iMagazine 2/2012

Page 1

KONKURS:

GEAR4 ANGRY BIRDS

• ISSN 2082-3630 iMagazine 1/2012 (15)

ww

l w.ima azine.p g

SPRZĘT:

PROGRAMY:

» B&W Zeppelin Mini

» AutoCAD 2012

» Samsung Galaxy Note

» Flipboard dla iPhone

» Evouni Arc Cover

» Gry na iOS

» PCTV nanoStick Ultimate Plus

» Społecznościówki mniejsze i większe

BEOSOUND 8 TUTORIAL:

» MICROSOFT OUTLOOK 2011 FOR MAC

WYWIAD:

JANUSZ PIECHOCIŃSKI IPADY W SEJMIE



» 2012 nr 1 » OKIEM PEJOTA

3


Autentyczne, robione ręcznie ZendoSquare do wyjątkowych wnętrz Prawdziwa fotografia to unikat w świecie cyfrowych reprodukcji. Jeśli potrafisz to docenić. W setkach takich samych wnętrz, z reprodukcjami pochodzącymi z cyfrowych kopiarek nie ma miejsca na osobowość. W poszukiwaniu autentyczności, oryginalności i prawowitości fotografii zawędrowałem do świata ZendoSquare – ręcznie, tradycyjnie wywoływanych zdjęć. Zapraszam tam niewielu, bo tworzenie ZendoSquare nie jest produkcją masową. Na szczęście.

www.zendosquare.com


» 2012 nr 1 » WSTĘPNIAK »

5

»» Kinga Ochendowska: Hiszpańscy konkwistadorzy, realizując nadrzędny cel swoich wypraw – krzewienie wiary chrześcijańskiej – masowo niszczyli biblioteki Majów, pozbawiając świat ich niezwykłej spuścizny. Witamy w nowym roku. W 2012 roku! Wszystko wskazuje na to, że będzie to rok szczególny. Pierwszy rok bez Steve’a Jobsa. Będziemy obserwowali, jak ukształtuje się rynek oraz jak zmieni się Apple, w którym nie będzie u sterów wizjonera i perfekcjonisty. Z niecierpliwością oczekiwać będziemy nowości, które zaproponuje firma oraz odpowiedzi konkurencji. Na naszym poletku też będzie ciekawie. W Polsce, jako bodaj pierwszym kraju na świecie, iPady wejdą do wyposażenia parlamentarzystów. Będziemy to bacznie obserwować. W końcu, rok 2012 będzie ciekawy pod kątem zaplanowanego przez Majów, z resztą już bardzo dawno temu, końca świata. Zobaczymy jak będzie, niewątpliwie temu zjawisku też planujemy się przyjrzeć ;-) Jak widzicie będzie się działo, a my, iMagazine, mamy zamiar aktywnie w tym uczestniczyć. Początek roku sprzyja również podjęciu postanowień noworocznych - czy już to zrobiliście? Czy spisaliście sobie cele, które chcecie osiągnąć w tym roku? My swoje już mamy - chcemy wciąż dostarczać Wam najlepszy magazyn dostępny na rynku. A prywatnie, może jeszcze do tego zrzucić parę zbędnych kilogramów…? Wszystkiego najlepszego w nowym roku!

»» Norbert Cała: Bang & Olufsen zdaje się przyświecać zasadzie, że każdy szczegół ich produktów musi być z najwyższej półki - materiały, wykonanie, styl oraz oczywiście cena. »» Wojtek Pietrusiewicz: Kindle’a tymczasowo noszę w tylnej kieszeni jeansów. Mieści się. Nawet wygodnie. Nie polecam siadania, bez jego uprzedniego wyjęcia. »» Sławek Durasiewicz: Z pewną taką nieśmiałością przeczytałem, że posłowie dostaną tablety. I do tego iPady. I cieszę się, i jestem lekko zniesmaczony. Tak właściwie to im również zazdroszczę. Ja nie mam tabletu. »» Krzysztof Młynarski: Rysik, czy też jak woli Samsung – S Pen, to chyba bardziej szokująca cecha Galaxy Note, niż przekątna jego ekranu.

REKLAMA reklama@imagazine.pl NR 1/2012 (15) STYCZEŃ 2012 HTTP://WWW.IMAGAZINE.PL ISSN 2082-3630 WYDAWCA MAC SOLUTIONS Dominik Łada, ul. Zgoda 9 lok. 14, 00-018 Warszawa, NIP: 118-135-60-13 REDAKCJA  iMagazine, ul. Zgoda 9 lok. 14, 00-018 Warszawa, faks 22 403 83 00 redakcja@imagazine.pl REDAKTOR NACZELNY Dominik Łada, tel. +48 501 055 988 d.lada@imagazine.pl ZASTĘPCA REDAKTORA NACZELNEGO Norbert Cała n.cała@imagazine.pl

KOREKTA Kinga Ochendowska k.ochendowska@imagazine.pl Monika Bartnik WEBMASTER Marek Wojtaszek m.wojtaszek@imagazine.pl WSPÓŁPRACA Sławomir Durasiewicz, Krzysztof Flasza, Paweł Iwaniuk, Paweł Jońca, Krystian Kozerawski,
Przemysław Marczyński, Krzysztof Młynarski, Krzysztof Morawski,
 Kinga Ochendowska, Wojtek Pietrusiewicz,
 Paweł Piotrowski, Michał Rajpert, Wojtek Rajpert, Małgorzata Salamonowicz-Łada, Marta Sławińska, Mateusz Suski, Michał Śliwiński, Jan Urbanowicz, Maciej Walczak, Marek Wojtaszek PROJEKT GRAFICZNY I SKŁAD Foxrabbit Designers

Teksty, grafiki oraz inne treści opublikowane na łamach „iMagazine” są chronione prawami autorskimi wydawcy magazynu „iMagazine”, ich autorów lub osób trzecich. Znaki towarowe i wszelkie inne oznaczenia o charakterze odróżniającym, umieszczone w „iMagazine” podlegają ochronie prawnej na rzecz wydawcy magazynu „iMagazine” lub innych uprawnionych osób trzecich. Używanie bądź korzystanie z utworów, znaków towarowych lub oznaczeń, o których mowa wyżej, jest zabronione bez uzyskania uprzedniej pisemnej zgody właściwego podmiotu uprawnionego, z wyjątkiem wykorzystania ich zgodnie z prawem dla celów prywatnych i niekomercyjnych. Redakcja nie zwraca niezamówionych tekstów i fotografii oraz zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania nadesłanych materiałów. Zdjęcia z zasobów Apple dzięki uprzejmości Apple Inc. Pozostałe zdjęcia z zasobów autorów lub redakcji. Redakcja nie odpowiada za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń.

Magazyn hostuje firma Blue Media http://www.bluemedia.eu Wysyłkę newslettera obsługuje firma Sare http://www.sare.pl


» 2012 nr 1 » SPIS TREŚCI

AktuaIności 9 Wywiad 1 3 Janusz Piechociński o iPadach w Sejmie  Artur Kurasiński

Felietony 17 Margeritas ante porcos  Sławomir Durasiewicz 1 9 Przepowiednie Majów  Kinga Ochendowska

6

Programy 53 Gry i programy z AppStore  Norbert Cała 55 Gry i Programy Mac OSX  Mateusz Suski 57 Poradnik iRodzica cz. 4 Krystian Kozerawski 58 AutoCAD 2012 for Mac – Najlepsze narzędzie dla inżyniera pod Mac OSX Przemysław Marczyński 60 Flipboard dla iPhone Wojtek Pietrusiewicz 62 Społecznościówki mniejsze i większe Wojtek Pietrusiewicz

2 3 12 Dni świąt Michał Rajpert

65 Ksiązki Helion o iOS i OSX

87 Test inteligencji robotycznej  Niżej Podpisany

Gry: Xbox 360

Productivity

68 Your Shape: Fitness Evolved  Mateusz Suski

26 Podwójna produktywność na dwóch monitorach  Michał Śliwiński

Sprzęt 28 Bang & Olufsen BeoSound 8 Norbert Cała 31 B&W Zeppelin Mini Norbert Cała 35 PCTV Nanostick Ultimate Plus (73em)  Norbert Cała 37 Kilka w jednym – Samsung Galaxy Note  Krzysztof Młynarski 4 3 Evouni Arc Cover  Dominik Łada

Gry: iOS 70 Fragger  Krzysztof Morawski 70 Ninja Ponk  Krzysztof Morawski 71 Montezuma’s Resurrection  Krzysztof Morawski 72 Batman Arkham City Lockdown  Wojciech Rajpert 73 GTA III Anniversary Edition  Wojciech Rajpert 74 Infinity Blade 2  Wojciech Rajpert

4 6 iOmega Mac Companion  Przemysław Marczyński

75 Shadowgun  Wojciech Rajpert

4 8 iSkin aura lotnicza technologia elegancka ochrona  Przemysław Marczyński

Porady

50 Recenzja Kindle Classic  Wojtek Pietrusiewicz

8 Jak czytać iMagazine? 76 Tutorial: Dodawanie terminów w kalendarzu programu Outlook  Kinga Ochendowska 78 Final Cut – Idzie zima zła!  Krzysztof Flasza 81 Phishing co warto wiedzieć  Michał Rajpert 83 Tips and Tricks

Film 91 Komiksowi herosi na srebrnym ekranie  Jan Urbanowicz

Cała muzyka 89 Książki 95 Virtualo

Makowa kuchnia 96 Konkursy 49 Gear4 Angry Birds


» 2012 nr 1 »

» 2012 nr 1 » FELIETONY » 12 dni świąt

12

7

23

50

» 2012 nr 1 » SPRZĘT » Recenzja Kindle Classic

» 2012 nr 1 » SPRZĘT » PCTV nanoStick Ultimate Plus (73eM)

WOJTEK PIETRUSIEWICZ

DNI

NORBERT CAŁA

PCTV NANOSTICK ULTIMATE PLUS (73EM)

RECENZJA

KINDLE CLASSIC

ŚWIĄT

35

„Wkraczamy w erę bezpłatnej naziemnej telewizji cyfrowej, czas przygotować się na odbiór cyfrowy. Telewizja cyfrowa to większa liczba programów

MICHAŁ RAJPERT

Obowiązkowy d la każd ego mola książkowego!

telewizyjnych, lepsza jakość, możliwość nadawania telewizji w wysokiej

Od dłuższego czasu zastanawiałem, się czy nie kupić so- » Classic bie e-czytnika z ekranem E-Ink, który byłby przeznaczoKindle dostępny jest w kilku wersjach, wZeppelin tym starszej 28 ny na wyjazdy, plażę, słońce – wszelkie miejsca, gdzie  » 2012 nr 1 » SPRZĘT » B&W Mini nie mogę (lub nie chcę) zabrać ze sobą iPada. W ubiez klawiaturą. Opisywany model to 4. generacja, tak zwagłym roku prawie zdecydowałem się na taki krok – pona „Classic”. Jest jeszcze model „Touch”, z dotykowym ekranem, którego skutecznie mi odradzono, ale o tym wstrzymała mnie w zasadzie tylko cena. W tym roku zabrakło mi już argumentów do powstrzymania się przed później. Classic ma na obudowie 9 przycisków oraz 5-kiezakupem. Przeznaczenie Kindle, w moim przypadku, runkowy kontroler (góra-dół-lewo-prawo i zatwierdzeJAROSŁAW CAŁA jest mocno ograniczone – generalnie jeździ wszędzie nie). Po obu stronach czytnika są po dwa cienkie przycize mną tam, gdzie mam czas czytać i gdzie nie chcę lub ski do „przerzucania” kartek – są zdublowane, więc nie nie mogę zabrać ze sobą iPada. ma znaczenia, w której ręce go trzymamy. Pod ekranem z kolei znajduje się „wstecz”, „wywołanie klawiatury”, „menu” oraz „home” – odpowiednio od lewej do pra» Pudełko i jego zawartość wej. Pomiędzy nimi znajduje się wspomniany kontroler, który służy do nawigacji po wirtualnej klawiaturze oraz Kindle przyjeżdża w bardzo ascetycznym pudełku w kolomenu. Na dole obudowy, obok portu USB, jest włącznik. rze... kartonowym. Środek, wyłożony plastikową wkładką, Całość jest intuicyjna i natychmiast zapamiętałem zawiera jedynie kartonik z podstawowymi danymi, czytustawienia przycisków, bez konieczności patrzenia na ich symbole – całość została ewidentnie przemyślana. nik oraz biały, dosyć długi kabel USB do synchronizacji Mam lekkie zastrzeżenia co do samego przycisku On/ i ładowania. Opcjonalnie można zamówić ładowarkę, aby Off, który ma dosyć duży skok. Na tyle duży, że czasanie być uzależnionym od komputera, ale można spokojnie mi muszę posiłkować się paznokciem. Jednocześnie za(...) przy wykorzystać praktycznie każpobiega to przypadkowym wciśnięciom, ale chętnie zodą inną, chociażby tę od iPhobaczyłbym lepsze rozwiązanie. punktowym ne’a lub iPada. Samo opakoźródle światła trzeba wanie przypomina mi sposób, czasami odpowiednio w jaki pakowane są produkty » Pierwsza konfiguracja ustawić czytnik, żeby Apple – pierwsze wrażenia są wygodnie się czytało bardzo ważne i w tej kategoPierwsze uruchomienie Kindle’a trwa około trzech-czterii nie zawiodłem się. rech minut. Wita nas ekran startowy, na którym należy

» 2012 nr 1 » SPRZĘT » Bang & Olufsen – BeoSound 8

Święta to czas niezwykły, nie da się ukryć. Jedzenia jest co nie miara,

ny. To taki dodatkowy smaczek i nie wiem jak Wy, ale ja czuje się dzięki temu „solidniej” obdarowany. Na stronie „prezenty.onet.pl”, tegoroczny partner akcji, znany portal Onet.pl, promuje aplikację i tworzy z miniatur każdego z prezentów patetyczną choinkę.

BANG & OLUFSEN

a większą część czasu człowiek siedzi głodny, bo od jego nadmiaru nie potrafi się na nic zdecydować. Koniec

końcem spędziliśmy czas rodzinnie, co kosztuje więcej energii, niż jesteśmy w stanie przyswoić drogą jelitową. I tak 26 grudnia jesteśmy już wykończeni odpoczywaniem. Jak miło, że słowami klasycznej amerykańskiej piosenki „12 dni Świąt”, Apple już czwarty rok z rzędu w tym okresie postanawia nas obdarować prezentami. Co ciekawe, to chyba jedyny moment w roku, w którym klienci amerykańscy mają zdecydowanie gorzej od reszty świata, a przynajmniej obywateli niektórych krajów europejskich i Kanady. Może nie wszyscy o tym wiedzą, ale „12 Days” wciąż jest niedostępna dla użytkowników ze Stanów Zjednoczonych i na razie nie zanosi się na zmia-

Ten rok, choć kryzys szaleje i szaleją również polskie ulice w różnych absurdalnych marszach, to dla nas, klientów, jest względnie dobry. Znakomity, jeśli chodzi o ofertę, nowe usługi i wciągającą biografię artysty technologii, który odszedł pozostawiając nieukończone, choć kompletne dzieło, obniżając rating tego roku podobnie drastycznie, jak to agencje mają w zwyczaju. W tym roku, po otwarciu sklepu iTunes w Polsce, z mojej perspektywy, istota robienia zakupów na Macu i iOS nabrała nowego, pełnego i wspaniałego znaczenia. To zdecydowanie najważniejsze wydarzenie dla nas, użytkowników, w tym roku. Przyjemność, jaką daje pełne korzystanie z iTunes bije nawet Siri, która potrafi łaby parzyć kawę i piec muffinki jednocześnie. W tym roku po raz pierwszy, sześć miesięcy przed Euro i za zero euro, możemy w pełni cieszyć się świąteczną aplikacją także w Polsce. Jak to również bywa w naszym kochanym kraju, śledząc wpisy w Internecie, natknąłem się zarówno na głosy zadowolenia, jak i zawodu z powodu prezentów, które każdego dnia są dostępne za darmo przez 24

BEOSOUND 8 wers & Wilkins Zeppelin, uznałem ją za najlepszą stację grającą do iPoda. Mimo upływu czasu żaden inny podobny produkt nie zagroził Zeepeli-

ku stacji dokujących można porówPrzełamać dominację B&W w tym segmencie próbowało kilka firm – bez powodzenia. Realne szanse ma tylko Bang & Olufsen ze swoim BeoSound 8, który właśnie dumnie się pręży w moim salonie. Ten głośnik ma wszystkie atuty w ręku. Znaną i ceniona markę producenta, nowoczesne wzornictwo i – jak przystało na ten segment – wysoką cenę.

nowi, ani pod względem muzycznym, ani designerskim. Tak było do zeszłego roku, wtedy pojawił się… Zeppelin Air, który wydobywa z siebie dźwięki jeszcze lepsze niż oryginał.

» Firma Bang & Olufsen zdaje się przyświecać zasadzie, że każdy szczegół ich produktów musi być z najwyższej pół-

Ten głośnik ma wszystkie atuty w ręku

48

» 2012 nr 1 » SPRZĘT » iSkin aura. Lotnicza technologia

31 lipca 2013 roku, to ostateczny termin wyłączenia nadajników analogowych w Polsce. Od tego dnia telewizję naziemną odbierać będzie można jedynie w formie cyfrowego sygnału. Już w tej chwili można odbierać w fortemem Windows jak i Mac OS. Ta druga cecha nie jest mie cyfrowej kanały takie jak: PRZEMYSŁAW MARCZYŃSKI wcale powszechna wśród podobnych urządzeń. Tuner MUX – 1 TVP1, TVP2, TVP INFO, Eska TV, TTV, Polo TV, ATM Rozrywka TV wyposażony jest w mikro złącze antenowe do którego możemy podłączyć dostarczoną w komplecie małą anMUX – 2 TVN, TV4, TV6, TV Puls, Polsat, Polsat Sport News, TVN 7 tenkę lub przejściówkę do podłączenia zwykłej anteny. MUX – 3 TVP1, TVP2, TVP INFO, TVP Kultura, TVP Historia, TVP Polonia To drugie rozwiązanie będzie, przynajmniej na razie lepOferta kanałów ma być ciągle powiększana, zasięg zwiększe, bo nawet w centrum Warszawy na przenośnej anteszany, a kolejne kanały powinny pojawić się lada chwila. nie nie udało mi się odebrać żadnego sygnału. Na zwykłej „siatkowej” antenie było Nic tylko zacząć przygodę z cyfrową telewizją. Aby to zrobić potrzebujemy odpowiedniego sprzętu, czyli tunera już zdecydowanie lepiej i udawbudowanego np. w telewizor lub urządzenia zewnętrzneło się odebrać wszystkie z akNiestety jak już go. Trzecia możliwość, to tuner dedykowany do komputetualnie dostępnych kanałów. wspomniałem, Urządzenie jest bardzo solidra. Taki właśnie jest PCTV napraktycznie nie ma noStick Ultimate Plus (73eM), nie wykonane, dzięki czemu szans aby obejrzeć Z PCTV który to trafił kilka dni temu powinno przetrzymać dużo program posiłkując się w moje ręce. Potrafi on odoperacji podłączania do komnanoStick dołączoną anteną. Na bierać sygnał telewizji cyfroputera. PCTV nanoStick zbuUltimate Plus (73eM) szczęście, podpięcie wej DVB-T w formacie H.264, dowany jest w oparciu o chipdostajemy program pod zwykłą zbiorczą MPEG-1, MPEG-2, MPEG-4. set umożliwiający oglądanie będący klasą samą antenę w bloku, daje Tuner ma postać małej obrazu przesyłanego w techdla siebie czyli nam znakomitej wtyczki USB – mniejszej, niż nologii HD. W Polsce nadawaElgato EyeTV Lite jakości cyfrowy obraz większość pamięci USB – i jest ny jest tak tylko jeden kanał i jest nim Polsat HD, wkrótce kompatybilny zarówno z sys-

iSKIN AURA

LOTNICZA TECHNOLOGIA ELEGANCKA OCHRONA

ZEPPELIN MINI Sukces jaki odniósł Zeppelin na ryn-

NORBERT CAŁA

Gdy kilka lat temu testowałem Bo-

B&W

rozdzielczości„ 31

da pięknie i pasuje do każdego wnętrza, przy czym jest funkcjonalna, czyli ma być taka jak każde urządzenie Apple.

nać z tym co zrobił pierwszy iPod ze światem odtwarzaczy przenośnych. » To nie gwiazda wygrywa mecze… Sukces, jaki odniósł Zeppelin na rynku stacji dokujących, można porównać z tym, co zrobił pierwszy iPod ze światem odtwarzaczy przenośnych. Dobra, być może trochę się zagalopowałem z tym porównaniem, jednak musicie mi przyznać, że Bowers & Wilikins zrewolucjonizował systemy głośników dedykowanych firmie Apple, zawieszając poprzeczkę bardzo wysoko. Mimo wysokiej ceny, Zeppelin zyskał dużą liczbę odbiorców, którzy wprost zakochali się w jego każdym szczególe. Ludzie pracujący nad tym projektem mieli bardzo prostą wizję stworzenia stacji, która wyglą-

Najważniejszy w tym projekcie miał być oczywiście dźwięk, bo to właśnie on jest domeną firmy B&W i to on miał pokazać konkurencji, gdzie jest ich miejsce w szeregu. Wszystko udało się znakomicie i tak powstała najlepsza stacja dokująca dla iPodów i iPhone’ów na rynku, zostawiając daleko w tyle innych producentów. Nie więc dziwnego, że Bowers & Wilkins poszedł za ciosem i postanowił poszerzyć swoją drużynę o nowy model Zeppelina, czyli wersję Mini. Jej zadaniem jest uzupełniać swoją gwiazdę, którą niewątpliwie jest ta większa pierwotna wersja. Jednak, jak wszyscy wiemy, to nie gwiazda wygrywa mecze, a cała drużyna. Tak jak w przysło-

Skuteczna ochrona czy wygoda użytkowania? Często musimy odpowiadać na tak zadane pytanie. Jeśli zatem cenimy wygląd, a jednocześnie chcemy zabezpieczyć go przed zarysowaniami, wydaje się, że firma iSkin ma odpowiedź na to pytanie. Odpowiedź ta brzmi: „aura”. Ten najnowszy produkt firmy iSkin jest niebywale cienkim pokrowcem, ale jednocześnie dzięki zastosowaniu aluminium lotniczego oraz poliwęglanu, staje się solidnym pancerzem naszego iPhone’a. Uzbrojony w ten futerał telefon jest zaledwie 1.6 mm. grubszy, co praktycznie nie jest odczuwalne w codziennym użyciu. Podobnie jeśli chodzi o wagę. Korpus pokrowca jest zbudowany z jednej bryły aluminium. Wewnętrzna strona pokryta jest delikatnym materiałem, aby w żaden sposób nie zarysować „pleców” iPhone’a. Na krawędziach umieszczono gumowy pasek, który sprawia, że trzymany aparat pewnie leży w dłoni. Wszystko jest na tyle dobrze spasowane, że aby

wyjąć aparat z włożonego pokrowca, będziemy musieli – przynajmniej pierwszym razem – troszkę się natrudzić. Ten pokrowiec to ciekawe połączenie stylistyki oraz nowych technologii. Prosty, ale klasyczny styl powinien przypaść do gustu nawet najwybredniejszym estetom. Niewielka zmiana gabarytów telefonu, jest kolejnym duży atutem produktu firmy iSkin. Aura jest jak druga skóra iPhone’a, tyle tylko, że w bardziej solidnej odsłonie, zapewniającej więcej bezpieczeństwa dla naszego telefonu. «

iSkin aura

Plusy: + wysoka jakość wykonania + doskonałe dopasowanie pokrowca do telefonu + niewielki przyrost grubości i wagi Producent: iSkin Cena: 39,99 dolarów Witryna: http://www.iskin.com/iphone4/aura/


» 2012 nr 1 » JAK CZYTAĆ IMAGAZINE?

8

JAK CZYTAĆ IMAGAZINE? iMagazine to magazyn w wersji elektronicznej, do pobrania w formie pliku PDF. Format PDF daje nam kilka możliwości interakcji. Aby ułatwić nawigację po iMagazine, wiele miejsc jest klikalnych – dzięki temu można szybciej przechodzić w interesujące nas miejsca. WYWIAD Z JANUSZEM PIECHOCIŃSKIM NA TEMAT iPADÓW W SEJMIE • ISSN 2082-3630 iMagazine 1/2012 (15)

ww

l w.ima azine.p g

SPRZĘT:

PROGRAMY:

» B&W Zeppelin Mini

» AutoCAD 2012

» Samsung Galaxy Note

» Flipboard dla iPhone

» Evouni

» Społecznościówki

» PCTV nanoStick

mniejsze i większe

Ultimate Plus

» Gry na iOS

Strona tytułowa zawiera linki do promowanych w danym wydaniu artykułów.

7

» 2012 nr 1 »

» 2012 nr 1 » FELIETONY » 12 dni świąt

12

23

50

» 2012 nr 1 » SPRZĘT » Recenzja Kindle Classic

» 2012 nr 1 » SPRZĘT » PCTV nanoStick Ultimate Plus (73eM)

WOJTEK PIETRUSIEWICZ

DNI

KINDLE CLASSIC

ŚWIĄT MICHAŁ RAJPERT

35

NORBERT CAŁA

PCTV NANOSTICK ULTIMATE PLUS (73EM)

RECENZJA

„Wkraczamy w erę bezpłatnej naziemnej telewizji cyfrowej, czas przygotować się na odbiór cyfrowy. Telewizja cyfrowa to większa liczba programów telewizyjnych, lepsza jakość, możli-

Obowiązkowy d la każd ego mola książkowego!

wość nadawania telewizji w wysokiej Od dłuższego czasu zastanawiałem, się czy nie kupić sobie e-czytnika z ekranem E-Ink, który byłby przeznaczo-

ukryć. Jedzenia jest co nie miara,

rozdzielczości„

» Classic

28 ny na wyjazdy, plażę, słońce – wszelkie miejsca, gdzie

» 2012 nr 1 » SPRZĘT » Bang & Olufsen – BeoSound 8

Święta to czas niezwykły, nie da się

Kindle dostępny jest w kilku wersjach, wZeppelin tym starszej  » 2012 nr 1 » SPRZĘT » B&W Mini nie mogę (lub nie chcę) zabrać ze sobą iPada. W ubiez klawiaturą. Opisywany model to 4. generacja, tak zwagłym roku prawie zdecydowałem się na taki krok – pona „Classic”. Jest jeszcze model „Touch”, z dotykowym ekranem, którego skutecznie mi odradzono, ale o tym wstrzymała mnie w zasadzie tylko cena. W tym roku zapóźniej. Classic ma na obudowie 9 przycisków oraz 5-kiebrakło mi już argumentów do powstrzymania się przed zakupem. Przeznaczenie Kindle, w moim przypadku, runkowy kontroler (góra-dół-lewo-prawo i zatwierdzeJAROSŁAW CAŁA nie). Po obu stronach czytnika są po dwa cienkie przycijest mocno ograniczone – generalnie jeździ wszędzie ski do „przerzucania” kartek – są zdublowane, więc nie ze mną tam, gdzie mam czas czytać i gdzie nie chcę lub nie mogę zabrać ze sobą iPada. ma znaczenia, w której ręce go trzymamy. Pod ekranem z kolei znajduje się „wstecz”, „wywołanie klawiatury”, „menu” oraz „home” – odpowiednio od lewej do pra» Pudełko i jego zawartość wej. Pomiędzy nimi znajduje się wspomniany kontroler, który służy do nawigacji po wirtualnej klawiaturze oraz Kindle przyjeżdża w bardzo ascetycznym pudełku w kolomenu. Na dole obudowy, obok portu USB, jest włącznik. Całość jest intuicyjna i natychmiast zapamiętałem rze... kartonowym. Środek, wyłożony plastikową wkładką, zawiera jedynie kartonik z podstawowymi danymi, czytustawienia przycisków, bez konieczności patrzenia na ich symbole – całość została ewidentnie przemyślana. nik oraz biały, dosyć długi kabel USB do synchronizacji Mam lekkie zastrzeżenia co do samego przycisku On/ i ładowania. Opcjonalnie można zamówić ładowarkę, aby Off, który ma dosyć duży skok. Na tyle duży, że czasanie być uzależnionym od kommi muszę posiłkować się paznokciem. Jednocześnie zaputera, ale można spokojnie (...) przy wykorzystać praktycznie każpobiega to przypadkowym wciśnięciom, ale chętnie zobaczyłbym lepsze rozwiązanie. dą inną, chociażby tę od iPhopunktowym ne’a lub iPada. Samo opakoźródle światła trzeba wanie przypomina mi sposób, czasami odpowiednio w jaki pakowane są produkty » Pierwsza konfiguracja ustawić czytnik, żeby Apple – pierwsze wrażenia są wygodnie się czytało bardzo ważne i w tej kategoPierwsze uruchomienie Kindle’a trwa około trzech-czterii nie zawiodłem się. rech minut. Wita nas ekran startowy, na którym należy

ny. To taki dodatkowy smaczek i nie wiem jak Wy, ale ja czuje się dzięki temu „solidniej” obdarowany. Na stronie „prezenty.onet.pl”, tegoroczny partner akcji, znany portal Onet.pl, promuje aplikację i tworzy z miniatur każdego z prezentów patetyczną choinkę.

BANG & OLUFSEN

a większą część czasu człowiek sie-

dzi głodny, bo od jego nadmiaru nie

potrafi się na nic zdecydować. Koniec końcem spędziliśmy czas rodzinnie, co kosztuje więcej energii, niż jesteśmy w stanie przyswoić drogą jelitową. I tak 26 grudnia jesteśmy już wykończeni odpoczywaniem. Jak miło, że słowami klasycznej amerykańskiej piosenki „12 dni Świąt”, Apple już czwarty rok z rzędu w tym okresie postanawia nas obdarować prezentami. Co ciekawe, to chyba jedyny moment w roku, w którym klienci amerykańscy mają zdecydowanie gorzej od reszty świata, a przynajmniej obywateli niektórych krajów europejskich i Kanady. Może nie wszyscy o tym wiedzą, ale „12 Days” wciąż jest niedostępna dla użytkowników ze Stanów Zjednoczonych i na razie nie zanosi się na zmia-

Ten rok, choć kryzys szaleje i szaleją również polskie ulice w różnych absurdalnych marszach, to dla nas, klientów, jest względnie dobry. Znakomity, jeśli chodzi o ofertę, nowe usługi i wciągającą biografię artysty technologii, który odszedł pozostawiając nieukończone, choć kompletne dzieło, obniżając rating tego roku podobnie drastycznie, jak to agencje mają w zwyczaju. W tym roku, po otwarciu sklepu iTunes w Polsce, z mojej perspektywy, istota robienia zakupów na Macu i iOS nabrała nowego, pełnego i wspaniałego znaczenia. To zdecydowanie najważniejsze wydarzenie dla nas, użytkowników, w tym roku. Przyjemność, jaką daje pełne korzystanie z iTunes bije nawet Siri, która potrafi łaby parzyć kawę i piec muffinki jednocześnie. W tym roku po raz pierwszy, sześć miesięcy przed Euro i za zero euro, możemy w pełni cieszyć się świąteczną aplikacją także w Polsce. Jak to również bywa w naszym kochanym kraju, śledząc wpisy w Internecie, natknąłem się zarówno na głosy zadowolenia, jak i zawodu z powodu prezentów, które każdego dnia są dostępne za darmo przez 24

BEOSOUND 8 za najlepszą stację grającą do iPoda. Mimo upływu czasu żaden inny podobny produkt nie zagroził Zeepeli-

nowi, ani pod względem muzycznym, ani designerskim. Tak było do zeszłe- » Firma go roku, wtedy pojawił się… Zeppelin Air, który wydobywa z siebie dźwięki jeszcze lepsze niż oryginał.

B&W

ku stacji dokujących można porówPrzełamać dominację B&W w tym segmencie próbowało kilka firm – bez powodzenia. Realne szanse ma tylko Bang & Olufsen ze swoim BeoSound 8, który właśnie dumnie się pręży w moim salonie. Ten głośnik ma wszystkie atuty w ręku. Znaną i ceniona markę producenta, nowoczesne wzornictwo i – jak przystało na ten segment – wysoką cenę.

Bang & Olufsen zdaje się przyświecać zasadzie, że każdy szczegół ich produktów musi być z najwyższej pół-

Ten głośnik ma wszystkie atuty w ręku

48

» 2012 nr 1 » SPRZĘT » iSkin aura. Lotnicza technologia

31 lipca 2013 roku, to ostateczny termin wyłączenia nadajników analogowych w Polsce. Od tego dnia telewizję naziemną odbierać będzie można jedynie w formie cyfrowego sygnału. Już w tej chwili można odbierać w fortemem Windows jak i Mac OS. Ta druga cecha nie jest mie cyfrowej kanały takie jak: PRZEMYSŁAW MARCZYŃSKI wcale powszechna wśród podobnych urządzeń. Tuner wyposażony jest w mikro złącze antenowe do którego MUX – 1 TVP1, TVP2, TVP INFO, Eska TV, TTV, Polo TV, ATM Rozrywka TV możemy podłączyć dostarczoną w komplecie małą anMUX – 2 TVN, TV4, TV6, TV Puls, Polsat, Polsat Sport News, TVN 7 tenkę lub przejściówkę do podłączenia zwykłej anteny. MUX – 3 TVP1, TVP2, TVP INFO, TVP Kultura, TVP Historia, TVP Polonia To drugie rozwiązanie będzie, przynajmniej na razie lepOferta kanałów ma być ciągle powiększana, zasięg zwiększe, bo nawet w centrum Warszawy na przenośnej antenie nie udało mi się odebrać żadnego sygnału. Na zwyszany, a kolejne kanały powinny pojawić się lada chwila. kłej „siatkowej” antenie było Nic tylko zacząć przygodę z cyfrową telewizją. Aby to zrojuż zdecydowanie lepiej i udabić potrzebujemy odpowiedniego sprzętu, czyli tunera ło się odebrać wszystkie z akNiestety jak już wbudowanego np. w telewizor lub urządzenia zewnętrznego. Trzecia możliwość, to tuner dedykowany do komputetualnie dostępnych kanałów. wspomniałem, Urządzenie jest bardzo solidra. Taki właśnie jest PCTV napraktycznie nie ma noStick Ultimate Plus (73eM), nie wykonane, dzięki czemu szans aby obejrzeć Z PCTV powinno przetrzymać dużo który to trafił kilka dni temu program posiłkując się operacji podłączania do komw moje ręce. Potrafi on odnanoStick dołączoną anteną. Na bierać sygnał telewizji cyfroputera. PCTV nanoStick zbuUltimate Plus (73eM) szczęście, podpięcie wej DVB-T w formacie H.264, dowany jest w oparciu o chipdostajemy program pod zwykłą zbiorczą MPEG-1, MPEG-2, MPEG-4. set umożliwiający oglądanie będący klasą samą antenę w bloku, daje Tuner ma postać małej obrazu przesyłanego w techdla siebie czyli nam znakomitej wtyczki USB – mniejszej, niż nologii HD. W Polsce nadawaElgato EyeTV Lite jakości cyfrowy obraz większość pamięci USB – i jest ny jest tak tylko jeden kanał i jest nim Polsat HD, wkrótce kompatybilny zarówno z sys-

iSKIN AURA

LOTNICZA TECHNOLOGIA ELEGANCKA OCHRONA

ZEPPELIN MINI Sukces jaki odniósł Zeppelin na ryn-

NORBERT CAŁA

Gdy kilka lat temu testowałem Bowers & Wilkins Zeppelin, uznałem ją

31

nać z tym co zrobił pierwszy iPod ze światem odtwarzaczy przenośnych. Sukces, jaki odniósł Zeppelin na rynku stacji dokujących, można porównać z tym, co zrobił pierwszy iPod ze światem odtwarzaczy przenośnych. Dobra, być może trochę się zagalopowałem z tym porównaniem, jednak musicie mi przyznać, że Bowers & Wilikins zrewolucjonizował systemy głośników dedykowanych firmie Apple, zawieszając poprzeczkę bardzo wysoko. Mimo wysokiej ceny, Zeppelin zyskał dużą liczbę odbiorców, którzy wprost zakochali się w jego każdym szczególe. Ludzie pracujący nad tym projektem mieli bardzo prostą wizję stworzenia stacji, która wyglą-

da pięknie i pasuje do każdego wnętrza, przy czym jest funkcjonalna, czyli ma być taka jak każde urządzenie Apple.

