki rakowe przypraw i obtocz w koperku. Zagotuj białe wino z szafranem i dodaj do tego majonez. Dobrze wymieszaj. Na talerzu rozsmaruj sos, na to ułóż szyjki rakowe. Na środku ułóż kopczyk buraczków i udekoruj je musztardą pommery. Obok ułóż

podzielone na porcje zrazy i udekoruj je świeżymi ziołami.

jeżeli chcesz spróbować, jak smakuje to danie w wykonaniu mistrza, odwiedź restaurację ancora ul. dominikańska 3 31-043 kraków tel. (12) 357 33 55


Jeżeli chcesz spróbować, Jak smakuJe to danie w wykonaniu mistrza, odwiedź restauracJę zakładka ul. Józefińska 2 30-529 kraków tel. (22) 442 74 42

Ślimaki zapiekane z masłem czosnkowym składniki na 1 porcJę > 12 szt. mięsa ślimaków > 100 g masła > 3 ząbki czosnku > 1 łyżeczka musztardy dijon > kilka listków natki pietruszki > 2 małe szalotki > sól > pieprz biały przygotowanie

Masło w temperaturze pokojowej dokładnie utrzeć z drobno pokrojoną szalotką i natką z dodatkiem soli, pieprzu i musztardy dijon. Nałożyć

na folię spożywczą, zrolować i dokładnie schłodzić. Z ciasta francuskiego wyciąć okręgi o średnicy 2,5 cm, ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, posmarować jajkiem i piec w temperaturze 190˚C do zrumienienia. Wyjąć. Temperaturę piekarnika zmniejszyć do 180˚C. Tygielek do zapiekania napełnić mięsem ślimaków, ułożyć masło czosnkowe z natką i zapiekać w piekarniku, aż masło zacznie się lekko rumienić. Wyjąć z piekarnika, ułożyć francuskie ciastka i podawać natychmiast.

RAFAŁ TARGOSZ, SZeF kuchni w ReSTAuRAcji ZAkŁAdkA, pOlecA czerwiec 2013 | c'est La Vie | 197


kuchenne fantazje

składniki

chutney: > 400 g marchwi > 300 g mango > 100 ml octu jabłkowego > 300 ml wody > sok z 1 cytryny > 2 łyżki miodu > sól Sos:

> 1 jajko i 1 żółtko > 100 masła klarowanego > 50 ml oliwy > po 80 g kolendry, natki pietruszki

MICHAŁ KARDYMOWICZ, sZef KuCHnI W RestAuRACjI MeRlInIegO 5, pOleCA 198 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

i bazylii > sok z cytryny > sól, pieprz do smaku Szpinak: kg liści szpinaku

> 0,5

> 2 ząbki czosnku > 2 szalotki > łyżka masła > sól, pieprz

Ziemniaki z pieczonymi pomidorkami: > 3 ziemniaki > 3 pomidorki cherry > 1 ząbek czosnku > 2 gałązki tymianku > sól Łosoś: filety z łososia norweskiego po ok. 150 g każdy > koperek > oliwa > sól i pieprz >2

przygotowanie

Chutney: Pokrojone w kostkę marchew i mango z wodą, octem, sokiem z cytryny i miodem gotujemy na wolnym ogniu, często mieszając, przez ok. 30 min. Następnie zwiększamy temperaturę i przez 10 min odparowujemy większość płynu.

Sos: Miksujemy jajka z sokiem z cytryny i przyprawami. Osobno miksujemy zioła i przecieramy przez sito. Łączymy je z masłem klarowanym i podgrzewamy do temperatury ok. 60°C. Następnie powoli dolewamy do jajek. Całość miksujemy, aż masa zgęstnieje.

jeżeli chcesz spróbować, jak smakuje to danie w wykonaniu mistrza, odwiedź restaurację merliniego 5 ul. merliniego 5 02-511 warszawa tel. (22) 646 08 49

Szpinak: Pokrojone w drobną kostkę czosnek i szalotkę przesmażamy na maśle, doprawiamy. Gdy szalotka zmięknie, dodajemy szpinak, przesmażamy, a następnie dusimy. Ziemniaki z pieczonymi pomidorkami: Ugotowane ziemniaki kroimy w plastry, grillujemy lub obsmażamy. Na nich układamy połówki pomidorków cherry, plasterki czosnku i tymianek. Solimy. Zapiekamy. Łosoś: Łososia doprawiamy solą i pieprzem, okładamy koperkiem, nacieramy oliwą i marynujemy w lodówce przez mniej więcej 24 godz. Następnie smażymy lub grillujemy, zaczynając skórą do dołu.

z d j ę c i a : m at e r i a ły p r a s o w e

Łosoś norweski z chutneyem, szpinakiem, pieczonymi ziemniakami i zioŁowym sosem


jeżeli chcesz spróbować, jak smakuje to danie w wykonaniu mistrza, odwiedź restaurację amber room aleje ujazdowskie 13 00-567 warszawa tel. (22) 523 66 64

Grillowane szparaGi z szynką parmeńską, mozzarellą i młodą botwiną składniki na 2 porcje > 1 pęczek zielonych i białych

szparagów

> 1 młoda marchewka > 1 pęczek młodej botwinki > 1 opakowanie małej mozzarelli > 4 gałązki tymianku > 250 g zielonego groszku > 1 średnia cebula > 1 cytryna > 1 ząbek czosnku > 200 ml wywaru warzywnego > oliwa z oliwek > sól, pieprz

przygotowanie

Szparagi myjemy, obieramy i parzymy przez 5–8 minut we wrzącej wodzie z dodatkiem soli, hartując na koniec w wodzie z lodem. Ważne, żeby białe szparagi gotować w innej wodzie z dodatkiem cukru, dzięki czemu pozbędziemy się posmaku goryczki. Odsączamy, kroimy na pół wzdłuż, doprawiamy do smaku solą, pieprzem i polewamy niewielką ilością oliwy. Szparagi grillujemy od płaskiej strony. Marchew kroimy w cieniutkie plasterki, parzymy w osolonej wodzie i zawijamy w rulonik. Z zielonego groszku przygotowujemy purée, które zaczynamy od podsmażenia drobno posiekanej cebuli i czosnku na niewielkiej ilości oliwy. Następnie wrzucamy zielony groszek, wlewamy wywar i tak gotujemy około 15–20 minut. Na koniec mielimy do konsystencji purée i doprawiamy do smaku. Młodą botwinkę myjemy i kroimy na trzy części (liście, łodygi, bulwa). Młode buraczki gotujemy w wodzie z tymiankiem i soli do miękkości.

Wszystkie składniki układamy na talerzu i polewamy niewielką ilością sosu winegret.

ROBERT SKUBISZ, SZEf KUchnI w RESTaURacjI amBER ROOm, pOlEca czerwiec 2013 | c'est La Vie | 199


Łosoś norweski

wiosenna porcja energii Żadna pora roku nie nastraja tak do zmian jak wiosna. Wiosną ma być lekko, kolorowo i energetycznie. Zatem czas na zmiany w kuchni i wiosenne w niej panowanie łososia norweskiego. To uczta dla oka i podniebienia oraz prawdziwy zastrzyk energii.


Autorką przepisów jest Monika Iwiczuk

www.gastronomygo.blogspot.com

Sałatka ryżowa z wędzonym łososiem norweskim Składniki (na 4 osoby): • • • • • • • • • • • •

200 g wędzonego łososia 200 g ryżu 3 jajka ugotowane na twardo 1 małe opakowanie oliwek 1 mała cebula 200 g śmietany jogurtowej garść kaparów koperek 3 łyżki oliwy extra vergine 1 łyżeczka chrzanu tartego 2 łyżki soku z cytryny sól, pieprz, cukier

Przygotowanie: Ryż gotujemy na sypko. Cebulę kroimy w piórka, oliwki w krążki, łososia dzielimy na większe kawałki. Koperek drobno siekamy. Składniki do dressingu: śmietanę, chrzan, oliwę, sok z cytryny i przyprawy mieszamy trzepaczką w miseczce. Ugotowany i wystudzony ryż mieszamy z oliwkami, cebulą, kaparami i łososiem. Posypujemy koperkiem. Jajka kroimy w kosteczkę, a pojedyncze ósemki zostawiamy do dekoracji. Sałatkę mieszamy z dressingiem, dekorujemy cząstką jajka, większym kawałkiem łososia i gałązką koperku.

Łosoś pochodzi z zimnych czystych wód Norwegii. Wspaniałe, dziewicze środowisko naturalne Norwegii rozciąga się wzdłuż 21 000 km linii wybrzeża, pociętego niezliczoną ilością głębokich, zimnych i czystych fiordów. To tu właśnie hodowany jest łosoś. Dzięki unikatowym warunkom naturalnym oraz wysokim normom jakości Norwegia stała się jed-

datek do pizzy i makaronu. Dodany do bulionu warzyw-

nym z największych światowych obszarów rybołówstwa.

nego zamienia się w rozgrzewającą zupę, którą można

Łosoś norweski cieszy się ogromnym powodzeniem w ponad

wzbogacić ulubionymi ziołami i przyprawami. Łosoś to tyle

100 krajach. Jego wyrazisty smak i wspaniały kolor sprawia-

możliwości, ile inwencji twórczej.

ją, że szefowie kuchni wykorzystują go bardzo często. Ryba

Łosoś norweski ceniony jest również ze względu na swo-

ta nadaje się do najbardziej precyzyjnych dań – łatwo się kroi

je właściwości odżywcze – jest niezwykle bogaty w kwa-

i można z niej wyczarować wszystkie kształty. Łosoś nor-

sy Omega-3 (zawiera 1 g kwasów w 85 g ryb), witaminy

weski jest niezwykle efektowny i bardzo łatwy w przygo-

A, D oraz przeciwutleniacze. Te substancje odgrywają nie-

towaniu. Wystarczą 2-3 dodatki, aby stworzyć urzekające

zwykle ważną rolę w prawidłowym rozwoju i funkcjono-

smakiem danie.

waniu organizmu – regulują pracę serca, układu naczy-

Mięso łososia idealnie pasuje do eksperymentowania z po-

niowego, układu odpornościowego czy nerwowego, ale

trawami wielu kuchni – można nim śmiało nadziać pierogi,

również w profilaktyce nowotworów. Regularne spoży-

gołąbki czy naleśniki. Świetnie wyjdą łososiowe burgery. Ło-

wanie łososia korzystanie wpłynie na stan skóry, włosów

soś nabierze prawdziwego temperamentu, kiedy użyje się go

i paznokci. Łosoś poddany obróbce termicznej nie traci swo-

w tortillach. I oczywiście doskonale sprawdza się jako do-

ich właściwości odżywczych.


Łosoś norweski z warzywami w sosie pomarańczowym Składniki (na 4 osoby):

Przygotowanie:

• • • • • •

Rybę skrapiamy sokiem z cytryny, posypujemy solą, pieprzem i przyrządzamy w sposób dowolny: możemy ugotować ją na parze lub upiec zawiniętą w papier do pieczenia w temp. 200-250°C ok. 15 min. Marchewkę i cukinię ścieramy na tarce o dużych oczkach, paprykę kroimy w cienkie paseczki, białe części dymki siekamy i szklimy na maśle, następnie dodajemy sok z pomarańczy i całość podgrzewamy. Doprawiamy solą i pieprzem, zagęszczamy odrobiną mąki ziemniaczanej rozmieszanej z wodą. Na koniec dodajemy skórkę pomarańczową i szybko zagotowujemy. Warzywa obsmażamy na oleju, odparowujemy wodę. Po zdjęciu z ognia mieszamy z pokrojonym szczypiorkiem z dymki. Na talerze wylewamy po łyżce sosu pomarańczowego, wykładamy rybę i polewamy łyżką sosu. Warzywa formujemy w kopczyk. Pozostałym sosem polewamy warzywa.

4 filety ze świeżego łososia norweskiego 2 duże marchewki 1 dymka 1 duża lub 2 małe cukinie 1 duża czerwona papryka 200 ml świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy • skórka starta ze sparzonej pomarańczy • sól, pieprz • sok z cytryny • 2 łyżeczki masła • 2 łyżki oleju • odrobina mąki ziemniaczanej


Mix sałat z wędzonym łososiem norweskim, mango, słonecznikiem i sosem miodowo-musztardowym Składniki (na 4 osoby):

Przygotowanie:

• • • • • • • • • •

Sałatę wykładamy do miski. Mango myjemy i obieramy ze skórki obieraczką do warzyw. Następnie tak samo obieramy owoc – powinny nam powstać ładne, szerokie i cienkie wstążki z mango, które rozkładamy na sałacie. Łososia dzielimy na spore kawałki i również rozkładamy na sałacie. Przygotujemy dressing. Wszystkie składniki z odrobiną przypraw miksujemy blenderem. Sałatę skrapiamy sosem. Na koniec całość posypujemy świeżym koperkiem i uprażonymi na suchej patelni ziarnami słonecznika.

1 opakowanie dowolnego mixu sałatowego 200 g wędzonego łososia norweskiego 2 dojrzałe mango 75 g ziaren słonecznika 2 łyżki oliwy extra vergine 2 łyżki miodu 1,5 łyżeczki musztardy sok z połówki cytryny świeży koperek sól, pieprz