» To nie gwiazda wygrywa mecze… Najważniejszy w tym projekcie miał być oczywiście dźwięk, bo to właśnie on jest domeną firmy B&W i to on miał pokazać konkurencji, gdzie jest ich miejsce w szeregu. Wszystko udało się znakomicie i tak powstała najlepsza stacja dokująca dla iPodów i iPhone’ów na rynku, zostawiając daleko w tyle innych producentów. Nie więc dziwnego, że Bowers & Wilkins poszedł za ciosem i postanowił poszerzyć swoją drużynę o nowy model Zeppelina, czyli wersję Mini. Jej zadaniem jest uzupełniać swoją gwiazdę, którą niewątpliwie jest ta większa pierwotna wersja. Jednak, jak wszyscy wiemy, to nie gwiazda wygrywa mecze, a cała drużyna. Tak jak w przysło-

Skuteczna ochrona czy wygoda użytkowania? Często musimy odpowiadać na tak zadane pytanie. Jeśli zatem cenimy wygląd, a jednocześnie chcemy zabezpieczyć go przed zarysowaniami, wydaje się, że firma iSkin ma odpowiedź na to pytanie. Odpowiedź ta brzmi: „aura”. Ten najnowszy produkt firmy iSkin jest niebywale cienkim pokrowcem, ale jednocześnie dzięki zastosowaniu aluminium lotniczego oraz poliwęglanu, staje się solidnym pancerzem naszego iPhone’a. Uzbrojony w ten futerał telefon jest zaledwie 1.6 mm. grubszy, co praktycznie nie jest odczuwalne w codziennym użyciu. Podobnie jeśli chodzi o wagę. Korpus pokrowca jest zbudowany z jednej bryły aluminium. Wewnętrzna strona pokryta jest delikatnym materiałem, aby w żaden sposób nie zarysować „pleców” iPhone’a. Na krawędziach umieszczono gumowy pasek, który sprawia, że trzymany aparat pewnie leży w dłoni. Wszystko jest na tyle dobrze spasowane, że aby

wyjąć aparat z włożonego pokrowca, będziemy musieli – przynajmniej pierwszym razem – troszkę się natrudzić. Ten pokrowiec to ciekawe połączenie stylistyki oraz nowych technologii. Prosty, ale klasyczny styl powinien przypaść do gustu nawet najwybredniejszym estetom. Niewielka zmiana gabarytów telefonu, jest kolejnym duży atutem produktu firmy iSkin. Aura jest jak druga skóra iPhone’a, tyle tylko, że w bardziej solidnej odsłonie, zapewniającej więcej bezpieczeństwa dla naszego telefonu. «

iSkin aura

Plusy: + wysoka jakość wykonania + doskonałe dopasowanie pokrowca do telefonu + niewielki przyrost grubości i wagi Producent: iSkin Cena: 39,99 dolarów Witryna: http://www.iskin.com/iphone4/aura/

Na jednej z następnych stron, nad informacją o konkursach z poprzedniego wydania, znajdują się miniatury stron z artykułami promowanymi.

BEOSOUND 8 KONKURSY:

» GEAR4 ANGRY BIRDS

TUTORIAL:

» MICROSOFT OOUTLOOK 2011 FOR MAC

» 2012 nr 1 » SPIS TREŚCI

AktuaIności 9 Wywiad

6

Programy 53 Gry i programy z AppStore Norbert Cała 55 Gry i Programy Mac OSX Mateusz Suski

13 Janusz Piechociński o iPadach w sejmie Artur Kurasiński

57 Poradnik iRodzica cz. 4 Krystian Kozerawski

Felietony

60 Flipboard dla iPhone Wojtek Pietrusiewicz

17 Margeritas ante porcos Sławomir Durasiewicz

65 Ksiązki Helion od iOS i OSX

19 Koniec świata Kinga Ochendowska 23 Święta, 12 Days i po Świętach Michał Rajpert 89 Test inteligencji robotycznej Niżej Podpisany

58 AutoCAD 2012 Przemysław Marczyński 62 Minispołecznościówki Wojtek Pietrusiewicz

Gry: Xbox 360 68 Your Shape: Fitness Evolved Mateusz Suski

Productivity 26 Podwójna produktywność na dwóch monitorach Michał Śliwiński

Sprzęt 28 BeoSound Norbert Cała 31 Zeppelin Mini Norbert Cała 35 Tuner TV Norbert Cała 37 Samsung Galaxy Note Krzysztof Młynarski 43 Evouni Dominik Łada

Gry: iOS 70 Fragger Krzysztof Morawski 70 Ninja Ponk Krzysztof Morawski 71 Montezuma’s Resurrection Krzysztof Morawski 72 Batman Arkham City Lockdown Wojciech Rajpert 73 GTA III Anniversary Edition Wojciech Rajpert 74 Infinity Blade 2 Wojciech Rajpert

46 iOmega Przemysław Marczyński

75 Shadowgun Wojciech Rajpert

48 iSkin aura Przemysław Marczyński

Porady

50 Recenzja Kindle Classic Wojtek Pietrusiewicz

8 Jak czytać iMagazine? 76 Tutorial: Dodawanie terminów w kalendarzu programu Outlook Kinga Ochendowska 78 Final Cut cz. 9 Krzysztof Flasza 81 Phishing Michał Rajpert 83 Tips and Tricks

Film 91 Komiksowi herosi na srebrnym ekranie Jan Urbanowicz

Cała muzyka 89 Książki 95 Virtualo

Makowa kuchnia 96 Konkursy 49 Gear4

Spis treści przygotowano w taki sposób, aby można było od razu przejść do interesującego nas artykułu – wystarczy kliknąć lub dotknąć na iPadzie/ iPhone’ie tytuł artykułu.

» 2012 nr 1 » SPRZĘT » Kilka w jednym – Samsung Galaxy Note

37

KRZYSZTOF MŁYNARSKI

KILKA W JEDNYM – SAMSUNG GALAXY NOTE

W każdym miejscu magazynu, klikając w logo iMagazine w lewym górnym rogu, automatycznie przechodzimy do spisu treści.

Na zakończenie Starego Roku opisywałem na łamach iMagazine tablet Samsung Galaxy Tab 10.1. Po zakończonych testach zwróciłem go polskiemu oddziałowi firmy Samsung i... otrzymałem najnowszy produkt koreańskiego koncernu, czyli Samsung Galaxy Note! Niestety, otrzymałem go również tylko „do przetestowania”. Dlaczego „niestety”? Bo cóż... muszę przyznać, że jest to naprawdę fajne urządzenie. Ale po kolei:

» Rozpakowujemy Galaxy Note Białe pudełko z wizerunkiem urządzenia na pokrywie, a w nim: • sam Galaxy Note, • skrócona instrukcja obsługi, • kabel USB (z wtyczką mikro-USB), • maleńka, wygodna ładowarka sieciowa, • słuchawki dokanałowe, o dziwo w kolorze białym, • dodatkowe gumki do słuchawek ...słowem, typowy dla Samsunga (i Apple) minimalizm. Urządzenie sprzedawane jest jako smartfon, ale Samsung przyznaje się, że w praktyce stanowi ono kompromis pomiędzy klasycznym smartfonem i tabletem. Entuzjaści mówią, że taki pomysł jest doskonały. Po co nosić dwa urządzenia, skoro można jedno? Sceptycy natomiast uważają, że w efekcie takiego połączenia, Galaxy Note nie jest ani jednym, ani drugim, tak do końca.

Kto ma rację? Po dwóch tygodniach użytkowania Galaxy Note w roli mojego pierwszoplanowego smartfonu oraz – po części – tabletu skłaniam się raczej ku opinii tych pierwszych. Wydaje mi się, że Galaxy Note docenią przede wszystkim ludzie naprawdę mobilni, którzy mają dosyć noszenia plecaka czy aktówki tylko po to, aby sprawdzić pocztę, przeczytać najnowsze doniesienia prasowe, obejrzeć kilka ulubionych stron WWW czy też sporządzić szybkie notatki ze spotkania.

» Czy należy się bać przekątnej 5.3”? Zauważyłem, że zazwyczaj niepochlebne opinie o „tak dużym wyświetlaczu” wygłaszają osoby, które nigdy nie używały Galaxy Note. Kilka razy spotykałem ludzi mówiących, że taki „telefon” musi być niezwykle niewygod-

iMagazine można czytać na komputerach dzięki systemowemu „Podglądowi” lub programowi ­Acrobat Reader. Na iPadach lub iPhone’ie/iPodzie Touch, iMagazine jest możliwy do przeglądania poprzez aplikację iBooks lub eGazety ­Reader. W przypadku iBooks każdy numer iMagazine trzeba ręcznie wrzucić na urządzenie przenośnie poprzez iTunes. W przypadku eGazety Readera trzeba być zarejestrowanym w systemie eGazety. W tym przypadku, każdorazowo, gdy będzie pojawiało się nowe wydanie iMagazine, informacja o tym pojawi się wewnątrz aplikacji i magazyn będzie można pobrać bezpłatnie przez Internet.  «


» 2012 nr 1 » AKTUALNOŚCI

Prey Project dla iOS — konkurencja dla Find my iPhone Prey Project, firma odpowiedzialna za oprogramowanie do cichego lokalizowania naszych skradzionych komputerów, wydała aplikację na iOS, która umożliwia odnalezienie zgubionych lub skradzionych iUrządzeń za pomocą ich serwisu. Prey jest darmowy dla trzech urządzeń — opcje płatne zaczynają się dopiero od 4. dodanej pozycji. Tym samym jest to bezpośrednia konkurencja dla Find My iPhone, który również jest darmowy. Różnica pomiędzy FMI i Prey objawia się tym, że Apple wysyła do naszego telefonu żądanie z podaniem lokalizacji tylko wtedy, kiedy go potrzebujemy. Prey z kolei działa cały czas w tle i korzysta z GPS — czyli niepotrzebnie zużywa nam baterię. Co ciekawe: działa nawet jeśli „zabijemy” aplikację. Można co prawda zmienić czułość GPS i częstość aktualizacji, ale po co w takim razie ten software, który poda lokalizację złodzieja w promieniu paru kilometrów? No chyba, że ktoś przebywa na terenach niezamieszkałych… Prey w wersji dla Windows czy Mac zdecydowanie polecam. Wersję na iOS… niekoniecznie.

Scrivener na iOS w 2012 roku Literature and Latte, firma odpowiedzialna za Scrivenera — narzędzie do bardziej-skomplikowanego-pisania — zapowiedziała, w końcu oficjalnie, że pojawi się wersja na iPada! Prace trwają już od jakiegoś czasu, ale dopiero trzy dni temu pojawiła się na ten temat oficjalna informacja. Prace nad wersją na iOS prowadzi Jen Yates, która tworzy kod w tajemnicy już od 2-3 miesięcy. L&L zapowiadają również wersję na Androida, któremu mają przyjrzeć się w przyszłym roku. Recenzję wersji na OS X znajdziecie w iMagazine ze stycznia 2011 roku.

Aktualizacje Od ostatniego wydania, ukazały się następujące aktualizacje dla komputerów Apple: • Keynote 5.1.1 29,94MB • Aperture 3.2.2 635,72MB • Logic Pro 9.1.6 195,34MB • Thunderbolt Display Firmware Update 942KB • iTunes 10.5.2 102MB • Brother Printer Drivers 2.8 149,61MB • Logic Express 9.1.6 140,58MB • Lexmark Printer Driver 2.7 182,93MB Użyteczna rada. Pamiętajcie, aby przed każdą aktualizacją naprawić uprawnienia na dysku oraz zrobić back-up danych.

9

OCZ Lightfoot — zaczynają się pojawiać akcesoria na Thunderbolt

OCZ na CES zaprezentował Lightfoot — zewnętrzny dysk korzystający z portu Thunderbolt, który będzie dostępny w pojemnościach od 128GB do 1TB. Rok minął, Apple straciło okres ochronny na nowy standard, a CES zapewne pokaże sporo nowości korzystających z niego. Acer już ujawnił Aspire S5 — najcieńszego ultrabooka wyposażonego we wspomniany port. Teraz pozostaje poczekać na nową linię produktów Apple’a i spadek cen tych szybkich akcesoriów …

TidyTilt - "smart cover" dla iPhone 4/4S Na Kickstarterze, amerykańskim serwisie pomagającym startupom zdobyć pieniądze na realizację ich projektów, pojawił się ciekawy pomysł na pokrowiec przypominający Smart Cover, ale dla iPhone 4/4S. Pokrowiec może służyć jako podstawka dla telefonu oraz jako zwijacz do przewodu od słuchawek. Wszystko bardzo fajnie, ale są przynajmniej dwie duże wady. Pierwsza: samego pokrowca nie da się przyczepić bezpośrednio do iPhone’a, trzeba na jego tylnej ściance zainstalować specjalną ramkę z magnesami. Nie do końca jest jasne, jak się ją instaluje, najprawdopodobniej po prostu przykleja. Druga wada jest jeszcze większa … dlaczego pokrowiec nie chroni ekranu telefonu tylko jego tył? Mimo wad TidyTilt wygląda świetnie. Cena to 19$ + 10$ przesyłka do Polski. Możliwość zakupu w pierszym etapie „Kickstarterowym” mamy jeszcze przez 24 dni. Dostępne kolory to zielony, niebieski, różowy i czarny.

tidies

tilts

mounts

your earbud cord

your screen

your phone


» 2012 nr 1 » AKTUALNOŚCI

iSource i Apple Polska wspierają nowoczesne metody edukacji dzieci i młodzieży W dniu 9 stycznia br. w Bibliotece Narodowej w Warszawie odbyła się uroczysta gala wręczenia nagród w ogólnopolskim konkursie dla uczniów i nauczycieli, przeprowadzonym w ramach projektu "Moj@ Edukacja". „Moj@ edukacja” to pierwszy projekt, który dał uczniom szansę wypowiedzenia się w praktyczny sposób na temat swoich osobistych preferencji w uczeniu się. Jego rezultatem było powstanie kilkudziesięciu narzędzi edukacyjnych, które mają inspirować uczniów oraz nauczycieli do wprowadzania zmian w codziennej praktyce edukacyjnej. W ramach projektu Moj@ Edukacja powstały również dwa e-przewodniki, które służą radą tym, którzy chcieliby wykorzystać dostępne technologie w procesie edukacji, ale nie wiedzą, jak zacząć. Przewodniki w wersji.pdf można pobrać z portalu Edustyle.pl. „Celem projektu było przede wszystkim pobudzanie kreatywności młodych ludzi i ich nauczycieli. Zadaliśmy uczniom pytanie: „jak chcecie się uczyć?”, zaś nauczycielom i studentom kierunków pedagogicznych nieco inne: „jak chcecie uczyć?”. Oczywiście odpowiedzi nie wystarczyło udzielić na piśmie, w formie szkolnego wypracowania. Aby wziąć udział w konkursie, należało zaprezentować ulubione sposoby uczenia się (nauczania), czyli narzędzia edukacyjne, które sprawiają, że uczymy (się) szybciej, łatwiej, skuteczniej, milej. Prace nadsyłane na konkurs mogły być przygotowane w jednej z form: materiału filmowego, materiału dźwiękowego (podcasty/MP3), prezentacji multimedialnej, bloga lub własnej edukacyjnej strony internetowej, albo też wykorzystywać metodę mieszaną – zawierającą różne wymienione tu formy”- mówi Marcin Polak, Prezes Zarządu firmy Think Global. W konkursie uczestniczyli nauczyciele i uczniowie z ponad 200 szkół w całym kraju. Zgłosili oni m.in. ta-

10

kie narzędzia edukacyjne jak prezentacje, filmy, webquesty, gry, strony www, blogi, słowniki multimedialne czy scenariusze lekcji multimedialnych. Łącznie nadesłano ponad 90 zgłoszeń, zaś Jury konkursu postanowiło nagrodzić i wyróżnić łącznie 14 prac (narzędzi). W kategorii Nauczyciel zwyciężył projekt „Filmowa chemia” zgłoszony przez Halinę Szczepaniec, nauczycielkę Gimnazjum Leonarda Piwoni w Szczecinie. W kategorii Uczeń gimnazjum Jury przyznało pierwsze miejsce autorowi prezentacji o sposobach wykorzystania metody Mind Mappingu w nauce – Michałowi Kasperskiemu. Zwycięzcami w kategorii Uczeń szkoły ponadgimnazjalnej zostali Aleksander Tyczyński i Mateusz Kępka za filmowe przedstawienie pomysłów na wykorzystanie mobilnych urządzeń na lekcjach. "Bardzo się cieszę, że konkurs na wykorzystanie nowych technologii w edukacji spotkał się z tak dużym zainteresowaniem. Świadczy to o naszym pozytywnym spoglądaniu w przyszłość, w której Internet i urządzenia mobilne to szansa dla dzisiejszej młodzieży"- komentuje Agnieszka Ślusarz, Marketing Manager z firmy iSource S.A. Organizatorami projektu „Moj@ edukacja” była Fundacja Teraz Edukacja oraz firmy iSource S.A. i Think Global. Patronat medialny nad konkursem objął portal o nowoczesnej edukacji Edunews.pl.

Przedstawiamy nowy dział – Tips & Tricks Drodzy czytelnicy! Specjalnie z myślą o Was utworzyliśmy nowy dział Tips & Tricks, który znajdziecie w zakładce Software. Ma on za zadanie ułatwić Wam szybsze wyszukiwanie i przeglądanie porad dotyczących systemu Mac OS X jak i iOS. Mamy nadzieję, że pomoże Wam to jeszcze łatwiej poruszać się po naszej stronie.

http://imagazine.pl/kategoria/tipy/


» 2012 nr 1 » AKTUALNOŚCI

11

Lantronix xPrint Server – drukowanie z iOS

Styczniowe wydarzenie Apple’a

Mamy nasze urządzenia z iOS. Korzystamy z nich namiętnie, również w pracy. Jednak z jedną rzeczą jest zazwyczaj problem – z drukowaniem. Jeśli chcemy bez przeszkód drukować bezpośrednio z naszych iPhone’ów, iPodów Touch lub iPadów, to póki co mamy opcję tylko od HP i Canona, i tylko z wybranych modeli. Zawsze są też programy w stylu Printopia, ale wymagają one podłączenia drukarki do komputera. Co zrobić, gdy mamy inną drukarkę i nie chcemy kupować nowej? Albo gdy mamy biuro i drukarkę sieciową? Dobrym rozwiązaniem będzie Lantronix xPrint Server. Jest to mała skrzyneczka, którą wpinamy do sieci i z nią komunikują się nasze urządzenia iOS. Kosztować będzie 150USD i ma być zaprezentowana oficjalnie podczas CES 2012, już 9 stycznia w Las Vegas. Na razie można złożyć preorder.

Od paru dni pojawiają się informacje o rzekomym wydarzeniu, które Apple miałoby poprowadzić w Nowym Jorku. Przecieków jest mnóstwo, ale większość komentujących wykluczyła już prezentację nowego sprzętu. Clayton Morris donosi, że impreza będzie dotyczyła przede wszystkim iTunes U oraz edukacji, w którą Apple jest zaangażowane. Clayton również twierdzi, że impreza została przesunięta z września 2011, a odbędzie się na wschodnim wybrzeżu ze względu na obecność wydawców w tamtym regionie. Prace nad tą inicjatywą trwają już kilka lat, a jej przekaz ma być ogromny. Morris ponadto pisze, że Steve Jobs był zaangażowany osobiście w ten projekt, o czym wspominał Walter Isaacson w jego biografii — w książce opisano rozważania Steve’a na temat rynku podręczników. Jedno jest prawie pewne — nie czekajcie na nowy hardware. Myślę, że już pojawiło się na tyle dużo przecieków o powiązaniach z rynkiem wydawniczym, że nie mamy tutaj czego szukać. Jeśli Apple planuje zrewolucjonizować szkolnictwo poprzez wprowadzenie sensownej, elektronicznej alternatywy dla klasycznych podręczników, to mogę jedynie żałować, że nie idę teraz do szkoły. Jako przyszły, mam nadzieję, rodzic ciekawi mnie tylko jedno — w jaki sposób mają kilku i kilkunastoletnie dzieciaki dbać o iPada lub podobną elektronikę w tym okresie swojego życia, w którym rzucanie plecakiem/tornistrem jest nagminne. Być może OtterBox ze swoim Defenderem zbije na rodzicach fortunę … Do tego dochodzi też jeszcze jedna kwestia: łatwiej ukraść coś dziecku niż dorosłemu. Czy wszechobecne iPady lub podobne spowodują, że przed szkołami będzie czekała kolejka typków spod ciemnej gwiazdy? A co z takimi szkołami jakie przedstawiono chociażby w filmie Młodzi Gniewni?


» 2012 nr 1 » AKTUALNOŚCI

MAC MARK 1.0

12

Końcowy MacMark wyliczany jest na podstawie wzoru: MacMark  =  (1 ÷ (suma testów w sekundach)) × 100 000

MAC MARK 1.0

130 130

MacBook Air 11,6” i7 MacBook Air 11,6” i7 1,8 GHz (late-2010) 1,8 GHz (late-2010)

129 129

MacBook Air 13” i5 1,7 MacBook Air GHz 13” (mid-2011) i5

120

120

1,7 GHz (mid-2011) MacBook Pro 13” Core i5

108

2,3 GHz (early-2011)

MacBook Air 11,6” MacBook Pro 13” Core (late-2010) i5 Core2Duo 2,3 GHz (early-2011) Hackintosh Core i7

MacBook Air 11,6” 3,4 GHz SSD Core2Duo (late-2010)

251

52

220

iMac 27” i7 quad 2,8 GHz SSD (late-2009) 3,4 GHz (mid-2011)

197

251 190

iMac 27” i7 quad 2,8 GHz

iMac 27” i7 quad (late-2009) 2,8 GHz SSD (late-2009)

170

197

iMac 21,5” i5 quad 2,5 GHz (mid-2011)

iMac 27” i7 quad Mac mini Core i5 SSD 3,4 GHz (mid-2011) 2,5 GHz (mid-2011) iMac 27” i7

Mac mini Server i7 quad 2 GHz (mid-2011) quad 2,8 GHz

(late-2009) Mac mini Core i5 HDD

167

190

155

135

170 123

2,5 GHz (mid-2011)

Core2Duo iMac 21,5” i5 quadiMac 2,524” GHz 2,4 GHz (mid-2007) (mid-2011)

81

II

I

e ak br nd Ha

ie ov iM

II

ie ov iM

p Zi

I

II

135

p Zi

155

to ho iP

Mac mini Server i7 quad 2 GHz (mid-2011)

167

I to ho iP III om ro ht Lig II om ro ht Lig I om ro ht Lig

Mac mini Core i5 SSD 2,5 GHz (mid-2011)

52

108

Mac Pro 6 Core Xeon 2×2,93 GHz (mid-2010)

Hackintosh Core i7 iMacSSD 27” i7 quad 3,4 GHz

40

MacBook Pro 13” Core i7 2,7 GHz (early-2011)

40

161

30

20

10

0

min

MacBook Pro 15” MacBook Pro 13” Core i7 Core i7 2,4 GHz (late-2011) 2,7 GHz (early-2011)

30

20

10

0

min

Pełny opis testów na stronie: http://morid.in/macmark201108


» 2012 nr 1 » WYWIAD » Janusz Piechociński

13

iPADY NIE ROZWIĄŻĄ PROBLEMÓW INFORMATYZACJI SEJMU Z JANUSZEM PIECHOCIŃSKIM rozmawia Artur Kurasiński (autor bloga AK74) »» Panie Pośle, jak by Pan skomentował pomysł zakupu 500 sztuk iPadów dla Pana i Pana kolegów w Sejmie? Rząd (a więc i Pana partia, jako koalicjant) walczy z kryzysem i tnie koszty, a tu taki prezent… Janusz Piechociński: Co prawda GW nie umieściła wszystkich moich ocen w swoim artykule, ale widać wyraźnie mój dystans do tego pomysłu. Myślę, że o informatyzacji czy innowacyjności mówimy zbyt rzadko, a do tego jeszcze sprowadzamy to do ustawowych obowiązków, dużych procesów informatyzacji, przetargów oraz jakości sprzętu i oprogramowania, zaś nie mówimy o systemowych zmianach i ich koordynacji. Niedawno, w połowie poprzedniej kadencji, był remont Sali plenarnej Sejmu. Zmieniono wykładziny, wprowadzono usprawnienia dla niepełnosprawnych a system informatyczny i jego praktyczna użyteczność na Sali sejmowej pozostał ten sam – z początków lat 90-tych. Postulowałem od dawna (jako szef sejmowej komisji infrastruktury i przewodniczący stałej podkomisji ds. telekomunikacji i łączności), aby w ramach tego remontu zainstalować na każdym poselskim pulpicie „końcówkę” do serwera sejmowego z limitowanym dostępem do obiegu dokumentów sejmowych, treścią projektów ustaw, biuletynów z posiedzeń sejmu i komisji, ekspertyz, z dostępem do stron agencji publicznych etc. Niestety tego nie zrealizowano a wielka szkoda, bowiem dałoby to wymierne oszczędności, zwiększyło komunikację, ułatwiło funkcje kontrolne i legislacyjne. Zamiast tego mamy zakup samego sprzętu i zakładamy, że osiągniemy powyższe cele. »» Z Pana doświadczenia jako parlamentarzysty – kiedy iPad (czy inne urządzenie przenośne) może być potrzebny w Pana pracy? Podczas posiedzeń Sejmu, prac w komisjach, pracy w swoich gabinetach?

 Dla jednych pomocne będzie wszędzie (czy teżmoże być przydatne prawie wszędzie), dla wielu zostanie po-

kazowa zabawką i uwaga ta dotyczy nie tylko polityków. Zbyt często procesy informatyczne sprowadzają się do zakupu sprzętu i oprogramowania, często z wykorzystaniem potencjału na poziomie kilku procent możliwości. Spędzam kilka godzin dziennie przy komputerze stacjonarnym czy przenośnym, dużo publikuję, przygotowuję prezentacje (proszę zobaczyć moją stronę).


» 2012 nr 1 » WYWIAD » Janusz Piechociński

Jednak trzeba mieć też czas na to, aby pomyśleć, wyrwać się z wirtualnej treści, mechanicznego „czesania” zawartości Internetu, dlatego generalnie nie tylko z powodów bezpieczeństwa unikam ciągłego taszczenia laptopa ze sobą, ale stale mam przy sobie kilka pamięci przenośnych, z paroma setkami mega zawartości. I to na każdej konferencji, w której uczestniczę, a jest tego naprawdę sporo. »» Patrząc na koleżanki i kolegów w polskim parlamencie, jakby Pan ocenił ich „otwartość” na nowoczesne gadżety? Przecież do tej pory nikt nie zabraniał zabierać na salę sejmową, czy senacką laptopów, smartfonów czy netbooków. Ile osób wg Pana korzysta aktywnie z laptopa w pracy?

 Sprecyzujmy o czym mówimy… O racjonalnym wykorzystaniu nowych technologii w legislacji, pracy politycznej, kontaktach w ramach obywatelskiego społeczeństwa władzy i Kowalskiego, czy też swoistej „ustawki pod media” – paradujących z komputerami pod pachą (szczególnie w kampaniach wyborczych) polityków. Mnie nie interesuje ta druga postawa – fotografowanie się z najnowszą technologią dla samego fotografowania. »» Informację o zakupie iPadów można zrozumieć w ten sposób: Rząd policzył i wyszło, że oszczędności będą większe, niż koszt tabletów. Parę lat temu pracowałem okresowo w Sejmie i wiem, jak wygląda na przykład praca osób zajmujących się obsługą posiedzeń. Tam się produkuje kilometry makulatury. Albo podsumowania prac dostarczane do skrzynek posłów – tego się nie wyeliminuje za pomocą urządzenia. Trzeba zmieniać mentalność wszystkich i posłów i pracowników Sejmu. I znowu Pan słuszny postulat kieruje, ale tylko do polityków. Ja odwracam i muszę powiedzieć, że musimy to robić wszyscy na raz. E-Polska nie powstanie sama z siebie i mierzona tylko liczbą komputerów wśród posłów i obywateli będzie statystyczną iluzją. Trzeba zmieniać mentalność, postawy, koordynować procesy informatyzacji administracji publicznej, upowszechniać wiedzę etc. To oczywiste. Podkreślam jednak, że nigdzie na świecie nie udało się dobrze „scyfryzować” bałaganu. Jeśli w administracji „papierowej” mamy bałagan, nie funkcjonują procedury, ludzie się gubią (po obu stronach, urzędnik i petent), niewydolne są całe instytucje, to cyfryzacja sama dla siebie będzie tylko kosztownym działaniem, nie zaś rozwiązaniem problemu i ułatwieniem. »» Zakup iPadów może być również kontrowersyjny z uwagi na wybór dostawcy – firma Apple nie należy

14

do tanich, w dodatku oprogramowanie umieszczane na ich tabletach musi zostać zaakceptowane przez samo Apple. Preferowany jest jeden dostawca? To pytania do zakupującego i nadzorujących go sejmowej komisji regulaminowej i spraw poselskich i NIK. Po weryfikacji przez te organa procesu przetargowego, przyjdzie czas na moja opinię w tej sprawie.

 »» Jako podatnik obawiam się, że 1,57 mln złotych zostanie wydane bez sensu. iPady zostaną na półkach, albo dostaną je osoby pracujące w biurze posła jako ciekawostkę. Nie możemy przecież wymusić na pośle używania tego urządzenia. Pewnie jako podatnik, ma Pan takie same uwagi przy innych zakupach np. tomografów, że kosztowne a mogą pracować tylko kilka godzin dziennie, nie zaś kilkanaście. Ja swój dystans do tego pomysłu podtrzymuje, bo można było cel zrealizować inaczej. »» A co było, gdyby pewnego dnia wprowadzić dla wszystkich posłów kursy uczenia się obsługi komputera, korzystania z Internetu, sieci społecznościowych, smartfonów? Bo zakładam, że w nadal wielu ludzi nie potrafi korzystać z nowoczesnych form komunikacji. Według Pana to by zmieniło coś w postrzeganiu, na przykład Internetu, jako „zbiornika z fekaliami”?

 Porusza Pan dwie rozłączne kwestie. Jedno to szkolenia, drugie to „fekalia”. Szkolić i doskonalić powinni się wszyscy, nie tylko w umiejętnościach komputerowych. Pamiętajmy jednak, że same szkolenia nie rozwiązują problemu. Trzeba nie tylko umieć, ale i chcieć na co dzień, nauczyć się funkcjonowania w Internecie. Nie tylko w wymiarze szanowania własnego czasu, ale też korzystania (o co zapewne także Panu chodzi) z możliwości technologii do kontaktowania się z innymi, wymiany poglądów, uruchomienia internetowych biur poselskich etc. Cóż z tego, że przed wyborami zmienię stronę poselską na bardziej atrakcyjną, kupię parę tysięcy „lubię to” na portalu społecznościowym, jeśli po wyborach natychmiast porzucę ten gadżet? Rozmawia Pan z posłem, do którego przychodzi kilkaset maili dziennie, który na wszystkie dopowiada, prowadzi bloga, jest na portalach społecznościowych etc. każdego dnia. Nieraz dostaje też „internetowego kopa” za swoją aktywność od wielu „krwistych internautów”. I tu przechodzimy do „fekaliów Internetu”. Znaczna część, zaznaczmy, że nie tylko młodego pokolenia, „neciarzy” wręcz oszalała w sposobie wyrażania swojej opinii i w ten sposób odrzuca wielu ludzi, także ze świata polityki, od większego internetowego zaangażowania.


» 2012 nr 1 » WYWIAD » Janusz Piechociński

»» Pana szef, premier Waldemar Pawlak, dość często jest publicznie widywany z iPadem. Osobiście widziałem Prezydenta Komorowskiego, jak odczytywał część swojego przemówienia z tego urządzenia. Prezes Kaczyński też „dał się złapać” z iPadem w ręku. To nie są przypadkiem PR’owe zagrywki? Polscy politycy faktycznie korzystają z takich zabawek prywatnie? Jest różnie i widać to po głębszej, uważniejszej analizie, czy to na co dzień, czy na pokaz. Internet coraz bardziej zaczyna dominować w strukturze reklamy (nie tylko politycznej) i polityk, który o tym zapomina, ma coraz trudniej. »» Nowa kadencja Sejmu przyniosła ogromne zmiany (również pokoleniowe). Widzi Pan, że na przykład ludzie z Partii Palikota są na przykład bardziej „unowocześnieni”? Czy raczej to posłowie PO posługują się największą masą gadżetów? Problemy i sprawy, o których mówimy, rozkładają się prawie po równo w środowiskach, partiach czy klubach. Część „internetowych sierotek” potrafi to ukryć w mediach (dobry PR), inni wcale się z tym nie kryją. Gorzej, że w tej kadencji mamy więcej wyrachowanych celebrytów, także w obszarze technologii, którzy chowają się za najnowszymi sprzętami, o czym czytamy na portalach czy gazetach, a jednocześnie w praktyce przerzucili te działania na swoich asystentów, albo kupili w firmach elektroniczny PR.

15

Takie elektroniczne „papużki na pokaz”, z siermiężną nieużytecznością na co dzień. »» Jak Pan oceni Ministra Boniego, jako szefa MAiC? Publicznie deklaruje się jako człowiek używający analogowego notesu – w praktyce będzie miał wpływ na zmuszenie urzędów do przyśpieszenia procesu cyfryzacji obiegu dokumentów, wydawania pozwoleń drogą elektroniczną. Ostatnio słuchając go odniosłem wrażenie, że jest pod dużym wpływem biografii Steve’a Jobsa? Co ma notes prywatny, do misji nowego Resortu Cyfryzacji? Równie dobrze, mógłby Pan pytać o tradycyjne zdjęcie mojej żony na moim biurku i mój ­konserwatyzm. Na dziś dla mnie kluczowe pytania to: „Czy jest to Resort Cyfryzacji minimum ds. cyfryzacji administracji publicznej?”, czy szerzej – systemowy koordynator informatyzacji, cyfryzacji, oprogramowania i wymuszania (poprzez działania regulacyjne) koordynacji różnych procesów, z inwestycyjnymi włącznie. Odziały mogą maszerować różnie, ale muszą uderzać razem – w jednym kierunku. To właśnie największe, moim zdaniem, wyzwanie dla Resortu Cyfryzacji. Umówiłem się już na spotkanie z Bonim w tej sprawie. Sprawdzę, czy będziemy mieli podobne odczucia co do biografii klasyka Internetu.  «

Karta do płacenia za aplikacje, muzykę i filmy w sklepach iTunes i App Store. Korzystaj w App Store, Mac App Store oraz w innych płatnościach internetowych.