książki na taLerzu tekst Dominik rutkowski

za komuny było ich bodajże siedemnaście. Albo osiemnaście. Wydawnictw zajmujących się publikowaniem beletrystyki, literatury pięknej… no, po prostu powieści. Podzieliły pomiędzy siebie rynek i miały się dobrze. Autorzy też dobrze się mieli. Książki ukazywały się w nakładach liczonych w dziesiątki, a nierzadko setki tysięcy. Pisarz za to, co spłodził, otrzymywał – jak to w „jedynie słusznej” gospodarce bywało – stałą, odgórnie ustaloną stawkę, niepowiązaną w żaden sposób z liczbą sprzedanych egzemplarzy. Pieniądze godziwe, bo można było za nie kupić na przykład samochód. Ale pisarze, patrząc na swoje opusy sznurem sunące na księgarskie półki, narzekali, marząc o tym, by i do nas kiedyś dotarł stosowany na Zachodzie tantiemowy system wynagradzania. Dotarł. I co? Dziś księgarnie zalały produkty literaturopodobne, Polacy nie wstydzą się przyznawać, że książek nie czytają, a autor za oparte na tantiemach honorarium może sobie co najwyżej nowy rower kupić. Ostra gilotyna rynku nie oszczędziła również wydawnictw. Powstały setki małych prywatnych wydających byle szybko, byle tanio, byle jak. A wiele szacownych firm poszturchiwanych tą bylejakością zaczęło się chwiać. Zachwiał się, i to poważnie, również jeden z najszacowniejszych – PIW, dziś postawiony w stan likwidacji. Wprawdzie dyrektor Instytutu przekonuje, że stan likwidacji nie oznacza, że placówka zlikwidowana zostanie, może tylko jedynie zrestrukturyzowana, ale dla mnie likwidacja to likwidacja. Na początek pozbyto się kultowej księgarni na Foksal. Całe szczęście, że lokal przejęli akurat państwo Kręgliccy, którzy założyli tu restaurację nawiązującą do korzeni miejsca. A warto pamiętać, że w latach 60. mieściła się w nim legendarna kawiarnia literacka, o której – albo raczej o gościach której – można by długo. Dzisiaj jednak o księgarni.

204 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

Ktokolwiek, czytając ten felieton, nabrał przekonania, że w opisywanych na wstępie czasach wydawniczego eldorado książka była towarem łatwo dostępnym, jest w grubym błędzie. Nic z tych rzeczy. Książkę w komunie, jak wszystko inne, należało upolować. Taki na przykład „Obłęd” Krzysztonia – powieść w moim pokoleniu kultowa – był praktycznie nie do zdobycia. Albo „Kontrapunkt” Huxleya – dwa lata poszukiwań. I właśnie ze wspomnieniami o takich łowach kojarzy mi się księgarnia PIW-owska. Był koniec lat 80., miasto obiegła wieść, że przy Foksal za bezcen będą wyprzedawane książki z zapasów PIW-u. Wysupłałem dwie garście drobniaków i pognałem na miejsce. Kolejka myśliwych sięgała Nowego Światu (kto zna Warszawę, ten wie, że żartów nie było), ale cóż to dla zaprawionych w kolejkowych bojach warszawiaków żyjących w schyłkowej komunie. Pięć godzin stania, w trakcie których puszczałem mimo uszu głosy ludzi idących z naprzeciwka, sarkających, że w środku nie ma nic ciekawego. Akurat, myślałem i przestępowałem z nogi na nogę, marząc o książkowych trofeach. W końcu dostałem się do wnętrza i… okazało się, że malkontenci mieli rację. Rozglądałem się osłupiały po półkach, na których piętrzył się jakiś chłam, a z tyłu już napierali następni. W akcie desperacji chwyciłem pierwszą książkę, której nazwisko autora gdzieś kiedyś obiło mi się o uszy, i zawstydzony wybiegłem na ulicę. Kiedy w autobusie wyczytałem, że kupiłem dzieło „jednego z najpopularniejszych i wysoko cenionych pisarzy NRD”, wpadłem w stan, na określenie którego do dziś nie potrafię znaleźć drukowalnego eufemizmu. „Śmierć Horna” Christopha Heina, ciśnięta ze złością w kąt, zaległa tam na kilkanaście lat. Niesłusznie. Kiedy wreszcie po nią sięgnąłem, okazała się powieścią znakomitą. Nie wiem tylko, czy wartą aż pięciu godzin wyczekiwania w kolejce. Chociaż… W takim miejscu i po takiej garści wspomnień można by spróbować porównać dania serwowane przez szefową kuchni Opasłego Tomu Agatę Wojdę do dzieł literackich wydawanych przez PIW. W sumie czemu nie? Posmakujmy: sałatka z bakłażana, humusu i granatów jest jak Kundera – w poważnie skomponowanym daniu kwaskowe pestki granatu smakują niczym puszczane do czytelnika przez autora „Żartu” oko. Polędwiczka wieprzowa z suszonymi podgrzybkami i czerwoną kapustą w winie przypomina Hermanna Hessego – na pozór klasyczne, tradycyjne produkty, ale wymieszane wprawną ręką dają nowatorski, pyszny efekt. I tylko halibut z listkami brukselki, kalafiorem w sosie śmietanowym z nutą estragonu i pomarańczy wchodzi opornie, mdło, jak „Opowiadania” Tomasza Manna. Manna – mdło? Ktoś się oburzy. Tak, wiem, „Czarodziejska góra”, tak, wiem, „Doktor Faustus”, ale niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto przy lekturze jego „Opowiadań” raz i drugi nie ziewnął sobie szeroko. I na koniec jeszcze jedna refleksja przy rachunku. Są takie profesje, które z roku na rok tracą na prestiżu. W dobie przemądrych edytorów tekstów, które z zapałem podkreślają na czerwono wszystkie błędy, takim zawodem jest korektor. Istnieją holdingi wydawnicze (te od kolorowych pism) – wiem to – rezygnujące z korekty. W Opasłym Tomie, aby utrzymać klimat, do rachunku podawana jest ładnie wydrukowana zakładka z tekstem reklamującym przybytek państwa Kręglickich. Przeczytałem, i co? W pierwszym zdaniu byk! Ludzie! ◊

z d j ę c i a : m at e r i a ły p r a s o w e , j o a n n a g o r z e l i ń s k a

| f el i e to n |


czas na grilla!

Odkryj na nowo radosny smak potraw z grilla. z przyprawami noMu będzie to niezwykle egzotyczne i do tego łatwe.

m at e r i a ł p r o m o c y j n y

W gamie przypraw NoMU znajdziemy wszystko to, co przyda się do grilla. Z ich pomocą przygotujemy bardzo różnorodne potrawy. Poczynając od delikatnego kurczaka o odświeżającym cytrynowym smaku, przez ogniście pikantną karkówkę, czy słodkawe żeberka i ziołowo-czosnkową jagnięcinę, aż po owoce morza albo ryby o niepowtarzalnym egzotycznym smaku. Wszystkie produkty opakowane są w niezwykle estetyczne i wyjątkowo praktyczne opakowania. W tym sezonie odkrywcy nowych smaków rekomendują przyprawy NoMU. Odkrywcy nowych smaków nie byliby sobą, gdyby nie opuścili kontynentu, w poszukiwaniu autentycznych smaków. Podczas naszych dalekich podróży spotkaliśmy wielu wyśmienitych kucharzy i szefów kuchni. Wielu z tych najlepszych nie chciało podzielić się swoimi sekretami. Kilku z nich otworzyło nam jednak oczy na świat przypraw. Aromatycznych i autentycznych, bez ulepszaczy, wzmacniaczy smaku, sztucznych aromatów, barwników i innych „specyfików” od których z uporem próbują nas uzależnić koncerny handlujące przyprawami.

Tak trafiliśmy na trop, który przywiódł nas na koniec świata, aż do Republiki Południowej Afryki. Kapsztad jest wielkim i pięknym miastem łudząco przypominającym europejskie stolice. To tam pierwszy raz spotkaliśmy się z Tracy Foulkes i Paulem Raphaely, światowej sławy kulinarnymi ekspertami i osobami rozpoznawalnymi w południowoafrykańskiej telewizji, a przede wszystkim odkrywcami smaków. Para ta od kilkunastu lat prowadzi przydomowe przedsiębiorstwo, w którym pod marką NoMU produkuje gamę fantastycznych, aromatycznych mieszanek, z których sami na co dzień korzystają w kuchni. I to jest najlepsza rekomendacja.

Ambasador dobrego smaku

Więcej informacji o przyprawach NoMu na stronie www.gustiqo.pl


RESTAURACJA inspirowana jest warszawską tradycją oraz europejską współczesnością. Nasze menu powstało z połączenia prostoty i elegancji smaku. Nasz zespół z prawdziwą pasją dba o naszych gości.

Unikalny BAR z cynkowym blatem, autorskimi hokerami i niepowtarzalną dynamiką. Czynny codziennie od godziny 12.00. Serwujemy klasyczne koktajle oraz champagne.

Doskonale zaprojektowany PRIVATE ROOM, będący uzupełnieniem restauracji, ale posiadający własny charkater. Idealny dla grup do 12 osób. Po połączeniu dwóch sal powstaje przestrzeń dla 24 osób.

ul. Górnośląska 24 • 00-484 Warszawa • tel. +48 22 628 94 23 rezerwacje@brasseriewarszawska.pl • facebook.com/brasseriewarszawska

www.brasseriewarszawska.pl

W tegorocznej edycji przewodnika Michelin Guide Cities of Europe Butchery & Wine otrzymało wyróżnienie Bib Gourmand.

Jedzenie jest naszą pasją. Gotowanie nas inspiruje. Wyzwaniem było stworzenie w Warszawie miejsca prostego i „niewydumanego”, w którym moglibyśmy realizować naszą zasadę czyli: love what you eat – kochaj to co jesz. O gotowaniu myślimy w taki sam sposób jak o naszych Klientach – uczciwy. Najważniejsze są składniki. Wiemy skąd pochodzi każdy nasz produkt, nie ważne czy są to warzywa, nabiał, ryby czy mięso. Znamy i ufamy naszym dostawcom. Chcemy aby nasi goście otrzymali od nas to czego również my od jedzenia oczekujemy – prostoty i pełnego smaku.

ul. Żurawia 22, 00-515 Warszawa, tel. +48 (22) 502 31 18, www.butcheryandwine.pl


Michał Piróg

Moja lodów k a do lodówki zajrzał sławomir belina zdjęcia magdalena rzeszot

jaja – zawsze zerówki, nigdy trójki. Chyba wiadomo dlaczego.

woda mineralna.

Codziennie i w dużych ilościach.

musztarda

– nie wracam bez niej z Francji.

dżemy i konfitury.

Uwielbiam słodycze w tej postaci.

humus

prosto z Izraela. Przysmak, bez którego ani rusz.

sok Pomarańczowy,

jest bogata. Trzymam się tego rymu.

sałata

czyli cukry proste i kwasy organiczne.

cava. Nie moja, nie lubię. Koleżanka nie dopiła, zostawiła i tak stoi.

cytryny bez nich nie dałbym rady. uwielbiam w każdej Postaci. właściwie mogę mówić o uzależnieniu

to serce mieszkania. Dbam o to, żeby była dobrze i różnorodnie zaopatrzona. Taka wypełniona po brzegi smakołykami cieszy. Gorzej, jak wracam po dwóch tygodniach nieobecności w Warszawie i muszę ją doprowadzić do porządku. ◊ lodówka

michał Piróg: tancerz, choreograf, osobowość telewizyjna. Urodził się w Kielcach w 1979 roku. W programie „Top Model. Zostań modelką” w TVN pełni funkcję prowadzącego. Jest członkiem Żydowskiej Gminy Wyznaniowej w Warszawie.


utopijne kroLestwo barona rEstauracja solEc. idEa tEgo kuchEnnEgo poligonu doświadczalnEgo zrodziła się z potrzEby niEustannEj krEacji i zmian, którE nakręcają kulinarną wyobraźnię szEfa kuchni alEksandra barona i zEspołu jEgo kucharzy rozmawiała AgAtA Ubysz ⁄⁄ zdjęcia tAdeUsz Müller

Prasa okrzyknęła Cię specjalistą od lokalnych polskich smaków, a tymczasem w menu Solca jest wiele potraw rodem z tradycyjnej francuskiej Brasserie. brasserie jako takie przez wiele lat w polsce nie istniały, a ich specyfikę całkowicie pominięto. był wybór pomiędzy miernym jedzeniem pubowym a restauracyjnym, również złym, lecz lepiej podanym. od momentu kiedy zaczęliśmy własnymi siłami remontować solec, szukaliśmy pomysłu na to, jak będzie to miejsce wyglądać. i tak też było z kuchnią. 208 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

moim założeniem było menu sezonowe. chciałem, aby karta była zmienna, mała. chciałem się nią bawić, eksperymentować. nie miałem jednak planu, co dokładnie się w niej znajdzie. miało być polskie tapas, ale jak widzisz, zawędrowałem gdzie indziej. Do krainy podrobów, móżdżków i szpików kostnych... przecież wszyscy tęsknią za starymi, dobrymi przepisami, bo kiedyś gotowało się ze znacznie większym kunsztem.


to tu!

KiszKowaty budyneK mieści w sobie pomieszczenia przypominające Komunistyczną świetlicę, Klub gier planszowych i restaurację serwującą codziennie inne, proste, dawno zapomniane polsKie potrawy

czerwiec 2013 | c'est La Vie | 209


◄ Zaletą braku stałego menu w solcu jest to, że ani jego sZef, ani tym bardZiej goście nie popadają w rutynę.

Solec jest dla wszystkich. Ł ączy pokolenia i wychodzi ponad podziały Eksperymentowałeś wcześniej z taką kuchnią? Tak, podczas mojego pobytu w Szkocji, gdzie po dwóch latach pracy w gastronomii zostałem szefem kuchni. Był to skok na głęboką wodę. Szukałem pomysłu, jak ze steak house’u zrobić restaurację z prawdziwego zdarzenia. Udało mi się dotrzeć do bardzo starej książki kucharskiej poświęconej lokalnej kuchni. Potraktowałem ją jako punkt wyjścia. Grzebałem w czymś, co miało mocne korzenie, i przetwarzałem na język współczesnej kuchni. Do dziś lubię szkockie przepisy, w których pełno jest podrobów, odpadków. Co przywiozłeś ze Szkocji do Polski? Szkocja nauczyła mnie szacunku dla kulinarnych tradycji. Przywiozłem chęć czerpania inspiracji z kuchni dawnej oraz świadomość znaczenia dobrego, lokalnego produktu – bo to, z czego składają się potrawy, które lądują na talerzu, jest przecież podstawą. Może to i truizm, ale ze złego produktu nie da się ugotować dobrego dania. W Edynburgu wszyscy robią zakupy u „swojego” rzeźnika czy rybaka. U pani z Pakistanu można dostać 14 gatunków ziemniaka. Boom supermarketów nie zabił tam drobnego handlu, jak stało się to niestety w Polsce w latach 90. Trudno zrozumieć, na czym polega Solec. Można się pogubić pomiędzy młodymi ludźmi pijącymi piwo, zmagającymi się z partią warcabów i parą, która wybrała się na romantyczną kolację. 210 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