Dzięki karcie CardEasy możesz w bezpieczny sposób zarejestrować konto w sklepach firmy Apple*. Od teraz nie musisz rejestrować konta z użyciem swojej podstawowej karty kredytowej. Dzięki CardEasy jesteś bezpieczny, anonimowy i łatwiej Ci kontrolować wydatki na Twoje ulubione aplikacje, muzykę i filmy. Aby dowiedzieć się więcej o karcie oraz dowiedzieć się gdzie kupić CardEasy – wejdź na stronę: www.easycard.pl www.cardeasy.pl * dotyczy sklepów Mac App Store, iTunes Store oraz App Store.


polski przekład ekskluzywnej biografii Steve’a Jobsa już w księgarniach w księgarniach od 21 listopada


» 2012 nr 1 » FELIETONY » Margeritas ante porcos

17

SŁAWOMIR DURASIEWICZ

Margeritas ante porcos Mam takie wrażenie, że docenienie wartości czegoś, co się dostaje za darmo, jest trudne. A niekiedy wręcz niemożliwe. Z pewną taką nieśmiałością przeczytałem, że posłowie dostaną tablety. I do tego iPady. I cieszę się, i jestem lekko zniesmaczony. Tak właściwie to im również zazdroszczę. Ja nie mam tabletu. Właściwie jest mi nie potrzebny ... ale mógłbym dostać. Za darmo? Czemu nie. Niestety, z woli narodu, nie dostanę. Za darmo dostaną tylko posłowie. Taki iPad może być wspaniałym narzędziem do pracy. Trzeba mieć jednak pomysł na wykorzystanie go i oczywiście, umiejętność korzystania z niego. Tak się zastanawiam, do czego w Sejmie można wykorzystać tablet? Dobrze zorganizowany Klub może: 1. Aplikacją iMessage wysyłać dyspozycje dotyczące głosowania, ważnych spotkań i postanowień. Ten kanał informacyjny jest trudny do podsłuchiwania, więc na pewno zyska miano najważniejszego, 2. Pocztą internetową wysyłać druki sejmowe, projekty ustaw i inne ważne dokumenty, 3. Organizować, przy pomocy iCala, wspólny kalendarz Klubu czy Komisji,

4. Wspólnie redagować określony dokument. Oczywiście można wymyślić jeszcze parę innych zastosowań i na pewno iPad podoła wszystkiemu. Gorzej może być z czym innym. Taki przedstawiciel narodu powinien zdać sobie sprawę z tego, że iPad to pewna nowość, która mimo wielu podobieństw, różni się od tradycyjnego laptopa. Różnica nie polega jednak na braku klawiatury. To pewna filozofia, która kontakt z iUrządzeniem lokuje przede wszystkim w sieci – obojętnie czy 3G czy Wi-Fi. A to oznacza, że każda niefortunna decyzja polegająca na wysłaniu jakiejkolwiek informacji, czy to zdjęcia czy dokumentu, do niewłaściwego adresata albo Facebooka lub Twetera może być przyczyną „wielu groźnych chorób”. Chwała Bogu, jeśli do śmiesznostek by się to ograniczyło. W końcu nie tak dawno mieliśmy do czynienia z aferą, kiedy jakoby ktoś, posiadający dostęp do jeszcze nie wygłoszonego expose, sprzedał a następnie zakupił po korzystniejszej cenie, akcje pewnej firmy zarabiając na tym kupę kasy. Mając co do tego nieśmiałą pewność mogę już teraz ogłosić „oj będzie się działo”. O tym, że tablety mają przed sobą ogromną przyszłość, świadczyć może incydent na granicy amerykańsko-kanadyjskiej, kiedy to roztargniony Kanadyjczyk, który zapomniał paszportu, posłużył się jego skanem w iPadzie. Przy czym, i tu wielki szacunek dla odważnych decyzji, napotkał na swojej drodze zarówno wyrozumiałego urzędnika po stronie amerykańskiej, jak i w drodze


» 2012 nr 1 » FELIETONY » Margeritas ante porcos

powrotnej po stronie kanadyjskiej. Obaj panowie potraktowali skan w tablecie jak oryginał. Może więc niedługo główny bohater „Limes interior” stanie się faktem? Ale generalnie to bardzo się cieszę, że taka akcja „tablety na posły” ma miejsce. To doskonała reklama dla producenta, to również informatyzacja społeczeństwa „od góry”. Co ważne, może nastąpi zrozumienie tej „Góry” dla potrzeb komputerowych młodych adeptów przedszkoli, wkraczających w wiek szkolny. Tym młodym ludziom przydałoby się co najmniej dofinansowanie to takiego cuda, co to zastąpiłyby ciężkie książki i umożliwiło dobry kontakt z informatyką. Bo wczesny kontakt z informatyką to nie tylko wspaniała przygoda z poznawaniem świata - to wspaniała przygoda z nauką, a w szczególności ze zrozumieniem, że komputer to nie tylko maszyna do pisania. Że oprócz edytora tekstów i różnego rodzaju przeglądarek jest tam całe mnóstwo programów służących w codziennym życiu – bez których trudno cokolwiek zrobić. I tu pytanie; gdzie widzieliście ostatnio kalkulatory? Bo ja w księgowości. Podejrzewam, że ostatnio gorzej się sprzedają. Lepiej i szybciej liczy się na komputerze. I do tego robi wykresy. Tylko trzeba się trochę pouczyć. No i z tym jest pewna trudność. Niby społeczeństwo mamy nieźle wykształcone, mamy ogrom ludzi z wyższym wykształceniem. Inży-

18

nierowie, ekonomiści, marketingowcy, ale jak przychodzi do korzystania z Excela, to lekarze próbują wywołać ogólnokrajowy skandal. Nie bywam często u lekarza, ale o ile już tam jestem, to widzę na biurku komputer. To, o co chodzi? Tak trudno sprawdzić lek w bazie danych? Wracając do szczęśliwców z Sejmu – tak niepolitycznie napiszę, że przecież Ci nasi przedstawiciele zarabiają duże pieniądze. Może by coś dorzucili do tych tabletów? Jak coś kosztuje, to się to coś bardziej ceni. A w dobie kryzysu są bardziej potrzebujący. Ale co tam – to moje majaczenie, być może skojarzone z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. Chyba nie należy mieć złudzeń – ci, co najwięcej zarabiają, chyba są najbardziej skąpi. A co do Sejmowej arytmetyki; myślę, że dwustu, a może nawet trzystu posłów jest w stanie taki tablet wykorzystać do pracy. Posłowie będący członkami Rady Ministrów, chyba raczej nie znajdą czasu na „zabawę” iPodem. Większość z pozostałych ograniczy się do przeglądania Internetu. W trakcie obrad oczywiście. Mniejszość raczej nie zrozumie, o co chodzi. Podejrzewam, że niektórzy przedstawiciele narodu przekażą swoje tablety dzieciom, a niektórzy zwierzętom. Whiskas z tableta może lepiej smakować. Dlatego też mam takie wrażenie, że mimo wszystko nie wszyscy nasi wybrańcy docenią to, co dostaną do ręki. Obym się mylił. «

zrób fotoalbum w iPhoto

WYDRUKUJ U NAS!!!


» 2012 nr 1 » FELIETONY » Zdążyć przed końcem świata

19

Przepowiednie

Majów KINGA OCHENDOWSKA

I oto, wraz z ostatnim uderzeniem zegara, wkroczyliśmy w magiczny rok 2012. Niektórzy już przymierzają się do zaciągnięcia niespłacalnych kredytów, bo przecież komornik nie straszny, skoro i tak świat się ma się skończyć. Wam jednak radziłabym wstrzymać rozpędzone konie – koniec świata wcale nie jest taki pewny. W nowym cyklu artykułów przyjrzymy się dostępnym teoriom konspiracyjnym, podstawom na których powstały i postaramy się ustalić, skąd na nas „dybią” oraz jak temu zaradzić. Przedrzemy się (przy pomocy naszych nowoczesnych metod oczywiście!) przez internetowy, informacyjny szum i sprawdzimy, czy w owych niesamowitych historiach tkwi ziarnko obiektywnej prawdy.

Któż nie słyszał o słynnej przepowiedni Majów, wieszczącej koniec świata w dniu zimowego przesilenia 2012 roku? Telewizja, prasa i Internet bombardują nas rewelacyjnymi doniesieniami i niesamowitymi interpretacjami zagadki Majów. Wystarczy datę ową wpisać w wyszukiwarkę Google, która natychmiast uraczy nas tysiącami odnośników do stron, które mają nam ową tajemnicę przybliżyć i wyjaśnić. Wielu z was zapewne próbowało, chociażby z czystej ciekawości. Próbowało i poległo, ponieważ trudno poruszać się w gąszczu stron, z których każda serwuje rewelacje tak nieprawdopodobne, że zniechęcające do zajmowania się tematem. Sekty, organizacje i ludzie prywatni – wszyscy szczycą się monopolem na rozwiązanie tajemnicy końca świata. Która z frakcji ma rację? Która znalazła się bliżej prawdy? Kto poprawnie odczytał zwoje i kamienne tablice? Czy mamy szykować się na Armagedon? Odpowiedzi na te pytania, możemy odnaleźć pośrednio w Internecie, jednak kluczowym jest by wiedzieć, jakie pytania zadać wyszukiwarce i jakie wnioski wyciągnąć z udzielonych odpowiedzi. Prawdziwy poszukiwacz sięga zawsze do źródeł i w taki właśnie sposób zabierzemy się do rozwiązania owej zagadki.


» 2012 nr 1 » FELIETONY » Zdążyć przed końcem świata

» Przepowiednia, która nie istnieje Jeśli chcemy zapoznać się z opisem chrześcijańskiej Apokalipsy, wystarczy że weźmiemy do ręki Biblię i otworzymy ją na odpowiedniej stronie. W przypadku przepowiedni Majów nie będzie tak prosto. Spotkamy na swojej drodze setki tysięcy stron, raczących nas autorytatywną informacją, że „Majowie przepowiedzieli koniec świata”. Nigdzie jednak nie znajdziecie treści owej przepowiedni, nazwiska jej odkrywcy lub uwag tłumaczy. Dlaczego? Z prostego powodu – owa przepowiednia, o której huczy cały świat, po prostu nie istnieje. „Jak to możliwe?!” – chciałoby się zapytać. „Przecież wszyscy wiedzą, że Majowie przepowiedzieli koniec świata!” Czasem jednak „wszyscy” oznacza, ni mniej ni więcej - „nikt”. A już najmniej na ten temat wiedzą sami potomkowie Majów, którzy w tym temacie powinni wykazywać się wiedzą profesjonalną i spójną. Tymczasem jednak, nic na ten temat nie wiedzą. Jak to możliwe?

» Hiszpańska konkwista

20

skiej wśród zacofanych, dzikich ludów, mimo że większość udających się tam ”żołnierzy” werbowana była wśród kryminalistów i byłych więźniów. Drugim, bardzo oczywistym celem, było podbudowanie skarbca hiszpańskiej korony i poszukiwanie mitycznych skarbów, zgromadzonych przez południowo-amerykańskich Indian. Tak zorientowani żołnierze nie przywiązywali wielkiej wagi do przedmiotów, które nie zostały wykonane ze złota. Majowie zaś posiadali skarby, przy których blednie blask szlachetnego kruszcu. Tymi skarbami były biblioteki. Majowie poznali bowiem sztukę produkcji „papieru”, zwanego huun, wytwarzanego z moczonej i ubijanej kory drzew. Na tym właśnie papierze spisywali swoje astronomiczne obserwacje, rytuały i procedury. Hiszpańscy konkwistadorzy, realizując nadrzędny cel swoich wypraw – krzewienie wiary chrześcijańskiej – masowo niszczyli owe biblioteki, pozbawiając świat najbardziej niezwykłej spuścizny – dziedzictwa Majów.

» Cztery kodeksy

Bez wątpienia, cywilizacja Majów była niezwykła, zarówno pod względem genialnej znajomości astronomii, jak i wspaniałych budowli, których kunszt inżynierski zachwyca do dziś. Wystarczy wspomnieć piramidę w Chichen Itza, do której odbywają się pielgrzymki turystów, zwłaszcza w okresie wiosennego i jesiennego przesilenia. Wtedy to właśnie, pod wpływem promieni słonecznych, na zboczu piramidy pojawia się obraz pierzastego węża, który w ciągu kilku godzin zstępuje z chmur i wraz z upływem czasu, łączy się z rzeźbioną głową a następnie, pod wieczór, znika w głębi ziemi. Zwykło się uważać, że cywilizacja ta pozostawiła po sobie olbrzymią spuściznę, czy to w postaci zapisków, czy też tajemniczych rzeźb przekazujących ową niezwykłą wiedzę, na której bazują współcześni wieszcze, oznajmiający koniec świata. Rzecz jednak ma się zgoła inaczej. Kiedy w XVI wieku hiszpańscy konkwistadorzy podbijali Amerykę Południową, przyświecały im różne cele. Oczywiście, jednym z najpopularniejszych było krzewienie wiary chrześcijań }ÃL À Õ} Ê«>}iÊÊ12

Do naszych czasów przetrwało niewiele, bo zaledwie cztery kodeksy, z których najpełniejszy, Kodeks drezdeński, liczy tylko 74 strony. Jest też stosunkowo młody – powstał bowiem, według szacunków, w XIII wieku, jako kopia oryginalnego dokumentu z okolic V-IX wieku naszej ery. W czasie II Wojny Światowej uszkodzone zostało 12 stron, na których napisy w lewym górnym rogu zostały zupełnie wymazane. Dokument znajduje się w bibliotece drezdeńskiej, ale jego reprodukcje, według dwóch kluczowych autorów - Förstemanna i Kingsborougha, można z łatwością odnaleźć w Internecie. Kodeks został spisany przez ośmiu skrybów, zaś znaleźć w nim można tabele dotyczące ruchów Słońca i Wenus, zaćmienia Słońca i Księżyca, obliczenia astronomiczne oraz przepowiednie, dotyczące cyklu 20sto dniowego. Nie ma w nim odniesień do roku 2012 i końca świata. Kolejny dokument to Kodeks paryski, powstały w XIII wieku, składający się z 24 stron. Obejmuje okres od 1224 do 1441 roku. Zawiera informacje na temat bogów i uroczystości z nimi związanych, bieżące przepowiednie, opisy no ÀÃÌi > Ê«>}iÊÊÊ12


» 2012 nr 1 » FELIETONY » Zdążyć przed końcem świata

wych świąt oraz tabelę zodiaków, podzieloną na 364 dni. Dwie strony kodeksu są całkowicie nieczytelne. Jak w poprzednim przypadku, nie zawiera żadnych informacji związanych z końcem świata. Następnym zachowanym kodeksem jest Kodeks madrycki, którego wiek nie został precyzyjnie określony. Powstał pomiędzy XV a XVII wiekiem naszej ery, najprawdopodobniej jednak już po najeździe hiszpańskich konkwistadorów. Liczy łącznie 112 stron (pierwotnie podzielony był na dwa odrębne kodekPublikacja nie za6 ÀÃÌi > Ê«>}iÊÊÊsy). }ÃL À Õ} Ê«>}iÊÊ6 wiera odniesień do roku 2012. Kodeks można zobaczyć w muzeum w Madrycie, oraz oczywiście – na stronach WWW. Tym sposobem docieramy do ostatniego zachowanego pisma – Kodeksu Grolier, pochodzącego prawdopodobnie z 1230 roku. Składa się on z 12 bardzo zniszczonych stron. Opisuje on w zasadzie wyłącznie ruchy planety Wenus. Do końca świata odniesień brak. Wszystkie kodeksy można obejrzeć na stronie mayacodices.org, w formie przejrzystej aplikacji.

» Monument numer 6 Skąd więc całe zamieszanie, zwiastujące zagładę naszej planety? Winowajca jest znany, chociaż mało spektakularny – to Monument numer 6, znajdujący się w Tortuguero, w Meksyku. On bowiem jako jedyny nosi na sobie znamię roku 2012, chociaż odczytać można zaledwie dwa rzędy hieroglifów, w niekompletnej formie. Jest bardzo zniszczony, prawie niemożliwy do odcyfrowania. Zawiera odniesienie do końca Długiego Okresu i celebracji z tym związanej, oraz datę spisania. Tylko i aż tyle. Bowiem ta niemożność spowodowała radosną spekulację wśród wielbicieli teorii apokaliptycznych. Bo skoro „coś” się kończy, to „coś” musi

21

się stać. A tym czymś będzie zapewne … ni mniej, ni więcej: Koniec Świata!

» Kalendarz Majów Kolejnym winowajcą jest kalendarz Majów, który sam w sobie okazuje się bardzo skomplikowany. Dzielili oni bowiem czas na wiele cyklów, które przebiegały niezależnie od siebie. Pierwszą rachubą był rok sakralny – Tzolkin – trwający 260 dni, powstały z kombinacji 20 i 13 dniowego cyklu. Niezależnie od niego biegł kalendarz słoneczny (roboczy) – Haab – trwający 365 dni. Podzielony był na 18 okresów 20-dniowych i jeden 5-dniowy. Długa Rachuba (5125 lat) – najdłuższy z cyklów – liczony był od określonej daty początkowej i odpowiednikiem roku był w nim Tun – liczący 360 dni. Dzieliła się również na 13 Baktunów (394,3 lat), w którym data zakończenia okresu była jednocześnie datą początku kolejnego okresu. Pomijając skomplikowane obliczenia – poprzednia Długa Rachuba rozpoczęła się 5125 lat temu, a zakończy się, zgodnie z niespójnymi wyliczeniami naukowców 21.12.2012 roku. Nie ma w tym nic dziwnego, że okres ten przypada na zimowe przesilenie – jak pisałam poprzednio – Majowie byli doskonałymi astronomami i prowadzili doskonałe obliczenia.

» Świat nie powstał 5125 lat temu Wielbiciele teorii katastroficznych próbują postawić znak równości pomiędzy końcem Długiej Rachuby a końcem świata, wychodząc z założenia, że zamysł Majów zakładał, że świat kończy się wraz z końcem kalendarza. Wygodnie jednak zapominają o tym, że kalendarz Majów był tworem składającym się z powtarzalnych cyklów. Koniec cyklu był oczywiście datą znaczącą, zakładającą zmiany, jednak w której kulturze okres długiego odliczania nie jest tradycyjnie zakończony zmianą? Wystarczy wspomnieć fine de siècle – koniec wieku. Od dawien dawna wieszczono na te okresy tragedie, zmiany i przewroty. A w kalendarzu Majów, ostatni dzień starej Długiej Rachuby jest jednocześnie pierwszym dniem nowej Długiej Rachuby. To zdecydowanie lepiej, niż w naszym rodzimym kalendarzu, w którym rok kończy się bezpowrotnie ostatniego dnia grudnia, zaś kolejny zaczyna się dopiero pierwszego dnia stycznia. Co więc dzieje się pomiędzy pierwszym a dwunastym uderzeniem zegara? Następuje mała śmierć wszechświata, który odradza


» 2012 nr 1 » FELIETONY » Zdążyć przed końcem świata

się jak feniks z popiołów? Skoro więc świat nie powstał 5125 lat temu, czemu zatem tym zrazem miałby się skończyć?

» There is an App for that! Nie bez kozery Apple przekonuje, że w AppStore znajdziemy aplikacje na każdą okazję. Nawet na koniec świata. Wystarczy w wyszukiwarce sklepu wpisać słowo „Mayan”. Możemy pobawić się darmowymi ka-

Ptaszki ćwierkają, że w iMagazine przeczytasz ciekawe rzeczy

obserwuj nas

twitter.com/imagazinepl

22

lendarzami, odliczającymi czas do magicznej daty 21.12.2012, horoskopami a nawet kupić książki w postaci aplikacji, które wyjaśnią nam dlaczego mamy się bać, lub czemu możemy spać spokojnie. Tak czy inaczej wybór jest spory. Ja wybrałam aplikację „2012 Apocalypse” (Free), która nie tylko odlicza czas, ale również podaje „fakty” na temat różnych teorii katastroficznych – przepowiednie Majów, Nostrodamusa, teorie naukowe i kosmologiczne, w tym dotyczące planety Nibiru. Ale planetą Nibiru zajmiemy się w kolejnym odcinku.  «


» 2012 nr 1 » FELIETONY » 12 dni świąt

12

23

DNI

ŚWIĄT MICHAŁ RAJPERT

Święta to czas niezwykły, nie da się ukryć. Jedzenia jest co niemiara, a większą część czasu człowiek siedzi głodny, bo od jego nadmiaru nie potrafi się na nic zdecydować. Koniec końcem spędziliśmy czas rodzinnie, co kosztuje więcej energii, niż jesteśmy w stanie przyswoić drogą jelitową. I tak 26 grudnia jesteśmy już wykończeni odpoczywaniem. Jak miło, że słowami klasycznej amerykańskiej piosenki „12 dni Świąt”, Apple już czwarty rok z rzędu w tym okresie postanawia nas obdarować prezentami. Co ciekawe, to chyba jedyny moment w roku, w którym klienci amerykańscy mają zdecydowanie gorzej od reszty świata, a przynajmniej obywateli niektórych krajów europejskich i Kanady. Może nie wszyscy o tym wiedzą, ale „12 Days” wciąż jest niedostępna dla użytkowników ze Stanów Zjednoczonych i na razie nie zanosi się na zmia-

ny. To taki dodatkowy smaczek i nie wiem jak Wy, ale ja czuje się dzięki temu „solidniej” obdarowany. Na stronie „prezenty.onet.pl”, tegoroczny partner akcji, znany portal Onet.pl, promuje aplikację i tworzy z miniatur każdego z prezentów patetyczną choinkę. Ten rok, choć kryzys szaleje i szaleją również polskie ulice w różnych absurdalnych marszach, to dla nas, klientów, jest względnie dobry. Znakomity, jeśli chodzi o ofertę, nowe usługi i wciągającą biografię artysty technologii, który odszedł pozostawiając nieukończone, choć kompletne dzieło, obniżając rating tego roku podobnie drastycznie, jak to agencje mają w zwyczaju. W tym roku, po otwarciu sklepu iTunes w Polsce, z mojej perspektywy, istota robienia zakupów na Macu i iOS nabrała nowego, pełnego i wspaniałego znaczenia. To zdecydowanie najważniejsze wydarzenie dla nas, użytkowników, w tym roku. Przyjemność, jaką daje pełne korzystanie z iTunes bije nawet Siri, która potrafiłaby parzyć kawę i piec muffinki jednocześnie. W tym roku po raz pierwszy, sześć miesięcy przed Euro i za zero euro, możemy w pełni cieszyć się świąteczną aplikacją także w Polsce. Jak to również bywa w naszym kochanym kraju, śledząc wpisy w Internecie, natknąłem się zarówno na głosy zadowolenia, jak i zawodu z powodu prezentów, które każdego dnia są dostępne za darmo przez 24


» 2012 nr 1 » FELIETONY » 12 dni świąt sare_105x280_spad5.ai

godziny. Kampania rozpoczęła się 26 grudnia koncertowym singlem Coldplay, później był nieco odświeżony Broken Sword, następnie singiel Lady GaGa. Najmilszy natomiast był prezent powitalny, jeszcze przed wigilią, w postaci nielimitowanego Sound Hound, który w oprawie charakterystycznej muzyki zadowolił pewnie każdego. Wiadomo, że nie da się zadowolić gustów wszystkich, trzeba jednak oddać, że Apple stara się wybierać propozycje najbardziej popularne i różnorodne, aby jednak większość obdarowanych była zadowolona. Jak co roku w ofercie mamy teledyski, filmy, seriale, muzykę, książki i aplikacje. Szacuje się, że na jedną osobę Apple wydaje, a ściślej mówiąc: „nie zarabia”, około 40-50 euro. Taka ilość, pomnożona przez liczbę użytkowników we wszystkich krajach biorących udział w świątecznej promocji, daje kwotę ogromną, liczona w milionach Euro. Oczywiście Apple nie jest jedyne. Użytkownicy Androida mogli nabyć w tym roku 90 aplikacji, wartych pomad 800 złotych, za niewiele ponad 30. Aplikację 12 Days można było pobrać już 10 dni przed świętami na iPada (1 i 2 gen.), iPhone (4S, 4, 3GS) i iPod Touch (4 i 3 gen.). Wysyła ona codziennie powiadomienia push, informując o nowym prezencie do odbioru, który każdego dnia trafia na listę najczęściej pobieranych produktów darmowych. Z promocji można także korzystać z iTunes na komputerze, również z Windows. Nie ma natomiast aplikacji „12 Days” w Mac App Store. Życzę wszystkim zadowolenia z prezentów, wesołego po Świętach i jeszcze obfitszego roku przyszłego! «

C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K

24 17-02-10

13:24:29


mediafun magazyn

#socialmedia, #nowemedia, #blogosfera, #mikroblogi, #technologie, #internet, #biznes, #marketing, #reklama, #marka, #publicrelations, #edukacja, #facebook, #google

www.mediafunmagazyn.pl


» 2012 nr 1 » PRODUCTIVITY » Podwójna produktywność

26

MICHAŁ ŚLIWIŃSKI

PODWÓJNA PRODUKTYWNOŚĆ NA DWÓCH MONITORACH Jest takie przysłowie amerykańskie: „If ain’t broke, don’t fix it”, czyli jeśli coś nie jest zepsute, to go nie próbuj naprawiać. Oznacza to tyle, że czasami próbujemy „przedobrzyć” i zamiast sobie polepszyć, potrafimy sobie pogorszyć życie, mając oczywiście na myśli to pierwsze. Tak było w moim przypadku, kiedy kupiłem Maca Mini do domu jako komputer „stacjonarny” i oddałem mu mój zewnętrzny monitor, do tej pory zawsze podpięty do mojego Aira. Stwierdziłem, że na Macu Mini mogę obrabiać video, a na moim Macbook’u Air będę pracował „skoncentrowany” tylko na jednym ekranie. W końcu OSX Lion wspiera przez „full-screen mode” tylko jeden ekran, więc będzie super. I tak pracowałem i pocieszałem się, że jest dobrze, zapominając o tym, jak to było fajnie pracować na dwóch monitorach na raz. Do czasu. Na szczęście. Pewnego listopadowego dnia Wojtek Pietrusiewicz z redakcji zaprosił mnie jako gościa do podcastu „Nadgryzieni”, gdzie gadaliśmy sobie najpierw o produktywności i GTD (ang. „Getting Things Done” – metodyka zarządzania czasem), a później, razem z Norbertem, już ogólnie o gadżetach i o Apple. Na koniec nagrania zeszło na Wojtka artykuł o Apple Thunderbolt Display (w skrócie ATD) – czyli o nowym, pięknym, 27-calowym monitorze Apple z portem Thunderbolt. Wojtek w swoim artykule napisał: „ATD to nie tylko pierwszy na świecie monitor wyposażony w port Thunderbolt. To przede wszystkim stacja dokująca dla naszych MacBooków, a już w szczególności dla nowego Aira, który jest okrojony z FireWire, Ethernetu oraz większej ilości USB. Thunderbolt Display dodatkowo zapewnia zasilanie poprzez wbudowany ka-

bel z odpowiednią końcówką dla MacBooków.” (iMagazine 11/2011) Brzmiało nieźle, więc popytałem się jeszcze Wojtka o szczegóły i wpadłem... Nie ma to jak gadżeciaż, z redakcji gadżeciaży, przekonujący innego gadżeciaża do innego gadżetu.


» 2012 nr 1 » PRODUCTIVITY » Podwójna produktywność

» Wszystko wróciło na swoje miejsce Nagle przypomniałem sobie o wszystkich zaletach pracy na dwóch monitorach i jako, że był listopad i wszyscy przedsiębiorcy wiedzą, że trzeba w tym miesiącu generować koszty, szybko kupiłem monitor na stronie Apple’a. Gdy monitor dotarł, błyskawicznie podłączyłem go do mojego Macbooka Air 13” i już po godzinie pracy zrozumiałem, co traciłem do tej pory i jak sobie „polepszyłem”, odłączając mój stary zewnętrzny monitor. Z drugiej strony, dzięki tamtej decyzji przesiałem się z monitora 21 cali na 27 cali, czyli jednak „upgrade”. OK, po tym długim wstępie czas na faktyczne zalety pracy na dwóch monitorach. Zacznijmy od tego, że wbrew ogólnej konwencji, mój Macbook Air jest ciągle otwarty i ustawiony centralnie przed monitorem ATD, co powoduje, że po podłączeniu, ekran górny, ten duży, staje się głównym ekranem, a ekran mojego Macbooka staje się drugim, dolnym ekranem. Dzięki temu również dalej piszę na świetnej klawiaturze mojego Air’a. Oto zalety pracy na tak ustawionych dwóch monitorach:

» 1. Monitor Macbooka Air się przydaje Jeśli koduję – co mi się ciągle zdarza – to mam otwarte programy do kodowania na dużym ekranie i „podgląd WWW” na ekranie Macbook’a. Dzięki temu od razu widzę wyniki mojej pracy na dole, skupiając jednak swój wzrok na górnym ekranie – na mojej pracy. Często, gdy mam otwarte programy do pracy na ATD i muszę jakiś plik przekopiować w Finderze, otwieram go na dolnym ekranie i szybko to robię, po czym wracam wzrokiem do góry, do pracy. Ten podział: góra = praca, dół = pomoc – bardzo pomaga mi się skoncentrować.

» 2. Full-screen ciągle działa Jeśli potrzebuję pracować w trybie pełno-ekranowym, to dolny ekran nie jest wykorzystywany, ale to nie ma znaczenia, duży wtedy się fajnie sprawdza. I ten 27-calowy „full-screen” to jest dopiero tryb pełno-ekranowy „jak złoto”.

27

»  3. Koniec z przeskakiwaniem między oknami Coś, o czym zapomniałem. To znaczy, myślałem, że mając jeden ekran, będę bardziej skupiony na pracy, bo będę jak na iPadzie widział tylko jedną aplikację za jednym razem. Jest to prawdą, ale do pewnego stopnia. Taki układ powoduje jednak, że często muszę używać Cmd+Tab i przeskakiwać między oknami. Każdy taki „przeskok” powoduje wybicie się z rytmu. Zmianę „klimatu”. W przypadku, gdy mam dwa monitory, na jednej połowie pracuję, na drugiej mam aplikacje pomocnicze, a na monitorze Macbook’a jeszcze otwartą przeglądarkę, to wystarczy, że tylko spojrzę na bok, zobaczę, co i jak... po czym wrócę do mojej aplikacji głównej. Takie przeniesienie uwagi nie wytrąca mnie z rytmu tak, jak pełen przeskok między aplikacjami na monitorze Macbooka. Jedna uwaga – staram się nie trzymać otwartego maila lub innych narzędzi, które mogą wytrącić mnie z rytmu pracy... no chyba, że właśnie odpowiadam na maile.

»  4. Mniej decyzji do podjęcia – bo jest duże pole do popisu Nie muszę zastanawiać się za bardzo, gdzie mam jaką aplikację otworzyć. Jest tyle miejsca na ekranach, że po prostu uruchamiam aplikacje i je szybko rozmieszczam gdzieś na moim ogromnym „polu do popisu” i pracuję dalej. Zacytuję polskiego rapera Doniu: „Tylko ja i moja przestrzeń, biorę z niej co najlepsze (i nie oddam)... „

» 5. Stacja dokująca sprawia się znakomicie Wreszcie mam Gigabitowy LAN w moim Macbook’u Air! Do tego wszystko podłączone za pomocą jednego kabelka. Zacytuję Wojtka jeszcze raz: „Thunderbolt Display w połączeniu z MacBookiem stanowią idealnie dobraną parę. Koniec z topornymi stacjami dokującymi znanych sprzed lat – ten zestaw jest nie tylko piękny, ale również bardzo funkcjonalny.” (iMagazine 11/2011) Co mogę jeszcze dodać? Jeśli macie najnowszego Macbooka Air lub PRO z portem Thunderbolt i zależy Wam na „podwojeniu” waszej produktywności, polecam Apple Thunderbolt Display w ciemno. Nie jest to tani sprzęt, ale inwestujecie w siebie. Warto.  «


» 2012 nr 1 » SPRZĘT » Bang & Olufsen – BeoSound 8

28

BANG & OLUFSEN

BEOSOUND 8 NORBERT CAŁA

Gdy kilka lat temu testowałem BoPrzełamać dominację B&W w tym segmencie próbowało kilka firm – bez powodzenia. Realne szanse ma tylwers & Wilkins Zeppelin, uznałem ją ko Bang & Olufsen ze swoim BeoSound 8, który właza najlepszą stację grającą do iPoda. śnie dumnie się pręży w moim salonie. Ten głośnik ma wszystkie atuty w ręku. Znaną i ceniona markę produMimo upływu czasu żaden inny pocenta, nowoczesne wzornictwo i – jak przystało na ten dobny produkt nie zagroził Zeepelisegment – wysoką cenę. nowi, ani pod względem muzycznym, ani designerskim. Tak było do zeszłe- » Firma Ten głośnik go roku, wtedy pojawił się… Zeppelin Bang & Olufsen zdaje się ma wszystkie Air, który wydobywa z siebie dźwięki przyświecać zasadzie, że każatuty w ręku dy szczegół ich produktów jeszcze lepsze niż oryginał. musi być z najwyższej pół-


» 2012 nr 1 » SPRZĘT » Bang & Olufsen – BeoSound 8

ki – materiały, wykonanie, styl oraz oczywiście cena. Każdy sprzęt z logo tego duńskiego producenta jest dopracowany w najdrobniejszych szczegółach i nie ważne, czy jest to telewizor kosztujący więcej, niż średnia roczna pensja czy telefon kosztujący tyle, co miesięczna średnia pensja. Firma znana jest głównie właśnie z produkcji luksusowych telewizorów, ale spotkać się też mogliście z innymi jej produktami, jak np. najbardziej designerskim telefonem BeoCom 2 czy systemem muzycznym BeoSound 5. Logo Bang & Olufsena znajdziecie też na samochodowych systemach audio. W Aston Martinie to system podstawowy w Audi droższa alternatywa dla podstawowego systemu BOSE. BeoSound 8 to zarazem jeden z tańszych produktów firmy – 4469 zł – i najlepiej sprzedający się w historii tego producenta. W ciągu pierwszego roku na rynku sprzedano 80 000 sztuk BeoSound 8, a trzy czwarte kupujących to byli zupełnie nowi klienci, nieposiadający dotychczas sprzętu Bang & Olufsen. W ­przypadku tej firmy taka sprzedaż to już masówka.

» Stacja Mimo umiarkowanej, jak na tę firmę, ceny oraz prawie masowej produkcji, BeoSound 8 w żadnym stopniu nie idzie na jakieś kompromisy. Swoim designerskim wyglądem przyciąga wzrok każdego, a wykonaniem zachwyca przy bliższym poznaniu. Wszystko to dzięki temu, że stacja jest bardzo prosta w swojej formie. Są to dwa stożki złączone poprzeczką, na której został umieszczony dock dla iUrządzenia, a pod nim bardzo prosty panel sterujący. Materiał, z którego jest wykonana to plastik w kolorze czarnym lub białym wykończony z przodu szczotkowanym aluminium. Głośniki przykrywają osłony siatkowe, które można Bang & Olufsen zmieniać dostosowując Bezdaje się oSound 8 do wyglądu naszeprzyświecać zasadzie, go pomieszczenia. Występuże każdy szczegół ich ją one w jednym z czterech produktów musi być kolorów: czerwieni, pomaz najwyższej półki rańczy, żółci, srebra i czer– materiały, ni. Poza ogólnym świetnym wykonanie, styl wrażeniem w wyglądzie tego oraz oczywiście cena sprzętu moją uwagę przykuły dwa małe, ale świetnie wyko-

29

nane elementy, złącze docka oraz panel sterujący. Złącze docka jest niesamowicie proste, nie ma tu miejsca na żadne wymyślne konstrukcje, po prostu wstawiamy naszego iPada i już. Nie pomyliłem się, celowo napisałem iPada. Prostota, ale również solidność wykonania złącza pozwala umieścić w nim zarówno lekkiego iPoda touch, jak również ciężkiego iPada. Aby każdy sprzęt umieszczony był bezpiecznie, złącze wyposażono w regulowany stabilizator, którym dostosowujemy złącze do grubości iPada lub iPhone’a. Drugim elementem jest panel sterujący. Jest on również pokryty aluminium i ma tak bliski fanom iPodów kształt koła. Jest na nim tylko pięć przycisków głośniej, ciszej, do przodu, do tyłu i centralny play/pauza. Dokładnie tak jakby to zaprojektował Jonathan Ive. Pewnie by się tylko wzdrygnął na otaczający kółeczko świecący krąg, na którym błyskiem niebieskiej diody potwierdzane są wciśnięcia przycisków. Co ciekawe, w pudełku z BeoSoundem 8 znajdziemy też drugi zapasowy panel sterujący, który przy bliższym zapoznaniu okazuje się pilotem zdalnego sterowania wyglądającym dokładnie tak samo jak panel sterujący. Jak już napisałem, stacja jest wykonana perfekcyjnie. Jedyne, co lekko mnie zaniepokoiło to waga stacji. Mimo swoich sporych rozmiarów jest Mimo bardzo lekka, waży niecałe 5 umiarkowanej, kg, to może mieć wpływ na jak na tę firmę ceny barwę i jakość dźwięku. oraz prawie masowej

» Muzyka BeoSound 8, mimo że jest bardzo designerski, jest sto-

produkcji BeoSound 8 w żadnym stopniu nie idzie na jakieś kompromisy


» 2012 nr 1 » SPRZĘT » Bang & Olufsen – BeoSound 8

sunkowo prostą konstrukcją. Tym, co jednak Mamy jedynie możliwość odtwarzania dźwięku z iUrząnajbardziej dzenia, z komputera za pomozachwyca jest cą gniazda USB oraz z innego ogromna dynamika urządzenia podłączonego podźwięku, której nie przez gniazda RCA. Co ciekabrakuje w żadnym we, nie ma żadnego przycisku zakresie barwy ani wyboru źródła – po prostu wzmocnienia każde z trzech źródeł ma swój priorytet. Najważniejszy jest dock, a najmniej ważne RCA. Proste. Producent wspomina też o możliwości słuchania radia internetowego za pomocą aplikacji BeoPlayer dostępnej w AppStore. Aplikacja wygląda świetnie, ale kosztuje 13 Euro i jest to chyba jakiś żart. Rozumiem, że klienci B&O nie mają limitów na karcie kredytowej ale ta aplikacja to nic nadzwyczajnego i powinna być darmowa. Niestety, stacja nie ma żadnych funkcji sieciowych, ale dzięki informacjom, jakie uzyskaliśmy od dystrybutora wiemy, że w lutym będzie dostępna nowa wersja stacji obsługująca standard AirPlay. Prostotę, która w przypadku sprzętów grających jest zazwyczaj atutem widać też w podejściu do ustawień muzycznych stacji. Nie znajdziemy w niej rozbudowanego equalizera, jedyna możliwość wpływu na dźwięk to przełącznik adaptacji do pomieszczenia. Są dostępne trzy ustawienia – ściana, róg, wolne, dostosowujące działanie głośników w zależności od miejsca ich umieszczenia w pomieszczeniu. Jeśli chodzi o same głośniki to stacja BeoSound 8 posiada ich cztery; 2 x 70W średnio-nisko tonowe oraz 2 x 35W wysokotonowe. Zasilane są one przez wzmacniacze cyfrowe. Wszystko to daje rewelacyjną jakość dźwięku. Tony wysokie są ostre jak brzytwa, a średnie bardzo wyraźne. Tym, co jednak najbardziej zachwyca jest ogromna dynamika dźwięku, której nie brakuje w żadnym zakresie barwy ani wzmocnienia. Można nawet odnieść wrażenie, że dynamika zyskuje wraz ze wzrostem siły dźwięku. Jedynie trochę tony niskie kuleją. Konstrukcja stacji nie pozwala się im ­w ydobyć, są lekko przygaszone i brak im trochę miękkości. *** Czas sobie odpowiedzieć BeoSound 8, na pytanie, czy BeoSound gra lepiej niż Zeppelin. Odmimo że jest powiedź pewnie Was nie usabardzo designerski, tysfakcjonuje – w przypadku jest stosunkowo prostą tych sprzętów nie można pokonstrukcją wiedzieć, że jeden jest lepszy, a drugi gorszy. Bo czy lepsze

30

jest Lamborghini od Porsche? Każdy z tych super samochodów jest inny, tak samo jest z tymi głośnikami, każdy jest inny. Prawdopodobnie podobnie też do wyboru jednego z tych samochodów będzie wyglądał wybór jednego z tych głośników. Zadecydują oczy i wrażenia wizualne. BeoSound pasuje zdecydowanie lepiej do nowoczesnych wnętrz, w których będzie funkcjonalną ozdobą. Ja zaś osobiście wybieram Porsche.  « Za przekazanie BeoSound 8 do testów dziękujemy salonowi Bang & Olufsen Sadyba, ul. Limanowskiego 11M, 02-943 Warszawa.