Fantazja tego miejsca polega na kontrastach, wielką zaletą Solca wydaje się to, że jest niezobowiązujący. Można się tu poczuć jak w osiedlowej świetlicy rodem z lat 70., ale można także dobrze zjeść. Nie interesują mnie modne nurty, to raczej offowa kreacja. Więc szans na gwiazdkę Michelina nie masz? Musiałbym zainwestować w białe obrusy i obsługę kelnerską, a tego nie zrobię. To świadomy wybór w tym przypadku. Czyli dla kogo jest Solec? Dla wszystkich. Przychodzą tu studenci i ich dziadkowie. Niezależnie od wieku ludzie czują się u nas komfortowo. Uważam to za sukces, bo łączymy pokolenia i wychodzimy ponad podziały wiekowe czy kulturowe. Oczywiście są ludzie, którzy dziwią się, że nie serwujemy frytek, są też tacy, którzy oburzają się, że w takim miejscu jak Solec danie może kosztować np. 50 złotych.

Sztuką jest stworzyć miejsce uniwersalne. Nam się chyba udało. Więc demokracja. Tak, w Solcu spotyka się i lewica, i prawica. Menu wypisywane kredą na tablicy zmienia się równie często jak klientela Solca. Tworzę utopijne miejsce. W naszej kuchni nie ma stresu i wrzasków, bo to nużące, kiedy codziennie idzie się na wojnę. Jeśli jakiś produkt się skończy, nie dotrze na czas – a to się zdarza w przypadku małych, lokalnych producentów – tworzymy nowe dania. Karta ciągle się zmienia. Zresztą podobnie staramy się budować menu baru. Jego szef Julian Karewicz tworzy obecnie wiosenne napoje takie jak odstane lemoniady miodowe, serwatki, owocowe syropy, maślanki, mrożone czekolady. Tu także króluje zasada sezonowości. Sięgamy też po wyjątkowe alkohole, pojedyncze destylaty wódek, polskie piwa z małych browarów czy wina, które są nam bliskie i powinny stać na polskim stole, jak te z Węgier czy Austrii. Nie mam więc szans na ulubioną potrawę w każdy piątek? Wychodzę z założenia, że nic nie musi być takie samo, nic też nie powinno być przewidywalne. A największą zaletą braku stałego menu jest to, że nie popadamy w rutynę zarówno my, jak i nasi goście.


aLeksander baron Jeszcze kilka lat temu stał na zmywaku, a dzisiaJ odmawia wywiadów, bo po prostu nie ma na to czasu. szef kuchni i współwłaściciel restauracJi solec woli poświęcić się pracy w mieJscu, które nazywa „swoim królestwem”

Solec

executive chef: aleksander baron warszawa, ul. solec 44, tel. 798 363 996, www.solec.waw.pl

Dbasz nie tylko o swoich gości, ale też o dostawców. U niejednych byłeś. Dzięki Tobie stają się popularni. Lubię rodzinne formuły i sprawia mi przyjemność promowanie małych, lokalnych, a co najważniejsze, dobrych producentów. Robię to konsekwentnie. Kiedyś miałem anarchistyczne podejście do życia, teraz wolę pracę u podstaw. Chociaż może to być pułapka dla tych, którzy uciekli na wieś, by spokojnie żyć, a teraz muszą ciężko pracować, aby sprostać naszym zamówieniom. To także misja budowania świadomości jakościowych produktów, lokalności, regionalności, inwestowania w Polskę i ludzi. Realizujesz się w Polsce? Mamy wielkie szczęście, że żyjemy tutaj i że tworzymy nową rzeczywistość. Szczególnie myślę o Warszawie, która jest miastem chłonnym jak gąbka. Cokolwiek się zaproponuje, oczywiście jeśli idzie za tym pomysł, idea i praca, to raczej się to przyjmie. Czy realizuję się? Tak, każdego dnia spełniam swoje marzenia. czerwiec 2013 | c'est La Vie | 211


| domówk a |

Fa nt a st ycz na

Tomasz Jacyków Uwielbia pretensjonalne domówki, gdzie państwo domU gotUją i je się wypolerowanymi, srebrnymi sztUćcami, gdzie dobre wino troskliwie dobierane jest do potraw. twierdzi, że dUżo w tym zabawy wysłUchał sławomir belina

pamiętam takie sytuacje z wczesnego dzieciństwa, cudowne domówki u moich dziadków. Oni po prostu urządzali brydża. Raczyli się wówczas jakimiś nalewkami, pędzonymi gdzieś w kredensie. I to były fantastyczne czasy. Jako dziecko byłem sadzany na stole i deklamowałem „Świteziankę” – wszyscy się bardzo dobrze bawili. I to były moje pierwsze prawdziwe domówki. Tak zdobywałem towarzyskie szlify.

Tomek i Ja Zamieszkaliśmy na Żoliborzu, to było nasze pierwsze wspólne mieszkanie. Robiliśmy domówki jak szaleni. Były absolutnie niezwykłe, trochę na krawędzi, np. zupełnie od czapy przebierałem się za ambasadora Konga. I kiedy sąsiad przez balkon groził policją – bo za głośno – całe towarzystwo biegło do okna i przestrzegało przed „wiszącym w powietrzu skandalem dyplomatycznym”. Tylko Tomek potrafił rozładować napięcie stanowczym: „Proszę o spokój, gościmy ambasadora Konga”. I jakoś się udawało. Co ciekawe, tamte imprezy zawsze kończyły się tańcami na stołach. To była połowa lat 90. Tak, imprezy z ul. Literackiej w Warszawie były najbardziej fantastyczne ze wszystkich.

energia Domówki Dają energię Do Działania. takie spotkania z przyjaciółmi napęDzają Dobre emocje. no i są barDzo przyjemne

212 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

PoRCeL a Na i ZU PiSZCZe Marzę o tym, by na nowo wydawać przyjęcia. Żeby odkurzyć porcelanę, żeby pobawić się


| domówk a |

Dziś w TeJ chwili rzeczywiście bardzo wiele osób znowu zaczyna się sPoTykać w domach. ale To sĄ Już nieco inne sPoTkania niż Te sPrzed laT

KotKa edyTa.

z d j ę c i a : a r c h i w u m P ry w aT n e

▲ tomeK jacyKów i tomeK jaworsKi. razem od 16 lat.

w dom i gotowanie. Bardzo lubię gotować, a w kuchni uprawiam ostry freestyle. Moi znajomi mówią, że jestem specjalistą od rzeczy tutejszych, trujących. I rzeczywiście, jestem biegły w ciężkich zawiesistych zupiszczach. Są mięsne, dramatycznie niezdrowe i przepyszne. Choć ostatnio, może dla przeciwwagi, rozsmakowałem się w gotowaniu na parze. To chyba zdrowsze, używam też mniej soli. Mój Tomek jakiś czas temu oszalał na punkcie żywności ekologicznej. No i wpadliśmy w radość jedzenia produktów lokalnych. Bazarek, te rzeczy. On generalnie wziął na siebie kwestie zakupów, dba o to, co jemy. P OW RÓ T Obecnie w Warszawie domówki wracają do łask. Był taki czas na początku lat tysięcznych, zerowych, kiedy rzeczywiście kultura domówek właściwie upadła, ludzie zachłysnęli się

clubbingiem. I chodzili od Cynamonu do Utopii, i zrywało im śmigło z radości, że jest tak nowocześnie. I że są aż dwa kluby do wyboru w Warszawie. Aha, był jeszcze trzeci na trasie, klub Le Madame – z którego pamiętamy dziś tyle, ile pamiętamy, ale to, co pamiętamy, wspominamy z czułością. Wspaniałe miejsce. S C E N A R I U S Z E I DŹ W I Ę K W moich domówkach nigdy nie ma sztywnego scenariusza, nie powinno go być. Spontaniczne imprezy są najlepsze. Nigdy nie wiesz, gdzie zawiedzie cię wieczór. Uwielbiam ten stan. Nie ma nic gorszego niż nudne, przewidywalne, drewniane imprezy. Dźwięk na domówce jest bardzo ważny, bo to dźwięki sterują nastrojem. Świadomie mówię dźwięki, bo to nie zawsze musi być muzyka, może to być ścieżka dialogowa filmu, która potrafi nieźle wykręcić bieg zdarzeń. ◊

Tomasz Jacyków „o elegancJi i obciachu Polek i Polaków. od sTóP do głów” KsiąŻKa NapisaNa Żywym języKiem, pełNa specyficzNego humoru i praKtyczNych wsKazóweK dla KaŻdego, Kto lubi i Kto chce dobrze wyglądać. coś dla czytelNiKów szuKających porad i jedNocześNie dobrej rozrywKi. wydawNictwo zapowiada, Że będzie to leKtura przezNaczoNa dla osób pełNoletNich, a Na oKładce zNajdą się stosowNe ozNaczeNia. Js & co dom wydawniczy

czerwiec 2013 | c'est La Vie | 213


Bliźnięta Postanowisz wprowadzić w swoje życie kilka znaczących zmian. Rozpoczęcie diety i codzienna dawka sportu poprawią ci humor. Nie ulegaj tylko pokusie podjadania! Jeśli chcesz zmienić pracę, działaj energicznie w tym kierunku. W towarzyskich kręgach będzie naprawdę miło. Złapiesz lepszy kontakt z przyjaciółmi. Na każdym spotkaniu będziesz duszą towarzystwa. Szczęśliwy owoc: wiśnia. Unikaj: surowych jajek.

raK Będziesz w świetnej kondycji fizycznej. Sztab gwiazd pomoże zadbać o urodę. Postaw na naturalne kosmetyki, np. z oliwy, miodu, sezonowych owoców. Warto teraz wyjechać w podróż marzeń. Ważnych wyborów dokonuj po rozmowach z przyjacielem – będą łatwiejsze. Doskonały klimat na nowe zauroczenia! Będziesz do siebie przyciągała ludzi o ciekawej osobowości. Szczęśliwe warzywo: sałata lodowa. Unikaj: bitej śmietany.

leW Zaplanujesz niezapomniane wakacje. Pieniądze będą cię teraz wyjątkowo lubić. Dzięki konsekwentnemu działaniu zarobisz więcej, niż się spodziewałaś. Czerwiec zapamiętasz ze względu na radosne wydarzenia. W związkach wszystko układać się będzie dużo ciekawiej. Dla samotnych duża szansa na miłość. Ktoś, kto coś ci obiecał, spełni to. Ufaj Bykom, Skorpionom i Koziorożcom. Szczęśliwy owoc: mango. Unikaj: dużej ilości kawy.

Panna Finanse pod znakiem znaczących przypływów. Widoczna poprawa w kontaktach służbowych. Dla poszukujących miłosnej przystani Wenus przygotowała romantyczne spotkania i ciepłe deklaracje. Zaproszenia na imprezy i prywatki posypią się jak z rękawa. Dieta bogata w naturalne witaminy pomoże ci zregenerować siły. Relaksu szukaj u dobrego masażysty. Szczęśliwy owoc: jagoda. Unikaj: ostrych przypraw.

Waga Pozwól sobie na chwile relaksu, zregeneruj siły i do niczego się nie zmuszaj. Szukającym stałej posady kosmos może przynieść miłą odmianę losu. Wkrótce będziesz miała okazję, by poprawić swoją sytuację finansową. Z zaległościami poradzisz sobie nieźle. W kuchni – czas eksperymentów. Polubisz orientalne przyprawy i aromatyczne zapachy. A może zorganizujesz piknik w lesie? Szczęśliwe warzywo: marchew. Unikaj: octu.

sKorPion To świetny czas na erotyczne uniesienia. Na twojej drodze stanie wyjątkowa osoba. W kuchni nie zapominaj o afrodyzjakach! Z dystansem spojrzysz na codzienne kłopoty. Poprawisz atmosferę w swoim związku dzięki umiejętności słuchania. W sprawach urzędowo-zawodowo-finansowych udane negocjacje. Rady Strzelca mogą okazać się nietrafione. Może odwiedzisz astrologa? Szczęśliwy owoc: cytryna. Unikaj: majonezu.

strzelec Temperatura twojego samopoczucia psychicznego będzie się wahać. Humor poprawi ci dieta bogata w kwasy omega 3. Możesz teraz przeżyć romantyczne zauroczenie. Przyjaciele zaskoczą cię cudownymi niespodziankami. W domu czeka cię dużo obowiązków. Nie zmieniaj terminów wyjazdów i spotkań służbowych. A może odwiedzisz gospodarstwo agroturystyczne? Szczęśliwe warzywo: pietruszka. Unikaj: napojów energetycznych.

Koziorożec Masz szansę zakochać się do szaleństwa. Możliwy romans z cudzoziemcem. Gwiazdy otoczą cię dobrą aurą. Wykorzystaj sprzyjającą passę. To dobry czas na zmianę stylu ubierania. Korzystaj z posezonowych przecen. Nie zaniedbuj gimnastyki, a znikną bóle kręgosłupa. Uzupełnij witaminy i zadbaj o lekko strawną dietę. Biznesowo bez wstrząsów. Szczęśliwy owoc: gruszka. Unikaj: żywności sztucznie barwionej.

WodniK W wolne dni wielką przyjemność sprawią ci kontakty towarzyskie. Dostaniesz zaproszenie, z którego powinnaś skorzystać. Ważne sprawy osobiste pójdą w dobrym kierunku. Gwiezdna pogoda będzie łaskawa dla twojego zdrowia. Odkryjesz intratne źródło dochodów. Nie pożyczaj pochopnie pieniędzy. Wzbogać swoją dietę w potrawy bogate w mikroelementy. Szczęśliwe warzywo: ziemniak. Unikaj: fast foodu.

ryBy Flirty będą na porządku dziennym. Dzięki przychylności gwiazd możesz liczyć na pomyślność w relacjach miłosnych. To dobry czas na rodzinne inwestycje i lokowanie zaoszczędzonej gotówki. W kontaktach z przyjaciółką postaw na cierpliwość. By zachować dobre samopoczucie, częściej uprawiaj sport. Nie zapominaj o dawce spokojnego snu. Uważaj na drodze. Szczęśliwy owoc: ananas. Unikaj: słodyczy.