Bang & Olufsen – BeoSound 8

Wejścia: Dock,USB, RCA Moc: 2 x 70W średnio-nisko tonowe oraz 2 x 35W wysokotonowe Pasmo przenoszenia: 38–24 000 Hz Wymiary: W ysokość: 23,9 cm/ Szerokość: 66 cm/ Długość: 16,5 cm/ Masa: 4,24 kg


» 2012 nr 1 » SPRZĘT » B&W Zeppelin Mini

31

JAROSŁAW CAŁA

B&W

ZEPPELIN MINI Sukces jaki odniósł Zeppelin na rynda pięknie i pasuje do każdego wnętrza, przy czym jest funkcjonalna, czyli ma być taka jak każde urządzenie ku stacji dokujących można porówApple. nać z tym co zrobił pierwszy iPod ze światem odtwarzaczy przenośnych. » To nie gwiazda wygrywa mecze… Sukces, jaki odniósł Zeppelin na rynku stacji dokujących, można porównać z tym, co zrobił pierwszy iPod ze światem odtwarzaczy przenośnych. Dobra, być może trochę się zagalopowałem z tym porównaniem, jednak musicie mi przyznać, że Bowers & Wilikins zrewolucjonizował systemy głośników dedykowanych firmie Apple, zawieszając poprzeczkę bardzo wysoko. Mimo wysokiej ceny, Zeppelin zyskał dużą liczbę odbiorców, którzy wprost zakochali się w jego każdym szczególe. Ludzie pracujący nad tym projektem mieli bardzo prostą wizję stworzenia stacji, która wyglą-

Najważniejszy w tym projekcie miał być oczywiście dźwięk, bo to właśnie on jest domeną firmy B&W i to on miał pokazać konkurencji, gdzie jest ich miejsce w szeregu. Wszystko udało się znakomicie i tak powstała najlepsza stacja dokująca dla iPodów i iPhone’ów na rynku, zostawiając daleko w tyle innych producentów. Nie więc dziwnego, że Bowers & Wilkins poszedł za ciosem i postanowił poszerzyć swoją drużynę o nowy model Zeppelina, czyli wersję Mini. Jej zadaniem jest uzupełniać swoją gwiazdę, którą niewątpliwie jest ta większa pierwotna wersja. Jednak, jak wszyscy wiemy, to nie gwiazda wygrywa mecze, a cała drużyna. Tak jak w przysło-


» 2012 nr 1 » SPRZĘT » B&W Zeppelin Mini

wiu „Gdzie diabeł nie może, tam babę poślę” Mini ma sprawdzać się tam, gdzie starszy kolega nie do końca pasuje. Chodzi tu głównie o mniejsze pomieszczenia, takie jak biuro, kuchnia czy łazienka. Tam wersja mini pasuje idealnie i doskonale wypełnia te pomieszczenia swoim nienagannym dźwiękiem. Przy okazji nie zajmuje 78% powierzchni użytkowej waszego biura, tak jak zrobiłby to większy Zeppelin. Kolejną przewagą i w tym akurat przypadku udoskonaleniem, jest obracany dock, który okazuje się być absolutnie świetnym rozwiązaniem. Dock obraca się o 90 stopni w prawo i lewo, co daje nam dostęp do menu Cover Flow, w rezultacie czego urządzenie zyskuje na funkcjonalności i oprawie graficznej. Ta funkcja to bez wątpienia największa przewaga Mini nad wcześniejszą wersją.

» Minimalizm ponad wszystko Inżynierzy B&W, tworząc nowe dzieło, nie poszli na łatwiznę i nie zrobili po prostu miniaturki Zeppelina, a przecież wielu producentów tak właśnie postępuję nabijając nas w butelkę. Zeppelin Mini to całkowicie nowa konstrukcja, co od razu widać po jego budowie, która tylko w małym stopniu przypomina większego kolegę. Rzecz jasna jest piękny, do czego już przyzwyczaił nas Bowers & Wilkins i patrząc na niego nie sposób nie myśleć o doskonałości. Minimalizm ponad wszystko i bardzo dobrze, bo niby po co nam milion nie potrzebnych przycisków i 10 calowy dotykowy ekran. Przecież ten ekran ma nasz iPhone i iPod, a te w połączeniu z Zeppelinem Mini wyglądają jak jeden organizm, który nie może bez siebie żyć. Prawie cała stacja pokryta jest czarnym płótnem, a dopełnieniem jest srebro, które opanowało górę i dół urządzenia. W centrum uwagi jest wcześniej wspomniany obracany dock, zdobiony srebrem i logiem Bowers & Wilkins. Niżej po środku znajduje się mała dioda, która jest widoczna dopiero po podłączeniu Zeppelina do prądu – to taki mały i jedyny świetlny bajer w tym sprzęcie. Prawy bok uzupełniają tylko trzy przy„Gdzie diabeł ciski, czyli tzw. On/Off oraz plus i minus do pogłaśniania nie może, tam i ściszania dźwięku. Tak nababę poślę” Mini ma prawdę rzadko kiedy będziesprawdzać się tam, my z nich korzystać, bo do gdzie starszy kolega sterowania stacją służyć nam nie do końca pasuje będzie cudowny, najpiękniejszy i najlepszy pilot, z jakim

32

kiedykolwiek miałem do czynienia. Przepraszam, ale w pilotach B&W jestem zakochany bez pamięci. Więcej znajduję się na tyłach Mini, gdzie kryje się sporo ciekawostek. Po pierwsze, system bas refleksu o nazwie flow port, dzięki któremu Zeppelin uderza w nasze głowy solidnym i soczystym basem. Następnym ciekawym pomysłem jest złącze USB, które umożliwi nam podłączenie stacji do Maca i sterowanie iTunes bezpośrednio za pomocą pilota Zeppelina. Jest jeszcze wejście AUX jakby komuś było za mało możliwości podłączenia.

» Metry kwadratowe a dźwięk Pisząc o dźwięku, trzeba napisać o przestrzeni, bowiem to właśnie metry kwadratowe są najważniejszym czynnikiem, którym powinniśmy kierować się przy zakupie Zeppelina Mini. Jego duży odpowiednik gra tak cudownie, że prawdę mówiąc nie wiedziałem czego spodziewać się od „miniaturki”. Gdy ją usłyszałem pierwszy raz to czegoś mi w tym dźwięku brakowało Może to zbyt wygórowane wymagania po pierwotnej wersji, jednak ja chciałem tego samego… tego „WOW”. Delikatnie rozczarowany zabrałem go ze sobą i pomyślałem, że ta firma nie zawodzi, coś musi być na rzeczy. Na rzeczy była wcześniej Zeppelinów wspomniana przestrzeń, któnie można ra tam, gdzie słuchałem była porównać, bo to tak zwyczajnie za duża. Ciężko jakby porównać uwierzyć, że tak wiele zaleSubaru Imprezę WRC ży od wielkości pomieszczez Bugatti Veronem nia, w którym postawimy statyle, że na trasie rajdu, cję, różnica jest niebywale a przecież to ogromna. Specjaliści od B&W nie ma żadnego sensu nie zawiedli i wiedzieli, co roprawda? bią tworząc zamiennik, a nie konkurencje. Zeppelinów nie


» 2012 nr 1 » SPRZĘT » B&W Zeppelin Mini

33

skakuje. Jak przystało na B&W czystość grania jest tak samo wysoka przy cichym, jak i przy głośnym odsłuchu.

» Duży portfel wymagany Wersja Mini nie jest tania, a wręcz dość droga w porównaniu do pierwowzoru i nie każdego stać będzie na taki wydatek. Dlatego widzę ją w rękach ludzi z dużym portfelem, którzy już posiadają Zeppelina i chcą mieć kolejnego gracza od B&W w swojej drużynie, bo – tak jak pisałem na początku – Mini świetnie uzupełnia klasyczną wersję. Więc jeśli jeszcze nie posiadasz Zeppelina to budowanie teamu polecam zacząć od dużej gwiazdy, jednak pamiętaj, że apetyt rośnie w miarę jedzenia i po jakimś czasie będziesz musiał kupić ten mniejszy, ale równie dobry model.  « można porównać, bo to tak jakby porównać Subaru Imprezę WRC z Bugatti Veronem tyle, że na trasie rajdu, a przecież to nie ma żadnego sensu prawda? Mini w małych pomieszczeniach pięknie wygląda, gra czysto, dynamicznie i bardzo głośno jak na swoje rozmiary. Uwielbiam bas jaki Bowers&Wilkins wygospodarował z tak małej skrzyni, jest miękki i odpowiednio długi dokładnie tam, gdzie utwór tego wymaga. Jak trzeba to też potrafi solidniej uderzyć, co jeszcze bardziej za-

B&W Zeppelin Mini

Moc wzmacniacza: 2x18W Pasmo przenoszenia: 6dB przy 38Hz i 20kHz Pobór mocy: 15 W Złącze: USB 2.0, analogowe 3,5mm mini jack Waga: 2,5 kg Wymiary: 320 Sz x 200 W x 100 G


Szukaj na: www.euro.com.pl


» 2012 nr 1 » SPRZĘT » PCTV nanoStick Ultimate Plus (73eM)

35

NORBERT CAŁA

PCTV NANOSTICK ULTIMATE PLUS (73EM)

„Wkraczamy w erę bezpłatnej naziemnej telewizji cyfrowej, czas przygotować się na odbiór cyfrowy. Telewizja cyfrowa to większa liczba programów telewizyjnych, lepsza jakość, możliwość nadawania telewizji w wysokiej rozdzielczości„ 31 lipca 2013 roku, to ostateczny termin wyłączenia nadajników analogowych w Polsce. Od tego dnia telewizję naziemną odbierać będzie można jedynie w formie cyfrowego sygnału. Już w tej chwili można odbierać w formie cyfrowej kanały takie jak: MUX – 1  TVP1, TVP2, TVP INFO, Eska TV, TTV, Polo TV, ATM Rozrywka TV MUX – 2  TVN, TV4, TV6, TV Puls, Polsat, Polsat Sport News, TVN 7 MUX – 3  TVP1, TVP2, TVP INFO, TVP Kultura, TVP Historia, TVP Polonia

Oferta kanałów ma być ciągle powiększana, zasięg zwiększany, a kolejne kanały powinny pojawić się lada chwila. Nic tylko zacząć przygodę z cyfrową telewizją. Aby to zrobić potrzebujemy odpowiedniego sprzętu, czyli tunera wbudowanego np. w telewizor lub urządzenia zewnętrznego. Trzecia możliwość, to tuner dedykowany do komputera. Taki właśnie jest PCTV nanoStick Ultimate Plus (73eM), Z PCTV który to trafił kilka dni temu w moje ręce. Potrafi on odnanoStick bierać sygnał telewizji cyfroUltimate Plus (73eM) wej DVB-T w formacie H.264, dostajemy program MPEG-1, MPEG-2, MPEG-4. będący klasą samą Tuner ma postać małej dla siebie czyli wtyczki USB – mniejszej, niż Elgato EyeTV Lite większość pamięci USB – i jest kompatybilny zarówno z sys-

temem Windows jak i Mac OS. Ta druga cecha nie jest wcale powszechna wśród podobnych urządzeń. Tuner wyposażony jest w mikro złącze antenowe do którego możemy podłączyć dostarczoną w komplecie małą antenkę lub przejściówkę do podłączenia zwykłej anteny. To drugie rozwiązanie będzie, przynajmniej na razie lepsze, bo nawet w centrum Warszawy na przenośnej antenie nie udało mi się odebrać żadnego sygnału. Na zwykłej „siatkowej” antenie było już zdecydowanie lepiej i udało się odebrać wszystkie z akNiestety jak już tualnie dostępnych kanałów. wspomniałem, Urządzenie jest bardzo solidpraktycznie nie ma nie wykonane, dzięki czemu szans aby obejrzeć powinno przetrzymać dużo program posiłkując się operacji podłączania do komdołączoną anteną. Na putera. PCTV nanoStick zbuszczęście, podpięcie dowany jest w oparciu o chippod zwykłą zbiorczą set umożliwiający oglądanie antenę w bloku, daje obrazu przesyłanego w technam znakomitej nologii HD. W Polsce nadawajakości cyfrowy obraz ny jest tak tylko jeden kanał i jest nim Polsat HD, wkrótce


» 2012 nr 1 » SPRZĘT » PCTV nanoStick Ultimate Plus (73eM)

36

Cena 169 zł za tuner PCTV nanoStick Ultimate Plus (73eM) wraz z programem EyeTV jest naprawdę rewelacyjna. Tego samego nie da się powiedzieć o sposobie wprowadzana telewizji DVB-T w naszym kraju. Co chwilę zmieniane są częstotliwości programów, lokalizacje nasare_105x280_spad5.ai 17-02-10 13:24:29 dajników, to wszystko sprowadza się do dużego chaosu. Pozostaje mieć nadzieję, że ten chaos zostanie szybko opanowany, a moc nadajników zwiększona.  «

ma do niego dołączyć TVP HD. Więcej o Tunerze nie da się powiedzieć, bo to dość proste konstrukcyjnie urządzenie. Ważniejszy jest program, za pomocą którego będziemy obsługiwali Tuner. W przypadku system Mac OS dostajemy razem z PCTV nanoStick Ultimate Plus (73eM) program, będący klasą samą dla siebie czyli Elgato EyeTV Lite. Program jest niesamowicie wygodny i intuicyjny. Dzięki niemu zaprogramujemy wszystkie stacje oraz nagramy intersujące nas audycje. Program zapewnia także oglądanie programu z przesunięciem czasowym. Cyfrowy sygnał, wraz z obrazem niesie mam informacje o aktualnie wyświetlanym programie, o dacie jego zakończenia, wszystkie te informacje program będzie nam wyświetlał w formie wygodnego OSD. Niestety wersja Lite nie ma pewnej bardzo intersującej cechy, którą ma pełna wersja programu (upgrade kosztuje 50$). W pełnej wersji możemy streamingować telewizję na żywo do iPhone’a lub iPada z zainstalowaną bezpłatną aplikacją z AppStore – Eye TV. Jednak najważniejszą rolę program spełnia doskonale. Pozwala na wygodne oglądanie telewizji i sterowanie nią za pomocą dołączonego do tunera pilota. Sama jakość oglądanego obrazu bardzo zależy od posiadanej anteny oraz miejsca, w którym jesteśmy. Niestety, jak już wspomniałem, praktycznie nie ma szans, aby obejrzeć program posiłkując się dołączoną anteną, na szczęście podpięcie pod zwykłą, zbiorczą antenę w bloku, daje nam znakomitej jakości cyfrowy obraz.

C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K


» 2012 nr 1 » sprzęt » Kilka w jednym – Samsung Galaxy Note

37

Krzysztof Młynarski

Kilka w jednym Samsung Galaxy Note Na zakończenie Starego Roku opisywałem na łamach iMagazine tablet Samsung Galaxy Tab 10.1. Po zakończonych testach zwróciłem go polskiemu oddziałowi firmy Samsung i... otrzymałem najnowszy produkt koreańskiego koncernu, czyli Samsung Galaxy Note! Niestety, otrzymałem go również tylko „do przetestowania”. Dlaczego „niestety”? Bo cóż... muszę przyznać, że jest to naprawdę fajne urządzenie. Ale po kolei:

» Rozpakowujemy Galaxy Note Białe pudełko z wizerunkiem urządzenia na pokrywie, a w nim: • sam Galaxy Note, • skrócona instrukcja obsługi, • kabel USB (z wtyczką mikro-USB), • maleńka, wygodna ładowarka sieciowa, • słuchawki dokanałowe, o dziwo w kolorze białym, • dodatkowe gumki do słuchawek ...słowem, typowy dla Samsunga (i Apple) minimalizm. Urządzenie sprzedawane jest jako smartfon, ale Samsung przyznaje się, że w praktyce stanowi ono kompromis pomiędzy klasycznym smartfonem i tabletem. Entuzjaści mówią, że taki pomysł jest doskonały. Po co nosić dwa urządzenia, skoro można jedno? Sceptycy natomiast uważają, że w efekcie takiego połączenia, Galaxy Note nie jest ani jednym, ani drugim, tak do końca.

Kto ma rację? Po dwóch tygodniach użytkowania Galaxy Note w roli mojego pierwszoplanowego smartfonu oraz – po części – tabletu skłaniam się raczej ku opinii tych pierwszych. Wydaje mi się, że Galaxy Note docenią przede wszystkim ludzie naprawdę mobilni, którzy mają dosyć noszenia plecaka czy aktówki tylko po to, aby sprawdzić pocztę, przeczytać najnowsze doniesienia prasowe, obejrzeć kilka ulubionych stron WWW czy też sporządzić szybkie notatki ze spotkania.

» Czy należy się bać przekątnej 5.3”? Zauważyłem, że zazwyczaj niepochlebne opinie o „tak dużym wyświetlaczu” wygłaszają osoby, które nigdy nie używały Galaxy Note. Kilka razy spotykałem ludzi mówiących, że taki „telefon” musi być niezwykle niewygod-


» 2012 nr 1 » SPRZĘT » Kilka w jednym – Samsung Galaxy Note

38

wy obraz, żywe kolory oraz bardzo wysoka czułość na dotyk sprawiają, że korzystanie z niego to czysta przyjemność, praktycznie niezależnie od oświetlenia, w jakim przyjdzie nam korzystać z urządzenia. Rozdzielczość wyświetlacza to 1280x800 pikseli przy 5.3” przekątnej. Sprawia to, że jakość wyświetlanej grafiki czy odtwarzanego wideo jest doskonała – wszelkie napisy są bardzo czytelne, a znaki nie posiadają widocznych „schodków”.

» A ten... rysik?

ny w użyciu lub musi „wyglądać idiotycznie przyłożony do ucha”. Sęk w tym, że nikt z nich... nie używał Note. Na mnie te opinie nie robiły większego wrażenia od początku, gdyż rok temu używałem przez kilka tygodni, Samsunga Galaxy Tab 7” (P1000), który pomimo, że jest 7” tabletem, jest równocześnie w pełni funkcjonalnym telefonem 3G. Naprawdę dawałem radę tego używać – owszem, przy użyciu słuchawki Bluetooth. Tak czy owak, już wówczas doceniłem możliwość posiadania telefonu i tabletu w jednym urządzeniu. Na dłuższą metę, okazuje się to być po prostu wygodne. Galaxy Note jest zauważalnie większy od swojego starszego brata, czyli Samsunga Galaxy S II, który nadal pozostaje w mojej opinii jednym z najlepszych smartfonów na rynku. Galaxy S II ma wyświetlacz o przekątnej „zaledwie” 4.3”, a więc jest to dokładnie cal różnicy (mniej więcej 2,54 cm) – czyli sporo. Pomimo sporej przekątnej, Galaxy Note jest na tyle cienki (9,65 mm), że bez problemu mieści się do zdecydowanej większości kieszeni w koszulach, nie mówiąc już o bluzach czy marynarkach. Do kieszeni w spodniach też się mieści, niemniej nie jest to najbezpieczniejsze miejsce dla sporego smartfona (nie tylko Galaxy Note). Pełne wymiary Galaxy Note to: 146,85 x 82,95 x 9,65 mm.

» Jeśli już o wyświetlaczu mowa... Wyświetlacz zastosowany przez Samsunga w Galaxy Note, wykonany w technologii Super AMOLED HD jest po prostu nieprawdopodobny! Bardzo ostry i kontrasto-

Fakt. Rysik, czy też jak woli Samsung – S Pen, to chyba bardziej szokująca cecha Galaxy Note niż przekątna jego ekranu. Przez wiele lat producenci urządzeń mobilnych, z ekranami dotykowymi, prześcigali się w przekonywaniu nas, że rysiki to przeszłość. Że rysik jest z gruntu rzeczy niewygodny, niepotrzebny, uciążliwy... i oczywiście po prostu – przestarzały. Samsung, dodając rysik do Galaxy Note, zdecydował się na dość odważny krok, biorąc pod uwagę niezbyt przychylną atmosferę dla tego typu rozwiązania (rysik w HTC Flyer przeszedł jakoś bez większego echa...). Osobiście miałem mieszane uczucia do rysika w Galaxy Note. Po pierwsze – jest to przedmiot, który można zgubić, a więc zmusza do nieco większej uwagi. Po drugie... no właśnie, nie ma po drugie, gdyż tak naprawdę, Galaxy Note, nie zmusza użytkownika do korzystania z rysika. Rysik siedzi sobie ukryty w schowku, znaj-


» 2012 nr 1 » SPRZĘT » Kilka w jednym – Samsung Galaxy Note

dującym się w obudowie. Jego koniec idealnie pokrywa się z obudową – a więc nie przeszkadza. Z drugiej jednak strony, jest tak umieszczony, że łatwo go wyjąć i można to robić całkowicie odruchowo i bezwzrokowo – słowem, nie trzeba go szukać. Po włożeniu do gniazda w obudowie, znika w nim bez problemu i... dobrze się tam trzyma. Nie ma obawy, że wysunie się przypadkowo i zostanie zgubiony. Jeśli bliżej przyjrzymy się rysikowi dodanemu do Galaxy Note, to jest to dość złożone urządzenie. Jest to rysik indukcyjny, wyposażony w dodatkowy przycisk (umieszczony na jednym z boków, bliżej końcówki rysującej). Współpraca ekranu z rysikiem jest naprawdę dobra – nie tylko ekran dobrze reaguje na rysik, ale znaczenie ma nawet siła, z jaką przyciskamy rysik do ekranu (wpływa to np. na grubość rysowanej linii). Przycisk umieszczony na boku rysika umożliwia korzystanie z dodatkowych funkcji. Na przykład przytrzymanie rysika z wciśniętym przyciskiem w jednym punkcie ekranu, powoduje wykonanie zrzutu ekranu i przeniesienie go do edytora graficznego, w którym możemy dodać do wykonanego zrzutu odręczny rysunek lub komentarz (albo jedno i drugie), a następnie obrazek zapisać lub np. wysłać jako MMS. Dwukrotne puknięcie rysikiem w ekran, przywołuje program do tworzenia notatek (wszak urządzenie to nie tylko smartfon czy tablet – to przede wszystkim rozbudowany notatnik elektroniczny – stąd zresztą wzięła się jego nazwa – Galaxy Note). Nie ma tu znaczenia, jakiej aplikacji czy części menu systemowego używamy – puk, puk... i jest – możliwość błyskawicznego notowania lub szkicowania. Ta funkcja okazuje się niezwykle użyteczna, gdy tylko pamiętamy o jej istnieniu.

39

Dodatkowo, używając rysika możemy korzystać ze specjalnych gestów, które ułatwiają wykorzystanie systemowego interfejsu graficznego. Na przykład, gest maźnięcia w lewo powoduje powrót do poprzedniego ekranu, a maźnięcie w górę – wyświetla menu. Ponieważ dobry obraz mówi więcej niż 1000 słów, warto po prostu zobaczyć, jak wygląda korzystanie z rysika znajdującego się w rękach uzdolnionego artysty: http://www.youtube.com/watch?v=QMvMWyXldzk Oczywiście rysika można używać do wprowadzania tekstu. Jedną z form wprowadzania tekstu w Galaxy Note jest rozpoznawanie pisma odręcznego. Dla mnie jest to bardziej ciekawostka aniżeli użyteczne narzędzi. Zdecydowanie wolę klawiaturę dotykową czy nawet dyktowanie głosem – tradycyjnie już Android na tyle dobrze rozpoznaje polską mowę, że można pokusić się o podyktowanie SMS-a czy nawet e-maila, nie wspominając o wyszukiwaniu czy wprowadzaniu nazw np. w programie do nawigacji. Osoby, które szczególnie polubią rysik, mogą nim obsługiwać całe urządzenie. Wszelkie przyciski, menu i inne obiekty dotykowe, prawidłowo reagują zarówno na dotyk palcami, jak i rysikiem. Osobiście należę do umiarkowanych fanów rysika, dlatego też używałem go głównie w celach testowych i... nie mam zastrzeżeń. Niemniej przez większą część czasu wolę używać po prostu dotyku palcami. Dużym zaskoczeniem stał się dla mnie fakt, iż Galaxy Note daje się obsługiwać przy użyciu jednej ręki. Ale cóż, jest to niezaprzeczalnym faktem – specjalnie sprawdziłem – wszystkie podstawowe funkcje były dostępne bez użycia obu rąk, co przy tych rozmiarach urządzenia jest niewątpliwie jego atutem.


» 2012 nr 1 » SPRZĘT » Kilka w jednym – Samsung Galaxy Note

» Oprogramowanie i sprzęt Testowany przeze mnie egzemplarz Galaxy Note działał pod kontrolą Androida 2.3.5 (w chwili, gdy piszę te słowa, jest już dostępna oficjalna aktualizacja do wersji 2.3.6). Po miesiącu spędzonym z tabletem Galaxy Tab 10.1, który pracował pod kontrolą Androida 3.1 była to dla mnie jednak ulga. Tak, tak, nie pomyliłem się – zdecydowanie wolę interfejs graficzny Androida serii 2.x – nic na to nie poradzę, że bardziej mi się podoba. Jeśli nie liczyć aplikacji specjalnie przystosowanych do pracy z rysikiem (jak choćby S Memo czy nowy Kalendarz), oprogramowanie dodane przez Samsunga do systemu, jest w zasadzie analogiczne do tego, jakie otrzymywali posiadacze Galaxy S II. Mamy więc systemową nakładkę graficzną TouchWiz UI w wersji 4.0, tradycyjnie dla Samsunga, mamy też tzw. huby (Games Hub, Music Hub, Readers Hub oraz Social Hub w wersji Premium, umożliwiający łączenie w jednym miejscu wiadomości SMS/MMS, poczty elektronicznej czy też portali społecznościowych – Facebook oraz Twitter). Ciekawostką Galaxy Note jest to, że nakładka graficzna została wzbogacona o dodatkowe funkcjonalności związane z możliwością użycia rysika. Pakiet ten nosi miano Samsung Live Panel UX. Przeglądarka WWW oczywiście wspiera Adobe Flash i... działa to naprawdę szybko (testowałem również darmową przeglądarkę Dolphin Browser HD – również świetnie radzi sobie na Galaxy Note). Oglądanie stron WWW na tak dużym ekranie to prawdziwa przyjemność. Mamy też oczywiście klienta poczty elektronicznej, nowy komunikator ChatON, dyktafon, mobilny pakiet biurowy, odtwarzacze muzyki (wspierane formaty to: MP3, AAC, AMR, WMA, WAV, FLAC, OGG) oraz odtwarzacz wideo (domyślnie wspierane kodeki to: MPEG4/ H.263/ H.264/ DivX, Xvid, WMV, VC-1). Oczywiście są też narzędzia do integracji z usługami Google „w chmurze”, aplikacja do nawigacji Google oraz... dwie aplikacje typu „market”: Google Market i Samsung Apps, za pośrednictwem których można instalować i kupować wiele innych aplikacji (które mogą być instalowane zarówno z wykorzystaniem wewnętrznej „pamięci dyskowej”, jak i na karcie microSD (o pojemności do 32GB). Generalnie „na start” otrzymujemy wszystko to, co jest najbardziej potrzebne, włączając w to bogatą w funkcję aplikację obsługującą funkcje telefonu. Jakość rozmów jest bardzo dobra, a układ odpowiedzialny za eliminowanie dźwięków tła, dobrze sobie radzi z „zaszumionym” otoczeniem (np. pomieszczenia pełne ludzi, komunikacja miejska itd.). Działanie Galaxy Note w roli telefonu sprawdzałem w dwóch sieciach ko-

40

mórkowych: Plus GSM i Orange. W obu przypadkach nie miałem problemu z zasięgiem ani też z nawiązywaniem czy odbieraniem połączeń. Galaxy Note radził sobie nieźle nawet w miejscach o słabym sygnale (np. w lesie). Aplikacja służąca do obsługi wiadomości SMS/MMS obsługuje potwierdzenia oraz... umożliwia zapisywanie wiadomości typu info, które na zwykłych komórkach znikają po ich odczytaniu. Galaxy Note z 1GB pamięci RAM, 16 (lub 32) GB pamięci „dyskowej” oraz dwurdzeniowym procesorem ARM Cortex A9 taktowanym zegarem 1.4GHz to potęga. Zarówno system, jak i zainstalowane w nim aplikacje niezmiennie działały płynnie i reagowały natychmiast. Z przyzwyczajenia zainstalowałem aplikację Advanced Task Killer (która przydawała się na słabszych urządzeniach z Androidem) i... po jakimś czasie przyłapałem się na tym, że jej nie używam. To dobrze świadczy o wydajności urządzenia. Smartfon został wyposażony w dwa aparaty fotograficzne. Ten na przedniej ściance (2Mpix), nad wyświetlaczem, przeznaczony jest do wideorozmów – należy tu zaznaczyć, że wideorozmowy działają również w sieci 3G/HDSPA, a więc komórkowej. Na tylnej ściance umieszczono aparat znany z Samsunga Galaxy S II (8 Mpix) wraz z diodą LED (działającą jako lampa błyskowa). Cóż, sprawdzony i chwalony w wielu recenzjach aparat, lubiany przez użytkowników, pozwalający na robienie naprawdę dobrych zdjęć w rozdzielczości 3264x2448… Nieźle, jak na bądź co bądź... komórkę. Ponadto, Galaxy Note umożliwia nagrywanie filmów w pełnej jakości HD, czyli 1080p z szybkością 30 klatek na sekundę. Oczywiście aparat posiada autofocus, a aplikacja fotograficzna jest bogata w funkcje. Wykonując testowe fotografie czy też nagrywając filmy, w zasadzie nie miałem się do czego przyczepić. Autofocus działa prawidłowo. Istnieje również możliwość wskazania na ekranie palcem, na jaki element otoczenia ma być dostrojona ostrość aparatu, różne tryby wykonywania zdjęć pozwalają na dobranie optymalnych do scenerii parametrów. Oczywiście należy pamiętać, że jest to nadal smartfon, a nie profesjonalna cyfrówka za kilkanaście tysięcy złotych. Galaxy Note – podobnie jak iPhone 4S – wspiera nie tylko nawigację z użyciem amerykańskiej sieci satelitów GPS, ale może on również korzystać z rosyjskiego konkurenta, znanego jako GLONASS (ros. ГЛОНАСС). Cechuje się on nieco lepszymi parametrami oraz lepiej pracuje na dużych szerokościach geograficznych – czyli bliżej biegunów – niż GPS. Pozwala to zarówno na szybsze znajdowanie lokalizacji, jak i na dokładniejsze pomiary, co jest kolejnym atutem tego smartfona.


» 2012 nr 1 » SPRZĘT » Kilka w jednym – Samsung Galaxy Note

Galaxy Note posiada bogaty zestaw wbudowanych sensorów. Są to: akcelerometr, cyfrowy kompas, barometr, czujnik światła i ruchu. Daje to możliwość tworzenia naprawdę ciekawych aplikacji dla tego urządzenia. Tradycyjnie dla Androida, system tzw. powiadomień działa doskonale i może być wzorem dla rozwiązań konkurencji. Powiadomienia możemy odczytać i obsłużyć w dowolnym momencie, a więc niekoniecznie wówczas, gdy się pojawiają. System powiadomień jest spójny i działa w przejrzysty dla użytkownika sposób.

» Bezpieczeństwo danych Nie byłbym sobą, gdybym nie napisał kilku słów na temat bezpieczeństwa danych w odniesieniu do testowanego urządzenia. Cóż, można śmiało powiedzieć, że na tym polu Samsung się postarał. Galaxy Note oferuje zarówno możliwość szyfrowania danych przechowywanych w urządzeniu (niezależnie, czy korzystamy z wbudowanej pamięci czy też z karty microSD), jak również wsparcie dla połączeń VPN. Dodatkowym atutem urządzenia jest sprzętowe wsparcie szyfrowania. W efekcie wpływa to na fakt, że użytkownik nie zauważa spowolnienia urządzenia, gdy korzysta z podwyższonego poziomu bezpieczeństwa. Oczywiście, system umożliwia wybór jednej z trzech metod blokowania ekranu (PIN, rysunek lub hasło), co uniemożliwia bezpośredni dostęp do danych osobom niepowołanym, którym „wpadnie w ręce” nasz smartfon. Osobiście wykorzystywałem PIN i działało to bardzo przyzwoicie (dodatkowo, na ekranie zastosowanym w Galaxy Note o wiele mniej widać odciski palców niż na testowanym wcześniej Galaxy Tab 10.1 – utrudnia to próby zgadywania PIN-u na podstawie odcisków palców).

41

Należy pamiętać, że – oprócz powyżej wspomnianych zabezpieczeń – dobrze jest skorzystać z dodatkowego oprogramowania chroniącego smartfon. Na Galaxy Note testowałem pakiet Kaspersky Mobile Security. Działał bardzo dobrze, prawidłowo działały funkcje umożliwiające odzyskiwanie lub blokowanie urządzenia w przypadku kradzieży. Sprawdzałem m.in. reakcję na zamianę karty SIM – była natychmiastowa. Używając Galaxy Note przez dwa tygodnie – w tym instalując szereg aplikacji, korzystając z sieci zarówno 3G, jak i WiFi) oraz z wiadomości SMS/MMS i e-mail – nie miałem okazji do sprawdzenia ochrony antywirusowej oferowanej przez pakiet KMS. Ani razu nie pojawiło się bowiem tego typu zagrożenie. W zasadzie testując poprzednie urządzenia z Androidem na pokładzie, miałem okazję sprawdzić jak to działa tylko raz i tylko dlatego, że podesłano mi celowo przygotowaną próbkę złośliwego oprogramowania. Wnoszę z tego, że problem nie jest – delikatnie pisząc – zbyt częsty. Co nie oznacza oczywiście, że nie warto posiadać dobrego oprogramowania, które wykryje i unieszkodliwi ewentualny, złośliwy program.

» Bateria Galaxy Note posiada wymienną baterię o pojemności 2500 mAh. Trzeba przyznać, że jest to dobre posunięcie producenta. Z mojego doświadczenia wynika, że np. przeglądanie stron WWW wyczerpuje baterię dopiero po około 9 godzinach, przy normalnym korzystaniu ze smartfona (wiadomości tekstowe, push e-mail, korzystanie z WWW od czasu do czasu, notatki itd...) bateria wystarczała mi zazwyczaj na dwa dni pracy, co przy sporym wyświetlaczu i szybkim procesorze jest niezłym osiągnięciem. Warto zaznaczyć, że zastosowanie zwykłego kabla USB umożliwia doładowanie smartfona w łatwy sposób – wystarczy, że oprócz ładowarki mamy dostęp do dowolnego komputera oferującego zasilanie po USB.

» Akcesoria Pisząc o akcesoriach nie mam na myśli wszelakich etui czy innych gadżetów, których pojawia się coraz więcej na rynku. To, co zwróciło moją uwagę w przypadku Galaxy Note, to możliwość dokupienia akcesoriów, które znacząco ułatwiają korzystanie ze smartfona. Technologia DNLA i złącze MHL – wymagana jest dodatkowa przejściówka oferowana przez producenta


» 2012 nr 1 » SPRZĘT » Kilka w jednym – Samsung Galaxy Note

– umożliwia oglądanie filmów z urządzenia na ekranie telewizora. Przy pełnym wsparciu dla Full HD ma to realny sens. W systemie dodano specjalną aplikację o nazwie AllShare, która wspiera wykorzystanie technologii DNLA. Można również podłączyć Galaxy Note do telewizora za pośrednictwem łącza HDMI, co daje pełny mirror urządzenia na ekranie telewizora, a więc umożliwia nie tylko odtwarzanie filmów czy prezentację cyfrowych zdjęć, ale również uruchamianie gier na dużym ekranie. Galaxy Note wspiera również technologię USB OTG, a więc jego złącze USB umożliwia korzystanie z urządzeń zewnętrznych, takich jak np. klawiatury, gamepady czy choćby pamięci masowe – np. pendrive.