Baran Czerwiec będzie obfitował w miłe niespodzianki. Jedną z nich będzie przypadkowe spotkanie z dawną sympatią. Znajomość sprzed lat ożyje z wielką mocą. Jeśli jesteś wolna, spodziewaj się matrymonialnych ofert ze strony kogoś, z kim współpracujesz. Odpowiednio zbilansowana dieta pomoże ci wyleczyć ciało. Wybieraj produkty bogate w witaminę C i potas. Szczęśliwy owoc: awokado. Unikaj: przetworzonych soków.

ByK Wenus wróży dalekie podróże. Docenisz pomoc rodziny. W rozmowach ze swoją drugą połówką przemyśl dobrze każde słowo, by później niczego nie żałować. Wprawdzie włoska awantura mogłaby wyczyścić nieporozumienia, ale to nie zawsze skuteczna metoda na przygasłe uczucia. Sporo czasu przeznaczysz na kulinarne przyjemności. Szczęśliwe warzywo: czerwona kapusta. Unikaj: modyfikowanej kukurydzy.

214 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

ilus tr acja: dennissimo.com

Bliźnięta

H O r O s K O P P r Z YG O t O W a Ł a WróżK a anK a Biał a



ilustR acja: k arol k alinowski

Deser

1

2

3

4

5

6

7

8

Znasz hasło? Rozwiązanie wyślij na adres krzyzowka@clvm.pl. Na odpowiedzi czekamy do 30 czerwca 2013 r.

Dane osobowe uczestników konkursu w zakresie: imię i nazwisko, adres zamieszkania, numer telefonu, będą przetwarzane przez organizatora, tj. Consiliari Partners z siedzibą w Warszawie przy al. Róż 12/6, w celu realizacji umowy przystąpienia do konkursu i jego prawidłowego przeprowadzenia lub marketingu własnych produktów organizatora konkursu. Gwarantujemy prawo wglądu do swoich danych osobowych oraz ich poprawiania bądź zaprzestania przetwarzania danych. Podanie danych jest dobrowolne. Dane osobowe nie będą udostępniane innym podmiotom.

216 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

nagrody

wśród nadesłanych odpowiedzi rozlosujemy 4 zestawy kosmetyków mary kay, każdy o wartości 308 zł, oraz 1 voucher o wartości 500 zł do gabinetu princess academy w warszawie


1 IEŃ KWIEC3 201

2 maj 2013

en ka t S a t u n a D

90 ZŁ CENA 8% VAT) (W TYM 296376 INDEKS

9

K U LI G ANNA WSKI E K \ JO PRZ Y MO N M A J O S A K R Y E WA N IK \ S Z AMA NA MI DEST UT U J Ą Z Y LW IA C H C IE C H M O IE O LI V E R SM AK \ S OJ AM Ż Y C IE L A B A A R Z T U B \ W W S K I \ J O IL S K A M IO T R N A J A R D Ą B R P EM WA LD ENKA

VER_ST

001_CO

ok.indd

1

90 zł cena 8% vat) (w tym 296376 indeks

9

Jusetcyznkaowska

3/16/13

5:30 PM

St 3

czerw ie 2013 c

k f u r ta m is ia ll a n d dla \ ho ata ta n ie s z k a ran e o B i m \ ag hel na m i u j ą z t k o w s k a l at \ m ic z y k o w s k ia sm ak s im pr ż y c ie r z y n a k w \ Łu k a s z r t e k k a s Ba \ ren k ata ta lo ia no so ph B o r cz ar sa m

12 wydań w prenumeracie to tylko

Weronika Rosati

prenumerata? 89 zł 25%

oszczędzasz 9

cena 90 zł (w ty m 8% vat) indeks 296376

ż yc i e pat r y s m a k u j ą c ja r u ja p i e k u z n a m i : h ze to el a n d r l s k a \ t i l w s k a \ k e n a vo n d in zej b d a c h l a s w i n t o g a p r e i s r Á Č ko vÁ e da- c n \ m \ mo n uruś a \ jac r c i n p r o i k a k ek ża ko w s o p ki

tak, tylko Prenumerata ZaPewnia regularne otrZymywanie magaZynu! Zamów już dZiś: www.cestlaviemagazine.pl


KroniKa towarzysKa

01

218 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

z d j ę c i a : K ata r z y n a p i o t r o w s K a - s K i b a

REdagujE: Karolina nawojKa ChałupińsKa – hEdonistka, bywalczyni tylko najlEpszych wydaRzEń, na stałE związana z chilli zEt


kronika towarzyska

02

Gwiazdy i... Pierre Balmain O tym, jak wspaniały był tO wieczór, nie trzeba duŻO pisać. te zdjęcia pOkaŻą wszystkO.

Marta

Grycan

Dorota „Doda” R abcz

ewska

03 1. Dawid Woliński – top men polskiej sceny modowej – przystojny i twórczy. / 2. Trzy gracje odpowiedzialne za cały show tego wieczoru: Karolina Ferenstein-Kraśko, prezes A&P Brands Agata Krysiak oraz Katarzyna Sokołowska. / 3. Zosia Ślotała w każdej kreacji wygląda wspaniale. czerwiec 2013 | c'est la Vie | 219


kronika towarzyska

01

02

04

03

05

rok Meli koteluk 19. gala wręczenia nagród przemysłu fonograficznego „fryderyki 2013” mocno zaskoczyła. zmniejszenie liczby kategorii, w których rokrocznie wręczano statuetki, z 39 do 10 przyniosło nieoczekiwane wyniki!

1. Zespół Mama Selita. / 2. Monika Brodka w zaskakującej stylizacji. / 3. Staszek Trzciński, współwłaściciel STX Jamboree, „Pan Szkot” i Gosia Baczyńska. / 4. Monika Brodka odbiera nagrodę z rąk Arka Jakubika za utwór „Varsovia”. / 5. Mela Koteluk z nagrodą za debiut roku w kategorii muzyka rozrywkowa oraz drugą statuetką w kategorii artysta roku. / 6. Kasia Nosowska – artystka kompletna. Pomimo utrudnień technicznych podczas swojego występu udowodniła, jak wielką siłę ma 15 przyznanych jej przez lata Fryderyków. 220 | C'est la Vie | CzerwieC 2013

z d j ę c i a : m at e r i a ły p r a s o w e , k a r o l i n a n a w o j k a c h a ł u p i ń s k a

06


kronika towarzyska

rentgen by zień

z d j ę c i a : t- m o b i l e Fa s h i o n

01

Czy kiedykolwiek pokaz zienia był nudny, przewidywalny Czy statyCzny? nie, projektant zawsze zaskakuje. najnowsza kolekCja jest kobieCa, subtelna, ale i drapieżna. dzięki projektowi t-mobile Fashion i speCjalnej internetowej aplikaCji pokaz mogli obejrzeć Fani twórCzośCi maCieja zienia na Całym świeCie.

M a cie j Z ie ń

1. „Kolekcja nosi nazwę Rentgen, ponieważ postanowiłem prześwietlić swoją modę, to, co do tej pory zrobiłem. Dlatego też pojawił się skarabeusz, mój znak rozpoznawczy, oraz nawiązania do mody, którą tworzę od wielu lat. Stąd różnorodność tkanin i przypominająca rentgen koronka pokryta lateksem” – scharakteryzował swoją kolekcję Maciej Zień.

czerwiec 2013 | c'est La Vie | 221


kronika towarzyska

01

02

04

03

oszukane

05

06 1. Kadr z „Oszukanych”: Artur Żmijewski oraz Karolina i Paulina Chapko. / 2. Artur Żmijewski, Ewa Skibińska i Katarzyna Herman, filmowi rodzice rozdzielonych bliźniaczek. / 3. Olga Frycz, gość specjalny pokazu premierowego. / 4. Dawno niewidziana na salonach i w polskim kinie Ewa Skibińska. / 5. Twórcy i aktorzy filmu „Oszukane” w reżyserii Marcina Solarza. / 6. To już druga rola kinowa Anny Matysiak, mimo to nadal wiele osób kojarzy ją tylko z serialem „Tancerze”.

222 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

z d j ę c i a : b a z a x- n e w s . p l

Film opowiadający o przerażającym zdarzeniu w życiu dwóch rodzin daje do myślenia, czy aby na pewno nasza siostra/ brat jest prawdziwym biologicznym rodzeństwem. na warszawskiej premierze nie zabrakło odtwórców głównych ról oraz gości specjalnych.


kronika towarzyska

01

01

AustrALijskie kLimAty

LiLy d'OhrO

na specjalne zaproszenie do polski przyjechała Veronika zahra, szefowa kuchni w ausTralijskiej winnicy jacob’s creek.

Ta Młoda polska Marka należąca do Trzech przyjaciółek pokazała swoje prawdziwe oblicze w warszawie. niecodzienny pokaz zdoMinowały piękne i bardzo kobiece sukienki oraz koncerT sabiny sago.

z d j ę c i a : r a d e k Ś w i a d k o w s k i ; m at e r i a Ły p r a s o w e

02

03

1. Założycielki marki: Katarzyna Rutecka, Agnieszka Narloch i Beata Jurkschat. / 2. Joanna Jabłczyńska, ambasadorka Lily d’Ohro. / 3. Modelki w sukienkach z najnowszej kolekcji.

1. Karol Okrasa wraz z Veroniką Zahrą. Ten niezwykły duet kulinarny zaprezentował genialne potrawy przygotowane w kuchni restauracji Platter w warszawskim hotelu Intercontinental oraz idealnie pasujące do nich wina. czerwiec 2013 | c'est LA Vie | 223


kronika towarzyska

02 01

Wino, Wino... ach, to Wino

Ciepłe popołudnie, ogródek hotelu Sheraton i morze wina. tak w kilku SłowaCh można opiSać to, Co Czekało na gośCi toaSt around the world.

03 1. Jacek Sikorski, szef F&B hotelu Sheraton Warsaw, Marcin Sasin, zastępca szefa kuchni hotelu, i Agnieszka Róg-Skrzyniarz, odpowiedzialna za PR hotelu. / 2. Team „C’est La Vie” w swoim żywiole: Nawojka Chałupińska i Monika Kowalska, odpowiedzialna za projekty specjalne. / 3. Magda Zawadzka i Radosław Bebłacz z Rubicon Media.

03

01

chilli ZEt livE SESSionS

po Ciepłym przyjęCiu krótkiego akuStyCznego konCertu na antenie radia Chilli zet marika wraz z CzęśCią muzyków Spokoarmii zdeCydowali Się odświeżyć najwiękSze przeboje.

1. Marika – artystka o stu twarzach. / 2. Ufo – jeden z najbardziej odjechanych członków Spokoarmii. / 3. Marika wspólnie z Patrykiem Kraśniewskim, Jerzym Markuszewskim, Krzysztofem Nowickim i Michałem Przybyłą wykonała akustyczne, niepowtarzalne i bardzo zmysłowe wersje wybranych utworów pochodzących z jej dotychczasowych albumów. 224 | c'ESt la viE | cZErWiEc 2013

zdjęci a : k aro li na nawoj k a c hału pi ń s k a; Barte k M u r ac k i

02


Restauracja i winoteka Merliniego 5, która znajduje się vis-à-vis głównego wejścia do parku wodnego Warszawianka, to wymarzone miejsce dla koneserów dobrego jedzenia oraz świetnych win. Merliniego 5 specjalizuje się w potrawach z owoców morza, w stekach z amerykańskiego black angusa z certyfikatem USDA prime beef, specjalnie wyselekcjonowanymi przez rzeźników OTTOMANELLI & SONS z Nowego Jorku oraz w stekach z irlandzkiego bukata, szkockiego angusa z Aberdeen i z uznawanej za najlepszą na świecie wołowiny klasy 9+ Wagyu, czyli tzw. „kobe steak”. W karcie znajdują się również sezonowe, tradycyjne dania kuchni polskiej. W pod koniec 2011 roku decyzją czytelników „Co Jest Grane” Gazety Stołecznej restauracja Merliniego 5 otrzymała zaszczytny tytuł Knajpy Roku 2011.

REZERWACJA I INFORMACJA: +22 646 08 10, +22 646 08 49 WWW.MERLINIEGO5.PL


redakcja: al. Róż 12/5 00-556 Warszawa tel. (22) 629 12 35 e-mail: redakcja@clvm.pl www.cestlaviemagazine.pl 226 | C'est La Vie | CzerwieC 2013

Magdalena Micuła, Tadeusz Müller, Ela Pawlicka, Sergiusz Pinkwart, Dominik Rutkowski, Elza Skutnik projekty specjalne Monika Kowalska reklama Tomasz Kacprzak – dyrektor biura reklamy, tomasz.kacprzak@clvm.pl, zespół: Bożena Hoffman, +48 668 660 126, bozena.hoffman@clvm.pl, Katarzyna Kwiatkowska, +48 668 660 118, katarzyna.kwiatkowska@clvm.pl prenumerata prenumerata@clvm.pl WydaWnictWo Consiliari Partners, al. Róż 12/6, 00-556 Warszawa

redakcja nie zWraca tekstóW niezamóWionych i zastrzega sobie praWo do ich redagoWania, skracania oraz opatryWania Własnymi tytułami. redakcja nie odpoWiada za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń.

k o m i k s : l u c i e l o m o va

| Exit | redaktor naczelny Juliusz Donajski dyrektor artystyczny Dennis Wojda sekretarz redakcji Magdalena Matuszewska zespół redakcyjny Joanna Gorzelińska, Aleksandra Szarłat kultura Sławomir Belina uroda Marianna Nowicka moda Aśka Ciesielska produkcja sesji Jan Józef Komgrad fotoedycja Magdalena Rzeszot grafik Anna Skopińska dtp Krzysztof Ciężkowski, Andrzej Tchórzewski Współpraca Karolina Nawojka Chałupińska, Damian Gajda, Bernard Hołdys,


BROKER REKLAMY KINOWEJ WWW.KINADS.PL



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.