» Podsumowanie Po dwóch tygodniach korzystania z Galaxy Note mogę śmiało stwierdzić, że jest to bardzo wydajne i wygodne w użyciu urządzenie o imponujących możliwościach. Ciągle mam wrażenie, że pomimo dość intensywnych testów nie udało mi się wykorzystać wszystkich jego możliwości – cóż, dwa tygodnie użytkowania tak bogatego w funkcje urządzenia to nie jest wcale tak wiele czasu.

»  Do największych zalet Galaxy Note można zaliczyć: • duży, fenomenalnej jakości wyświetlacz – zarówno pod względem jakości obrazu, jak i wrażliwości na dotyk, • solidne wykonanie oraz zastosowanie bardzo podobnej do znanej z Galaxy S II tylnej klapki – bardzo elastyczna, posiadająca wykończenie praktycznie uniemożliwiające powstanie widocznych rys, • bardzo dobrze działającą obsługę sieci (zarówno w trybie 3G/HDSPA jak i WiFi), • doskonałą jakość rozmów telefonicznych, • oczywiście dużą wbudowaną pamięć i bardzo szybki procesor, a co za tym idzie płynność działania, • możliwość pracy z wieloma akcesoriami, • dobry i czuły moduł GPS/GLONASS, • wbudowany aparat fotograficzny, • dopracowane oprogramowanie systemowe i przemyślany dobór aplikacji dostarczanych wraz z urządzeniem, • rozsądny okres pracy na jednym ładowaniu baterii, choć oczywiście mogłoby być jeszcze lepiej, • bateria możliwa do wymiany przez użytkownika,

42

• oprogramowanie Kies Mini przeznaczone dla systemu Mac OS X, dzięki czemu użytkownicy smartfonu mogą zarządzać nim z komputera czy też dokonywać synchronizacji danych, • bardzo dobra współpraca z darmową aplikacją AirDroid (do pobrania z Android Market), która umożliwia zarządzanie zasobami urządzenia za pośrednictwem sieci WiFi i przeglądarki internetowej (włączając w to wymianę plików, wysyłanie/odbieranie wiadomości czy obsługę kontaktów).

»  Żeby nie było jedna „za różowo”, Galaxy Note ma również kilka wad: • od jakiegoś czasu Samsung upiera się przy naprzeciwległym montowaniu przycisków włączenia/uśpienia i regulacji głośności, co bywa irytujące, jeśli się o tym zapomni (można użyć jednego z nich omyłkowo, używając tego drugiego). Uważam, że umieszczenie przycisku włączenia/uśpienia np. na górze obudowy byłoby lepszym rozwiązaniem, • konieczność wyjmowania baterii celem wymiany karty SIM czy karty pamięci (rozumiem, że takie rozwiązanie ogranicza ilość otworów na zewnątrz obudowy, co dodatkowo chroni przed wilgocią i kurzem, niemniej jednak nie jest to wygodne dla osób częściej wymieniających karty SIM czy karty pamięci), • dość długi czas ładowania baterii (od 10% do 100% w mniej więcej 5 godzin) • Niemniej plusy zdecydowanie przeważają i jest to smartfon, który można śmiało polecić wszystkim osobom potrzebującym czegoś znacznie wykraczającego poza miano telefonu komórkowego, ceniącym sobie mobilność i brak konieczności noszenia osobnej torby na potrzeby tabletu. Na zakończenie link do oficjalnej witryny Galaxy Note: http://www.galaxynote.samsung.pl

Bardzo Lubimy Informować Przyjaciół o tym co się dzieje w iMagazine

obserwuj nas

imagazinepl.blip.pl


» 2012 nr 1 » SPRZĘT » Evouni Arc Cover

43

DOMINIK ŁADA

EVOUNI ARC COVER

Jestem estetą. Dlatego korzystam m.in. z komputerów i różnych akcesoriów Apple. Bardzo lubię ładne przedmioty. Takie, które mają duszę. Robię zdjęcia Fuji x100, bo wygląda stylowo. Piszę Mont Blanc’iem, bo to klasa sama w sobie. Ostatnio do różnych moich ekskluzywnych gadżetów dołączył nowy pokrowiec na iPada 2 - Leather Arc Cover.

Od razu napiszę - żeby było jasne - nie jest to produkt dla wszystkich. Po pierwsze ze względu na cenę, która wynosi 419PLN (dystrybutor - ZGSklep.pl). Jest to chyba najdroższy pokrowiec jaki testowałem, ale jest on warty swojej ceny. Po drugie, w dzisiejszych czasach nie wszystkim może przypaść do gustu klasyczny, stylowy wygląd.

Prostota. To jest pierwsze, co nasuwa się na myśl, gdy patrzymy na pokrowiec Evouni. Jest on wykonany z jednego kawałka grubej, bydlęcej skóry wysokiej jakości. Nie mamy żadnych szwów, czy innych ozdób, za wyjątkiem, dyskretnej metalowej klamry. Wewnątrz pokrowca znajduje się mocowanie iPada - klasyczne “plecki” przymocowane do skóry. Nic więcej. Prostota i elegancja oraz promowany przez Apple minimalizm. Skóra jest elastyczna, dzięki temu możemy dowolnie ją rolować – nie należy jej jednak zginać. Zrolowane zamknięcie umożliwia nam ustawienie iPada w pozycji stojącej, np. do oglądania zdjęć lub filmów. Możemy też ustawić iPada w wygodnej pozycji do pisania. Czy pokrowiec jest praktyczny? Trudne pytanie. Na pewno dobrze zabezpiecza iPada. Na pewno świetnie wygląda. Ale jeśli chcemy od czasu do czasu robić zdjęcia iPadem, to nie będzie to wygodne. Ale kto robi zdjęcia tabletem? Nie ma sensu więcej pisać. Musicie go koniecznie zobaczyć.  «


» 2012 nr 1 » SPRZĘT » Evouni Arc Cover

44


» 2012 nr 1 » SPRZĘT » Evouni Arc Cover

45


» 2012 nr 1 » sprzęt » iOmega Mac Companion

46

Przemysław Marczyński

iOmega Mac Companion Dysk skrojony dla Maka

Firma iOmega w swojej ofercie dość mocno zwraca uwagę na użytkowników sprzętu Apple. Widać to po linii produktów przygotowywanych specjalnie dla nich zarówno pod kątem wyglądu jak również gotowości do pracy natychmiast po wyjęciu z pudełka (domyślny format danych to Mac OS Extended Journaled). iOmega Mac Companion jest jednym z przedstawicieli tego trendu, zatem pozwoliliśmy sobie na bliższe przyjrzenie się tej konstrukcji. Dysk już na pierwszy rzut oka kojarzy się z produktami firmy Apple. Aluminiowa konstrukcja połączona z czarnym plastikiem doskonale komponuje się na biurku zarówno z iMakiem i jest bardzo zbieżna do wyglądu Maka mini. Urządzenie wyposażono w bogaty zestaw portów (2x FireWire 400/800, 3x USB 2.0 w tym jedno do ładowania iPad’a). Niestety nie uraczymy tu złącza Thunderbolt. Dysk jest dość cichy i schowany za komputer nie powinien irytować wytwarzanymi wibracjami dysku. Gumowa podstawa zapewnia stabilność i izoluje przenoszenie drgań. Na przednim panelu znajdziemy cztery diody monitorujące stan wolnej przestrzeni dysku. Z czasem gdy zmniejsza się pojemność lampki odpowiednią gasną. Dziwi jednak fakt, że ta przydatna funkcja działa tylko wtedy, gdy na dysku zainstalujemy odpowiednie oprogramowanie (Mac Companion Capacity Gauge Utility). Dla osób ceniących sobie gospodarowanie zasobami pamięci komputera nie jest to dobra informacja. Do zawiłych rozwiązań należy również możliwość ładowania iPad’a przez jedno złącze (znajdujące się na bocznej ścianie dysku). Może ono ładować tablet jedynie, gdy dysk podpięty jest do komputera przy pomocy

kabla FireWire. Wówczas jednak, iTunes nie widzi urządzeń wpiętych do dysku i nie można szybko zsynchronizować większej ilości danych (wymagane podłączenie dysku do portu USB komputera). Stajemy zatem przed dylematem: możliwość synchronizacji urządzeń iOS po kablu czy funkcja ładowania iPad’a. Mac Companion jest szybkim dyskiem. Bez problemu osiągał prędkość transferu 40MB/sekundę. To bez wątpienia jego duży atut. Współpracuje też bez problemu z Time Machine. iOmega Mac Companion to dobry produkt, chociaż przy swojej cenie można by oczekiwać więcej od dysku zewnętrznego. Koszt około 1600 złotych powinien bardziej przełożyć się na jakość, a takie niedociągnięcia jak ładowanie iPad’a nie powinny mieć miejsca. Smuci też brak nowego złącza Thunderbolt. Zaopatrując się jednak w ten sprzęt otrzymamy produkt o dobrej jakości wykonania, wysokich parametrach prędkości zapisu oraz dużej pojemności (2TB).  «

Mac Companion

Plusy: + duża pojemność 2TB (jest wersja z 3TB) + Applowy wygląd + duża ilość złącz Minusy: - ładuje iPad’a po podłączeniu dysku po złączu FireWire - cena - brak Thunderbolt - w ymagane dodatkowe oprogramowanie do monitorowania stanu pojemności dysku Producent: iOmega Cena: 334,90 Euro Witryna: http://bit.ly/A3d6T4


tt

tttttttttttttttttttttttttttttttttttt

Wspaniały dźwięk i wyjątkowy komfort ttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttt tttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttt tttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttt tttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttt tttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttttt�

Zeppelin Air

C5

Zeppelin Mini

MM-1

Zeppelin Classic


» 2012 nr 1 » SPRZĘT » iSkin aura. Lotnicza technologia

48

PRZEMYSŁAW MARCZYŃSKI

iSKIN AURA

LOTNICZA TECHNOLOGIA ELEGANCKA OCHRONA

Skuteczna ochrona czy wygoda użytkowania? Często musimy odpowiadać na tak zadane pytanie. Jeśli zatem cenimy wygląd, a jednocześnie chcemy zabezpieczyć go przed zarysowaniami, wydaje się, że firma iSkin ma odpowiedź na to pytanie. Odpowiedź ta brzmi: „aura”. Ten najnowszy produkt firmy iSkin jest niebywale cienkim pokrowcem, ale jednocześnie dzięki zastosowaniu aluminium lotniczego oraz poliwęglanu, staje się solidnym pancerzem naszego iPhone’a. Uzbrojony w ten futerał telefon jest zaledwie 1.6 mm. grubszy, co praktycznie nie jest odczuwalne w codziennym użyciu. Podobnie jeśli chodzi o wagę. Korpus pokrowca jest zbudowany z jednej bryły aluminium. Wewnętrzna strona pokryta jest delikatnym materiałem, aby w żaden sposób nie zarysować „pleców” iPhone’a. Na krawędziach umieszczono gumowy pasek, który sprawia, że trzymany aparat pewnie leży w dłoni. Wszystko jest na tyle dobrze spasowane, że aby

wyjąć aparat z włożonego pokrowca, będziemy musieli – przynajmniej pierwszym razem – troszkę się natrudzić. Ten pokrowiec to ciekawe połączenie stylistyki oraz nowych technologii. Prosty, ale klasyczny styl powinien przypaść do gustu nawet najwybredniejszym estetom. Niewielka zmiana gabarytów telefonu, jest kolejnym duży atutem produktu firmy iSkin. Aura jest jak druga skóra iPhone’a, tyle tylko, że w bardziej solidnej odsłonie, zapewniającej więcej bezpieczeństwa dla naszego telefonu.  «

iSkin aura

Plusy: + wysoka jakość wykonania + doskonałe dopasowanie pokrowca do telefonu + niewielki przyrost grubości i wagi Producent: iSkin Cena: 39,99 dolarów Witryna: http://www.iskin.com/iphone4/aura/


» 2012 nr 1 » KONKURS » Gear4

49

KONKURS Firma Gear4 ufundowała dla naszych czytelników 5 pokrowców dla iPhone 4/4S z serii Icebox oraz Gaming Grip. Aby wygrać jeden z nich, należy odpowiedzieć na pytanie, które zostanie opublikowane w samo południe (12:00) 25.01.2012 na naszym fanpagu na Facebooku (http://www.facebook.com/iMagazinePL). Odpowiedź należy umieścić pod pytaniem na Facebooku oraz wysłać na adres mailowy konkurs@imagazine.pl. Wygrywa pierwszych 5 poprawnych odpowiedzi, które dojdą do nas na adres mailowy. W treści maila oprócz swojej odpowiedzi, należy podać swoje dane kontaktowe, na które wyślemy nagrodę, oraz wpisać zgodę na przetwarzanie danych osobowych. Zgłoszenia anonimowe będą odrzucane. Życzymy powodzenia.

1. ORGANIZATOR

W e-mailu koniecznie zamieść informację:

5. POSTANOWIENIA KOŃCOWE

Organizatorem Konkursu jest Mac Solutions – Dominik Łada z siedzibą w Warszawie.

„Oświadczam, że zapoznałem się z treścią regulaminu kon-

Niniejszy Konkurs nie jest „grą losową” w rozumieniu usta-

kursu «Gear4» oraz akceptuję jego warunki i postanowienia.”. 

Uprzedzamy, że zgłoszenia bez tych informacji nie we-

wy z 29 lipca 1992 r. o grach losowych i zakładach wzajem-

KKonkurs “Gear4” prowadzony jest przez Organizatora na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej i odbędzie się dnia 25 stycznia 2012 r. Konkurs jest prowadzony na stronach internetow ych Organizatora.

zmą udziału w konkursie i przyznawaniu nagród. Terminarz: nadsyłanie odpowiedzi: dnia 25 stycznia 2012 r.

nych (Dz. U. Nr 68, poz. 341 z późn. zm.). Wzięcie udziału w Konkursie jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na wykorzystanie danych osobowych Uczestnika zgodnie z przepisami ustawy z 29 sierpnia 1997 r. o ochronie

zwycięzcy zostaną poinformowani o wygranej drogą mailową

danych osobowych, o ile dane takie będą ujawniane w toku

• ogłoszenie wyników: na łamach lutowego numeru iMaga-

Konkursu i w związku z jego przebiegiem. Zgodnie z art. 24

zine 2/2012 oraz na www.imagazine.pl

ust. 1 z 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych

4. NAGRODY

(Dz. U. Nr 133, poz. 883) Organizator Konkursu informuje

Aby wziąć udział w konkursie należy zaakceptować warunki regulaminu.

W Konkursie zostaną przyznane następujące nagrody ufun-

Uczestników Konkursu, iż ich dane osobowe będą przecho-

dowane firmę Gear4:

wywane i przetwarzane w siedzibie Organizatora na pod-

3. ZASADY

5 pokrowców dla iPhone 4/4S

stawie wyrażonej dobrowolnie przez Uczestnika Konkursu

W konkursie należy należy odpowiedzieć na pytanie, które zostanie opublikowane w samo południe (12:00) 25.01.2012 na naszym fanpage’u na Facebooku (http:// www.facebook.com/iMagazinePL). Odpowiedź należy umieścić pod pytaniem na Facebooku oraz wysłać na adres mailowy konkurs@imagazine.pl. Wygrywa pierwszych 5 poprawnych odpowiedzi, które dojdą do nas na adres mailowy.

Zgłoszenia będą oceniane przez Jury w składzie określonym

Aby wziąć udział w konkursie musisz zaakceptować niniejszy regulamin oraz podać swoje dane kontaktowe.

2. UCZESTNICTWO W KONKURSIE Konkurs ma charakter otwarty, a udział w nim jest bezpłatny. Udział w Konkursie i podanie związanych z udziałem danych jest całkowicie dobrowolne.

przez Organizatora. Jury zastrzega sobie prawo do innego podziału nagród. Zwycięzca Konkursu nie może domagać się od Organizatora Konkursu wydania nagrody, jeżeli upłynęło 60 dni od daty

zgody wyłącznie w związku z wykonaniem postanowień niniejszego Regulaminu oraz w celu przesyłania Uczestnikom materiałów reklamowych, informacji o kolejnych akcjach i konkursach oraz badań ankietowych organizowanych przez Organizatora Konkursu. Każdy Uczestnik ma prawo do wglą-

ogłoszenia wyników Konkursu, a zwycięzca nie odebrał na-

du do swoich danych oraz ich poprawiania. Uczestnicy wy-

grody w wyznaczonym terminie z przyczyn niezależnych od

rażają zgodę na publikację tych danych na stronach inter-

Organizatora Konkursu. Po tym terminie nagroda przepada

netowych iMagazine.pl i wewnątrz magazynu, w przypadku

na rzecz Organizatora.

gdy uczestnik zostanie jednym ze zwycięzców.


» 2012 nr 1 » SPRZĘT » Recenzja Kindle Classic

50

WOJTEK PIETRUSIEWICZ

RECENZJA

KINDLE CLASSIC Obowiązkowy dla każdego mola książkowego! Od dłuższego czasu zastanawiałem, się czy nie kupić sobie e-czytnika z ekranem E-Ink, który byłby przeznaczony na wyjazdy, plażę, słońce – wszelkie miejsca, gdzie nie mogę (lub nie chcę) zabrać ze sobą iPada. W ubiegłym roku prawie zdecydowałem się na taki krok – powstrzymała mnie w zasadzie tylko cena. W tym roku zabrakło mi już argumentów do powstrzymania się przed zakupem. Przeznaczenie Kindle, w moim przypadku, jest mocno ograniczone – generalnie jeździ wszędzie ze mną tam, gdzie mam czas czytać i gdzie nie chcę lub nie mogę zabrać ze sobą iPada.

» Pudełko i jego zawartość Kindle przyjeżdża w bardzo ascetycznym pudełku w kolorze... kartonowym. Środek, wyłożony plastikową wkładką, zawiera jedynie kartonik z podstawowymi danymi, czytnik oraz biały, dosyć długi kabel USB do synchronizacji i ładowania. Opcjonalnie można zamówić ładowarkę, aby nie być uzależnionym od komputera, ale można spokojnie (...) przy wykorzystać praktycznie każdą inną, chociażby tę od iPhopunktowym ne’a lub iPada. Samo opakoźródle światła trzeba wanie przypomina mi sposób, czasami odpowiednio w jaki pakowane są produkty ustawić czytnik, żeby Apple – pierwsze wrażenia są wygodnie się czytało bardzo ważne i w tej kategorii nie zawiodłem się.

» Classic Kindle dostępny jest w kilku wersjach, w tym starszej z klawiaturą. Opisywany model to 4. generacja, tak zwana „Classic”. Jest jeszcze model „Touch”, z dotykowym ekranem, którego skutecznie mi odradzono, ale o tym później. Classic ma na obudowie 9 przycisków oraz 5-kierunkowy kontroler (góra-dół-lewo-prawo i zatwierdzenie). Po obu stronach czytnika są po dwa cienkie przyciski do „przerzucania” kartek – są zdublowane, więc nie ma znaczenia, w której ręce go trzymamy. Pod ekranem z kolei znajduje się „wstecz”, „wywołanie klawiatury”, „menu” oraz „home” – odpowiednio od lewej do prawej. Pomiędzy nimi znajduje się wspomniany kontroler, który służy do nawigacji po wirtualnej klawiaturze oraz menu. Na dole obudowy, obok portu USB, jest włącznik. Całość jest intuicyjna i natychmiast zapamiętałem ustawienia przycisków, bez konieczności patrzenia na ich symbole – całość została ewidentnie przemyślana. Mam lekkie zastrzeżenia co do samego przycisku On/ Off, który ma dosyć duży skok. Na tyle duży, że czasami muszę posiłkować się paznokciem. Jednocześnie zapobiega to przypadkowym wciśnięciom, ale chętnie zobaczyłbym lepsze rozwiązanie.

» Pierwsza konfiguracja Pierwsze uruchomienie Kindle’a trwa około trzech-czterech minut. Wita nas ekran startowy, na którym należy


» 2012 nr 1 » SPRZĘT » Recenzja Kindle Classic

wybrać język oraz sieć Wi-Fi. Potem czas oczekiwania na wykonanie operacji zmniejsza się do stanu nie powodującego tików nerwowych. Schody dopiero zaczynają się podczas podawania nazwy i hasła do sieci Wi-Fi. Domową mam ukrytą, więc nie dość, że musiałem wprowadzić z wirtualnej klawiatury, literka po literce, bardzo długi ciąg znaków, to dodatkowo hasła też nie mam najkrótszego. Po podaniu ponad czterdziestu liter, Kindle poprosił mnie o wpisanie maila z hasłem, pod którym mam zarejestrowane konto na Amazonie. Na szczęście nie osiwiałem. Właściciele modelu Touch mają tutaj zdecydowanie przewagę, ale kosztem odcisków palców, do których jeszcze wrócę.

» Ekran Perłowy E-Ink ma rozdzielczość 600 x 800, która nie powinna nas w ogóle interesować – tekst na ekranie wygląda w zasadzie jak na kartce papieru, z tą różnicą, że 6” ekran jednak odbija światło. Nie jest w żadnej mierze odpowiednikiem szkła, jak w iPadzie, ale przy punktowym źródle światła trzeba czasami odpowiednio ustawić czytnik, żeby wygodnie się czytało. Wspominałem o modelu Touch, którego obsługuje się poprzez dotykanie ekranu. Nie miałem go w rękach, ale pomijając fakt, że jest większy do najtańszego modelu, to przypadkowe odbicia Kindle’a paluchów na ekranie denertymczasowo wują. Na Touchu będzie tylnoszę w tylnej kieszeni ko gorzej, którego z definicji jeansów. Mieści się. „macamy” przy każdym przeNawet wygodnie. Nie rzuceniu strony. Niewątpliwą polecam siadania bez zaletą jest możliwość korzyjego uprzedniego stania z ekranowej klawiatuwyjęcia ry, chociaż podejrzewam, że większość osób będzie bar-

51

dzo rzadko na niej pisała. Poza robieniem notatek podczas czytania książki jest przydatna w zasadzie tylko podczas logowania się do kolejnych sieci Wi-Fi. Nie sprawdzałem odporności ekranu na zarysowania, ale wydaje się być delikatny, więc obchodzę się z nim jak z jajkiem. Znajomego Kindle wygląda jakby został wrzucony do pralki wraz z wiadrem gwoździ – nie jest to przyjemny widok. Dobrym pomysłem jest zakup pokrowca ochronnego, przy czym większość dostępnych to grube, skórzane „organizery”, które zamieniają cienki i zgrabny czytnik w monstrum, które ciężko zmieścić do torebki czy torby. Poszukując odpowiedniego pokrowca, Kindle’a tymczasowo noszę w tylnej kieszeni jeansów. Mieści się. Nawet wygodnie. Nie polecam siadania bez jego uprzedniego wyjęcia. Jedynym zaskoczeniem dla osób, które pierwszy raz widzą ekran E-Ink, może być fakt, że ekran musi się w całości odświeżyć, przechodząc przez kolor czarny, aby wyświetlić następną stronę. Dotychczas ten cykl był przeprowadzany przy każdym „przerzuceniu kartki”. Najnowszy Kindle robi to tylko raz na 4 strony. Starsze modele Kindle’a prawdopodobnie denerwowałyby mnie pod tym względem. W „czwórce” przestałem to zauważać po pierwszych dwóch rozdziałach pierwszej książki.

» Reklamy Najtańszy model, oficjalnie niedostępny na polskim rynku, wyświetla reklamy, które pozwalają na obniżenie ceny. Są one widoczne jedynie w dwóch sytuacjach – na pełnym ekranie, gdy nie korzystamy z czytnika oraz na wąskim pasku na dole ekranu podczas nawigowaniu po liście naszych książek. W momencie, w którym zaczynamy czytać, reklamy znikają całkowicie. Nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń do sposobu ich implementacji, gdyż zupełnie nie przeszkadzają.


» 2012 nr 1 » SPRZĘT » Recenzja Kindle Classic

Kindle wspiera wiele formatów, jednak zdecydowanie brakuje mu jednego: ePub. Może to utrudnić zaopatrywanie się w książki w Polsce, które (z tego co widziałem) przeważnie są wydawane właśnie w tym formacie

» Bateria

Największym zaskoczeniem dla osób, które miały dotychczas styczność jedynie z iPadami i tym podobnymi urządzeniami, jest czas, jaki Kindle potrafi wytrzymać na jedynym ładowaniu. Przy regularnym i intensywnym czytaniu, bez żadnych problemów, wytrzymuje tydzień do dwóch bez konieczności szukania gniazdka lub portu USB. Pełne naładowanie zajmuje mu około 3 godzin. W stanie spoczynku może przeleżeć miesiąc i nadal pozostaje mu ponad 30% baterii.

» Książki i czytanie Kindle wspiera wiele formatów, jednak zdecydowanie brakuje mu jednego: ePub. Może to utrudnić zaopatrywanie się w książki w Polsce, które – z tego, co widziałem – przeważnie są wydawane właśnie w tym formacie. Pozycje kupione alternatywnie, czyli nie poprzez sklep Kindle, kopiuje się na urządzenie za pomocą kabla USB. Wystarczy podłączyć go do komputera i przenieść odpowiednie pliki do folderu „Documents”. Zdecydowanie najwygodniejsze są zakupy bezpośrednio w Amazonie, dostarczane za pomocą Whispersync poprzez Wi-Fi. Książki automatycznie pojawiają się na czytniku i nie wymagają żadnych dodatkowych czynności. Polskie znaki w darmowych książkach, dostępnych w ramach Projekt Gutenberg, wyświetlają się prawidłowo podczas czytania, chociaż brakuje ich w liście tytułów na głównym ekranie Kindle’a. Te są dostępne w formacie.mobi, ale zawsze można zaopatrzyć się w różnej maści darmowe konwertery, aby móc przeczytać praktycznie wszystko. Jako że jestem zwolennikiem prostych rozwiązań, to prawdopodobnie miałbym ciężki orzech do zgryzienia: kupić czytnik wyposażony w aplikację umożliwiającą kupowanie książek bezpośrednio z polskich księgarni czy męczyć się z konwertowaniem na lepszym i znacznie tańszym Kindle’u? Każdy musi podejść do tego pytania indywidualnie i zastanowić się, które rozwiązanie jest w stanie zaakceptować. Samo czytanie i przerzucanie stron za pomocą przycisków następna/poprzednia strona jest wygodne, ale wymaga odpowiedniego ułożenia rąk. Chwilę zajęło mi znalezienie wygodnego uchwytu, za pomocą którego

52

będę jednocześnie miał dostęp do sterowania. Teraz już nie wyobrażam sobie potrzeby posiadania wersji dotykowej. Rozmiar czytnika jest w zasadzie idealny – gdyby był chociaż trochę mniejszy to nie trzymałoby się go aż tak wygodnie. Znikoma waga, często niższa niż pojedynczej książki, nie powoduje zmęczenie rąk, a ekran bez podświetlenia w żaden sposób nie wytęża wzroku. Na początku zaskakujące jest próba czytania w ciemności czy też przy małej ilości światłą – podobnie jak z tradycyjną książką, potrzebna jest niestety lampka. Ciekawym rozwiązaniem Amazona jest możliwość dostarczania treści do Kindle za pomocą emaila na specjalny adres @kindle.com przypisany do naszego konta. Są pewne ograniczenia w tym, co możemy przesłać, ale ta funkcja ma jedno absolutnie genialne zastosowanie. Jeśli korzystamy z Instapaper do zapisywania interesujących nas artykułów, które chcemy przeczytać w wolnym czasie, to możemy w panelu ustawień zdefiniować adres email naszego czytnika, żeby raz dziennie była dostarczana kompilacja naszych zapisanych, a jeszcze nieprzeczytanych, artykułów z tego serwisu.

» Podsumowanie Kindle 4 to urządzenie, które powinno zaspokoić każdego mola książkowego, a już w szczególności osoby, które czytają książki po angielsku. Idealnie sprawuje się na wyjazdach czy w komunikacji miejskiej, gdzie jego poręczność jest ogromną zaletą, a waga niezauważalna. Długi czas pracy na baterii powoduje nostalgiczne wspomnienia do czasów telefonów komórkowych, które ładowało się raz na tydzień lub dwa. W żadnym wypadku nie zastąpi nam iPada, ale świetnie się czuje jako jego towarzysz.  «

Kindle Classic

Producent: Amazon Model: Kindle Cena: 79 dolarów Wymiary: 166mm x 114mm x 8.7mm Waga: 170g Pamięć: 2GB (1.25GB dostępne dla użytkownika) Pojemność: około 1400 książek Wi-Fi: 802.11b/g/n (WEP, WPA, WPA2) Wspierane formaty: K indle (AZW), TXT, PDF, niezabezpieczone MOBI, PRC, HTML, DOC, DOCX, JPEG, GIF, PNG, BMP (po konwersji) Czas pracy na baterii: – wg. producenta: 2 miesiące – przy normalnym użytkowaniu: 1-2 tygodnie przy codziennym wykorzystywaniu


» 2012 nr 1 » PROGRAMY » Gry i programy App Store

53

GRY I PROGRAMY APP STORE

NORBERT CAŁA

»»Google Translate

Cena: 0 Euro Aplikacja ta otrzymała w ostatnich dniach bardzo ważną aktualizację – stała się uniwersalna i działa teraz również na iPadzie. Do tej pory aplikacja ta była tylko dla iPhone’a i bardzo często mi jej brakowało na iPadzie, bo z usług tego serwisu bardzo często korzystam. Można było niby używać strony WWW, ale było to mało wygodne momentami – kiepsko się z niej kopiowało przetłumaczony tekst. Sama aplikacja jest bardzo prosta, bo i przecież nikt od niej nie wymaga cudów. Działa jednak bardzo szybko i sprawnie, rozpoznaje tekst mówiony (po polsku udaje, że rozpoznaje), pozwala tłumaczyć miedzy wszystkimi 60 językami wspieranymi przez Google, rozpoznaje język źródłowy oraz pozwala na kopiowanie przetłumaczonego tekstu. Przyda się tez możliwość prawidłowego odsłuchu przetłumaczonych słów. Zobacz w Appstore

»»MoosejawXRAY

Cena: 0 Euro Firma Moosejaw to nieznany w Polsce, multibrandowy sklep z odzieżą sportową i akcesoriami turystycznymi. Zobaczymy w nim takie marki jak Roxy czy North Face. Znajdziemy w nim też bardzo odważnych i otwartych na nowinki speców od reklamy. W najnowszym katalogu, w formie papierowej oraz cyfrowej, znajdziemy standardowe zdjęcia dziewczyn i chłopaków w kurtkach, spodniach itp. Klasyczny katalog z modą. Jednak katalog się mocno zmienia, gdy spojrzymy na niego z użyciem program dla iPhone’a o nazwie MoosejawXRAY. Wtedy, za pomocą poszerzonej rzeczywistości, zobaczymy co mają pod ubraniami modele w katalogu. Spokojnie będzie to bielizna! Pomysł na reklamę naprawdę genialny, a aplikacja bardzo dobrze i szybko działająca. Ciekawe, kiedy znajdą się naśladowcy. Zobacz w Appstore

»»Life of George

Cena: 0 Euro + klocki 129 zł Ta gra jest naprawdę wyjątkowa. To dlatego, że umiejętnie łączy świat wirtualny z światem realnym oraz obecnie najfajniejszą zabawkę, czyli iPhone’a, z kiedyś ulubiona zabawką, czyli klockami Lego. W grze Life of George, światem realnym są właśnie klocki Lego. Aby móc cieszyć się grą należy (oprócz tego, że pobierzemy bezpłatną aplikację z AppStore), kupić jeszcze specjalny zestaw klocków Lego wraz ze specjalną matą – cena 129 zł (swoją drogą świetny pomysł na prezent dla każdego). Naszym zadaniem w grze będzie układanie wybranych przez głównego bohatera, czyli Georga, konstrukcji z klocków. Oczywiście musimy zrobić to jak najszybciej i jak najdokładniej. Po ułożeniu konstrukcji robimy jej zdjęcie aparatem wbudowanym w iPhone’a i jesteśmy oceniani. Konstrukcje są wraz z postępem gry coraz trudniejsze, a czasu na ułożenie jest coraz mniej. Zabawa może być naprawdę znakomita, szczególnie, że gra ma opcję grania w dwie osoby. Zobacz w Appstore


» 2012 nr 1 » PROGRAMY » Gry i programy App Store

54

»»Multibank

Cena: 0 Euro Multibank to kolejny bank, który doczekał się własnej aplikacji dla systemu iOS. Do tej pory, ten bank miał stronę transakcyjną kiepsko obsługiwalną z poziomu iPhone’a. Niby się dało, ale mało komfortowo, zaś dedykowany program zmienia to zasadniczo. Aplikacja Multibank jest dostępna zarówno dla iPada jak i iPhone’a, ale niestety, nie wiadomo dlaczego, nie jest uniwersalna. Sam program wygląda bardzo ładnie i w prosty sposób prezentuje wszystkie informacje na temat naszych kont, kart kredytowych czy też lokat. Problemem może być to, że robi to zupełnie inaczej niż strona WWW i na początku wymaga przyzwyczajenia. Jeśli chodzi o funkcjonalność, to bardzo mi brakuje możliwości wykonywania przelewów do ZUS i US oraz na nowe, nie zdefiniowane wcześniej rachunki. Mam nadzieję, że aktualizacje to poprawią. Bank Multibank zamierza wprowadzić w najbliższym czasie transakcje zbliżeniowe NFC za pomocą iCarte dla iPhone’a i postaramy się je dla Was niebawem przetestować. Zobacz w Appstore

»»ING BankMobile

Cena: 0 zł Również ING Bank Śląski udostępnił klientom ING BankMobile, aplikację na iPhone’a do obsługi rachunków. ING BankMobile pozwala m.in. na wykonanie przelewów wewnętrznych i zdefiniowanych, sprawdzenie stanu rachunków bieżących i oszczędnościowych, historii transakcji kartą kredytową oraz informacji na temat zaciągniętych kredytów. Aplikacja umożliwia także znalezienie najbliższego bankomatu i placówki, zastrzeżenie karty, itp. Aplikacja ING Banku Śląskiego ma ciekawie zbudowany interfejs, którego cechą charakterystyczną jest graficzny wskaźnik poziomu środków, pozwalający sprawdzić stan konta natychmiast po uruchomieniu aplikacji, bez konieczności logowania się do systemu. W formie wizualnej informuje on o aktualnym saldzie, nie podając jednak wartości liczbowych. Użytkownik samodzielnie określa w aplikacji maksymalny poziom środków podawany przez wskaźnik, dzięki czemu tylko on wie, jaki jest faktyczny stan jego rachunku. Na przykład jeśli ustawimy w aplikacji maksymalną wysokość wskaźnika na poziomie 1000 zł, a aktualny stan środków na rachunku wynosi 500 zł, wskaźnik pokaże poziom 50%. Szkoda jedynie że brak wersji zoptymalizowanej dla iPada. Zobacz w Appstore

»»Aircraft Recognition Quiz

Cena: 1,59 Euro + bazy po 0,79 Euro Jest to bardziej aplikacja edukacyjna, niż stricte gra. Już po nazwie widać, że będziemy się bawili w rozpoznawanie samolotów. Quiz jak to quiz, na ekranie pojawia się zdjęcie lub rysunek samolotu, a my musimy spośród czterech odpowiedzi wybrać tę prawidłową. Wielką siłą aplikacji jest ogromna baza samolotów, która podzielona jest na działy. Możemy bawić się w rozpoznawanie maszyn wojskowych z Pierwszej Wojny Światowej lub w rozpoznawanie najnowszych samolotów cywilnych i helikopterów. Te dwie ostatnie bazy są dodatkowo płatne 0,79 Euro. Sam program kosztuje 1,59 Euro. Myślałem, że się trochę znam na samolotach i o ile dobrze mi szło ze współczesnymi, to na tych z Pierwszej Wojny Światowej zupełnie poległem. Na szczęście mamy zimę, więc trochę czasu do pokazów lotniczych zostało i zdążymy się podszkolić, a do tego czasu możemy za pomocą Game Center porównywać naszą wiedzę z innymi graczami. Zobacz w Appstore


» 2012 nr 1 » PROGRAMY » Gry i programy OSX

55

GRY I PROGRAMY MAC OSX MATEUSZ SUSKI

»»Marble Arena 2 Marble Arena 2 to kontynuacja dobrze znanej gry pod tym samym tytułem. Tych, którzy nie mieli do czynienia z Marble Areną (są tacy?) informuję, że zabawa polega na doprowadzeniu piłki po planszy z punktu A do B. Z każdym kolejnym levelem poziom trudności wzrasta. Uwaga, bardzo wciąga! Cena w AppStore: darmowy

»»Sparkbox Sparkbox to aplikacja do zarządzania obrazkami. Program został zbudowany w trochę innym nurcie niż iPhoto, przez co mamy całkiem niezłą alternatywę. Aplikacja obsługuje większość popularnych formatów graficznych, dzięki czemu nie powinno być problemów w przetworzeniem jakiegokolwiek pliku graficznego. Ciekawostką jest opcja, dzięki której obrazki możemy wyciągać bezpośrednio ze stron, coś na zasadzie gry w puzzle. Cena w AppStore: $20 http://bit.ly/Ah9iut

http://bit.ly/zu2nRf

»»Snapheal Snapheal to już drugi w zestawieniu program do obsługi plików graficznych. Tym razem jednak skupimy się na obróbce fotografii. Snapheal wykorzystuje unikalny algorytm, który bez większego wysiłku poprawia fotografie, tj. usuwa zbędne elementy krajobrazu, poprawia kolory etc. Cena w AppStore: $5,99 http://bit.ly/sVftbM

»»CodeRunner

»»Trine 2

CodeRunner to mała aplikacja o wielkich możliwościach. Przydatna przede wszystkim programistom oraz ludziom, którzy kodują z pasji. Siłą aplikacji jest jej niezbyt skomplikowana budowa. Co ciekawe, w programie możemy pisać i odpalać kod w takich językach jak Java, C++, C, Perl, PHP czy nawet Ruby. Oczywiście lista języków jest zdecydowanie dłuższa. Cena w AppStore: $9,99

Trine 2 to gra łącząca w sobie elementy puzzli i platformówki. Gra jest lokowana w pięknym, baśniowym świecie. Gracz wciela się w jednego z trzech bohaterów, aby następnie walczyć z przeciwnościami wirtualnego losu. Co ciekawe Trine 2 ma tryb co-op w wersji online, dzięki czemu gra szybko się nie znudzi. Polecamy! Cena w AppStore: $ 14,99

http://bit.ly/mA1a61

http://bit.ly/tjZShQ



» 2012 nr 1 » PROGRAMY » Poradnik iRodzica cz. 4

57

PORADNIK iRODZICA CZ. 4

KRYSTIAN KOZERAWSKI

Okres okołoświąteczny okazał się niezwykle płodnym w przypadku deweloperów, tworzących programy dla dzieci. Tych w App Store pojawiła się cała masa. Były wśród nich zarówno programy dobre, jak i takie, stworzone trochę byle jak, byleby zdążyć przed Bożym Narodzeniem. Święta już dawno za nami, z perspektywy czasu widać wyraźnie, które aplikacje przypadły mojemu synowi do gustu, a które niestety nie wytrzymały próby czasu. » Kinectimals Pierwszym programem, od którego wypada zacząć, jest bez wątpienia Kinectimals dla iPada i iPhone’a. Jest to również pierwsza gra na platformę iOS wydana przez Microsoft, a dokładnie mobilna wersja gry dobrze znanej z konsoli XBox 360. Pełno w niej wirtualnych zwierzaków, o które nasza pociecha musi dbać, zabawiać i tresować, wykonując różne gesty palcem na ekranie. Nie jestem zwolennikiem tego typu rozrywki, zwłaszcza, że u nas w domu od dawna mieszkają trzy prawdziwe koty z krwi i kości. Mój syn jednak bardzo często do niej wraca. Kinectimlas dla iPhone i iPada w cenie 2,39 Euro http://bit.ly/yqZNWe

» Bajki Polskie Mój syn bardzo polubił także serię Bajki Polskie, wydaną przez PGS Software. No, może nie wszystkie przypadły mu do gustu w równym stopniu, ale najbardziej te, dobrze znane klasyki, jak Stefek Burczymucha, Okulary, Leń i Kaczka Dziwaczka, autorstwa Marii Konopnickiej, Juliana Tuwima i Jana Brzechwy. Wszystkie wydawnictwa z tej serii to po prostu cyfrowe wersje tradycyjnych książeczek z tekstem i obrazkami, jakie możemy znaleźć w księgarniach. Nie zajdziecie w nich elementów

interaktywnych, animacji, a bardzo ładne obrazki. Każdą z nich można czytać dziecku samemu lub zdać się na lektora, a właściwie lektorki. Wszystkie książeczki wydane są w wersji uniwersalnej, dla iPhone’a i iPada. Stefek Burczymucha w cenie 0,79 Euro http://bit.ly/AlugdM

Okulary w cenie 0,79 Euro http://bit.ly/yE5cov

Leń w cenie 0,79 Euro http://bit.ly/x8wUr0

Kaczka Dziwaczka w cenie 0,79 Euro http://bit.ly/wZvcYV

»  Toca Doctor (iPhone, iPad) Żadnych wątpliwości nie mam w przypadku gry Toca Doctor, wydanej przez firmę Toca Boca. Jak łatwo się domyślić, dziecko wciela się w niej w doktora, którego zadaniem jest wyleczenie pewnego chłopca. Są to głównie urazy typowe właśnie dla młodego wieku, a to złamania, obtarte kolana, niekiedy jednak trzeba naprawić płuca czy mózg. Wszystko to przedstawione jest w bardzo prostej, ale i miłej dla oka, formie. Każdy z urazów to prosta gra, w której albo należy poukładać elementy we właściwym miejscu, połączyć je (np. kości) lub po prostu je przesunąć. Toca Doctor dla iPhone’a w cenie 0,79 Euro http://bit.ly/uAobHo

Toca Doctor HD dla iPada w cenie 1,59 Euro http://bit.ly/yjfT9F


» 2012 nr 1 » PROGRAMY » AutoCAD 2012 for Mac

58

PRZEMYSŁAW MARCZYŃSKI

AUTOCAD 2012 FOR MAC

NAJLEPSZE NARZĘDZIE DLA INŻYNIERA POD MAC OS X AutoCad 2012 nie jest pierwszą odsłoną programu do rysunku technicznego na Mac OS X firmy Autodesk. Rok temu, po kilkunastoletniej przerwie, ta aplikacja wróciła na łono Mac OS X. Niestety, z powodu kilku błędów była ona bezużyteczna dla polskiego użytkownika – brak możliwości uruchomienia programu z językiem polskim w Mac OS X. Dziś jednak otrzymujemy nowy produkt, pozwalający na spokojną pracę w środowisku CAD pod Mac OS X. Nowa odsłona AutoCADa przychodzi wraz z nowymi funkcjami, które może nie są spektakularne, ale pozwalają znacznie przyspieszyć pracę z rysunkami. Pierwsze, co rzuca się w oczy po rozpoczęciu pracy z programem, to opcja automatycznego uzupełniania składni poleceń. Chociaż AutoCAD posiada nową możliwość ingerencji

w parametry długości czy promieni linii, to jednak komendy są wciąż najszybszym sposobem obsługi rysunków CAD-owskich. Wystarczy podać część polecenia, żeby program w rozwijalnym menu wyświetlił pasujące sentencje. Komendy są identyczne z Windowsową wersją programu (angielska wersja). Możemy je również dopasować do naszych preferencji edytując plik acad.pgp. Rysowanie w nowej odsłonie AutoCADa staje się znacznie łatwiejsze z funkcjami rysowania parametrycznego. Dzięki temu będziemy łatwo mogli ułożyć względem siebie dwie linie równolegle bądź prostopadle. Opcji jest więcej, a wystarczą dwa kliknięcia do odpowiedniego dopasowania krzywych. Zmiany również znajdziemy w obsłudze warstw, gdzie możemy teraz grupować je w katalogi oraz błyskawicznie ukrywać. Jak na profesjonalne narzędzie do rysunku technicznego, będziemy mogli skorzystać z AutoLISP’a, a wymiana dokumentów DWG pomiędzy platformami Windows i Mac OS X nie stanowi już problemu. Poświęcono więcej uwagi na poprawę użytkowania aplikacji oraz większą integrację z Mac OS X. Efekt nie jest doskonały, ale prace idą w dobrym kierunku. Podczas zmian parametrów tekstu bądź kreskowania, poznamy eleganckie menu wysuwające się z górnej części okna. Łatwo zmienimy tam najważniejsze parametry rysunku i będziemy mieli faktycznie uczucie pracy z aplikacją w środowisku Mac OS X, zamiast z wielkim i topornym „kombajnem inżynierskim”. Oddano nam również


» 2012 nr 1 » PROGRAMY » AutoCAD 2012 for Mac

możliwość tworzenia własnych zestawów narzędzi na palecie Tool Sets. Wielkość ikon zmienimy do naszych preferencji, podobnie jak układ kolorów. Możemy wybrać z dwóch szablonów: czarne/białe tło. Idąc jednak dalej śladem integracji z systemem nie jest już idealnie. Bez problemu podejrzymy zawartość rysunków przy udziale opcji Szybki Podgląd lub Cover Flow, jednak nie jest możliwe wyszukanie rysunków po zawartości tekstów, jakie w nich tworzymy. Czy nie fantastycznie byłoby móc użyć Spotlight’a do odnalezienia rysunków zawierających nazwy z tabelek w nim umieszczonych? Nie będziemy mogli również cieszyć się opcjami Wersje czy Pełny ekran – nowe opcje Mac OS X Lion. Autodesk dostrzegł natomiast potencjał drzemiący w Apple Magic Mouse oraz Magic Trackpad. Korzystając z obsługiwanego „wielo-dotyku” na tych urządzeniach, łatwo obrócimy lub przybliżymy zawartość naszego projektu. Nie można pominąć bardzo ważnego faktu, w czasach gdy dokumenty muszą być dostępne dla wszystkich, wszędzie i natychmiast. Nowy AutoCAD posiada zintegrowane narzędzie do publikacji rysunków w usłudze AutoCAD WS (http://www.autocadws.com). Dziki temu, wystarczy jedno kliknięcie, aby tworzony przez nas rysunek pojawił się w cyfrowej chmurze Autodesk’u. Stąd łatwo możemy ją udostępnić innym, a nawet wprowadzać drobne zmiany czy dzielić się uwagami na temat prac. Twórcy AutoCAD’a idą jednak o krok dalej, udostępniając

59

narzędzia do obsługi „chmury” na platformie iOS. Darmowe aplikacje AutoCAD WS dla iPhone’a i iPad’a świetnie radzą sobie w tej przestrzeni działań konstrukcyjnych. Inżynierów pracujących z komputerami firmy Apple zapewne cieszy fakt, że Autodesk poważnie podchodzi do wdrażania swojego produktu po tak długiej przerwie. Zadanie nie jest łatwe, ale widać, że z wersji na wersję otrzymujemy coraz lepszą wersję narzędzia do pracy z rysunkami technicznymi. Jestem więc spokojny o przyszłość i wzrost tej platformy dla specjalistów z branży konstrukcyjnej. AutoCAD’a 2012 to poprawne narzędzie pracy w systemie CAD. Na pewno nie jest to idealne rozwiązanie, patrząc z punku widzenia stabilności. Niestety, zdarzają się sytuacje, w których program potrafi odmówić posłuszeństwa i zakończyć swoje działanie*. Możemy także ponarzekać na spore braki w integracji z Mac OS X. Trzeba jednak oddać, że nowy AutoCAD sprawnie działa na nie najnowszych już komputerach z procesorami Core2Duo. Do rysunku płaskiego taka konfiguracja spokojnie wystarczy. Komfortowe modelowanie i renderowanie 3D będzie jednak wymagać znacznie mocniejszego sprzętu. W ostatecznej ocenie trzeba jasno stwierdzić, że na rynku nie ma lepszej, natywnej aplikacji pod Mac OS X dla inżynierów niż produkt firmy Autodesk. Duże możliwości, nowe funkcje poprawiające wydajność pracy, integracja z urządzeniami iOS, natywne wsparcie dla plików DMG. To wszystko daje AutoCAD 2012 for Mac.  « * W trakcie pisania artykułu pojawiła się pierwsza wersja testowa dużej łatki korygująca sporo błędów w programie.

Phone Drive

Producent: Autodesk Plusy: + natywna aplikacja CAD + nowe funkcje przyspieszające rysowanie + wsparcie dla gestów + integracja z iOS Minusy: – brak wsparcia dla funkcji Mac OS X Lion – błędy stabilności w aplikacji – brak polskiej wersji programu Witryna: http://www.autodesk.com/autocadformac Cena: 3995 dolarów


» 2012 nr 1 » PROGRAMY » Flipboard dla iPhone’a

60

WOJTEK PIETRUSIEWICZ

FLIPBOARD

DLA iPHONE’A Flipboard, jako jeden z pierwszych, zapoczątkował trend serii aplikacji dla iOS, które w elegancki i prosty sposób dostarczają nam wiadomości do naszych tabletów. Obok takich pozycji jak Pulse, Zite czy Feedly, świeci najjaśniej ze względu na swój minimalistyczny interfejs oraz piękny design. Nie ma niepotrzebnych funkcji i ogranicza się do niezbędnego minimum, jednocześnie zapewniając nam dostęp do ogromnej ilości wiadomości. Najbardziej odpowiada mi fakt, że mogę zdecydować się na czytanie, na przykład, tylko Engadget lub FlipTech, który jest zbiorem newsów technologicznych z różnych źródeł. Mogę analogicznie wybrać FlipNews lub The Guardian czy inny dziennik. Na deser pozostają takie perły jak przeglądanie Twittera, Instagram czy też najwygodniejszej: synchronizacji z naszym kontem Google Reader. Zdecydowanie najważniejszym atutem Flipboard jest możliwość dostosowania źródeł informacji do indywidualnych potrzeb czy też preferencji czytelnika. Największą wadą z kolei był fakt, że app dostępny był jedynie na iPada, który najczęściej wykluczał możliwość korzystania z programu, gdy jesteśmy w ruchu.

» Jest przełom Przełom nastąpił kilka tygodni temu, a aplikacja w końcu pojawiła się na mniejszym ekranie. Poprzedziła ją funkcja założenia własnego Flipboardowego konta, które służy do synchronizowania preferencji, subskrypcji i ustawień pomiędzy platformami, dzięki czemu po zalogowaniu się na jakimkolwiek iUrządzeniu, natychmiast zostają zaimportowane wszystkie nasze ulubione pozycje. Samego wyglądu nie da się pomylić z żadnym innym

programem, ale sposób interakcji w wersji iPhone’owej z poszczególnymi stronami jest bardzo nowatorski. Przyjęło się, przynajmniej w świecie magazynów, że lewo-prawo przerzucamy strony, a góra-dół nawigujemy po artykułach, które nie mieszczą się na jednej stronie. Twórcy Flipboarda zdecydowali się na inne rozwiązanie, które jest poniekąd podparte samą nazwą aplikacji. Strony „przerzucamy” góra-dół, a po wejściu w wybrany artykuł, ekranem przesuwamy już w tradycyjny sposób. Jako że mechanizm przerzucania kartek, który jest wbudowany w iOS, przewiduje tylko kierunek lewo-prawo, Flipboard korzysta z własnych animacji, które są bardzo ładne, ale niestety nie są idealne. Podczas przerzucania kartek widać obniżoną rozdzielczość animacji. Większość osób zapewne nie zwróci na to uwagi, ale mnie osobiście to razi – chociaż nie na tyle, aby nie korzystać z programu. Podejrzewam, że ta wada wymuszona jest brakiem płynności przy próbie generowanie bardziej szczegółowych animacji. Flipboard, dotychczas na iPadzie, a teraz również na iPhone’ie, jest moim tak zwany „go-to app” jeśli mam potrzebę sprawdzenia, co dzieje się na świecie. Nie dość, że pod ręką mam Guardiana, to redagowany przez ludzi FlipNews zawsze dostarczy mi najświeższe i najważniejsze wiadomości. Flipboard jest również moim preferowanym czytnikiem RSS-ów, który synchronizuje się poprzez wspomnianego Google Readera. Smaczkiem pozostaje możliwość przeglądania Instagram w wolnych chwilach. Polecam. Zdecydowanie.  «

Flipboard Cena: za darmo Wymagania: – iOS 4.0 lub nowszy – iPhone 3GS lub nowszy – iPad – iPod touch 3G lub nowszy Link: http://bit.ly/v3jCgU


www.iphotobook.pl

Fotoksiążka to wydrukowany i oprawiony album z twoimi zdjęciami. Możesz stworzyć niepowtarzalną historię, dodawać tła i komentarze. Gotowy projekt zostaje automatycznie wysłany przez internet do drukarni. Fotoksiążka będzie gotowa w ciągu kilku dni. Możesz odebrać ją osobiście lub wyślemy ją do Ciebie kurierem.


» 2012 nr 1 » PROGRAMY » Społecznościówki mniejsze i większe

62

WOJTEK PIETRUSIEWICZ

SPOŁECZNOŚCIÓWKI MNIEJSZE I WIĘKSZE Facebook i Twitter podbijają świat i jedynie Google+ ma dzisiaj jakiekolwiek szanse ich dogonić. Wszystkie powyższe platformy charakteryzują się łatwą dostępnością niezależnie od tego, czy mamy telefon z iOSem, Androidem czy Symbianem lub komputer z OS X, Linuxem czy Windowsem. Nawet jeśli nie ma dla naszej ulubionej platformy dedykowanej aplikacji, to zawsze pozostaje dostęp poprzez stosowną stronę WWW. Jednak to przeważnie natywny klient pozwala na najwygodniejsze korzystanie z danego serwisu społecznościowego. Prym w tej dziedzinie dotychczas wiódł Twitter, który de facto był przemianowanym i lekko przestylizowanym Tweetie, autorstwa Lorena Brichtera, którego Twitter kupił. Niestety, niedawno Loren odszedł kontynuować własne projekty, a ostatnia wersja (4.x) Twittera podupadła. Mocno. Pomimo dominacji Facebooka, Twittera oraz G+, na rynku nadal pozostaje sporo miejsca na małe, prawie całkowicie odcięte od świata, niszowe społecznościówki. Największy sukces odniósł w tym polu bez wątpienia Instagram, który jest poniekąd fotograficznym odpowied-

nikiem Twittera. Prosta aplikacja, proste filtry i platforma ograniczona do iOS (niedługo ma również zawitać na Androidzie) zdążyła zgromadzić 50 milionów użytkowników. Najbardziej interesujący konkurent, Path, w wersji 1.x nie przekonał do siebie iUserów. Charakteryzował się ograniczeniem maksymalnej ilości znajomych i z definicji miał być miejscem wymiany zdjęć pomiędzy ludźmi, z którymi znamy się w RLu. Umiarkowane zainteresowanie jednak zmusiło twórców to sporych zmian – Path w wersji 2.0 został przedstawiony światu przed paroma tygodniami i stał się przykładem jak pięknie można zaprojektować interfejs użytkownika. Jednocześnie jego funkcjonalność znacząco wzrosła i teraz oprócz zdjęć (z możliwością nakładania filtrów na żywo przed ich zrobieniem) możemy logować się (wzorem Facebook Places czy Foursquare), pisać notatki i wiele więcej. Poszczególne informacje możemy naturalnie zachować dla siebie lub podzielić się nimi na łamach naszych profili na Twitterze, Facebooku czy Tumblrze. Dziwny jest ten świat…

PRZEGLĄD APLIKACJI » Twitter for iOS Oficjalny klient Twittera, w wersji 4.x, przeszedł spore zmiany, które niestety są w przeważającej części zmianami na gorsze. UI stracił spójność, a poszczególne zakładki jeszcze bardziej poszatkowano, doprowadzając do tego, że zrezygnowałem z niego na rzecz konkurencji. Największą wadą nowego Twittera jest wprowadzenie niepotrzebnych nikomu marginesów na linii czasu. Spowodowało to zmniejszenie przestrzeni dostępnej na poszczególne tweety, jednocześnie powodując, że na ekranie mieści się ich mniej. To z kolei wymusza częst-

sze machanie palcem, aby przewijać ekran do interesującego nas miejsca. Niestety, to najmniejszy problem. Druga zakładka została przemianowana z „Mentions” na „Connect”, które absolutnie nic nie oznacza. A przynajmniej nic, do czego byliby przyzwyczajeni użytkownicy Twittera. „Connect” jest dodatkowo podzielone na wspomniane „Mentions” oraz „Interactions”. To w tym dziale znajdziemy tweety, które są do nas adresowane, lub jeśli ktoś o nas wspomni. „Interactions” to nic innego jak „Mentions” z dodatkowymi informacjami, takimi jak notki o retweetach, o tym, że ktoś zaczął lub przestał nas śledzić, lub jak nasze tweety zostają oznaczone


» 2012 nr 1 » PROGRAMY » Społecznościówki mniejsze i większe

gwiazdką przez innych. Te dodatkowe interakcje zdecydowanie powinny mieć po prostu suwak w ustawieniach, który je włącza lub wyłącza – podział na dwa jest zupełnie zbędny. Twitter wspiera również tzw. „Direct Messages”, czyli wiadomości prywatne. Dotychczas były ukryte pod trzecią zakładką (jeśli mnie pamięć nie myli). Niestety, zostały schowane na samym końcu ekranu pod zakładką prowadzącą do naszego profilu. Po przejściu do niego wystarczy już tylko kliknąć „Direct messages”, aby zobaczyć ich listę. Pysznie – nie ma to jak ułatwić użytkownikom życia. Tutaj również możemy przełączyć się na inne konto, jeśli korzystamy z ich większej ilości.

» Tips & Tricks Pojawiły się dwa nowe skróty do DMów oraz do przełączania się pomiędzy kontami. Machnięcie w lewo na ikonie „Me” spowoduje przejście do panelu wyboru konta, a machnięcie w górę na tej samej zakładce natychmiast przeniesie nas do prywatnych wiadomości. Niestety zniknęły świetne gesty znane jeszcze z czasów Tweetie, w tym mój ulubiony: machnięcie od lewej do prawej na przycisku „Back/Wstecz” powodował powrót do linii czasu, niezależnie jak głęboko zabrnęliśmy.

63

z aplikacji. Do tego dochodzą jeszcze dźwięki, które nam towarzyszą przy niemal każdej operacji – niektórym mogą przeszkadzać, ale uważam je za świetnie dobrane i z niecierpliwością oczekuję każdego kolejnego. Tweetbot na szczęście bardzo dobrze wspiera powiadomienia push, za pomocą których również otrzymujemy na przykład informacje o tym, kto zaczął nas śledzić. Niestety tych, tak zwanych „interactions” (z oficjalnego app Twittera) nie znajdziemy w samym Tweetbot. App ma również bardzo rozwinięte wsparcie dla różnych serwisów i jest chyba pierwszą z aplikacji trzecich, która wspiera publikowanie zdjęć za pomocą oficjalnego serwisu Twittera. Nowością, a przynajmniej dla mnie, jest również wsparcie CloudApp. Ciekawostką jest zaimplementowany „Tweet Marker” – system synchronizacji przeczytanych i nieprzeczytanych tweetów, który powinien był już być dawno wprowadzony przez samego Twittera. Działa idealnie w 90% przypadków – jedynie kilkukrotnie zdarzyło mu się cofnąć do miejsca sprzed paru godzin, ale mogło to wynikać z faktu, że uruchamiałem „Tweet Marker” w paru innych aplikacjach. W każdym razie, Tweetbot wraz z resztą oferty Tapbots LLC, jest bardzo nowoczesnym i interesującą propozycją, pod warunkiem, że użytkownik zaakceptuje UI.

(wersja 3.x otrzymałaby 5/6)

Plusy: – pełna integracja z iOS – świetne powiadomienia, pomimo że licznik na ikonie zawsze wskazuje „1”

Plusy: – Tweet Marker – genialna spójność UI – piękny design i niemal wzorowe wykonanie

Minusy: – słaby design – niezrozumiałe elementy UI – dziwnie pochowane ważne i często używane funkcje

Minusy: – design może być dla niektórych za „ciężki” – nie da się wyświetlić „interactions” w aplikacji Link: http://bit.ly/hI8Fpj

Link: http://bit.ly/b5Ab25

» Alternatywy klient Twittera: Tweetbot Tweetbot jest kolejną aplikacją firmy Tapbots, która charakteryzuje się bardzo ładnym, chociaż nieco ciężkim designem. UI jest jednak bardzo spójne, a dodatkowa funkcjonalność, gesty czy podwójne lub potrójne pacnięcia zdecydowanie przyśpieszają korzystanie

»  Alternatywy klient Twittera: Twittelator Neue Gdzie Tweetbot ma piękny, ale ciężki interfejs użytkownika, tam Twittelator Neue jest lekki niczym piórko dryfujące na wietrze. Design tej aplikacji jest po prostu genialny i byłby to zdecydowanie mój wymarzony klient do Twittera, gdyby nie dwa mankamenty: nie


» 2012 nr 1 » PROGRAMY » Społecznościówki mniejsze i większe

wspiera powiadomień push oraz nie integruje się z kontami Twittera wbudowanymi w iOS. Biorąc pod uwagę, że jest to nowa aplikacja to kompletnie nie rozumiem, dlaczego developerzy pominęli te dwa bardzo istotne elementy. Konta zatem trzeba dodawać ręcznie, a jeśli chcemy korzystać z powiadomień, to musimy albo wspomagać się innym klientem (np. oficjalnym Twittera), albo Boxcar. Oba rozwiązania nie są dobre. Pomimo tych wad, jest to najładniejsza aplikacja (poza Path) jaką widziałem na iOS, z genialnie przemyślanymi gestami do przełączania się pomiędzy poszczególnymi widokami oraz elementami, które znikają poza ekran, aby nam nie przeszkadzać w czytaniu. Wcześniej wspomniany „Tweet Marker” jest również wspierany.

Plusy: – przepiękny design – intuicyjny i bardzo dobrze dopracowny UI – wsparcie dla „Tweet Marker” – genialnie przemyślane gesty – niektóre elementy „chowają się”, aby zwiększyć przestrzeń roboczą Minusy: – brak powiadomień push – brak integracji z iOSem i wbudowanymi kontami Twitterowymi

64

lonej przez nas muzyki. Sama funkcja robienia zdjęć jest również świetnie zrobiona. Ma jedną zaletę nad Instagramem – możemy od razu, jeszcze przed zrobieniem zdjęcia, nałożyć wybrany filtr i zobaczyć jego efekty. Oczywiście można również korzystać ze zdjęć z rolki aparatu. Niestety, zdjęcia po „wywołaniu”, zapisywane są w dosyć niskiej rozdzielczości (1280px na długim boku). Jeśli nie mamy bliskich znajomych, z którymi chcielibyśmy się dzielić naszym życiem, to aplikacja może się sprawdzić jako pamiętnik. Path wspiera również dzielenie się naszymi wydarzeniami na Facebooku, Twitterze i Tumblrze. Jeśli oznaczamy miejsce, w którym jesteśmy, to możemy też automatycznie przekazać tę informację do naszego konta na Foursquare.

Plusy: – genialny interfejs i przepiękny design – świetnie rozwiązane wydarzenia – ciekawe filtry nakładanych na zdjęcia Minusy: – niska rozdzielczość zdjęć zapisywanych do rolki aparatu Link: http://bit.ly/d2Cnka

Link: http://bit.ly/oal7D8

» Path Całkowicie przebudowany w odsłonie 2.0, Path stał się „osobistym Facebookiem”, gdzie z dobrymi znajomymi możemy w prosty i genialnie pomyślany sposób dzielić się naszymi codziennymi wydarzeniami: zdjęciami, miejscami w których jesteśmy, aktualnie słuchaną muzyką i tak dalej. Najbardziej urzekającym elementem Path jest jego interfejs, który jest po prostu piękny. Jest to zdecydowanie jedna z najlepiej, jeśli nie najlepsza, zaprojektowanych aplikacji na iOS. W dolnym lewym rogu znajdziemy jedynie mały przycisk z plusem, który po pacnięciu rozwija się w wachlarz czynności, które możemy wykonać. Aplikacja jest na tyle inteligentna, że jeśli chcemy podzielić się muzyką, to sprawdza, czego aktualnie słuchamy. Znajomi mogą z kolei posłuchać współdzie-

polub nas

facebook.com/imagazinepl


» 2012 nr 1 » PROGRAMY » Książki

KSIĄŻKI » ABC MAC OS X Lion Autor: Piotr Wróblewski Data wydania: 2011/12 Stron: 384 Komputery Apple cieszą się na całym świecie opinią najprostszych w obsłudze, a ich użytkownicy naprawdę nie muszą być adeptami czarnej magii ani zawodowymi informatykami. Przekonasz się o tym, czytając książkę „ABC MAC OS X Lion”. Autor, wykorzystując swoje doświadczenie wykładowcy na kursach komputerowych, przedstawia w niej tajniki używania komputera Apple. Dowiesz się m.in., jak wybrać zestaw najlepiej dostosowany do Twoich potrzeb i oczekiwań, oraz opanujesz najnowszą polską wersję językową systemu operacyjnego MAC OS X. W książce znajdziesz szeroki opis możliwości świetnego pakietu iLife ’11, a także informacje o sposobach korzystania z poczty elektronicznej, przeglądarki WWW i narzędzi do nagrywania płyt CD czy DVD. Poznasz również wiele innych zagadnień, które przybliżą Ci ten najbardziej zaawansowany komputerowy system operacyjny świata!

»  Tworzenie aplikacji iOS na urządzenia iPhone, iPod touch oraz iPad. Przewodnik dla projektantów serwisów WWW Autor: Kristofer Layon Data wydania: 2011/08 Stron: 264 Oto książka poświęcona projektowaniu atrakcyj-

65

nych, zgodnych ze standardami sieciowymi aplikacji działających pod kontrolą systemu iOS – aplikacji, które można udostępniać lub sprzedawać za pośrednictwem iTunes App Store. Podręcznik stanowi doskonałe wprowadzenie w świat kodu HTML, stylów CSS i języka Java Script, z którymi zaprojektujesz niezawodne natywne aplikacje, działające na iPhone’ach, iPodach touch oraz iPadach. Dzięki niemu nauczysz się korzystać z platformy obiektowego C (o nazwie NimbleKit). Platforma ta jest kolekcją bibliotek elementów umożliwiających tworzenie programów za pomocą obiektowego języka C, bez konieczności samodzielnego pisania jakiegokolwiek kodu. Książka ta jest ponadto wszechstronnym przewodnikiem po kwestiach wizualizowania, planowania, tworzenia i dystrybucji aplikacji iOS oraz szczegółową instrukcją projektowania rozmaitych aplikacji.

»  Programowanie aplikacji na iPhone 4. Poznaj platformę iOS SDK3 od podstaw Autorzy: David Mark, Jack Nutting, Jeff LaMarche Data wydania: 2011/12 Stron: 592 Książka ta jest idealną i wymarzoną pozycją dla wszystkich osób tworzących rozwiązania dla platformy spod znaku ugryzionego jabłka. Dzięki niej błyskawicznie opanujesz niuanse tworzenia oprogramowania dla systemu iOS. Obsługa interakcji, projektowanie interfejsu użytkownika, obsługa wirtualnej klawiatury to tylko niektóre z elementów, które opanujesz na wstępie. Następnie nauczysz się zarządzać pamięcią, przechowywać dane użytkownika oraz tworzyć zaawansowane obiekty graficzne za pomocą bibliotek Quartz i OpenGL. Ponadto dowiesz się, jak maksymalnie wykorzystać potencjał ekranów dotykowych, usług geolokalizacyjnych oraz czujników położenia i przyśpieszenia. Na sam koniec zobaczysz, jak tworzyć aplikacje obsługujące wiele języków, tak żeby Twoje dzieło mogło zdobyć popularność na rynku międzynarodowym.


» 2012 nr 1 » PROGRAMY » Książki Helion o iOS i OSX

»  Objective-C. Vademecum profesjonalisty. Wydanie III Autor: Stephen G. Kochan Data wydania: 2011/12 Stron: 496 Oto książka stworzona z myślą o programistach stawiając ych pier wsze kroki w języku Objective-C. Do wykorzystania zawartej tu wiedzy nie jest

66

potrzebna znajomość języka C ani żadnego innego obiektowego języka programowania. Podstawą do nauki są dziesiątki ciekawych przykładów i ćwiczeń, ilustrujących użycie poszczególnych cech i ułatwiających zrozumienie poznawanych zagadnień. Książkę podzielono na trzy części. Pierwsza zawiera podstawowe wiadomości na temat języka Objective-C 2.0, a w drugiej znajdziesz opis klas dostępnych w bibliotece Foundation. Część trzecia poświęcona została niezwykle ważnym bibliotekom Cocoa i Cocoa Touch. Na końcu książki zamieszczono kurs pisania programów dla systemu iOS przy użyciu Software Development Kit iOS oraz biblioteki UIKit. Poznaj Objective-C i czerp z tego korzyści!  «

zrób kalendarz w iPhoto

WYDRUKUJ U NAS!!!


Niższe ceny akcesoriów do iPada.

Jesteśmy z Wami 20 lat! 1992 - 2012 www.cortland.pl


» 2012 nr 1 » GRY: Xbox360

68

MATEUSZ SUSKI

YOUR SHAPE: FITNESS EVOLVED Kilka lat temu, nikt by jeszcze nie pomyślał, że gry wideo mogą pomagać w poprawie kondycji czy zrzucaniu wagi. I wtedy pojawiło się Nintendo, ze swoim zestawem Wii Fit, który rozruszał USA, a później cały świat. Producenci zauważyli w tym segmencie rynku dość pokaźny kąsek do ugryzienia. Stopniowo pojawiały się gry, które wymagały od nas rozruszania się przed telewizorem. Taki krok poczynił również UBISOFT, prezentując Your Shape: Fitness Evolved – czyli wszystko to, co potrzeba do pozbycia się nadmiaru tłuszczu w organizmie. Szczerze? Nie łykam takiej marketingowej papki. Ok, sądziłem, że gra może mieć w sobie elementy, które pomogą w delikatnej korekcie wagi, ale nie oczekiwałem niczego specjalnego. Jakie wielkie było moje zdziwienie po 3 tygodniach treningów, ale o tym później. Pierwsze uruchomienie gry to skanowanie naszego ciała i to dosłownie. Zostajemy wypytani o wszystko, co jest związane z naszym zdrowiem, o tryb życia, o ilość i rodzaj treningów w tygodniu, profil naszych ćwiczeń, na końcu kamera Kinecta skanuje nasze ciało, po czym określa wagę i wzrost. Algorytm działa dość nieprecyzyjnie, w moim przypadku pomylił się o 2 cm wzrostu i 4 kg wagi (na minus), ale później dane można skorygować. Grę skonfigurowałem tak, jak zrobi to większość grających, czyli coś na wzór casualowego gamera, który nie rusza się nigdzie pomiędzy domem, sklepem a biurem. Ponadto zaznaczyłem, że chcę zrzucić zbędny balast w postaci brzuszka. Pierwszy trening był dość krótki, bo trwał około 40 minut. Szczerze powiedziawszy nie był bardzo męczący, ale dało się go odczuć. Prawdę mówiąc czułem go jeszcze przez dwa najbliższe dni. I to mnie nastawiło bardzo pozytywnie, w końcu gram w coś, co przynosi efekty! Gra mnie osobiście wciągnęła, ale niestety brakuje w niej czegoś, co motywowałoby do działania. Oprócz silnej woli, samozaparcia i paska postępu spalonych kalorii nie ma w tej grze nic, bo zmusiłoby do ruchu. Co

ważne, gra sama w mówi co robimy dobrze, co trzeba poprawić, a co zmienić całkowicie. Co więcej, gra zawiera minigry, na przykład balansowanie kartonami w powietrzu, lub rozbijanie bloczków na wszystkie możliwe sposoby. Minigry są świetną odskocznią od treningu, pozwalają dodatkowo się wyżyć albo podjąć walkę z kimś obok. Warto wspomnieć o ćwiczeniach jogi. Lista ćwiczeń jest równie długa, co lista ćwiczeń siłowych. Osobiście dopiero od niedawna zacząłem ćwiczyć jogę, co już przynosi pierwsze efekty. A właśnie, a propos efektów. Trenuję od 3 tygodni fitness i od tygodnia jogę. Schudłem prawie 5 kilogramów, mam więcej siły, lepsze samopoczucie, jestem bardziej opanowany. Potrzebna lepsza rekomendacja?  «



» 2012 nr 1 » GRY: iOS

70

KRZYSZTOF MORAWSKI

FRAGGER

Fragger to prosta – choć niezwykle uzależniająca – gra od miniclip. com. Naszym celem jest wyeliminowanie wszystkich wrogów rzucając w nich granatami. Dzięki intuicyjnym kontrolkom, już po przejściu kilku pierwszych poziomów, będziemy w stanie przyzwyczaić się do panujących w grze zasad fizyki i sposobu, w jaki możemy wykonywać długie i dokładne rzuty. W grze do dyspozycji mamy 12 różnych „zestawów” składających się z 30 plansz. Daje to razem pokaźne 360 poziomów do przejścia. Niektóre zestawy plansz odblokujemy dopiero po przejściu poprzednich poziomów, inne dostępne są od początku gry. Gdy jakiś poziom sprawia nam zbyt wiele problemów, zawsze możemy też sięgnąć do video poradnika pokazującego nam jak przejść daną planszę. Choć oczywiście ilość takich podpowiedzi jest ograniczona. No

NINJA PONK Aby zostać prawdziwym Ninja, trzeba przejść wiele ciężkich treningów. Jednym z nich jest najwidoczniej skakanie między różnymi platformami. Tak przynajmniej wydaje się zespołowi „ALIEN WORM” z Gdańska, który to stworzył Ninja Ponk – grę, w której wcielasz się w rolę tajemniczego „trenera”, którego zadaniem jest operowanie planszą służącą naszym dzielnym wojownikom do przeskakiwania z jednej platformy na drugą. Trzeba otwarcie przyznać, że Ninja Ponk ma wszystkie cechy prawdziwego hitu. Jest, jak to się mówi, „łatwa, miła i przyjemna”, do grania w zupełności wystarczy nam 5 minut. Twórcy zadbali także o śliczną grafikę i dobrze dobraną japońską muzykę, która towarzyszy nam w trakcie rozgrywki. Dodajmy do tego wszystkiego niską cenę, wewnętrzny sklepik, w którym możemy kupować mniej lub bardziej przydatne dodatki do gry – po-

chyba, że kupimy sobie ich dodatkową porcję wew. aplikacji. Warto również wspomnieć, że gra pozwala nam na ściągnięcie grafiki w wersji HD dopiero po zainstalowaniu się na naszym telefonie czy iPodzie (blisko 280 MB). Dzięki temu osoby, którym zależy na wolnym miejscu mogą spokojnie pominąć ten krok i cieszyć się grą, dbając jednocześnie o wolne miejsce na swoim urządzeniu. Biorąc po uwagę cenę gry (0,79 Euro) jest to zdecydowanie tytuł wart uwagi. W grę możemy grać przez wiele godzin, bądź też traktować jako prostą gierkę, uruchamianą na 5-10 minut podczas stania w kolejkach w sklepie.

Fragger   Plusy: + intuicyjne kontrolki + wersja z grafiką HD i bez dla oszczędności miejsca Minusy: – Podkład muzyczny Cena: 0,79 Euro Link do sklepu: http://bit.ly/yf2ckQ

cząwszy od czapek dla skaczących Ninja, skończywszy na rozszerzeniach i specjalnych bonusach. Ciekawym urozmaiceniem rozgrywki jest tzw. „night mode”, w którym to ilość skaczących Ninja (jak i zdobywanych przez nas punktów) gwałtownie się zwiększa. Boli mnie jednak fakt, że dostępne do kupienia w wewnętrznym sklepiku bonusy tak naprawdę niewiele wnoszą do rozgrywki. To niestety sprawia, że Ninja Ponk na dłuższą metę może się wydać nieco monotonny, choć na pewno nie nudny. Podsumowując wszystkie za i przeciw, jest to tytuł na pewno godny uwagi.

Ninja Ponk

Plusy: + Śliczna oprawa graficzna + Zajmuje niespełna 15MB + Dobrze dobrana muzyka Minusy: – dodatki nie wnoszą nic nowego do rozgrywki Cena: 0,79 Euro Link do sklepu: http://bit.ly/ti1xrs


» 2012 nr 1 » GRY: iOS

71

KRZYSZTOF MORAWSKI

MONTEZUMA’S RESURRECTION Osoby, które systematycznie czytają moje recenzje gier w iMag pewnie już wiedzą, że mam swego rodzaju świra na punkcie klasycznych gier z lat 80. i 90. Łatwo jest więc wyobrazić sobie moje podniecenie, gdy natknąłem się na Montezumę. Jak sama nazwa wskazuje, „Montezuma’s Resurrection” jest wskrzeszeniem klasycznej gry z 1983 r. o nazwie „Montezuma’s Revenge”, stworzonej przez Roberta Jaegera. Była to jedna z pierwszych gier platformowych, która łączyła w sobie elementy gry przygodowej i planszowych łamigłówek. Gra w wersji na iOS oferuje nam wszystkie 9 oryginalnych poziomów tajemniczej piramidy Majów, które będziemy musieli przejść, aby ostatecznie móc odnaleźć ukryty w niej skarb. W tym celu przyjdzie nam wspinać się po drabinach, linach czy skakać między przepaściami. Dodatkowo będziemy musieli znaleźć ukryte klucze, aby otworzyć drzwi do kolejnych komnat piramidy. Na naszej drodze staną również pająki, węże czy tajemnicze czaszki, które za wszelką cenę będą się starały przeszkodzić nam w dotarciu do skarbu. Rzeczą absolutnie rewelacyjną jest możliwość uruchomienia w Montezumie grafiki w stylu retro. Dzięki temu będziemy mieć wrażenie, że cofnęliśmy się w czasie i znów zasiadamy przed swoim Atari czy Commodore 64. Niestety nie ma róży bez kolców. I tu jest nie inaczej. Kontrolki w grze są nieco nieprecyzyjne, co sprawia, że czasami aż nazbyt łatwo można się zabić. Nie miałoby to pewnie większego wpływu na grę, gdyby nie fakt, że w chwili obecnej gra dostępna jest jedynie w oryginalnej wersji, a więc bez możliwości zapisania stanu gry z ilością naszych żyć. Oczywiście możemy zastopować grę i wrócić do niej później,

ale jeśli zginiemy będziemy musieli zacząć wszystko od nowa. To sprawia, że gra może być zbyt trudna i przez to zniechęcić do siebie pewnych graczy. Udało mi się jednak porozmawiać z jej twórcą i być może już niebawem doczekamy się update-u, który rozwiąże ten problem. Osoby, które grały w oryginalną wersję gry mogą z zamkniętymi oczami kupować ten tytuł. Natomiast ci, którzy nigdy nie grali w tę grę i zastanawiają się, czy warto wydać blisko 1,60 Euro mogą najpierw pograć w remake tej gry online: http://www.adelavida.com/Leasure/?Game=Montezuma, aby przekonać się, czy jest to tytuł dla nich (w stosunku do wersji online gra na iOS jest zdecydowanie bardziej płynna i dostępna również w wersji z nowoczesną grafiką). Aktualizacja: Gra została już zaktualizowana i możemy teraz wybrać 1 z 3 dostępnych rodzajów joystick-a. Pojawiła się również opcja wyboru planszy na której chcemy grać (tak więc po śmierci nie musimy rozpoczynać gry od 1 poziomu) oraz kilka innych drobnych udoskonaleń które zdecydowanie wyszły grze na dobre.

Montezuma’s Resurrection   Plusy: + Możliwość zmiany grafiki na styl „retro” + Wszystkie 9 poziomów gry + Niezapomniane wspomnienia z dzieciństwa:) Minusy: – Czasami mało dokładne kontrolki – Brak wyboru poziomu trudności rozgrywki Cena: 1,59 Euro Link do sklepu: http://bit.ly/wJ3uJz


» 2012 nr 1 » GRY: iOS

72

WOJCIECH RAJPERT

BATMAN ARKHAM CITY LOCKDOWN Ni stąd ni z owąd swoją premierę miała gra, o której nikt wcześniej nie słyszał. Czy jak na realia App Store to coś dziwnego? Raczej nie. Tutaj mamy jednak do czynienia nie z byle premierą. Gra związana jest z jedną z najgłośniejszych i najbardziej wyczekiwanych gier tego roku na konsole stacjonarne – Batman Arkham City, a studio za nią odpowiedzialne – NetherRealms Studios – to twórcy Mortal Kombat, którego to w chwale przywrócili na podium najlepszych mordobić tej generacji (również na konsole stacjonarne). Gra Batman Arkham City skupiona jest stricte na bezpośredniej walce wręcz z oprychami z Arkham City. To kolejna gra, która korzysta z pomysłu na gameplay Infinity Blade i wychodzi jej to całkiem nieźle. Batman ma do dyspozycji kilka gadżetów, takich jak bomba dymna, naelektryzowane rękawice czy stado nietoperzy, które chwilowo zajmuje i osłabia przeciwnika. Rozgrywka skupia się na mashowaniu ekranu podczas ataku, aby wykonać unik, trzeba tąpnąć w ekran. Proste? Bardzo. Rozgrywka w swej prostocie jest przyjemna i nie sprawia żadnych większych problemów. Jest jednak pewien problem. Gra jest krótka i monotonna. Dostępne mamy 4 różne lokacje, gdyż mapa podzielona jest na 4 fragmenty. W każdym z nich są 3 identycznie wyglądające sekwencje walk i finalny boss. Nie będę opowiadał, kim oni są, lecz po jednym zwiastunie, który ukazał się w sieci, wszystko o nich wiadomo. Jest to jednak jeden

z mocniejszych elementów, gdyż różnią się one od pozostałych sekwencji. Podobnie jak w Infinity Blade, zdobywamy doświadczenie i przy każdym nowym poziomie, do naszej dyspozycji trafiają punkty WayneTech, za które możemy wykupić ulepszenia. System sprawdza się dobrze i co fajne, nie da się wykupić wszystkich ulepszeń od razu po pierwszym przejściu. I znów, jak w IB, po zaliczeniu kampanii możemy podejść do niej ponownie, tym razem walcząc z silniejszymi przeciwnikami, zdobywając więcej punktów doświadczenia. Od strony technicznej gra stoi bardzo wysoko. Unreal Engine po raz kolejny pokazuje, co można z nim osiągnąć na iOS i jest to jedna z ładniejszych gier na iPhone’a, iPoda i iPada. Duża ilość polygonów, jak na standardy gier mobilnych oczywiście, wysokiej jakości tekstury, dopracowane modele. Przeniesiony klimat z Arkham City bez dwóch zdań. Brawo dla twórców, bo świetnie wywiązali się z zadania. Na iPhone’ie 4S i iPadzie 2 gra chodzi bardzo płynnie. Jeżeli chodzi o iPhone’a 4 i iPada pierwszej generacji to również mam dobrą wiadomość – nie musicie się martwić o to, czy zagracie. Zagracie i to bez strat. Jakieś bonusy? Biografie Batmana, Bruce’a Wayne’a oraz wszystkich bossów w grze, 16 tapet, i 3 komiksy, będące wstępem do Arkham City. Co ciekawe, to pierwszy, szósty i siódmy numer komiksów. Dlaczego tak? Nie wiadomo. Niestety są w słabej jakości i sporo tracą w przybliżeniu. Istnieje jeszcze możliwość kupienia 5 dodatkowych skórek Batmana, a jedna jest dostępna za darmo (Batman z lat 70.). Nie jest tego wszystkiego jakoś dużo, ale biednie też nie jest. Warto również dodać, że jest to tytuł z plusem.


» 2012 nr 1 » GRY: iOS

73

Batman Arkham City Lockdown   Plusy: + klimat + gameplay + oprawa graficzna + bonusy + gra z plusem + bossowie Minusy: – długość – monotonia – ilość bossów Cena: 4,99 Euro iPhone/iPod/iPad

*** Nie jest to produkcja idealna. Jest na wysokim poziomie od strony technicznej, lecz nie ma tu wątku fabularnego (dosłownie jeden dialog wskazuje nawiązanie do historii z Arkham City). Denerwuje jednak bardzo

jej monotonia i fakt, że jest tak krótka. Jednak w świetny sposób oddaje klimat Arkham City, zawiera kilka bajerów na modłę produkcji konsolowych, których próżno szukać w większości produkcji. Innymi słowy – jest naprawdę dobrze.

GTA III ANNIVERSARY EDITION 10 lat minęło od czasu, gdy branża gier zmieniła się na dobre. Swoją premierę miała wtedy jedna z bardziej znaczących gier w historii – Grand Theft Auto III. Nic nie było potem już takie samo. Zapewne zabrzmiało to dość wzniośle. Powiedziałbym nawet, że bardzo. Nic jednak nie bierze się bez powodu, nawet takie wywody. GTA III odmieniło branżę i dziś, po 10 latach, mamy okazję wrócić do Liberty City raz jeszcze. Wizualnie gra zmieniła się trochę. Rozdzielczość podniesiona do standardów HD iPada i Retiny widoczna jest od razu. W porównaniu do wersji PC i PS2 obraz jest jaśniejszy, a tekstury wyraźniejsze. Modele postaci, budynków pozostały bez zmian. Bez zmian w zasadzie pozostała cała reszta. To dokładnie ta sama gra z wyjątkiem tego, że sterowanie dostosowane jest do ekranu dotykowego. Mamy możliwość swobodnego dostosowania miejsca na ekranie przycisków i to, czy samochód będziemy prowadzić analogiem czy strzałkami. Wszystko byłoby ładnie i pięknie, gdyby nie fakt, że sterowanie pozostawia wiele do życzenia i np. kamerę obracać możemy przesuwając palcem tylko na środku ekranu, co zasłania na iPhone’ie bardzo

dużo, a auto-aim został skopany. Strzelając jesteśmy skazani na to, kogo wskaże nam gra i bardzo często nie będzie to osoba, o którą nam chodzi, tylko pierwsza lepsza. Przy większych zadymach przygotujcie się na częste zgony i powtórzenia misji. Co by dużo nie pisać, to cały czas to samo genialne GTA, co kiedyś. Legendarne już radiostacje budują niesamowity klimat, a Cloude dalej milczy przez całą grę. Boli trochę, że nie można odtwarzać swojej muzyki, ale na to jest nadzieja przy aktualizacji. Rewelacyjna historia, voice-acting, który do dziś robi wrażenie, kapitalne miasto – mówiąc krótko – Grand Theft Auto III.

GTA III Anniversary Edition   Plusy: + Liberty City + historia + poprawiona oprawa graficzna + voice-acting Minusy: – niedopracowane sterowanie – drobne bugi Cena: 3,99 Euro iPhone/iPod/iPad


» 2012 nr 1 » GRY: iOS

74

WOJCIECH RAJPERT

INFINITY BLADE 2 Rok po premierze jednej z najgłośniejszych gier na platformę iOS, przyszedł czas na kontynuację. Infinity Blade 2 to gra, która poprawia największe błędy poprzednika i należy do grona sequeli doskonałych. Jest tak jak nas do tego Epic Games przyzwyczaiło – bigger, better and more badass. Przed Chair Entertaintment stało nie lada zadanie. Po bardzo dobrze przyjętej części pierwszej, niepozbawionej jednak wad (o których wspominałem recenzując grę w # numerze iMagazine), wymagania odnośnie sequela były bardzo wysokie. Musieli poprawić to, co nie zagrało do końca idealnie, rozszerzyć koncepcję i zachować przy tym swój charakter. Już teraz, bez owijania w bawełnę, powiem wam krótko – udało się!

» Grafika i fabuła Jedną z wizytówek Infinity Blade była oszałamiająca – jak na możliwości iPhona, iPoda Touch i iPada – grafika. Ostre tekstury, świetne oświetlenie, art design i bardzo dobre animacje świadczyły o kunszcie twórców i doskonałości technicznej gry. Oczekiwania były więc wygórowane i trzeba było zrobić coś, by zaimponować, bo przekopiowanie wszystkiego na bank zostałoby chłodno przyjęte. Spokojna głowa, Infinity Blade 2 ma się pod tym względem świetnie. Jest pięknie, płynnie, a design lokacji zachwyca. Do tego to, co najważniejsze – jest fabuła! No dobra, w jedynce też była, ale voice acting był słaby, język fantasy brzmiał jak wymyślany na bieżąco, w trakcie nagrywania dialogów, a opowieść była napi-

sana na kartce. Ot, przechodzimy każdy Bloodline z tą samą sceną na początku i niemalże z tą samą sceną na końcu i fabuła była bardzo prosta. Teraz mamy do czynienia z fabułą na tyle ciekawą, że aż chce się grać dalej, ze zwrotami akcji i rozgrywaną na kilku płaszczyznach. Jest dużo lepiej. Lepsza opowieść? Można odhaczyć, zadanie wykonane. Co zrobić jednak, by poprawić grafikę, która do tej pory nie została pobita na urządzeniach z iOS? Wszystko zagrało świetnie w jedynce, ale zawsze może być lepiej, prawda? Prawda. Wiedzieli to chłopaki z CE i wnieśli serię na jeszcze wyższy poziom. Tekstury są jeszcze ostrzejsze, design lokacji zróżnicowany i do tego dochodzi dynamiczne, kapitalne oświetlenie. Nie będę wam opowiadał, z kim przyjdzie się zmierzyć, bo to każdemu zepsułoby doznania płynące z rozgrywki, ale pojedyncze przejścia (Bloodline w jedynce, Rebirth w dwójce) nie kończą się zawsze tak samo, oj nie! Dróg jest nieporównywalnie więcej w stosunku do poprzednika. To zdecydowanie poprawia wrażenie. Poprawić grę technicznie? Odhaczyć.

» Mechanika walk To, co było rzeczą charakterystyczną w IB to mechanika walk. Była świetna, co pokazują produkcje ukazujące się w App Store vide darmowy Blood and Glory. Kopiowanie jest największą formą uznania i Infinity Blade to była kolejna produkcja, z której inni czerpią garściami. Jednak twórcy nie spoczęli na laurach i ten element również poprawili. Teraz nie tylko przyjdzie nam walczyć mieczem i blokować tarczą. Możemy zdecydować się na grę bronią dwuręczną, tudzież dzierżyć dwa miecze. Pomysł doskonały, bo gameplay zmienia się znacznie. Gdy zdecydujemy się na potężny topór, którym walczymy oburącz, znika możliwość blokowania znanego wcześniej, a bloku-


» 2012 nr 1 » GRY: iOS

75

Infinity Blade 2

Plusy: + grafika + rozgrywka + fabuła + cena/jakość Minusy: – z czasem może wkraść się monotonia – okazjonalne drobne błędy Cena: 5,49 Euro iPhone/iPod/iPad

jemy bronią główną. Dzierżąc dwa miecze, opcja bloku znika, za to możemy wykonywać dodatkowe uniki. Poprawić gameplay? Odhaczyć.

*** Przechodząc do meritum sprawy, gra zaliczyła znaczną poprawę w stosunku do poprzednika. Jest lepiej, ładniej, ciekawiej. W zasadzie wszystko zaliczyło lifting i wyszło to grze na dobre. Cena 5,49 Euro zachęca, zważywszy, że jest to tytuł z plusem, uniwersalny.

SHADOWGUN Premiera gry była dość wyczekiwana, głównie z uwagi na grafikę. Miała być to jedna z najładniejszych gier na urządzenia mobilne. Czy jest tak w rzeczywistości? Otóż zależy jak na to spojrzeć. Na to, czy gra jest ładna składa się kilka czynników – nie tylko jakość tekstur i modeli 3D. Jeżeli chodzi o te ostatnie, to trudno grze wiele zarzucić. Modele są wykonane bardzo starannie, bez kantów. Innymi słowy: mimo iż nie ma anty-aliasingu (trudno się go na iOS w ogóle spodziewać), to twórcy postarali się o wyjątkowo staranny modeling. Jeżeli chodzi o jakość tekstur i modele – jest to jedna z najładniej wyglądających gier na iOS. Niestety tutaj się kończy dobra wizualna strona gry. Dlaczego? Ano dlatego, że nie teksturami i modelami gra żyje. Poza tym potrzebny jest odpowiedni art design, który w przypadku tej produkcji kuleje na obie nogi, a któremu zawdzięcza się jedną z najważniejszych rzeczy w ogóle – klimat. Ta gra go po prostu nie ma. Trudno to ukryć, kiedy w około jest tak wiele niepasujących do siebie elementów. Główny bohater stylizowany na członka Delta Team z serii Gears of War, znajdujący się w świecie z kompletnie innej bajki. Kolorystyka poziomów również pozostawia wiele do życzenia, bo co tu dużo mówić – jest brzydka. Konstrukcja poziomów w grze jest ciekawa, lecz cała przepełniona tymi samymi zasłonami, za którymi możemy się schować. Zapomina się, że poza nimi również można skorzystać z systemu osłon. Wiele do życzenia pozostawia również końcówka i ostatni boss. Na plus długość kampanii, gdyż starcza na ok. 6 godzin, czyli tyle, co bardzo duża ilość dzisiejszych tytułów na kon-

sole stacjonarne. Jeżeli chodzi o odczucia z pola bitwy, to dobrym posunięciem byłoby użycie mniej więcej 3-4 osobowej ekipy, tak jak w Gears of War (bo jak już kopiować od najlepszych to również najlepsze elementy), gdzie mielibyśmy większą immersję, okazję do zżycia się z drużyną (jeżeli ta oddana by została w sposób wiarygodny), a także większą przyjemność z gry. Czy jest dobrze? Jest, ale tylko bądź aż tyle. Gra miała być kopią genialnych Gearsów, a porównać się tego w ogóle nie da. Na tle rozgrywki to przepaść. I choć oczywiście trudno porównać gameplay tych gier bezpośrednio, to jednak czuć, że inspirowane elementy po prostu odstają. Mówiąc wprost – na standardy iOS jest po prostu poprawnie.

Shadowgun   Plusy: + grafika + długość kampanii + gra jest z plusem Minusy: – błędy w sterowaniu – niedopracowany gameplay – końcówka – art design Cena: 4,99 Euro iPhone/iPod/iPad


» 2012 nr 1 » PORADY » Tutorial Office 2011

76

DODAWANIE TERMINÓW W KALENDARZU PROGRAMU OUTLOOK KINGA OCHENDOWSKA

Obsługa Kalendarza programu Outlook nie różni się zbytnio od obsługi natywnego programu iCal. Jest nawet ułatwiona, dzięki obecności inteligentnego menu Wstążki. Aby dodać nowe zdarzenie, w widoku Kalendarz przechodzimy do inteligentnego menu i klikamy Termin.

W nowym oknie mamy możliwość ustawienia wszystkich parametrów wydarzenia, takich jak: temat, lokalizacja, czas rozpoczęcia i zakończenia, przypomnienia oraz kategorię, do której należy termin. Możemy również zaprosić inne osoby do uczestnictwa w wydarzeniu.

Po zakończeniu ustawiania wszystkich parametrów klikamy Zapisz i zamknij. Nowo utworzony termin zostaje automatycznie dodany do wskazanego przez nas folderu.  «


2011

Więcej na www.officedlamac.pl


» 2012 nr 1 » PORADY » Final Cut Pro

78

FINAL CUT IDZIE ZIMA ZŁA!

No i stało się. Zima, zima, a śniegu „ni ma”, a przynajmniej jest go niewiele. Kiedy piszę ten tekst, zima jeszcze wcale nie zaskoczyła drogowców, prognozy na najbliższe dni pokazują, że nici ze śniegu, a nawet jeżeli gdzieś popada, to pewnie tam, gdzie nas nie ma. Bez obaw jednak! Zrobimy sobie nasz własny śnieg!

KRZYSZTOF FLASZA

wybór ustawień projektu, tzn. że musimy mu określić, skąd pochodzi nasz materiał i w jakiej jakości został nagrany. Oczywiście, jeżeli planujemy wykonać samą animację, to powinniśmy skorzystać z jednego z ustawień HD, żeby nasz projekt był jak najbardziej uniwersalny. Możemy również, dzięki opcji Custom, sami ustawić wszystkie parametry. Ja wybiorę opcję Broadcast HD 1080i50 (pamiętajcie o wyborze 25 FPS!).

Nowy Rok i okres zimowy to dobra okazja, żebyśmy po raz pierwszy spróbowali naszych sił w Motion. Nie ma na co czekać: kliknijmy ikonkę Motion.app.

Przy pierwszym uruchomieniu (i każdym kolejnym, jeżeli będziemy sobie tego życzyli) pojawi się okno powitalne Motion, w którym mamy do wyboru parę opcji. Bardzo ciekawym rozwiązaniem jest możliwość zapoznania się z tutorialami przygotowanymi przez Apple i każdy z Was może w wolnej chwili do nich zajrzeć. Na początek dobrym rozwiązaniem jest jednak skorzystanie z templatów, które dostępne są w bibliotekach instalowanych razem z FCS. Szeroki wybór efektów, animacji oraz ciekawych pomysłów daje nam możliwość nauki i spojrzenia jak powinny wyglądać projekty. My skorzystamy z czwartej opcji, czyli Start with a New Project. Program poprosi nas o

Nie możemy zacząć jednak śnieżyć bez wiedzy na temat samego programu. Motion nie wygląda na specjalnie skomplikowane narzędzie. Standardowo pokażą nam się tylko dwa okienka: File Browser oraz okno projektu (żeby dopasować wielkość projektu do wielkości okna kliknijcie Shift+Z). W lewym górnym rogu mamy do dyspozycji zakładki bibliotek oraz Inspectora, który jest obecny również w innych składnikach pakietu FCS. Inspector to zbiór ustawień danego projektu lub elementu, który wchodzi w jego skład. Zanim przejdziemy do śnieżenia, kliknijcie jeszcze klawisze F5 oraz F6. Wyświetlą Wam się dwa nowe panele: po lewej wszystkie Media oraz Warstwy, a na dole Timeline. Pamiętajcie jednak, aby nie trzymać ich cały czas otwartych. Znacznie zwolni to działanie programu i może sprawić problemy z wyświetlaniem. Każde dodatkowo wyświetlone okno to większa ilość pamięci, której komputer musi użyć do działania. Kliknijcie cmd+1, żeby przeskoczyć do File Browsera. Poszukajcie filmu, obrazka albo animacji, do których chcielibyście dodać śnieg. W naszym przypadku będzie


» 2012 nr 1 » PORADY » Final Cut Pro

79

ge (zasięg oraz kąt padania). Jak sami widzicie, można zrobić niezłą zawieruchę odpowiednio ustawiając poszczególne efekty.

to logo iMagazine. Aha! Zapomniałem o najważniejszym - zapiszcie Wasz projekt jak najszybciej! Praca w Motion może okazać się bardzo obciążająca dla Waszego komputera i nawet wielordzeniowe supermaszyny nie zawsze wytrzymują przetwarzania skomplikowanych a czasami po prostu źle zrobionych - animacji. Zawsze zwracajcie uwagę, żeby projekt z Motion był jak najlepiej uporządkowany. Kiedy już wybraliśmy element do zaśnieżenia, kllikamy w zakładkę Library, pomarańczowo szarą ikonę Particle Emitters i w polu Search wpisujemy Snow. Do wyboru mamy trzy opcje, które będziemy mogli sami zmieniać oraz rozwijać, czyli Snow, Snow Blizzard oraz Snow Flurry. Inwencję twórczą pozostawiam Wam - chciałbym jedynie pokazać jak będzie łatwiej pracować z poszczególnymi elementami, żeby nie trzeba było później za dużo „odśnieżać”. Przeciągnijcie do projektu np. efekt Snow i zobaczcie jak działa. Śnieg pada równomiernie, w jednym kierunku, z określoną częstotliwością. A co gdybyśmy chcieli to zmienić? Naciśnijcie przycisk F7 na klawiaturze. Wyświetli się okienko HUDa. Do wyboru mamy następujące opcje: Birth Rate (częstotliwość padania), Life (intensywność), Scale (rozmiar) oraz Emission Ran-

Motion, mimo tego że jest integralną częścią pakietu Final Cut Studio, ma w pewnym sensie niestandardowe skróty klawiszowe. Montażyści, którzy zaczynają używać Final Cuta, którzy zaczynają używać Motion przeklinają niebiosa, używając np. skrótu przypisanego do litery A. Przyzwyczajenie z montażu wskazuje, że powinien to być klawisz, który spowoduje powrót do wskaźnika. Niestety, nic bardziej mylnego. Klawisz A bowiem uruchamia tzw. nagrywanie animacji. Przejdźcie do Motion i kliknijcie A - na pewno podświetlił Wam się czerwony przycisk recordu nad Timelinem. Jakakolwiek akcja wykonana teraz w programie, spowoduje „zapamiętanie” tego ruchu, polecenia, zmiany parametru, by później zostać odtworzona, gdy naciśniecie Play. Uważajcie więc, na skróty klawiszowe! Fanom śniegu polecam również zerknięcie do Internetu w poszukiwaniu śniegowych inspiracji. Polecam forum Creativecow.com oraz discussions.apple.com, żeby dowiedzieć się jak sprawić, aby śnieg osiadał na poszczególnych elementach animacji. Do śniegu!  «

Ptaszki ćwierkają, że w iMagazine przeczytasz ciekawe rzeczy

Bardzo Lubimy Informować Przyjaciół o tym co się dzieje w iMagazine

obserwuj nas

imagazinepl.blip.pl

obserwuj nas

twitter.com/imagazinepl


Zaufaj ekspertom

Zrób sobie prezent w RCS! Nareszcie! Idealne narzędzie i najlepsze źródło wiedzy o nim dostępne są teraz w jednym zestawie dla kreatywnych profesjonalistów.

Nie przegap! + płyty DVD „Meet the Masters” to połączenie idealnego cyfrowego narzędzia pracy i najobszerniejszego źródła wiedzy o jego obsłudze. Płyty DVD z przewodnikiem „Meet the Masters” to: Część 1 – cyfrowa edycja obrazu. Część 2 – cyfrowe rysowanie, malowania i ilustracje. Część 3 – 3D oraz tworzenia animacji.

Dowiedz się więcej na www.rcs2.pl RCS Systemy Komputerowe 2 Kraków, ul. Wieniawskiego 64, telefon: 12 417 33 23; email: biuro@rcs2.pl

Bezpłatne płyty DVD

o wartości 360 zł


» 2012 nr 1 » PORADY » Phishing – co warto wiedzieć

PHISHING CO WARTO WIEDZIEĆ

81

MICHAŁ RAJPERT

Phishing to najpopularniejsza dzisiaj nowe możliwości i skoro tak skutecznie udało się oszukać użytkowników jednej sieci, to na przestrzeni całego forma internetowego oszustwa, któreInternetu może być już tylko lepiej. Niestety… go zasięgu nie warto bagatelizować. Według ujawnionych niedawno da- »  Anonymous nych, straty jakie powoduje phishing Dopiero kilka lat po pierwszych incydentach, ustawow ciągu roku, mogą bowiem sięgać dawcy i instytucje zwalczające cyberprzestępczość podnawet 2 miliardów dolarów! jęły zdecydowaną walkę z phishingiem, uznając to zjaPhishing to gra słów „fishing” i „phreaking” – kombinacja, która łączy łowienie ryb z internetową działalnością przestępczą. W rzeczywistości phishing przybiera wiele form, które łączy przede wszystkim fakt wyłudzania poufnych danych, w tym danych osobowych.

» AOL walczy z pishingiem Pierwszy znany tego typu atak miał miejsce w 1995 roku. Sam termin został jednak opisany już wcześniej. Przestępcy rozpoczynali taką działalność używając sieci AOL do podrabiania numerów kart kredytowych. Później – po wprowadzeniu odpowiednich zabezpieczeń – phisherzy, udając pracowników sieci AOL, rozsyłali wiadomości o dobrze znanym już dzisiaj charakterze, prosząc o podanie danych do konta w celu weryfikacji. Ataki tego typu stały się na tyle nagminne, że administratorzy ­sieci po jakimś czasie, witali użytkowników komunikatem: „miej świadomość, że żaden pracownik AOL nigdy nie poprosi ciebie o prywatne dane”. Jak się później okazało nie zmniejszyło to skuteczności ataków, ponieważ użytkownicy bardzo łatwo poddawali się sugestywnym komunikatom napisanym tak, aby przypadkiem nie kojarzyły się z oszustwem. Po prawie dwóch latach batalii, walka AOL z phishingiem ostatecznie odniosła sukces. Jak to jednak zwykle bywa wszelkiej maści cyberprzestępców charakteryzuje wyjątkowa pomysłowość, której nie powstydziliby się wytrawni stratedzy. Phisherzy zrozumieli, że oto otworzyły się przed nimi

wisko za jedno z największych zagrożeń współczesnej Sieci. Warto także zwrócić uwagę, że atencja oszustów nie ogranicza się jedynie do banków i instytucji finansowych, ale coraz częściej popularnych dzisiaj portali społecznościowych. Tak przejęte konta służą często do rozsyłania spamu i złośliwego oprogramowania. Skracając długą listę incydentów, przejdźmy od razu do ostatniego z nich. W marcu tego roku doszło do najbardziej spektakularnego i opłakanego w skutkach ataku phishingowego w historii. Grupa hakerów o tajemniczej nazwie Anonymous zdezintegrowała całą sieć Play Station Network. Wykradziono dane 24 milionów kont, 12 700 numerów kart kredytowych, nadszarpnęły finanse firmy i naraziły użytkowników na poważne straty. Nasz ulubiony redaktor, specjalista od rynku gier – Wojtek, również zastrzegał i zmieniał karty kredytowe zintegrowane z kontem PSN. Sony szacunkowo wyceniło straty na 17 miliardów jenów, czyli około 170 milionów dolarów. Straty te, wliczając ewentualne pozwy sądowe, mogą być znacznie większe. Dopiero wtedy Sony stworzyło stanowisko „Security Information Officer”. Niezależne źródła podają, że straty są mniejsze – nie zmienia to jednak faktu o istocie zagrożenia. Nie bagatelizujmy, prewencja jest istotna. Anonymous po ataku pozwolili sobie na wielką zuchwałość, zapowiadając podobny na Facebooka 5 listopada 2010 r. Do pamiętnego „remember, remember the fifth of november” ostatecznie nie doszło. Facebook przygotował się, co pokazuje, że do problemu należy podejść z pełnym profesjonalizmem. Lista atakowanych gigantów jest długa i stale się powiększa. Ofiarami cyberataków


» 2012 nr 1 » PORADY » Phishing – co warto wiedzieć

padły m.in. Square Enix, Nintendo, Codemasters, Epic Games, Bethesada.

» Maskowanie adresów internetowych Najczęstszą metodą phishingu jest maskowanie adresów internetowych. Poprzez złośliwego linka zostajemy przekierowani na stronę internetową, która łudząco przypomina stronę przez nas pożądaną. Nie warto dać się zwieść samym jej wyglądem, bo ten może być identyczny. Zawsze należy sprawdzać adresy witryn, które odwiedzamy. Może dojść nawet do sytuacji, w której fałszywa domena będzie różnić się od właściwej tylko jedną literą bądź cyfrą. Co prawda, na stronie iMaga nie ma żadnego rodzaju płatności, ale jest możliwość bezpośredniego zapisania się do newslettera pod adresem: „http://imagazine.pl/newsletter/”. A teraz pod nieco zmienioną, ale wciąż wyglądającą autentycznie „http://imagazine.pl/newsleter/” znajdować się może o wiele bardziej skuteczny i średnio przyjemny spamletter. Wybierając oprogramowanie antywirusowe – w przypadku Mac OS to nawet bardziej narzędzie antyspamowe i antyphishingowe – trzeba dbać o to, by były stale aktualizowane. Przestarzałe sygnatury są bowiem nic nie warte, w starciu ze stale pojawiającymi się nowymi rozwiązaniami niespoczywających na laurach internetowych oszustów. Niestety, istnieją także o wiele bardziej wyrafinowane metody, bazujące na wykorzystywaniu luk w już istniejących standardach, przez co adres dla laika nie będzie różnił się niczym szczególnym. Da się to zauważyć w przypadku adresów instytucji finansowych, które są zawsze szyfrowane i oznaczone odpowiednim certyfikatem, przez co są dobrze widoczne i wiarygodne. Schody zaczynają się w momencie braku takiego połączenia i wykorzystaniu np. standardu IDN, który w nazwach domen może zawierać znaki spoza ASCII, jak chociażby wszelkie znaki narodowe. System domen opiera się na standardzie siedmiobitowym ASCII i wówczas wielojęzyczne nazwy zostają zmienione ze znanego Unikodu na tzw. Punykod. Taki zapis daje szerokie możliwości podszywania się pod właściwe adresy i wówczas nawet czujne oko wprawionego w boju użytkownika na nic się nie zda. Potrzebujemy wtedy wsparcia w oprogramowaniu, który jest kolejnym argumentem potwierdzającym słuszność pakietu antywirusowego na Macu i odpowiednio wyposażonej przeglądarki. Na szczęście wszystkie znane mi na Mac OS, jak również Safari w wersji mobilnej, posiadają wbudowany filtr „internet security”, który

82

monitoruje podejrzane adresy i informujący o każdej możliwości wystąpienia przestępstwa. Oczywiście, kiedy najdzie nas ochota dokonania zapłaty w Internecie, wybierajmy systemy płatności, które mają podpisane umowy o współpracy z bankiem, którego jesteśmy klientami, jak PayU czy Płatności.pl, wówczas jedyne, co należy zrobić, to zatwierdzić przelew na stronie rodzimego banku. Karty płatnicze są zdecydowanie bardziej narażone na oszustwa, ponieważ do podprowadzenia środków z konta wystarczą numery bite na kartach i dane personalne posiadacza. Stąd wiele banków oferuje dodatkowo usługę 3D Secure, która przed zatwierdzeniem płatności wymaga potwierdzenia na stronie banku poprzez logowanie, analogicznie jak w przypadku wcześniejszego typu płatności. Niemniej jednak, w chwili, w której okazałoby się, że zostaliśmy oszukani, możemy wystąpić o zwrot pieniędzy na zasadzie tzw. Charge Back, podczas której to bank zobowiązuje się do zwrócenia nam pieniędzy, gdy zostaliśmy obciążenia wbrew naszej woli lub w sposób nieprawidłowy. *** Według ostatniego raportu zaprezentowanego przez McAfee, najbardziej zagrożoną platformą mobilną jest Android, a zaraz za nim plasują się pozostałe systemy typu open source. Ich otwarty charakter jest dużym polem manewrowym dla wszelkiej maści oszustów. Na końcu tej klasyfikacji ponownie pojawia się iOS, zaraz za nieco bardziej zagrożonym Blackberry OS. To najpoważniejsza zaleta zamkniętego systemu iOS, oferującego w zamian wysoki standard bezpieczeństwa, choć warto pamiętać, że phishing jest wysoce niebezpieczny i elastyczny w stosunku do nawet najnowszych zabezpieczeń. Pamiętajmy, że „kryminaliści nie śpią” i do tego są bardzo pomysłowi.  «


» 2012 nr 1 » PROGRAMY » Tips & Tricks

83

TIPS & TRICKS »»Ostatnio zamknięte zakładki w mobilnym Safari dla iPada Wielu z Was na pewno korzysta z opcji otwierania ostatnio zamkniętej zakładki w Safari (domyślnie za pomocą klawiszy CMD+Z). Wiedzieliście jednak, że podobną opcję ma również mobilna wersja tej przeglądarki dostępna na iPadzie?

które wyświetlają linki. Oczywiście pod warunkiem, że odbiorca posiada u siebie zainstalowany MAS. [MS]

Wystarczy, że „tapniecie” i przytrzymacie znaczek „+”, odpowiedzialny domyślnie za dodanie nowej zakładki. Po tej operacji pokaże się okienko, z którego będziemy mogli otworzyć pięć ostatnio zamkniętych zakładek. [MS]

»»Bezpośredni link do zakładki Updates w Mac App Store Być może macie bliskich, którzy nie do końca znają się na komputerach, a posiadają Maki z zainstalowaną aplikacją Mac App Store. Zamiast im tłumaczyć, gdzie można sprawdzić aktualizacje zakupionych w MAS aplikacji („kliknij tu, wejdź tam…”) po prostu wyślijcie im linka, który bezpośrednio otworzy MAS na zakładce Updates! Spróbujcie sami - użyjcie adresu poniżej: macappstore://showUpdatesPage Link ten działa zarówno poprzez strony internetowe, na Twitterze, w mailach i ogólnie we wszystkich aplikacjach,

»»Ukryty gest przenoszący do poprzednio używanego biurka/pełnoekranowej aplikacji Wydawać by się mogło, że Lion jest już na wskroś „poznany”, ale jak widać, ludzie odnajdują coraz to nowe perełki. Jak wiadomo, jednym z głównych ficzerów Lwa są gesty. Do puli ogólnodostępnych możemy dołączyć kolejny gest, który jednak domyślnie jest wyłączony, a pozwala za pomocą dwukrotnego „tapnięcia” czterema palcami (co raczej wyklucza użycie go na Magic Mouse) wrócić do ostatnio używanego biurka lub aplikacji w trybie pełnoekranowym. Aby go uruchomić, musimy najpierw otworzyć Terminal (który znajdziemy jak zwykle w /Applications/Utilities) i wpisać następującą komendę: defaults write com.apple.dock double-tap-jump-back -bool TRUE;killall Dock Pierwsza część kodu uruchamia podwójne „tapnięcie”, a druga część restartuje Dock. Powyższy gest działa w mojej opinii szybciej, niż przełączanie się „tradycyjnie”, czyli przesunięcie czterema palcami. [MS]


» 2012 nr 1 » PROGRAMY » Tips & Tricks

84

»»Pobieramy filmy z YouTube Bardzo często chcielibyśmy mieć możliwość obejrzenia jakiegoś filmu z YouTube, akurat w momencie, gdy nie mamy Internetu, albo gdy jesteśmy na 3G i nie chcemy nadwyrężać planu danych u swojego operatora. Logiczne rozwiązanie, jakie nasuwa się nam w takiej sytuacji, to pobranie zawczasu filmu na dysk komputera. Nie jest to prosta sprawa. Standardowo strona YouTube wyświetla filmy we Flashu. Jednak gdy odinstalujemy z naszego komputera Flasha lub przynajmniej zainstalujemy sobie dowolną wtyczkę blokującą (np ClikToFlash), wymusimy na YouTube załadowanie filmu w HTML 5. W tym momencie wszystko staje się prostsze. Wystarczy kliknąć prawym przyciskiem myszy na film. Pojawi się menu kontekstowe, w którym będziemy mieli

do wyboru m.in. opcję pobrania filmu na dysk. Kolejna zaleta HTML5. Oczywiście filmy pobieramy TYLKO do własnego użytku. [DŁ]

»»Standardowy kod do telefonu może być za słaby W ekranach dotykowych i ochronie urządzeń w nie wyposażonych, znajduje się poważna luka bezpieczeństwa. Problem jest niestety…po naszej stronie. Jeśli wydaje się Wam, że 4 cyfrowy kod do iPhone’a lub iPada zabezpieczy go przed złodziejem lub niepowołanym dostępem, to jesteście w błędzie. Teoretycznie 4 cyfrowy kod PIN, który wstukujemy przy użyciu 10-cyfrowej klawiatury, daje nam ok. 10000 kombinacji. Jednak sprytny złodziej, jeśli spojrzy pod odpowiednim kątem na ekran naszego urządzenia, zobaczy …nasze odciski palców. Oczywiście mogą też być odciski od korzystania z aplikacji, ale najczęściej jednak wpisujemy kod. Widząc układ 4 śladów palców, liczba kombinacji kodu PIN z 10000 spada do…24. A to już nie jest problematyczne. Jak się przed tym uchronić? Można zmienić kod PIN na taki, w którym powtarzają się 1 lub 2 liczby. Liczba

kombinacji kodu zwiększa się wtedy do 36. Nie jest to jednak dużo bezpieczniejsze rozwiązanie. Lepiej w iOS, w Ustawienia/Ogólne/Kod blokady, ustawmy zamiast prostego kodu, kod wymagający użycia klawiatury alfanumerycznej. Problem dotyczy nie tylko urządzeń z iOS. Dotyczy to WSZYSTKICH urządzeń z ekranami dotykowymi. Pamiętajcie o tym. Uwagę zwrócił na to TechCrunch. [DŁ]

»»QuickWifi – proste udostępnianie ustawień sieci Twórca jednej ze stron dodających skróty do konkretnych ustawień w iUrządzeniach (link – http://brdrck.me/settings/ – do otwarcia na iPhonie/iPodzie/iPadzie) – Jeff

Broderick – uruchomił niedawno kolejną, ciekawą stronę, która tym razem ma ułatwić udostępnienie znajomym, posiadającym urządzenia firmy Apple, naszej sieci. QuickWifi (https://brdrck.me/wifi/) to prosta strona, na której podajemy nazwę SSID naszej sieci oraz jej hasło, a następnie wpisujemy nasz adres mailowy, na który otrzymamy link do profilu z ustawieniami zaraz po kliknięciu na „Create profile”. Mając taki link w posiadaniu, możemy go teraz udostępnić każdemu, kto


» 2012 nr 1 » PROGRAMY » Tips & Tricks

posiada iUrządzenie, lub Maka, a komu chcemy udostępnić naszą sieć. Plusami takiej metody są: • łatwość w udostępnieniu ustawień sieci - szczególnie jeśli chcielibyśmy dodać kilka osób, • nie musimy podawać znajomym swojego hasła i SSID sieci, co może być uznane za dodatkowe zabezpieczenie, • dodatkowo możemy utworzyć unikalny link dla łatwiejszego zapamiętania, a także dla znających się – konfigurowalny w pewnym stopniu. Zastrzeżenia można mieć natomiast do tego, iż dany profil tworzymy u kogoś obcego, więc jeśli macie wątpliwości, czy ktoś nie mógłby przypadkiem wykorzystać go do włamania się do Waszej sieci… Poza tym, jeśli do sieci wpuszczane są urządzenia z konkretnym adresem MAC, to znajomi i tak muszą go podać. [MS]

85

na którym znajduje się biblioteka zdjęć. W przeciwnym razie zdjęcia nie będą dostępne. [MS]

»»Przestaw układ klawiatury w iOS na QWERTY zamiast QWERTZ Wydaje się to być oczywistą rzeczą, ale wiele osób ma ostatnio problemy z ustawieniem prawidłowego ukła-

»»Przenosimy bibliotekę iPhoto na dysk zewnętrzny Czy z jakichś powodów chcielibyście zmienić lokację biblioteki iPhoto przenosząc ją na dysk zewnętrzny?

Nie ma problemu. I na szczęście jest to bardzo proste! 1. Kopiujemy/przenosimy bibliotekę iPhoto
. Ale gdzie ją znaleźć? W katalogu domowym, w folderze Pictures/Obrazki 2. Wskazujemy iPhoto nową lokalizację biblioteki zdjęć. Uruchamiamy iPhoto, ale z przytrzymanym klawiszem Alt, co wywoła okno z ilustracji 3. Klikamy na „Inna biblioteka…” i wskazujemy na miejsce przeniesionego pliku. Od tej chwili pamiętajcie, że za każdym razem, gdy uruchomiacie iPhoto, musicie mieć podłączony dysk,

du klawiatury przy podłączaniu do urządzenia iOS, w szczególności iPada. Tego ostatniego zresztą, z powodzeniem wykorzystuję jako maszynę do pisania – stąd m.in. moje preferencje w korzystaniu z iA Writer zamiast Scrivener. Przepis: 1. Przechodzimy do Ustawień iUrządzenia. 2. Następnie wybieramy Ogólne » Klawiatura » Klawiatury międzynarodowe » Polski. 3. Teraz pozostaje nam już tylko wybranie QWERTY zamiast QWERTZ (1) oraz Polish Pro (2) poniżej. Smacznego! [WP]

polub nas

facebook.com/imagazinepl


.

.


» 2012 nr 1 » NIŻEJ PODPISANY » Test inteligencji robotycznej

87

Test inteligencji robotycznej NIŻEJ PODPISANY Anna bała się jak nigdy. Zbliżał się kolejny termin ewaluacji pracowników. Najważniejszą częścią był test inteligencji robotycznej RQ, badający stopień zrobotyzowania umysłu ludzkiego pod kątem niezawodności wykonywania działań standardowych, szybkości pracy, bezawaryjności, długości pracy bez restartu, liczby zadań wykonywanych jednocześnie. W poprzednim teście Anna ledwie utrzymała się w normie, ale teraz miała problem z teściem, który wciągał w alkoholizm jej męża, oraz mężem, który wciągał w narkotyki jej teścia. – Nie martw się Anka, jakoś to będzie. Ostatnio wylali tylko dwudziestu, bo podobno obniżyli próg RQ, bo inaczej nikt by nie został – pocieszał ją Rajmund. Zrobiła ostatnią próbę. Miała 145. O pięć za mało. – Boję się – powiedziała cicho Anna. – Zobaczysz, wyjdziesz za chwilę i będzie po wszystkim – Rajmund mówił pewnym tonem. – Łatwo ci mówić. Masz 190, a poza tym nie jesteś taki stary jak ja. – Nie bądź taka sceptyczna. Dwadzieścia trzy lata... to wcale nie jest tak dużo – pewność opuściła głos Rajmunda. Rzeczywiście: większość telemarketerów indywidualnych miała poniżej dwudziestki. Podobno każdy następny rok życia obniża RQ o pięć, dziesięć punktów. Minęły cztery nieskończone minuty. Anna wyszła i odetchnęła z ulgą mieszaną z postanowieniem rozprawienia się na dobre z alkoholem o smaku marihuaszu.

– No i jak? Dobrze? – cieszył się Rajmund, bo siedząca obok Daria miała intencje raczej odwrotne. – Chyba tak... – Anna ledwie zdążyła odpowiedzieć i od razu została wezwana do gabinetu weryfikacyjnego. – Z przykrością muszę stwierdzić, że nie wyrobiła pani normy. – Jak to? Napisałam około 160 indywidualnych SMS-ów dwudziestoznakowych w ciągu minuty? – Zgadza się, nawet 166. I ani jednego błędu. Ale norma RQ wynosi od tygodnia 170, było wywieszone w tym, no. Przykro mi. Odprawa jest w sekretariacie. Dziękuję. Następny.

Opowiadania pochodzą z książki “Hasło niepoprawne”. Link: http://www.feedbooks.com/book/3126 »» Niżej Podpisany > Tech-absurdysta, self-publisher i pisarz 3.0 beta. Wierzy w e-booki mobilne i intensywnie je promuje. Wspiera TeleRead, Author 2.0 oraz Read An Ebook. Prowadzi eksperymentalne projekty literackie: Google-translated fiction oraz #hashtagstory. Tworzy historie obrazkowe na iPhonie. »» Hashtag bio: #1picstory #writer #mobilefiction #ebooks #selfpub #hashtagstory #iPhone »» Blog autora: http://passwordincorrect.com



» 2012 nr 1 » MUZYKA

CAŁA MUZYKA JAROSŁAW I NORBERT CAŁA Przyzwyczailiśmy się do tego, że styczeń to miesiąc podsumowań wszystkiego, co wydarzyło się w ubiegłym roku. Wszelkiego rodzaju media na całym świecie robią rankingi dosłownie wszystkiego, w których dowiadujemy się, kto rzekomo był najlepiej ubrany, najseksowniejszy itd… My postanowiliśmy nie być gorsi i zrobić mini podsumowanie tego, co wydarzyło się w muzyce w 2011 roku. Przede wszystkim wydarzeniem roku było kwietniowe wydanie Waszego ulubionego i ukochanego iMagazine, a to wszystko za sprawą uruchomienia rubryki „Cała muzyka”. Oczywiście żartuję i wszyscy wiemy, że to wrzesień był przełomem dla każdego nadgryzionego użytkownika. 19 września, gdy odpaliliśmy naszego Maca i zalogowaliśmy się do iTunes Store, w górnej belce pojawiła się nowa kategoria „Music”! Znaczyło to, że w końcu każdy bez kombinowania mógł zakupić muzykę na polskim

89

koncie. Razem z Norbertem, od kwietnia opisaliśmy dla Was 21 płyt, które nie zawsze były nowościami, jednak w jakiś sposób nas zainteresowały. Nie jesteśmy krytykami muzycznymi, a w „Całej muzyce” chcemy podzielić się tym, co nam się podoba i nie kierujemy się kompletnie niczym innym. Dlatego musicie nam wybaczyć, jeśli jesteśmy za bardzo monotonni w gatunkach i nie opisujemy np. ciężkiego metalu. Wracając do podsumowań, to ubiegły rok padł łupem młodziutkiej Adele, której album 21 wydany w styczniu górował i nadal góruje na większości list przebojów w tym iTunes Store. Na scenie pojawiło się sporo świetnych debiutów wschodzących gwiazd. Młodziutka i mega utalentowana Selah Sue, grupa Foster The People z hitem „Pumped Up Kics” z albumu „Torches” oraz clubowy David Guetta i jego „Nothing But the Beat”. Rok 2011 to wysyp albumów spod rąk wielkich gwiazd, a na takie płyty zawsze się czeka i ma się wobec nich duże oczekiwania. Nie zawiódł Jay-Z z Kanye Westem w „Watch The Tron” i Beyonce,, której „4” mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła. Red Hot Chili Peppers trochę rozczarowało płytą „I’m With You”, ale za to Coldplay albumem „Mylo Xyloto, który jest inny niż dotychczasowe mnie osobiście zniszczył. Na koniec wspomnę o „Best of”, których w tym roku był prawdziwy wysyp. Sting podsumował „25” lat na scenie, oprócz niego są też albumy takich gwiazd jak Pink Floyd, Sade, AC/DC, Fran Sinatra oraz Czesław Niemen.  «


» 2012 nr 1 » MUZYKA

» Coldplay – Mylo Xyloto Dekada na scenie, a w tym czasie sprzedaż przekraczająca 50 milionów sztuk to trzeba przyznać nie lada wyczyn. Czterech Chłopaków z Anglii zawojowało już cały świat, stając się mega gwiazdami, chodź ich starzy, wierni słuchacze nie do końca są z tego faktu szczęśliwi. Zaczynali od alternatywnego rocka, który miał swój szczególny klimat, za co pokochały ich tysiące fanów na wyspach i duża grupa na całym świecie. Później ich sukces zaczął rozprzestrzeniać się z prędkością światła po całym świecie, dorównując nawet swoim kolegom z U2. Kolejne albumy grupy stawały się coraz bardziej elektroniczne, a najnowsze dziecko „Mylo Xyloto”

90

osiągnęło tego apogeum. Nazywanie Coldplay brytyjską najpopularniejszą grupą rockową jest już nieaktualne, to nie jest rock, to nie jest nawet indie rock. Zespół stworzył swój świat i było to bardzo sprytne, bo dzięki temu nie mają konkurencji, są monopolistami na rynku. Dlatego teraz Coldplay jest w szufladzie Alternatywnej, czytaj nie wiadomo co to do końca jest. Oczywiście takim zagraniem narazili się starej gwardii słuchaczy, którzy pamiętając jeszcze ich pierwsze wydawnictwa, po przesłuchaniu „Mylo Xyloto” stracili wiarę w powrót do starych czasów grupy. Ja nie należę do starej gwardii i nowa płyta zdecydowanie przypadła mi do gustu. Zamierzam bronić członków zespołu, a to dlatego, że rozumiem artystów, którzy nie chcą stać w miejscu. Ile można tworzyć ciągle to samo? Niby dlaczego mają się ograniczać? Jestem pewny, że ten album brzmi dokładnie tak jak tego chcieli, zrobili coś innego i wyszło im to świetnie. Można przyczepić się do gościnnego udziału Rihanny i numer z Jej udziałem jest najgorszy na krążku, jednak całość to kawał dobrej muzyki. Podoba mi się przede wszystkim spójność każdego utworu, strasznie łatwo się tego słucha, dzięki czemu płyta super zabija czas. Nie ma jakiegoś miażdżącego turbo hitu, ale brak też na niej numerów do omijania, a to się bardzo ceni. Nie pozostaje nic innego jak czekać do 19 września (tak rok po uruchomieniu iTunes Store w Polsce) na koncert Coldplay, który odbędzie się w miejscu niesamowitym, bo na Stadionie Narodowym. Każdy, kto widział, co zrobili na Open’erze wie, że koncerty to chłopaki potrafią grać jak mało kto na tej planecie. http://itunes.apple.com/pl/album/mylo-xyloto/id471339278

Ptaszki ćwierkają, że w iMagazine przeczytasz ciekawe rzeczy

obserwuj nas

twitter.com/imagazinepl

Bardzo Lubimy Informować Przyjaciół o tym co się dzieje w iMagazine

obserwuj nas

imagazinepl.blip.pl


» 2012 nr 1 » FILM » Komiksowi herosi na srebrnym ekranie

91

JAN URBANOWICZ

KOMIKSOWI HEROSI NA SREBRNYM EKRANIE Ekranizacje komiksów to temat rzeka. Dlatego ciężko jest napisać w miarę krótko o tym zagadnieniu. Bo tak naprawę trzeba by było albo zrobić zwykła listę filmów, które już powstały, albo napisać tekst o wiele, wiele dłuższy od tego, który właśnie zaczynacie czytać. Jak pewnie większość z Was zdążyła zauważyć, w ciągu ostatniej dekady mieliśmy napływ filmów będących

ekranizacjami komiksów o super - mniej lub bardziej bohaterach. Właściwie nie było roku, by na ekrany kin nie zawitał jakiś heros ratujący świat przez złem. Nawet w jednym z poprzednich numerów o jednym takim filmie pisałem. Osobiście bardzo mi to odpowiada - jestem fanem komiksów. Przypominają mi one głównie czasy dzieciństwa, kiedy to zaczytywałem się w tych obrazkowych historiach. Ale zawsze miałem mały niedosyt, gdyż strony komiksu mi nie wystarczały - potrzebowałem ruchomych obrazków. Oczywiście, jeszcze w okresie bycia młodym, moją potrzebę zaspokajały filmy animowane, w których podobnie jak na papierze, łatwo było pokazać to, co nie istnieje w realnym świecie. Ale ja chciałem więcej! Chciałem filmów z żywymi aktorami. Chciałem poczuć tę


» 2012 nr 1 » FILM » Komiksowi herosi na srebrnym ekranie

prawdziwą magię kina, efektów specjalnych, zobaczyć, co potrafią stworzyć ludzie z przemysłu filmowego.

»»Plastikowi bohaterowie Do pewnego momentu nie było nic, co wyglądałoby na tyle naturalnie, bym mógł uwierzyć, że to, co widzę na ekranie jest prawdziwe i możliwe w realnym świecie. Wszystko wyglądało sztucznie, plastikowo i często bardziej wywoływało śmiech niż podziw. Pamiętacie może kampowy serial o Batmanie z Adamem Westem z lat 60tych? Ciekawe, ale nie o to chodzi, kiedy myśli się o dobrej ekranizacji. Chociaż z tych starszych pozycji miło się ogłada „Green Hornet” (w ubiegłym roku powstała nowa, kinowa wersja), w którym grał świętej pamięci Bruce Lee - pokazy umiejętności mistrza sztuk walki to jest coś! Dodatkowo na wspomnienie zasługują również filmy telewizyjne i serial z przełomu lat 70-tych i 80-tych o przygodach Hulka, w którego wcielił się kulturysta Lou Ferrigno. Niestety, nawet takie klasyczne pozycje w rzeczywistości nie oferowały za wiele, jeśli spojrzymy na nie pod kątem przeniesienia komiksu na ekran.

»»Syn Krypotona okazał się rewolucją Wszystko zmienił jeden superbohater – ale taki dosłownie super, bo oczywiście mowa o Supermanie. Film w reżyserii Richarda Donnera w Christopherem Reeve w roli tytułowej, moim zdaniem, po raz pierwszy pokazał bohatera komiksu w taki sposób, że oglądając film siedzieliśmy z rozdziawionymi ustami i nadziwić się nie mogliśmy, że takie rzeczy są możliwe. Zobaczyliśmy na ekranie człowieka ze stali, który lata, unosi śmigłowiec jedną ręką i robi jeszcze wiele innych zadziwiających rzeczy. Fakt, pod względem scenariusza ten film może szczególnie nie zachwycał. Większość współczesnych ekranizacji również tego nie robi. Film ten był jednak na naprawdę wysokim poziomie, jeśli chodzi o aktorstwo. W końcu grają tu nawet takie gwiazdy jak Marlon Brando czy Gene Hackman. Efektom specjalnym też nic zarzucić nie można. No i niezapomniany motyw muzyczny, który stworzył wielki John Williams. Film doczekał się kilku kontynuacji, ale chyba tylko część druga była równie udana, co „jedynka”. Kilka lat temu powstał również „Superman: Powrót”, który może nie był filmem złym, ale na pewno nie spełniał on oczekiwań w nim pokładanych. Generalnie przeszedł bez większego echa, choć mnie osobiście się podobał, chociażby za efekty

92

specjalne. Teraz tylko czekam na „Man of Steel”, który jest właśnie w fazie kręcenia i ma wejść do kin w 2013 roku. Obsada bardzo zacna, podobno podejście do postaci ma być inne, zainspirowane nieco Batmanem Nolana - o którym za chwilę - więc myślę, że warto zaczekać, bo może to być hit. Naturalnie ekranizacji komiksów w historii kina pojawiło się już co nie miara, a o wielu pewnie nawet nie mamy pojęcia, że wywodzą się właśnie z tych obrazkowych historii. Skupmy się może zatem na tych najpopularniejszych, pochodzących od dwóch największych wydawnictw. Mieliśmy już Supermana z DC Comics, to może czas na Marvela. Na dobrą sprawę wszystko zaczęło się z początkiem XXI wieku i od tamtej pory co roku mamy przynajmniej jeden film z tego studia. Najpierw powstał pierwszy z serii filmów o mutantach, czyli „X-Men” (bardzo, ale to bardzo dobrze zrealizowane!), a później Spider-Man, którego wyreżyserował - podobnie jak następne dwie części - Sam Raimi. Obydwie serie należą do moich ulubionych – mutanci doczekali się już łącznie pięciu filmów dziejących się w ich uniwersum, a Człowiek-Pająk w tym roku wkroczy do kin z restartem serii. Już tylko na przykładzie tych dwóch pozycji widać, jaką popularnością cieszą się ekranizacje komiksów, a to przecież nie koniec. Marvel stworzył również dwa filmy (pierwszy wyjątkowo nieudany) o Hulku, dwie części Iron-Mana, z genialnym Robertem Downey Jr w roli tytułowej, czy w zeszłym roku pojawili się Thor i Kapitan Ameryka. Mało tego, w tym roku wszystkich tych bohaterów zobaczymy w jednym filmie – „The Avengers”. Jest na co czekać.

»»Druga rewolucja należy do Nietoperza A propos czekania, i tu zgrabne przejście do DC Comics. Najbardziej wyczekiwanym przeze mnie filmem tego naszego nowego roku jest „The Dark Knight Rises”, czyli trzecia część trylogii opowiadającej o Batmanie, w reżyserii Christophera Nolana. Ale zanim o trylogii, to najpierw trochę o tym, co było wcześniej. Otóż, poza serialem i filmem z Adamem Westem oraz filmami i serialami animowanymi, powstały jeszcze cztery ekranizacje tego komiksu. Dwie pierwsze są moim zdaniem wyśmienite, w reżyserii Tima Burtona, w którym możemy poczuć znakomity mroczny i gotycki klimat, a także napawać się znakomitą grą aktorską wielkich gwiazd – m.in. Jack Nicholson, Michael Keaton czy Christopher Walken. Niestety, pozostałe dwa filmy w reżyserii Joela Schumachera są już niewarte nie tylko oglądania, co właściwie nawet pisania o nich. Jeden wielki kicz (sut-


» 2012 nr 1 » FILM » Komiksowi herosi na srebrnym ekranie

93

do kina na jeden film zostanie w tym roku pobity. Niestety, wraz z nim pożegnamy się już z Nolanem i jego wizją Nietoperza, gdyż to już ostatni film o jego przygodach, jaki reżyser ma zamiar zrealizować. Przynajmniej tak cały czas twierdzi, a ja żywię wielką nadzieję, że jeszcze zmieni zdanie.

»»Dużo tego, ale i tak chcę więcej!

ki na zbroi?), a nie Batman. Dlatego, kiedy w 2005 roku do kin trafiał „Batman: Początek” Nolana miałem co do tego pewne obawy. Batman? Znów? Na szczęście nie miał on nic wspólnego z poprzednimi dwoma, a właściwie ze wszystkimi wcześniejszymi filmami o przygodach Nietoperza. Bardziej mroczny, skupiający się na psychice postaci, bardziej realistyczny. To tylko kilka rzeczy, którymi ten film mnie kupił. A potem było już tylko lepiej. „Mroczny Rycerz” i postać Jokera zagranego w genialny, powtórzę słowo – genialny - sposób, przez świętej pamięci Heatha Ledgera (rola nagrodzona Oscarem) to istny majstersztyk, który do tej pory jest jedynym filmem w moim życiu, na którym byłem 5 razy w kinie. No i teraz wspomniany przeze mnie „The Dark Knight Rises” - celowo używam oryginalnego tytuły, gdyż nie podoba mi się polskie tłumaczenie - zapowiada się na prawdziwą bombę. Oczywiście, mam pewne obawy, ponieważ poprzednia część postawiła poprzeczkę naprawdę bardzo wysoko i może być trudno ją przeskoczyć, ale ufam reżyserowi na tyle, że sądzę, że mój rekord ilości wyjść

Ekranizacje komiksów to temat rzeka. Po pierwsze, bardzo wiele z nich zostało już zrealizowanych, wiele zapewne doczeka się kontynuacji, inne nowych wersji, a jeszcze następne dopiero przeniosą się na srebrny ekran. Po drugie, często sobie nawet nie zdajemy sprawy, że jakiś film wcześniej był komiksem. Wspomniałem wcześniej o zaledwie kilku bohaterach, tych najbardziej znanych i głównie z dwóch największych wydawnictw. Ale powstały także takie filmy jak „Punisher”, „Fantastyczna czwórka” czy - moim zdaniem - świetne obie części „Hellboy’a” oraz „V for Vendetta”. To wszystko to i tak tylko wierzchołek góry lodowej – poważnie! Dlatego ciężko było napisać w miarę krótko o tym zagadnieniu. Bo tak naprawę trzeba by było albo zrobić zwykła listę filmów, które już powstały, albo napisać tekst o wiele, wiele dłuższy od tego, który właśnie kończycie czytać. Ale może jeszcze taki powstanie. Jestem geekiem i uwielbiam komiksy i ich ekranizacje – zarówno te aktorskie, jak i te animowane, których to dopiero jest bardzo dużo. Dlatego bardzo się cieszę, że jest taki napływ tego rodzaju filmów. To, że jedne są gorsze, drugie lepsze to jest zupełnie inna sprawa. Przynajmniej mam szansę się o tym przekonać i dobrze bawić. Nie ukrywajmy, ale prawie wszystkie te filmy, nawet jak mają bardzo słaby scenariusz i drętwe aktorstwo, to praktycznie zawsze zachwycają nas pod względem wizualnym i możemy się cieszyć tym, że bohaterowie z papierowych kartek, ożywają na naszych ekranach. Witajcie w 2012 roku, w którym nie zabraknie superherosów! « Wybrane filmy w iTunes: „The Dark Knight” http://bit.ly/yybO3a

„X-Men” http://bit.ly/AlChzY

„Superman: Powrót” http://bit.ly/yBY1c8

„Spider-Man” http://bit.ly/xlCJW7

„The Incredible Hulk” http://bit.ly/AsuPeg



» 2012 nr 1 » KSIĄŻKI » Virtualo

KSIĄŻKI

95

»  Autobiografia „must have” dla fanów The Rolling Stones

Keith Richards – muzyk, wirtuoz gitary, człowiek, który już za życia, stał się legendą. Od teraz jego peł»  Najnowsza powieść Cormaca na emocji autobiografia opublikowana w Polsce naMcCarthy’ego kładem wydawnictwa Albatros dostępna już w ebooku! jest jako ebook w forCormac McCarthy to jeden ma tach: EPUB i MOBI. z najlepszych i najbardziej Tylko dla czytelników tajemniczych amerykańskich iMagazine do końca pisarzy. Jest synem zamożlutego ebook po wpinego prawnika, sam jednak, saniu kodu promocyjmimo dwóch prób, nie ukońnego 1R4R1J będzie czył podejmowanych stu15% tańszy! diów. Wybrał życie całkowi„Życie” to podróż przez dziecińst wo, cie odmienne od tego, które znał z dzieciństwa – mieszkał dorastanie i późnieji w motelu i na zapleczu censzą karierę Keitha Ritrum handlowego, sam był sobie sterem, żeglarzem i okręchardsa. Autor, po kiltem. Niewątpliwie wiele z jego doświadczeń i obserwakudziesięciu latach od cji znalazło odbicie w tworzonych przez niego książkach. osiągnięcia wielkiego „ Suttree” jest najnowszą powieścią autora wydaną sukcesu, ponownie w Polsce. Na amerykańskich półkach znalazła się ona przebywa drogę, jaką 30 lat wcześniej, jednak warto było czekać tak długo na musiał pokonać w młodości – od dzieciństwa w niezbyt polskie wydanie – zarówno tłumaczenie, jak i cała książzamożnej rodzinie w Dartford, aż na szczyty światoweka, są perfekcyjne. W najnowszej powieści McCarthy’ego go przemysłu rozrywkowego. A życie to było prawdziwie śledzimy losy Corneliusa Suttree, który porzuca miejrockandrollowe – duże pieniądze, piękne kobiety, alkoski zgiełk, doczesne wygody i wyprowadza się do Knohol, narkotyki, sława, zatargi z prawem, kłótnie z Micxville, gdzie zamieszkuje na starej barce, wśród włóczękiem Jaggerem. Richards nie koloryzuje, nie udaje. Opigów, bezdomnych i byłych więźniów. Ebook rozpoczyna suje rzeczywistość tak, jak ją zapamiętał. Nawet jeśli się sceną, w której policjanci wyciągają z rzeki ciało saprzedstawione zdarzenia szokują czy bulwersują niemobójcy. Następnie śledzimy miejscowe życie w barach których bardziej wrażliwych czytelników, to jedno jest pewne – Richards od pierwszej do ostatniej strony aui melinach, miejskich ruderach i podejrzanych zaułkach. tobiografii opisuje swoje prawdziwe oblicze, nie zataja Proza McCarthy’ego jest bezkompromisowa, bywa bolesna i trudna, ale też niezwykle przenikliwa, obnażająca faktów, nie próbuje się tłumaczyć. W ebooku Richards prawdziwe oblicze ludzi. Nie brakuje w niej brutalności, ale odtwarza zarówno swoją ucieczkę przed podatkami do Francji, słynny nalot policji na dom Redlands, także opisów przyrody i miasta, które zapierają dech w piersiach. Koneserów literatury zapewne jak i emocje towarzyszące mu po śmierci jednezaskoczą znajdujące się w ebooku odniesienia do go z współzałożycieli The Rolling Stones – Bria„Ulissesa” Jamesa Joyce’a, ale jak stwierdził sam na Jonesa czy swoją miłość do modelki i aktorautor - „brzydka prawda jest taka, że wszystkie ki Patti Hansen. Ebook „Życie” to dla wszystkich fanów The powieści rodzą się z tych już opublikowanych”. Rolling Stones pozycja obowiązkowa – opisuTak też zrodziła się powieść „Suttree”. E book wydawnictwa Literackie w formatach je nie tylko znane wszystkim fakty, ale rówEPUB i MOBI dostępny jest w sieci dystrybucji »  V IRTUALO nież nieznane oblicze całego zespołu oraz KeVirtualo. Specjalnie dla czytelników iMagazine – itha Richardsa. Kto zacznie czytać pierwszą na iPada po wpisaniu kodu 0MQ5MQ ebook będzie 15% stronę, ten nieprędko oderwie się od lektury. Polecamy! tańszy! Promocja trwa do końca lutego 2012 r. »  V IRTUALO Zobacz tego ebooka w virtualo Zobacz tego ebooka w virtualo na iPhone


» 2012 nr 1 » MAKOWA KUCHNIA

10 dag surowego boczku 1 cebula 2 łodygi selera naciowego 3 łyżki oleju 50 dag mięsa mielonego (wołowe lub chude wieprzowe) majeranek, rozmaryn po 125 ml soku jabłkowego i bulionu (może być z kostki rosołowej) 50 dag obranych i pokrojonych pomidorów z puszki sól, pieprz, gałka muszkatołowa 6 dag masła, 6 dag mąki, ok 750 ml mleka 3 kwaśne jabłka 12-15 sparzonych płatów lasagne 15 dag mozzarelli, 10 dag startego parmezanu lub ementalera (ementaler jest ostrzejszy w smaku)

96

Cebulę obrać, seler umyć. Cebulę i seler posiekać. Boczek pokroić w dość drobną kostkę i podsmażyć na oleju, dodać cebulę i seler, poddusić przez ok. 5-7 min. Następnie dodać mięso mielone i podsmażyć przez kolejne 5-7 min. stale mieszając. Wlać sok jabłkowy i bulion. Dodać pomidory i zioła, doprawić solą i pieprzem do smaku. Dusić przez ok 35 min. Roztopić masło, wsypać mąkę i zrobić jasną zasmażkę. Powoli wlewać zimne mleko, stale mieszając, żeby nie porobiły się grudki. Gotować na wolnym ogniu, ciągle mieszając przez 10 min. Sos doprawić solą, pieprzem i gałką muszkatołową. Jabłka obrać, usunąć gniazda nasienne i pokroić w cienkie plasterki. Rozgrzać piekarnik do 200 stopni. Naczynie żaroodporne wysmarować olejem. Płaty lasagne sparzyć. W naczyniu do pieczenia ułożyć płaty lasagne, następnie rozłożyć warstwę farszu mięsnego, na nim warstwę pokrojonych jabłek. Polać sosem beszamelowym z zasmażki (można sos posypać starym parmezanem, ale niekoniecznie), przykryć płatami lasagne i układać kolejne warstwy sosu mięsnego, jabłek i beszamelu. Przykryć pozostałymi płatami makaronu. Na wierzchu rozłożyć mozzarellę pokrojoną w plastry i posypać startym parmezanem lub ementalerem. Piec 40-50 min  «

LASAGNE Z JABŁKAMI MAŁGORZATA ŁADA


WYWIAD Z JANUSZEM PIECHOCIŃSKIM NA TEMAT iPADÓW W SEJMIE • ISSN 2082-3630 iMagazine 1/2012 (15)

ww

l w.ima azine.p g

SPRZĘT:

PROGRAMY:

» B&W Zeppelin Mini

» AutoCAD 2012

» Samsung Galaxy Note

» Flipboard dla iPhone

» Evouni

» Społecznościówki

» PCTV nanoStick

mniejsze i większe

Ultimate Plus

» Gry na iOS

BEOSOUND 8 KONKURSY:

» GEAR4 ANGRY BIRDS

TUTORIAL:

» MICROSOFT OOUTLOOK 2011 FOR MAC


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.